
Korat
Użytkownik-
Postów
986 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Korat
-
A po co zabijać? Złoczyńcy to dobry materiał do niewolniczej pracy
-
Moja terapeutka straciła chyba nadzieję na to , że mi pomoże. Powiedziała , że barwy uczuć mogą mi nigdy nie wrócić takie jak były kiedyś, że trzeba pracować nad tym co pozostało i starać się uwrażliwić. Jeszcze 8 czy 7 wizyt i zobaczymy co mi to dało. Raczej na bank w lipcu pójdę do szpitala, przynajmniej sobie w spokoju poleżę całymi dniami w łóżku odcięty od zewnętrznego świata obowiązków. A nuż coś mi dadzą co mi pomoże.
-
Być może lekarka chce mnie zabić, ale obojętne mi to. Nie mam sił o tym myśleć , daję lekarzom robić ze mną prawie co chcą. Od wczoraj mam zwiększoną dawkę solianu, biorę go 200mg na noc i do tego 100mg sulpirydu w dzień. Praktycznie żadnych skutków ubocznych nie ma, poza wypadaniem włosów trochę. Efektów pozytywnych też brak. Robię co mogę by zdać, bo dobrze zdaję sobie sprawę że być może znajdę pracę za biurkiem i przy moim braku sił jakoś obejdzie się bez renty. Niestety póki co wszystko w tym semestrze mam zawalone, mimo że do zaliczenia mam tylko 3 przedmioty. Na następne kolokwia też nie jestem nauczony , które już mam w przyszłym tygodniu. W zasadzie mam 14 godzin zajęć w tygodniu, a z i z tym nie mogę się uporać, mimo to wiem o co jest gra i jest nawet szansa że zdam bez zaliczeń , bo chcą przepuścić wszystkich , bo inaczej nie otworzą kierunku.
-
Ten wątek spadł na psy. Już się go nie da czytać. Zamiast o nic nie czuciu pisze się tu jakieś rozhisteryzowane posty przepełnione silnymi negatywnymi emocjami bez konstruktywnej treści. W większości z was potrzebna jest terapia byście zauważyli, że się maltretujecie negatywnymi emocjami myśląc , że nic nie czujecie. Pozdrawiam
-
Chyba jednak powinienem brać ten solian z sulpirydem , bo tak się złożyło że wczoraj zapomniałem wieczornej dawki a dzisiaj porannej i na zajęciach przez to ledwo wytrzymałem ogólnie gorzej mi było niż idąc normalnym rytmem , ale to też może organizm po prostu tak zareagował że nie dostał " działki"
-
Ten wątek powinien się nazywać "negatywne uczucia", bo takich tutaj jest na full. Lęk, zniechęcenie , zrezygnowanie to też są uczucia.
-
brak uczuć, dobrze ze możesz pisać tony tekstu na forum.
-
Ja chyba mam taki problem z terapeutami, że nikt z nich nie ma u mnie autorytetu. Oni coś mówią, a mi jednym uchem wlatuje, a drugim wylatuje tak jakby to co mówili to było lanie wody dalekie od mówienia o rzeczywistych faktach o moim stanie. Co najwyżej jestem w stanie zostawić sobie coś do przemyślenia jako niesprawdzone hipotezy. Nie ma we mnie żadnej wiary i ufności w to co mówi psychoterapeuta. W zasadzie jak z nim siędzę i rozmawiam , to tak jakby go tam nie było. Jestem za bardzo zamknięty w swoim świecie, żeby wynosić skutecznie cokolwiek z interakcji z terapeutą, ale muszę próbować.
-
Krótkie podsumowanie brania przez 4 miesiące sulpirydu (100mg) i solianu (100mg) oraz bycie po 12 wizytach u terapeuty poznawczo-behawioralnego. Odczuwane dolegliwości: -chroniczne zmęczenie fizyczne i psychiczne -apatia -anhedonia -derealizacja - bardzo ubogie życie towarzyskie - ból istnienia W najbliższym czasie mam zamiar udać się na dwa miesiące na oddział dzienny w ramach rehabilitacji umysłu i podjęcia próby aktywizacji w życiu.
-
Nie masz psychozy, nie robisz wrażenia (na lekarzach). Takie czasy
-
brak uczuć, możesz powiedzieć szczerze swojej ciotce, że postępuje wbrew etyce lekarskiej, bo powinno unikać się leczenia członków własnej rodziny w trosce o nie nadużywanie więzi rodzinnych do manipulowania pacjentem i na odwrót. Przestań się leczyć u ciotki , dobrze ci radzę, bo ona już bardziej złymi emocjami i urażoną dumą się kieruje aniżeli rozumem.
