Skocz do zawartości
Nerwica.com

_asia_

Użytkownik
  • Postów

    2 857
  • Dołączył

Treść opublikowana przez _asia_

  1. lady_butterfly, a Ty mialas wykluczony refluks gastroskopia? pieczenie w klatce bardzo czesto jest wywolane nadmiernym wydzielaniem kwasow. wowczas sa rowniez czesto problemy z plytkim oddychaniem (ucisk na przepone), byc moze ma to jakis wplyw rowniez na puls, bo i serce ma wiecej pracy. wszelkie alergie i nietolerancje pokarmowe rowniez wykluczone? - one rowniez powoduja wysoki puls, i to czesto. ja sama tak mialam. wiecej sie ruszaj, spaceruj na powietrzu!!! - i nie przejmuj sie, ze puls przy tym nieznacznie wzrosnie, bo to normalne przy ruchu. Ale organizm bedzie dotleniony i serce bedzie rowniez lepiej pracowac, a sama znam przypadki, kiedy puls jest wysoki w stanie spoczynku zas przy odpowienim dotlenieniu, niezbyt intensywnym wysilku fizycznym normalizuje sie!!! (m.in. moja babcia tak ma ). Na pewno nie wskazane siedzenie duzo w domu, przed komputerem i zamartwianie sie. DOTLENIAJ SIE DOBRZE, zobaczysz, ze bedzie troche lepiej z pulsem.
  2. Kasiu, no wlasnie – gdybysmy przerwaly teraz terapie to mam wrazenie, ze bysmy zostaly w takim stanie rozwalenia juz do konca zycia. Przeraza mnie to... Ale i motywuje do kontynuowania terapii. Gdy sobie mysle, ze mialoby juz tak zostac to... Wole nie myslec. Moniko, dziekuje, to prawda, wiele istotnych kwestii poruszam wlasnie na koncu, moja terapeutka juz dawno to zauwazyla – ze mowie cos przed samym wyjsciem, zupelnie tak jakbym w pewnym sensie nie chciala, zebysmy sie tym zajely, przepracowaly, porozmawialy o tym... Tylko o czyms wspomniec i wio do domu... Masz racje, na nastepnej sesji zbiore sie w sobie i od razu zaczne od konkretow, tego co jest dla mnie bardzo wazne, a nie krazenia wokol innych tematow... Aniu, nie jestes zbedna, I nie odstajesz, dlaczego czujesz sie z nami niezgrana? Lubimy Cie tu wszyscy I nawet jesli czasem ktos nie odpowie na Twojego posta, nie skomentuje go to nie mysl, ze go nie czyta I nie mysli... Basiu, a ja bym chciala, zebys byla pod opieka terapeutyczna, zebys nie byla pozostawiona sama sobie, moze terapia indywidualna... Zebys mogla poukladac swoje zycie, wyrazac swoje emocje a nie tylko dusic je w sobie i dawac im ujscie robiac sobie krzywde... Podbijam pytanie Moniki – planujesz jeszcze terapie? Vi., ja takze czuje, ze terapia prowadzona przez mezczyzne moze byc dla Ciebie przelomem I dac Ci duzo dobrego. Tak wiec bede bardzo mocno trzymac kciuki!!!!
  3. chyba masz racje... pewnie tak mialo byc. i moze faktycznie to nawet jednak lepiej. Basiu, a Ty? co bys chciala dla siebie? pomyslalas o sobie..?
  4. Piotr, tak tez sobie powtarzam... Chociaz zastanawiam sie czy ten porzadek kiedys w koncu zobacze... Na razie chaos, chaos i wciaz coraz wiekszy chaos. Zle sie stalo, ze poruszylam ten ciezki temat na koncu sesji, a nastepna dopiero za tydzien, nie moge wytrzymac swoich wspomnien, a nie potrafie juz o nich tak po prostu przestac myslec, tak jak to robilam kiedys. Jest mi wyjatkowo ciezko. Jak dobrze, ze Was mam... [Dodane po edycji:] Basiu, nie tylko przy okaleczaniu sie, ale w ogole przy odczuwaniu bolu wydzielaja sie endorfiny... Tak mi powiedziala terapeutka, gdy zdziwiona powiedzialam jej, ze u dentystki podczas borowania odczuwam dziwna przyjemnosc choc mnie cholernie boli (bez znieczulenia)...
