-
Postów
775 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez soulfly89
-
Fajnie, że założyłeś ten wątek, bo dużo się mówi o DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) ale oprócz tego jest jeszcze mnóstwo innych tak zwanych dysfunkcji. I jest kilka wspólnych cech jakie mają dzieci z takich domów. Moi rodzice są generalnie ok, ale nie wszystko było u nas idealnie. U mnie to brak obecności ojca, za mało okazywanych mi uczuć, moja nadodpowiedzialność za rodzinę i za cały świat, w grupie - robienie z siebie pajaca i niewinnego wesołego dzieciaka kiedy przy tym czułam się odpowiedzialna za wszystko co się dzieje w tej grupie. Na terapię jeszcze nie chodzę, ale mam zamiar. Na dzień dzisiejszy wydaje mi się że moje dysfunkcje nie są aż takie straszne, ale sama się boję co z tego jeszcze tkwi w mojej podświadomości. Pozdrawiam! Jeśli masz ochotę to pisz. Mejla sprawdzam co najmniej raz na tydzień.
-
Kaligrafia to owszem jest ale tylko w liceach i gimnazjach plastycznych Na uczelni to już coraz częściej ludzie przychodzą na wykłady z laptopem notować. Ale ja tam wolę odręcznie. Pisanie sprawia mi przyjemność. Ale piórem jest niewygodnie i ja bym nie dała rady zanotować całego wykładu piórem. Czarny długopis nieznanej firmy za 1 zł to mój faworyt
-
U mnie to wygląda tak, że jak jestem szczęśliwa - piszę bardzo duże litery, takie 0,5 na 1 cm, a jak się czuję gorzej, to mniejsze :) poza tym to nie wydaje mi się czy to rzeczywiście mówi dużo o charakterze, a nawet jeśli mówi to warto się tym zajmować? Zdarzało Wam się pisać przez sen? Ja tak mam czasami jak zasypiam na zajęciach w trakcie notowania i straszne bzdury mi wychodzą, prawie nieczytelne... Jakbym zapisywała to co mi się śni. Fascynuje mnie że niektórzy ludzie potrafią tak z premedytacją zmienić swój charakter pisma, na przykład specjalnie zmusić się żeby pisać inaczej. Mi to jakoś nigdy nie wyszło...
-
popadam ze skrajności w skrajność
soulfly89 odpowiedział(a) na betty_boo temat w Pozostałe zaburzenia
Hmm, z tym się nie zgodzę, jak jakieś uczucie może być nieprawdziwe? Wszystkie uczucia to JA, każde z nich mówi coś o mnie, o moim sposobie myślenia i patrzenia na świat. Powód tego, że czuję się fatalnie może być urojony, ale samo uczucie to jest najprawdziwsza prawda, którą da się przepisać na konkretne myśli, a nawet, w jakimś stopniu, na substancje chemiczne. Z tym akurat się zgadzam w 100%. Taka "autoobserwacja" przynajmniej mi bardzo pomaga. Też potrafię popadać z ekstazy w czarną dziurę i naprawdę mnie to wkurza. Poza tym nie jestem chora, ale mam powtarzającą się lekką depresję od czasu do czasu i właśnie się zbieram żaby zacząć terapię, bo myślę, że to moja przeszłość. Epizod z lekami - może i pomogły, ale wolę już huśtawkę nastrojów niż nie czuć nic. Teraz mam już trochę więcej dystansu do siebie i umiem się ratować jak jest źle. To co napisał Pasman naprawdę ma sens. Jak jest mi źle, jadę do kogoś i rozmawiam, nawet jak ciężko mi się wysłowić przez łzy. I co? I okazuje się, że u źródła tego wszystkiego może leżeć jakaś błahostka typu ktoś na uczelni się do mnie chamsko odezwał, a ja zaczynam się sama napędzać coraz bardziej w dół i kończy się na konkluzji, że moje życie jest bez sensu. Owszem, ciężko się przyznać, że taka głupota ma na mnie aż taki duży wpływ, ale chyba warto, bo wtedy zaczynam się złościć i mówię sobie że takie coś przecież nie zepsuje mi tygodnia, że przez takie coś nie zawalę spraw na których mi zależy, że się nie dam. No i czasami to naprawdę pomaga. Trzymajcie się :) -
Mi przez jakiś czas "e-papieros" kojarzył się z wirtualnym paleniem przez internet Ale takie urządzenie a la papieros z ładowarką to i tak dla mnie jest nowinka. Tak czy inaczej - nie wierzę czy to rzeczywiście aż tak bardzo pomaga. Jak ktoś chce rzucić, to rzuca, a jak nie chce to nic mu nie pomoże. Mam dobry na to przykład w rodzinie . A że wszyscy wokoło zachęcają do rzucania, to chyba dobrze? :) Nie ma nic gorszego niż matka z wózkiem i z fajką albo ktoś kto pali obok przystanku autobusowego a wiatr i tak wszystko zwiewa na ludzi.
