Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mizer

Użytkownik
  • Postów

    876
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mizer

  1. DOSTAŁAM SIĘ NA ASP. siedze, zbijam bąki i zbieram gratulacje
  2. Ja ostatnio nie zaglądałam na forum,. a teraz z dnia na dzien coraz mniej czasu.
  3. a ja sie dowiedziałam, bo sama napisałam. sie zastanawiał czemu pisze, obrażony wielki, że nie chciałam go przenocować, bo odprowadzał mnie w środku nocy, a na końcu powiedział, że sie zjebał strasznie i chce sie położyć byle gdzie, na podłodze, a współlokatoerzy spali. nie miałam kurwa siły sie tłumaczyć, przeprosiłoam, powiedziałam, że sama chętnie bym go przenocowała, ale widzi jak jest. i tyle kurwa, fajnie świadczy o tym, że mnie odprowadził, niesamowite, ja pierdolę, co ja sobie wyobrażałam czuję się... strasznie. a kij mu w dupę. oczywiście wymawiam sobie to, że nie miewam z nerwów na tyle mózgu na głowie, żeby tak wytłumaczyć, aby ktoś zrozumiał. on żyje w świecie, gdzie wszyscy się kochają, a ja żyje w świecie, gdzie cokolwiek zrobię- będę miała problemy. chciałabym żyć jak on, wiele radochy bym miała, zaufania, o to mi chodzi- że chcę ufać, a zawsze sie coś rozpierdoli i jestem zła niedobra. cieszyłam sie, że mnie polubił, a teraz kicha. poza tym- jego ludzie, sami mnie chcieli nocować, a ja się czułam wiecznie atakowana, narażona na niebiezpieczeństwo. że jak, mnie? a ostatnio za późno zadzwoniłam jak sie z nimi umówiłam i poszli gdzie indziej. grr. sorry za offtopa i za masę bluzgów.
  4. Szpitale psychiatryczne mają to do tego, że tam ludzie zżywają się ze sobą bardzo bardzo szybko. Tworzą świat oddzielny od tego "na zewnątrz", gdzie wszyscy się rozumieją i tak na prawdę jeden drugiego zaraża przekonaniem, że to co na zewnątrz to jest masakra i wreszcie są w normalnym miejscu, walić wszystkie osoby spoza. Nie jest to do końca świadome, po prostu jak się stamtąd wychodzi to się czuje, że odechciewa się kontaktów z osobami, które "nie rozumieją", ludzie sami zamykają się w swoich słoikach. Moim zdaniem przejdzie jej. Bo mimo wszystko wychodzi się stamtąd i zaczyna nowe życie. Myślę, że jak wyjdzie- Ciebie będzie potrzebowała najbardziej. Szpital psychiatryczny to pranie mózgu :P
  5. takajakaś18- Mówisz, że wrażliwy, podobnie myślicie, bla bla bla. Powiem Ci, że ja, jak ktoś mi się podoba, od razu daję mu etykietkę podobnego do siebie, wrażliwego, i że to będzie nieoceniona strata, jak go nie będzie. A tu gówno prawda. Potem się okazuje, że 50% sobie zmyśliłam. Bo skoro jest miły dla mnie to jest od razu wrażliwy i podobnie myślimy? Nie żałuj go, jak sobie pójdzie to pójdzie. Jestem na podobnym levelu co Ty, ale powiem Ci szczerze, że chyba lepiej się cieszyć tym, że Cię zaakceptował fajny facet (o ile ci tego brakuje) niż cały czas sie martwić, że przestanie cie lubić, bo masz nerwice i wszystko będzie dalej chujowe. On wyraźnie daje Ci szanse zobaczenia, że nic takiego się nie dzieje jak się zdenerwujesz. A to jest przydatne :"D Propo przenoszenia gór jak sie jest zakochanym- no dobra, jak ktoś zobaczy w nas coś zayebistego to od razu się tak czujemy, taki sobie odruch, jak ktoś jest podłączony pępowiną do reszty świata. Wydaje nam się, że ludzie patrzą na świat przez "nasze okulary". I uzależniamy się od zdania osoby, która to napędza, a więc boimy się (mówię o sobie) jej odrzucenia. W ogóle fajnie, że założyłaś ten topic, mam podobną sytuację i moge sie tu zdystansować, żeby nie podejmować idiotycznych decyzji, bo ktoś raczył na mnie przychylnie spojrzeć, jakby to w ogóle nie było możliwe, ale jest możliwe, jest.