  5. Kasiu, podnosisz mnie bardzo na duchu, jestes kochana... Vi., Ty takze mi pomagasz, chocby przez to, ze okazujesz zainteresowanie moimi problemami, zawsze cos napiszesz... Wiecie co, najgorsze jest to, ze im glebiej wchodze w terapie tym gorzej sobie radze sama ze soba, mam wrazenie, ze i tak zabrnelam juz za daleko i chcialabym czesto zawrocic, bo moja sila, nad ktora pracowalam przez cale swoje zycie topnieje jak lod...Tylko, ze juz nie da sie zawrocic. [Dodane po edycji:] ja nie znam tej ksiazki. co do mowienia co mi przychodzi do glowy - czesto na terapii mowie cos choc mysle zupelnie cos innego. nie moge tego przezwyciezyc.
  6. wiem, ze to chore, ale ja od dziecinstwa gdy tylko nie zrobilam czegos idealnie, gdy cos mi troszeczke nie wyszlo to czulam przymus ukarania sie - walilam glowa o schody, o podloge, masturbowalam sie do uupadlego az nie mialam sily sie podniesc i mialam saczace sie rany w miejscach intymnych, obrywalam sobie skore... to przez moje chore myslenie - gdy cos mi sie tylko troche nie uda to przekresla to dla mnie wszystko, czuje sie totalnym zerem, chce siebie zniszczyc, bo jestem nic nie warta, nie widze, ze cos zrobilam dobrze, widze tylko to co mi nie wychodzi... teoretycznie wiem, ze robie zle, ze powinam sobie odpuscic. ale nie potrafie tak po prostu. uczucia sa silniejsze od racjonalnych mysli.
  7. Vi,. owszem, na studiach jest cos takiego, ale ja czuje straszny przymus zaliczenia za pierwszym razem i to jeszcze na dobra ocene... Bo inaczej sie gnebie, dobijam, robie sobie przywde z nienawisci do siebie, ze jestem nic nie warta. Ciezko to wytlumaczyc, ale robie wszystko na tip top, zeby sie uchronic przed sama soba, zeby sie nie katowac...
  8. Vi., dzieki... Dzieki, ze we mnie wierzysz. :* Poki co nie widze wyjscia z tego blednego kola, autentycznie nie mam juz sily, nie mam sily sie w to zaglebiac, gdy uciekam od tych wspomnien to nienawisc do siebie jest mniejsza i jakos wszystko ciagne... W sobote mam ciezkie zaliczenie, a totalnie nie moge sie do niczego zabrac, juz mam wszystkiego dosyc.
