Skocz do zawartości
Nerwica.com

_asia_

Użytkownik
  • Postów

    2 857
  • Dołączył

Treść opublikowana przez _asia_

  1. jestem zła i powiem, że terapia g*wno działa. czasem zrobi gorzej niż było.
  2. pora się przyznać przed sobą - nie czuję, żeby na ten czas terapia mi pomagała w czymś oprócz utrzymywania mnie przy życiu z tego powodu, że moja terapeutka stała się sensem mojego życia. i czuję, że wplątałam się cholernie mocno w coś, z czego nie potrafię teraz wyść, bo już sama myśl o ostatecznym rozstaniu z terapeutką powoduje, że myślę o samobójstwie, bo bez niej nie chcę żyć.
  3. I co ona na to? powiedziała, że w ten sposób szkodzę tylko sobie i że dopóki nie będę przynosić różnych spraw na sesje tylko pszenosić je poza lub przemilczać to nic się nie zmieni. tylko, że ja nie potrafię, bo naprawdę przy niej znikam i nie wiem co ja jako ja czuję. a jej różne słowa powodują, że się jeżę i jeszcze bardziej zamykam, bo już w ogóle nie mam ochoty pokazać jej nawet milimetra siebie. może ja odbieram niewłaściwie różne słowa? ostatnio wciąż mam wrażenie, że nie mam szans, jestem na straconej pozycji, bo nie potrafię się przy niej wysłowić, a jak już próbuję to czuję się jakbym miała podkładane kłody pod nogi przez poddawanie tego w wątpliwość, "zakręcanie" mnie i zbijanie z tropu, tak, że już niczego nie jestem pewna. i czuję się jakby ona miała przewagę, bo gdy powiem coś niedogodnego i trochę zaczepnie, tak, że ona nie wie za bardzo co najlepiej odpowiedzieć to ucina dyskusję tekstem: "nie wchodzę w to, bo ze mną w coś grasz". często, owszem, może to i prawda, ale nie zawsze, poza tym ten tekst mnie doprowadza do szewskiej pasji. inaczej byłoby, gdyby to mi jakoś inaczej powiedziała, a nie tak to ucinała...
  4. Tak, dobrze pamiętasz, jestem nią zauroczona. Ona o tym wie i jakoś specjalnie nie robi to na niej wrażenia. tzn. uważa to za coś normalnego, co się czasem zdarza. Jestem pewna, że się tego nie przestraszyła. Myślę raczej, że niepokoi ją fakt, że na terapię przychodzę bardziej dla niej niż dla siebie - żeby ją zobaczyć. że mam niewłaściwą motywację - ją, a nie siebie, że jest sensem mojego życia i chęci do czegokolwiek. Tak naprawdę to gdyby nie to przywiązanie do niej to nie wytrwałabym w tej terapii tak długo i już dawno bym zrezygnowała. Yyy... a co psychiatra na to pomoże? Da proszek i co? Przecież to są problemy z poczuciem własnych granic i tożsamości, ja również tj. Korba uważam, że leki tego nie wyleczą - BO JAK? Pytałaś ją o to? Jeśli ta uwaga została wypowiedziana dokładnie tak, jak tutaj napisałaś, to mi się taki tekst nie podoba. Ale być może uznała, że to jest tak u Ciebie nasilone, że przydałby się lek ŁAGODZĄCY to trochę - aby dalej móc pracować w terapii - czy tak to odczułaś? nie zapytałam, bo mnie w ziemię wbiło i powiedziałam, że nie będę o tym już rozmawiać skoro ona nie potrafi tego zrozumieć. Ona na to, że zachowuję się jak jej nastoletnia córka co spowodowało, że całkiem się zjeżyłam. odebrałam w końcu wszystko jako jedną wielką prowokację, żeby mnie skłonić do tego, żebym powiedziała po co potrzebna mi jest terapia, że chcę na nią przychodzić, że jest mi w ogóle potrzebna - bo próbowała przez całą sesję na różne sposoby to ode mnie wydobyć i powiedziała, że wrócimy do tego na następnej. A jak wyczuwam coś takiego to specjalnie chcę się z nią bawić wtedy w kotka i myszkę i zastanawiać się przy niej, że może faktycznie nie ma sensu itd. Żeby pożałowała, że tak ze mną postępuje. Im bardziej się czuję skłaniana do czegoś tym mniej chcę pokazać siebie i tym bardziej chcę walczyć. oczywiście, że tak i dziękuję Wam za zainteresowanie... malibu, rozumiem o co Ci chodziło. i ja chyba tak właśnie mam - powiedzcie mi jak mam żyć. bo wydaje mi się, że mnie jako mnie nie ma. że się wtapiam w otoczenie, dostosowuję lub robię odwrotnie niż wyczuwam od kogoś, sama nie wiem czego tak naprawdę