-
Postów
2 857 -
Dołączył
Treść opublikowana przez _asia_
-
Kasiu, namiestnik, moje stosunki z babcia wygladaja lepiej jesli chodzi o cielesnosc. Babcia szanowala moja prywatnosc (no, wylaczajac sprawdzania moich wyproznien I spuszczania po mnie wody, no i raz zazadania, zebym pokazala zakrwawiona podpaske, gdy po 2letnim braku miesiaczki znow dostalam okres). Niestety, babcia za to przez cale zycie bardzo szantazowala mnie bardzo emocjonalnie, wpedzala w poczucie winy, raz nazywala kochana wnuczka, innym razem bydlakiem, zlyduchem, glupia, nienormalna, opetana przez diabla, bylam wyzywana gdy tylko nie zrobilam dokladnie tak jak tego oczekiwala. Zawsze chwalila innych (dzieci sasiadek, rodziny). Krzyczala, ze przeze mnie bardzo zle sie czuje, ze przeze mnie umrze, za kazdym razem urzadzala cyrki, a moja mama natychmiast kazala mi ja przepraszac choc nie byla to moja wina. Gdy chcialam isc do sasiadek, wmawiala mi, ze one mnie tam nie chca, ze sie tylko narzucam. Gdy bylam wychudzona przez anoreksje to moja babcia i ciocia mowily, zebym zalozyla cos, zeby nie bylo widac jak wygladam, ze wstyd sie ze mna pokazac. Zawsze wszystko bylo dla ludzi. Bron Boze nie mogli pomyslec, ze choruje na anoreksje. Babcia zaprzeczala raz sasiadce w zywe oczy, gdy ta mowila, ze mam chyba problem z jedzeniem. Ciocia takze zaprzeczala. Zawsze najwazniejsze bylo to, co powiedza ludzie. Babcia I mama – mama jest cholernie uzalezniona od babci, nie podejmie bez niej najprostszej decyzji – np. co ma kupic, w co sie ubrac do kosciola itd. Mama zachowuje sie jak male dziecko. Babcia jej nawet wydziela pieniadze, bo mama ma coraz gorsze problemy z pamiecia, zapomina, w ogole dzieje sie z nia cos zlego. Boi sie duchow, mowila czasem, ze widzi/slyszy zmarlych, czesto sie boi, babcia ja musi w nocy uspokajac. Moje relacje z facetami – duuuuzy problem z bliskoscia fizyczna. Najdluzej bylam z chlopakiem prawie 5 lat. Bylam z nim doslownie zlana emocjonalnie, ale z intymnoscia byl klopot. Za kazdym razem oprocz jakiejs tam przyjemnosci czulam wstret, obrzydzenie, nienawisc do siebie, kazde zblizenie konczylo sie potem moim atakiem obzarstwa, zeby sie uspokoic, mylam sie bo czulam sie brudna. No I jeszcze problem z orgazmem, bo choc pobudzic jest mnie baaaaardzo latwo to ostateczne rozladowanie niestety moje cialo przez lata nauczylo robic sobie samo I nie chcialo sie nauczyc inaczej. Ale nigdy nie powiedzialam nie, robilam wszystko o co mnie A. poprosil nie majac w sumie zahamowan choc nie sprawialo mi to przyjemnosci, brzydzilam sie. A aktualnie moje stosunki z facetami wygladaja juz tak zle, ze problem sprawia mi nawet pocalunek. Czuje wstret, obrzydzenie, cos mnnie odpycha. Jestem uwieziona w swoich wspomnieniach I mam wrazenie, ze bede juz zawsze mogla kochac jedynie platonicznie I nie bede mogla cieszyc sie sexem - bez wstretu, obrzydzenia, poczucia winy. namiestnik - taka bohaterka to nie jestem, ja tez o tych sprawach najpierw pisalam i potem czytalam na sesji. Albo sie nagrywalam na dyktafon i puszczalam nagranie. Albo pisze sms i czytam na sesji... Najwazniejsze, zeby jakas droga to przekazac i zaczac rozmawiac... Kasiu, trzymaj sie Kochana!!!
