Skocz do zawartości
Nerwica.com

chojrakowa

Użytkownik
  • Postów

    7 764
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez chojrakowa

  1. Audreyhorne, witamy. Widzę, że ostatnimi czasy wątek co najmniej podupadł, żeby nie mówić, że umarł. Ja przyszłam zameldować, że mam nieco zmienione leczenie, co nie zmienia faktu, że czuję się raczej słabo. Zeszłam zupełnie z antydepresantu i oczywiście po okresie odstawiennym (bez kija nie podchodź) mój nastrój odczuwalnie spadł. Nie wiem, gdzie to up stabilizujące działanie lamitrinu, nie czuję. Nadal nie potrafię stwierdzić, czy trittico xr faktycznie działa przeciwlękowo, chociaż na problemy ze snem chwilowo na pewno nie narzekam. Ale na natrętne "obce" myśli w głowie, falujący nastrój bez kontroli, wieczną gotowość do płaczu i drażliwość skrajną już tak. Niestety postanowiliśmy, że do sprawdzonego psychiatry mamy jednak za daleko więc będę szukać w bliższej lub nieco dalszej okolicy, a to oznacza kolejne próby i testy. Brak entuzjazmu z jakiejkolwiek okazji, pozdrawiam w ten choojowy szary dzień
  2. piotr37, zadzwoniłam do lekarza, i niespodzianka: zostawił mnie z tym cholernym trittico xr a wycofał sertraline. Zrzucił na jej działanie to napięcie, labilność i drażliwość. I tak jest choojnia, chyba jeszcze gorsza. Już nie biorę cr ale działanie przeciwlękowe xr w dziesięciostopniowej skali oceniam na mocne 3. Pomijając skutki odstawienia sertry, które kosmicznie przeżyłam, a które już na szczęście minęły jestem zdecydowanie bardziej napięta i zlękniona, nadal w gotowości do płaczu i nadal z b wysokim impulsem, mimo zwiększenia lamitrinu, i ofc nastrój low. Komuś się drastycznie polepszyło po wskoczeniu ze 150 wyżej (xr)?
  3. Weteranka chojrakowa wpada z ultra laickim pytaniem moi mili :)) mianowicie lekarz zalecił mi zmianę 200 cr na 150xr + ew jeśli jest potrzeba (a jest) 50cr - wszystko wieczorna porcja. No i z buta zamieniłam te leki od tak i zaczął się dramat. Najpierw impuls (i tak mam ogromny) up, do tego lęk na zmianę z wqrwem i labilność - taka że płaczę na Królowych Życia... Biorę 10 dni, jestem zmęczona. Dac temu czas jeszcze myślicie, czy lecieć kombinować? Miał na lęk działać a tu takie historie, może ta wymianka nie była mądra, ale lekarz się zgodził. Wspomne może że prócz trazadonu jestem zjadaczką setraliny i lamotryginy.
  4. Shira123, nie chodzę, przeprowadzam się i nie chce żeby ktoś mi grzebal w uczuciach bez sensu, skoro i tak za chwilę wyjeżdżam. W planach. Muszę działać, nie mogę przysypiac. Zdaje sobie sprawę że ze względu na sama historie choroby jestem pacjentka trudna do prowadzenia farmakoterapii, nie wiem na co liczę, ale idę dziś pogadać.
