
Korat
Użytkownik-
Postów
986 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Korat
-
Gdybym nie musiał uprawiać seksu z dziewczyną to może jeszcze by uszło jakoś żyć razem, ale w sumie to nie mam po co z kimkolwiek się wiązać. Lepiej to dla tej, która miałaby być ze mną.
-
Dlaczego chcecie być w związkach? Dlaczego chcecie mieć dzieci?
-
Głowa mnie boli od tych długich postów, nawet nie próbuję ich czytać. Co za bezsens, siedzę i próżnuję i mi nawet do głowy myśl nie przyjdzie by zacząć działać, totalna pustka i bezmyślność. Chyba będę zmuszony rozstać się z forum, bo powiedziałem już wszystko co miałem do powiedzenia, a to przy poczuciu, że widziałem już wszystko co świat ma do zaoferowania, oznacza że moja rola się skończyła, wypaliłem się.
-
Wątek o braku uczuć już istnieje: http://www.nerwica.com/nic-nie-czuj-t22797.html
-
"Schizofrenia prosta Forma prosta (schizophrenia simplex) charakteryzuje się stopniowo narastającym zobojętnieniem, apatią, obniżeniem nastroju. Chory przestaje się interesować losem najbliższych i swoim własnym. Tak radosne, jak smutne wydarzenia spływają po nim bez śladów. Nawet śmierć najbliższej osoby przyjmuje nieraz z zadziwiającą obojętnością. Natomiast drobne przykrości mogą wywoływać gwałtowne wybuchy złego humoru, złości czy przygnębienia. Początkowo chory nie zaniedbuje swoich obowiązków, ale wykonuje je w sposób stereotypowy, bez inicjatywy, jak automat. Wyniki w nauce czy w pracy są coraz gorsze. Nauczyciele i rodzice dziwią się, że taki dobry i zdolny uczeń ma coraz gorsze noty, mimo że godzinami siedzi nad książką. Niekiedy chory spędza czas na bezsensownych zajęciach w rodzaju zapisywania grubych zeszytów słowami bez związku, cyframi, tajemniczymi znakami, planami, rysunkami. Chory stroni od towarzystwa, czasem miesiącami nie wychodzi z domu, by nie stykać się z ludźmi. Zmuszony do kontaktu towarzyskiego, zamyka się w sobie, nie bierze udziału w rozmowie, siedzi ponury w kącie. Zapytany, daje zdawkowe odpowiedzi lub zbywa pytania milczeniem. Nie ma jednak na tyle inicjatywy, by opuścić nużące go towarzystwo, tkwi w nim jak obce ciało, samotny i opuszczony. Wobec najbliższych też staje się coraz bardziej daleki i obcy. Mówi się o nim, iż zmienił się, jest zimny, obojętny, nic go nie obchodzi. Brak inicjatywy, normalnej ruchliwości, posłuszne trzymanie się utartych stereotypów zachowania się są traktowane niekiedy przez otoczenie jako cechy dodatnie. Mówi się o chorym: Jakie to dobre, grzeczne dziecko , choć już dzieckiem dawno być przestał. Czasem tylko to wyrośnięte dziecko przerazi rodziców wybuchem wściekłości, ordynarnego zachowania, wrogości, nie umotywowanego śmiechu, dziwnym grymasem twarzy, próbą ucieczki lub samobójstwa. Ale na ogół jest dobry, posłuszny, wykonuje polecenia bez oporu, nie wyrywa się z domu jak jego rówieśnicy, jest cichy, spokojny. Rodziców, zwłaszcza trochę despotycznych, cieszy takie dobrze ułożone dziecko. Taki cichy typ schizofrenii jest z punktu widzenia lekarskiego najniebezpieczniejszy, gdyż zwykle wiele czasu upływa, nim najbliżsi zorientują się, iż chory wymaga psychiatrycznej opieki. Czasami upór wysuwa się na plan pierwszy. Chory kurczowo trzyma się pewnych stereotypów zachowania, wpada w gniew, gdy próbuje się je naruszyć, jakby z ich obaleniem wszystko w gruzy miało się obrócić. Nie można go nakłonić, by zmienił styl ubierania się, czesania, jedzenia, porządku dnia itd. W innych przypadkach schizofrenii prostej ponurość i drażliwość dominują