-
namiestnik, chodzi Ci o to czy celowo mnie pobudzala sexualnie czy celowo przekraczala moje innego rodzaju fizyczne granice? Sama nie wiem. Mysle, ze ona wielu rzeczy nie byla i nie jest nadal swiadoma. Kochala mnie bardzo na swoj sposob i nadal kocha. Ale jednoczesnie robila mi krzywde. Ba, nawet gdy bylam juz dorosla, nawet kilka miesiecy temu jeszcze trzymaly jej sie glupie zarty I udawala, ze chce mnie z nienacka uderzyc/dotknac w krocze. Ale ja reagowalam juz bardzo ostro, natychmiast zatrzymywalam jej reke I wrzeszczalam, zeby nigdy wiecej tak nie robila. Nie wiem, dlaczego jej sie trzymaja takie glupie zarty. Albo potrafi sie przebierac w kuchni rozbierajac sie do naga, gdy ja przechodze albo babcia. W dziecinstwie bylo multum sytuacji, ktore doprowadzilo do mojego zbyt wczesnego pobudzenia sexualnego, a w konsekwencji rowniez do uzaleznienia od masturbacji, wstretu przed cielesnoscia, miesiaczka, sexem przy jednoczesnej obsesji na jego punkcie i odczuwaniu ciaglego napiecia sexualnego. skomplikowane to wszystko, dlugo by pisac. Ona jest rowniez osobowoscia niestabilna emocjonalnie. Oczywsicie nie zdiagnozowal jej nikt bordera, u psychiatry byla tylko raz w zwiazku z lekiem przed jedzeniem I depresja, ale ma ogrom cech swiadczacych o tego rodzaju zaburzeniu osobowosci...
-
Kasiu, poradzisz sobie, odwagi!!!!
-
Kasiu, nie zapomni!!!! To dobrze, ze sie wystroilas, to badz co badz dodaje pewnosci siebie, dodaje w pewnym sensie odwagi... Przed Toba trudne chwile, ale dasz sobie rade. Pamietaj, najwazniejsza jest szczerosc, otwartosc. Najgorsze sa niedomowienia, niedopowiedzenia. No wlasnie ciezko mi poruszac takie sprawy na terapii, bo przez tyle lat staralam sie po prostu o nich zapomniec, wymazac z pamieci. A teraz znowu sobie chcac nie chcac o nich przypominam I jeszcze sie nimi dziele z terapeutka... Vi., ja podobnie jak Kasia bardzo brzydze sie, gdy mam skorzystac z jakiejs publicznej toalety, to mnie przeraza o wiele bardziej niz fakt, ze ktos bedzie cos slyszec. Przelam sie. Zbierz sie na odwage I po prostu wychodz przy kims do toalety. Gdy zrobisz to raz I drugi powoli przestanie to byc dla Ciebie problemem. To jest fizjologiczna sprawa. W sumie dla mnie to nie jest duzy problem, bo ja zostalam tak wytresowana, ze do 15tego roku zycia musialam pokazywac swoj kal po wyproznieniu I to moja babcia lub mama spuszczaly wode... (mialy jakas obsesje na punkcie moich wyproznien, przewodu pokarmowego itd.) To samo z kapiela – moja ciocia byla w lazience, gdy sie kapalam tez do 15tego roku zycia... Albo chore oszczedzanie wody - tzn. gdy np. zrobilam siusiu to mi mowili, zebym nie spuszczala za soba wody to jeszcze za chwile ktos z domownikow sie zalatwi i dopiero spusci... To ciekawe – o wiele bardziej wstydze sie o czyms mowic niz cos zrobic. Nawet nie dawno powiedzialam to mojej terapeutce. Ze gdyby mi powiedziala, ze mam sie rozebrac przed nia czy zrobic cos szokujacego to nie jest to dla mnie problemem. A rozmawiac o swojej przeszlosci sie wstydze. Nie ma to jak wytresowac dobrze dziecko.
