
Korat
Użytkownik-
Postów
986 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Korat
-
brak uczuć, na to co piszesz to ręce opadają. Ja mogę do ciebie mówić ale to i tak będzie jak walenie grochem o ścianę. Mam nadzieję, że jakiś mądry terapeuta otworzy ci oczy, oczywiście o ile najpierw nie uwikłasz się w filozofię, że tylko i wyłącznie chemia może ci pomóc.
-
Byłem na spacerze i mi się poprawiło. Uff.
-
Wróciły ciemne chmury. Powiem szczerze, że wpadam w panikę znajdując się w tym stanie, boję się że zostanie on do końca życia i wolę odebrać sobie życie niż się z tym przez lata użerać. Racjonalnie podchodząc, nie powinienem ulegać tak łatwo presji własnego umysłu i należałoby bym wytrwale pracował nad rozwianiem chmur. Mam jakieś przebłyski myśli aby się zabić, obawiam się że sobie coś zrobię. Mózg płata figle i napawa się moim cierpieniem. Starałem się być człowiekiem ale chyba daleko mi do tego i nie widzę miejsca dla siebie wśród żywych.
-
brak uczuć, brawo. Najpierw bierzesz dodatkowe roboty, potem jęczysz jak ci źle i że sobie z nimi nie poradzisz, po czym znowu bierzesz dodatkowe roboty. Teraz wystarczy czekać aż znowu będziesz jęczeć. Sorry, ale chcę czytać ten wątek, a twoje posty to jedno wielkie narzekanie i robienie z siebie męczennika. Już mnie irytują twoje problemy. Nic, kompletnie nic sobie nie zrobiłaś z mądrych uwag jakie dali ci ludzie i ciągle tkwisz w hipochondrycznych urojeniach. Przepraszam, ale już inaczej do ciebie nie potrafię się odnieść. Albo coś zmienisz w swoim myśleniu, albo będziesz się napędzać w nieskończoność i nigdy nie wyjdziesz z dołka.
-
natrętek, chodzę na oddział. Poznałem wspaniałych ludzi i to co najlepszego wyniosę z tej terapii to przyjaźń.
-
brak uczuć, to jest irytujące gdy non stop piszesz, że nic nie czujesz, podczas gdy kipią aż z ciebie negatywne emocje. Może poczytaj o tym czym są emocje i jakie istnieją uczucia. To, że nie czujesz radości nie oznacza, że nie masz w ogóle uczuć!!! Weź to sobie do serca.
-
Ja jebe, żal i ból mnie ogarnia. Ból egzystencjalny, dźwigam na sobie ciężar błędów mych przyjaciół i umieram. Altruizm mnie kiedyś zabije. Bycie aniołem stróżem to niewdzięczne i ciężkie zadanie. Że też muszę patrzeć na tyle żałości i cierpienia. Moje istnienie to droga przez mękę, a dzieje się tak po to by inni mogli żyć i się cieszyć. Na koniec zostanę zapomniany i znienawidzony. Prawdziwe męczeństwo to umrzeć drogą naturalną.
-
Dobra, ja już się nie odzywam.
-
Ja jebe, brak uczuć, czytałem co pisałaś w wątku o zaburzeniach osobowości i z tamtego opisu wyłonił się typowy życiorys pasujący do genezy takich zaburzeń jaki masz. Nie wiem czego ty jeszcze szukasz. Leki lekami, ale ty miałaś tak spieprzony życiorys, że tobie to akurat najbardziej jest psychoterapia potrzebna.
