Skocz do zawartości
Nerwica.com

natrętek

Użytkownik
  • Postów

    804
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez natrętek

  1. logik, współczuję Ci twojej sytuacji i tego co przeżywasz na co dzień z rodziną. Ja wiem co to znaczy zaburzenie czy choroba psychiczna i masz całkowitą rację pisząc, że jakbyś się nie starał to by Cię nie było, bo juz dawno zawisł byś na sznurze. Po raz kolejny sprawdza się stare porzekadło, że "syty głodnego nie zrozumie". Ja przez ostatnie tygodnie na własną rękę schodziłem całkowicie z leków. Stwierdziłem, że przyjmując leki nie czuję się wcale jakoś rewelacyjnie, więc po co je brać jak podobny lub identyczny stan będę przeżywał nie biorąc nic. Chociaż to się jeszcze okaże, bo jak nastąpi pogorszenie to będę szybko leciał do lekarza po leki i pewnie będę na nie skazany dożywotnio, jeżeli chce jako tako funkcjonować. Logik nie jesteś sam w tym bagnie, są w tym kraju setki tysięcy ludzi z rozmaitymi zaburzeniami czy chorobami psychicznymi, część walczy tak jak my, a Ci co się poddali już nie żyją. Ja to przyjmuję w ten sposób, że jedni się rodzą zdrowi, inni niepełnosprawni fizycznie czy też intelektualnie, a jeszcze inni z podatnością na choroby psychiczne. A jak to jest u Ciebie, chorował ktoś w rodzinie czy też jesteś pierwszy, który miał to nieszczęście zostać dotkniętym przez tą chorobę ? Jak w ogóle teraz żyjesz ? Jesteś zarejestrowany w urzędzie pracy jako bezrobotny ? Czy masz jakąś wizję swojej osoby i swojej sytuacji za następnych kilanaście lat ? A gdzie się podziała Stonka ?
  2. Witaj Sian, nie jesteś z tym sama, bo ja mam podobnie jak Ty. Nigdy w życiu się jeszcze nie zakochałem i nie miałem sposobności by doświadczyć tego uczucia. Ja to rozgraniczam podobnie jak Candy14 gdyż kochałem, ale nigdy nie czułem się zakochany. Uważam, że jest to swego rodzaju upośledzenie osobowości i raczej mało prawdopodobne, że się kiedykolwiek zakocham. Po prostu wiem, że z moją konstrukcją psychiczno - osobowosciową jest to raczej niemożliwe do osiągnięcia. już się do tego niejako przyzwyczaiłem i związki zaczynam od fazy spędzania wspólnego czasu a potem od razu przechodzę do fazy kochania. Smutne to, ale niektórzy tak właśnie mają, wiele tracąc nie mogąc się poczuć zakochanym.
  3. Stonka oczywiście, że Cię pamiętam. Cóż to za pytanie ?? Pomimo tego krótkiego kontaktu nasze spotkania w Kobierzynie zapadły mi w pamięć. logik, magic, Stonka i inni z tego wątku jaki macie obecnie status społeczny: osoby bezrobotne, pracujące, renciści, a może nie figurujecie pod żadnym z tych statusów i jesteście na utrzymaniu bliskich?