chcę. Kasiu, moim zdaniem leki tego też nie wyleczą. I moja terapeutka to moim zdaniem doskonale wie. nie wiem dlaczego mi tak powiedziała. w ogóle dziś do niej zadzwoniłam i powiedziałam wiele rzeczy - że się czułam podpuszczana i że nie lubię jak się mnie do czegoś bardzo skłania różnymi sposobami, że jak wyczuwam coś od niej i mnie to wkurzy to sobie gram, i o innych sprawach powiedziałam... Ona mi wczoraj na sesji powiedziała, że wszystko zależy teraz ode mnie. Że ona stosuje wszystko co zna, wie, konsultuje się z superwizorami, daje mi wszystko co może, reszta należy do mnie, więcej nie może nic zrobić - bo reszta należy teraz do mnie żebym mogła zrobić kolejny krok. Nie wiem czy jest sens dalszego chodzenia, jestem już tak tym zmęczona, że nie mam siły dalej sięw tym babrać. Chcę na pewno tylko od niej jedno - żeby przygotowała mnie psychicznie do zabiegu chirurgicznego, który w moim stanie mnie przeraża i z tego powodu myślę o samobójstwie. -- 24 maja 2011, 10:27 -- ciężko mi jest to przyznać, ale chyba czuję się podobnie.
  5. a co do pieczywa to to bezglutenowe jest jeszcze gorsze niż to z glutenem. tak więc jeśli ktoś toleruje gluten to niech je normalne dobrej jakości pieczywo -- 23 maja 2011, 21:39 -- to samo z wędliną sojową - jak dla mnie to ona ma mało wspólnego z naprawdę naturalną żywnością.
  6. podpisuję się pod każdym zdaniem.
  7. Wiolu, dzięki. :* Ogólnie o xylitolu wiedziałam tyle, że jest dobry na zęby, kości, przeciwbakteryjny i przeciwgrzybiczy, że wzmacnia odporność i niszczy m. in. helicobacter pylori, ale o tym wapniu to nie słyszałam.
  8. polakita, dziękuję... szczerze mówiąc to aż mi się teraz nie chce wierzyć w jakim ja byłam stanie kilka/kilkanaście lat temu ile było we mnie syfu. mam nadzieję, że kiedyś będę w końcu zdrowa. o co to, to nie, lekarzem leczącym standardowo czyli objawowo to bym na pewno nie chciała być!!! za to bardzo bym chciała móc kiedyś bardziej związać się z medycyną niekonwencjonalną... jakieś kursy, szkolenia... ech, marzenia... Moniko, ja chętnie.
  9. mogłabym to samo napisać jeśli chodzi o mnie. oprócz ostatniego zdania. bo mimo wszystko wierzę, że Bóg przebacza w końcu również samobójcom. -- 23 maja 2011, 21:30 -- Moniko, byłam, dopiero przed 22gą wróciłam. Było kiepsko. Nie potrafiłam się wysłowić, i jak zwykle zostałam chyba inaczej odebrana. Terapeutka chciała o czymś innym porozmawiać niż ja, więc nie podjęłam tematu. Chciała, żebym powiedziała, co daje mi terapia, dlaczego do niej właściwie przychodzę, jaki to ma sens, itd. Ja się poczułam jakbym jej coś miała udowadniać i się oczywiście najeżyłam. Nie potrafiła zrozumieć tego, co próbowałam jej powiedzieć. Albo udała, że nie potrafi, w jakimś celu terapeutycznym. Powiedziała mi, że z tymi moimi problemami rozpływania się przy innych, z poczuciem bycia innymi, z nieumiejętnością myślenia i mówienia na głos to nie na psychoterapię tylko do psychiatry... I chciała się za wszelką cenę dowiedzieć jaki sens ma to, że do niej przychodzę. I że skoro jestem w gorszym stanie niż przed nią to nie ma sensu, skoro mi szkodzi... Ja nienawidzę takich prowokacji!!! W ogóle dziś byłam bardzo zirytowana na sesji. a jak u Ciebie?
  10. Moniko, dziękuję... Wiesz, ja się pomyliłam z powołaniem. kończę germanistykę, a moim marzeniem jest teraz właśnie medycyna... chłonę terminy medyczne jak gąbka i bardzo mnie to interesuje... Ty nie masz pojęcia ile jest różnych rodzajów bakterii! ja się aż sama zdziwiłam jak zaczęłam czytać. i wiele z nich powoduje różne zaburzenia psychiczne, np. tokoplasmoza przenoszona przez odchody kotów może wywołać schizofrenię. tyle tego jest, że szok...
  11. Boże, Asia..........co to takiego? to są bakterie przenoszone również przez kleszcze (ale nie tylko, bo np. też zdaje się np. przez komary któraś z nich). można je nabyć w gratisie wraz z boreliozą albo same bez boreliozy.
  12. _asia_