w obrazie chorobowym. Chory jest stale nadąsany, byle głupstwo wyprowadza go z równowagi, swoją zagniewaną miną jakby broni się przed zetknięciem się z otoczeniem. Dość często własne ciało staje się centralnym tematem zainteresowań chorego. Wypełnia ono pustkę jego życia. Chory koncentruje się na zewnętrznym wyglądzie ciała lub na jego wewnętrznej strukturze. Przegląda się godzinami w lustrze, robiąc przy tym dziwne miny, martwi się jakimś szczegółem swego wyglądu lub rzekomym złym funkcjonowaniem jakiegoś narządu. Snuje fantastyczne koncepcje budowy i pracy swego organizmu i stosuje fantastyczne pomysły lecznicze. Maurycy Bornsztajn* wyodrębnił jako osobną formę hipochondryczną postać schizofrenii prostej, określając ją mianem somatopsychicznej. Skargi hipochondryczne w schizofrenii różnią się od tego typu skarg spotykanych w nerwicach tym, że cała koncepcja ciała zostaje w nich zmieniona, jest dziwna i fantastyczna, nie odpowiada poglądom panującym w otoczeniu chorego. Hipochondryczne nastawienie łatwo zmienia się w myśli nadwartościowe lub urojenia. Chory jest np. przekonany, że ma za długi nos lub oczy zbyt wypukłe, wstydzi się z tego powodu wychodzić na ulicę, bo wydaje mu się, że ludzie z niego się śmieją, domaga się operacji plastycznej. Jej wynik jest krótkotrwały, bo znów znajdzie coś rażącego w swej twarzy.** Chory może uważać, że jego jelita źle funkcjonują, że skutkiem tego wydaje przykrą woń, ludzie wokół niego pociągają nosem i odsuwają się ze wstrętem. Niekiedy genitalia stają się ośrodkiem hipochondrycznego nastawienia, chory stwierdza u siebie cechy płci przeciwnej (jeden z chorych krakowskiej kliniki twierdził, że w odbycie ma pochwę) lub niezwykły kształt narządów płciowych (inny chory z tejże kliniki nosił obcisłe majteczki, gdyż wstydził się swych rzekomo zbyt wielkich jąder). Czasem schizofrenia prosta przybiera postać "filozoficzną" - chory rozważa nad bezsensem życia, ludzkich zainteresowań i zabiegów, marzy o tym, by zasnąć i więcej się nie zbudzić, prowadzi czasem, gdy czuje się raźniejszy, jałowe dyskusje nad "istotnym", "zasadniczym" sensem tego, co go otacza. Otoczenie odczuwa wokó chorego atmosfer pustki. Najbli si staraj si przez ł ę ż ą ę nią przebić, "rozruszać" chorego, zmusić go do aktywności i żywszej reakcji uczuciowej, a gdy się to nie udaje, sami się od niego odsuwają, traktują go z litością jako "biednego dziwaka". Z czasem dziwactwa się mnożą. Ciszę pustki zakłócają epizody podniecenia lub osłupienia katatonicznego, elementy hebefreniczne czy paranoidalne." Źródło: Antoni Kępiński, "Schizofrenia"
-
Żałosne. Zamówiłem książkę, która mogłaby mi dużo pomóc w opanowaniu jednego materiału i po dwóch tygodniach od zamówienia napisali mi, że nakład u wydawcy się wyczerpał. Gdybym miał zdrowe reakcje to powinienem być wkur.., teraz to jakaś dziwna intelektualna frustracja i żałość mnie ogarnia. W dodatku muszę pojechać załatwiać sprawy na uczelni, a tak mi się nie chce, że nie wyrabiam. Tylko że jak tego nie zrobię to nie dostanę się na studia magisterskie, co za żal w sumie to jest mi to obojętnie, ale rozumowo do tego podchodząc to zamknę sobie tym tylko drogę do wyzdrowienia, więc muszę tam pojechać. I takie dylematy człowieka od ośmiu lat ogarniają, co za FAIL. Jedno dobre, że wczoraj sobie powspominałem stare dobre czasy kiedy to w latach 90-tych moim idolem był Michael Jordan, na początku XX wieku Adam Małysz i w ogóle wspomnienia związane z Janem Pawłem II, szkoda że wszystko umarło.