  5. shira123, uszanowanko I resztę z wątku witam serdecznie, ponownie. Bo stąd się nie da odejść. Ja znów jestem w doopie. Dobrze, że moje "dam sobie radę sama za wszelką cenę" działa poprawnie na najwyższych obrotach, bo gdyby nie to, siedziałabym od lipca na zamkniętym. Ale walczę. Nie wiem tylko o co. Pewnie o NAS. Jestem w związku, w sumie trudnym, co nie jest żadną nowością. Mężczyzna jest trudny, ale czuje, kocha mnie i akceptuje. I pomaga mi jak może, chociaż wszyscy tu wiemy, że wcale nie może. I ja jestem trudna (haha sic). Czy ktoś jedzący jakiś stabilizator może mi przybliżyć jego działanie? Brałam topamax, który był tragiczną w skutkach pomyłką i tegretol, ale za krótko by doświadczyć efektów innych niż wysypka. U mnie klasyk, huśtawki tak upiorne, że czasem czuję się jak naspidowana, z galopującym powoli lękiem, odrealniona i wszechmocna, czasem przybita, wegetująca na granicy nieobecności i zupełnie bezradna. Lęk, przez który drżę albo wsciekłość, którą niszczę wszystkich dokoła. Regularnie oszukana, pominięta, olana, niechciana, zaniedbana a więc niekochana i jazda. Potrafię wierzyć w bajki sprzedawane mi przez mój umysł tak głęboko, jakby działy się naprawdę. Ale dociera to do mnie po czasie, oczywiście, jak już szaleństwo przestaje mnie całkowicie pochłaniać. Schudłam bardzo i tak, jakby mój własny umysł mnie wykańczał, więc akcje anorektyczno/bulimiczne na razie mam z głowy. I nie śpię, albo śpię za dużo, ale działam. Dysocjuję, okaleczam się, niszczę rzeczy i ludzi. Wiem to wszystko, mam na talerzu, w końcu moja samoświadomość po latach terapii taka wielka... i co? I nic. Płonę. Biorę trittico i asentrę, działają na lęk. Zazwyczaj, bo są takie sytuacje i takie dni, że tylko clonazepam działa. I na myśli samobójcze działają, ucichły, wolę przeczekać, już nie piszę listów, nie zbieram tabletek. Tak, idę do psychiatry, tylko sama siebie pytam: po co? Żeby mi ulżył? Stłumił, złagodził, ukoił, współczuł, pogadał i polecił mi wszystkie rozwiązania, które znam i które nie działają? Chcę żyć. Chcę mieć rodzinę. Koty. Konia. Dzieci. Wykształcenie. Spokój. Kiedy? JAK? Nie jest mi do śmiechu, nie czytuję artykułów o bpd, blogów, nie taplam się w swoim zaburzeniu. Nie mogę wstać z niego, otrząsnąć się, odkleić go znów. I znów. I znów. Nie wiem, co jest mną, jaka jestem, gdzie się ono kończy a ja zaczynam, mam dość gapienia się w lustro i przyglądania odbiciu ze zdziwieniem, wypatrując siebie. Nie oczekuję po tym poście niczego. Może ktoś jest w tym samym miejscu co ja i zbijemy smutną piątkę? Może. Chyba moja bezradność musiała się gdzieś wylać, a nie znalazłam miejsca lepszego niż to. Od zawsze i na zawsze z Wami dziewczyny, chojrakowa wita znów
  6. @Heledore dzieje się, jak zwykle. A u Ciebie lepiej mówisz? Masz takie przyjemne poczucie, że wszystko się jakoś ułoży i możesz głębiej odetchnąć? Pytam, bo sama w takich chwilach tak mam i to najprzyjemniejsze momenty ever. Teraz poniekąd też to czuję. No wypoczęłam średnio, przynajmniej w lesie, cztery ostatnie dni spędziłam z moim P i było lepiej. Budujemy coś razem i zaczynam ufać, cieszyć się tym i karmić. Dzisiaj mam słaby wieczór, ale jestem zmęczona, przed okresem i przeziębiona więc mam chyba do tego prawo. Nawet pisać mi się niespecjalnie chce.
  7. @shira123 Jacobson mówisz... U mnie bardziej "łyk żołądkowej to obowiązkowe", albo "sto poproszę i tracę wątek" Nie no trzeba się ogarnąć, ale xanaxu nie chcę a wytwarzam takie napięcie, że starczyłoby spokojnie dla małego miasta... I nie wiem jak to ugryźć.
  8. @Heledore dzięki za troskę, u mnie przewroty. Już wspominałam ostatnio, że jakoś tak mam, że zawsze u mnie dzieje się jakieś COŚ, co wytrąca mnie z równowagi, albo jakoś nadmiernie wszystko odczuwam i tak analizuje życie, żeby się przypadkiem nie zorientować, że o żadnej równowadze nigdy nie było mowy. Siedzę od tygodnia u mamy w lesie, na końcu świata i przyjechałam tu się zresetować i odpocząć. Ale tu trzeci świat, szpitale, napinka, choroby, problemy, trawie to a to trawi mnie. Relaks marny, wina niczyja. Mam też zamieszanie w życiu osobistym, bo zaangażowałam się nie na żarty, co oczywiscie w przypadku ludzi z takim lekiem przed bliskością jak mój okupione jest srogo. Ale idę w to, chce wierzyć, że się uda, chce wierzyć że nawet jak na dobre posmakuje mojego zepsucia nadal będzie mnie chciał. Obawiam się tez, że czas najwyższy zakończyć relacje terapeutyczna, która trwa od lat i wcale nie jest mi z tym ok. Będę się rozglądać za kimś innym i brać za robotę znów, ale to dla mnie strata i tak. Mam sporo problemów ze sobą, swoimi emocjami i tym wszystkim co się dokoła mnie dzieje, ale też jakąś odrobinę nadziei, że dam radę i tak, cokolwiek miałoby to nie znaczyć. @shira123 a nie mówiłam, że dzieci to dramat? Co to za rozjazd, skąd to? Przeginasz z benzo czy jak, skąd ta krzywa faza i dół?