-
Vi., dokladnie, Monika ma racje, zalatwianie potrzeb fizjologicznych jest calkowicie normalne!!! Ja za kazdym razem przed terapia I po terapii ide u terapeutki do toalety. Pamietam, ze gdy 1,5 roku temu bylam na wycieczce objazdowej we Wloszech to mialam problemy z ukladem pokarmowym od tamtego wloskiego jedzenia I tez musieli sie specjalnie dla mnie zatrzymywac wiele razy, szukac gdzies toalet, raz poszlam nawet do tej awaryjnej znajdujacej sie w autokarze, no I co. Mam sie meczyc, zeby inni nie widzieli czy nie slyszeli? Co to, to nie... Moniko, zgadza sie, dziekuje za zainteresowanie... Chyba sie troche za bardzo wszystkim stresuje, tym co mnie czeka, czuje jakby mnie wszystko przerastalo. Do tego ta samotnosc. Ludzie, z ktorymi sie widuje to moja terapeutka, wspollokatorka, odwiedzajaca mnie czasem ciocia I ekspedientki w sklepach. I to tyle. Najgorsze jest to, ze choc tak mi zle w samotnosci to nie chce sie spottykac ze znajomymi. Draznia mnie, irytuja spotkania przy herbatce I gadanie o wszystkim I o niczym. Wczoraj znow napiecie wzielo gore I musialam sobie pokaleczyc piety. Jeszcze mi skora po ostatnich incydentach nie odrosla, teraz autentycznie ciezko mi nawet stac, bo zywe mieso cholernie boli. A wszystko przez to, ze sklamaalam zapytana o cos przez terapeutke. Zapytala kiedy czulam jako dziecko, ze trace kontrole nad swoim cialem. Powiedzialam, ze gdy wymiotowalam i mdlalam, gdy zjadlam, gdy czulam potrzebe masturbowania sie. Ona dopytywala kiedy jeszcze. A ja powiedzialam, ze nie wiem. Nie wspomnialam, ze wtedy, gdy bylam przez moja mame pobudzana sexualnie. Bo wtedy czulam podniecenie chociaz mnie to jednoczesnie brzydzilo I nie moglam siebie kontrolowac. Siebie sie brzydzilam. No wiec wczoraj w koncu wyslalam terapeutce smsa o poobnej tresci I zamierzam go jej przeczytac jutro. Bo tak jest latwiej. Latwiej cos przeczytac niz powiedziec tak po prostu. Kasiu, trzymam dzis bardzo mocno kciuki za Twoja rozmowe, mysle cieplo o Tobie.
-
BPD - jak wybrac kompetentnego terapeute?
_asia_ odpowiedział(a) na Cudy temat w Zaburzenia osobowości
ja mam stwierdzone bpd i nie przyjmuje chemicznych lekow. chodze na terapie integratywna 2 razy w tygodniu. owszem, zdarzaja sie kryzysy i wowczas terapeutka trzyma reke na pulsie. przyznaje, ze w kilku bardzo ciezkich momentach namawiala mnie na leki i oddzial, ale udowadnialam jej i sobie, ze sobie bez tego poradze, ze sie podzwigne sama z jej pomoca i faktycznie mi sie to udawalo. tak wiec mysle, ze terapia u borderow jest mozliwa bez lekow. oczywiscie bardzo wiele zalezy takze od stopnia zaburzenia, od stanu w jakim sie znajdujemy, wiadomo, ze kazdy z nas jest inny... na pewno podstawa jest dobry terapeuta. -
Kasiu, czytam caly czas, co przezywasz, jak sie czujesz, z czym sie zmagasz... Nie komentuje, bo zupelnie nie wiem jak Ci pomoc, co doradzic, czuje sie bezsilna i zle mi z tym, bo strasznie mi przykro jak czytam, co sie z Toba dzieje, bardzo chcialabym Ci jakkolwiek pomoc... sama niestety tez jestem w rozsypce, czuje sie bezwartosciowa, slaba, totalne dno. tesknie za dawna Asia - silna, chocby to mialy byc pozory... bardzo potrzebuje poplakac. ale znow nie potrafie. znow nie czuje. ech. terapeutka zapytala mnie dzis kiedy ostatnio plakalam ze smutku. nawet nie moglam sobie przypomniec.
-
Vi., szczerze mowiac to juz zwatpilam, ze terapia pomoze mi w tym zakresie... agi114, nic na sile, wszystko w swoim czasie, nie naciskaj na niego, bo moze to miec odwrotny skutek i jeszcze bardziej go zniechecisz. skoro jest pod opieka terapeutyczna to badz dobrej mysli, powoli wroci do ludzi. moze faktycznie potrzebuje czasu. moze ten czas jeszcze nie nadszedl. pozostaje Ci byc cierpliwa i czekac...