-
To dobrze, że jest u was jakaś wrażliwość na leki. U mnie to wygląda na to , że z powodu przewlekłości tego stanu, w ramach ratowania siebie dostosowałem się do zaburzeń i zdeformowałem całkowicie swoją osobowość, chyba że jedno szło w parze z drugim. Ja już zapomniałem co to znaczyć pragnąć czegoś, już tracę obraz tego co to znaczy być dla mnie zdrowym, wiem tylko że czasem to jak jest teraz jest nie do wytrzymania, ale nie sądzę bym kiedyś był w stanie tworzyć normalne relacje z ludźmi, bym związał się z kimkolwiek i założył rodzinę, nawet nie pragnę tego i jest mi to obojętne. To samo tyczy się większości innych sfer mojego życia. Nie widzę jakoś żeby leki mogły na to zadziałać, z jednej strony byłoby to dla mnie okropne, bo najwyższą wartość ma dla mnie rozum i jego wolność. Jeśli leki mają zmienić mój pogląd na świat i myślenie, to znaczy że jestem robotem, maszyną której wystarczy dostarczyć odpowiednią chemię by myślała jak się jej każe. Ja chyba muszę mieć zresetowany mózg, chyba musiałbym mieć elektrowstrząsy i stać się innym człowiekiem, bo wygląda mi na to że to co mi dolega tkwi tak głęboko w mojej naturze, że stało się mną, bez zaburzeń nie istnieję, nie pamiętam co najmniej co to znaczy istnieć bez nich. To nie znaczy wcale, że nie chcę się ich pozbyć, wiem że jest szansa by mój mózg był inny, ale tak mi to teraz wygląda, jakby to dogłębnie było zakorzenione we mnie i gdyby próbować to wyrwać ze mnie to mogłoby dojść do wielu zniszczeń w mojej psychice. Mimo to obiecuję próbować pozbyć się zaburzeń przy pomocy leków, terapii i inwencji własnej.
-
brak uczuć, skoro to depresja, to oprócz leków najlepszą terapią na depresje jest ta poznawczo-behawioralna.
-
Zrobiłem chory test. Na demotach ktoś wrzucił link do filmiku jak Maniacy z Dniepropetrowska zakatowali człowieka. Obejrzałem ten film by sprawdzić, czy coś poczuję. I nic nie poczułem. Jedynie drogą rozumową docierało do mnie co okropnego na tym filmie było. To było wstrętne co tam widziałem, ale tylko z perspektywy intelektualnej, żadnych przeżyć i emocji z tym związanych nie miałem. Nie jestem żadnym psychopatą, bo robienie krzywdy komukolwiek jest dla mnie obrzydliwe, ale sfera uczuć jest u mnie tak zaburzona ,że nie docierają do niej nawet najgorsze obrazki. Nie polecam tego eksperymentu nikomu, różne osoby mogą na niego różnie reagować. Ja to już ten filmik pamiętam jak przez mgłę i nie ma on na mnie żadnego wpływu, ale nie radzę wam ryzykować dla głupiego testu uczuć.
-
Uwierz mi, że daleko mi do bycia zdrowym psychicznie. Może z tym pozytywnym myśleniem to przesada, ale realnie trzeba patrzeć. Nie wiemy tak naprawdę co nam jest, ale słyszy się tu i ówdzie że komuś tam udało się z czegoś podobnego wyjść. Także istnieje niezerowe prawdopodobieństwo wyjścia z tego, dlatego naszym zadaniem jest chwytać się wszystkich możliwych sposobów realizacji zamierzonych celów bez dorabiania katastroficznych scenariuszy. Dopiero gdy już wszystkiego wypróbujemy, wszystkich terapii, leków i ich kombinacji oraz skończą nam się pomysły własne, wtedy uzasadniony będzie brak nadziei. To, że bardzo cierpimy i często nie wytrzymujemy jest zrozumiałe i chyba nikt się nam nie dziwi. Przy tak przewlekłym cierpieniu zrozumiałym jest, że ma się chwile zwątpienia, a nawet dłuższe kryzysy pomijając już fakt że non stop znajdujemy się w kryzysie. Często zdarza się przegrać jakąś bitwę z samym sobą, może jest nawet więcej porażek niż zwycięstw. Każdy z nas dobrze zdaje sobie sprawę ze swoich możliwości i ograniczeń. Ważne by całą swoją uwagę skierować na te możliwości by jak najlepiej je wykorzystać i zwiększyć prawdopodobieństwo osiągnięcia zamierzonego celu.
-
brak uczuć, mimo wszystko patrząc na ciebie tak z boku, to oprócz objawów o których mówisz, to masz nieźle zatruty umysł negatywnym myśleniem, które ciebie jeszcze dodatkowo napędza. Strasznie wszystko ciężko przeżywasz, przydałoby ci się zmienić trochę podejście do całej tej sprawy z leczeniem i zakładając, że to rzeczywiście chemia mózgu, odpuścić sobie nieco i po prostu patrzeć co leki dają, bez takiego roztrząsania wszystkiego. Ewidentnie nie masz zdrowego podejścia do walki ze swoimi zaburzeniami i mówię to w dobrej wierze. Takie przejmowanie się wszystkim co najgorsze nie jest konstruktywne, trzeba się skupić na działaniu i przyglądać się efektom, na resztę nie mamy za bardzo wpływu.
