-
Postów
2 857 -
Dołączył
Treść opublikowana przez _asia_
-
Kasiu, będziesz musiała się ratować przeciwbólowymi pewnie... A może jutro będzie lepiej? Nie siedź dziś długo, spróbuj się wyciszyć, położyć i zasnąć...
-
Kasiunia, a bierzesz jeszcze ten Metronidazol??? Wiesz co, to co napisałaś to miałam wrażenie, że napisałaś o mnie, bo ja mam dziś też silne bóle stawów (zwłaszcza kolan) i lęki. + jeszcze migrenę i straszne mdłości. Masz jeszcze jakieś badania?
-
o, ja jestem po liceum ekonomicznym ;]
-
w kwietniu w Gazecie Wyborczej był ciekawy artykuł o nimfach kleszcza, które są maleńkie jak kropeczka. i właśnie teraz na wiosnę jest największe niebezpieczeństwo związane z nimi. :/ a tu o boreliozie w Newsweeku: http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/przenoszona-przez-kleszcze-borelioza-atakuje,39890,1 -- 25 maja 2011, 18:25 -- i tu, wywiad z panią doktor, która sama chorowała na boreliozę i teraz leczy z niej innych: http://www.wprost.pl/ar/164986/Malaria-polnocy/?I=1382 -- 25 maja 2011, 18:28 -- nie robiłam takiego badania. ja byłam w Warszawie u specjalisty pracującego w szpitalu zakaźnym i ta wizyta to była normalnie śmiech na sali. nic dziwnego, że chorujący na boreliozę po pobycie w zakaźniaku trzymają się od niego z daleka, bo są tylko trochę zaleczani i wypuszczani z domniemaniem zespołem poboreliozowym czy jak mu tam, podczas, gdy w rzeczywistości dalej chorują na boreliozę. :/ to co Ci radzę to trzymaj się jednego lekarza i nie daj sobie wmówić, że to hipochondria.
-
brak uczuć, a teraz boisz się odrzucenia czy nie?
-
he heh, niezły pomysł
-
on23, dziękuję, po wizycie dobrze, zawsze lepiej się czuję po spotkaniu z moją lekarką. to dla mnie też trochę jak sesja terapeutyczna, bo jest też psychologiem. mnie też jakoś ciągnie to totka i noszę się z zamiarem spróbowania, bo akurat do liczb to mam szczęście, dużo osób mi tak mówi.
-
on23, dziękuję. :* już jestem w domu... dotarłam, byłam, wróciłam i przeżyłam. ja grałam w Radiu Zet, ale nic nie wygrałam, wkurzyłam się i przestałam.
-
on23, to może teraz po obiedzie będzie lepiej? spróbuj się tak nastawić, pozytywnie, choć wiem, że to nie jest łatwe. niestety, nie mam tu nikogo bliskiego, kto by mógł mnie podwieźć. więc się zbieram...
-
no mi to akurat też nigdy nie przeszkadzało. pamiętam, że jako dziecko lubiłam tylko mięsa: łapki, szyję, żołądek i serce z kurczaka. a potem jeszcze wątróbkę. -- 25 maja 2011, 09:28 -- ale parówki... brrrrr!!!
-
on23, współczuję, trzymaj się jakoś w tej pracy... mi też głowa pęka, bo zmieniła się pogoda, więc mam "przepiękną" migrenę, z mdłościami, po prostu kapitalnie. a za pół godziny muszę wyruszyć do lekarki. :/ w dodatku straszliwie bolą mnie kolana, tak, że ledwo stoję na nogach.
-
nic dodać, nic ująć Moniko. ja się panicznie boję odrzucenie i braku akceptacji innych ludzi. nawet jak terapeutka powiedziała najpierw, że nie może tego przyjąć to już czułam jakby mi się świat walił na głowę i wszystko mi zaczęło wirować, bo już poczułam odtrącenie. ale tym razem nie odwróciłam się obrażona na pięcie i nie ucięłam tematu tylko zaczęłam pytać dlaczego nie może tego przyjąć, a jak się dowiedziałam to spróbowałam jeszcze raz. I nie mogłam czekać do piątku. Rozstanie - to słowo mnie przeraża.
