Skocz do zawartości
Nerwica.com

LucidMan

Użytkownik
  • Postów

    785
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez LucidMan

  1. Czyżby? Na odwrót.. Prawdziwe ja potrafi się bardzo głęboko zaangażować uczuciowo i przeżywać nawet najdrobniejsze uczucia w pełni autentycznie. Dr Tomasz doświadczył tego "pod koniec" ..
  2. Dr Kucharski w przychodni na Hetmańskiej http://www.forum.nerwica.com/topic-t5589.html
  3. A przypomnij mi z jakiego powodu ukrzyżowali "wybranego"? Dziwne to dzieło zbawienia.. być ukrzyżowanym przez własnych wyznawców :/ Jeszcze nie jest dla Ciebie za późno Tak bardzo trzymasz się religii, żeby się przekonać o jej cudotwórczym działaniu na Ciebie. Zobaczysz, gdy coś pójdzie nie po Twojej myśli, odrzucisz ją tak szybko jak rozżarzoną żagiew.. Nie doczekam się odpowiedzi na poprzednie pytania więc zapytam w ten sposób: Jak tam Twój kot?
  4. Faryzeusze błędnie interpretując (tak samo jak Ty) to co napisane w piśmie świętym, wysłali na śmierć Chrystusa. Chyba, że według Ciebie Jezus został słusznie ukrzyżowany - przecież mówił "przeciw" pismom ! Nas też tu wszystkich krzyżujesz.. //nie odpowiedziałaś na moje pytania z postu sprzed kilku stron
  5. To może wiedzieć tylko ten kto to przeżył Wydaje mi się, że może być to coś podobnego do pewnego porównania Osho. Wyobraźmy sobie wędrowca, który idąc drogą niesie w rękach kamienie i uważa je za bardzo cenne. W pewnym momencie spostrzega leżący diament. Kamienie, które niósł do tej pory wypadają mu niemal natychmiast, a on nie zwraca na to najmniejszej uwagi, będąc zafascynowany diamentem. Od tej pory niesie go w rękach, zamiast tych kamieni. Żyjemy nie będąc tak naprawdę sobą, lecz będąc kimś, kim chcieliby inni. Te nasze "wizje" siebie (ego, "ja" sztuczne) są jak te kamienie, droga jest jak życie, a diament jak "ja" prawdziwe. Wędrowiec gdy tylko dostrzegł piękno diamentu, natychmiast odrzucił kamienie i już go więcej nie obchodziły. Gdy dostrzeżemy swoje "ja" prawdziwe, zrozumiemy na czym polega jego urok, uświadomimy sobie jego naturalność to cała iluzja po prostu wyparuje. Któż by się interesował kamieniami, mając diament w ręce? Kogóż by obchodziła sztuczność, którą żył do tej pory, jeśli naturalność jest tak lekka, swobodna, piękna i autentyczna? Oczywiście zderzenia iluzji z rzeczywistością powodują natychmiastowy ich rozpad, co sprowadza cierpienie (ego cierpi). Dlatego wyłanianie się "ja" prawdziwego jest tak przepełnione lękiem - sztuczność ginie, ego umiera, a ego to jest wszystko to, co do tej pory o sobie myśleliśmy: poglądy, wierzenia, wzorce zachowań, uwarunkowania. Wszystko upada jak domek z kart - zostaje tylko to kim naprawdę jesteśmy, tylko to co sobie sami wypracowaliśmy nie opierając się na niczym z zewnątrz. Jak widać droga do uzdrowienia, polega nie na dodawaniu lecz odejmowaniu. Należy porzucić wszystko co przeszkadza nam w byciu sobą... ale to już się powtarzam..