  9. Kasiu, no wiec pisze jak bylo na terapii... Koszmarny dzien, koszmarna sesja... Przez droge moja migrena osiagnela apogeum (halas metra, tramwajow, tlumu, zapach spalin – myslalam, ze zwymiotuje z tego wszystkiego), dotarlam do terapeutki ledwo zywa. Totalnie sie rozlozylam. Ona powiedziala, ze to nie jest dobry pomysl, zebym w takim stanie uczestniczyla w terapii, I ze powinnam jechac do domu. Wkurwilam sie niesamowicie w pierwszej chwili, bo od razu pomyslalam, ze nie po to tluklam sie na drugi koniec Warszawy, zeby zaraz wracac, ale oczywiscie cos tam grzecznie odpowiedzialam. Zaczelysmy rozmawiac o tych moich migrenach, o wczorajszych korepetycjach, ktorymi sie cholernie denerwowalam, o moich oczekiwaniach w stosunku do siebie oraz innych ludzi. Zagadnela o moje oczekiwania w stosunku do niej. Ja oczywiscie poszlam w zaparte i nie przyznalam, ze sa niewyobrazalnie wysokie. Wiem jaka jestem i jaka nie chce byc, gram sama przed soba... Ta sesja byla bardzo pogmatwana, nieuporzadkowana, bo bylam strasznie rozbita, co kilka minut mialam lzy w oczach i mialam ochote sie rozbeczec i wykrzyczec, ze juz nie daje z tym wszystkim rady. Ale nie moglam. A 3 minuty przed koncem spotkania zaczelam mowic o tym, co jej napisalam w ostatnim smsie. O moim pobudzeniu w dziecinstwie w zwiazku z mama. Czas sie skonczyl, terapeutka powiedziala, ze nie dobrze, ze konczymy w takim momencie, ale nie mamy innego wyjscia. Prosila, zebym nie myslala o tym do nastepnego spotkania. No ale jak mam nie myslec!!! Zostaje z tym wszystkim sama na caly tydzien, bo kolejna sesja w nastepna srode... Po wyjsciu od niej poczulam silne napiecie i przymus okaleczenia sie. Dlatego gdy tylko dotarlam do domu zadzwonilam do niej. Wykrzyczalam, ze to wszystko moja wina jesli chodzi o moje lozkowe zabawy z mama, ze nie moge juz siebie w ogole zniesc, ze ona dobrze wie, ze moje oczekiwania w stosunku do niej i innych, na ktorych mi zalezy sa niewyobrazalnie wysokie. Jej glos mnie troche uspokoil. Ale nadal nie czuje sie dobrze. Czuje sie rozbita, bezradna, jak zbity pies, chcialabym zniknac. Albo przynajmniej sie upic. Niestety nijak nie toleruje alkoholu. :/ Przynajmniej migrena odrobine odpuscila jak zaczal siapic deszcz... Jestem zmeczona. Zmeczona soba.
  10. Iza, Natusia, dziekuje... No jestem strasznie wyczulona na kazde opady, zmiane temperatury, frontu, na wiatr....
  11. Wiolu, uwazaj na siebie szalona Kobietko!!! Ale z basenu nie rezygnuj, to samo zdrowie, tylko badz ostrozniejsza. Ja za 1,5 h mam terapie. Dzis jakos nie mam checi isc... Poza tym mam migrene z mdlosciami od tej pogody, cos bedzie chyba padac, jak nie w dzien to w nocy, ale bedzie... Dlaczego ja musze byc taka straszna meteopatka!!!
  12. HEJ! Proszę Cię za Twojego faceta - NIE RÓB TAK! Uwierz, że on nie pyta i nie dąży do tego co zrobić dla sportu. A dlatego bo CHCE BYĆ Z TOBĄ! Sprawiłabyś ból sobie. I krzywdę. Sprawiłabyś ból jemu. I krzywdę. Nie rób tak! Zasługujesz. A on na Ciebie. I skoro tak to nie niszczcie tego. Porozmawiaj szczerze. Dokladnie - NIE ROB TAK!!! Nie popelniaj tego samego bledu co ja. Bo w moim przypadku minely 3 lata od rozstania, a ja do tej pory zaluje. Porozmawiaj szczerze z M. zamiast starac sie go wkurwic i zniechecic do siebie. To nie jest dobra droga!!!! Wiem co mowie... Na koncu jest przepasc...