  9. W trakcie jakich zjazdów? Ja wczoraj byłam jedną wielką destrukcyjną myślą. Dzisiaj też niemrawo, nadal szukam przyczyny.
  10. Jest tu kto? Miałam zupełnie spokojny poranek, który zwiastował dobry dzień. Generalnie całe dzisiaj z wyłączeniem wieczoru można zaliczyć do udanych. Wieczór natomiast jest dramatyczny, najpierw paranoja z jedzeniem, teraz głęboka niechęć do wszystkiego i wszystkich. Jakkolwiek źle to nie zabrzmi, mam ochotę zrobić sobie dobrze. Najlepiej jak się da, i najlepiej JUŻ w tym momencie. Do tego stopnia, że z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy non stop chodziłam pokreślona, a moje życie toczyło się na wysokich obrotach od zjazdu do zjazdu. Było lżej. Z perspektywy dzisiejszego wieczoru wszystko wtedy wydawało mi się zupełnie lepsze niż to, co mam teraz. Nie potrafię znaleźć logicznej (ani mniej) przyczyny mojego aktualnego samopoczucia i mam nadzieję, że rano będzie chociaż inaczej.
  11. @Carica Milica uuu trzymam kciuki, co to za miejsce? Coś fajnego, w sensie: jarasz się czy takie bardziej na przeczekanie? Ja mam dobre i złe dni. Chociaż dni, to chyba za dużo powiedziane, przestrzeń czasu zbyt rozciągła w porównaniu z ulotnością moich stanów. W każdym razie: bez dramatu i depresji, więc do wytrzymania. Tylko intensywnie zawsze, jak napięcie to wkruw, jak smutek to rozpacz, na radość i podnietę z niej płynącą nie śmiem narzekać, więc chyba taki pakiet border comfort plus. Mam stresujący moment w życiu (tak piszę, jakby to było jakieś wyjątkowe, a w rzeczywistości odnoszę wrażenie, że moje całe życie to kompilacja trudnych momentów z tym, że różnią się one rodzajem, w ramach urozmaicenia najpewniej) ale radzę sobie jak mogę wszystkimi znanymi mi - poprawnymi - metodami. Trochę zachodu przy tym jest, nie powiem, ale zdaje się, że na razie działa.
  12. @Carica Milica hehe rozumiem doskonale Tak czy inaczej, z niecierpliwością czekam na info. @Heledore pisz na bieżąco robaczku trzymam kciuki @shira123 wszystko przed Tobą myślę, jeśli tylko będziesz tego chciała. Ja aktualnie też uprawiam szeroko pojęte singielstwo, i wcale nie narzekam z tego powodu. Inna sprawa, że u mnie raczej jest ruch w interesie (jak mawia moja terapeutka ) ale to generalnie emocjonalnie wyczerpująca sprawa. Ja dzisiaj miałam wolne, sama z sobą, wytrzymałam. Mogłabym nawet ostrożnie powiedzieć, że było nawet spoko.
