
Korat
Użytkownik-
Postów
986 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Korat
-
Powiedzcie mi , jak rozmawiacie z ludźmi to się uśmiechacie albo śmiejecie gdy towarzystwo się śmieje? Potraficie się śmiać , mimiką wyrażać emocje, pomimo że w środku ich nie ma?
-
Zapomniałem co chciałem napisać No nic, ale chcę jeszcze powiedzieć , że po citabaxie dostałem takiego głodu na samobójstwo , że to był koszmar. Niewiarygodne, że to miało wyleczyć u mnie depresję. brak uczuć, na tą depresję u ciebie polecam terapię poznawczo-behawioralną. Mi pomogła na myśli samobójcze i już o wiele lepiej sobie radzę z epizodami depresji, nie nakręcam się niepotrzebnie. Co prawda ma to swoje wady , bo stałem się na wszystko o wiele bardziej obojętny i moje codzienne funkcjonowanie wygląda jeszcze gorzej niż przed terapią. Tak to chociaż na lęku i cierpieniu opierałem motywację do działania, a teraz jakikolwiek argument za podjęciem działania jest jakiś nierealny. Jest, przypomniało mi się co chciałem napisać. Dzięki wam nie muszę nadwyrężać i tak już wypalonego mózgu i wystarczy , że przeczytam jakie macie objawy, a one dobrze opisują mój stan :)
-
Liczyłem , że to powiesz . Skoro ludzie nie słyszeli o uczuciach naukowych , to ja nic w takim razie nie wiem o uczuciach religijnych. Shadowmere, nie jesteś na mojej liście ignorowanych.
-
brak uczuć, proszę nie mieszaj matematyki do religii i nie mów że ateista to człowiek głęboko wierzący , że Boga nie ma. Nie zniżaj tych dwóch rzeczy do świata nadprzyrodzonego, bo to obraża moje uczucia naukowe i ateistyczne. W przeciwnym razie będę zmuszony dodać ciebie do listy ignorowanych.
-
Zaciskam zęby i idę siedzieć na tych zajęciach. Teraz mam tygodniowo 14 godzin zajęć z czterogodzinnymi okienkami pomiędzy zajęciami. Wtedy jadę do babci odespać i wracam na zajęcia. Gdy wracam do domu to już nic nie robię i idę spać. Mam dwa dni wolne + weekend, i w te dni staram się nabrać sił na kolejny tydzień, czyli w gruncie rzeczy nic nie robię poza pisaniem na tym forum. Studia są całym moim życiem , wszystko pod nie podporządkowałem, mimo że polega to tylko na chodzeniu na zajęcia , bo o jakiejś nauce to już zbytnio nie ma co mówić. 14 godzin zajęć całkowicie wyczerpuje mnie na cały tydzień, ale jakoś sobie daje radę. Teraz leci mi siódmy semestr i po nim ma się inżyniera, więc stawiam wszystko na jedną kartę. Potem możliwe, że dalej nie będę szedł , albo wezmę drugi urlop zdrowotny, chyba że coś się zmieni ze zdrowiem do tego czasu.
-
Jeśli umyję zęby raz na tydzień to jest dobrze, prysznic biorę max 2 razy w tygodniu i włosy myję tak samo. Mam duży problem z higieną nie ma co.
-
Mi tam pomaga to jak się naćpam słodyczami. Wtedy podskakuje mi insulina i chce mi się spać. Snem zabijam czas i tak mija mi dzień za dniem. W między czasie próbuje walczyć, ale gdy już nie mogę to tylko sen mnie ratuje.
-
brak uczuć, żaden psycholog i psychiatra nie mogą stanowić autorytetu. Nikt z nich nie wie co się dzieje w naszych głowach , jedyne do czego mają dostęp to nasz zewnętrzny wygląd, niedoskonałe słownictwo, teoria i doświadczenie z INNYMI ludźmi. To za mało by dosięgnąć sedna nas samych. Ja traktuję swoją terapeutkę raczej jako ucznia , który się mnie uczy. Pewnie to źle i dlatego mi nie pomaga terapia , ale niestety tacy ludzie jak ja nie uznają autorytetów.