-
Ciekawe, z Twojego opisu wynika, że mam nisko reaktywny typ. Cóż, depresja nie wybiera.
-
Nie do końca się zgodzę. Ja też, chociaż brałam SSRI tylko 5 tyg. to naprawdę, po zwiększonej dawce zrobiłam się agresywna, aż czasem zastanawiałam się co się ze mną stało, ludzie patrzyli na mnie ze strachem w oczach, szczególnie moja mama. W każdym siedzi diabełek, założę się, że w Tobie też, a za agresję nie do końca odpowiada nasz "charakter" tylko czasami po prostu konkretne substancje. To nie lęk powinien nas hamować, tylko głos rozsądku, ciekawe, że SSRI go zagłusza... Takiego działania leków naprawdę się nie spodziewałam. Heh, a też mam na imię Magdalena, ciekawe czy to zbieg okoliczności
-
Jezuuu.
-
Auć. Przepraszam. Widzisz, ja po prostu mam alergię na zdania typu: "kobiety to lubią cośtam cośtam", ale może w tym temacie tak właśnie koledze trzeba tłumaczyć
-
LOL! A to dobre pytanie :) Bezpiecznie można rozmawiać tak naprawdę tylko o rzeczach mało ważnych. Jaka dzisiaj pogoda, co tam na uczelni, jak się miewa Twój pies i czy paprotka wyleczyła się z kataru... Najlepiej sprawiać przy tym wrażenie osoby wyluzowanej - mimika, ubranie, gesty. Jak było bardzo ze mną źle, w sensie poczucia własnej wartości - ćwiczyłam to przed lustrem. Serio. Pomogło trochę. Ale żeby nawiązać jakiś głębszy kontakt z drugim człowiekiem, to nie ma innej opcji - trzeba się pozbyć zbroi i trochę otworzyć, pokazać te bardziej wrażliwe części naszej duszy i oczywiście podjąć ryzyko. No risk,no friendship, że tak powiem. Naprawdę bardzo ciekawy temat. Życzę powodzenia Pasman i chętnie też sobie poczytam co ludzie będą Ci radzić :)
-
A gdzie jest Wujek Dobra Rada? Lubiłam czytać jego posty zawsze to fazowe poczucie humoru mnie jakoś rozweselało.
-
Jasne, jasne, wierz mi że są kobiety, które tego nie lubią. Dla mnie to po prostu duchowa zdrada. I wyznaję zasadę że jak kochać to na 100 % albo wcale. Takie smsowe gierki na czyichś emocjach są żenujące.
-
Ja na Twoim miejscu zerwałabym z taką dziewczyną. Na mój gust po prostu Cię nie szanuje.
