Skocz do zawartości
Nerwica.com

natrętek

Użytkownik
  • Postów

    804
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez natrętek

  1. Korat u mnie podobnie, sesje terapeutyczne swoją drogą, ale chyba równie cenne są przyjaźnie zawarte z co poniektórymi osobami na oddziale. Spędzacie czas ze sobą również poza oddziałem ? Bo my się socjalizujemy, wspólne spacery, wyjścia do kina lub na rolki, bardzo sobie cenię ten element socjoterapeutyczny.
  2. Tak Korat uważam, że masz całkowitą rację, cały czas nieodmiennie towarzyszy mi wrażenie, że brak uczuć posiada pewne uczucia i emocje, choc znaczna część jest bardzo mocno spłycona i myślę, że powodem tego stanu rzeczy są czynniki psychospołeczne, tym bardziej po tym jak się uzewnętrzniła w wątku "zaburzenia osobowości II". A tak wogóle Korat jak Ci leci ta terapia na oddziale dziennym, chodzisz nadal ?
  3. Tak uht wspominam dobrze, ale niestety z tego względu, że w tamtym okresie antydepresanty zalewałem dużą ilością alkoholu, żeby w miarę swobodnie funkcjonować wśród ludzi. Myślę, że na trzeźwo nie dałbym rady, choć zdaję sobie sprawę, że takie podejście do leczenia nie było trafnym posunięciem. A wczoraj po wyjściu z oddziału poszedłem na rynek posłuchać koncertu i wtedy naszły mnie te sentymenalne myśli.
  4. uht juwenalia w pełni, a Ty siedzisz w akademiku zamiast imprezować ? Byłem daziś na rynku i było mnóstwo poprzebieranych studentów, którzy się świetnie bawili, aż z rozrzewnieniem zacząłem wspominać swoje studenckie czasy ...
  5. A moim osobistym zdaniem uważam, że dobrych specjalistów można znaleźć zarówno prywatnie jak i NFZ i to samo się tyczy partaczy. Byłem kilka razy prywatnie, zostałem zbyty i skasowany na odpowiednią kwotę więc stwierdziłem, że w niektórych przypadkach nawet pieniądze nie gwarantują zaangażowania lekarza w nasz problem. Trzeba też dodać, że ogromna rzesza ludzi nie może wybierać między leczeniem państwowym a prywatnym, gdyż ich po prostu nie stać na prywatne leczenie.
  6. Ja biorę od tygodnia Sulpiryd, ale w dawce 200 mg na dzień, to znaczy 100 mg rano i 100 mg wczesnym popołudniem. Jak na razie nie czuję dużego efektu, choć lekarz powiedział, że działanie zaczyna się podobnie jak w SSRI po około 3-4 tygodni przyjmowania więc czekam.
  7. uht też przed chwilą wracałem z Błoń tramwajem i widziałem grupki młodzieży z piwem w rękach, ale nie wywarło na mnie to takiego wrażenia jak na tobie, być może z racji mojego wieku. Ja też nie mam dla kogo żyć, bo nie mam nawet dziewczyny, a pomimo tego trwam z nadzieją, że jeszcze los będzie dla mnie łaskawy.
  8. Wydaje mi się Monika 1974, że mozesz mieć rację z tą teorią o nieumiejętności odreagowywania stresu, że w przeciągu czasu moze to skutkować wrażeniem, że nie posiada się uczuć, choć one są w rzeczywistości. Ja ze swojego doswiadczenia mogę powiedzieć, że na skutek czynników psychospołecznych głównie tych mających miejsce w moim domu musiałem się odciąć od przeżywania pewnych emocji, którego to brak powodował patologiczne zmiany w moim odbiorze pewnych sytuacji życiowych oraz przypadłości somatyczne typu gula w gardle, nadmierna potliwość na twarzy czy drżenie rąk.
  9. Cześć magic, miło Cię znowu widzieć na forum i w tym temacie, tym bardziej, że widać od razu z tego co piszesz, że jakiś cień szansy na lepsze samopoczucie po miesiącu pobytu na oddziale się pojawił. I pojawiły się jakieś emocje i uczucia, nieważne, że te negatywne również, ale to już progres w porównaniu z tym co było. Jednak ważne jest to do jakiej placówki się trafia na leczenie i też mi się wydaje, że twój pobyt w Krakowie mijał się z celem. To jesteś już tam miesiąc i jak widzę, w końcu zajęli się toba prawdziwi specjaliści i ten czas na oddziale mija w poczuciu zaangażowania personelu oddziałowego w postawienie prawidłowej diagnozy i w końcu odpowiedniego leczenia. To nic, że późno tam trafiłeś, jak wiadomo, lepiej późno niż wcale. To mówisz, że jeszcze miesiąc pobędziesz na oddziale ? Chcą pewnie zebrać jeszcze dodatkowe informacje, by rozpoznanie było jak najbardziej trafne. Nie rozumiem tego z tym chorobowym, pracujesz gdzieś, że jeszcze miesiąc po pobycie na oddziale dają zwolnienie, czy chodzi o zwolnienie do Urzędu Pracy ? A tak w ogóle to cieszę się, że u Ciebie coś drgnęło i też robisz coś w celu polepszenia sytuacji życiowej.
