-
Postów
2 857 -
Dołączył
Treść opublikowana przez _asia_
-
Krzysiu, porozmawiam... Jakos boje sie tej rozmowy.
-
Agnieszko, ja wiem, ze miedzy mna a terapeutka nie moze byc przyjazni. Dlatego to mnie tak boli i zaluje, ze obdarzylam ja tak silnymi uczuciami, chcialabym sie z tego wyplatac. Przestac czuc. Zapomniec. Dostac amnezji jeslli o nia chodzi. Moniko, Twoja relacja z terapeutka opiera sie na innej zasadzie. Ty chodzisz na terapie przede wszystkim po to, zeby uzyskac pomoc. Niewazne dla Ciebie jest czy do tej terapeutki, czy do innej. Gdybys dowiedziala sie o jakiejs lepszej to pewnie bys sie na nia zdecydowala. Ja nie, u mnie jest inaczej. Bo mi bardziej zalezy na teapeutce niz na tearpii i nie moge juz tego wszystkiego zniesc, naprawde bardzo cierpie. Czuje sie wiezniem swoich uczuc, one mnie rozwalaja. Nie tyle tematy poruszane na sesjach, co relacja z terapeutka. Mysle, ze w Twoim przypadku terapia grupowa moglaby byc dobrym pomyslem. Moze sprobuj??? To zawsze nowe doswiadczenie, zobaczylabys co wniesie w Twoje zycie. Masz mozliwosc zapisania sie na grupowa? Co do dystansu to wiem, ze musza byc zachowane pewne granice. Moja terapeutka jest cholernie ciepla z natury osoba. I to juz wzbudza u ludzi w niej sympatie. Moja znajoma do niej poszla poradzic sie w sprawie corki. I odniosla takie samo wrazenie – niesamowicie cieply czlowiek. Moze to sprawilo, ze od razu tak ja pokochalam, bo ja tak lakne ciepla. Z drugiej strony, gdyby nie byla ciepla i gdyby mi na niej tak nie zalezalo to NA PEWNO nie wytrwalabym w terapii tak dlugo, nie zaufalabym jej, rzucilabym to w cholere juz dawno temu. Dlatego czuje sie w sytuacji bez wyjscia. Co nie zrobie to bedzie zle. Wczoraj jeszcze wiedzialam co mam jej powiedziec, dzis juz nie wiem nic a za dwie godziny sesja, bede siedziec przed nia i patrzec na nia jak ciele na malowane wrota, zeby w koncu powiedziec, ze musze odejsc i tyle. Ja nie chce tych uczuc, nienawidze, gdy terapeutka mnie prowokuje, a ja sie czasem daje na to zlapac I trace nad soba kontrole, mam dosyc wszystkiego. Najbardziej nie znosze uczuc, ktore do niej zywie. Zalewaja mnie. I tak mysle, ze moze Agnieszka faktycznie ma racje – ze powinnam zerwac ta relacje, bo nie jest ona zdrowa i sprawia, ze przestalam widziec wszystko inne wokol mnie, bo widze tylko terapeutke. Pora lyknac cos uspokajajacego, zeby zaczelo na czas dzialac. [Dodane po edycji:] Basiu, Kochana, nie daj sobie wmowic czegos, co nie jest prawda, nie daj sie zranic. Jestes wspaniala dziewczyna...
-
Moniko, masz bardzo duzo racji. Rany, juz nic calkiem nie wiem. Czuje, ze jutrzejsza sesja bedzie decydujaca – albo woz, albo przewoz. To prawda, nie jestem pewna czy bylabym tak do konca zadowolona. I sama nie wiem jakbym reaagowala. Nic juz nie wiem. Bo ta relacja jest bardzo specyficzna, inna niz poprzednie. Rowniez w zadnej poprzedniej relacji nie wytrwalam tak dlugo bez odchodzenia biorac pod uwage rozlake, rozne przejawy opuszczenia, odtracenia, natlok uczuc, rozne zajscia. … A moze dlatego, ze wiedzialam, ze to bylby koniec, bo terapeutka by za mna nie pobiegla, nie prosila, zebm wrocila, i tak naprawde nie chcialam odchodzic tylko poczuc, ze jej na mnie zalezy... Mam straszny metlik w glowie i w ogole juz nie wiem co teraz czuje. I autentycznie nie wiem co mam robic. Wiem, co mi powie terapeutka - ze to moja decyzja. Nie bedzie mnie zatrzymywac ani namawiac na zostanie. Ty Moniko inaczej budujesz relacje ze swoja terapeutka, na innej zasadzie, jesli wiesz o co mi chodzi. Ale wiem, ze tez nie jest Ci lekko. Martwi mnie, ze piszesz, ze masz coraz wiecej momentow zwatpienia, ale sie tym nie dzielisz, trzymasz to w sobie... Co sie dzieje? No wlasnie, wszystkich motywujesz, a co sie dzieeje u Ciebie..?
