Skocz do zawartości
Nerwica.com

Korat

Użytkownik
  • Postów

    986
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Korat

  1. brak uczuć, to bardzo dobrze, że wizyta u babci się powiodła. Trzeba się stymulować i aktywizować, żeby całkowicie nie zatracić wrażliwości na bodźce i stać się warzywem, to bardzo ważne.
  2. niemądry, myślę że to że nie pamiętasz co czytałeś wynika z czegoś innego niż z problemów z pamięcią. Ja też bardzo mało pamiętam z tego co czytałem, załamać się można że traci się czas na poznawanie wielu rzeczy, a potem jak dochodzi co do czego to wychodzi się na ignoranta. Wracając do pamięci, chodzi o to , że my to robimy niejako bez celu, wszystko za co się nie weźmiemy, dla naszych mózgów jest kompletnie nie istotne i nie wzbudza żadnych silnych emocji, więc jak można wymagać byśmy cokolwiek pamiętali , skoro człowiek z automatu jednym uchem wpuszcza, a drugim wypuszcza błahe jego zdaniem informacje. Mamy pecha, że dla nas wszystko jest takie błahe, ale to wiadomo, wynika z anhedonii, apatii itp. niemądry, z tym sulpirydem to niekoniecznie jest tak jak mówisz, jeden lekarz mojemu koledze powiedział, że to że lek jest nowszy wcale nie oznacza , że jest lepszy, ale daje za to szersze perspektywy leczenia, bo jak jeden lek na ciebie nie podziała, to mamy dzięki nim większą alternatywę leczenia.
  3. magic, dokładnie tolerują mnie. Dobrze wiedzą, że wypruwam sobie flaki żeby zdać studia. Zresztą tym, że napisałem pracę dyplomową dałem im dużo radości. Atmosfera jest dobra. Były jazdy jak siostra mieszkała z nami, ale ma już męża i się wyprowadziła, od tego czasu żyjemy w pokoju między sobą.
  4. magic, dobrze. Na rodzinę nie narzekam. Nie mogę zabrać się do pracy, senność mi w tym momencie najbardziej przeszkadza. To jest frustrujące, że myśli się o zabraniu za coś , ale brak energii i senność sprawiają, że niczym konstruktywnym nie mogę się zając i próżnuję godzinami, i czekam na cud aż senność minie. Żaden lek i żadna nawet najmocniejsza kawa nie są w stanie zabrać tej senności. Fajnie, że niby ten mój lek powinien mnie aktywizować, co za żenada.
  5. Taka prawda, że polskie szpitale psychiatryczne to prochy, prochy i jeszcze raz prochy, a poza tym to dla personelu najlepiej by było żeby pacjent leżał i nic nie robił, bo jest bardziej przeszkodą niż osobą której należy służyć pomocą. "służba zdrowia", ten wyraz "służba" o czymś powinien świadczyć, prawda? Osobiście nigdy nie spotkałem się ze służbą, ale tylko z mechanicznym wykonywaniem obowiązków za kasę. Nie spotkałem nigdy lekarza z pasją. Jeszcze oddziały dzienne ujdą, nie mam im nic do zarzucenia, bo tam aktywizowali mnie różnymi zajęciami i myślę , że tam jeszcze wrócę. W ogóle to już osiągnąłem moment w życiu, że powiedziałem już chyba wszystko co chciałem powiedzieć. Mam też takie wrażenie, że widziałem wszystko co świat ma do zaoferowania. Jakoś moim umysłem patrząc, życie nie ma mi nic do zaoferowania, ani ja jemu. Wszystko spowija bezsensowność i marność. Czekam w sumie na śmierć. Psychicznie jestem jak staruszek mający świadomość tego, że sam już nic nie wskóra, ale jeszcze coś ze swojego doświadczenia staram się przekazać coś młodemu pokoleniu. Może im się uda, na mnie już nic dobrego nie czeka. Próbuję tylko jeszcze ostatkami sił zrobić z siebie użytek, bym mógł pracować jak maszyna. Skoro nie mogę mieć żadnej radości z życia, żadnej rozrywki, żadnego wypoczynku i żadnej satysfakcji, to chcę swoje ciało zaprzedać do pracy i niech tylko tym się ono żywi. Przynajmniej rozumem będę widział wtedy, że moje ciało istniało jak należy. Ja kiedyś powiedziałem na oddziale dziennym, że nawet gdybym zbawił świat, to i tak nie miałbym z tego żadnej satysfakcji, także skoro jestem sam dla siebie przegrany, to niech inni , którzy jeszcze żyją, skorzystają na istnieniu moich mięśni i mózgu.