-
Moniko... Trochę tak, wstydziłam się... Ale opiszę Ci, Wam... Dostałam od znajomego księdza, który pracował z Janem Pawłem II kilka egzemplarzy różańców, które przeszły właśnie przez Jego ręce i zostały przez Niego poświęcone. Żebym się nimi podzieliła z bliskimi. Dostałam też kilka obrazków z beatyfikacji Jana Pawła II. Jako że On jest dla mnie bardzo ważny i często zwracam się do Niego, a terapeutka jest mi bliska, i zmarła jej siostra to pomyślałam, że jej właśnie ofiaruję jeden z różańców i obrazek. Ja nie mogę jej pomóc, ale może On jej pomoże się z tym uporać, jeśli pomodli się czasem za siostrę na tym różańcu. Ale nie dałam jej tego osobiście tylko po sesji zostawiłam jej na stoliku gdy już wyszła, wraz z karteczką. poszłam do toalety, a ona miała to w dłoni i powiedziała, że bardzo dziękuje mi za ten gest, ale nie może tego przyjąć. zadrżałam, serce mi zamarło i myślałam, że pęknie. zapytałam dlaczego. a ona że dam jej to w piątek, chciałaby żebym jej to naprawdę dała a nie zostawiła. ja na to, że właśnie teraz jej to daję. ona, żebyśmy poczekały do z tym do piątku. ja zaczęłam opisywać tę sytuację z księdzem. ona zapytała dlaczego jej to daję, a ja spojrzałam jej w oczy i wydusiłam: bo jesteś dla mnie bliską osobą. -- 24 maja 2011, 19:40 -- to jest wszystko najprawdziwsza prawda!!!!!!!!!!!!!!!! -- 24 maja 2011, 19:41 -- ja jej jednak tak naprawdę niewiele bardzo mówię o swoich emocjach jak teraz dzięki Wam to obserwuję z boku i analizuję. wciąż mam silną blokadę. -- 24 maja 2011, 19:43 -- Dziękuję. :* W ogóle Wam wszystkim dziś dziękuję za tyle uwagi, rad, chęci pomocy. :***
-
Moniko, tak, ma chyba 2 superwizorów, o czym nie omieszkała mi wczoraj powiedzieć - że konsultuje mój przypadek na bieżąco z superwizorami. Moniko, i tu czegoś nie wiesz... bo najciekawsze w tym wszystkim jest to, że ja jej to wczoraj po tej całej makabrycznej dla mnie sesji powiedziałam wprost i to prosto w oczy stojąc tuż naprzeciwko niej, jak już odchodziłam, że jest mi bliska. to bardzo była specyficzna sytuacja, kiedyś ją może opiszę, bo długo by to teraz opisywać, a i tak mi głupio, że skupiam dziś na sobie tu uwagę... masz rację. sama nie wiem dlaczego nic jej wtedy nie powiedziałam tylko się jakby obraziłam i odebrałam to jako atak. bo ostatnio wszystko prawie co mi mówi odbieram jako atak. ona mi czasem mówi, że przypominam jej jej córkę. w różnych sytuacjach. tak, jestem zazdrosna o jej córkę. tak jak i o jej dwóch synów, męża. chciałabym być dla niej kimkolwiek prywatnie - wszystko jedno - córką, siostrą, kuzynką, partnerką, przyjaciółką, znajomą, nianią jej dzieci a nawet gosposią. Kasiu, a ja jestem ciekawa jaka jest Twoja terapeutka... -- 24 maja 2011, 19:13 -- Moniko, napisz jak Tobie poszła wczorajsza sesja jeśli będziesz chciała i będziesz mieć czas...