-
Powiedzmy , że to są pseudouczucia, bo coś jednak doświadczam , tylko że... żadne pseudouczucie jakie mi towarzyszy nie jest uczuciem , którego chciałbym doświadczać. Pseudoradość nie jest radością , bo radość chce się przeżywać ,a pseudoradości nie. Każde pseudouczucie jest zmutowanym uczuciem, na które nałożono derealizację, odcięto możliwość przeżywania go lub zmieniono je w tak zmutowany sposób , że nawet to co powinno dawać szczęście staje się nieprzyjemne i nie chce się tego doświadczać. Do tego dochodzi tak niewielka intensywność doświadczania tych pseudouczuć, że na dobrą sprawę mówiąc potocznie mógłbym stwierdzić, że nic nie czuję. Czułem 8 lat temu gdy byłem zdrowy, wiem jak to wszystko wyglądało. Radość była radością i chciało się jej doświadczać, smutek smutkiem i nie chciało się w nim trwać, a teraz wszystko zmutowało i tylko dlatego , że potrafię się uśmiechnąć oraz odczuwać depresję, to nie powiem , że nic nie czuję , ale że odczuwam pseudouczucia. Mimo wszystko jednak na chwilę obecną najgorsze jest dla mnie totalne wypalenie, brak sił i motywacji do działania. Nawet gdy bardzo się na coś uprę to jest mała szansa że to zrealizuję przy heroicznym wysiłku. a chcę zdać studia i mi niewiele brakuje, pech że akurat takie gówno mi doskwiera. Korat, w ogóle nie czujesz zmiany po solianie? Nic, a nic? Na początku brania też nic? Solian i sulpiryd brałem dwa lata temu i dosyć długo go brałem i kompletnie mi nie pomagał. Po półtorej roku znowu mi dali te leki , biorę je 4 miesiące i ani o krztynę nie poprawiło mi się nic. Normalnie jak placebo, teraz i wtedy. W sumie na solianie mam staż ponad roczny, nie wiem po co mi go dają. Umówię się na wizytę z lekarzem i poważnie z nim porozmawiam odnośnie przyszłości mojego leczenia. Korat, a gdzie się wybierasz do szpitala? Bo ja jak mi się nie poprawi bardziej to pewnie też pójdę na oddział, za pewne na Sobieskiego w Warszawie. Chociaż chciałabym mieć już ten rok akademicki z głowy... chociaż jeden egzamin...Bo dobrze by było, żebym skończyła studia zanim osiwieję; ) Do szpitala wybieram się tu w moim województwie, nie chcę zdradzać szczegółów na forum. Ze studiami , to daję z siebie wszystko by napisać pracę inżynierską i zdać ten semestr, kładę wszystko na jedną kartę, mogę nawet umrzeć ale ten tytuł inżyniera chcę mieć. Wtedy może uda mi się znaleźć jakąś pracę za biurkiem w samotności, w przeciwnym razie nie mam przyszłości i mnie tylko renta mogłaby uratować, ale niestety mimo ogromu trudności w życiu, z tą diagnozą którą mam , nie mam szans na rentę. Nie chcę żyć na rencie ,ale jeżeli mi się nie uda to nie będę mieć wyboru, bo skończę pod mostem. Skoro nie jestem w stanie na 14 godzin zajęć w tygodniu uczęszczać , to o jakiej pracy mam myśleć, jedynie przy heroicznym wysiłku byłbym w stanie za biurkiem w samotności jakoś pracować i do tego potrzebuję tego inżyniera.
-
brak uczuć, brałem już kilkanaście różnych leków i żadne nie pomogły, obecnie jestem na solianie i sulpirydzie i też nic, więc dla mnie to jest jeden pies.