-
brak uczuć, spróbuj może psychoterapię poznawczo-behawioralną, bo z tego co widzę oprócz tych objawów, które ciebie nękają masz jeszcze myślenie, które ciebie dobija. Ta terapia może na to pomóc. Ta terapia wygląda zupełnie inaczej niż psychoanaliza i terapeuta dużo mówi.
-
Moja terapeutka jest już chyba zdesperowana, ale ja i tak będę do niej chodzić do końca terapii. Już mi takie głupoty opowiada, że słuchać się nie chce. Męczą mnie strasznie te terapie. Staram się zakładać, że terapeutka ma rację, że to moja wina, bo źle myślę, ale i tak jest jak jest. Ciągle ten sam zestaw objawów z epizodami depresji. Może to chore, ale od niedawna żyję tym, że pójdę do szpitala, a od wczoraj doszło pozytywne myślenie w związki z agonistami dopaminy. Brak uczuć, ty coś mówiłaś a zajęciach aktywizujących. Może warto byś poszła na oddział dzienny. Ja byłem 2 razy i pozytywnie oceniam czas tam spędzony. Nie chodzi o to żeby się tam wyleczyć, ale choć trochę można podładować baterie.
-
Marek77, Czytam to co piszesz i nie wiem co powiedzieć. Z nieba nam spadłeś i odkryłeś przed nami nową drogę leczenia. Już byłem przybity , że skorzystałem ze wszystkich możliwych rozwiązań i mi nic nie pomaga, ale z tymi agonistami dopaminy to brzmi rozsądnie. Póki co jestem na solianie i sulpirydzie , spróbuję z lekarką uzgodnić inne dawki, to może coś drgnie. Ważne, że są też inne leki, ale myślę że z nimi eksperymentować zacznę gdy pójdę do szpitala. Nie chcę ryzykować wpadnięcia w manię czy psychozę w warunkach domowych.
-
Z osobowością to nie jest tak , że sobie wymyślisz , że będąc introwertykiem nauczysz się być ekstrawertykiem, bo tak chcesz. A do tego sprowadza się wyeliminowanie zaburzeń osobowości, to jest analogiczne. Tylko że introwersja nie jest zaburzeniem i nikt jej nie będzie się starać poprawiać, a na przykład notoryczne unikanie ludzi, które wpływa drastycznie na twój poziom życia i pozycję jaką zajmujesz, należałoby zastąpić innym zachowaniem. Jako, że podłożem tego jest osobowość nieprawidłowa, to inaczej mówiąc można powiedzieć że zaburzenia tkwią niejako w naszej naturze. I weź tu zmień swoją naturę. To tak jakby podobały ci się kobiety, ale za wszelką cenę musiałbyś stać się gejem. To są tego pokroju trudności w wyleczeniu zaburzeń osobowości.
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Korat odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Shadowmere, niektórzy mają tak mocny instynkt stadny i tak bardzo chcą przynależeć do jakiejś grupy i być rozumianym, że są w stanie zacząć się bez powodu okaleczać, bo np. koleżanki tak robią. Zapewne najczęściej dotyczy to gimnazjalistek , ale i starsi się statystycznie trafią. Samookaleczenia indukowane się leczy banalnie. Wystarczy , że mądry psycholog wytłumaczy , że można inaczej zaskarbić sobie przyjaźń i już wszystko gra. Jak ktoś ma prawdziwe problemy, to u niego takie zachowania nie są tak wrażliwe na argumenty , bo on tą potrzebę przeżywa realnie ze swojego wnętrza, i nikt mu tego nie indukował. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
Korat odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Shadowmere, niektórzy mają tak mocny instynkt stadny i tak bardzo chcą przynależeć do jakiejś grupy i być rozumianym, że są w stanie zacząć się bez powodu okaleczać, bo np. koleżanki tak robią. Zapewne najczęściej dotyczy to gimnazjalistek , ale i starsi się statystycznie trafią. Samookaleczenia indukowane się leczy banalnie. Wystarczy , że mądry psycholog wytłumaczy , że można inaczej zaskarbić sobie przyjaźń i już wszystko gra. Jak ktoś ma prawdziwe problemy, to u niego takie zachowania nie są tak wrażliwe na argumenty , bo on tą potrzebę przeżywa realnie ze swojego wnętrza, i nikt mu tego nie indukował. -
Spotkałem się z innym określeniem na schizofrenię prostą, mowa tu o ""prostym zaburzeniu o charakterze deterioracji"
-
Prosta, (rezydualna). I weź tu teraz bądź mądry o którą chodzi , bo to nie jest to samo. Chyba, że wywołane są oba te rodzaje tym samym.
-
Shadowmere, mogłabyś być detektywem Ja to jestem ewenementem pod względem wylania na pochwały i krytyki. Jak ktoś mnie chwali albo krytykuje to mnie to żenuje i nie chcę tego słuchać, bo uznaję że ten ktoś nic o mnie nie wie, a ocenia. Taka ocena nie ma dla mnie wartości.