
yans
Użytkownik-
Postów
454 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez yans
-
yyy, czyli że to dwie identyczne fotografie? Każdą z nich oglądamy na dwóch różnych monitorach, stąd różnica? Nie bardzo rozumiem... Ja też nie ufam monitorom (jak wspominałem - jestem profesjonalistą) - wrzuciłem sobie Twoje zdjęcia do photoshopa i czytam wartości
-
Druga wersja moim zdaniem gorsza. Moja diagnoza - przekombinowanie. Dlaczego? Pierwszy plan poprzez złą manipulację kolorem stracił głębię - koń i dorożka wyglądają teraz bardziej płasko, bo straciły kontrast. Zlewają się bardziej z budynkami w tle - szczególnie koń - który właściwie znika. Czerń - zamiast ja wzmocnić - osłabiłeś. To odbiera moc zdjęciu - którego tematem jest właśnie dorożka. No i nie rozumiem po cóż wlewać tyle madżenty i żółtego - czyt. podbijać czerwień - w zdjęciu, w w którym one już dominują. Osiągnięty efekt ma jakiś cel? Bo przecież zdjęcie oryginalne jest dobre - sam chwaliłem plastykę żywcem wziętą z malarstwa XVIII wiecznego. Jedyne co widzę in plus, to wzmocnienie błękitu nieba, ale też zbyt agresywne moim zdaniem. Innymi słowy lepsze jest wrogiem dobrego - o ile manipulacja kolorem, walorem nie ma na celu zmiany jakości dzieła - lepiej skupić się jedynie na korekcji błędów a nie upierać się przy "poprawianiu natury". Mam nadzieję, że nie zepsułem dnia koledze tylko dlatego, ze moja opinia nie jest po myśli autora (piję do problemów z przyjmowaniem krytyki). Zawodowo zajmuję się grafiką komputerową, dlatego mam doświadczenie w tych sprawach i możesz brać moje rady za dobrą monetę . Doksy - drugie zdjęcie to tylko manipulacja nasyceniem barw - nie może być bardziej prześwietlone - przecież to ta sama fotografia :) Zresztą porównałem wartości - błękit ze zdjęcia nr. 2 ma niemal identyczne wartości co ten ze zdjęcia nr 1. To tylko kontrast z czerwienią i żółcią okłamuje Twoje oko - że jest dużo bielsze.
-
Linko! Przecież nie twierdzę żeśmy pierwsza liga - po prostu nazywanie nas biedakami co nie mają nic do powiedzenia to takie nasze polskie samobiczowanie a często i usprawiedliwienie dla naszych nieudolnych działań na arenie międzynarodowej. Nas zastopował komunizm, nie dziw że nie dorastamy bogactwem do Niemiec czy UK - ale tempo wzrostu mamy szybsze - gdyby tendencję utrzymać - to kto wie? (no ale i tak zbankrutujemy bo dług narodowy rośnie na potęgę ) Celowo nie podałem Julka i Adasia - może i wielcy poeci, ale dla nas - nie dla Niemca, Francuza czy Amerykanina. Co miałaby im dać lektura "Pana Tadeusza"? Chodziło mi właśnie o Polaków - z których możemy być dumni przed innymi narodami. A trudno nie tworzyć na obczyźnie - jak kraj pod rozbiorami. Co do euro - Ty piszesz serio? Linko - nie widzisz co się dzieje? Nie widzisz jak się Bruksela wije i zadłuża, żeby ratować Grecję - po to by udzielić jej pożyczek, których wiadomo że Hellada nie spłaci (ich eksperci sami to "po cichu" przyznają)? Że Grecji nikt kasy nie chce dać, dlatego Bruksela się zapożycza żeby potem pożyczyć Grekom? Nie słyszysz jak Niemcy psioczą na euro i marzą o powrocie do marki - bo przynajmniej sami by odpowiadali za wartość swojej waluty - a tak ich walutę obniża jakaś Grecja? Której jeszcze muszą - dzięki kochanej pani Merkel - dać ze swojej kieszeni ponad 100mln euro? Wreszcie - nie czytałaś, że nikt nie chce kasy Mumii pożyczyć, więc się już przygotowują do dodrukowania eurasów żeby pomóc Grekom - a dodruk pieniądza zawsze zaniża jego wartość? Chciałabyś mieć w Polsce euro - żeby za rok lub dwa - gdy to co spotkało Grecję stanie się w Hiszpanii i Portugalii (jak przewidują eksperci) - Ty, ze swojej kieszeni - miast na drogi i szkoły w PL płaciła na ratowanie socjalizmu w tych krajach? Euro nam nie odbiorą - sami go nie powinniśmy tykać nawet przez rękawiczkę! A myślisz że czemu oni tak tą Grecję chcą uratować? Wcale nie z dobroci serca (choć tak pewnie mówią w tv). Raz, że mają z nią wspólną walutę i Grek ich ciągnie w dół, a dwa - że przykład Hellady jest kolejnym dowodem na porażkę socjalizmu - a oni nie mogą sobie pozwolić na to, by jakiś europejczyk - np. Polak - dodał sobie fakty w głowie i zamiast na Bronka czy Jarka - oddał w czerwcu głos na jedynego przeciwnika socjalizmu - Korwina-Mikkego. Potem by już poszło jak lawina - i nie udałoby się zbudować Nowego Wspaniałego Świata Rober - masz całkowitą słuszność. Przypominam tylko - choćby Magdzie ( ) że JKM jest konserwatywnym LIBERAŁEM co oznacza - liberalne poglądy względem wyznania obywateli oraz konserwatyzm zupełnie odmienny od tego prezentowanego przez Jarka - jest to konserwatyzm względem podwalin naszej łacińskiej cywilizacji - konserwatyzm względem prawa i wolności. Konserwatyzm zaś Jarka to przede wszystkim przywiązanie do Kościoła oraz - niestety -wiara w idee socjalistyczne (które zrodziły się niespełna 200lat temu i cywilizację łacińską doprowadzają właśnie do rozpadu - nie rozkwitu ) Zaś do słów izabelli ustosunkowałem się już wcześniej - więc tylko powtórzę. Prezydent ma inicjatywę ustawodawczą, możliwość stopowania kuriozalnych ustaw (które potem trzeba przegłosować jeszcze raz, 2/3 głosów co jest trudniejsze), ma wpływ na politykę międzynarodową i kontakt - wpływ - na wyborców (zorganizuje orędzie i już - wszyscy wiedzą co ma mądrego - albo głupiego - do powiedzenia). To ważna osoba w państwie - nie warto wyborów prezydenckich bagatelizować.