-
Ja chcę wyzdrowieć bez leków k.rwa!! Wkurza mnie faszerowanie swojego mózgu chemią i w ogóle ta świadomość, że to jak myślę , co robię i co czuję ma zależeć od jakiejś tabletki. Żałosne takie życie. Nie chcę być robotem, któremu wystarczy dać odpowiednie związki chemiczne by postępował jak należy. Nie chcę i tyle. Chcę wszystko osiągnąć własną pracą, swoimi rękoma, wtedy będzie wszystko w porządku. Tabletka mi nigdy nie poukłada w głowie tego wszystkiego. Biorę leki tylko w tej formie w jakiej sportowcy biorą suplementy, to ma mnie wspomagać, ale wyjście na prostą w głównej mierze zależeć będzie od mojej własnej pracy. Nie ważne czy psychoterapia mi w tym cokolwiek pomoże, może psychoterapie są tak beznadziejne że nic mi nie dadzą, ale życiem codziennym, swoimi wyborami i przemyśleniami mam zamiar chociażby w znacznym stopniu poprawić swoje funkcjonowanie. Będę starać się o rentę, potem pomyślę o pracy i będę próbować żyć jak człowiek. Wnerwia mnie to, że ciągle jestem obok tego wszystkiego co się dzieje w moim życiu, jestem obok nawet własnych myśli. Emocjonalnie nic się nie angażuję w nic, tylko jakoś intelektualnie bytuję. Bez emocji brak mi pamięci do wydarzeń z mojego własnego życia, życie jest puste i marne. Z obudzeniem emocji będzie się wiązać cierpienie, ale będę musiał to przejść żeby odzyskać życie, nie ma co chyba innego wyjścia nie ma. Osiągnę to własną pracą choćby nie wiem co, jeszcze nie wiem jak ale na pewno mi się uda.
-
Żałość mnie ogarnia gdy czytam historię braku uczuć. Standardowy życiorys, najpierw wiąże się z łotrem który niszczy jej życie, a potem porządny facet zakochuje się w zgliszczach tej dziewczyny którą ona była, normalnie standard. Poza tym jak czytam tą historię to wszystko jest dla mnie jasne czemu brak uczuć ma stłumione uczucia. Typowa historia, która tak powinna się skończyć. Po prostu schemat, czyli najpierw mocne przeżywanie, potem przewalone w życiu i na koniec mechanizm obronny odcięcia się od tych ciężkich przeżyć. Standard.
-
Jak mnie napada depresja co miało miejsce na przykład w niedzielę, to strasznie negatywnie o sobie myślę. Wczoraj też strasznie negatywnie o sobie myślałem i dzisiaj chyba też. Czuję się w takich momentach jak gówno i chciałbym zniknąć z powierzchni ziemi. To jakiś absurd, że tak myślę aż mi się w głowie nie mieści, że mogę tak myśleć o sobie, ale to jest silniejsze.
-
Ja tam nie wyglądam jak okaz zdrowia. Mam 45 kg nadwagi i źle mi z tym, ale takie życie. Nie udawało mi się przez bardzo długi czas podnieść z marazmu, a smutki zajadałem i mam tego efekty. Cały czas brak mi energii i woli. Jest ekstremalnie ciężko schudnąć mając takie coś. Zresztą po co ja to piszę, to bezsensu.
-
Z tą kawą jest coś na rzeczy. Dzisiaj miałem lęki i strasznie mało sił, spałem do 14. Byłem całkowicie rozwalony, potem wypiłem mocną kawę i mi się poprawiło, lęków nie ma i mam siły. Dzięki kawie dowiedziałem się też, że mam podwójny problem. Niedawno wypiłem u kolegi 2 mocne kawy i na noc byłem rześki jak nigdy i miałem energię, ale i tak nic nie robiłem bo nie widziałem sensu w robieniu czegokolwiek. Takie dziwne uczucie, że rozpiera cie energia a i tak nic ci sie nie chce robić.
-
[videoyoutube=emIJg5pqfTs][/videoyoutube]
-
Borsuk, dokładnie i w tym kontekście głównie o tym myślę.
-
Forza, mam podobne przemyślenia do twoich.
-
Forza, myślę że to wcale nie jest dziwne. Uspokaja mnie myśl, że po śmierci nic nie ma.
-
natrętek, tak
-
natrętek, nie przesadzaj z tym "cały czas". U mnie stan stacjonarny.
-
No pewnie. Zresztą o czym my tu gadamy, na spacerze w ogóle nie trzeba wyglądać, kogo obchodzi jak wyglądamy.
-
Blask mojego dresu przysłoni wszystkie niedoskonałości twojego ubioru, o to sie nie martw
-
Nie wiem co to znaczy wyglądać jak miotła, ale uwierz mi co bym nie robił i tak wyglądam gorzej
-
Zgadza się. To jak chcesz ten spacer?
-
Cholera wie, ze 30 może.