  6. Wiesz jakie niebezpieczeństwo zawiera się w słowie "chcieć"? Zawsze dotyczy przyszłości. Chcesz być dojrzała, ale kiedy? Dzisiaj, jutro, za miesiąc? Jestem pewny, że chcesz być teraz w tej chwili. To nie jest możliwe, bo jeśli chcesz, to tym samym dajesz sobie do zrozumienia, że tego nie masz. Chcesz normalnego życia, bo uważasz, że teraz jest nienormalne, chcesz być dojrzała bo uważasz, że nie jesteś dojrzała, chcesz siebie, bo nie czujesz się sobą.. Powinnaś kopać głębiej, to znaczy: np. z jakich względów czujesz się niedojrzała, jakie są przeszkody, które przeszkadzają Ci być/stać się dojrzałą. Nasze szczęście, radość nie polega na dodawaniu, lecz odejmowaniu. Nie można dodać czegoś, co jest w nas od urodzenia. Trzeba odjąć wszystkie blokady, które powstawały od pierwszego wdechu aż do teraz. Blokad jest spoooro. Każde odrzucenie niewłaściwego, powoduje pojawienie się właściwego, z głębi Ciebie, z korzenia Twojego bytu, z Boga. Przerwij tamę, a rzeka popłynie. Teraz też płynie, ale jest spaczona, wykrzywiona, robi zakola. Przerwij tamę, a rzeka popłynie prosto, popłynie naturalnie. Wtedy dopiero staniesz się sobą!! Staniesz się naturalna! Nie normalna lecz naturalna, a to duuuża różnica. Wielu "stara się" być normalnymi.. Trzeba za to słono zapłacić.. Jak widzisz nawet zwykłe chcę, jest sposobem "Twojej nerwicy" (Twoim sposobem), na odwrócenie uwagi od Teraz i od prawdziwych przyczyn problemów. Zawsze szukaj drugiego dna, a może się okazać, że znajdziesz piękne skarby, które od zawsze tkwiły ukryte w Tobie
  7. Nie taki do końca młody No jeszcze "mam", a raczej jeszcze nią "jestem" Do czasu ...
  8. Mówisz, że tyle wiesz o nerwicy, a ciągle uważasz, że lęki i objawy to elementy, które Tobie przeszkadzają w byciu sobą? Gdzie tu zrozumienie? Jest całkiem przeciwnie i mówię to ze swojego doświadczenia. Objawy Cię chronią.. Zrozumiałem to po 2 latach terapii (aż czy tylko !?). Jest całkiem inna przyczyna (przyczyny), która nie pozwala Ci być sobą. Całkowicie inna. Po prostu uczęszczaj w dalszym ciągu na terapię, a zrozumiesz.
  9. aga8420, ojoj prawda boli. Słuchaj, powiedz mi jak Ty sobie radzisz ze swoją energią seksualną? Sport? Masz drugą połówkę? A może ta energia zamienia się w złość i wprawia w ruch jednostajnie przyśpieszony Twojego kota? .. Z tego co pamiętam masz kłopoty z agresją ..
  10. Jest to topic mówiący, że psychoterapia działa. Więc tylko potwierdzam. Leki+terapia, ale wtedy gdy przez objawy nie można brać udziału w terapii. Jeśli Zbyszek, pisałby że bierze udział w terapii, nie odezwał bym się ani słowem. Ja też mogę poopowiadać wiele o mechanizmach nerwicy. Ale czy to znaczy, że rozumiem swoją nerwicę? Nie. Wiesz dużo, ale nie wiedza na terapii jest ważna. Powinnaś to wiedzieć Będziesz zdrowa gdy zrozumiesz siebie i zmienisz się tak, żeby bez przeszkód być sobą. BTW widzę, że rodzina jest ważniejsza od Ciebie.. Według Ciebie to oni mają rozumieć Twoją nerwicę, to oni mają czuć się dobrze, nie Ty .. Sama napisałaś, że Twoi rodzice chyba cierpią bardziej niż Ty. Tak długo jak będziesz zwracać uwagę na czyjeś uczucia pomijając swoje, tak długo będziesz "grała" pod ludzi, nie będąc oczywiście sobą.