-
Tak czytam ludzie Wasze wypowiedzi i dostrzegam dwie ciekawe sprawy - po pierwsze - pojedynek frazesów i sloganów. Pojawia się tu mnóstwo utartych opinii, które krążą z ust do ust od tak dawna, że już nikt kto je wypowiada nie zastanawia się ile w nich prawdy i czy mają one jakiś sens. Drugie zaś spostrzeżenie - które mocno mnie dziwi - główną oś obrony/ataku stanowią dla większości z Was kwestie, które tak naprawdę nie dotyczą Was osobiście - przeszłość, której już się nie da zmienić, prawa gejów, którymi nie jesteście, kwestie wspólnych kont czy znajomości lekkich narkotyków - czyli coś osobistego, nie wpływającego specjalnie na np. budżet państwa . Osobiście jestem przeciwnikiem demokracji jako że uważam ją za ustrój wadliwy, zagrażający wolności człowieka i prowadzący nieuchronnie do socjalizmu - który prowadzi wprost do upadku całego państwa. Ale nawet mnie uczono w szkole, że do urn idę zagłosować na swojego reprezentanta. Czemuż więc najważniejszym okazuje się, czy dany kandydat pija herbatkę z Rydzykiem czy z Jaruzelem, a przestaje się liczyć co chce zrobić dla mnie, dla Linki, dla montechristo i reszty? Może mi ktoś to wytłumaczyć? A wracając do pierwszej uwagi - te rzucane jako argumenty w dyskusji opinie, rodzą masę moich pytań: Skąd taki wniosek? Na czym się opiera? Rzucając okiem wstecz - mieliśmy takie momenty, kiedy byliśmy liczącą się potęgą w Europie. Ba, nawet na tron carski w Rosji wepchnęliśmy "swojego" - ino się nie utrzymał (szkoda, nie? ale by było...). A dziś - biedni? Wg. danych z 2008 PKB per capita dał nam 50te miejsce na świecie, ze 180 państw - nie jest tak źle Daleko nam do żebraków. Jest nas 40mln - wciągamy nosem małe państewka europejskie jak Czechy, Dania, Portugalia pod względem liczby ludności - a więc jesteśmy liczącym się rynkiem zbytu. Gdy wstępowaliśmy do Mumii (tak nazywam Unię - bo to już trup, jeno nadal podłączony do respiratora) byliśmy najsilniejszą gospodarką spośród dołączających krajów - stawiali nam warunki, ale tak naprawdę Bruksela ostrzyła sobie na nas (i naszą kasę) zęby od dawna. Światu Daliśmy Chopina, Kopernika, Skłodowską - wyróżniamy się jak cholera i powinniśmy być z siebie dumni a nie żyć w ciągłych kompleksach Nawet dziś mamy wielkich ludzi, mimo że Hitler i Stalin przetrzebili zdrowo naszą inteligencję. A to Ci dopiero - skąd ten pomysł? Tzn, skąd niby ta nieugięta pewność, że bez ścisłej współpracy ani rusz? Bo tak mówią komisarze z Brukseli? Czy Ameryka zbudowała swoją potęgę dzięki współpracy z jakimś innym państwem? A malutka Japonia? A RFN zniszczone i rozdarte na pół, które w 5 lat po wojnie wyprzedziło gospodarkę UK? Współpracowało z kimś? (Może z UK? ) Gospodarkę - silną i niezależną można sobie zbudować bez współpracy z innymi państwami. Ba! Lepiej, żeby sąsiad nie widział jak sobie człowiek tę gospodarkę buduje - bo jeszcze zacznie z uśmiechem na twarzy szkodzić nam za plecami. Jak mawia stare powiedzenie - państwo jest silne słabością swoich sąsiadów. Jedyne co potrzeba - to łatwy handel z sąsiadami - żeby kupować surowce i technologie, których się nie ma (którą to łatwość w Europie gwarantowało EWG - nie trzeba zaraz Mumii, parlamentu europejskiego i całej machiny biurokratycznej). Tyle że jak to w handlu - próbujesz sprzedać najdrożej a kupujesz najtaniej. Więc trudno to nazwać współpracą - raczej rywalizacją, konkurencją. eee... że niby Jarek to patriota? Tzn, może nie wypada oceniać człowieka po czynach brata bliźniaka, ale brat Lech 9 kwietnia 2008 jako prezydent Polski złożył podpis pod Traktatem Lizbońskim, czym pozbawił Polskę suwerenności - złamał przy tym Konstytucję, ale co tam - w nagrodę za ten jakże patriotyczny czyn pochowali go na Wawelu. Wybaczcie, mam na ś.p. prezydenta wiele epitetów, ale nigdy go nie nazwę patriotą (kiedyś słyszałem opinię, ze był, bo się przed podpisaniem wzbraniał - śmiech na sali). Jeśli Jarek to taki sam patriota jak Lech, to aż strach co podpisze za swojej kadencji! (proponuję rozbiór Polski - rodacy i tak nie zauważą ) I znowuż - ile trzeba sprytu i przebiegłości, by tak patriotycznie gadać przed kamerami, że nikt nie zauważył że się właśnie Ojczyźnie wbiło nóż w plecy! Magdo - Olechowskiego słabo znam (mam na myśli tak jego życiorys jak i program) ale dwie sprawy powinny dać Ci do myślenia: 1) Zwerbowali go jako "szpiega" za komuny, gospodarczego czy nie - mniejsza o to. Co prawda sam się nie przyznał - ale nie o chodzi mi tutaj o jego moralność, ale raczej o to, że nie mamy pewności co Michniki i inne szare eminencje w kraju mają jeszcze na tego człowieka. Chcesz za prezydenta faceta, który nagle wypcha się na swoje obietnice względem Ciebie, bo go w kuluarach zaczepili "koledzy" i pogrozili, że jak będzie podskakiwał to go obsmarują w prasie i straci poparcie (tak, jak to się stało za pierwszym razem, gdy wyszło że wyjeżdżał za granicę w zamian za "współpracę")? 2) Kręcił się kiedyś przy BBWR Wałęsy, potem przy Unii Wolności, zakładał PO, wychodził z niego, żeby być niby w Stronnictwie Demokratycznym - ale nie jest - zdaję się że to raczej sprytna "rybka" co się stara dobrze ustawić - jego "niezależność" nie polega na tym, że kategorycznie odcina się od innych partii bo ma "coś szczególnego", innego do zaoferowania wyborcom - raczej ma pewien potencjał ale nie potrafi go wykorzystać jak jego koledzy po fachu (Tusk) więc chce zdobyć wysoką pozycję i będzie czekał, co mu wtedy zaproponują - sprawia wrażenie konkretnego, twardego - ale to raczej "człowiek-chorągiewka".