-
celineczka3, to prawda. ale ja tam nie potrzebuję tych badań, wystarczy mi, że czuję poprawę. a muszę powiedzieć, że na bioenergoterapię byłam zawsze cięta i baaaardzo do niej sceptyczna w przeciwieństwie do ziół.
-
czyli jednak... tak właśnie myślałam... i u mnie była podobna sytuacja - krętki się uaktywniły, gdy bardzo mi spadła odporność... co do szans na całkowite wyleczenie się to zależy od konkretnego organizmu, od intensywności choroby, czasu jej trwania, ciężko powiedzieć... zresztą zdania tu są podzielone - niektórzy uważają, że można całkowicie pozbyć się przewlekłej borelii, inni, że można zminimalizować objawy tak, żeby były praktycznie nieodczuwalne, czyli zaleczyć, ale nie wyleczyć.., że całkowicie pozbyć się boreliozy można tylko przy świeżym zakażeniu, a przy bardzo przewlekłym nie... ja nie wiem. -- 24 maja 2011, 17:26 -- skąd ja to znam. "Pani się za bardzo skupia na sobie, za dużo Pani analizuje, zastanawia się, to jest w Pani głowie". I też oczywiście badania podstawowe super, więc wysyłano mnie do psychiatry...
-
tu moja terapeutka też jest nieugięta. nie pociesza mnie przez telefon, nie uspokaja. są to krótkie telefony, zawsze mnie pyta jak mi może pomóc (ja oczywiście nie wiem) i mówi, że wrócimy do tego na sesji. muszę przyznać, że to prawda... choć jestem na nią zła to próbuję usprawiedliwiać nawet sama przed sobą to, co mi się w jej zachowaniu nie podoba... -- 24 maja 2011, 17:19 -- Badziak, dziękuję za te fragmenty tekstów! co do moich celów... oto kilka z nich: 1.czucie siebie wśród ludzi, nie zlewanie się z otoczeniem, przezwyciężenie derealizacji i depersonalizacji 2.zwiększenie tolerancji lęku i zmniejszenie napięcia, radzenie sobie ze stresem 3.zaprzestanie autoagresji. 4.nabycie zdolności samouspokojenia się. 5.zaakceptowanie faktu bycia nieidealną, siebie z niedoskonałościami i chorobami, pozwolenie sobie na bycie słabą 6.zdrowy stosunek do swojego ciała, wagi, jedzenia 7.przezwyciężenie lęku przed utratą kontroli, chorobami, nieznanym 8.przeżywanie "tu i teraz" a nie życie tylko przyszłością (zamartwianie się) i przeszłością (wspominanie) 9.nauczenie się wypośrodkowania w różnych kwestiach, a nie popadania ze skrajności w skrajność 10.bezpośrednie wyrażanie swoich próśb, zdania, a nie przez stosowanie manipulacji 11.określenie siebie - celów życiowych, preferencji sexualnych 12.dopuszczanie do siebie uczuć w kontaktach z ludźmi i okazywanie ich 13.nawiązywanie bliższych kontaktów z ludźmi, więzi i utrzymywanie ich 14.bycie w stabilnych relacjach bez ciągłej dziwnej potrzeby przeżywania silnych, intensywnych emocji 15.przezwyciężenie lęku przed odrzuceniem, opuszczeniem 16.czucie ciągłości w relacji również podczas czasowej rozłąki 17.pozbycie się różnych natręctw, obsesji 18.pokazanie innym prawdziwej mnie, a najpierw odnalezienie jej. to niektóre z nich...
-
no ja wiem, to oczywiste... dlatego ja tam na przykład nie jadam pożywienia z puszek, czy w ogóle sztucznego jedzenia. wszystko jem z domowego ogródka, świeże, naturalne... ostatnio moja mama zrobiła mi trochę twarogu. ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma taką możliwość...