-
Tak jest jak napisałeś God's Top 10. Dla wovacuum - znalazłam stronę o badaniach prenatalnych w Polsce http://www.badaniaprenatalne.pl/. Zacytuję kilka fragmentów: Kobiety w ciąży często nie wiedzą, że mają prawo do wykonania badań prenatalnych. Badania takie dają szansę na wczesne zdiagnozowanie wad płodu i podjęcie szybkiego leczenia w celu uratowania zdrowia nienarodzonego jeszcze dziecka. Skierowanie na badania prenatalne to nie przywilej przysługujący tylko niektórym kobietom ale prawo do pewnej informacji, które przysługuje wszystkim przyszłym matkom! Takie prawo daje im ustawa z dnia 7 stycznia 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerwania ciąży, która mówi: "Organy administracji rządowej oraz samorządu terytorialnego, w zakresie swoich kompetencji określonych w przepisach szczególnych, są zobowiązane zapewnić swobodny dostęp do informacji i badań prenatalnych, szczególnie wtedy, gdy istnieje podwyższone ryzyko bądź podejrzenie wystąpienia wady genetycznej lub rozwojowej płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu płodu". Niestety badania prenatalne wciąż rzadko są proponowane przez lekarzy, co więcej zdarza się nawet, że lekarz wręcz odmawia ich wykonania. Natomiast w świetle obowiązujących przepisów płód jest traktowany jak pacjent, który ma pełne prawo do świadczeń zdrowotnych już na etapie prenatalnym. Czyli innymi słowy nienarodzone jeszcze dziecko ma prawo do ochrony jego zdrowia poprzez działania diagnostyczne oraz ewentualnego leczenia wewnątrzmacicznego. Rodzice natomiast mają pełne prawo do informacji na temat stanu zdrowia małego pacjenta. Kto kwalifikuje się do programu bezpłatnych badań prenatalnych Program badań prenatalnych finansowanych przez NFZ realizowany jest przez wiele szpitali, klinik oraz prywatnych placówek medycznych. Jest on kierowany do kobiet, które są w ciąży i mają 35 lub więcej lat oraz do tych, które znajdują się w grupie podwyższonego ryzyka wad genetycznych płodu. Aby móc skorzystać z prawa do bezpłatnego badania należy otrzymać skierowanie od lekarza specjalisty – ginekologa , położnika. Nie mam 35 lat i nie należę do grupy podwyższonego ryzyka więc czy badać? W Polsce nie wszystkie kobiety mają niestety prawo do bezpłatnych badań prenatalnych. Tymczasem aż 70% dzieci z zespołem Downa rodzą kobiety przed 35 rokiem życia. Warto więc zdecydować się na nieinwazyjne badania prenatalne nawet wówczas, gdy nie znajdujesz się w grupie podwyższonego ryzyka. Koszt nieinwazyjnych badań prenatalnych waha się od 200-700 zł zaś za inwazyjną diagnostykę prenatalną trzeba zapłacić już około 1 500 zł. Czyli to znaczy że takie skierowanie dostać bardzo ciężko... Zresztą, ja za skierowaniem na testy alergiczne musiałam się nachodzić kilka miesięcy, byłam u 3 lekarzy i przy okazji bardzo dokładnie przeczytałam do czego mam prawo, żeby mieć argumenty na lekarskie mydlenie mi oczu i wciskanie nowych leków. Jeszcze do tej pory mam ochotę komuś przywalić jak o tym myślę. Polska służba zdrowie to jest obóz przetrwania dla pacjenta. Na szczęście w kwestii psychologów i psychiatrów jest trochę lepiej. Sorki z oftop.
-
Normalnie takie badania się robi jak jest ryzyko, że dziecko będzie chore, np. kobietom po 35 czy jakoś tak, albo jak ma się fajnego lekarza prowadzącego który da skierowanie :) inaczej każdy może iść prywatnie, to chyba nie jest aż takie drogie, ale nie wiem bo jeszcze nie miałam okazji być w ciąży. Napisałaś, że w Belgii społeczeństwo nie ma takich dylematów - to jak dla mnie oni jacyś dziwni są To jest przecież bardzo trudna kwestia moralna, jak można się nad tym nie zastanawiać? Hm.