-
Vi., nie ma za co podziwiac, ja po prostu mialam zawsze pierdolca na punkcie nauki, pracy, obowiazkow... Wszystko za co sie zabieralam musialoby byc przy tym zrobione perfekcyjnie. gdy za cos sie zabieram to oddaje sie temu bez reszty, nawet kosztem zdrowia, poswiecam temu wszystko, to mnie pochlania calkowicie. m. in. dlatego wpadlam po raz drugi w anoreksje... taka juz jestem - stane na glowie, ale dam z siebie wszystko i osiagne to, co zamierzalam. bo nie znosze, gdy kogos zawodze. sama siebie rowniez. wtedy nie moge siebie zniesc i chcialabym sie zniszczyc. a jesli mi sie cos nie uda chociaz tylko troszke to dla mnie to jest calkowita porazka - tak jakby mi sie to w ogole nie udalo. i tak zawsze widze tylko to, co mogloby byc zrobione lepiej. zawsze znajde jakis swoj blad, niedopatrzenie, niedopracowanie.
-
Moniko, postaram sie... A Ty rozmawialas na ten temat z terapeutka?
-
Kasiu, ja to doslownie zyje obowiazkami... Dzieki temu moje zycie ma jakis sens, jakos mija, obowiazki lagodza mi pustke i cierpienie, pochlaniaja mnie bez reszty... Nie potrafie zrobic czegos tylko dla przyjemnosci. Bo ja wlasiciwie nie wiem, co sprawia mi przyjemnosc.
-
Kasiu, a probujesz moze pisac w momencie kiedy chcesz to zrobic? w ten sposob wyrazic swoje uczucia? bez cenzury, bez zastanawiania sie... ja czasem pisze. a potem dre te kartki, bo nie chce pamietac tych stanow... ja wlasnie wrocilam ze spaceru, byl krociutki, bo strasznie zimnoooo!!!! myslalam, ze jest jednak troche cieplej, brrr...!!!
-
Basiu, no na ostatnim roku jestem, pisze magisterke... ciezko idzie, ale zawsze bylam cholernie ambitna i chociaz sie wali, pali to musze byc przygotowana, nie ma zmiluj. niezle sie wytresowalam, obowiazki ponad wszystko...
-
ale slonce powoli zachodzi, przynajmniej u mnie. nie jest tak intensywne. wiec gdzies tak za niecala godzinke ide na spacer. to, ze zimno to trudno, jakos przetrwam skoro przetrwalam -18 stopni, ubieram sie na cebulke, kupilam sobie extra grube rekawiczki (w srodku polar, na wierzchu welna), gruba czapa, szalik, buty i wio. mroz na szczescie coraz mniejszym jutro ma byc juz tylko -1!
-
ja tez nie chce kolejnego tygodnia... musze sie wziac ostro za nauke, bo za kilka dni mam wazne zaliczenie na uczelni, do tego znowu zaczynam sie wkrecac w dawanie korkow i bede miec pierwsza uczennice, jakos sie strasznie stresuje, bo sie odzwyczailam, przede mna ciezka sesja terapeutyczna po moch ostatnich cyrkach... Echhh, nie chce sie az myslec. to bedzie ciezki tydzien.
-
MARIAN1967, zgadzam sie, ze dotlenienie odgrywa bardzo wazna role. Ja takze, gdy przebywam duzo na powietrzu i sie ruszam to o wiele lepiej sie czuje. Krazenie jest duzo lepsze. Wiec niedlugo wyjde na dwor.
-
linka, na sam bol - tak, troche pomagal. ale na mdlosci, dretwienia, nadwrazliwosc na bodzce juz niestety nie bardzo. bo ibuprofen raczej nie jest lekiem stricte na migrene. mam stwierdzona migrene przez neurologa, jestem po rezonansie glowy i niby wszystko jest ok. moje migreny sa zwiazane przede wszystkim z sinlymi zaburzeniami hormonalnymi (2 lata nie miesiaczkowalam, a silne migreny zaczely sie, gdy przyjelam hormony na wywolanie @ i ponownie zaczelam miesiaczkowac). lekarz zapisal mi kiedys przeciw migrenie jakis lek na padaczke (zapomnialam nazwy), ale oczywiscie balam sie go brac. z kolei inny neurolog powiedzial, ze nie ma nic lepszego niz stara dobra pyralgina. na szczescie juz nie sa takie silne jak kiedys, jestem w stanie jakos funkcjonowac, byle bym nie byla wystawiona na silne swiatlo.
-
Agnieszka_1988, Agnieszko, ja nie biore tabletek, kiedys lykalam przeciwbolowy Ibuprofen, potem przestalam, przyznam, ze i tak moje migreny sa lagodniejsze odkad pije mieszanke ziol, niektore z tych ziol poprawiaja krazenie krwi, moze to dlatego. wyeliminowalam tez calkowicie produkty zywnosciowe wywolujace najczescniej migreny, przynajmniej u mnie (kawa, czarna herbata, kakao, cytrusy). moze rowniez dlatego moje migreny sa lzejsze. dawniej to byl po prostu koszmar.