  11. Panie Zbyszku, po co się starać no nie? Po kiego się męczyć, próbować coś zmienić, zrozumieć, spojrzeć od innej strony skoro można łyknąć tabletkę !? Jakie to proste i wygodne. Skutek natychmiastowy, nie trzeba czekać nie wiadomo ile na rezultaty terapii. Tu Panie Zbyszku powinien zadać sobie Pan pytanie: Czy tak lepiej? Czy branie leków do końca życia, które wyniszczają organizm jest rzeczywiście lepsze niż "pieprzenie" (prawda boli, czyż nie!?) pani psycholog? No chyba, że pani psycholog była nie trafiona i nie miała pojęcia o profesjonalnej psychoterapii.. To już inna sprawa.. Pozdrawiam
  12. Ehhh To nie masturbacja stanowi problem. To wszystko co się o niej mówi, jej zakazanie, piętnowanie, wypieranie i określenie ją w negatywnym kontekście - to jest prawdziwy problem! Masturbacja jest tak samo ludzka jak oddychanie, jedzenie, wydalanie. Niby dlaczego nie miałaby taka być?? Dlaczego?? Neurotyczną masturbację należy inaczej traktować. Jest ona sposobem na rozładowanie nagromadzonych emocji. Nie jest to o tyle złe, co niewłaściwe, ponieważ emocje powinno się rozładowywać "po ludzku", czyli jeśli się pojawią - wyrazić, nie tłumić. Każdy kto tłumi w sobie energię seksualną, będzie miał w końcu obsesję na jej punkcie. Bo co wypierasz (lub z czym walczysz) to do tego się przywiązujesz. Myślicie, że dlaczego duchowni tak surowo zakazują masturbacji czy seksu przedmałżeńskiego?
  13. Człowiek szczęśliwy to nie człowiek, który nie ma problemów i lęków (patrz: cmentarz). Człowiek szczęśliwy to taki, który potrafi dogłębnie przeżywać całą paletę uczuć i emocji i nie przywiązywać się do nich. Człowiek nieszczęśliwy to taki, która przeżywa głównie negatywne emocje i się ich kurczowo trzyma.. Coś w ten deseń.. Technika nie przejmowania się? To nerwica.. Ucieczka od życia. Życie to wzloty i upadki, życie to śmiech i płacz. Powtarzam: tylko umarli nie mają problemów i tym samym, nie żyją..
  14. A kto powiedział, że jak ktoś ma lęki i problemy to od razu musi mieć nerwicę? Lęków i problemów to nie mają ludzie na cmentarzu. Lęk jest naturalnym odczuciem człowieka. Zdrowi ludzie po prostu nie uciekają od problemów (nie zawsze świadomych) w chorobę, ot cała filozofia ..
  15. petunia, stań się jak on, samowystarczalna, a zobaczysz jak można głęboko odczuwać miłość - tą prawdziwą. Nie wiem czy zrozumiesz o co mi chodzi.. Musisz stać się niezależna, uwierzyć we własne siły, a nie, że jak on jest to jest bosko, a jak go nie ma to już nie jest bosko. Ma być bosko i z nim i bez niego. Można to porównać do muzyki. Jak jesteś z kimś, gra pewien rodzaj muzyki (powiedzmy, że w Twoim sercu ), którą oceniasz jaką niesamowitą, jesteś szczęśliwa, on Cię darzy uczuciem - jest super. Jak jesteś sama, nie ma nikogo przy Tobie, gra inny rodzaj muzyki, który to oceniasz bardzo negatywnie. Jedna i druga muza jest wspaniała w swoim rodzaju. Wszystko zależy od Ciebie, jak to odbierasz. Nie do końca to chciałem powiedzieć, ale mam nadzieję, że wychwycisz idee Pewnych rzeczy się po prostu nie da zwerbalizować..
  16. Wydaje mi się, że gdyby terapeuta wziął na siebie jakąś część odpowiedzialności (jeśli w ogóle można ją dzielić), to pacjent stanął by w miejscu w swoim rozwoju. Zauważyłby, że terapeuta doradza, więc pewnie zaczął by się stosować do jego rad, co wywołało by nic innego jak uzależnienie. Doradzać może każdy: rodzice, księża, politycy, znajomi ... Wydaje mi się, że pacjent, który zgłasza się po pomoc do psychoanalityka, jest właśnie przesiąknięty obcością, a o byciu sobą całkowicie zapomniał. Jest totalnie skrzywiony przez różne (przeważnie sprzeczne) poglądy narzucane z zewnątrz. Jestem pewien, że terapia jest drogą, dzięki której uczy się polegać na sobie, ufać sobie, żyć ze sobą, kochać siebie takim jakim jest, wierzyć w siebie no i w końcu być sobą!! Opisałem tylko doradzanie. Wydaje mi się, że w przypadku innych czynności, które mógłby terapeuta zastosować (krytyka, pochwała, osąd, etc.) rozumowanie byłoby analogiczne.