-
Kolega, który bardzo dobrze zna się na lekach stworzył dla mnie listę leków i ich kombinacji, które mogą mi pomóc. Bardzo jestem mu za to wdzięczny, dzięki temu widzę perspektywy na wyzdrowienie w znacznie jaśniejszych barwach. Oto ta lista leków dobrych na objawy negatywne schizofrenii: Abilify Solian+SSRI* abilify+SSRI Solian+Abilify Zeldox Zeldox+SSRI Serdolect Serdolect+SSRI Abilify+Olanzapina Abilify+Olanzapina+SSRI Olanzapina Olanzapina+SSRI Seroquel Seroquel+SSRI Seroquel+Solian Seroquel+Solian+SSRI Seroquel+Abilify Seroquel+Abilify+SSRI Bifeprunox** D-cycloserine** Invega** *Do SSRI zaliczają się: fluoksetyna, paroksetyna, fluwoksamina, citalopram, sertralina, escitalopram i może jeszcze coś **Te leki jeszcze nie są w Polsce dostępne Pewnie jest jeszcze sporo więcej możliwości
-
O psychologu póki co nie myślę nawet, próbuję się zmobilizować do zarejestrowania się do psychiatry, bo póki co to ogarnia mnie niemoc, niechęć i częściowo niepokój gdy myślę o udaniu się do lekarza. Mam gorsze dni, nie wiem jak się z tego wyrwać, nawet gdy podejmuję jakieś czynności to wcale nie jest lepiej a wręcz gorzej. Ostatnie wizyty u znajomych zakończyły się u mnie porażką.
-
uht, po to żebym mógł sobie na taką listę od czasu do czasu spojrzeć i zobaczyć ile mi jeszcze zostało do wyczerpania wszystkich możliwości leczenia. Miałbym wtedy coś na wzór sensu życia.
-
Mam prośbę. Niech ktoś mądry poda listę leków i ich kombinacji, która działa dobrze na objawy negatywne schizofrenii, bo póki co wiem o solianie, abilify, coś tam że neuroleptyk+SSRI i to wszystko. Fajnie by było znać konkretne nazwy i dawki.
-
Kłuje mnie w klatce piersiowej, pewnie mnie zje.biecie ale mam nadzieję że to serce i że dostanę zawału. Wczoraj albo przedwczoraj byłem z kolegą oglądać gwiazdy, tylko dodatkowo się załamałem, że nawet wszechświat nie robi na mnie wrażenia, dla mnie tak wygląda koniec wszystkiego. Mój koniec jest wtedy gdy nawet wszechświat mnie nie obchodzi, teraz bytuje tylko fizyczna część mnie, dusza umarła 8 lat temu. Dzisiaj byłem u kolegi oglądać skoki, jak zwykle zacząłem smęcić jak mi beznadziejnie. Wszędzie wokół gdzie się nie pojawię tylko wnoszę aurę pesymizmu i nieszczęścia, powinienem zamilknąć na wieki.
-
Nie występują w podobnym nasileniu. Schizoidalnych jest mniej niż schizofreników poza tym głównie mężczyźni to mają, tak samo schizotypowców jest około 3% czyli stosunkowo niewiele, a i tak im bliżej do schizofrenii niż do zaburzeń osobowości, więc się pewnie w innych wątkach udzielają. A w tym wątku to faktycznie borderowo jest bardzo
-
Widzę, że kościół sprytnie chce usunąć seks ze świadomości wiernych, bo z jednej strony zabrania zbliżania się partnerów gdy nie mają ślubu, a z drugiej tego ślubu nie będą chcieli dać. Jakie to życiowe i zgodne z naturą człowieka tak żyć, prawda? Gdyby ludzie żyli jak kościół chce w sferze seksu, to rodzenie dzieci byłoby elitarnym zawodem.