  13. Basiu, wyobrazam sobie co czujesz w zwiazku z kicia... Wiesz, mialam w swoim zyciu 2 psy, do ktorych bylam wyjatkowo bardzo przywiazana. Jeden 4 lata mlodszy od drugiego. W pewnym momencie swojego zycia byly juz biedulki tak sedziwego wieku, ze ogluchly, byly praktycznie slepe, prawie stracily wech. Bardzo martwilam sie, ze niedlugo odejda, jeden po drugim, jak to bedzie, gdy je zobacze pewnego dnia... Wiesz, co sie stalo? Odeszly. Najpierw uciekl jeden, a po jakims czasie drugi. Nigdy wczesniej to sie nie zdarzylo. To byla dla mnie tragedia, ale tez i przedziwna niesamowita historia, bo stalo sie tak, jakby one chcialy mi zaoszczedzic cierpienia i same odeszly, zeby umrzec w spokoju. Nie znalazlam ich juz chociaz z rodzina szukalam najpierw jednego, pozniej drugiego. Ale nie znalezlismy cial, nic, zadnego sladu.Do dzis nie wiemy jak to sie stalo.Nawet moja babcia czesto wspomina to i mowi, ze chyba odeszly, zeby nam nie robic smutku i klopotu... Tylko, ze ja chcialam, by byly ze mna do ostatniej chwili swojego zycia!!! A nie moglam sie z nimi nawet pozegnac. Wiem, ze cierpisz, ze jest Ci bardzo ciezko. Badz przy kici, ciesz sie jej obecnoscia dopoki jest Ci to dane choc to rownoczesnie bardzo trudne. Kasiu, prawdopodobnie za duzo wrazen z wczorajszego dnia przez ta rozmowe z W. i dlatego nie moglas Biedulko zasnac... Ale fajek to nie pal przynajmniej wieczorem i w nocy, bo utrudniaja zasypianie!
  14. namiestnik ma racje Basiu... Powinnas znalezc psychiatre, byc pod czyjas opieka... Nie uciekaj od swoich uczuc. To droga do nikad, sama najlepiej o tym wiem. To slepa uliczka. Pisz jak sie czujesz. namiestnik, jak masz na imie?
  15. wovacuum, Natusia, namiestnik- dziekuje tak, od razu lepiej. teraz mysle jak tu kolejnych uczniow zdobyc, bo zaczynam sie znowu wkrecac w moj dawny sposob zarabiania.
  16. Basiu, a dlaczego to robisz, dlaczego skupiasz sie na komentowaniu postow innych a nic prawie nie piszesz o sobie, o tym jak sie czujesz? Moze sama nie chcesz sie zastanawiac nad tym co czujesz, nad swoimi stanami i to pewnego rodzaju ucieczka przed sama soba? Ale jednoczesnie pragniesz tez zainteresowania... Wiec moze tak naprawde chcesz, zeby ktos sie pierwszy zapytal co u Ciebie, zeby okazal Ci uwage i troske bez Twojej inicjatywy, zebys w ten sposob poczula sie wazna..? Masz racje, juz nie jestem niezniszczalna Asia. Ten mur czesciowo runal. Boje sie go zburzyc calkowicie, czesto chcialabym go odbudowac.
  17. udzielalam dzis po poludniu znowu korepetycji po dluzszej przerwie i bylo super. strasznie sie denerwowalam, a nie bylo tak naprawde czym.
  18. Kochani, dziekuje Wam wszystkim, ze we mnie wierzycie, ze mnie wspieracie. Faktycznie cos chyba zaczelo sie zmieniac, moze zaczelam w koncu dopuszczac do siebie troche emocje. I pokazywac Wam, ze sa tez momenty kiedy jest mi zle, gdy czuje sie slaba, nie mam sily, nie wiem co robic. Wczesniej nie dopuszczalam takich mysli nawet do samej siebie. Wmawialam sobie swoja niezniszczalnosc, zeby jakos przetrwac. Boje sie dac poniesc emocjom, bo tak jak w ksiazce, ktora ostatnio czytalam - runalby wtedy mur. A ja bardzo sie tego boje. Boje sie, ze wtedy calkiem sie rozsypie, ze okaze sie slaba i bezbronna, ze nie dam rady juz z niczym tylko schowam sie w kacie i bede plakac, plakac, plakac.... Hmmm, tak dawno nie plakalam.