  17. Właśnie takiego kogoś jak Ty Shade, potrzeba na tym forum
  18. Rozumiem, że człowiek, który ma zwidy może sobie wybrać którąś z tych "opcji"?
  19. Na samym początku tak jest, emocje biorą górę i szybko się wybudzasz. Z czasem się to zmieni.
  20. Ja myślę, że wcale nie jest przekleństwem. Ta dolegliwość jest jak nauczyciel. Chory będzie tak długo dostawał "po łapach", aż zrozumie. Zrozumie siebie. Nauczającym i nauczanym jest ta sama osoba.
  21. Słuchaj, nie tylko Ty jeden zapewne tego nie rozumiesz. Jakby mi ktoś na początku mojej przygody z samopoznaniem (terapia) o takich rzeczach opowiadał, to bym go wyśmiał i dalej robił swoje. To nie chodzi o to żebyś to zrozumiał, tylko żebyś był gotowy to zrozumieć i doświadczyć na sobie. Musiałbyś przejść, że tak powiem, wcześniejsze etapy. Można sobie wyobrazić ten temat jako cyfrę np. 8. Nie ma sensu się uczyć liczyć od 8 wzwyż, jeśli nie znasz wcześniejszych cyferek. Kontynuuj terapię, a nikt nie będzie musiał Ci nic tłumaczyć To wszystko jest trochę zbyt skomplikowane, jeśli chodzi o próbę logicznego wytłumaczenia.
  22. Ja przez 8 lat tłumaczyłem swoje objawy uszkodzeniem w mózgu. Ogólnie mówiłem, stało mi się coś i tak już zawsze będzie. Czy jest sens się tak poddawać? To było 8 lat zastoju własnego rozwoju. Teraz nadrabiam
  23. Najlepiej o tym nie myśleć. Ogólnie piękno jest zawsze subiektywne, jednemu się podoba innemu nie.. Jeśli się sam sobie nie podobasz, no to masz problem braku akceptacji siebie Na pewno istnieją przyczyny tego braku. Czy oprócz myślenia o swoim wyglądzie, są jeszcze jakieś inne konsekwencje? Np. nie wychodzisz do ludzi bo się wstydzisz, nie spotykasz ze znajomymi, może czujesz się skrępowany czyjąś obecnością. Jeśli coś takiego występuje, to warto by było poznać przyczyny całego tego myślenia.
  24. Jest pewna pułapka w całym tym procesie stawania się sobą. Jak wiadomo, im bardziej zbliżamy się ku naszej autentycznej osobowości, tym powstaje większy lęk, który związany jest z oddalaniem się od osobowości, która kształtowała się latami, która nas definiuje, którą to jesteśmy tak zaabsorbowani. Jest to lęk przed utratą siebie, lęk przed śmiercią "ja" sztucznego. Udoskonalone mechanizmy obronne tak łatwo się nie poddadzą i będą "bronić" nas do samego końca. Tu właśnie można łatwo wpaść w pułapkę. Zastosują wiele trików żeby utrzymać ten latami tworzony konstrukt. Nawet przyjęcie nowych postaw, przyswojenie nowych cech, nowych zachowań - to wszystko co na pierwszy rzut oka, mogłoby wydawać się "prawdziwe" - może się okazać zamianą jednej iluzji na drugą. Jest pewna wskazówka, która zawsze jest autentyczna. Są to nasze reakcje, głównie lęk. Im bardziej jest odczuwany, tym bliżej "ja" prawdziwego, a dalej od iluzji. Działają tu dwie przeciwstawne siły: wychodzące na światło dzienne "ja" prawdziwe oraz próbujące utrzymać się za wszelką cenę "ja" sztuczne. Jest to doprawdy walka tytanów, nie tylko dusza walczy, lecz całe ciało. Obie siły wykorzystują wszystkie "tajne bronie" jakie posiadają: lęki, objawy, dolegliwości fizyczne, zmiany nastrojów, chaos, pomieszanie, zwątpienie, ulga, uczucie wolności, miłości, dobro, szczęście, zrozumienie i w końcu świadomość. W całej walce nie chodzi o zwycięstwo czy przegraną. Chodzi o wybór. Bronią jest zrozumienie, a ostatecznym ciosem decyzja: jestem kim byłem do tej pory lub staję się kimś nowym, prawdziwym.
×