  6. Możecie mówić , że jestem paranoikiem , ale ja swoimi oczami widzę że jeśli mam słabość i nie daję rady to dla mojego państwa staje się wrzodem na dupie i gdyby nie moralność i jakaś etyka to bez skrupułów woleli by się mnie pozbyć niż mi pomóc, bo tak jest łatwiej i nie trzeba się angażować. A prawda jest taka , że jesteśmy takimi przypadkami, że żeby nam pomóc ktoś mocno musiałby zaingerować w nasze życie, ale nikt nie jest na to gotów. Hitler ciągle tkwi w ludziach, a powtórka z akcji T4 ciągle jest możliwa, wystarczy dać ludziom wolną rękę i odpowiednie warunki.
  7. Nie chcę brać leków, zmuszam się do tego od momentu w którym gdy byłem u lekarki i zobaczyłem w niej nienawiść do mnie. Z nienawiścią przepisała mi podwyższoną dawkę leku, teraz nie wiem co robić. A może ona wcale nie była nienawistna do mnie? To chyba jeszcze gorzej , bo w takim razie coś mi odwaliło.
  8. magic, może nie dostałem propozycji 10 tys. zł , ale dostałem inną, dla mnie wartą ze 100 miliardów złotych jakby tak próbować porównać, poruszyła mnie ona na 15 minut, a potem jakby ta informacja zaczęła sobie dryfować i być pustą informacją, taką samą jak ta że w domu mam 5 rolek papieru toaletowego, takie same uczucia we mnie wzbudzają te dwie informacje. Mimo to racjonalnie wiem, że doznałem zaszczytu i będę wszelkie swoje wysiłki wkładał w to by dopełnić powinności.
  9. U mnie dzisiaj było dobrze. Zrobiłem wiele rzeczy. Mam z tego satysfakcję i poczucie, że jednak są rzeczy które są ok w moim życiu. Od razu lżej mi.
  10. Załatwiłem sprawę i wszystko jest cacy. Okazało się, że te przedmioty na które chodziłem chodzili też studenci z roku wyżej, tylko że oni za ten sam przedmiot mieli więcej punktów ECTS. To ja fikcyjnie w planie mam napisać , że uczęszczałem na te przedmioty, tylko że dla roku wyżej. Beznadziejnie żałosne, że takie pierdoły trzeba robić, ale im się w papierkach ma wszystko zgadzać. I jak tak zrobię, to idealnie się wszystko będzie mi zgadzać. magic, po raz pierwszy od dawna się tak nie uśmiałem gdy mnie o tym powiadomili (to był śmiech z zażenowania), zażartowałem nawet że uczelnia chyba już wszystkiego się chwyta byle bym nie zdał tych studiów. W ogóle mnie jakoś ta sytuacja nie zestresowała, to było jakieś science fiction dla mnie. Pojechałem po prostu do dziekanatu i pozamiatałem. Spotkałem też kolegów ze studiów i przynajmniej pierwszy raz od dawna miałem im co powiedzieć :). brak uczuć, ta terapeutka ci nie wierzy bo pewnie na terapii dużo nawijasz. Ja wiem że to dlatego że mówisz o chorobie, ale spójrz z drugiej strony , że jakby tak wzbić się na wyższy poziom abstrakcji, to gadanie o chorobie jest gadaniem o jakimś bycie, czemu mówiąc o tym bycie masz mieć problem z mówieniem o innych bytach, które są po prostu bytami tak jak ten jeden. Różnią się tylko w szczegółach, a z pewnej perspektywy są tym samym. Głupio napisałem, bo chyba musiałbym z tone tekstu napisać teraz by dojść do konkluzji, a jest ona taka że z perspektywy terapeutki skoro potrafisz gadać o chorobie to znaczy że posiadasz zdolność mówienia i rozumowania. Dla niej twoja niezdolność mówienia o innych rzeczach wynikać może w takim razie z jakiegoś psychologicznego zblokowania, nadania nieodpowiedniego znaczenia bytom o których nie potrafisz mówić, a na pewno nie wynika to z jakiejś zaburzonej chemii w mózgu, która ma miejsce w chorobach takich jak między innymi schizofrenia. Schizofrenik permanentnie nie jest zdolny do mówienia, bo ma coś nie tak ogólnie z chemią w odpowiadającym za mowę rejonie mózgu. U ciebie pewne tematy mogą być poruszane, inne nie i pewnie zależy to też w jakich warunkach się je podejmuje, a temat sam w sobie należy bardziej do psychologii , a nie psychiatrii . Nie wiem czy jasno się wysłowiłem, ale ja to tak widzę i rozumiem tą postawę terapeutki wobec twojej subiektywnej oceny własnych objawów. Z jej perspektywy to może wyglądać zupełnie inaczej i prowadzić do innych wniosków. (pewnie zagmatwałem wszystko, niech to szlag trafi).