-
Brałam citalopram tylko około miesiąca. Właśnie dlatego się dziwię co to się dzieje ze mną, bo nie wiem czy to możliwe żeby lek aż tak szybko przynosił efekty, bo mam wrażenie że jestem inną osobą niż miesiąc temu. Mój pierwszy lek psycho w życiu. Kolorowe, jaskrawe, dźwięki wyraźne i ostre, dokładnie tak! słońce razi jak nie wiem, generalnie wszystko jest bardziej niż zwykle :) Lekko podwyższona temperatura nawet (37). Z tą dopaminą możesz mieć rację, bo to jest trochę tak jakbym zapaliła mocniejszy papieros (było wyżej w temacie), ale sto razy lepiej. A ja normalnie nie palę, ale jak się zdarzy raz na miesiąc jak spotkam znajomą to jest podobnie. W ogóle dzięki że się odezwaliście zdesperowany i wiola bo już się zaczynałam bać, że mam początki jakiejś manii... Uff.
-
No cóż, czytałam, ale dla mnie to jest jednak przesada.
-
Dlaczego u licha temat o aborcji został zablokowany? Właśnie chciałam coś napisać!!! Wrrr. Przecież nie doszło do jakichś aktów agresji, normalnie ludzie mają odmienne zdania! Ktoś tu jest chyba nadgorliwy...
-
Czy też zdarzało Wam się po odstawieniu psychotropów mieć uczucie bycia na "pozytywnym haju" nie wiem jak to dokładnie opisać, ale nie biorę leków 2-gi tydzień i wydaje mi się jakbym była w stanie lekkiego upojenia alkoholowego albo na jakichś lekkich lekach, tak mi dobrze w dodatku to jest uczucie które ma źródło w mojej głowie, nie mam pojęcia co mi się tam teraz wydziela, ale szczerze mówiąc jestem trochę przerażona. Jeszcze nigdy w życiu tak się nie czułam, nawet kiedy byłam zakochana. Boję się że te leki które brałam coś mi popsuły w mózgu Niedługo idę na wizytę do psychiatry ale boję się o tym wszystkim opowiadać. Myślicie że to może dlatego że teraz mi się prawidłowo wydziela serotonina a wcześniej tak nie było? Ja na serio już nie pamiętam kiedy ostatnio czułam się tak jak od kilku dni...
-
Odświeżam temat, bo akurat tytuł pasuje do moich ostatnich wątpliwości... Wiem, że na forum jest bardzo dużo młodych ludzi, którzy zastanawiają się jak sobie pookładać życie. Wyjechać czy zostać w Polsce? Studiować dziennie, zaocznie czy szukać pracy? Skąd zdobyć kasę na swoje marzenia? Jak pogodzić pracę po godzinach z trudnym kierunkiem dziennym? Da się? Wybrać te studia które przyniosą nam życie na poziomie i nudę, czy te które pozwolą nam rozwinąć skrzydła? Czy w tej kwestii w ogóle istnieje coś takiego jak kompromis? Czy warto rzucać studia i zaczynać nowe jeśli uznamy "że to nie jest TO"? To są tylko moje pytania - wiem że ile nas jest, każdy ma jakieś inne wątpliwości, doświadczenia w temacie szeroko pojętych Planów Na Przyszłość :) Proszę o jakieś historie, przemyślenia, podpowiedzi! Nie wiem co mam robić. Mam wrażenie, że w sumie, jeśli się postaram mogę w życiu robić prawie wszystko. Przede mną tysiące dróg do wybrania i ta perspektywa trochę mnie przeraża... Znacie to uczucie? Zastanawiam się, czy istnieje coś takiego jak powołanie, zajęcia idealne dla mnie w którym będę mogła być szczęśliwa i pożyteczna dla innych. Jeśli istnieje - skąd mam wiedzieć co to jest? Pomocy :) Żeby nie było, że chcę od Was zwierzeń, a sama nic nie piszę, to pokrótce - ze mną jest tak. Po maturze zaczęłam studia językowe, ale nie podobały mi się, rzuciłam, trochę podróżowałam. Zrobiłam licencję pilota wycieczek. Potem zaczęłam inne studia, również językowe, ale o trochę bardziej konkretnym profilu, studiuję, jest trudno, ale na razie do przodu. Ale cały czas myślę, że brakuje mi czegoś ciekawego, z polotem. Chciałabym kiedyś pracować jako charakteryzatorka w teatrze albo przy filmach, może robić makijaże na pokazy mody - coś związanego z praktyczną sztuką bo uwielbiam się bawić z kolorowymi kosmetykami, farbami itp. Myślę też o kulturoznawstwie albo o byciu przewodnikiem po górach... Mam tyle pomysłów, planów, że czasem nie mieści mi się to w głowie. Tylko nie mówcie, że to choroba - bordera nie mam na pewno :) Po prostu czasem nie miewam depresji Pozdrawiam i czekam na posty
-
Oczywiście :), kiedyś tak było, ale nie codziennie. U mnie na szczęście są to zazwyczaj pozytywne emocje. Zdarzało mi się obudzić na dźwięk własnego śmiechu. Czasem miałam wrażenie że we snach prowadzę drugie życie, szczególnie kiedy w tym pierwszym było mi źle.
-
Tak. A jak byś zdefiniowała człowieka? Ciężko powiedzieć gdzie zaczyna się człowiek a kończy garść komórek. Nawet Kościół nie nazywa płodu człowiekiem, ale "życiem poczętym" (o ile się nie mylę). Madseason, mówisz jakbyś był (była?) zawodowym etykiem. Ostatnio takie określenia słyszałam na zajęciach z filozofii, a wspominam je bardzo miło :) Ja się wstrzymuję od oceniania kobiet, na pewno nie nazwałabym ich morderczyniami, bo to nie to samo co wbić nóż w serce komuś kto na Ciebie patrzy i widzisz przerażenie w jego/jej oczach. Za to jestem stanowczo przeciwko choremu światu w którym niektóre dziewczyny są tak zdesperowane że dokonują aborcji. Też nie zwalałabym całej winy na nie. Jestem ciekawa czy ktoś z ruchu pro-life zastanawia się dlaczego one to robią i jak im pomóc zanim to zrobią. A samą aborcję uważam za złą rzecz. Mogę się założyć że większość kobiet tego żałuje i sporo ma później problemy z psychiką A tak na marginesie - spodobało mi się to forum bo nie było tu dyskusji o religii ani polityce... A w Polsce jedno z drugim niestety się miesza i często zamienia się w agresywny bełkot którego nie znoszę.
-
Urocze :) Ja mam jedną - Życie.
-
To może któregoś dnia na Hempla się spotkamy, bo ja nie wiem czy będę dalej chodzić tam gdzie chodzę (Abramowicka), bo mi godziny nie pasują :) Jak już zrobisz jakiś wywiad to możesz mi dać znać na mejla albo na pw, puszkuokruszku:)
-
Ech, no widzisz, a ja wierzę że mając męża i dzieci też można sobie jeszcze popodróżować i poszaleć. Tylko wymaga to odwagi i siły żeby się przeciwstawić stereotypom, że jak rodzina do już do końca życia gary, kapcie i tv, bo jak robisz inaczej to jesteś dziwakiem i jak ty dzieci wychowujesz i w ogóle. Ja uwielbiałam wakacje w górach z moimi rodzicami! Do tej pory wyjazd do hotelu nad morzem to dla mnie nuda... Ale każdy lubi inaczej. I do podróżowania wcale nie trzeba aż tyle kasy No chyba że wolisz wykupić wczasy all-inclusive. Ja wolę wszystko kombinować sama bo sprawia mi to dużo więcej radości. No i znowu robię oftop. Mea culpa.