  4. To co powiedziała Ci ta znajoma psycholog to według mnie święta prawda. Ja też doszedłem do wniosku, ze albo bedę wegetował, albo zacznę robić coś czemu podołam i okazało się, że ta 2 opcja okazała się odpowiednia. Mam wrażenie Saanna, że przeżywamy podobne wewnętrzne konflikty odnośnie tego co robimy w pracy. Też po studiach pracowałem niespełna 2 lata w swoim zawodzie w biurze projektowym, ale borykając się z problemami natury psychicznej chyba nie udźwignąłem tej odpowiedzialności w pracy i pracodawca obserwując moje małe zaangażowanie oraz słabe wyniki pracy mnie zwolnił. Od tamtego czasu straciłem wiarę w siebie i popadłem w coraz większe zobojętnienie i beznadzieję. Bezrobocie, kilka terapii zarówno grupowych jak i indywidualnych, oraz w najgorszym momencie pobyt na oddziale zamkniętym. To wszystko musiałem przejść, aby być w takim momencie w jakim jestem obecnie. Teraz pracuję od roku w fabryce jako pracownik produkcyjny. Praca na produkcji jak wiadomo nie należy do najambitniejszych czy rozwijających, bo uczysz się pewnych określonych powtarzalnych czynności a potem klepiesz je w kółko. I wiadomo, wtedy rodzi się we mnie złość i frustracja, że mam wykształcenie zarówno średnie jak i wyższe techniczne, a przyszło mi pracować na produkcji wśród ludzi w znacznej większośc z wykształceniem zawodowym i wykonuje te powtarzalne, manualne czynności. Z drugiej strony w głowie też pojawia mi się myśl, że Ci ludzie nie przeszli tyle co ja i nie wiedzą co spowodowało, że tak dobrze zapowiadający się inżynier wylądował w fabryce jako pracownik fizyczny. Niemniej na dzień dzisiejszy wiem, że na lepszą pracę mnie nie stać, bo zdjaę sobie sprawę, że ze swoimi "przypadłościami zdrowotnymi" nie podołam, a tutaj mam ten komfort, że praca w tym charakterze nie jest dla mnie stresująca i coś robię, a nie wegetuję w domu na utrzymaniu rodziców. Po prostu tak powiedziała ta znajoma psycholog: "to twoje życie, przeżyj go tak jak potrafisz", bo zaburzenia na jakie cierpimy nie przechodzą i trzeba nauczyć się z nimi żyć dokładnie tak samo, jak ktoś się rodzi bez ręki czy nogi i musi zaakaceptować ten stan i z nim żyć. Tak samo my, żyjmy tak jak potrafimy, bo w naszym przypadku jedyną alternatywą jest samobójstwo. A jeżeli chodzi o leki, to w poniedziałek idę do lekarza na wizytę i będę mu sugerował, że chcę stopniowo schodzić z leków, bo przyjmuje je już niespełna 2 lata. Oczywiście mówię tutaj o ostatnich 2 latach, bo leczę się już od 12 lat z przerwami. Po tym co tutaj piszecie odnośnie SSRI to zacząłem mieć obawy o swoje emocje i uczucia w związku z długotrwałym przyjmowaniem tych leków. Mam spłycone uczucia, ale jak by zanikły jeszcze bardziej to na pewno nie wpłyneło by to na mnie korzystnie.
  5. Niestety będąc intowertykiem trudno nie skupiać się na sobie i swoim wnętrzu. W ogóle osobowość introwertyczna stanowi świetny podkład do wszelkich zaburzeń lękowo - depresyjnych.
  6. A u mnie w miniony weekend w nocy z dachu 11 piętrowego bloku w którym mieszkam skoczył młody mężczyzna i poniósł śmierć na miejscu. Miał przeszło 30 lat i był mieszkańcem pobliskich domków. Rano pod blokiem policja i prokurator stwierdzili, że najprawdopodobniej nikt mu nie pomógł odebrać sobie życia, bo znaleźli w ubraniu list pożegnalny. Pierwszy raz w życiu widziałem zwłoki samobójcy leżacę na dachu przedsionka bloku. Naprawdę wstrząsający widok i dający do myślenia ... A lekarze w Kobierzynie w najlepsze strajkują, przez tydzień nie przyjmowali ludzi do szpitala i na efekty nie trzebabyło długo czekać.
  7. Zastanawiam się Ola, dlaczego zdecydowałaś się zmienić swoją tożsamość tutaj na foum, zmieniając swój nic z brak uczuć na Stonka ?? Jeżeli chodzi o mnie to ja pogodziłem się ze swoim stanem, który jest dość stabilny. Nie mam ostrych zjazdów depresyjnych, ale nie wiedzieć czemu to przypisać. Łykam leki, które mam w podpisie, ale towarzyszy mi wrażenie, że jakym ich nie przyjmował to czułbym się podobbnie. Myślę, że za kilka miesięcy będę próbował schodzić całkowicie z leków, w końcy łykam je nieprzerwanie od 2 lat, oczywiście chodzi mi o ten ostatni okres, bo różne tabletki z przerwami łykam od 12 lat. Ja się po prostu pogodziłem ze swoją osobowością, bo wiem, że inna nie będzie i ani tabletki, ani psychoterapia tego nie zmienią. A co do lekarzy, to po prostu nie mam zaufania do ich wiedzy merytorycznej i mam do nich identyczny stosunek co logik. Po prostu oni robią karierę i bija kasę często zapominając, że to pacjent i jego problemy zdrowotne są istota ich zawodu. oni w nas nie siedzą, nie przyjmują leków, więc nie wiedzą, co czuje chory człowiek. Nie angażują się w leczenie, przez co często źle diagnozują dane zaburzenie oraz przepisują tabletki podpierając się często znikomą wiedzą na temat ich działania. Jak więc mieć do nich zaufanie ?? Ja się dziwię Stonka, że tak usilnie próbujesz znaleźć wśród wielkich sław i autorytetów medycyny cudotwórcy, który odmieni twój los. Jeżeli na objawy, które obecnie masz nie ma leku, to żaden autorytet nie będzie w stanie Ci pomóc, a jedynie powie Ci, że w laboratoriach naukowcy pracują nad jakimś tam nowym lekiem, który rzekomo może Ci pomóc i skasuje od Ciebie 200 zł za konsultacje. Co u Was, jak żyjecie ? Pacujecie, staracie się o rentę ?