    Co teraz robisz?

    myję zęby i zaraz jadę na terapię
  13. rafi.zafi, dziękuję Ci za tego posta, Twoją historię, bo może pomoże to niektórym w ocknięciu się ze ślepej wiary w nerwicę, która uderzyła znikąd jak grom z jasnego nieba, przestaną łykać psychotropy i zaczną szukać głębszej przyczyny. ja także choruję na boreliozę, mam również chlamydię i mycoplasmę. tyle przynajmniej mam zdiagnozowane. mam pytanie - gdzie robiłeś badania na bartonellę? wysyłałeś do cbdna w Poznaniu? (albo Lublinie) powinnam zrobić badania w kierunku bartonelli, babeszjozy i yersiniozy... jak znosisz antybiotyki? masz silne herxy?
  14. grusia, bez recepty. :) chela-mag-b6 olimpu ok. 15 zł magnez+wapń solgara - ok. 80 zł różnica jest niby duża, ale też jest różnica w ilości tabletek bo olimp ma 30 tabletek a solgar 100. solgar ma w swojej ofercie chyba też kombinację magnezu z b6 i jeszcze coś innego... nie w każdej aptece są produkty tej firmy, ale naprawdę polecam
  15. grusia, może Chela-Mag-B6 firmy Olimp? albo coś z Solgara? ja teraz łykam magnez+wapń właśnie Solgara.
  16. u mnie też tak jest... ostatnio w sobotę pół dnia ze sobą walczyłam, myślałam, i w końcu wieczorem nie wytrzymałam. buka, może jakiś wysiłek fizyczny? albo rozbić talerz z całej siły...? (ostatnio mi to terapeutka proponowała )
  17. grusia, dużo zależy od organizmu. ja przez moje różne przejścia i choroby nie toleruję żadnej chemii, więc nie łykam, nawet jakbym chciała. po zwykłej B complex tak mi się odbija i mam taką zgagę, że szok. pewnie właśnie przez te różne wypełniacze. ludzie raczej nie reagują tak jak ja na syntetyczne witaminy, ale za bardzo to one się im też nie przyswajają...
  18. no niestety, te wszystkie Centrum, Vitarale i inne bardziej mogą zaszkodzić niż pomóc, więcej tam niezdrowej chemii niż dobrych witamin. :/ jeszcze gorsze są witaminy musujące (te różne Plussze i inne), mają aspartam, różne barwniki itd. :/ ja jestem super wyznacznikiem w jakości witamin - po tych sztucznych z różnymi szkodliwymi wypełniaczami mnie boli żołądek, odbija mi się kwasem, jest mi ciężko, itd. po tych na naturalnej bazie, bez sztucznych dodatków - nie. bardzo polubiłam Solgara, sprawdziłam ich przyswajalność na sobie i jest ona faktycznie bardzo dobra. -- 23 maja 2011, 13:31 -- o matko!!! no ładnie...
  19. aaa... z tym to się zgadzam w 200%!!!!!!!!!!! ja kupuję tylko te na naturalnej bazie, są drogie, ale warto...
  20. pewnie, że lepsze są witaminy w naturalnej postaci - w pożywieniu... ale jednak te syntetyczne na naturalnej bazie też się trochę przyswajają... przykład - przez 3 tygodnie brałam B complex firmy Solgar - efekt: wyniki witaminy B12 i kwasu foliowego skoczyły mi na górną granicę normy. więc coś tam się przyswoiło i to nie mało.
  21. KeFaS, nie miałam i nie mam choć moje tsh trochę się zwiększyło, ale jeszcze jest w normie. a Ty masz? przy niedoczynności trzeba unikać niektórych pokarmów - przede wszystkim orzeszków ziemnych, brukselki, kalafiorów, kapusty, brokułów. warto wspomagać się selenem, który pomaga w przemianie ft4 na ft3 i obniża tsh. no i oczywiście dostarczać organizmowi jodu.
