Skocz do zawartości
Nerwica.com

zalamka87

Użytkownik
  • Postów

    379
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zalamka87

  1. to jest może jakaś forma pracoholizmu pewnie... gdzieś w necie krążył taki artykuł o przymusie robienia czegoś i nie jesteś gorsza od nikogo tylko pogbiona, masz niską samoocenę może warto by zapisać się na terapię?
  2. ja też pochodzę z niedużej mieściny i u mnie też było trzech na krzyż i też czekałam na pierwszą wizytę, poza tym na nfz ludzie sie zapisują a nie przyłażą często, ja jak miałam interes to szłam prosto, (mijałam ropuchy w recepcji do gabinetu) i pytałam: przyjmie mnie pani? zazwyczaj sie godziła bo wiadomo że mają cały zeszyt zapisany często a w gabinecie babka siedzi sobie bo pacjenci nie przyszli, mam świadomość że napewno nie wszędzie tak jest ale też trzeba sie troche porozpychać łokciami, do rodzinnego też poza numerkami cała chmara ludzi czeka...
  3. spróbuj wziąść sprawy w swoje ręce tj poszukaj jakiś fajnych ofert w okolicy, podzwoń pokaż mu powiedz że znalazłaś i ze co on o tym myśli, chwal go- ale fajnie to zrobiłeś, co ja bym bez ciebie zrobiła... poproś go o pomoc w rożnych sprawach nawet drobiazgach w stylu kupno czegoś, wbicie gwoździ, jakieś roboty domowe, przesunięcie regału, jakieś działanie w którym facet jest dobry, niech czuje się potrzebny
  4. heh właściwie to u mnie było podobnie, chciaż na początku to nie miałąm praktycznie wcale wątpliwości, no może tylko mysli : ale czy wyjdzie? czy zakocham się mocno? czy on mnie niedługo zostawi? takie tam ale potem było bosko cały czas do momentu odstawienia leków... kucze tak myśle ze my za bardzo międlimy tą biedną miłość nie damy jej sie spokojnie rozwijać tylko ją męczymy jakimiś głupotami, a te nasze ulubione natrętne rozważania tak naprawdę zaprowadzą nas donikąd... myślę że różne rzeczy mogą nas pobudzać jakoś do ucieczki, do wycofania do tych wątpliwości, wszelkie trudności, lęk przed zaangażowaniem, dorosłością, paradoksalnie lęk przed porzuceniem i tysiąc innych rzeczy, myślę też że po roku i dłużej bycia razem kiedy chemia troche wyparuje i nie ma aż takich emocji tak naprawdę przy naszej niespokojniej i co tu ukrywać niestabilnej naturze nie będziemy mieli takie pewności na 100000% że ta mysl się nie pojawi, owszem możemy przejść terapię i ona napewno da jakiś spokój, ale reszta należy do nas samych, wiadomo że setki myśli durnych przelatują przez głowę i pewnie będą zawsze, ważne żeby taka myśl nawet jak sie pojawi żeby nie straszyła, żeby nie wywołała załamania psychicznego tak jak u mnie np to były chwile, dzień wcześniej było dobrze na drugi dzień już miałąm gigantyczne lęki, całkowicie opadłam z sił ciągły płacz od rana do nocy, mogłam nic nie jesć i sie nie myć ale mimo to począłgałam się do terapeuty i po 7 miesiącach prosze stoje na nogach normalnie może nie jest super-ekstra ale jest dobrze, jeszcze kilka miechów terapii przede mną wierze że będzie jeszcze lepiej
  5. a dlaczego nie? moim zdaniem to absolutna podstawa w przeciwnym razie on zniszczy życie i sobie i tobie a co możesz robić? nie ma złotej recepty możesz wspierać, wyciągać z domu, starać się motywować go i być maksymalnie cierpliwa i wyrozumiała, ale niestety sama go nie wyleczysz, możesz tylko być zła na siebie, że przecież tyle robisz, mówisz starasz się a tu zero efektów, próba szantażu np zerwaniem też nic nie da najpewniej bo on nie będzie miał siły cię zatrzymać... ty nie rozwiążesz wszystkich jego wewnętrznych problemów, twoje wsparcie może być tylko dodatkiem do terapii, której powinien się poddać
  6. carlos, a jak to się zaczęło u ciebie? jakoś nagle?