-
No niby osobowość schizoidalną, ale ostatnio na oddziale dziennym lekarka na wypisie napisała mi zaburzenia schizotypowe, zresztą jeden pies. Eh, też kiedyś sporo rowerem jeździłem , a teraz to w przeciągu dwóch lat , tylko raz byłem sam z siebie na spacerze, na więcej nie mam siły. Najgorsze jest to, że jeszcze ciągle muszę walczyć ze studiami, niedługo mam kolokwium i póki co nie potrafię kompletnie się do nauki zmobilizować, choćby żeby przeczytać notatki. A gdybym ten semestr zaliczył to miałbym tytuł inżyniera i to byłby wspaniały sukces, już pal licho studia magisterskie, ale po tym co na tych studiach przeszedłem to byłoby pożądanym zdobyć ten tytuł inżyniera. Zabawne, daje z siebie wszystko ,a póki co od początku semestru nie zrobiłem praktycznie nic. Możliwe , że pójdę do szpitala wcześniej niż zamierzałem , bo już po tym semestrze , a nie w lipcu, ale to jeszcze zobaczę.
-
Najlepszym moim sposobem na poradzenie sobie z tragicznym stanem jest pójście spać. Żeby to osiągnąć wpieprzam słodycze, wtedy mam skok insuliny i chce mi się spać. Ot taki rodzaj ćpania, jestem już od tego uzależniony.
-
Zaburzenia osobowości i współwystępujące
Korat odpowiedział(a) na Estel86 temat w Zaburzenia osobowości
O, i to jest dobre podejście. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Skoro twierdzą , że twoja psychika to taka tragedia, to niech ci płacą. -
brak uczuć, kiedyś wyczynowo uprawiałem sport i doszedłem do brązowego pasa w karate. Gdybyś mnie teraz zobaczyła to stwierdziłabyś zapewne, że ten gościu to śmierdzący leń, który w życiu nawet na wf-ie nie był. Nawet moja terapeutka była w szoku, bo myślała, że jestem leniem i chciała mi uświadomić , że ruch jest pozytywny. Jak jej powiedziałem o tym co robiłem przed chorobą , to zrobiła wielkie gały i zaniemówiła.
-
brak uczuć, jak mój kolega się dowie na co dostawałaś klozapol to się załamie. Połowie oddziału dawać klozapol, ci lekarze to nienormalni ludzie. To jest najsilniejszy lek przeciwpsychotyczny , a przez jego efekty uboczne włączając w to śmierć , wielu lekarzy stosuje go jako ostateczność. Mój kolega brał już większość neuroleptyków i ogrom ich kombinacji, a lekarze jeszcze mu tego leku nie chcą przepisać, bo twierdzą że to ostateczność. Dali ci lek totalnie nieadekwatny do tego co tobie dolega, bo nie ujmując twojemu cierpieniu , ale skutki uboczne tego leku, który brałaś mogą kosztować najwyższą cenę.
-
Zaburzenia osobowości i współwystępujące
Korat odpowiedział(a) na Estel86 temat w Zaburzenia osobowości
Jestem nemalże pewien, że wiele z tych list diagnoz jakimi są opisywani pacjenci można skompensować do formy jednego, bądź co najwyżej kilku objawów. Myślę , że liczy się punkt w którym psuje się "system", inaczej mówiąc przyczyna. Znając przyczynę zaburzenia często niejako staje się oczywiste dlaczego występuje cały pakiet pewnych objawów. To, że ma się zdiagnozowane depresje, nerwice, zaburzenia osobowości itd. wcale nie oznacza, że są to zaburzenia występujące niezależnie od siebie. Zapewne w wielu przypadkach wystarczy usunąć niewielką liczbę przyczyn by znikł cały multum objawów. Każda z tych diagnoz to tylko zlepek objawów, często nie wnikający w przyczyny, myślę że warto wzbić się na wyższy poziom ogólności i starać się wniknąć do korzeni tego drzewa objawów. Takie listy zaburzeń świadczą tylko o słabości i niemocy lekarzy którzy starają się dociec co nam dolega. -
Skorpiono, właśnie zostałeś dodany przeze mnie do listy ignorowanych. Gratuluję.