-
Może grała w Doom'a?
-
chyba ze dwa - trzy razy - gdy zaczęła mi się nerwica i jeszcze nie wiedziałem co i jak czy miałeś/aś okazję wzywać straż pożarną do pożaru? Jeśli tak, to co się paliło? (a może trzeba było ściągnąć kotka z drzewa? )
-
Przynajmniej się szybciej nauczyłem używać pęcherza i korzystać z toalety, nie tak jak pampersowe pokolenie które biegało i biega z pampersem nawet do 4tego roku życia bo nie ma odruchu powstrzymywania moczu A w latach 80tych też były komputery!
-
yyy... książka genialna, ale hmm... ona była przestrogą moja droga - przed socjalizmem i totalitaryzmem. Tak jak "rok 1984" Orwella. Chociaż z drugiej strony - czytałem już że "nowe pokolenie" odpowiednio "urobione" odczytuje te książki wbrew intencjom mądrych ludzi, którzy je napisali. Brrr, dostaję gęsiej skórki... the end is nigh!
-
po co zaraz zamykać temat, wystarczy upomnieć tych, co nad językiem nie panują.
-
"Nowy Wspaniały Świat" Huxley'a jako żywo!
-
A ja życzę więcej oleju w głowie :)
-
Prosze o rozwiklanie sedna 'problemu'!
yans odpowiedział(a) na Dziewcze temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Nie do końca mam pewność, czy szukasz jakiegokolwiek kontaktu - czyli choćby przyjaźni, czy zależy Ci głównie na tym, by znaleźć chłopaka. W pierwszym wypadku sprawa jest dość prosta - w Twoim wieku najlepszym sposobem na znalezienie znajomych, przyjaciół (obojga płci) są zainteresowania. Masz jakieś? Tylko nie typu: książki, muzyka czy telewizja. Chodzi o jakąś konkretną pasję - którą można dzielić z rówieśnikami. Taniec, fotografia, malarstwo, teatr (w sensie grania), śpiew w chórze, bractwo rycerskie (tam są też dziewczęta!), gry role-playing (nie te komputerowe), wspinaczka, aikido, granie na instrumencie - i masa tego typu rzeczy. Jak takie coś masz - gwarantuję, że nie będziesz nudzić się w weekendy. Np bractwo - wchodzisz na stronkę, wyrażasz chęć przystąpienia na forum i po roku masz masę znajomych. Malarstwo - zapisujesz się na kółko, chodzicie razem w plenery - poznajesz fajnych, hehe "natchnionych" ludzików. Aikido - zapisujesz się na kursy, poznajesz masę ludzi o cudownym przysposobieniu, przy okazji może poprawisz figurę (nie, żeby w pulchności było coś złego :)) Latem jeździsz z nimi na obozy - a kończysz z przyjaźniami często na całe życie. Jeśli brakuje Ci czegoś takiego - skup się na tym, by to znaleźć. Ludzie z pasją prowadzą zawsze dużo ciekawsze życie. Z chłopakiem inna sprawa. Nie da się ukryć - cudne wnętrze cudnym wnętrzem, ale najpierw trzeba być atrakcyjnym dla płci przeciwnej. Spróbuj przeanalizować dlaczego spotykasz się z pogardą i kpiną. Wiem, to bolesne - a ich postępowanie jest podłe i na pewno przesadzone - ale świadomość pewnych niedostatków czy wad nie musi być zaraz źródłem kompleksów - wręcz przeciwnie - może wskazać wyjście z sytuacji. Ciężko napisać jakie wyjście, bo z Twojego postu nie wynika, jakiego rodzaju kpin musisz doświadczać. Czy są to kpiny z Twojej urody, stylu ubierania czy np. wstydliwej, bojaźliwej natury? Ważna jest też pewność siebie. Jeśli się nie wierzy w to, że się kogoś znajdzie, umniejsza się własne szanse. Zaczyna działać mechanizm samospełniającej się przepowiedni. Umysł, nastawiony na porażkę i jej oczekujący, "bez wiedzy właściciela" sprawia, że nie dostrzegamy sygnałów płci przeciwnej, w rozmowie stajemy się bezwiednie oschli, nawet nasza mowa ciała wyraża lęk przed bliższym kontaktem i zamknięcie. Człowiek sam sobie wyrządza niedźwiedzią przysługę. Jeśli taka Twoja wola - napisz nieco więcej. Myślę że wiele osób da Ci wskazówki, jak poprawić stan rzeczy. Powodzenia i broda do góry! :) -
A to mi też Magdo zazdrościsz? Bo widzisz, mieszkam teraz w Polsce (też byłem na emigracji parę latek), i będzie dwa dni temu, jak wybrałem się do centrum na badania. Kazali mi czekać 2h, więc poszedłem sobie do galerii (takiej sklepowej, nie prawdziwej galerii sztuki), w empiku zakupiłem czasopismo, zamówiłem łososia w sezamie z pyszną fasolką szparagową, rozsiadłem się wygodnie, popiłem herbatką i oddałem lekturze co rusz spoglądając na urocze, zgrabne dziewczęta biegające z torbami pełnymi nowych ciuchów (zdecydowanie piękniejsze od otyłych Brytyjek z zepsutymi zębami ). I też w tej chwili relaksu kompletnie nie martwiłem się polityką i socjalizmem, który sprawił, że za wszystko zapłaciłem 2x więcej niż powinienem. Więc nie bardzo rozumiem, w czym "kolega_o_długim_nicku" ma niby lepiej ode mnie
-
Ale ja mu nie karzę kochać Polski. Radzę tylko obudzić się ze snu i patrzeć uważnie co się dzieje. Szczególnie - będąc emigrantem. Bo zawsze pierwszy dostaje kamieniem "obcy". A prawdziwy patriotyzm nie polega na tym, że się innym zwraca uwagę, jak mają się odnosić względem ojczyzny.