  7. zalamka87

    krytyka...

    ja się przyznaję że tak mam z tym problem i to nawet spory dlaczego? pewnie z lęku przed dezaprobatą oraz dlatego, że hmmm konstruktywnej krytyki raczej nie słyszę często, ludzie często nie potrafią krytykować konstruktywnie, bo krytyka w stylu: zaraz po wyjściu z domu obsrał mnie ptak, pan w mpk nie chciał mi sprzedać biletu, w pracy znowu mnie wykorzystali a jak wracałam do domu to wpadłam na babe z siatami wszystkie cebule jej sie wysypały i otworzyła na mnie morde, no to wracam nabuzowana do domu i zaczynam : już sie w spodnie nie mieścisz, tylko mecze oglądasz jak jakiś czereśniak, znowu wychodzisz z tymi durniami, ale masz głupie pomysły, zachowuj sie, nie ciap, nie mlaskaj, jak ty chodzisz itd to takie coś o kant tyłka potłuc czytałam że dobra krytyka to taka w której połowa zdania jest pozytywna a druga negatywna czyli : ten projekt jest świetny ale spróbuj nanieść jeszcze to będzie jeszcze lepszy co ty na to? a tak poza tym to krytyka ma budować, ma motywować bo w przeciwnym razie może być odebrana jako atak, tym bardziej jeśli ktoś krytykuje ciągle, krytyke trzeba umiejętnie dozować, szczególnie przy wychowaniu dzieci na 1 uwagę karcącą 5 chwalących, ja np jestem z tych co bardziej ich motywuje pochwała, wtedy mam ochotę zrobić jeszcze lepiej
  8. nie jesteś nienormalna to sytuacja w twoim domu była/ jest nienormalna a ty nigdy nie miałaś okazji się z tym uporać, piszesz że tłumiłaś wszystko w sobie, a gdy tak się robi to wszystko prędzej czy później wraca, w takiej sytuacji należy zwócić się po pomoc i to jak najszybciej, napisałaś że zaczęłaś walczyć, masz znajomych uprawiasz sport to znaczy że jest w tobie wola życia, ale koszmary z przeszłości są nadal żywe i nie pozwól by cały czas rządziły tobą moim zdaniem powinnaś udać się do psychologa z mamą lub bez, nie wiem ile masz dokładnie lat, ale to nic nie szkodzi, zawsze możesz poprosić o pomoc psychologa szkolnego lub uzyskać zgodę opiekuna (mamy) i chodzić do poradni nie myśl o sobie jak o kimś najgorszym, jesteś mądrą i wartościową dziewczyną już sam sposób pisania tego posta świadczy że masz dobrze poukładane w głowie i jesteś bardzo inteligentna to nie twoja wina, że życie doświadczyło cię w tak okrutny sposób
  9. osoba słaba : uległa, nie wierząca w swoje możliwości, bojąca się krytyki i nieumiejąca krytykować, unikająca, niepewna osoba silna: ma poczucie własnej wartości, jest asertywna, potrafi przyjąć krytykę, w trudnej sytuacji nie traci głowy, jest zdecydowana, nie daje się sprowokować cechy, które sprawiają że czuję do kogoś szacunek to : skromność i pokora, odpowiedzialność, asertywność, kultura osobista, panowanie nad sobą, mądrość, rozwaga, poczucie humoru na swój temat, umiejętność przyznania się do błędu, otwarty umysł