-
No bo, nie widzę jego postów i w wyszukiwarce użytkowników go nie mogę znaleźć. Coś ktoś wie na ten temat?
-
Zaraz, zaraz, coś mi tu nie gra. Co się stało z niemądrym?
-
OMAMY HIPNAGOGICZNE
-
brak uczuć, ciężko powiedzieć czy mi solian pomaga, bo mam po prostu lepsze i gorsze momentu, średnia z miesiąca pozostaje ta sama. Brak uczuć, jak tam w pracy u ciebie? Zakończyłem terapię, efektów brak i o tym wszystkim powiedziałem terapeutce. Spytałem się jej o to, że jak to jest że ja się tak bardzo starałem i wcielałem jej rady w życie, a terapia mi nie pomogła? Ona na to, że nie wie dlaczego. Gdy spytałem czy widzi szanse na to, że mi się znacznie poprawi, to też powiedziała że nie wie czy mi się kiedykolwiek poprawi. Jak spytałem ją o to jaką by ona mi diagnozę postawiła po tylu godzinach obserwacji, to powiedziała że zaburzenia schizotypowe, bo ta depresja u mnie za długo trwa by to była zwykła depresja. Mam w planie chodzić do psychologa, ale na innych zasadach. Chcę by to były lekkie rozmowy, takie wspierające, by mnie trochę budowały i uświadamiały w tym że są też te dobre rzeczy. Na intensywną terapię póki co nie chcę iść, to za dużo wysiłku kosztuje, muszę odetchnąć po tej terapii. zawilinski, zrozum że twoje rady odnośnie dawek można o kant dupy rozbić. Każdy jest inny i trzeba na sobie eksperymentować. Na mnie 300 mg w ogóle nie działa, to tak jakbym cukierki jadł. 400 mg tak samo, jakbym cukierki łykał. Być może dlatego że mam dużą masę, to muszę na większych dawkach jechać. Teraz zapewne przetestuję 600 mg, może to jakoś zaskoczy. Ten lek mnie nic nie aktywizuje jak dotąd w żadnej dawce, od najmniejszej 50mg do 400 mg, żadnych efektów nie ma po prostu.
-
Cały dzień się zajmowałem tylko czymś odmużdżającym albo spałem. Ten dzień należy do przegranych w moim życiu, niestety. Po prostu dzień napełniony cierpieniem wyjęty z życiorysu.
-
Bura, zaburzenia schizotypowe albo osobowość schizoidalna na przykład. Mam dzisiaj fatalny dzień. Straszny niepokój mnie ogarnia, jakiś lęk przed rzeczywistością. Chciałbym uciec w nie istnienie, nie wiem co robić, czuje się osaczony rzeczywistością. Co robić?
-
Ja przy tych 400mg już miałem dobre momenty, sporo pracowałem ostatnimi czasy. Teraz mam lekki kryzys, ale zobaczymy. Umówię się do lekarza to może mi tak jak topielicy lekarka zwiększy dawkę do 600mg.
