Skocz do zawartości
Nerwica.com

chojrakowa

Użytkownik
  • Postów

    7 765
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez chojrakowa

  1. Ano plany... Jakbym troche mocy dzięki temu wyjazdowi nabrała. Dobrze że czegokolwiek prócz kilogramów w sumie, i oby starczyło na jak najdłużej. Ja wiem, może uda Ci się po drodze rozładować jakoś inaczej, lepiej. To w dużej mierze od ciebie zależy ale to już musisz sama wypracować własne metody. Ruda, odbiór. Dobranoc wszystkim, oby jutro okazało się przychylne.
  2. Ja już w Norze. U siebie. A to, mimo wszystko, zawsze na plus. Zmęczona jestem, flaki palą, jutro o 6.00 pobudka. Znów (haha znów, jakbym miala przerwę) czeka mnie gorący okres z różnych powodów i chciałabym dać z siebie wszystko. Jak wyjdzie, zobaczymy. Chyba zacznę pisać checklisty i plany dni, bo się zgubię Naemo, skąd to? Na depresje alkohol nie pomaga, na napięcie owszem i czasem nie zostaje nic innego niż degustacja. Życie.
  3. Ruda kolor wymiata Naemo, ważne że poniewiera no co ty Ja też zaliczyłam klasyczny melanż, wczoraj cały dzień leczyłam kaca. Moja dziura w żołądku dostała zębów więc w tym tygodniu zamierzam zaprowadzić się do lekarza z tym fantem, bo ilość zjedzonej ranitydyny&omeprazolu woła o pomstę do niebios a efektów brak. (od 2 miesięcy) Stopień przeżarcia znaczny, czuję się okropna i zapasiona. Zaraz mam autobus i wracam do krainy sierści, pracy i problemów. Cóż cóż cóż... Czemu cicho?
  4. Jak tam? Przegapiłam coś odnoszę wrażenie. Victoria, nic nie podpaliłam, placki lekko zjarane tylko, dajmy im spokój. U mnie w miarę, zostawiłam część problemów w domu i całkiem mi z tym nieźle. Wahania są ale chyba ogarniam fazę
  5. Victoria jakbym sobie rozwalila ta patelnie na głowie to byloby skrajne. Wyniesienie jej z dymiącymi plackami do zsypu to pikuś. Szykowanie jedzenia było błędem bo mój do niego stosunek sam w sobie jest niezdrowy. Mea culpa. Wiem że to nic takiego ze nie wyszly. Byłam napięta, chciałam sobie polepszyć, poleciał schemacik i adieu.
  6. Nie czytałam całej wymiany zdań ale: Tak, placki wyszły choojowe, miałam ochotę ze złości ze mi kurva nawet to nie wyszło po prostu rozwalić patelnie o ścianę albo o swój nieudaczny łeb. Drugie podejście nic nie zmieniło, patelnia nr 2 poszła i musiałam pogodzić się z faktem że nie umiem placków smażyć. Poparzyłam też paszczę usilnie ich próbując, czemu - nie wiem. Agresja max, to się zdarza. A placki były z jabłkami takie. Wyczerpałam temat? Nie spinam się, ja wiem że to nienormalne chociaż w sumie - wcale nie skrajnie imo Jadę na święta do rodziny. Jestem zmęczona i nic więcej. Może lekki stres bo mają tam Włochów z wymiany. A TAM jak?
  7. Tak, jadę. Ależ ja się zrobiłam prorodzinna huhu. Prezenty na zająca i bilety kupione, walizka spakowana i jutro po pracy wio. A potem resztę miesiąca zęby w parapet huehue. Wpadła przyjaciółka, zeżarłysmy lody, potem kumpel zapaliłam fajka(sic!) i jest lepiej. Jestem zmęczona, boli mnie głowa i moja dziura w żołądku pali niemiłosiernie więc zaraz idę spać. Jak u Was robaczki? (ja nadal w drodze do rozładowania czuję no ale ale...zobaczymy )
  8. Jestem wściekła, napięta i zmęczona. Przy próbie zrobienia placków wyjeebałam z hukiem do zsypu dwie patelnie. Papierosa mi się chce. Chyba się stresuję wyjazdem.