  10. NEUROTYCZNE POCZUCIE WINY W zewnętrznym obrazie kapitalną rolę zdaje się odgrywać poczucie winy. W niektórych postaciach nerwicy uczucie to wyrażane jest otwarcie, w innych natomiast jest bardziej ukryte, niemniej o jego obecności świadczą zachowanie, postawy oraz sposób myślenia i reagowania neurotyka. Omówię najpierw w skrócie poszczególne objawy poczucia winy. Jak już wspomniałam w rozdziale poprzednim, neurotyk często uzasadnia swe cierpienia, uważając, że nie zasłużył sobie na nic lepszego. Poczucie to może mieć charakter nieuchwytny i nieokreślony, ale człowiek może je również wiązać z myślami lub zachowaniami społecznie zakazanymi, jak masturbacja, pragnienia kazirodcze czy życzenie śmierci komuś bliskiemu. Człowiek taki czuje się zwykle winny w wielu sytuacjach. Jeśli ktoś chce się z nim zobaczyć, natychmiast zastanawia się nad tym, czy nie ma on na to ochoty z powodu jakiegoś popełnionego przezeń przewinienia. Jeśli przez dłuższy czas znajomi nie odwiedzą go, nie piszą do niego, zastanawia się, czy ich czymś nie obraził. Jeśli stanie się coś złego, uważa, że to przez niego. Jeśli stanie się coś złego, uważa, że to przez niego. Nawet jeśli ktoś inny zawinił w sposób oczywisty czy wyrządził mu krzywdę, nadal bierze całą winę na siebie. Ilekroć wynika jakaś sprzeczność interesów czy nieporozumienie w stosunkach z ludźmi, zakłada bezkrytycznie, że to inni mają rację. Granica między tym latentnym poczuciem winy, gotowym ujawnić się przy każdej okazji, a tym, co określa się jako nieświadome poczucie winy występujące w sposób wyraźny w stanach depresyjnych, jest bardzo płynna. Ten drugi rodzaj poczucia winy przybiera postać samooskarżeń, często fantastycznych, a przynajmniej znacznie przesadzonych. O istnieniu nieokreślonego poczucia winy świadczą również bezustannie podejmowane przez neurotyka próby usprawiedliwiania się przed samym sobą i innymi, szczególnie wtedy, gdy strategiczna wartość tych prób nie jest jasna. Innym wskaźnikiem rozlanego poczucia winy jest męczący neurotyka lęk przed zdemaskowaniem lub dezaprobatą. W rozmowach z analitykiem może się zachowywać jak oskarżony wobec sędziego, znacznie utrudniając w ten sposób możliwość współpracy w procesie analizy. Każdą przedstawianą mu interpretację będzie traktował jak wymówkę; jeśli analityk wskaże mu na przykład, że za jakąś postawą obronną kryje się u niego lęk, odpowie: „Wiedziałem, że jestem tchórzem"; jeśli analityk wyjaśnił mu, że nie odważał się zbliżyć do ludzi w obawie przed odrzuceniem, poczuje się winny, sądząc -jak to się interpretuje - że starał się ułatwiać sobie życie. Właśnie ta potrzeba unikania wszelkiej dezaprobaty jest w dużej mierze źródłem kompulsywnego dążenia do doskonałości. z "Neurotycznej osobowości naszych czasów" K. Horney więcej na http://motyl.files.wordpress.com/2009/03/horney13.pdf
  11. w żartowaniu nie ma nic złego, seks jest bardzo ważną częścią życia i tak jak inne sprawy jest powodem do żartów, aczkolwiek gdy ktoś robi to ciągle i cieszy go ogromnie gdy ktoś sie zawstydza tymi żartami to podpada to pod ekshibicjonzm psychiczny czy jakoś tak
  12. Gritss, tak niestety tak, ja np patrze się na swoje pieprzyki i często któryś wydaje mi się że jest jakiś większy niż wcześniej i nieregularny a za jakiś czas stwierdzam że jest normalny tak jak zawsze