-
Fuck yeah! Zdałem obronę. beka, bo się nic tą obroną dzisiaj nic nie stresowałem a miałem ją na 17, na samej obronie byłem jakiś odcięty od tego wszystkiego co się tam działo i w swoich myślach byłem, nic nie istniało poza moim umysłem. Niestety nic mnie nie ucieszyło to że zdałem, sztucznie się tylko uśmiechnąłem do komisji żeby nie było , że coś ze mną nie tak. W dodatku chwyciła mnie depresja
-
Moimi oczami i umysłem patrząc wszystko spowija taka beznadziejność, że aż nie warto kiwnąć palcem by coś zrobić, bo i po co? Do tego ten obraz jest tak spójny, że nie widzę co by miało sprawić bym przestał widzieć świat jako beznadziejny i do niczego. Niby to choroba, ale nawet terapeutka nie jest w stanie mi powiedzieć gdzie się mylę, tylko mówi że to nie jest praktyczne takie myślenie. Jedynie jest lepiej gdy przestaję myśleć i zabijam czas, czyli w sumie gdy nic nie mam z tego że bytuje. Gdy zaczynam myśleć, to widzę jaki ten świat jest ubogi i że już wszystko widziałem co świat ma do zaoferowania, wszystko jest nudne, nic nie warte, przewidywalne i do tego mnóstwo głupoty jest na świecie. Nie chce mi się istnieć w takiej rzeczywistości, w zasadzie to nie chce mi się istnieć w żadnej rzeczywistości. Fajnie by było gdybym mógł pójść do lekarza i od ręki dostać eutanazje, to by mnie chociaż na moment uszczęśliwiło. Nie wiem jak by to miało wyglądać moimi oczami , żeby świat miał barwy, żeby różne czynności miały sens i były dla mnie wartościowe. W logice mojego umysłu, to że żyje to tylko nieszczęśliwy przypadek, nic nie warty zbieg okoliczności. I nie da się z tym nawet zbytnio polemizować, bo na wszystkie argumenty przeczące mojemu obrazowi świata mam odpowiedzi. Ja nawet nie wiem czy gdybym zaczął porządnie czuć, to czy bym stał się szczęśliwy, rzeczywistość jest całym moim umysłem postrzegana jako brutalny byt, każdy element mojego jestestwa tak postrzega rzeczywistość, dla mnie to prawie jak udowodnione twierdzenie, że życie jest bez sensu i świat jest nic nie warty. Ja nie wiem, czy ja w końcu jestem zaburzony, czy odkryłem prawdę której nie jestem w stanie udźwignąć? Czy moja filozofia życia dopisana została do zaburzeń, czy moje samopoczucie jest efektem filozofii, która mocno jest utwierdzona w moim postrzeganiu świata. Wszystko jest szare dlatego, że źle działa chemia mózgu, czy wszystko jest szare dlatego że za dużo złego widziałem i ten świat jest dla mnie przekreślony? Czasem myślę , że uzdrowić mnie można jedynie kasując mi pamięć i robiąc jakiś potężny wstrząs w obwodach w mózgu bym nie szedł tą samą drogą co poszedłem przez życie.
-
Nie rozumiem problemu jaki tu powstał. Dla mnie osobiście istnieje tylko materialna strona człowieka i za wszystkim stoi jakaś chemia. Jednocześnie jednak jestem przekonany, że na tą chemię w mózgu można oddziaływać i ją zmieniać w nie materialny sposób, np. poprzez oddziaływanie terapeutyczne. Zauważcie, że jak ktoś się zakocha na zabój to nie stoją za tym żadne leki, ale po prostu temu człowiekowi z jakichś niewyjaśnionych przyczyn bardzo podoba się druga osoba. W mózgu wydzialają się wtedy olbrzymie pokłady fenyloetyloaminy co jest jak najbardziej materialnym efektem nie materialnego zauroczenia. To samo można zrobić w innych kwestiach swojego bytowania, zmieniając np. poziom motywacji i aktywizacji. Leki działają na skróty, bo od razu dotykają tego co trzeba, a terapią trzeba znaleźć tą drogę i jest trudniej, ale terapia też przy okazji działa całościowo na wszystkie konflikty jakie w mózgu powstały i może umocnić prawidłowe jego funkcjonowanie. Chemia nie wyklucza psychoterapii jako dobrej metody radzenia sobie z problemami. Monika słusznie zauważyła, że wiele zaburzeń się kształtuje przez wiele lat. Najgorsze co może być to jak pierwsze nasze doświadczenia w życiu związane z rzeczywistością są zaburzone i od dziecka formujemy się dostosowując do zaburzonego środowiska. Takie coś naprostować to jest coś arcytrudnego, bo wszystkie myśli i zachowania nabyte w dzieciństwie straszliwie mocno tkwią w człowieku. Trzeba się na nowo narodzić. Ja umarłem niejako w 2002 roku, od tamtej pory jestem odcięty od doświadczania rzeczywistości, ale mam nadzieję, że przez mądre oddziaływanie uda mi się odtworzyć stan sprzed tego roku, bo póki co to mam 8 lat wyjęte z życiorysu. Już nawet nie ważne co się w tym czasie działo w moim życiu, nawet gdybym zbawił świat i uratował wszechświat przed zagładą, to i tak w tym czasie nie czułbym tego wszystkiego i nie zrobiłoby to na mnie większego wrażenia. Tak mniej więcej mi się bytuje, bo życiem ciężko to nazwać. Próbuję chociaż objawowo coś zaradzić na ten mój stan i walczę o tą motywację, póki co jest dobrze i jest bardzo blisko do tego bym się obronił.