  9. Naemo, u mnie chyba spokojnie właśnie. Wszystko jest jak zawsze, to złe też ale w jakimś umiarkowanym poziomie, chwilowo ogarniam. Nie mam mocy za to i bardzo mnie to martwi. Cóż muszę chyba ogarnąć badania. Cudowne działanie fluo na apetyt trwa 3miesiace wiec jak nie chcesz jojo to lepiej jedz grzecznie
  10. Ernest, u mnie palenie przestało wchodzić zawsze odkąd posmakowałam stymulantów. Znaczy że spaliłam czerep znacznie myślę (w dużym skrócie myślowym ), no i psychodeliki to jednak sets&settings wiec jak duch niespokojny to może być krzywo. U mnie chyba ku dobremu więc zmierza ostatnio. Naemo, każdy ma pulę pozytywnych i negatywnych cech. Każdy pragnie czegoś, o czym głośno nie mówi. Każdy się czegoś wstydzi. I czegoś boi. Możesz czuć pozytywne i negatywne emocje będąc jedną osobą i tak jest też z innymi sprawami i to jeszcze nie czyni cię złą. W ogóle nie sądzę żeby byli ludzie ani zupełnie dobrzy ani źli do cna, to niemożliwe. U mnie dzień wolny, byłam na kawie z koleżanką, jutro do pracy. Staram się ogarniać wszystkie bieżące sprawy, uspokaja mnie to. Żołądek mnie tak nakurvia że mam ochotę sobie wyrwać flaki btw, chyba powoli czas do lekarza...
  11. Ernest00, białe. W sumie- typ poszukiwacz doznań wszelakich (btw mój mały narkomański móżdżek już rozkminia o jakie brązowe rzeczy Ci chodzi i czy myślę dobrze czy nie i JEZU stara a głupia) Planów -wyskoków nie posiadam, pale sobie, wchodzi nawet więc noe narzekam. Weekend przechorowałam, pierwszy raz nie miałam mocy żeby utrzymać się w pionie. Grypa czy co. Do lekarza muszę w ogóle bo jakaś słaba jestem, męczliwa (kocham to słowo ) i bledsza niż zwykle. Nastrój falujący ale widzę progres, wewnętrzny terapeuta się włączył więc nie ma źle. Jak u Was?
  12. Ruda, Ty jakieś leki na stałe bierzesz? Naemo, pokaż te włosy no! Ja jestem bardzo skupiona na jedzeniu. Za bardzo, to nie wróży nic dobrego. Zakończyłam prace na dwa etaty, odbiorę jeszcze świadectwo i zamykam pewien bardzo obszerny rozdział mojego życia. Rany... I przywalić mi się chce okropnie, sporo o tym myślę. Codziennie. Ja weekend pracujący, a Wy jakie plany? Trzymajcie się cieplutko!
  13. I ja. Naemo, nadal dupa? Ruda, odbiór. Ja mam w sobie chyba znów masę napięcia. Targa mną jak nie wiem, mam straszną potrzebę rozładowania. Nowe okoliczności pracy umożliwiają mi obserwację życia i ludzi z innej perspektywy. I to jest bardzo ciekawe. Dowiedziałam się dziś też, że na stałe mam taką minę, jakbym chciała komuś przyłożyć. Pierwsze słyszę. Dużo ludzi dokoła to dużo informacji zwrotnych, to trochę ukróca możliwości mojego wewnętrznego kata-dozorcy. Jem dużo, staram się nie zadręczać. Ciężko pracuję fizycznie, ale to dla mnie żaden argument. W tej kwestii logika nie ma siły przebicia. Boże, potrzebuję wytchnienia. I same złe rzeczy mi chodzą po głowie.
  14. O czym mowa z tym pocieszeniem, coś mi umknęło? Ernest, o jakim partoleniu życia mówisz? Co do pracy to mnie wypowiedzenie trzyma, i brak hajsu w znaczeniu zaraz-nie-bede-miala-co-żreć, nic innego. Ale tylko do konca tygodnia już, i chwała niebiosom Ruda, Naemo jak tam? Ja jestem rozkojarzona, napięta i nerwowa jakoś dziś, ale nie zatrzymuję się nad tym, nie mam kiedy na razie .
