-
Postów
3 485 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Alienated
-
Monika, Paradoxy, dzięki za rozwianie moich wątpliwości . Wracając do tematu, mnie osobiście wydaje się, że taka uogólniona niechęć do dzieci wynikać może po części z postrzegania ich jako przeszkody stojącej na drodze ku zaspokojeniu własnych potrzeb. Innymi słowy, zdając sobie doskonale sprawę z jakimi konsekwencjami związane jest pojawienie się dziecka w rodzinie, zaczynam czuć się w obliczu takiej perspektywy zagrożony zepchnięciem na plan dalszy w określonej relacji (niekoniecznie tylko damsko męskiej). Upraszczając rzecz jeszcze bardziej, mogę powołać się na jakiś przykład z życia wzięty. Otóż, posiadam kilka wartościowych dla mnie, długoletnich znajomości. Ponieważ sam do osób z kręgu tzw. "normalnych" z pewnością się nie zaliczam, z ubolewaniem obserwowałem kolejne ustępstwa przybliżające stopniowo moich znajomych do powszechnie uznawanych standardów . Pomimo to jednak, starałem się te kontakty ciągle pielęgnować. Powiem nawet wprost, że w pewnym momencie zacząłem się ze swoją tolerancyjnością posuwać chyba za daleko. Jako człowiek dorosły (przynajmniej pod względem wieku) mam przecież prawo do tego, by traktowano mnie z należytym szacunkiem. W sytuacji natomiast, kiedy widuję się z kimś przeciętnie raz do roku i w trakcie takiej wizyty zmuszony jestem przez większość czasu wysłuchiwać chociażby telewizora ustawionego na kanał emitujący non stop idiotyczne (z mojego punktu widzenia) bajki, no to sorry, ale coś tutaj nie jest już w porządku (zahaczam teraz trochę o kwestię asertywności). Powiedziałem więc sobie: "wystarczy", co w praktyce sprowadza się do tego, że zmuszony jestem jeszcze bardziej odsunąć się od znajomych. Towarzyszy mi w związku z tym rodzaj poczucia, że z chwilą pojawienia się dziecka moje własne potrzeby zaczynają być nagle mniej istotne... To oczywiście tylko jedna z hipotez, która może nie dotyczy tej bezpośredniej formy niechęci, o jakiej była mowa wcześniej... Bo o ile zgodzić się mogę, że dzieci sympatycznymi bywają, to mam tutaj raczej na myśli te już co nieco kontaktujące. Nie podzielam z pewnością typowo kobiecych zachwytów związanych zazwyczaj z pojawieniem się w otoczeniu niemowlaka. Zachowuję w stosunku do tych ostatnich sporą rezerwę i nawet trudno jest mi okazywać udawane zainteresowanie... Prawdę powiedziawszy, jeśli zdarzy mi się spotykać faceta, który reaguje w analogicznej sytuacji z przesadnym entuzjazmem, myślę sobie: "z tym gościem na pewno nie jest wszystko w porządku" .
-
A co mają zrobić osoby, w przypadku których sytuacja finansowa, rozkład obowiązków etc. uniemożliwiają regularne kontakty z terapeutą/grupą terapeutyczną? Osoby, których objawy od najmłodszych lat ewidentnie sugerowały poważne zaburzenia na tej płaszczyźnie. Osoby, u których większość sytuacji związanych z bliższym kontaktem z drugim człowiekiem wyzwala tak silne emocje, że niekiedy zupełnie zniekształca obraz rzeczywistości... Wszyscy ci ludzie, którzy ze względu na czasy, w jakich przyszło im dojrzewać nie mieli szansy otrzymać profesjonalnego wsparcia ze strony psychologów i byli wręcz przez nich ignorowani... Ludzie, których ich własny brak przystosowania zepchnął gdzieś poza społeczny margines, zupełnie niezdolni sprostać tempu współczesnego życia... ???