  10. Ciekawe co słychać u magica ? To chyba już z miesiąc jak zaczął pobyt w szpitalu, oby go jakoś rozsadnie zdiagnozowali, bo się strasznie mordował z tym swoim stanem. Ja cały czas walczę na terapii, choć jest czasem ciężko, ale się nie poddaję i nadal chodzę. Od wczoraj lekarz wprowadził do mojego leczenia nowy lek, chodzi o Sulpiryd. Spróbuję go przyjmować przez miesiąc i zobaczę jakie będą efekty. Na razie nie odczuwam żadnych zmian, ale nie ma się co dziwić jak dopiero zacząłem to przyjmować i to w dawce 100 mg, którą od jutra mam zwiększyć do 200 mg.
  11. Brak uczuć chodzi chyba o to, że do pełni szczęścia brakuje jej tylko i aż przeżywania emocji i uczuć, bo z całej reszty jest zadowolona, czy mam rację ? Ja chodzę na grupową terapię wgladową w nurcie psychodynamicznym w ramach NFZ i jestem z niej bardzo zadowolony. Terapeutę uważam za dobrego specjalistę w tym co robi, słucha uważnie tego co mówimy i w odpowiednich momentach, które mają znamiona psychopatologii lub niepawidłowości w przeżywaniu interweniuje. Można powiedzieć, że jego aktywność w trakcie sesji terapeutycznej jest optymalna, czyli nie jest tak, że cały czas milczy, ale też nie mówi więcej niż potrzeba i to mi się podoba. Uważam, że jest bardzo czujny i skutecznie wyławia nieprawidłowe reakcje naszej psychiki na opisywane przez nas wydarzenia i wtedy wspólnie można się zastanowić nad przyczyną tego stanu rzeczy. Mnie osobiście taka forma terapii odpowiada, choć jak na razie efekty znikome.
  12. Myślę, że większość z nas z tego wątku miała już styczność z psychoterapią. Ja już przeszedłem w swoim życiu kilka, a obecnie jestem na terapii w ramach oddziału dziennego. A dlaczego pytasz ?
  13. Ja po przerwie świąteczno - weekendowej wracam jutro na swój oddział dzienny kontynuować walkę o w miarę normalne życie. Brak uczuć podobnie jak uht mam wrażenie, że Ty podobnie jak w pewnym okresie ja żyjesz tylko i wyłącznie swoją chorobą, choć doskonale zdaję sobie sprawę, że wyjść z tego przeklętego kręgu jest okropnie trudno. To prawda, że z zewnątrz wyglądamy jak okaz zdrowia, a w środku psychopatologia, ale przecież pomimo tego paskudztwa, które nas dotyka są w nas wartości, które cenią w nas inni - nie zauważasz tego ? To znaczy, że nie jesteśmy jednym wielkim zaburzeniem, ale też jest w nas ta zdrowa, "fajna" część, skutecznie zaduszana, przez tą część patologiczną. uht podaj tytuł tej książki, bo zaciekawiło mnie to co napisałeś o koncepcjach zamieszczonych na jej stronach odnośnie negatywizmu myślenia. Może to spojrzenie na tego typu zaburzenia, którego jeszcze nie znam, a chętnie rozwinę horyzonty w tym temacie. Ja też uważam, że w jakiejś tam nawet być może małej części, ale sami sobie szkodzimy, tym rozlewającym się na wszystkie obszary naszego życia depresyjnym, destrukcyjnym myśleniem.
  14. Niestety deficytów z naszej młodości już nie nadrobimy, a pewnych rzeczy po prostu nie zmienimy. Trzeba starać się skupić na tym, co można zmienić, a nie rozpamiętywać to na co nie mamy wpływu, bo to nas pogrąży w całkowitej beznadziei.
  15. Ja na przykład teraz sprzątam mieszkanie i przygotowuję się do jutrzejszego wyjazdu na Święta do kuzynki z czego się bardzo cieszę.