  15. Rany, chwilę mnie nie ma i...o, proszę. Co mnie ominęło? U mnie drogie Robaczki jak zwykle, dzieje się dużo. Byłam u M, terapia jak zwykle mnie odblokowała. Zdążyłam usiąść w fotelu, oświadczyć, że przyszłam do niej, bo nie mogę się rozpłakać, podała mi chusteczki i już. Założenia są proste: żadnych narkotyków, żadnych nowych relacji damsko-męskich, trening pod kontrolą. A wychodzi jak zwykle Pracuję chwilowo na dwa etaty i to jest zarówno zła jak i dobra wiadomość. Zła, bo wyklucza mnie to z życia i jest superwygodną ucieczką od rzeczywistości, mocno mnie reguluje pod każdym względem, i dobra, bo dzięki temu odchodzę z pracy nr 1 i raz na zawsze opuszczam K. Bardzo go kochałam, bardzo się przed nim otworzyłam. Do miękkości i nagości. Do głaskania po głowie i całowania w czoło. I bardzo mnie zranił. (inna sprawa, że nasuwa się pytanie czemu do chvja wafla tym wybranym był psychopata - sadysta, brawo ja, ) W sumie ogarnęłam to dopiero na terapii. Podsumowując: tyram jak wół w nadziei na lepsze jutro, staram się realizować cele terapii (już zyebałam btw) i nie dawać się ponosić przede wszystkim. Nie szukać zagłuszenia, rozładowania i nie uciekać w nic, ani przed niczym. No ciężko. A u Was jak? Ruda, nie łap się skrajności, nie płyń w to. To za mocne, żeby mogło być prawdziwe. Naemo, jezus, keep calm, komu fluoksetyna urywa dupę po 3 tyg w takiej dawce. Czekaj cierpliwie i doceniaj drobiazgi, jeszcze ma czas nic się nie martw
  16. Ruda, spróbuj to naprawić. Samo spróbowanie to myślę spory krok naprzód. Naemo, rozgość się w tym gabinecie i wio. Tam się nie chodzi odpoczywać, to takie małe psychiczne cardio Ja miałam koszmarny dzień w pracy, byłam tak spięta że sama sobie się dziwiłam że tak umiem i to w sumie pozornie bez powodu. Zajadłam trochę a potem namiętnie uprawiałam kontrolowanie oddechu i jakoś poszło. Poćwiczyłam, pogadałam z kumplem. Poznałam kogoś ostatnio i też w sumie pogadaliśmy dość otwarcie, lepiej mi. Ale: Przytyłam. Widzę. Nie wiem za bardzo co z tym zrobię bo jeść mniej nie mogę (bo to niezdrowo już) a jak ćwiczyłam więcej to nie miałam siły łazić. Ech, liczę na jakiś progres myślowy po terapii, chcę żyć normalnie
  17. C&S, bez żartów, problem jest nie tu. Wszystkie sztuczki są mi znane (i lubiane) ale nie w tym rzecz przecież. Tu o samoakceptacje i brak tej kontroli idzie. Kolejny dzień zaczynam w napięciu, staram się ogarnąć, taka piękna pogoda za oknem... Ruda najlepszego! Naemo i jak dziś?
  18. Naemo, to przejściowe. Złapałaś złą emocję i nie chcesz puścić, póki nie będzie maxa. Z dobrymi to przyjemne, ale to zły nawyk, dążenie do maksimum. Optymalnie jest gdzieś pośrodku. Co do fluo - cóż, moja dawka była zawsze yy spora. ( I sto, a co ) Może stąd moje odczucia, chociaż po instalacji to lek stricte poprawiający napęd (plus podnoszący nastrój ofc). Ruda, to bywa frustrujące, całe to posiadanie świadomości, jak i tak w kluczowym momencie można tym sobie dupę podetrzeć. Ale do czasu , myślę. Kiedyś się uda zatrzymać i powiedzieć sobie TERAZ STOP, znam to miejsce i świadomie rezygnuję. U mnie dupa kocia. Kumpel podrzucił mi do roboty placki z jabłek bo słodkie za mną chodziło, to nie było wliczone w bilans. W ogóle za dużo jedzenia dziś, za dużo węgli, za mało ruchu (10km z buta, żadnych ćwiczeń) i... kontroli. Dlaczego zdrowienie musi iść w parze z tyciem? Nie ważę się, staram się nie jeść śmieci, ćwiczę a widzę WIDZĘ co się dzieje. Przestać wierzyć swoim oczom to prawie jak zgodzić się na jedzenie halopopierdolu do końca życia, niby się da, ale coś nie bangla. Jestem cholernie zmęczona, nic mnie nie cieszy. Na moją egzystencję składa się aktualnie lęk, LĘK wywołuje u mnie wszystko: matura, konieczność zmiany pracy, hajs, co się nie zgadza, brak towarzystwa/nadmiar towarzystwa, jedzenie-niejedzenie, ćwiczenie-niećwiczenie, wszystko generuje chore ilości napięcia, każda czynność, każda. Myślę tylko o tym, jak bardzo się boję, jak bardzo mi nie wychodzi i jak bardzo chciałabym przestać to czuć (ĆPAĆ MI SIĘ CHCE I TO JAK ). Jeszcze jakaś nowa znajomość na horyzoncie, jeszcze nic a ja już mam paranoję. Zwalmy wszystko na przesilenie pls Przepraszam za wylewność, gdzieś musiałam.