  11. Dostałem telefon z dziekanatu, że nie zdałem studiów i nie mogę się bronić, bo na za mało przedmiotów w trakcie całych studiów chodziłem. Ciekawe, że już mi to nawet nie robi, mogłem to przewidzieć, że po siedmiu wyczerpujących semestrach, napisaniu pracy dyplomowej, powiedzą mi sorry, nie zdałeś. A chciałem iść na drugi stopień, co za pech.
  12. Ja kiedyś miałem tak jak wy, że o nic nie potrafiłem gadać, ale teraz już część tematów potrafię poruszać. Najlepiej mi wychodzi relacjonowanie tego o czym czytałem, tylko że to musi być krótko po przeczytaniu, bo potem nie pamiętam co tam było. Na pewno nie da się ze mną pogadać o miłości, problemach partnerskich, pracy, zarabianiu pieniędzy, dzieciach, seksie, jedzeniu, serialach, imprezach, rozrywkach, od pewnego czasu nauczyłem się rozmawiać o polityce, a jeszcze niedawno też nie umiałem. O religii mogę trochę mówić, o nauce, filozofii jeszcze niewiele i ogólnie o wszechświecie. Bardzo dobrze pływam w temacie na temat własnej choroby, chyba każdy tak ma, choć kiedyś i tego nie umiałem. Akurat umiejętność mówienia na pewne tematy u mnie się z czasem zmienia, w tej dziedzinie od początku moich zaburzeń zauważyłem największy pozytywny postęp.
  13. Gdy byłem w szpitalu, to tam był oddział dzienny w pobliży i tam mnie chcieli dać. Gdy psychologowi stamtąd powiedziałem o myślach samobójczych, to powiedział że mam się zabić jak chcę. Spytał czy mam dziewczynę, ja mu na to że nie i że nie zamierzam mieć dopóki nie wyzdrowieję, a on że mam sobie dziewczynę znaleźć że to mnie uzdrowi. W ogóle gadał że do niego setki takich jak ja przychodzą, że niczym się od nich nie różnię. Ręce mi opadły normalnie. Jak powiedziałem o tym w szpitalu, to mi powiedzieli że pewnie pan psycholog miał w tym jakiś zamysł i chciał mi w ten sposób pomóc. -_-
  14. magic, to ja tą pustkę to w takim razie często mam. Ogólnie negatywne uczucia to przeżywam, niestety pozytywnych już nie. W ogóle jak byłem na oddziale dziennym to się psycholożka zfilmowała, że nie ma czegoś takiego jak pozytywne i negatywne uczucia, bo wszystkie są potrzebne. Ja jej na to, że no dobra, ale co powie na to, gdy człowiek nie przeżywa pozytywnych emocji od 6 lat , a tylko same negatywne? Zawsze zamykała gębę w takich sytuacjach. Żałosne, od terapeutów wymagałbym myślenia o tym co mówią.
  15. brak uczuć, jak różne nurty łączy to wtedy ok, bo sama psychodynamiczna może nie być dla nas za dobra, bo nie jesteśmy zbytnimi gadułami i terapeuta też powinien do nas mówić. magic, z tego co gdzieś czytałem to schize prosta prosta właśnie pod schizotypię podchodzi, że zamiast schizy prostej diagnozuje się zaburzenia schizotypowe. Jednak to, że ma się schizotypię, to nie znaczy że ma się coś takiego jak schizę prostą w tej postaci jak to opisują te klasyfikacje chorób.
  16. brak uczuć, to jest terapia poznawczo-behawioralna?