-
Moniko, zadziwia mnie Twoja doglebnosc w dociekaniu przyczyn danej sytuacji, Twoj spokoj i upor. Mi jest teraz bardzo potrzebna umiejetnosc trzezwego myslenia, a nie kierowania sie jedynie emocjami. Bez watpienia terapia dala mi do tej pory bardzo duzo. Sek w tym, ze uwiklalam sie w uczucie do terapeutki, bardzo silne. I jestem wsciekla, bo nie moge przy tej okazji powtarzac starego schematu jak to w przeszlosci bylo w przypadku innych bliskich mi osob (przede wszystkim w zwiazkach) – czyli odchodzenia i czekania az ktos za mna pobiegnie, bedzie przekonywac I zapewniac, ze jestem calym jego swiatem I blagac, zebym wrocila, zadania zeby ten ktos byl na kazde moje zawolanie, teraz, zaraz, gdy tylko go potrzebuje, bym byla calym zyciem dla tego kogos, najwazniejsza. By ten ktos byl skupiony tylko na uczuciu do mnie. Bo ja tak wlasnie robie, gdy kocham – nic innego sie nie liczy. W przypadku relacji z terapeutka tak nie jest i byc nigdy nie moze. Dlatego nie moge juz zniesc tej sytuacji, miotam sie jak ryba, chce sie z tego wyplatac, bo kosztuje mnie to zbyt wiele skrajnych emocji, z ktorymi sobie w ogole juz nie radze. I chce zrezygnowac z terapii, by choc cierpiac doznac jednak w koncu spokoju I ulgi, ukolysac zszargane nerwy. Bo nie mmam sily!!!! Mam dosyc tej sytuacji. [Dodane po edycji:] Agnieszko, chyba jednak nie czujesz otepienia, czujesz jakies intensywne emocje...
-
Wiolu, a moze bardziej odpowiednia bylaby dla Ciebie terapia indywidualna? Tez mi sie wydaje, ze nie trafilas na odpowiedniego dla siebie terapeute. Ode mnie wlasnie wyszla uczennica. Jestem w podlym nastroju psychicznym, ale potrafie sie przywrocic do pionu, byc pogodna, wesola...
-
sunset ma racje, Aniu, nic Hani zlego nie zrobilas. Skoro Hania czula, ze potrzebuje sie troche odseparowac od forum to przestala pisac i tyle. To nie jest Twoja wina.
-
Aniu, ja tez myslalam, ze nie przezyje, to byl koszmar... Mialam mysli samobojcze, do tego stopnia, ze zglosilam sie do mojej dawnej psycholog, zeby moc z kims porozmawiac, bylam nie do zycia... Potem dlugo sie gniewalam na swoja terapeutke, ze mnie opuscila... Ale przetrwalam. Jak i kilka rownie bolesnych zdarzen. Ty tez bys przetrwala. Nawet nie wiesz ile mozna zniesc, gdy sie czlowiek do kogos przywiaze... Cos Ty zrobila tej Haniu, bzdury pleciesz!
-
Aniu, jak Ty niby skrzywdzilas Hanie, co Ty pleciesz??? A co do terapeutki to moja wyrzucila mnie kiedys z gabinetu po 20 minutach. Wyobraz sobie jak sie wscieklam i co przezywalam... Oj sporo juz ze nia przeszlam, sporo... Albo jak na ponad miesiac mnie zostawila w wakacje z powodu urlopu... [Dodane po edycji:] Krzysiu, ja zamierzam ze swoja porozmawiac i powiedziec szczerze, ze chce zrezygnowac z terapii, bo nie jestem w stanie zniesc juz naszej relacji.
-
Agnieszka ma racje - moze wspolnie cos wymyslimy... Ja jestem na pewno za szczera rozmowa. Dopiero potem mozna podjac ostateczna deycyzje.