-
Ridllic, spokojnie . Jak tylko socjalistyczne rządy w parlamencie (ich ukochana Partia Pracy), rozdmuchany budżet i rosnące roszczenia społeczeństwa Zjednoczonego Królestwa względem utrzymania zasiłków, zapomóg i dotacji itd zaczną chylącą się już gospodarkę UK wpędzać na drogę bankructwa, to nagromadzone za czasów kapitalizmu bogactwo zacznie się wyczerpywać. A to kapitalizm był potęgą UK, która jak wiadomo - pozbawiona kolonii - nie ma żadnych bogactw naturalnych, które mogłyby przesunąć w przyszłość to, co nieuchronne. Wówczas może i nadal będzie się wygodnie siedziało w kafejce z gazetką, ale już gorzej z wystawieniem głowy na ulicę - bo na emigrantów "zabierających pracę uczciwym Anglikom/Szkotom/Walijczykom" skierują nienawiść tłumów politycy, którzy Anglię - tak samo jak nasi Polskę - chcą doprowadzić do ruiny. I albo się kamulcem po główce oberwie, albo sztachetą z płotu po plerach dostanie. I nawet nie będzie można skryć się w kościele, bo już same meczety tam będą Wtedy emigracja zarobkowa wróci do kraju - a nasz lewacki rząd - nie martw się przyjacielu - już was porządnie opodatkuje na 10 różnych sposobów. Pewnie że jak kto się nie zna kompletnie na polityce, to może i lepiej że nie idzie do urn, bo pewnie bez namysłu odda głos na socjalistów (ale mi się rymnęło hehe). Ale ślepa wiara, "że będzie dobrze, bo jest dobrze" już wielu sprowadziła na manowce. Inna sprawa, że nikomu źle nie życzę, i oby moje słowa w gówno się obróciły, jak mawiała moja babcia. Ciągle jest nadzieja w Brytyjczykach, że nie zapomnieli jak się robi prawdziwy pieniądz.
-
ja proponuję Stan Tymiński!
-
Raczej to pierwsze. Chociaż tak perełki jak i szajs można znaleźć w obu przypadkach. Kolonizacja Marsa czy głębin oceanów?
-
Ja też żyłem nadzieją, że doczekam się komentarza czy to w sprawie prawicowości PO czy słuszności działań rządów państw w kwestii kryzysu. Nie doczekałem się również komentarza w sprawie niespełnionych obietnic przedwyborczych Tuska. Nie wiem za bardzo co o tym myśleć. Ciche przyznanie mi racji? Raczej nie... Mógłbym oczywiście iść drogą Nataschy i zasugerować - że ślepo wierzy w czyjeś słowa, nie potrafi samoistnie myśleć i tylko powtarza co zasłyszy (jak to sugerowała mnie). Ale to też jest mało prawdopodobne - przecież gdyby było prawdą, pogrążyło by ją poważnie - no bo jak wygląda człowiek dostrzegający drzazgę w oku bliźniego, a nie widzący belki we własnym? Więc to też nie to... zagadkowa kobieta jednym słowem. A teraz już całkiem zamilkła...
-
Kilka moich refleksji i spostrzeżeń (mam nadzieję że o to Ci chodzi ) Adasiu: - na pewno taka analiza to dobry krok. Wielu ludzi nie jest zadowolonych ze swojego postępowania ale nie potrafi go uzasadnić - Ty przynajmniej dostrzegasz w tym jakiś proces, mechanizm i zasady jego działania. Myślę że to dopiero pierwszy krok... - ...bo zbiega się to akurat w okresie wchodzenia w dorosłość. Zatem stoisz przed sytuacją, kiedy będziesz mógł nareszcie pokierować w pełni swoją osobą. To doskonała okazja by np. uwolnić się spod negatywnych wpływów. Myślę że taka postawa charakterystyczna jest dla wszystkich - oczywiście - Twoja sytuacja jest dużo poważniejsza niż innych - ale sam fakt że na tym etapie życia dostrzegasz te rzeczy, daje nadzieję, że się z nimi uporasz. Bo każdy staje u progu dorosłości z "bagażem rodzinnym" i dostaje okazję, by skorygować to, co skrzywiło życie w domu rodzinnym. - myślę że ważne jest, byś to usłyszał od kogoś z zewnątrz, kogoś "obiektywnego" - masz absolutne prawo i słuszność mieć pretensje do swoich rodziców za to, że tak Cię ukształtowali. Masz prawo czuć negatywne emocje takie jak gniew, złość w stosunku do ojca i matki za te wzorce, które sprawiają że czujesz się nieprzystosowany i niezadowolony z samego siebie. Powinieneś je też okazywać - ale najlepiej dopiero, gdy staniesz się w pełni samodzielny i autonomiczny wobec rodziców. I nie chodzi o to, by robić to w celu pogarszania stosunków z rodzicami czy wzbudzania w nich poczucia winy - po prostu myślę, że czasem trzeba coś takiego wyraźnie zamanifestować, żeby móc się uwolnić od "przeszłości". - w Twoich słowach dostrzegam dwóch Adasiów. Pozwolę sobie nawet napisać - dostrzegam Adasia i Adama. Myślę że te słowa napisał Adam, który ma dość Adasia. Adam mocno wkur**** na Adasia, na tę tożsamość narzuconą z góry przez rodziców i bliskich, która powoduje, że Adam cierpi. To dlatego najchętniej by wszystkich rozszarpał - Adam ma już tak dość Adasia, że skoro nie może sobie z nim poradzić, chciałby uciec od ludzi albo ich powybijać, żeby ten Adaś wreszcie nie wypełzał na wierzch przed nimi. Ale to nie jest rozwiązanie - bo jak weźmiesz siekierę i zarąbiesz rodzinę to jedyne co Ci pozostanie po chwili namysłu to zarąbać na koniec siebie (i tak to się zwykle kończy ). Mogę być oczywiście w błędzie - ale wydaje mi się że Adam to fajny gość, z wadami i zaletami - o dobrym usposobieniu, ale