  22. Wiolu, przyznam, że o korzystnym wpływie xylitolu na przyswajanie wapnia nie wiedziałam. Czasem go jem (gdy mam ochotę na słodki smak) chociaż moja lekarka od medycyny chińskiej zabroniła mi go jeść. Powiedziała, że teraz się nim ludzie zachwycają, że taki zdrowy i w ogóle, a nie wiadomo co się potem okaże. Przypuszczam, że "piła" do aspartamu. No ale jak tu porównywać cukier z brzozy i aspartam! Tak więc czasem używam xylitolu. Co do płatków - zwykłe owsiane są duuużo zdrowsze niż kukurydziane. Tylko nie powinno się ich łączyć z mlekiem. Woda - nie znosiłam jej dawniej i nie mogłąm w ogóle pić, wydawało mi się, że robi mi się po niej wręcz słabo i musiałam potem zjeść coś słodkiego. A teraz - piję ją litrami i... jestem od niej uzależniona. Marek77, tylko że nie chodzi jedynie o szczupłą sylwetkę, a o zdrowie... Ja też całe życie byłam chuda i miałam niedowagę od małego, choć wcinałam dużo słodyczy i wszystkiego co niezdrowe. A teraz nie mogę ich tknąć, tak się pięknie dorobiłam swoim odżywianiem. Oczywiście dochodzą u mnie przewlekłe choroby infekcyjne, nie mówię, że to jedynie przez złe odżywianie jestem w kiepskim stanie, ale co tu dużo mówić - to jak się odżywiamy ma ogromny wpływ na stan naszego organizmu i system odpornościowy. Gdy zmieniłam dietę na zdrową (u mnie to byłą totalna rewolucja) to zaczęło mi się wszystko lepiej przyswajać, wzmocniłam się. No, ale wracając do biegunki i kawy... Może to by pomogło?: 1. Pijemy kawę bez cukru i mleka, czarną, nierozpuszczalną. 2. Nie pijemy kawy na czczo oraz bezpośrednio po posiłku. 3. Jeśli boli nas głowa, jeśli mamy tendencję do refluksu, zgagi to pijemy kawę z cytryną - staje się łagodniejsza, no i stawia na nogi przy bólu głowy (działa jak aspiryna - wit. C+kofeina).
  23. muszę przyznać, że coś w tym jest. ja mam grupę krwi A i nigdy nie trawiłam dobrze mięsa - a w tej grupie jest zabronione. od pewnego czasu nie jadam i faktcznie lepiej się czuję.
  24. jedna uwaga - nabiał powoduje w rezultacie UBYTEK wapnia. maślanka + musli = błąd dietetyczny... a już na pewno nie samo zdrowie. niestety, propagowany jogurt/maślanka/mleko z musli to fatalne połączenie. a to z powodu łączenia białek z węglowodanami, co powoduje fermentację, zaleganie i gnicie pokarmu w jelitach. tak więc samo zdrowie = naturalne musli a po jakimś czasie ewentualnie jeśli już to naturalna maślanka, jogurt bądź kefir. -- 22 maja 2011, 19:31 -- kawa rozpuszczalna to sam syf. i zawiera dużo kadmu. -- 22 maja 2011, 19:34 -- ja kiedyś piłam kawę rozpuszczalną z mlekiem i cukrem, potem z mlekiem i xylitolem - i miałam też trochę problemy z rozwolnieniem, niedługo po wypiciu kawy szłam do toalety. poza tym refluks, odbijanie, ociężałość i często senność. potem miałam długą przerwę w piciu kawy i obecnie od nie dawna pijam jedną NIErozpuszczalną, czarną bez mleka i żadnego cukru czy xylitolu, ale za to z cytryną, bardzo mi smakuje, nie szkodzi i działa na ból głowy. -- 22 maja 2011, 19:38 -- wiele osób ma biegunki/bóle brzucha/wzdęcia/odbijania nie tylko po mleku, ale również po jogurtach, maślankach, kefirach, serach z powodu nietolerancji laktozy, zawartej w mleku krowim i jego przetworach. w takim wypadku dobrze jest się przestawić na kozie przetwory, a jeszcze lepiej zrezygnować z nabiału, bo wcale nie jest taki zdrowy jak go "malują".
×