-
Agnieszko, ja tez mam wrecz chora dume. Nawet nie wiesz jak ciezko przyznac mi sie do slabosci, do bledu. Ale to sie oplaca. Od tamtej rozmowy nie mialam juz tego uczucia w stosunku do mojej lektorki. Pomysl nad tym. Nie wiem, moze faktycznie cos w naszej relacji jest nie tak, wiesz, moja terapeutka nie wiedziala najpierw, ze mam bpd, bo ja tez sama nie wiedzialam, a psychiatre po jednej wizycie skutecznie zmanipulowalam. Moze okazala mi na poczatku zbyt wiele ciepla? Czy to mozliwe? Nie wiem. Wiem tylko ,ze czytajac "Uratuj mniee" czytalam jakby o sobie... I ze od pierwszego spotkania ja pokochalam. Aniu, uwierz mi, ze to nie jest dobry pomysl w Twojej sytuacji, sprobuj porozmawiac o tym z Sylwia, powiedz o swoich uczuciach. Zanim ja opuscisz - porozmawiaj. To moze duzo zmienic w Twoim postrzeganiu. Krzysiu, ja tej ksiazki nie mam, bo mi ja pozyczyla moja terapeutka... Basiu, to nie jest takie proste, kur.wa terapia zamiast skladac to tylko rozwala.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
_asia_ odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Karolina, to niedobrze, ze zatajasz... Ale doskonale Cie rozumiem, bo ja przez bardzo dlugi czas tez sie do tego nie przyznawalam swojej terapeutce. W ogole przez dlugi czas swietnie sie maskowalam z wieloma sprawami. To bylo dla mnie okropnie krepujace w koncu sie jej do tego przyznac i zrobilam to czytajac jej to, co napisalam. Myslalam, ze sie spale ze wstydu. Myslisz, ze byloby mozliwe, zebys jednak opowiedziala swojemu psychiatrze szczerze, co do niego czujesz? On na pewno nie mysli o Tobie jak o zwyklej psycholce. Kazdy pacjent jest dla psychiatry/terapeuty bardzo wazny. Nie jako przypadek, lecz jako czlowiek. Ale oczywiscie wiem, ze my chcialybysmy byc najwazniejsze i jedyne w ich zyciu... Nie wiem czy w Twoim przypadku byloby tak samo z kobieta. Ja wlasnie mam takie dziwne sympatie tylko w stosunku do kobiet. Do mezczyzn wrecz przeciwnie. Bo nie mam ojca. A zawsze chcialam miec kochajaca, wspierajaca, ciepla mame. Jak wygladaja Twoje relacje z tata jesli moge zapytac? [Dodane po edycji:] Faktycznie moze sprobuj zaproponowac mu, zeby mowil Ci po imieniu. To umacnia wiez choc niby taka drobna rzecz. Ja zaproponowalam to rowniez swojej terapeutce. Zgodzila sie, ale pod warunkiem, ze ja tez bede jej mowic po imieniu. I od tamtej pory terapia stala sie o wiele bardziej intensywna a ja bardziej szczera w stosunku do terapeutki. -
Krzysiu, no wlasnie tego sie boje - co poczuje, gdy od niej wyjde i zdam sobie sprawe, ze to koniec, ze juz nie wroce i zostalam calkiem sama, boje sie, ze moje racjonalne myslenie znow sie wylaczy i bedzie dramat, znow mi cos strzeli do glowy, tego sie boje najbardziej. Na wszelki wypadek lykne juz wczesniej cos uspokajajacego. Ogolnie to jak jest na tej nowej terapii u Ciebie? Ksiazke "Uratuj mnie" polecam, bardzo poruszajaca. Aniu, a dlaczego Ty chcesz zrezygnowac z terapii? Przez to ostatnie zdarzenie, o ktorym pisalas i ze musisz teraz na nia dlugo czekac? Nie rob tego, jestes w kiepskim stanie, to zdecydowanie zly pomysl, zebys zostala calkiem bez pomocy. Na pewno napisze jutro co zdecydowalam i jak bylo na sesji, ktora mam o 12.30.