-
Ale masz na myśli jakieś konkretne osoby? Bo prawdę powiedziawszy nie bardzo już wiem w jaki sposób powinienem to interpretować? Nie przesiaduję całymi dniami na forum i ciężko mi bardziej precyzyjnie określić ile takich kontrowersyjnych tematów się ostatnio pojawiło. Faktem natomiast jest, że w kilku z nich sam miałem okazję się kiedyś tam spróbować wypowiedzieć. Nie przypominam sobie jednak, ażeby którykolwiek z moich wpisów miał na celu sprowokowanie bądź obrażanie kogoś. Pamiętam za to doskonale, że kiedy próbowałem cierpliwie i logicznie uzasadnić swój odmienny punkt widzenia, bardzo szybko znalazło się kilka osób, które zupełnie ignorując aspekty związane z tematyką forum obrały sobie za cel zrobienie ze mnie debila, tylko dlatego, że mój pogląd stał w sprzeczności z wyznawanym przez nie systemem wartości. Nic na to nie poradzę, że posiadam osobowość, która w pewnym momencie zaczęła ulegać poważnym wypaczeniom. Zakładam, że ludzi mnie podobnych jest tutaj więcej i rozumiem ich potrzebę podzielenia się spostrzeżeniami wybiegającymi niekiedy poza pewne ogólnie przyjęte normy. Pewnie około połowy bardziej popularnych tematów tego forum związanych jest z jakimiś chorymi jazdami. Nikt jednak jakoś nie robi z tego powodu zadymy i istnieją sobie one jak gdyby nigdy nic. Może właśnie podstawowym problemem jest fakt, że ludzie rzadko kiedy potrafią zaakceptować cudzą odmienność i zamiast po prostu zapytać z czego ona może wynikać, od razu wyjeżdżają z komentarzami typu: żałosny, żenada itp... Ktoś napisał o swoich odczuciach robiąc to w sposób taki a nie inny, ale to przecież tylko własnie emocje związane z zaistnieniem szczególnych okoliczności. Podobnych emocji każdy z nas w ciągu przeciętnego dnia doświadcza zapewne niejednokrotnie. Jeżeli np. po powrocie z pracy do domu w stanie psychicznego wyczerpania od chwili przekroczenia progu wita mnie sąsiad napierdzielający wiertarą zaraz za śącianą, jest on dla mnie... (tu wstaw epitety, jakich najczęściej używasz). Oczywiście zdaję sobie doskonale sprawę, że za jego zachowaniem stoją określone motywacje, ale w tym konkretnym momencie zwyczajnie krew mnie zalewa:/ Czy oznacza to, że sąsiad ma podstawy czuć się od razu zagrożony? Nie! Nie pójdę nawet i nie zwrócę mu uwagi, a następnego dnia być może nawet z usmiechem powitam go na klatce schodowej. Rozumiem, że każdy ma jakieś tam swoje czułe punkty, ale nie popadajmy z tym w przesadę...
-
Nawet nie masz pojęcia jaką krzywdę byłabyś w stanie mi z ich pomocą wyrządzić .
-
Wydaje mi się, że kicikici adwokata nie potrzebuje. Temat, tematem, ale nie widzę, żeby w tym wątku szukano przyczyn owej dzieciofobii czy dzieciowstrętu. Bo zjawisko to nie jest normalne i na tyle powszechne, żeby przechodzić obok niego obojętnie. To chyba zrozumiałe, że w takich okolicznościach mało kto będzie miał w ogóle ochotę się uzewnętrzniać. Temat jest, jakby nie patrzeć, z rodzaju tych delikatnych i skoro ludzie pokazali jaki mają do niego stosunek, aż strach cokolwiek napisać . Zakładam, że każdy ma wystarczająco własnych problemów, ażeby dodatkowo fundować sobie "atrakcje" w postaci przepychanek na forum...
-
Naturalną, samara, naturalną . A tak już nieco poważniej, pewnie weekendowe nastroje większości odpuściły i każdy stara się podchodzić do sprawy bardziej racjonalnie . Jeśli mnie coś strzeli do głowy, być może też się pojawię (to chyba jedyna taka okazja w sensie dogodnej lokalizacji). Nie ma jednak nawet mowy, abym wytrzymał w towarzystwie po raz pierwszy w życiu spotkanych osób aż przez kilka dni . Przy moich jazdach to zdecydowanie ponad poziom możliwości własnych .
-
Kiya, dawaj link do tego bloga! Może być na PW .
-
nie nie czuje nienawisci do ludzi ktorzy lubia dzieci, jesli akceptuja moja niechec...i rozumieja mnie... zinterpretuj to zdanie, bo ja rozumiem że jak ktoś nie popiera niechęci do dzieci to kicikici czuje do niego nienawiść metodą dedukcji polecam. Bardzo prosta i oczywista dla mnie interpretacja przytoczonego cytatu to: Niech sobie każdy żyje według swojego uznania, ale pozwólcie również i mnie posiadać prawo do własnych poglądów i odczuć. Tylko tyle. Nie dostrzegam w tym ani cienia agresji . Inna sprawa, że za chwilę może pojawić się tutaj jakiś inny fragment wypowiedzi, która (jak bardzo słusznie zauważyła Kiya) została tu "upubliczniona" pod wpływem emocji. Być może właśnie jedynym błędem kicikici było to, że pozwoliła wciągnąć się w dyskusję z ludźmi, którzy po prostu nie chcieli zrozumieć jej uprzedzeń...
-
[videoyoutube=YyK9Cac0KEU][/videoyoutube]
-
Siedzę przed komputerem i niemalże bezmyślnie wpatruję się w monitor . Zastanawiam się nad tym iloma to interesującymi rzeczami potrafiłem się zająć kiedy nie było jeszcze internetu... W tej chwili niektóre z nich mam także w zasięgu ręki, ale jakoś nie potrafię się zmobilizować by zrobić z nich właściwy użytek... Być może nie jestem już po prostu w stanie...