-
ja chodzę raz w tygodniu i też polecam. i u mnie też nie leczę tym psychiki tylko ciało. -- 24 maja 2011, 15:30 -- a konkretnie jeśli chodzi o to, dlaczego tam chodzę to te fale elektromagnetyczne oddziaływują na drobnoustroje w moim organizmie oraz stymulują pracę mojego organizmu, gruczołów dokrewnych itd. mogę przyrzec, że tak jak od dwóch lat mam ciągle derealizację i depersonalizację i chodzę w boreliozowej mgle tak podczas biorezonansu wracam na trochę do siebie i autentycznie czuję siebie. ten efekt akurat utrzymuje się niestety na razie krótko, bo najwyżej jeden dzień, ale może z czasem będzie lepiej. po biorezonansie mam też o wiele więcej energii. -- 24 maja 2011, 15:33 -- do kobitki, do której chodzę przylatuje na ten biorezonans jedna pani profesor pracująca w Istytucie Fizyki w Belgii (mieszka tam) i się nie może nadziwić, że w Polsce większość ludzi jeszcze nie może uwierzyć, że to pomaga i się z tego naśmiewa, że w Belgii to jest rozpowszechnione i ludzie się nie dziwią, nie uważają tego za czary mary tylko za skuteczną metodę. a ona przyjeżdża do niej, bo w Polsce biorezonans jest duuużo tańszy, więc szukała kogoś, kto się tym zajmuje tu.
-
Wiolu, może i racja... ja wiem, co mnie blokuje. to, co czasem mi mówi terapeutka. np. wczoraj jak jej powiedziałam, że nie potrafię za bardzo myśleć mówiąc na głos, że umiem tylko pisać, że będąc z ludźmi czuję ich i mnie to męczy to mi powiedziała na to, że może powinnam iść do klasztoru, czy o tym myślałam, bo tam mogłabym się zamknąć i pisać, milczeć. niby w jej głosie nie było przekąsu, ironii. ale same te słowa zabrzmiały dla mnie pejoratywnie i ironicznie i w ogóle nie miałam już ochoty o tym gadać.
-
A jak ktoś widzi "naturalne" to od razu myśli, że to rzeczywiście jest zdrowe (bo tak naprawdę naturalne jest tylko z nazwy, a w rzeczywistości tworzone w laboratoriach jak wszystko inne) Polecam przeczytać ten artykuł od przemyśle smaków i kolorów w żywności, dałem gdzieś na początku tematu. to jest niestety prawda.
-
malibu, dziękuję... więc może to tak ma być - czasem brutalnie, boleśnie... tylko dlaczego się jakoś zakneblowałam teraz na terapii. chyba przez sposób mówienia mojej tearpeutki, to jak odczytuję to co mi mówi i robię wszystko, żeby nie było tak jak ona to sobie wyobraża. nie wiem, może to na nią przenoszę od kogoś? ewidentnie nie biorę tego co mówi za stwierdzanie faktów tylko jej słowa mają dla mnie jakiś pejoratywny wydźwięk, jestem strasznie wyczulona i bardzo to bior do siebie. a nad czym Ty myślisz?