-
Agnieszko, no wlasnie ja sie czuje uwieziona w uczuciach do mojej terapeutki. Juz nic nie wiem calkiem, nie wiem co mam zrobic. Moze dziwnie to zabrzmi, ale probowalas szczerze porozmawiac z ta swoja pania na studiach??? Bo wiesz, ja bylam w troche podobnej sytuacji, tez na studiach...Chodzilo o jedna lektorke. Bardzo wymagajaca, wszyscy sie jej bali, plaszczyli sie przed nia... Ogolnie postrach... Ja bylam zawsze swietnie przygotowana, a gdy mialam cos powiedziec to czulam cos tak dziwnego, ze wszystko zapominalam. Nie chcialam jej rozczarowac, balam sie, co o mnie pomysli, bylam przerazona, czulam do niej przez to wszystko straszna niechec... I zlosc. Na nia, na siebie – bo zawsze umialam, a nigdy nie mowilam, tak bardzo paralizowwal mnie strach. Oczywiscie nie musze Ci wspominac, ze o jakimkolwiek zglaszaniu sie nie bylo mowy. W koncu nie moglam tego zniesc I poszlam do niej na dyzur. Powiedzialam, ze ciezko mi jest sie zglaszac na jakichkolwiek zajeciach, a u niej mam szczegolny problem. Mimo iz zawsze jestem przygotowana. A przez brak aktywnosci mam gorsze oceny. Rozmawialysmy szczerze I powiedziala, ze w takim razie bedzie mnie pytac. Ta rozmowa duzo mi dala. Ta kobieta dala sie poznac z zupelnie innej strony, nawet sie potem, jesli moge tak to nazwac, zaprzyjaznilysmy!!! (gdy juz mnie przestala uczyc). Moj niesamowity lek przed nia minaal, gdy powiedzialam jej szczerze, co sie ze mna dzieje. [Dodane po edycji:] Dobrze, ze przynajmniej dalas upust swoim emocjom...
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
_asia_ odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
coma, dokladnie tak!!! ja wlasnie tez juz nie moge tego wytrzymac... A Twoj psychiatra wie o uczuciach jakie do niego zywisz? -
To prawda Kasiu, Rachel sie nie poddala. Tylko, ze ona miala przy tym wspierajacego meza i dzieci. A ja zostaje z tym wszystkim sama. Dlatego nie moge sie rozsypac, musze sobie jakos radzic.
-
Kasiu, no moja terapeutka jest wlasnie taka jak ten terapeuta Rachel z "Uratuj mnie...". Moja relacja z terapeutka jest niemal jak z tej ksiazki. Dlatego to takie trudne. Niewyobrazalnie. Chodzisz na terapie nawet, gdy masz kryzysy Kasiu, bo nie sa one zwiazane stricte z Twoja terapeutka... A u mnie w tym twki wlasnie caly szkopul. Gdybym nie palala tak ogromnym ucuciem do terapeutki to nie chcialabym rzucic terapii, zeby uwolnic sie od niej. Wiem, ze to powazna decyzja, i nie bedzie potem odwrotu... Wciaz sie teraz waham, musze z nia o tym porozmawiac, nawet dzis juz z moja wspollokatorka troche otym rozmawialam, bo nie daje sobie rady. Mam wrazenie, ze jakakolwiek podejme decyzje to bedzie ona zla. Dzieki, ze jestescie. :*
-
Kasiu, tylko ze ja na sama mysl, ze mialabym przed kimkolwiek nowym wywlekac te wszystkie brudy po prostu swiruje. nie nie i nie. wole juz nie miec zadnej terapii niz zaczynac nowa. za duzo mnie to wszystko kosztuje nerwow. poza tym ogolnie rzecz biorac palam dziwna nienawiscia i pogarda do terapeutow i wiem, ze bym grala... tyllko tej mojej terapeutce w miare jakos zaufalam. poprzednia psycholozke kiwalam przez prawie 4 lata. a ta jest w ogole pierwsza osoba jak spotkalam na swojej drodze, ktora nie daje tak soba za bardzo manipulowac... Choc mi sie to i u niej zdarzalo.
-
Basiu, masz racje, echhh... W sumie nawet jestem tego swiadoma, ze w ten sposob powielam schemat. Sek w tym, ze nie mam sily, zeby przerwac to bledne kolo. Jest dokladnie tak, jak piszesz – boje sie, ze to ona mnie zostawi. Wczoraj, gdy wspomniala, ze moze przydalaby mi sie jakas codzienna terapia bez lekarstw skoro nie moge wytrzymac bez terapii tygodnia to wpadlam w szal, bo sobie ubzduralam, ze chce sie mnie w ten sposob pozbyc i mnie predzej czy pozniej zostawi. Nie moglam zniesc tej mysli. Mnie te uczucia doslownie juz zabijaja, zabieraja mi wszystkie sily. Nie wiem juz co mam robic. Pewnie wlasnie o tym bede rozmawiac z nia jutro na ostatniej sesji. Chociaz wciaz sie waham, teraz jeszcze bardziej. Gdy odejde to na dobre i wiem, ze juz nie wroce, bo nigdy sama nie wracam, gdy ktos za mna nie pobiegnie. A ona jako terapeutka przeciez tego nie zrobi... Ta sytuacja jest beznadziejna. [Dodane po edycji:] Dokladnie tak Kasiu - bede znow udawac silna obowiazkowa Asie. Nawet przed soba. Dawniej wierzylam w swoja sile. Znowu zamroze uczucia. Nie wiem jak dlugo dam tak rade. Pewnie do kolejnego nawrotu anoreksji. Wlasnie dlatego jestem na siebie wsciekla - ze w ogole zaczelam ta terapie. Bo to ona mnie rozlozyla na kwalki, a ja teraz sama nie moge sie poskladac.