-
eee, brak uczuć, zażywałaś klozapinę ? Chyba się przesłyszałem, albo to ty miałaś lekooporną ciężką psychozę. Jest jeszcze inna możliwość , że trafiłaś na lekarza debila.
-
Po ostatnich przemyśleniach nabrałem nienawiści do wszelakich diagnoz. Jak widzę schizofreników, którzy są szczęśliwi i mówią że nie mają żadnych problemów poza finansowymi, dostają renty i potem się "chwalą" że mają gorzej od ludzi w depresji , którzy raczej na rentę liczyć nie mogą, to niech się chrzanią. Brak uczuć pewnie ma faktycznie dystymię , ale w takim razie lekarze będą ją traktować z przymrużeniem oka , bo przecież dystymia jest stałym ale lżejszym stanem depresyjnym, więc z założenia lekarze na mówienie o okrutnym cierpieniu będą raczej myśleć , że to hipochondria a nie stan faktyczny, lub co najwyżej ot takie subiektywne uczucie , które obiektywnie jest nie prawdziwe. Tyle przynosi diagnoza. Mogę nawet posilić się swoim przykładem , co uczyniła diagnoza. Od zawsze zaznaczałem lekarzom , że doskwiera mi bardzo depresja, przed szpitalem dostawałem leki na depresję, ale po szpitalu gdy zdiagnozowano mi osobowość schizoidalną już nigdy przeciwdepresyjnych leków nie dostałem, mimo że ciągle depresja była moim największym problemem. Za to faszerowali mnie neuroleptykami, które co prawda jakieś tam działanie przeciwdepresyjne mają, ale na mnie przynajmniej nie działało. Tyle dało to , że dali mi etykietkę schizoida. Jak na ironię, w całym tym pakiecie moich problemów, większość tych związanych z tą diagnozą nie stanowi dla mnie większego problemu. Obecnie postawiłbym raczej na anhedonię, psychiczne i fizyczne wypalenie, brak motywacji i sił do robienia czegoś konstruktywnego.
-
Oby u ciebie to zadziałało, u mnie po milionach prób nic się nie poprawiło. Mógłbym nawet uratować świat , a i tak bym nie przejawiał żadnego entuzjazmu w związku z tym.
-
p777, ciekawe i chyba mądre jest to co piszesz, nie mam niestety siły na zastanowienie się nad tym.
-
A czy wy też tak macie , że w nocy tracicie przytomność i cucicie się dopiero rano?
-
To albo ja nie rozumiem co to anhedonia, albo wy, bo mi żadne wyjście żadnej przyjemności nie daje , tylko się wkur..am że nie mogę nic odczuć przyjemnego.
-
Wybacz, ale permanentna anhedonia i te sprawy, więc jakakolwiek rozrywka odpada.
-
już to sobie wyobrażam. Kobieta się ze mną związuje, bo widzi że nie patrzę na seks. Po 15 latach wstrzemięźliwości zaczyna robić mi awantury o brak seksu, obraża mnie, grozi mi , płacze, zaczyna żądać seksu i w efekcie z nienawiścią za brak seksu opuszcza mnie. Jeśli kiedykolwiek mi na tyle odbije żeby chcieć wiązać się z kimkolwiek mając te zaburzenia które mam obecnie, to od razu na pierwszej randce powiem wprost , że ze mną seksu nigdy mieć nie będzie. Ciekawe ile kobiet mówiących, że seks dla nich nie jest najważniejszy, faktycznie zgodziłoby się ze mną być po takim szczerym wyznaniu.