-
... Prawdę powiedziawszy, wcale nie jestem zaskoczony tym, że kicikici wcześniej poniosło. Od siebie dodam jedynie tyle, że też napisałem tu raptem kilka słów więcej i podobnie jak inni poczułem się od razu poddany krytycznej ocenie. Nic na to nie poradzę, ale odruch nachylania się z zachwytem nad każdym przejeżdżającym obok wózkiem po prostu nie leży w mojej naturze. Jeżeli w opinii kogoś fakt ten już sam w sobie stanowi większy problem, również proponuję się nad własnym podejściem nieco zastanowić. Staram się żyć w taki sposób, aby niepotrzebnie nie wchodzić w drogę innym i ja także oczekuję choć odrobiny poszanowania dla moich własnych odczuć. Być może gdybym sam posiadał dzieci, miałbym trochę inny pogląd na tę sprawę. Tak się jednak składa, że nie posiadam, ani też posiadać nie planuję. Nie znaczy to, że zamierzam od razu krytykować bezmyślnie tych, którzy postanowili swoim życiem pokierować w odmienny sposób. Po prostu jeśli coś mi nie odpowiada, nie dążę do wchodzenia z tym w zbyt częstą konfrontację. Fakt natomiast, że jak każdy mam czasami ochotę odnieść się krytycznie do zjawisk, które mnie zwyczajnie irytują uważam za rzecz najzupełniej normalną...
-
Mam to interpretować w określony sposób???
-
A gdzie mieszkasz? ;> Nad zasłona pomyślimy, na jakieś urodzinki czy coś, jak zasłużysz ;D Są bardziej klimatyczne od rolety... Chyba nawet nie tak daleko od Ciebie . W przeliczeniu na kilometry trochę to zapewne będzie, ale jakby nie patrzeć w miarę blisko morza . -- 23 paź 2011, 04:17 -- Dobra! Branoc dziewczęta . Idę coś spałaszować i do łóżka, zanim mnie świt kompletnie z rytmu wytrąci . Wpadnę pewnie za jakiś tydzień. Może znów się spotkamy! .
-
Dziewczyny! Normalnie zostało nas na forum tylko troje! .
-
Kiya, mam niby tu jakieś zasłony, ale nie bardzo się sprawdzają. Wypadałoby zakupić konkretne rolety, ale to już pewien wydatek, trzeba więc ratować się za pomocą półśrodków . -- 23 paź 2011, 04:08 -- A dokąd to planujesz się wybrać na tego sylwestra? Co się tyczy bólu natomiast, jest on szczególnie dotkliwy teraz, kiedy słońce świeci pod zupełnie innym kątem .
-
aviska, "pizzą" chętnie bym się podzielił, ale akurat nie mam z kim . Wczoraj zeżarłem przed snem całą i jakoś mam w związku z tym wyrzuty sumienia .
-
Kiya, a mnie ostatnio właśnie słońce strasznie w ciągu dnia przeszkadza (w ciągu wolnego dnia). Próbuję skryć się przed nim gdzieś w kącie i ogólnie jakoś średnio to wychodzi. Muszę chyba pozaklejać sobie czymś okna, bo czasami kompletnie wybija mnie to z rytmu...
-
. Ja już w zasadzie dawno powinienem spać. Czekam tylko aż rozmrozi mi się "pizza" z zamrażalnika, którą to zamierzam przed snem skonsumować . Jeśli nie jest z Tobą zbyt dobrze, zaglądaj tu częściej. Nie wiem jak innym, ale mnie to chyba w jakiś sposób pomaga. Przypuszczalnie więc ma szanse sprawdzić się również w Twoim przypadku .
-
aviska, co Wy (niektórzy z Was) robicie (w sensie trybu życia), że o tak zupełnie "kosmicznej" porze wpadacie dopiero na forum???
-
To już zależy od trybu życia, jaki każde z nas prowadzi . W tygodniu o tej porze w zasadzie już prawie wstaję. Dzisiaj natomiast, sytuacja wyjątkowa . Nawet nie trafiam już w odpowiednie litery na klawiaturze .
-
Chyba dzień dobry .
-
http://kwejk.pl/obrazek/573031
-
Kiya, nie uważam się za eksperta od tych spraw, ale wyznaję podobną "filozofię" . Problem pojawia się jedynie w sytuacji chwilowego odcięcia prądu. Wtedy naładowana do określonego poziomu bateria (w zależności od ustawień) zaczyna doładowywać się od nowa. Czym to może skutkować? Pojęcia nie mam .
-
Szkoda. Kompletnie nie rozumiem takiego postępowania. Sam niejednokrotnie pisałem tutaj o rzeczach naprawdę delikatnych, ale skoro stanowią one część mnie, dlaczego miałbym się tak nagle od nich odcinać? No chyba że w sytuacji kiedy ktoś niespecjalnie mi przychylny zorientuje się w kwestii mojej tożsamości . Ale i tak nie miałbym wówczas zamiaru kasować wszystkich swoich wcześniejszych wpisów . -- 23 paź 2011, 02:24 -- W moim rozumieniu byłoby to równoznaczne z brakiem akceptacji tego kim naprawdę jestem .
-
Słucham sobie Moonlight Shadow Mike'a Oldfielda i zastanawiam się jak to się stało, że dożyłem do dnia dzisiejszego . [videoyoutube=tt8d3Shlfrg][/videoyoutube]