  17. http://pl.wikipedia.org/wiki/Zaburzenie_osobowo%C5%9Bci Z tego źródła wynika, że w DSM mówimy o osobowości schizotypowej (kod: 301.22, schizoidalna ma 301.20, więc jest bardzo blisko jakby pod tym kątem patrzeć). W ICD jest mowa za to o zaburzeniach typu schizofrenii lub zaburzeniach schizotypowych i tam jest kod F21, gdzie schizofrenia to F20, więc mamy doczynienia prawie ze schizofrenią: http://stary1.portalmed.pl/finn2/klasyfikacje/icd10/disp_root.stm?search_str=F21 Ciekawe, że w powyższym linku jako inne nazwy podlegające pod zaburzenia schizotypowe wymieniono: Utajona reakcja schizofreniczna Schizofrenia: - borderline ("z pogranicza") - utajona - prepsychotyczna - zwiastunowa - rzekomonerwicowa - rzekomopsychopatyczna Schizotypowe zaburzenia osobowości . Z tego wygląda, że w zależności od typu zaburzeń schizotypowych można na to mówić schizofrenia borderline lub że ma się schizofrenię utajoną i inne.
  18. Zaburzenia schizotypowe (zaburzenia typu schizofrenii, osobowość schizotypowa, schizotypia)... http://pl.wikipedia.org/wiki/Zaburzenia_schizotypowe brak uczuć, według wikipedii to są synonimy. Jak się to diagnozuje to raczej się nie wnika w historię zapadnięcia na to, ale jedynie po objawach ci to diagnozują z tego wynika. magic, może kiedy indziej na te pytania odpowiem, bo nie mam siły teraz.
  19. magic, jeden lekarz mi nerwice zdiagnozował, miałem osobowość schizoidalną zdiagnozowaną, ale o tym już chyba wiecie, tą schizotypową kilka razy, a kiedyś jak jednej lekarce powiedziałem , że marzę o tym żeby położyć się i zgnić w lesie, to stwierdziła że mam schizofrenię, tylko że ona chyba nie zrozumiała dlaczego jej to powiedziałem. Po tym jak dzisiaj widziałem w lekarce nienawiść do mnie, zaczęły mnie nachodzić myśli żeby zerwać z jakimkolwiek leczeniem i się uwolnić od lekarzy, bo może wtedy będzie lepiej. Mam jakiś niepokój związany z braniem leków, wszystko przez dzisiejszą wizytę.
  20. Topie-lica, brak uczuć, dziękuję wam za te informacje. Teraz widzę jak bardzo podobne mam do was objawy, bo jak pytam się rodziców co widzą we mnie że jest nie tak, to mówią że w ogóle się nie śmieję tak szczerze i że strasznie małą aktywność podejmuję, ale tak to mówią że normalny jestem. Byłem dzisiaj u lekarza i przeżyłem traumę. Nie wiem czy to mój film czy to prawda, ale widziałem w lekarce nienawiść do mnie i czułem jakby chciała mnie jak najszybciej wypieprzyć z gabinetu. Okropne. Poza tym podwyższyła mi jeszcze dawkę solianu, biorę go już 400mg. Nie uśmiecha mi się to, bo ponoć od tej dawki już kończy się jego aktywizująca moc, a ja tego bardzo potrzebuję. Zresztą kiedyś już taką dawkę brałem i powiedziałem o tym lekarce, a ona i tak chce to wypróbować. Zatrważające jest to , że znowu będę musiał czekać na efekty długi czas, jeśli w ogóle jakieś nastąpią, bo póki co mam wrażenie że biorę placebo. Może to i lepiej, bo jakby mi skutki uboczne doszły to bym chyba umarł z tym ciężarem. Dostaję myśli samobójczych na myśl , że jeszcze mam czekać na efekty. Często cierpienie osiąga takie apogeum, że myślę tylko o natychmiastowej ucieczce w sen albo w śmierć. brak uczuć, myślę że mam najbardziej zbliżone objawy do twoich. Też mam myśli samobójcze i straszne cierpienie, a gdy ono minie to pozostaje pustka i nic pozytywnego nie jestem w stanie przeżywać. P.S lekarka potwierdziła diagnozę trzech innych lekarzy, że mam zaburzenia schizotypowe (zaburzenia typu schizofrenii).
  21. brak uczuć, nie wiedziałem że sie spotkałyście. Chciałbym wam zadać jedno pytanie, jeśli nie chcecie odpowiadać to ok, chciałbym wiedzieć jak siebie nawzajem odebrałyście? Interesuje mnie czy to widać po was te zaburzenia i chciałbym żebyście nie mówiły o samych sobie tylko jedna o drugiej, żeby wasz obraz był bardziej obiektywny. Nie wiem czy to na miejscu się o to pytać, ale chyba to nic złego. Byłbym wdzięczny gdybyście opowiedziały co o sobie nawzajem myślicie.