-
Maszerowałam godzinę, żeby odreagować napięcie i zaczęłam się intensywnie zastanawiać nad moją terapię. I nie mogę stwierdzić, że nic mi nie dała. Dała mi to: 1. przestałam skupiać się jedynie na swoim ciele i zaczęłam trochę dostrzegać swoje uczucia, stany emocjonalne 2. nauczyłam się znów płakać 3. zaczęłam stawiać granice w relacji z moją rodziną, zwłaszcza z ciocią i mówić jej kiedy czuję, że wywołuje we mnie poczucie winy, szantażuje emocjonalnie, mówić jej, że czegoś nie chcę, bo nie jestem nią czy kimś innym 4. wyprowadziłam się z domu rodzinnego 5. zaczynam próbować być nie tylko pozytywną reakcją na kimś, z kim jestem (tu popadam w skrajność – bo automatycznie chcę robić odwrotnie) 6. przywiązałam się do kogoś (terapeutka) – dawniej to nie było możliwe, bo wycofywałam się widząc, że się uzależniam, że mi na kimś zaczyna za bardzo zależeć 7. zaufałam komuś na tyle, że powierzyłam mu tajemnice dla mnie bardzo wstydliwe, które męczyły mnie od wielu lat i w końcu nie jestem z nimi sama (terapeutka) 8. lepiej rozumiem różne mechanizmy (manipulacje, szantaże emocjonalne, wzbudzanie poczucia winy itd.) Myślę, że jeszcze kilka punktów by się znalazło... -- 24 maja 2011, 13:48 -- naranja, jeśli chodzi o te rozmowy telefoniczne to niby w "Uratuj mnie" Rachel też mogła dzwonić do swojego terapeuty jeśli coś się z nią działo... -- 24 maja 2011, 13:50 -- Hmm... z jednej strony normalne pytania, ale... to trochę niepoważne mówić, że ona wszystko robiła, jak umiała i jest w tym sensie ok, a reszta w terapii należy do Asi. Bo może faktycznie terapeutka się stara, ale co z tego, być może niestety nie umie poprowadzić pracy tak, aby pomóc Asi w jej problemach, do których m.in. należy uzależnianie się od ludzi, w tym od niej-terapeutki. A to jest coś, z czym trzeba pracować. Jeśli terapeutka nie wie, jak sobie poradzić to ONA ma problem i jeśli potrafi przed samą sobą to przyznać, że nie wie to najpierw powinna Asię przygotować na to, obgadać razem z nią sens dalszej terapii, tak, ALE w ciepłej atmosferze, a nie w takim duchu, że to Asia jest niereformowalna, a tym mi to trochę pachnie... No i odnosić się delikatnie i z wyczuciem wobec tego, że Asia czuje się do niej przywiązana - a terapeutka ją strofuje, porównuje do córki... to mi się nie podoba. To bardzo ważne co napisałaś. I ja powinnam o tym porozmawiać z terapeutką. Jeśli będę mieć taką szansę. -- 24 maja 2011, 13:53 -- Może z żadną, i dlatego nie wie co ma z tobą robić. Na pewno nie chce cię zranić, ale pytanie co dalej? Czy ta terapia pomaga ci w dojściu do zdrowia, czy raczej tkwisz w uzależnieniu? coś mi dała, tak jak napisałam to w punktach. ale teraz czuję, że coś stanęło i moja terapia wiąże się jedynie z przywiązaniem do terapeutki, i jak napisałaś - tkwię w uzależnieniu. chciałabym też wiedzieć jakie ona ma doświadczenie w pracy z borderami. -- 24 maja 2011, 13:54 -- no, ja też jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy, naranja, i tego jak trafnie potrafisz to ubrać w słowa.
-
uht, dokładnie tak, jestem od niej uzależniona, podobnie jak i od forum. tyle, że jej kiedyś wspominałam, że się od niej uzależniłam i nie umiem od niej odejść, i nie pamiętam dokładnie, ale usłyszałam coś, że chcę zrzucić na nią odpowiedzialność i winę, że ona mnie uzależniła od siebie czy coś tam. pytałam ją kiedyś z iloma osobami z pogranicznym zaburzeniem osobowości pracowała w swojej "karierze". nie chciała mi odpowiedzieć, przemilczała to. powiedziała tylko, że żadnej nie był w niej zakochany. muszę zapytać ją o to w piątek. malibu, może i wiele rzeczy rozumiem, przynajmniej się staram. ale to, co czuję jest dużo silniejsze.
-
KeFaS, dokładnie tak, tarczyca to nie żarty. ja miałam robione ostatnio usg (żadnych guzków, stanów zapalnych, powiększenia, itd.), przeciwciała w kierunku hashimoto (w normie), tsh, ft3 i ft4. ft3 i ft4 mam niskie, ale jeszcze w normie. tsh obecnie 2,8. mi przyswajalność pokarmów baardzo polepszyla się po zmianie diety.