-
I tu mnie masz Basiu... Nie mam pojecia, nie wiem. Bo moja terapeutka stanowila sens i tresc mojego zycia, to ona mnie przy nim podtrzymywala, to dla niej sie jakos trzymalam, przetrwalam ciezkie kryyzysy. Na pewno znow bede czuc ogromna pustke. Ale jesli uda mi sie przetrwac pierwszych kilka tygodni to przyzwyczaje sie do nowej sytuacji jak za kazdym raazem, gdy kogos opuszczam i bede jakos zyc... W bezpiecznej odleglosci od ludzi, na dystans. Wtedy czuje sie samotna, ale bezpieczna.
-
Basiu, oczywiscie, ze nie jestem pewna slusznosci tej decyzji... Zdaje sobie sprawe, ze juz daleko w to wszystko zabrnelam, sporo przeszlam... Ale nie mam juz sily na ta relacje z terapeutka, jest zbyt silna, rozwala mnie. Wiem, ze dluzej nie dam juz rady tego ciagnac i musze odejsc. Nowej terapii nie zamierzam rozpoczynac, jestem tym wszystkim naprawde bardzo zmeczona. Zazdroszcze np. Kasi jako borderce, ze moze uczestniczyc w terapii nie czujac do swojej terapeutki tego, co ja czuje do swojej. To bledne kolo, pieklo. Jestem przez to, mam wrazenie, na straconej pozycji. Nie mgoe juz tak.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
_asia_ odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
mam pytanie do borderow chodzacych na terapie - jak wyglada Wasza relacja z terapeutami??? czy tak samo jak ja bardzo sie przywiazujecie, kochacie by za chwile nienawidzic, nie mozecie zniesc tych skrajnych emocji zwiazanych z ta znajomoscia??? ja juz nie daje sobie z tym rady. poddaje sie. -
jutro ide na ostatnia sesje; ta relacja z terapeutka mnie niszczy, miazdzy; nie moge juz tak dluzej; myslalam nad tym prawie przez cala noc i jakkolwiek uwazam, ze oczywiscie terapia jest mi potrzebna tak jednoczesnie sadze, ze chyba nie teraz; kazdy tak silny stres, ogromne przezycie powoduje nasilenie mojej fibromialgii, przy ktorej nie wolno sie denerwowac, kazdy silne emocje wywoluja nasilenie objawow przez co czuje sie coraz gorzej; nie moge juz tego zniesc, zwyczajnie nie mam sily; jutro postaram sie byc spokojna i rozstac sie z terapeutka mimo wszystko w milej atmosferze. probuje znalezc plusy calej sytuacji. kilka znajduje choc nadal najbardziej chcialabym cofnac czas, zebym mogla byc Asia, ktora nie znala pani A. najgorsze jest to, ze to wszystko musialo stac sie teraz - przed Swietami, przez co w ogole nie mam ochoty jechac do domu, nie mowiac o swietowaniu... najchetniej zaszylabym sie w swoim pokoju i probowala to wszystko przespac. a tu trzeba sie bedzie usmiechac, rozmawiac... potrafie tak, jestem przeciez swietna aktorka. tylko meczy mnie juz to wszystko. co za koszmarny tydzien sie zaczal. [Dodane po edycji:] Dzwonilam do terapeutki. Przeprosilam ja za moje zbyt emocjonalne zachowanie po sesji. Czulam, ze powinnam. Co nie zmienia faktu, ze zdecydowalam sie zakonczyc terapie. Ale tym jej nie powiedzialam. Powiem jej jutro na sesji. Bardzo chcialabym, zeby ta ostatnia sesja byla spokojna. A zeby miec pwnosc, ze tak bedzie zazyje sobie jakis ziolowy lek uspokajajacy (na mnie wszystko dziala ).