  8. nie biorę i nigdy nie brałem moklobemidu. A w pracę w fabryce ciężko nazwać biciem kasy, choć przynajmniej mam na swoje utrzymanie. I nie wypiąłem się na Was, tylko obecnie częściej śledzę ten watek niż się w nim udzielam.
  9. Tak, odczuwam te emocje, ale niestety nieodłącznie towarzyszy mi poczucie, że odczuwam je znacznie płycej niż przeciętny człowiek. A co do tego solianu na ryczaut to mój lekarz powiedział, że mógłby mi wpisać P na recepcie, gdybym miał rozpoznanie schizofrenia. A tak to się boi, bo podobno ktoś z ministerstwa od czasu do czasu sprawdza lekarzy, czy przypadkiem nie nadużywają uprawnień do przepisywania leków na ryczaułt osobom, które nie mają odpowiednich diagnoz.
  10. Tak, właśnie ja pracuję w fabryce i póki co daję radę. Obawiam się, że z moimi zaburzeniami nie będzie mnie stać na ambitniejszą pracę. A czuję się dość stabilnie, czyli nie jest źle. W każdym razie na dzień dzisiejszy pogodziłem się z moją konstrukcją psychiczno - osobowościową i wiem, że lepiej niż obecnie już nigdy nie będzie. O tej zamianie nie myślałem bo przy moim rozpoznaniu musiałbym płacić za solian 100 % ceny, tak więc odpada. Choć przyznam, że chciałbym go kiedyś spróbować, bo jeszcze nie miałem przyjemności go łykać, ale szczerze mówiąc wątpie by ingerencja chemiczna miała istotny wpływ na samopoczucie przy zrytej osobowości.
  11. Zgadza się, a najbardziej ten rodzaj schizofrenii podejrzewał u siebie zawiliński.
  12. logik doskonale Cię rozumiem, bo jeszcze rok temu byłem w identycznej sytuacji co Ty obecnie. Nie pracowałem przez 2 lata, bo objawy były na tyle silne, że sobie nie radziłem w pracy i nie wytrzymywałem wśród ludzi. Jako, że nie miałem wypracowanych lat to zacząłem się starać o rentę socjalną z końcem 2010 roku, bo nie miałem grosza na swoje utrzymanie i gdyby nie rodzice, którzy mnie utrzymywali to z pewnością już dawno byłbym podopiecznym MOPSu. Z tą rentą socjalną to sprawy zaszły już bardzo daleko, obecnie czekam na rozprawę i wyrok sądu odnośnie przyznania prawa do renty socjalnej. Niestety wiem, że werdykt sądu będzie dla mnie niekorzystny, gdyż biegła sądowa orzekła, że nie jestem całkowicie niezdolny do jakiejkolwiek pracy. W dodatku w połowie ubiegłego roku podjąłem pracę w fabryce, w której jakoś sobie radzę. Jakbym się teraz odwołał od decyzji biegłej sądowej psychiatry, to z pewnością ZUS złożył by wniosek o umieszczenie mnie w swoim ośrodku celem obserwacji psychiatrycznej i wydania nowej opinii, a ja jako pracujący nie mogę sobie na to pozwolić. Zresztą co ja się będę po szpitalach włóczyć za wątpliwe i marne 500 zł, już byłem 2 razy to mi starczy. Wolę wykonywać swoją fizyczną pracę w tej fabryce za większe pieniądze i w ogóle cieszyć się, że pomimo tego co przeszedłem w życiu mogę ją wykonywać. Na moim przykładzie widać, że o taką rentę socjalną wcale nie jest tak łatwo, ale jeżeli ktoś wie i czuje, że nie jest w stanie prawidłowo funkcjonować to powinien się mimo wszystko starać i walczyć o nią do końca. Swoją drogą ciekawe jak się ma brak uczuć, bo nie mam z nią kontaktu od kilku miesięcy ??