myślący o własnym dobrze nie tylko o dobru innych. Skory do pomocy, ale skupiony na własnych potrzebach, które stara się zaspokoić (nawet jeśli są one trochę zakręcone ). Sympatyczny i skory do kontaktów z innymi, ale unikający ludzi którzy chcą ingerować w jego prywatność, zdanie, narzucających swoje poglądy. Całkiem normalny. Nie chodząca doskonałość i męczennik za sprawy innych, tylko ktoś z krwi i kości. Musisz pozwolić dojść do głosu Adamowi, jego wydobyć na wierzch. Poznać go lepiej, zaakceptować go (czyli np. fakt, że on jest nadal bardzo "spoko", mimo że nie ma ochoty wszystkim ciągle pomagać, jak zasrany altruista Adaś ) Innymi słowy - alternatywą do wyduszenia i wybicia wszystkich ludzi może być "zarąbanie siekierą" Adasia, tak żeby Adam mógł wreszcie być sobą. Myślę, że jak na afisz przestanie się pchać Adaś, to i Adam nieco złagodnieje, nie będzie musiał stronić od ludzi, czy żyć pełen lęków i obaw (nerwice). Może - wolny od Adasia, nabierze też większej ochoty do życia, świadom własnych potrzeb postanowi je zrealizować (depresja). Może tu leży jakieś wyjście z sytuacji? Co o tym myślisz?
-
Wybacz, ale swoje poglądy na politykę i gospodarkę buduję na podstawie różnych źródeł, pisałem już kiedyś w jakimś innym temacie o swoich inspiracjach: bardzo lubię Ron Paul'a, jednego z kandydatów republikanów na prezydenta USA, lubię Michalkiewicza, Rajcę. Prowadzą świetne blogi, czytuję też ich teksty w prasie. Moje poglądy na gospodarkę i ekonomię zrewolucjonizował Newsweek i tamtejsze artykuły Gwiazdowskiego na ten temat. Korwin-Mikke to tylko jeden z wielu moich autorytetów w tych dziedzinach, który tak się składa że akurat kandyduje na stanowisko prezydenta, dlatego na niego głosuję. Po raz kolejny odwracasz kota ogonem, próbując tym razem zarzucić mi brak intelektu, a jedynie małpowanie. Jak zwykle więc - nie podejmujesz rękawicy, tylko próbujesz umniejszyć mój wkład - obrażając mnie przy tym. Po raz kolejny nie ustosunkowałaś się zaś do moich wypowiedzi. Nie podałaś kontrargumentów, nie wykazałaś gdzie w moim rozumowaniu pojawia się błąd. Moją dobrą opinię o UPR zburzyły ostatnie afery w partii i typowe, polskie piekiełko, które było zupełnie niepotrzebne (JKM nie kandyduje zresztą z ramienia tej partii - tak przy okazji). Pomimo że nadal popieram program tej partii, straciłem do nich zaufanie i stałem się dużo bardziej krytyczny, niż wcześniej. Bo krytyczny staram się być zawsze (wbrew Twojej bezpodstawnej opinii - znowu krzywdzącej dla mnie, ale nie krzywdzącej samych argumentów, które podałem). Parę lat temu myślałem podobnie jak Ty - po prostu za dużo rzeczy na pozór logicznych wydawało mi się nie trzymać do końca kupy - więc dążyłem do ich wyjaśnienia. Gdy spoglądam na siebie z tamtych lat, nie uważam że byłem niezdolny samodzielnie myśleć. Dlatego nie myślę tak o Tobie. Szkoda, że nie mogę w dyskusji liczyć na podobny szacunek z Twojej strony. Dziękuję za życzenia - faktycznie dzień zaliczam do udanych - z rana ucieszył mnie e-mail z wyrazami uznania (sic!) od zadowolonego z mojej pracy klienta, a niedawno wróciłem z przyjemnego spacerku z przyjaciółką i jej fajowym psiakiem (nie rozmawialiśmy o polityce, nie jest to główny temat moich rozmów). Dotknięty jednak tonem Twoich wypowiedzi i rozczarowany brakiem rzeczowych argumentów - pozwolę sobie nadal nie życzyć tego samego Tobie (i tak, masz prawo odebrać to jako wyraz mojej niechęci - wyraźnie podałem w tym poście czym umotywowany )
-
Wnikliwy czytelnik całego tematu dostrzeże Natascho - przytłaczającą ilość dowodów płynącą z moich postów i próbę dyskusji merytorycznej, opartej o fakty. Dostrzeże również zdecydowany brak takiej postawy u Ciebie. Zarzucasz mi demagogię, sama jednocześnie wypisując jedynie swoje opinie, nie potrafiąc ich uzasadnić. Jak już pisałem wcześniej - ludzie o poglądach lewicowych - zwykle budują je sobie nie tyle w oparciu o dobrze ugruntowaną wiedzę i zdrowy rozsądek, ale poprzez chwytanie i przyswajanie sobie prostych haseł (często sprzecznych ze sobą) - zwykle z tv - dlatego w dyskusji muszą opierać się głównie na frazesach, na pewnych "prawdach", które w kółko powtarzają i nie chcą o tych swoich "dogmatach" dyskutować, bo tak naprawdę przyjęli je na wiarę. Dobrym przykładem jest Twoje życie w przekonaniu, że masz poglądy prawicowe, gdyż popierasz Platformę. Do tej pory nie usłyszałem z Twoich ust ani jednego argumentu, który by dowodził słuszności Twojej opinii. Bronisz i wierzysz w poglądy, które chcą podtrzymać państwo socjalne ingerujące w życie obywateli i ograniczające ich wolność w imię domniemanego "ich własnego dobra". Oddajesz głos na partię która owszem - w programie umieszcza niektóre zapisy bliskie prawicowemu sercu (dlatego też miałem nadzieję, że PO je wprowadzi w życie) ale miały one jedynie na celu zebrać głosy od osób takich jak ja - nie zaś naprawdę je zrealizować. PO jak również PiS używają - gdy mówią o sobie - słów "prawicowy" tylko dlatego, bo Polak lubi to słowo, kojarzące się z opozycją do komuny. Ludzie tam zasiadający są jednak ideologicznymi spadkobiercami Solidarności - związku zawodowego (wymysł socjalistów) który walczył z komuną przede wszystkim o LEPSZY SOCJAL (strajki były wywołane kiepski socjalem ówczesnej Polski). Twoja niewzruszona postawa w tej kwestii dowodzi więc niezbicie właśnie tego o czym piszę - upierania się w dwóch jednocześnie sprzecznych ze sobą hasłach: no bo głosujesz w swoim mniemaniu na "prawicę" jednocześnie głosując faktycznie na partię "lewicową". Albo więc podaj nareszcie argumenty potwierdzające prawicowość Platformy albo dalszym uporem narazisz się na śmieszność i utratę wiarygodności w oczach czytelników tego tematu :). Ja każdą opinię staram się uzasadnić, próżno szukać tego w Twoich wypowiedziach. Zaczynam się chyba powtarzać - ale polityka i gospodarka dlatego są dwoma oddzielnymi słowami, bo nie ma między nimi znaku równości i są czymś zgoła innym. Twój pogląd, jakoby były - lub powinny być - ze sobą powiązane nie jest aksjomatem, prawdą oczywistą której nie należy udowadniać (a tak wynika z Twoich wypowiedzi). Jest poglądem bliskim lewicy, która ślepo wierząc że to właśnie rząd jest mądrzejszy od obywateli i wie najlepiej co dla nich dobre - chce możliwie najmocniej ingerować w gospodarkę i sterować nią centralnie - z gabinetów ministerstw. Gospodarka - żywy organizm, finansowy ekosystem - nie lubi jednak narzucania woli, jest systemem o ogromnym stopniu skomplikowania, zmiennym jak pogoda i równie niemożliwym do kontrolowania jak zjawiska atmosferyczne. Wszelkie próby sterowania nią spalą na panewce i szkodzą jej, nie pomagają. I znów - śpieszę z logicznym, sensownym uzasadnieniem - politycy lewicowi (jak dowiodłem wcześniej) przykładają rękę do powstania kryzysu. Następnie, jakby tego było mało, postanawiają ów kryzys załagodzić. Najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji byłoby się już więcej nie tykać gospodarki i zająć swoją robotą - rany same się szybko zagoją. Ale lewica - skądże, oczywiście gdy wybuchł kryzys, wszyscy politycy postanowili mu zaradzić. Jak? Pogrążając nas w kryzysie jeszcze bardziej. Niemal wszystkie głowy państw (Obama, Merkel, także nasz Lechu) gdy tylko pojawił się kryzys podjęli starania w bankach narodowych o dodatkowe fundusze na ratowanie gospodarki. Szukając pieniędzy - którą chcieli wpompować w zagrożoną ich zdaniem gospodarkę - musieli też przycisnąć podatnika i odebrać pieniądze z budżetu na inne - niby to mniej istotne sprawy. Oczywiście osiągnęli efekt odwrotny - wzrost podatków i powiększenie deficytu budżetowego w postaci nowych pożyczek gospodarkę spowolnił - to dlatego do dnia dzisiejszego "wychodzimy z kryzysu". Gdyby postąpili odwrotnie - ogłaszając np: że na ten rok zaciskamy pasa bo jest kryzys - obniżamy VAT, akcyzę, tniemy budżet - to gospodarka nabrałaby rozpędu, ludzie miast przestraszyć się kryzysu (co powoduje przesunięcie kapitału z inwestycji w stronę oszczędności) byliby zachęceni do kupowania, konsumpcji i pobudziliby gospodarkę, co zaowocowałoby szybkim wyjściem z kryzysu. Z regulacjami to też niezbyt mądrze napisałaś. Kłania się brak wiedzy z historii najnowszej - mieliśmy pod koniec lat 90-tych podobny kryzys "na świecie" - wywołany również przez gospodarkę USA w wyniku pęknięcia podobnych baniek finansowych jak ta z kredytami mieszkaniowymi. I politycy tak samo durnowato przeciągali jego skutki. Ich regulacje już wtedy się nie sprawdziły, mimo to właśnie przy kolejnym kryzysie zachowali się identycznie. A Ty na Boga twierdzisz, że regulacje są po to, by nie powtarzać dawnych błędów. Teraz Natascho - udowodnij mi za pomocą ARGUMENTÓW że się mylę, a Twoi "prawicowi" politycy i Ty sama masz rację, że ingerencja w gospodarkę to wspaniała idea! A jeśli takowych argumentów Ci brak - nie pisz proszę takich zjadliwych postów. To Ty bowiem uprawiasz dyskusję opartą nie na sile argumentów, ale na zasadzie słownej przepychanki. Ciągle tylko "uważam", "wierzę" - tym jak rozumiem chcesz przekonać innych ze masz rację? Używanie słów że mój kandydat jest "obrzydliwy", stwierdzanie że coś Cię "śmieszy" ma innym dowieść, że moje słowa to brednie? To są nieudolne próby zaniżania wagi argumentów przeciwnika, gdy się nie ma własnych. Kurtuazyjnie również pozdrawiam, jednak w tonie Twojej wypowiedzi wyczuwam ogromną niechęć do mojej osoby, zatem odpuszczę sobie życzenie miłego dnia. PS: Magdo - i słusznie że masz bajzel w głowie. Dla mnie to dowód, że szukasz jakiejś prawdy, że nie dajesz się łatwo manipulować jednocześnie jednak jesteś otwarta na różne spojrzenia. Żywię cichą nadzieję, że uda mi się przekonać Cię choć do niektórych poglądów, ale nawet gdybyś miała je wszystkie odrzucić, to mam nadzieję że nie ślepo, jak robi to Natascha, ale dzięki mocy argumentów moich oponentów w dyskusji.