  13. @shira123 słabe radzenie sobie ze stresem to zdecydowanie nazbyt łagodne i ogólnikowe określenie mojej sytuacji Jak byłam wychowywana? Na pewno nie pod kloszem, byłam samotnym, wyizolowanym od rówieśników dzieckiem, które usilnie starało się spełniać oczekiwania rodziców, bo na wszystko trzeba zasłużyć. Matka zimna, wymagająca i nieobecna, ojciec alkoholik i ja pośrodku tego piedrolnika. Jak tak siebie czasem czytam to się w duchu uśmiecham z myślą, że jestem dramatycznie sterapeutyzowanym osobnikiem, i chwała w sumie. Miałam ciężki dzień. @Heledore @Carica Milica odbiór
  14. @Heledore dzięki za troskę, zaliczone na 4, brawo ja. A wracając do tematu Twojej diagnozy: czy bunt to nie przypadkiem część procesu? Bo ja myślę, że tak, i jak dobrze tym pokierować, to można dotrzeć do akceptacji, tylko często przydatna jest jednak pomoc z zewnątrz. @shira123 chyba za wcześnie na gratulacje, bo sobie pofolgowałam w międzyczasie, chociaż generalnie nie wydaje mi się, żeby to było coś złego przynajmniej póki nie sprawia problemu, nie jest nawykowe, nałogowe albo nie zawala się przez to spraw. Ja sobie żyję, w sumie nawet pomyślnie, ale mój stopień napięcia - maskara. Dopóki nastrój mam up i nic takiego się nie dzieje, to easy, uwielbiam ten stan. Biegam, gadam, załatwiam, działam, nie chce mi się jeść, jestem zadowolona i pełna życia. Sprawy się jednak komplikują, jeśli pojawia się chociaż minimalny bodziec negatywny - ktoś mnie zirytuje, zawiedzie, zrani, czymś się zmartwię i OGIEŃ, albo reakcja impulsywna tak, że nie mam nad tym kontroli, napięcie mnie blokuje do tego stopnia, że nie mogę zrobić nic innego niż to rozładować - najczęściej wysiłkiem. Może to kwestia ogólnego zestresowania (kłopotów mi nie brakuje) ale AŻ TAK? I martwi mnie to nieco i zastanawia, więc w na piątek umówiłam się z moją terapeutką, może ona coś ogarnia bardziej niż ja. W relacjach znowu dziwne rzeczy mi się dzieją, nie może być chyba spokojnie...
  15. @Heledore a korzystasz z pomocy terapeuty? Jak nie to czas wielki, uważam, że to zupełnie normalne, że nie możesz się odnaleźć po zmianie diagnozy, skoro jest powodem Twoich problemów a więc chcąc nie chcąc w jakiś sposób się identyfikujesz (z nią i innymi powiedzmy - chorymi) i musisz nauczyć się jak sobie z nią radzić. A to wszystko procesy. I ja w ogóle myślę, że jeśli chodzi o zaburzenia to "lepsze" takie, z którym umiemy się obchodzić, po prostu. @shira123 a tu przed Tobą weekend pełen wrażeń, co? Piąteczka Ja dziś byłam lekko w szoku po tym, jak wczoraj tragicznie spaskudziła mój nastrój i wyprowadziła mnie z równowagi moja współlokatorka. Jak listek na wietrze, a przecież żaden ze mnie kruwa listek. Dzisiaj wszystko wróciło do normy. Lepiej - miałam niecny plan na wieczór związany z konsumpcją substancji psychoaktywnych (ale pięknie ujęte ) i zrezygnowałam z niego na rzecz dobrego samopoczucia via spełnianie obowiązków&pomyślunek. Taka jestem grzeczna i mądra. Inna sprawa, że to raczej przełożenie terminu niż zupełna rezygnacja, ale i tak punkt dla mnie za samokontrolę. Btw - czy wiecie jakie to uczucie uczyć się cały tydzień na egzamin, a potem w wieczór przed zorientować się, że przerabiało się materiał z ćwiczeń, który oczywiście nie pokrywa się z zakresem materiału wykładów - a więc egzaminu również? Ja się dziś dowiedziałam, nie polecam. Trzymajcie za mnie jutro kciuki, ja za Was cały czas.
  16. Up, po 24h melduję, że zostałam wytrącona z równowagi i to tak skutecznie, że najpierw rozbolał mnie grzbiet, potem olałam naukę bo nie wiedziałam co czytam, a teraz zakończyłam wieczór xanaxem. Skrajność, my love.
  17. @Heledore norma to słowo klucz. Obok niego bym postawiła równowagę, harmonię, ciągłość i sens. Nieważne co cię morzy, ważne jak temu przeciwdziałać i jak z tym żyć w jak największym komforcie. Co myślisz o tej hipotezie, o której mówił lekarz? Dawaj znać na bieżąco co u Ciebie słychać, ja trzymam kciuki i zawsze chętnie posłucham. @shira123 zaaaaaazdroszczę wyjazdu. Ja do lasu do mojej matki i moich psów jadę za miesiąc i odliczam dni jakbym leciała co najmniej na all inclusive w jakieś egzotyczne miejsce. Wyciszysz się i odpoczniesz, brzmi super. No i brawo ty za ten dzień - mnie też nic tak nie dodaje skrzydeł, jak świadomość, że dałam radę, level up, mission complete. I między innymi dlatego mam plan jutro jechać przed pracą i zrobić badania krwi, bo odkładam już długo, a mój organizm dostaje w kość, więc mam nadzieję, że nie wybiorę spania do 10. Pierwszy raz od długiego czasu jestem zmęczona fizycznie bardziej niż psychicznie i mam nadzieję, że to zwiastuje dobry sen, bo męczy mnie znów jakaś gonitwa myśli kiedy kładę się do łóżka, która oczywiście sprawia, że nie śpię chooj wie do której. Poza tym naprawdę ok - gadam, załatwiam, planuję, wydaję, nabieram dystansu, czuję się bardziej osadzona w swoim życiu, relacjach, przychylniej na siebie patrzę, mam stabilniejszy, wyraźniejszy obraz własnej osoby, swoich wyborów, poglądów, wartości, celów i tak dalej. Ciekawe jak długo i jaki mam na to wpływ, ale tego nie wiem ani ja, ani myślę nikt inny. Trzymam za Was kciuki dziewczynki!