-
Aniu, nie wiem, ale zabolalo bardzo. Glowa mi doslownie paruje. Mialam taka sobie migrene, za to teraz mam kosmiczna. Juz mi wszystko jedno. Najbardziej to bym chciala cofnac czas zanim ja poznalam. Nie pakowalabym sie wtedy wcale w ta terapie i bylabym spokojniejsza. Moze nie bylabym szczesliwa, ale na pewno spokojniejsza. [Dodane po edycji:] w ogole jesli chodzi o borderow - gdy pokochaja swoich terapeutow to zaczyna sie pieklo... Zaluje, ze sie z tego nie wymiksowalam na samym poczatku, gdy byl jeszcze na to czas, tak wiec jesli wybieracie terapeutow to chyba wybierzcie takich, do ktorych nie zapalacie od razu przeogromna sympatia...
-
Bylam na nia zla, ze mnie zostawila kilka sesji temu na tydzien z bardzo ciezkim tematem, ktory zostawila na koniec sesji choc ja chcialam jej to powiedziec wczesniej – o mojej mamie i (ponoc) molestowaniu, przez to bylo mi bardzo ciezko. No i jej to powiedzialam dzisiaj w koncu – ze czuje do niej przez to teraz niechec. Ona zaczela odwracac kota ogonem jesli chodzi o podjecie tematu na koniec tamtej sesji. Probowalam ja jakos przez swoje zachowanie jakos ukarac, zeby poczula jak bardzo mnie zranila I czula sie winna... Ale mowilam tez co czuje, nie tailam tego. Dala mi kartke do rysowania, zebym przelala na nia swoje emocje. Nie moglam, znowu nie moglam nic narysowac. Ona mi w koncu na to, ze skoro nie moge wytrzymac kilka dni bez terapii I czuje sie pozostawiona sama sobie to powinnam isc na kilka miesiecy na oddzial, do szpitala psychiatrycznego albo do psychiatry, zeby sie wspomoc farmaceytukami. Natychmiast sie wkurwilam, zaczelam jej mowic, ze dobrze wie, ze to by mnie dobilo, bo ja chce zyc wsrod zdrowych ludzi, to mnie trzyma przy zyciu, I w jako takiej formie, a pobyt tam by mnie dobil, calkiem bym sie zapuszkowala. I ze sie czuje odtraacona, tak jakby ona mnie nie chciala. Zaczela mowic podniesionym glosem, ze to dla mojego dobra. Wyrwalo mi sie “Zamknij sie!” gdy mi to wszystko mowila, i ze znowu odrzucam co mi proponuje (rysowanie), a ja naprawde nie moglam nic narysowac, I nie umiem tego wszystkiego wyrzucic z siebie. Nie dlatego, ze nie chce, tylko ze nie potrafie. Zaslonilam rekami uszy I powiedzialam, ze nie bede tego sluchac co ona mowi. Podarlam kartke, ktora mi dala. Zapytala co czulam. Nie zareagowalam, tak mnie to wszystko wyprowadzilo z rownowagi, ze bylam jak w jakims amoku. Ona dobrze wie, ze temat szpitala I lekow dziala na mnie jak plachta na byka. A innych terapeutow mam gdzies. Jesli zrezygnuje to w ogole z leczenia. Nie chce juz nikogo, bo nikomu nie moge ufac. Nienawidze jej. [Dodane po edycji:] a teraz sie zaczelam zastanawiac czy ona nie zrobila tego specjalnie - czy nie chciala mnie specjalnie sprowokowac. i czuje przez to jeszcze wieksza niechec.
-
nienawidze mojej terapeutki i calej tej terapii, pierdole ja, pierdole wszystko, dawno nie czulam takiego odtracenia, nie pamietam kiedy sie tak wkurwilam, zaluje, ze ja poznalam i zaczelam terapie u niej, nikt mnie jeszcze tak nie rozczarowal, bo nikomu tak nie zaufalam, nienawidze jej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! no nie moge, po prostu sie wkurwilam na maxa!!!!!! poczulam sie niechciana, niezrozumiana. w koncu na sesji krzyknelam "zamknij sie!" , podarlam kartke, ktora mi dala do rysowania i rozsypalam kawalki na podlodze, doslownie myslalam, ze wyjde z siebie, ale sie i tak hamowalam. mam wrazenie, ze mnie rozerwie teraz na strzepy, czuje ogromny przymus rozladowania napiecia, mam juz dosyc wszystkiego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!