  13. czasem tak mam myśli w stylu nie kocham, pojawiają się rzadko nie wywołują żadnych speklakularnych lęków, czasem ich wacale nie ma jak kiedyś nie mam już takich obraźliwych względem jego (to po prostu było dawanie ujścia złości, tak myśli że musiałam się na kimś wyładować w myslach), no cóż nie jestem całkiem zdrowa ale wiem że teraz dużo już zależy tylko ode mnie, od tego czy będe bez oporu wyrażać myśli, uczucia i emocje pare natręctw jeszcze mnie nie opuściło, nie wiem czy odejdą kiedyś w ogóle, może po prostu mam nauczyć się z nimi żyć, staram sie im nie poddawać i to nie wywołuje już lęku może czasem lekką obawę, mam problem z byciem za fair
  14. też mam poczucie winy w moim przypadku był to styl wychowania, rodzice często na tym bazują żeby utrzymać dziecko w ryzach jeśli na porządku dziennym są teksty: wykończe sie przez ciebie, wstyd mi za ciebie, albo to twoja wina że to i tamto to w dorosłości ma sie potem poczucie winy za wszystko i wszystkiego sie sobie odmawia bo sie nie zasłużyło, poczucie winy że nie jest sie idealnym
  15. polecam bardzo panią Martę Wiercińską, mądra kobieta z klasą i nie owija w bawełnę jest szczera i konkretna a przy tym wyluzowana
  16. Hmm to dlaczego ludzie popełniali tam samobójstwa... wieszali się, niektórzy skakali do dołów kloacznych, albo rezygnowali w ogóle z jedzenia czegokolwiek i godzili się niejako na konanie, nie każdy był do końca zdetermnowany żeby przeżyć, niektórzy się poddawali i załamywali
  17. może i byłaby szansa jakby zobaczył jak świetnie sobie radzisz bez niego, że masz tysiąc swoich spraw, znajomych itd. pytanie tylko czy warto zajmować się czymś co się już skończyło, sama pisałaś że po zerwaniu był beztroski najwidoczniej mu ulżyło, bo wasz związek mu niestety ciążył, moim zdaniem nie powinnaś sie w ogole z nim kontaktować a już na pewno nie wzbudzać w nim litości, ja bym nie chciała żeby ktoś trwał ze mną bo mu mnie szkoda... zobaczysz z czasem ci przejdzie, a w następnym związku będziesz wiedziała że musisz mieć troche własnej przestrzeni, a nie podporządkować całą siebie jednej osobie, życie jest piękne nawet w pojedynkę
  18. to niech sobie poczyta o "gamlach" albo "muzułmanach" ludzie, ktorzy sie załamywali po prostu raz dwa umierali dlatego może o nich nie słyszał totalna bzdura po prostu on nie ma pojęcia czym jest depresja bo z tego co widze to utożsamia ją z lenistwem...
  19. Pierwszy krok masz już za sobą - uświadomiłaś sobie że coś jest nie tak, piszesz w dziale nn czyli mniej więcej wiesz co jest nie tak, teraz musisz zrobić kolejny krok czyli udać się do psychoterapeuty i najlepiej psychiatry po diagnozę, nie pozwól żeby te rytuały rozwalały ci życie, na psychoterapii zapewne dowiesz się skąd to sie wzięło u ciebie i terapeuta uświadomi ci zgubny wpływ wykonywania tych czynności na twoje życie polecam ci fajną książeczkę - "Wolni od obsesji" Franka Tallisa, tam są różne fajne ćwiczenia, może okaże ci się ona pomocna
  20. mam dokładnie to o czym napisałeś o tym chwilowym zapomnieniu aj surowi jesteśmy dla siebie, ciężko sprostać wyidealozowanemu obrazowi siebie naczytałam się Horney [Dodane po edycji:] carlos, objawy miałam takie jak ty
  21. ech... też o tym myślałam, zrobie wszystkio żeby moja dziecko nie trzęsło tyłkiem jak mamuśka
×