  22. Ja nie mogę, depresja wróciła. Miałem dzisiaj rano wyjść z domu i załatwić sprawy i nie dałem rady. W dodatku ogarnia mnie żałość w związku z moją terapeutką, bo terapeutka powinna być moim zdaniem mądrzejsza i nie opierać się na schematach, a nie że na wieść o tym , że mam 45 kg nadwagi, ona sie pyta czy mi to przeszkadza. Mam w takich momentach ochotę wyjść i więcej do niej nie wracać, ale żeby nie było wytrzymam jeszcze tych 5 spotkań. Już się w trakcie nich nic nie wydarzy, bo terapeutka kompletnie nie ma u mnie autorytetu i mało co jej słucham, ale przynajmniej będę mieć zaliczoną terapię. Żałosne, ale przynajmniej nikt się nie przypieprzy że uciekam z terapii, bo i takich kretynów lekarzy trafiałem w swoim życiu.
  23. Nie odzywałem się, bo nie miałem nic do powiedzenia. Jak ktoś szuka dobrej psychoterapii to tu macie wskazówkę: post362507.html?hilit=synergistyczna#p362507 Wczoraj osiągnąłem szczyt frustracji i dostałem jakiejś schizy związanej z rzeczywistością. Normalnie jakby moim myślą odebrano tlen i zacząłem się dusić, ogarnął mnie lęk i wszędzie widziałem zagrożenie. Gdy zamknąłem oczy, to oczami wyobraźni widziałem jakieś obiekty, które mnie atakują. Totalny chaos i zniszczenie. Zasnąłem dopiero o 3 w nocy. Psychoterapia nic mi nie pomaga, ostatnio myślałem, że się załamię, bo powiedziałem że mnie załamuje to , że jestem gruby i mam 45 kg nadwagi, a ona mi zadała pytanie "kto jest odpowiedzialny za to żeby pan zaczął chudnąć?", normalnie załamałem ręce i jej powiedziałem , że chyba święty Mikołaj. Tak żenujących pytań mój umysł nie dzierży. Nie wiem ile tych wizyt mam za sobą, chyba około 15, i 5 jeszcze przede mną, a postępu żadnego. Nawet depresja wróciła, a wczoraj chciałem uciec w śmierć. Tak jak brak uczuć powiedziała, że ucieka się w sen żeby nie istnieć chociaż tych parę godzin. Nie ogarniam rzeczywistości, wszystko mnie przytłacza. Moja terapeutka jest totalną ignorantką i nie rozumie kompletnie z czym ma do czynienia. Stara się mnie jakimiś tanimi sztuczkami zmotywować do działania, ale niestety u mnie to jest tak , że informacja o tym , że warto coś robić z początku jest żywa, a na następny dzień umiera i jest tylko pustą informacją. I tak na przykład, ktoś mi może powiedzieć: ćwicz, bo wtedy schudniesz i będziesz zdrowszy, to ja się tego przez jeden dzień będę trzymał i może nawet poćwiczę, ale następnego dnia gdy o tym samym pomyślę, to mnie to do żadnego działania nie zmotywuje, argument za ćwiczeniami jest pustą i nic nie znaczącą informacją. Mój umysł dryfuje w próżni i niczego nie potrafi się uchwycić, by zacząć działać i się zmotywować. Jakbym dosłownie nie istniał i nie miał kontaktu z tą rzeczywistością. Za kilka dni będzie zmiana leków, pewnie na abilify, bo solian spartolił swoją szansę na choćby małą poprawę mojego funkcjonowania. Już dawno tak bardzo jak teraz nie chciało mi się nie istnieć, teraz tylko tego chcę.
  24. Ja bym poszedł na psychoterapię, mówił to co mi na sercu leży, ale jednocześnie obserwowałbym siebie. Dobry terapeuta potrafi wyciągnąć na wierzch wiele niszczących myśli. Nie sądzę żeby to ciebie całkowicie uzdrowiło, ale może ściągnąć ten nadmiarowy ból związany z dołowaniem samego siebie. Wiem o czym mówię, bo u mnie to chyba zadziałało.
  25. brak uczuć, mam nadzieję że kiedyś zrozumiesz, że twoje objawy upodabniają się do schizofrenii prostej, bo ciągle o niej myślisz. Czas przerwać błędne koło.
×