  13. uht powiem Ci to co już wspomniałem kiedyś w jakimś poście, a mianowicie że podczas pobytu na oddziale udało mi się przepracować psychologiczne czynniki mojego stanu, natomiast jeśli chodzi o nazwijmy to "urodę" osobowościową i czynnik biologiczny to oddział nic mi nie pomógł, zresztą nie spodziewałem się tego. Na samej terapii poruszałem tematy związane głównie z moją rodziną i relacjami w niej panującymi, ale też wydarzenia, które działy się na bieżąco. Tak więc nie spodziewaj się cudów, a prędzej tak jak napisał Korat potraktuj oddział jako miejsce do poprzebywania między ludźmi z podobnymi lub zgoła odmiennymi problemami oraz do aktywizacji i wyjścia z marazmu. Ważne, żeby zaraz po skończeniu pobytu na oddziale a najlepiej od razu podjąć jakąś aktywność, na przykład tak jak było w moim przypadku, na drugi dzień po skończonym pobycie na oddziale zacząłem pracę w fabryce. P.S. Jak się domyślam trafiłeś do grupy P.Andrzeja albo P.Beaty ? A może są w tym roku jacyś nowi terapeuci ?
  14. Korat, zawilinski i magic na waszym miejscu walczyłbym do końca o rente socjalną, bo w waszym przypadku jest duża szansa żeby ją uzyskać choćby na rok lub dwa lata. Ja zaszedłem w tej całej procedurze bardzo daleko, sprawa jest w sądzie, i biegła psycholog wydała opinię, że jestem całkowicie niezdolny do pracy, a biegła psychiatra orzekła, że tylko częściowo więc renta socjalna mi się nie należy. Mogłem się odwołać i od tej opinii biegłej, ale że znalazłem pracę w fabryce i jakoś sobie w niej radzę to nie chciałem robić z siebie idioty. Zapewne jakbym się odwołał od decyzji biegłej to ZUS skierowałby mnie na obserwację psychiatryczną do swojego ośrodka chyba gdzieś koło Krosna, żeby potwierdzić czy moje odwołanie jest podstawne. Na waszym miejscu jak nie pracujecie to szedłbym w zaparte z uporem maniaka i jestem pewien, żebyście ze swoimi zaburzeniami uzyskali prawo do renty socjalnej.
  15. Borsuk bo przy twoim typie osobowości brak emocji i uczuć manifestuje się w inny sposób np: niechęcią do większości czynności lub brakiem potrzeby bycia między ludźmi.
  16. Więc one wynikają z emocji czy z ich braku? Mojemu umysłowi nie potrzebna żadna alternatywa, o niczym nie myślę przez znaczną większość czasu. Borsuk, natręctwa wynikają z braku przeżywania lub spłyconych emocji typu np: złość, tak mi to właśnie terapeuta tłumaczył. Więc go spytałem czy można się nauczyć przeżywać złość, żeby natręctwa ustąpiły, a on mi na to, że tą emocje się przeżywa naturalnie, albo się nie przeżywa i wtedy szczególnie u osób z osobowością anankastyczną, czyli taką jaką ja mam pojawiają się obsesyjne myśli.
  17. Na ostatniej terapii na oddziale dziennym terapeuta powiedział mi, że natręctwa myślowe są idealnym narzędziem do kanalizowania złości i innych emocji. Powiem Ci uht, że coś w tym jest bo ja mam do dzisiaj stłumione uczucia i emocje więc umysł musiał sobie wynaleźć coś alternatywnego i niestety tym czymś są obsesyjne myśli.
