bingo... bo my to skrajności... ja albo działam jakbym miała motorek w tyłku, albo KLAP....
stąd się bierze dylemat.. z jednej strony chcemy tego spokoju, tej stabilizacji, z drugiej coś w nas krzyczy "nuda, nuda, nuudaaa!", nie chcemy zginąć w tłumie, nie chcemy być przeciętne. ja ciągle to czuję, że coś we mnie nie chce być szczęśliwe i ciągle włazi w drogę temu czemuś, co o to szczęście walczy... i tak w kółko...
co do energii - też wracasz z pracy tak totalnie wypalona z sił? mnie tak wykańcza odgrywanie ról, że jak wracam do domu i zrzucam "kostium sceniczny", to mam ochotę paść na podłogę, brak mi sił na cokolwiek.