-
Nie prawdopodobnie tylko tak - będę głosował na Korwina-Mikke. Te minki to okaz zdziwienia, że ktoś głosuje na JKMa, tak? Pisanie postów przychodzi mi z łatwością - zatem nazywanie ich wypocinami jest mocno nietrafione. Zastanawiam się czy Magda potrzebuje adwokata w Twojej osobie - znając jej temperament, sama mi zwróci uwagę. W każdym razie masz rację że z tym trochę przesadziłem - i z góry przepraszam Magdę za taki ton. Nie był zamierzony ani nie miał na celu bagatelizować dotychczasowych poglądów politycznych czy wiedzy Magdy. Wyraźnie jednak - tak odebrałem to z tonu jej wypowiedzi - jest zagubiona w tym wszystkim, idzie pierwszy raz na wybory i chce oddać głos rozsądnie. Myślę że mam prawo ją przekonywać do racji, które uważam za słusznie. Przynajmniej mi się chce to robić, i wkładam w to jakiś wysiłek, nie rzucając zdawkowych opinii i starając się być przekonywującym. Światowy kryzys nie ma się nijak do polityki. Przynajmniej nie powinien. To był kryzys gospodarczy, nie polityczny. Zresztą, nie objął też całego świata (jakoś Chińczycy czy Indie nie płaczą że im kryzys dał w kość - bo nie dał!). Parlament ma zmieniać przepisy, wprowadzać odpowiednie ustawodawstwo. Skoro się obiecuje zmianę prawa, to kryzys nie może być usprawiedliwieniem do wycofania się z obietnic. Warto też pamiętać, że wybuchł on w Ameryce - za rządów demokratów (czyt. socjalistów - w stanach demokraci to "lewica" a republikanie "prawica" - w pewnym przybliżeniu oczywiście). Był skutkiem (ten kryzys) przyznawania kredytów mieszkaniowych ogromnej liczbie obywateli nie posiadających zdolności kredytowej. Zmianę w przepisach - która była prezentem dla biednych wyborców - wprowadził Clinton - również demokrata. Tak więc znowu winni kryzysu są - tak lubiani przez Ciebie socjaliści - ale oczywiście najlepiej zwalić ją na co? Oczywiście - na "dziki kapitalizm" i gospodarkę wolnorynkową, którą "trzeba kontrolować żeby się to zło nie powtórzyło". Tak też właśnie odwraca się dziś kota ogonem i za kryzys obarcza nie tych, co trzeba. (dokładniejsza analiza tutaj: http://www.finanse.egospodarka.pl/34695,Przyczyny-kryzysu-finansowego-w-USA,2,48,1.html) A teraz garść obietnic Tuska: 1) Zmniejszenie deficytu budżetowego Za rządów PiS - 17mld w 2007 roku. Za rządów PO w tym roku - 55mld Wiesz Natascha, każde gospodarstwo domowe odczuło ten kryzys. Wiesz jak każdy z nas reagował? Zaciskaniem pasa. PO ładnie zacisnęła, że zwiększyła deficyt ponad dwukrotnie, co? 2) Obniżenie podatków (miało być głównym celem polityki finansowej rządu) Obniżanie Tusk zaczął od podniesienia akcyz w paliwie, na alkohol i papierosy (podniesienie cen paliwa wpływa na całą gospodarkę - hamująco oczywiście, bo zwiększa koszt prowadzenia działalności). Teraz stoimy przed wzrostem VAT-u od nowego roku - tego na produkty spożywcze, które mają teraz 7%. Wszyscy jemy, od stycznia będziemy jedli mniej, albo mniej nam zostanie w domowym budżecie. No, ale jak się na dowolny wykres wzrostu patrzy do góry nogami, to wygląda jak spadek! 3) Obietnica - ba - uroczysta deklaracja Tuska, że w 2011r. wejdziemy do strefy euro. Hahaha, to było dobre. Nie było szans wtedy, nie ma szans i dziś. Zresztą, teraz to chyba nikt rozsądny nie chce mieć euro u siebie. Cieszą sie Angole, cieszymy się my, płaczą Niemce. No ale obiecał - jakby nie patrzeć - gruszki na wierzbie. Gdybym głosował na PO - byłbym oburzony. 4) Podzielimy NFZ na kilka oddzielnych zakładów, które będą rywalizować między sobą. Konkurencja wyjdzie na korzyść pacjentom. Hmm, daleko temu do prawdziwie prywatnej opieki lekarskiej, ale byłoby faktycznie in plus dla nas. Tyle że z podziału - nici. 5) Obietnice wobec najmłodszych obywateli - boiska w każdej gminie, internetowa rewolucja w szkołach, masowe budowanie świetlic itp No cóż. Na niektóre projekty nie znaleźli ani grosza (internet), na inne znaleźli za mało, by było czego gratulować (no, może ja po prostu źle rozumiem słowo "masowy" albo zwrot "w każdej gminie" ) 6) Redukcja wydatków administracyjnych władzy i zdawanie raportów społeczeństwu z tych wydatków. Pamiętacie jak Tusk mówił, że co miesiąc da znać "ludowi" co robi by ukrócić swoje własne przywileje? Wytrzymał miesiąc. Potem zapomniał. Chciał latać samolotem rejsowym po świecie, żeby pokazać, jak oszczędza. A potem wszczął z Lechem awanturę o jego prezydencki samolot. Tak. Nie dotrzymanie tych, i wielu innych obietnic (reforma emerytalna, administracyjna itd) to zdecydowanie wina kryzysu. Ten kryzys to w ogóle jakaś straszna cholera - jakby się dobrze nakombinować, można by go obwinić jeszcze za zmianę klimatu, aresztowanie Polańskiego i kolejną brzydką sukienkę Kasi Skrzyneckiej w Tańcu z Gwiazdami