  19. Kasiu, to prawda, chyba zaczelam sie i przed Wami bardziej otwierac, bardzo duzo to dla mnie znaczy, bo jestescie mi bliscy... Wspaniale, ze rozmowa sie udala, jesli moge tak to ujac!!!!!!! Ciesze sie ogromnie!! W sumie siedzielismy tu wszyscy jak na szpilkach czcekajac co napiszesz...
  20. Aniu, ja rowniez sadze, ze powinnas zastanowic sie nad szpitalem... Sama najlepiej wiesz, jak sie czujesz, co sie z Toba dzieje... Z tego co piszesz nie jestes w dobrym stanie, w szpitalu dobrze ustawiliby Ci leki, mialabys bardzo czesto terapie... Pomysl. No ciekawe jak Kasia... A ja za 2 h mam pierwsze od 1,5 roku korki, stresuje sie tak, jakbym miala byc egzaminowana, uczennica przychodzi do mnie, to kilka lat mlodsza ode mnie dziewczyna, znajoma co jeszcze bardziej mnie stresuje. Kurde, chcialabym juz miec to za soba. Wydaje mi sie, ze wyszlam z wprawy, ze nie bede czegos wiedziec, nie bede umiala jej wyjasnic, nie bede znala jakiegos slowka i co ze mnie za korepetytorka...
  21. namiestnik, to jeszcze nic , to jest bardziej skomplikowane, bo w tym wszystkim jest jeszcze moja ciocia, z ktora jestem najbardziej zwiazana, zawsze traktowalam wlasnie ja jak prawdziwa matke, jestem od niej uzalezniona, a ona kontroluje kazdy moj krok, jestem jej bardzo wdzieczna za wszystko, ale ta wdziecznosc wiaze mi rece, bo nie moge sie bronic, sprzeciwic, gdyz od razu czuje sie bardzo winna. ta relacja jest najsilniejsza, i jednoczesnie najbardziej toksyczna. ciocia wciaz mi powtarza ile dla mniee zrobila, ze bez niej bym zginela i w duzej mierze to prawda. Przypomina mi, ze to, co osiagnelam to dzieki niej. Wciaz pokazuje jak sie dla mnie poswieca. Ona nie przyjmuje sprzeciwow, zawsze musialo byc tak jak ona chce. Ma juz taki charakter. Jest bardzo apodyktyczna. Ale tez bardzo mnie kocha. Tylko ze dusze sie w tej milosci, mimo iz sie wyprowadzilam to i tak sie czuje na smyczy. co do zmian to widze je w sobie, wiele rzeczy zaczelam zauwazac, po raz pierwszy sie przed kims tak otworzylam, zaufalam komus i powiedzialam o tylu wstydliwych sprawach z przeszlosci, ktore dusilam w sobie przez cale zycie, dzieki terapii ponownie wyprowadzilam sie z domu, zaczelam w ogole jakkolwiek wyrazac swoje uczucia a nie tylko wszystko dusic w sobie, chlonac jak gabka, dzieki terapii znowu sie podnioslam. Tylko ze czuje sie zbyt zwiazana z terapeutka. Zupelnie jak bohaterka ksiazki "Uratuj mnie" ze swoim terapeuta...
  22. Basiu, ja wlasnie na ostatniej sesji powiedzialam wyraznie terapeutce, ze nie chce miec dzieci. Nie chcialabym ich skrzywdzic, nawetnieswiadomie, bo sama czuje sie jak dziecko. Jak moglabym przyjac za nie odpowiedzialnosc skoro nie potrafie wziac tak naprawde odpowiedzialnosci za siebie??? W tym 5letnim zwiazku kilka razy odchodzilam I wracalam, w koncu odeszlam na dobre. I do dzis nie moge sobie tego darowac, choc potem mialam jeszcze kilku facetow. Aniu, sprobuj zebrac uczucia I mysli I napisac co sie dzieje, co czujesz, jakas tego przyczyna na pewno jest.
×