  18. no zdecydowanie, ja nie mówię o lekceważeniu biologii tylko o nie skupianiu się cały czas jedynie na niej. moja terapeutka kilka razy wręcz zachęcała mnie do leków (w chwilach kryzysu) i do pójścia do psychiatry. -- 14 gru 2011, 12:19 -- prywatnie. wiele rzeczy mogę powiedzieć o swojej terapeutce, ale na pewno nie to, że chce ze mnie zedrzeć kasę. bierze ode mnie nadal mniej choć już mogłaby tak jak zazwyczaj od innych pacjentów. nie myśl, że ja lekceważę sferę biologiczną, bo sama choruję na przewlekłą chorobę somatyczą (borelioza) i wiem jak bardzo biologiczne nieprawidłowości mogą wpływać na umysł i psychikę. ale to nie znaczy, że mam się zamknąć jedynie w fizjologicznym aspekcie, niczego innego nie widzieć i przymykać oko na moje problemy emocjonalne, ciężkie dzieciństwo i okres nastoletni. choć na początku faktycznie tak myślałam i powtarzałam jak mantrę, że to wszystko wina mojej choroby somatycznej nie chcąc dopuścić do siebie również innych przyczyn. zgadzam się tobą magic jak i z tobą _asia_ co do tego rozróżnienia kwestii problemów wynikających z biologii a problemów czysto psychologicznych. Jak już tu gdzie pisałem na dzień dzisiejszy mam wrażenie, że na terapii przepracowałem większość konfliktów wewnętrznych przyczyniających się do złego samopoczucia, a biologię muszę zaakceptować taką jaka jest, bo leki może jakoś tam działają, ale żebym jakoś znacząco odczuwał ich działanie to bym nie powiedział.
  19. _asia_ na psychoterapię chodzisz na NFZ czy prywatnie ? Bo jak prywatnie to domniemuje, że terapeutka nigdy nie da Ci się zamknąć w sferze biologicznej.
  20. brak uczuć zapewne tutaj do nas wróci. Tak w ogóle to ciekawe, dlaczego tak nagle postanowiła opuścić to forum ?
  21. Korat bardzo mi się podoba twoje obecne podejście do życia, być może z racji tego, że na dzień dzisiejszy sam obecnie do niego podchodzę w ten właśnie sposób. Wiem co mnie ogranicza i dopasowuje życie pod to ograniczenie, a nie szarpie się tak jak do tej pory, bo jak pisałeś to tylko rodzi pogorszone samopoczucie i myśli samobójcze.
  22. Od dłuzszego czasu towarzyszy mi wrażenie, że u mnie stan w jakim tkwię przez całe moje życie jest determinowany przez czynnik biologiczno - genetyczny. Mojej mamie lekarze odradzali, by mnie urodziła, ze względu na jej stan psychiczny, ale ona postanowiła mnie urodzić. Mówiono jej, że urodzę się upośledzony albo z jakomś inną ułomnością. Jak widać upośledzony nie jestem, fizycznie zdrowy lecz defekt psychiczny niezaprzeczalnie jest. Stąd moja teoria, że skoro tyle lat leczenia nie przyniosło zamierzonego skutku to znaczy, że cierpię na nieuleczalne zaburzenie natury biologiczno - genetycznej. Za pomocą psychoterapii wyeliminowałem czynnik psychologiczny, niestety leki nie pomogły mi zmienić uwarunkowań biologicznych, więc pozostaje mi zaakceptować swój obecny stan lub odebrać sobie życie, z tym, że wolałbym tą pierwszą opcję.
  23. Mam pytanie do osób udzielających się w tym wątku, czy w waszej najbliższej lub dalszej rodzinie jesteście jedynymi przypadkami borykajacymi się z zaburzeniami psychicznymi, czy też może ktoś z waszych bliskich również jest dotknięty psychopatologią ? Pytam z ciekawości, bo u mnie mama cierpi na zespół paranoidalny, więc poniekąd było zwiększone ryzyko, że ja również bedę miał problemy psychiczne i tak się niestety stało. A jak jest u Was, mieliście zdrowych rodziców i zachorowaliście tak sami od siebie ?
  24. natrętek

    Witam cieplo

    Witaj Wenuss, widzę podobieństwo między naszymi historiami, też leczę się od 13 lat. Mając 18 lat trafiłem do szpitala i się zaczęło. Pierwsze poważne objawy zaobserwowałem mając 13 lat. Jestem z południowej Polski a dokładniej pochodzę z Krakowa. Jeżeli masz ochotę porozmawiać to pisz śmiało.
  25. brak uczuć ja to Cię podziwiam, niejedna osoba z tego wątku jest w rzekomo lepszym stanie psychicznym od Ciebie, ale niestety nie pracują i nie funkcjonują jak większość ludzi, więc jak to z Tobą jest ? Dajesz radę w pracy pomimo tego niewyobrażalnego cierpienia, musisz być naprawdę silna.
×