  16. uht napisał(a): Natretek, co to za gosciu, te Twoj psychoterapeuta? Musze obgadac sprawe tych grupowych z moim gosciem, ale ja mysle, ze dobrze by mi to zrobilo. Pani psychiatra powiedziala mi, ze jak juz sie bede wybieral, to najlepiej do nich, czyli na Kopernika, na jakis oddzial leczenia nerwic, czy cos w tym stylu. Ale bylem kiedys na Kopernika i ogolnie atmosfera tam jest dobijajaca. Ja właśnie do Pro-psyche zostałem skierowany z Kopernika z oddziału leczenia nerwic i zaburzeń osobowości. Jak się okazało pan z którym tam rozmawiałem okazał się terapeutą prowadzącym w oddziale na Dunajewskiego. Uważam, że jest swietnym fachowcem i jeżeli będę miał taką możliwość to będę chciał kontynuować terapię indywidualną jeśli będzie taka potrzeba. Uważam, że jeśli masz pieniądze aby pokryć koszty prywatnej terapii to inwestycja w leczenie z tym Panem będzie strzałem w dziesiątkę, a nie płaceniem za 45 min. słuchania z którego nic nie wynika. Jak chcesz to na pw wyślę Ci namiary do tego ośrodka, zadzwonisz i umówisz się na rozmowę kwalifikacyjną odnośnie przyjęcia do grupy. brak uczuć miło mi czytać takie słowa, ale dochodzę do tego, że w moim życiu zbyt mało ludzi we mnie wierzyło, a ja z różnych powodów, które obecnie drążę na terapii też traciłem często w swoim życiu wiarę w swoje możliwości zaradnościowo - inteletualne. Kurcze w końcu wiele osiągnąłem tylko się nie rozwijam, a powinienem być dość dobrze zarabiającym inżynierem, a nie wystraszonym chłopcem, zamkniętym w klatce swojego lęku. No, ale pracuję nad tym a duża w tym zasługa terapeuty i ludzi, których poznałem na terapii, którzy przypominają mi o moich dużych możliwościach, które drzemią stłamszone przez patologiczny lęk. Na razie jestem na etapie, że moje spłycone emocje i uczucia w tym złość, której nie przeżywam i nie wyrażam przemienia się właśnie w ten lęk. Tak jak pisałem z jakiś powodów w okresie dzieciństwa odciąłem się od uczuć i emocji, być może przez ambiwaletne stany emocjonalne mojej mamy, ich niejednoznaczność powodowała moją dezorientację uczuciową, więc bezpiecznym wyjściem z tej trudnej sytuacji było całkowite odcięcie od przeżywania emocji.
  17. brak uczuć nie wiesz w jakiej kondycji są osoby z tego wątku, tylko wnioskujesz to na podstawie tego co piszą. Dopiero spotykając się w rzeczywistości i przebywając z daną osobą możemy ocenić jej kondycję psychiczną. Przypuszczam, gdybyśmy się spotkali gdzieś na ulicy z osobami z tego wątku, to nie sposób by było stwierdzić, że ktoś z nas może mieć problem z funkcjonowaniem, a jak widać spora część nas nie pracuje i "wisi" na swoich bliskich. Jak rozumiem po twojej wypowiedzi u mnie widzisz ogólnie lepszą kondycję psychiczną, więc dla Ciebie to nie do pomyślenia, że nie pracuję ? No chyba, że Cię dziwi, że skoro Ty ze 100 % anhedonią, 100 % pustką i 99% brakiem uczuć dajesz radę pracować, to ja ze spłyconymi uczuciami, 50 % anhedonią i 50 % pustką tym bardziej powinienem dać radę ?
  18. Wiesz, kiedyś na pewno będę musiał iść do pracy, wcześniej czy później życie i tak się o mnie upomni w brutalny sposób, gdy nie będzie już rodziców. Problem w tym, że ja nie mam do czego wracać, od 2 lat pozostaje bezrobotny i nikt na mnie nie czeka. Na oddziale część osób jeszcze studiuje, część jest na zwolnieniach lekarskich a tylko mała część pozostaje bezrobotna i nie ma do czego wracać po skończonym leczeniu. Ja też muszę donosić zaświadczenie o leczeniu do Urzędu Pracy, tyle, że mi za to nie płacą ani grosza.A więc teraz nie będę miał skrupułów do pracodawcy i nie będę się zwalniał, tylko będę chodził na chorobowe bo z tego przynajmniej są jako takie pieniądze a na bezrobociu nie przysługuje nic oprócz ubezpieczenia i możliwości korzystania z ofert pracy, których paradoksalnie brakuje nawet w Krakowie.
  19. Nie, pod wpływem terapii na razie nie czuję intensywniej uczuć, póki co jestem na etapie rozumowego podejścia do zrozumienia spłycenia moich emocji, myślę, że to początek pewnego procesu i w przyszłości coraz lepiej będzie mi przychodziło takie prawdziwe PRZEŻYWANIE emocji, zwłaszcza złości, która nie przeżywana sieje w moim życiu spustoszenie lękowe. Masz rację brak uczuć, mam w planach kontynuowanie terapii w trybie indywidualnym i to z tym samym terapeutą, który prowadzi naszą grupę, gdyż uważam go za mistrza w swoim fachu. Jeszcze w swoim 12 letnim leczeniu psychoterapeutycznym nie spotkałem nikogo bardziej kompetentnego, a w dodatku przyjmuje w ramach NFZ więc bajka. Co prawda trzeba czekać nawet rok czasu w kolejce do niego, ale już jestem zapisany na zeszyt w rejestracji, więc się doczekam na swoją kolej, a poza tym podobno ludzie z oddziału dziennego w pewnych okolicznościach mają pierwszeństwo przed tymi całkowicie z zewnątrz. Póki co myślę, że podążam właściwym tropem w swoim leczeniu i myślę, że podążając nim osiągnę zadowalający rezultat zdrowotny.