  19. Naemo, nie miałam po fluo senności, wręcz przeciwnie. W sumie na każdego działa inaczej ale zwaliłabym to raczej na przesilenie wiosenne. Ja też chodzę jak zombie. Ruda, cholerka, na takie akcje dobrze mieć pod ręką jakieś benzo albo kwete i jak się złapiesz że to idzie w złym kierunku i nie da się zawrócić to siup. Carica, dobrze Cię widzieć. W takim wypadku na badania wio i dawaj znać. A ja chodzę śnięta, nie za bardzo się do czegokolwiek nadaję. Albo po bieganiu albo pogoda albo noe wiem co. Tylko jeść i spać. Fu
  20. A nie bierzecie pod uwagę że terapeuci też mają swoje życie a to, co robią to ich praca - czyli zaledwie jego część? Ja miałam ciężkie popołudnie. Spadek nastroju wzrost napięcia. Pobiegane i lepiej. Ale nie mogę na siebie patrzeć tak czy tak. Oby do poniedziałku.
  21. Naemo yes ofc. Jak tam? Ja staram się nie dać wyprowadzić z równowagi. Usilnie. Bardzo.
  22. Ruda, jeśli chodzi o mężczyzn widzę mamy podobnie Daj sobie czas. To przyjdzie do Ciebie, prawdziwa robota w terapii zaczyna się, kiedy mówisz o tym, o czym najchętniej nikomu byś nie wspominała (a boli) i placzesz, kiedy potrzebujesz i krzyczysz i kurvisz kiedy się wściekasz. Ja idę do mojej M z myślą, że poda mi chusteczki i uda mi się rozbeczeć. To u niej w gabinecie nauczyłam się tak na prawdę okazywać emocje. Naemo, to kiedy ta terapia, w czwartek? Ssri się koło miecha instalują, a fluo to mój konik Coś możesz czuć, keep waiting. Ja osiągnęłam dzisiaj wyżyny depresji i napięcia w ciagu dnia. Duże wahania z przewagą negatywów, żyć nie umierać. Nie udało mi się poćwiczyć, za to poszłam z psami. Z jednej strony to nic złego, z drugiej brzydzę się sobą. Jestem cholernie zmęczona tym stanem, wcale nie jest lepiej. Ucieczka nadal galopuje mi po głowie. Jak raz sobie człowiek drzwi w głowie otworzy to już nigdy o nich nie zapomina.
  23. Ruda, to jednak byłaś? Ty też się starałaś, poszłaś. Nie wszystko naraz.
  24. Naemo, rozbawiłaś mnie z tymi brwiami No u mnie to zazwyczaj zwierzyniec coś odwala i doprowadza mnie do łez z bezsilności ogólnej, co skrzętnie wykorzystuje do swoich celów. W każdym razie jeszcze chwilę temu miałam okres, w którym płakałam regularnie, bylam mocno labilna i wszystko mnie rozstrajało. Cóż Naemo w końcu przedwiośnie nie? Nie to że wszyscy jesteśmy chorzy na głowę Dawaj znać jak po terapii. Ruda, rob co dla Ciebie najlepsze. Ale ja się zgadzam z Naemo i noe bardzo rozumiem Twoje podejście do terapeuty. To znaczy - może rozumiem ale nie podzielam. Ja zazwyczaj terapię traktuję jak wybawienie i zazwyczaj tak jest. Chociaż prawda taka, że terapeutkę mam jedną od wielu lat i noe wyobrażam sobie zmienić a co za tym idzie zaufać komuś innemu. Pobiegałam, i to nawet udało się zrobić to z głową, nie odpalając wrotek i maratonu I jestem spokojniejsza odrobinę, dobre i to. Boję się jutra. Że nie dam rady w pracy, że K znowu wyprowadzi mnie z równowagi, że będzie mi docinał, mówił wszystko to, co mnie tak bardzo boli i rozstraja. Pewnie tak, obym to zniosła. Proszek mi chodzi po głowie, ale to chyba z tej chvjni ogólnej.
  25. Ruda, postęp zawsze kosztuje nie? Wiem, co czujesz. Mam aktualnie podobny stan. Można jakoś ograniczyć to cofanie się? To po części też kwestia tego, jak zdecydujesz się to napięcie rozładować Może trzeba to już dziś jakoś zaplanować? Ja się rozpłakałam. Co prawda tylko dlatego, że któryś kot znowu zamiast do kuwety nasikał obok To w sumie standardowe u mnie, zaczynam beczeć w końcu z byle powodu, i przeciąga się to, i ogarnia te płaszczyzny, z powodu których faktycznie powinnam ronić łzy. Za wiele to nie dało, bo w końcu nie w tym rzecz, żeby łzawić, ale trochę ciśnienia zeszło. Dzięki bogu. Muszę usiąść na chwilę do książek a potem planuję pobiegać. Tylko 3km żeby sprawdzić nogę ale nie ukrywam, że liczę na jakąś ulgę. Niech to się już skończy, zgodnie z tą cholerną zasadą, że wszystko jest stanem przejściowym.
×