-
Dlatego ja Linko próbuję Magdę przekonać argumentami, skłonić do spojrzenia z innej strony na pewne sprawy. Też uważam że takie hmm... "jadowite" (nawet jeśli wypływające ze słusznych pobudek) atakowanie politycznych "przeciwników" daje zwykle odwrotny efekt od zamierzonego. Lepiej dyskutować, rozmawiać, pozwolić swobodnie płynąć poglądom, niech sobie młoda osoba wyrabia zdanie podług własnego rozumu i sumienia. Tak dla Magdy mi rada wpadła przy okazji - pamiętaj przy przeglądaniu programów, obietnic kandydatów - że wybierasz swojego prezydenta, nie prezydenta pielęgniarek, gejów czy np. muzułmanów. Wybierz człowieka, którego postulaty, dążenia zapewnią przede wszystkim coś Tobie, nie innym. To wcale nie jest niemoralne czy niewłaściwie kierować się swoim dobrem. Masz za pewne swoje prywatne zdanie na temat gejów - i tego czy mają brać śluby czy nie. Załóżmy (nie wnikam jak jest naprawdę, to jest nieistotne), że jesteś tolerancyjna w tej kwestii i jesteś 'za'. Być może jest kandydat, który ma podobne poglądy, więc chcesz na niego głosować. Tylko - z tego co tu o Tobie na forum czytam - marzysz o mężu i założeniu rodziny. Zatem możliwość zawarcia małżeństwa przez lesbijki jest dla Ciebie osobiście tak naprawdę nic nie znacząca. Chcesz za to założyć kiedyś firmę, być businesswoman (tak trzymać, uwielbiam ludzi z inicjatywą i odwagą!). Skupić się zatem musisz na tym, co uważa Twój kandydat w tej dziedzinie. Bo może akurat wielbiciel gejów popiera na przykład utrzymanie i pompowanie pieniędzy w bieżący system emerytalny - który pochłania ogromne ilości pieniędzy a i tak zbankrutuje, i tak. Ostatnio dowiedziałem się, że zarabiająca dziś 20tys. miesięcznie 30-letnia kobieta prowadząca własną działalność będzie mieć emeryturę w wysokości poniżej 1000zł (sic!). Jak są niedowiarki to znajdę źródło. Oczywiście, z 20-tu patyków można sobie odkładać, ale po co ta cholerna składka? Chcesz by Ciebie taki los spotkał, gdy założysz firmę? Może więc lepiej dla własnego dobra wybrać kandydata, który np. ma problemy gejów akurat głęboko, ale chce zrobić porządek w finansach państwa, który zapewni Ci godne życie na emeryturze. Szczególnie, że geje, nawet bez ślubów, jakoś sobie wtedy poradzą, prawda? Weź też pod uwagę nie tylko treść obietnic, ale też wiarygodność tych, którzy je składają. Weźmy Bronka (wybieram Bronka nie z sympatii do Jarka - obaj są siebie warci i nie warci mojego głosu ). Wywodzi się z PO, partii która obiecywała wiele reform przed wyborami do parlamentu. Nie wywiązali się z programu, ba czasem postępowali wręcz odwrotnie niż się tego mogli spodziewać wyborcy. Jakie to rzuca światło, na wszelkie obietnice Bronka? Czy jesteś skłonna zaufać, że tym razem będzie inaczej? Czy w życiu prywatnym, gdy ktoś obcy - np. pan od remontu łazienki - nie dotrzymuje obietnic, dajesz mu drugą szansę? I trzecią? I kolejną? Czy po pierwszej wpadce dziękujesz za współpracę? Politycy też są tylko takim panem od łazienki - są na Twoich usługach, na garnuszku u Ciebie - bo to Ty im płacisz pensje. Gdy nie dają rady, trzeba ich wymienić na lepszych. znowu się rozpisałem - przepraszam. zwracam się niby do Magdy, ale tak naprawdę piszę do wszystkich, zawsze ciekaw opinii innych i skory do gorących dyskusji hihi (ale kulturalnych oczywiście )
-
Hmm... w młodości chadzało się, owszem - ale na koncerty. I to metalowe . Teraz zresztą też. Ale... hm... taniec... nie lubię gadać o jeszcze niezrealizowanych planach - ale chcę wybrać się na kurs tańca. Lubiłem dawniej trochę potańczyć, ale jak poszedłem z kumplem (który potrafi dansować) na imprezkę taką gdzie ludzie to naprawdę potrafią, to teraz strasznie im zazdroszczę i nie wyjdę na parkiet póki się tak samo nie nauczę Jaki taniec Ci się najbardziej podoba?
-
Przyznaję - to w tej chwili jeden z moich głównych problemów. Obecnie staram się podchodzić do życia w taki sposób, by robić tylko to, co chcę, do niczego się nie zmuszając. Staram się więc - gdy mam coś pilnego - przekonać się, że chcę to zrobić - bo warto. Wyobrażam sobie również nie tyle cel, efekt mojej pracy (jak dawniej) tylko samą pracę i stwarzam w wyobraźni wrażenie, że będzie to praca lekka, nie stresująca i przyjemna. Jeśli uda mi się samego siebie zachęcić, unikając przymusu - działam efektywnie, sprawnie i z dobrym rezultatem Inna sprawa, że nie zawsze mi to wychodzi... Pytanie do tych co mają problemy z mobilizacją, motywacją do działania - czy uważasz się za osobę leniwą? A może uważasz że to wina niedostosowania, błędów w myśleniu, podejściu do siebie i otoczenia itp czynniki powodują, że masz takie problemy?