-
Thazek - mam to samo!!! nadwrazliwosc na swiatlo, zapachy, smaki i dzwieki. widze za ostro, sluch mam bardzo wyostrzony i zapachy tez o wiele silniej czuje niz inni, a smak to juz w ogole - dla mnie cos jest np. slone, a inni jeszcze tyle dosalac musza, bo w ogole ich zdaniem nie jest to slone. Agnieszka_1988, mi sie pojawia wczesniej zawsze jeden czarny latajacy mroczek. do tego mdlosci, uczucie jakbym byla na statku (takie falowanie), baaaardzo silna nadwrazliwosc na swiatlo, zapachy, dzwieki, czesciowe porazenie miesni oka i danej strony twarzy poprzez szyje az do barku.
-
Thazek, Agnieszka_1988, no swiatlowstret to jeden z objawow migreny.... Ja mam dzis tez caly czas pozaslaniane w pokoju zaslonki a w kuchni zaluzje, wyjde na dwor na swieze powietrze jak slonce juz bedzie zachodzic. jutro maja byc juz chmury, wiec odzyje. ja dostaje migreny od jakiegokolwiek bardzo jaskrawego swiatla, masakra. Basiu, dobrze, ze sie tak troskliwie zajmujesz kicia... Kasiu, dlaczego to znowu zrobilas?
-
ja tez jutro mam terapie. o 13.30. Moniko, czytalam, ze wlasnie w weekend organizm odreagowuje wszystkie stresy, napiecia, duzo osob bardzo zle sie czuje wlasnie w weekendy... W sumie ja tez tak mam. Od poniedzialku do piatku jestem na chodzie, ucze sie, pisze prace, cos tam zalatwiam, a gdy przychodzi weekend to jestem zmeczona, zawsze lapie mnie migrena, w ogole taka skaputniala wtedy jestem. jeszcze dzis pogoda zdecydowanie nie sprzyja mojemu dobremu samopoczuciu - nienawidze tak silnego slonca przy mroznej pogodzie... A kogo pytam to sie zle dzis czuje, wiec moze to tez wina cisnienia w powietrzu.
-
i ja nie pije choc czesto mam ochote...
-
bardzo mi przykro, Basiu, jak czytam o Twojej kici... niestety, tak to jest, ze nasi bliscy, i ludzie, i zwierzeta, predzej czy pozniej odchodza... teraz dbaj o nia, ciesz sie nia, badz z nia... a potem pozwol jej spokojnie odejsc... postaraj sie przekierowac to napiecie na cos innego, nie kalecz sie, nie oszpecaj twarzy Basiu...
-
Moniko, czasem takie uzalanie sie jest tez potrzebne... Ogolnie jestes dzielna, pelna nadziei, wiary... Dobrze, ze dzis odpoczywalas, spalas, Twoj organizm jest oslabiony i potrzebuje odpoczynku po calym tygodniu pracy, jeszcze przy @.. mnie tez dopadla, ale jakos znosze ja duzo lepiej niz wczesniej. Moniko, to prawda - nic juz nie bedzie tak jak kiedys. Ale to nie znaczy, ze nie bedzie dobrze, a moze nawet lepiej niz kiedys. Na wszystko potrzeba czasu. Jestes w trakcie terapii - sa wzloty i upadki... Sama cos o tym wiem. Teraz czujesz sie nieszczesliwa, dlatego nie latwo jest Ci wspominac stare dobre czasy, mnie takze to doluje - gdy wspominam np. chwile z moim ex, albo ze znajomymi. jeszcze nigdy nie bylam tak samotna jak palec jak teraz. dlatego wole nie wspominac dobrych chwil, bo tylko robi mi sie przykro, tez mi sie wydaje, ze juz zawsze bede nieszczesliwa, ze nigdy juz nie bedzie dobrze. BEDZIE DOBRZE. To kolejny kryzys, ktory przetrwasz. Porusz moze ten temat na sesji...
-
juz rozumiem Moniko co mialas na mysli. ale to takze nie to... wiecie o mnie bardzo duzo, pisalam wczesniej o sobie wiele bolesnych szczegolow, wiec nie obawialam sie Waszej reakcji, oceny... a jak Ty sie czujesz?