  20. Masz rację brak uczuć, że to może mnie dotyczyć, tym bardziej, że w trakcie terapii którą obecnie przechodzę dowiedziałem się kilku faktów. Zaskoczeniem dla mnie były wnioski płynące z mojej ubiegłotygodniowej pracy na grupie, doszedłem do wniosku, że ja nie potrafię przezywać złości, nie mówiąc już o innych uczuciach, a nie przeżyta złość niemal zawsze przemienia się w lęk i wszystkie przykrości z nim związane. Co do zaburzeń obsesyjno - kompulsyjnych, które mam zdiagnozowane to terapeuta mi wyjaśnił, że natręctwa stanowią idealny sposób na skanalizowanie nieprzeżytej złości, więc są formą mechanizmu obronnego mojej psychiki. Na terapii powoli dochodzę do tych moich spłyconych uczuć, ale wiem, że wszystkiego nie rozwiąże i być może będę kontynuował terapię w trybie indywidualnym.
  21. Też mi się wydaje, że nasze stany psychiczne większości zdrowych osób się udzielają. Pamiętam jak moja była dziewczyna w chwilach bezradności ze złością w głosie mówiła, żebym zrobił coś z sobą bo wyląduje w psychiatryku i tak też się stało, po czym poddała się i postanowiła się ze mną rozstać. Prawda jest brutalna, osoby zdrowe przy naszych zachowaniach wynikających z psychopatologii wcześniej czy później kapitulują.
  22. Dobrze brak uczuć, że przynajmniej chłopak jest przy tobie i nie spędzisz tych Świąt samotnie. Rodzice jak widzę, u Ciebie mają swoje życie i postanowili spędzić Święta poza domem. Ta bezsilność i bezradność wynikająca z tego, że nikt ani nic nie może Ci jak do tej pory pomóc jak widać udziela się też twoim bliskim. Mam nadzieję, że pamiętasz, że to co obecnie przeżywasz nie jest ani twoją winą, ani nikogo z twoich bliskich. A rozmawiałaś z chłopakiem na temat tego, że jak nie byłabyś w stanie "normalnie" funkcjonować (czego Ci oczywiście nie życzę) to on zostanie z tobą i będzie Cię utrzymywał ?
  23. Może i bym zrobił tak samo jak Ty, tyle, że ja walcząc z tym gównem od lat 12 nie zdążyłem się jeszcze dorobić, więc nawet nie mam co sprzedawać. Jesteś więc w i tak bardziej komfortowej sytuacji pod tym względem Forza.
  24. Fakt Korat w woli ściśłości, to nie jesteś cały czas pod okiem specjalistów, bo tylko w trakcie sesji i wizyt w gabinecie psychiatry, w pozostałym czasie pacjenci są pozostawieni sami sobie i ten czas też według mnie jest terapeutyczny, przynajmniej dla niektórych. Czy o to Ci chodziło Korat pisząc, żebym nie przesadzał, że cały czas jesteś pod obserwacją ? A co do maski uht to masz rację, bo jak jeszcze studiowałem to też cały czas ją zakładałem, by nie stracić do końca swojej pozycji w życiu społecznym, ale jak to mówi nasz terapeuta, zakładanie maski na dłuzszą metę nie zdaje egzaminu, gdyż w przypadku tak ogromnego dysonansu pomiędzy tym co na zewnątrz nas, a tym co w środku jest to ogromnie przeciążające dla psychiki i wcześniej czy później wybucha, doprowadzając do izolacji społecznej i fatalnego samopoczucia związanego z tą nowo zaistniałą sytuacją.
  25. uht z tego co tutaj piszesz wnioskuję, że nie masz zbyt dużego kontaktu z psychiatrią, nie byłeś nigdy w szpitalu, ani na oddziale dziennym więc tak naprawdę nikt nie mógł postawić Ci jakiejś miarodajnej diagnozy, a w diagnozy wystawiane na podstawie ambulatoryjnego leczenia ja po prostu nie wierzę. Może powinieneś się zastanowić nad podjęciem terapii na oddziale, tam jesteś cały czas pod obserwacją specjalistów, więc i na jakieś rozsądniejsze rozpoznanie możesz liczyć.
×