  18. @Heledore z niecierpliwością czekam na wieści. @shira123 co to za załamanie? Masz pw ode mnie. Facet mąci w moim życiu na każdym jego możliwym aspekcie. Ale przeżyję to, jak sądzę, w mniejszym lub większym komforcie, ale zamierzam to przełknąć. Mam serię niezłych dni, dużo mi się chce, planuję, wróciło to cudowne poczucie, że co by nie było - jakoś będzie i staram się go nie puszczać za wszelką cenę. Znów cieszą mnie małe rzeczy, mam energię, nie patrze w lustro z całkowitą pogardą i czuję jakieś ogólne pogodzenie z moim aktualnym położeniem życiowym. Tylko nerwy na wodze, a o to ostatnio ciężko, i spać nie mogę, znów. Ale to dobry czas i tak, aż strach mówić czy pisać, bo ulotność moich własnych stanów niezmiennie mnie zadziwia.
  19. @aromajaja słabo. Miałam okazję doświadczyć całej palety skutków (nagłego) odstawienia substancji, chociaż nadal uważam, że postąpiłam słusznie, bo lek był nie dla mnie. Pociłam się wściekle, ale to już przeszło na szczęście, moje hormony zrobiły fikołka, miałam trochę problemów z uwagą i funkcjami poznawczymi najogólniej mówiąc no i poziom lęku up. Aktualnie mam jakieś dziwne napięciowe/neurologiczne bóle mięśniowe i niestety dokładam je na karb odstawienia. Ale chyba powoli ku końcowi atrakcji zmierzam, pierwszy tydzień obfitował w niespodzianki, teraz powoli cichnie.
  20. @Heledore odbiór @shira123 jaki ten świat mały, na pewno się spotkamy! Ja odtajałam. Myślę, że ten proces nadal trwa, ale jestem o wiele spokojniejsza.
  21. @Heledore przesilenie, minie, przemielisz. Dawaj znać. U mnie bezsens i pustka, to był okropny dzień i mam nadzieję, że jutro będzie lepiej.
  22. @shira123 a jak drugi rok, zaoczne, dawaj na priv poplotkujemy sobie. Na co idziesz do kina? Byłam na Faworycie i gorąco polecam, ale ja darzę Lantimosa miłością nieskończoną i bardzo wyrozumiała jestem w swoich ocenach jego filmów. Jeśli o uczelni mowa właśnie obczaiłam, że uwaliłam statystykę, well done, w sumie nie jestem ani zdziwiona ani przejęta.
  23. Podbijam temat odstawienia. @aromajaja, dawka terapeutyczna zaczyna się podobno od 60mg, więc sensu brania 30 w celu innym niż uniknięcie skutków ubocznych odstawienia nie widzę. W ogóle sensu brania 30 nie widziałam, a że lek nietrafiony, zdecydowałam się po 2 miesiącach na 60mg odwalić cold turkey i tym sposobem 5 dzień jestem bez. Czuję się jak śmieć generalnie, tylko nie wiem ile z tego to mój aktualny stan psycho-fizyczny i okoliczności przyrody a ile faktycznie skutki uboczne radykalnego odstawienia. Miałam nieprzyjemność odstawiania wenlafaksyny lata temu i obawiam się, że widzę podobieństwa. Do sedna: orientuje się ktoś jak długo jeszcze będę czuła objawy odstawienne?
  24. @tahela najpierw Płock, aktualnie 3miasto. @Duża Mi nie wydaje mi się, to chyba jakieś odwieczne prawo istnienia, trzeba się wyrobić bo ono się nie ugnie. Mózg mi się gotuje, idę do działu o dulo, obczaić czy to od tego.
×