-
brak uczuć, może zrób to co ja i zacznij pracować z terapeutką nad motywacją. U mnie z tymi uczuciami to terapia odniosła totalną porażkę, ale coś widzę że dzieje się z motywacją, choć póki co jej nie słucham i stosuję swoje wyrafinowane metody. Motywacja jest najważniejsza, to dzięki niej nie skończysz pod mostem.
-
Acetyl-l-karnityna (ACL) - Związek ten wpływa na wydzielanie dopaminy ? neuroprzekaźnika odpowiedzialnego za nastrój, procesy myślowe, koordynację ruchową i odporność na stres. Utrzymuje również prawidłową aktywność nerwowego czynnika wzrostu NGF, odpowiedzialnego za zdrowie i prawidłowe funkcjonowanie neuronów. Ponadto zwiększa aktywność mitochondriów (piecy komórkowych produkujących energię) we wnętrzu komórek nerwowych, w efekcie czego usprawnia pracę całego mózgu. ALC zwiększa ilość przekaźnika nerwowego ? substancji ułatwiającej utrwalanie śladów pamięciowych. Dodatkowo związek ten poprawia nastrój i łagodzi stany depresyjne oraz wspomaga odchudzanie. Tauryna - W mózgu tauryna oddziałuje na dwa ośrodki. Serotoninergiczny, w którym impulsy przekazywane są przez neurotransmiter - serotoninę i gabaergiczny, zależny od gamaaminomaślanu - GABA. Wcześniej wskazywano, jako podstawowy mechanizm psychoaktywacji, hamujący wpływ tauryny na serotoninę, gdyż przekaźnik ten odpowiada za relaksację, więc jego hamowanie może przedłużać aktywność. Jednak obecnie, częściej mówi się o wpływie tauryny na układ gabaergiczny, gdyż to wyraźniej tłumaczy jej oryginalny, ośrodkowy efekt działania. Stymulacja układu gabaergicznego tauryną bardzo przypomina działanie małych dawek leków przeciwlękowych lub... alkoholu etylowego. Następuje wydłużenie czasu czuwania, z jednoczesnym zniesieniem lęku. Tauryna ma tu jednak ogromną przewagę nad lekami i alkoholem. I leki przeciwlękowe, i alkohol, w większych dawkach sprowadzają najpierw euforię, potem upojenie i w końcu zamroczenie. Natomiast tauryna, nawet monstrualnie przedawkowana, zatrzymuje się ostatecznie na zniesieniu lęku i wydłużeniu czuwania. Z tego właśnie powodu, napoje kofeinowo - taurynowe szczególnie upodobali sobie kierowcy oraz sportowcy z dyscyplin ekstremalnych. W sportach siłowych, jedna - dwie butelki, przed treningiem, znacząco zwiększają możliwości wysiłkowe, bo pobudzają psychoruchowo i ożywiają wiarę we własne siły. Tyrozyna - Aminokwas ten uczestniczy w powstawaniu neuroprzekaźników: noradrenaliny i dopaminy - przewodzących impulsy z układu nerwowego do mięśni i mózgu. Noradrenalina wywiera wpływ na samopoczucie i wydajność pamięciową mózgu. Dopamina w znacznym stopniu wpływa na popęd seksualny. Silny długotrwały stres może znacząco zredukować poziom tych substancji w mózgu. Objawiać się to może obniżeniem sprawności psychicznej, pogorszeniem koncentracji lub depresją, jak również obniżeniu odporności, co może doprowadzić do innych powikłań zdrowotnych. Suplementacja tyrozyny hamuje także głód, więc warto zastosować tyrozynę podczas kuracji odchudzających. Leki lekami, ale może jakbym się zaczął dodatkowo wspomagać suplami, to może zwiększyłoby to efektywność solianu i psychoterapii. Spytam się lekarki co ona na to i może spróbuję.