  6. God's Top 10- masz racje, całkowicie. nie podejżewam jednak, że z nim coś nie tego, a na pewno nie bardziej niż ze mną Tryzmajcie kciuki.
  7. calineczka- właśnie dlatego też nie chcę pisać. nie jestem zaangażowana- nie ma sprawy. a teraz sie wkręciłam, więc nie chce sie zachowywać jak przydupas i krótko mówiąc- czekam aż mi przejdzie. a z tego co słyszałam facet nie ma takich skłonności, więc będzie mi tym trudniej, że on jest niesamowicie komunikatywny ze wszystkim co sie rusza a ja dając sobie takie "zadanie" (nie zawsze mi sie to udaje w towarzystwie faceta, który mi sie podoba, powiedzmy sobie szczerze) będę miała wyrzut do siebie, bo jestem zablokowana. wyjade po koleżeńsku i po cichu liczę na to, że go przewartościowałam i będzie zajebistym kolegą i tak naprawde gówno i mi się nie podoba. XD ja pierdziele, tak to jest po alkoholu, nagadałam o sobie tyle żeczy, a teraz nawet nie bede w stanie tego pokazać. właśnie w takich momentach chwieje sie poczucie wartości, jak coś zależy umiecie zrobić tak, że jak zależy, to i tak nie wyjdziecie na kretynki czy to kwestia ćwiczeń? ale jestem twarda dupa a on jest szczery, więc jak bedzie coś nie tak to sie dowiem. będzie korzyść. aha- i mieszka z moim kolegą, który chyba sie na mnie obraził.
  8. jesteś trzecią osobą, czy czwartą, która mi mówi, że nie jesteśmy w średniowieczu. XD stymże to chłopak otwarty na ludzi, radosny i 'doskwiera mu samotność', a ja nie chce mu się pakować z moim osobistym zdziczeniem, bo nie chce zostać odepchnięta. poza tym chyba wyszłam na dziwadło i wiecie. wolę, żeby ktoś się bujał za mną, bo już jak ja się bujnę to znaczy, że jestem na prawde zaaferowana (i jestem) i spartoczę sprawę.
  9. Hej. ja mam problem podobny ogólnie. Generalnie poznaję facetów a potem jak nie odzywają się do mnie to ja też się nie odzywam, choćby nie wiem jak korciło. Wiecie jak- zazwyczaj na imprezach, spotkaniach towarzystkich. I tak się kończy, bo ja nie chcę być namolna. calineczka napisała: a mam jeszcze pytanie??czy ktoś z Was ma problemy z bliskościa w związku???Bo ja czasmi mam tak ze jak chopak się do mnie zbliza to się potwornie zaczynam bać i uciekam??Zachowuje się jak człowiek który ma klaustrofobie i się zaciął w windzie..to straszne uczucie.Macie może podobne odczucia?? I tak sie dzieje często pod koniec wieczoru/znajomości. Chce mi się uciekać, a potem nie wiem czy to ja odrzuciłam czy to ja zostałam odrzucona, bo zaczęłam się zachowywać jak podczas ewakuacji. Ostatnio poznałam faceta. Że nie pisze to pomyślałam: a ch*j z tym. Ale koniec końców siedze i bujam się na krześle- nie przeszło mi przez ostatnie 3 dni, a jestem cieeekaaawa. Ciekawa dlaczego? Czy dlatego, że ja reaguję widłami i została uznana za dziką czy dlatego, że mu się nie podobam XD Nie wiem czy mam znaleźć kontakt i napisać. help
  10. Ja biorę 450 mg na dobę. W tym 300 na noc, nie przytępia mnie, bo zmniejszam dawki dzienne. Teraz już powoli schodzę z tego leku. Jak macie jakieś doświadczenia to mówcie. Schodzenie z neuroleptyków jest niesympatyczne, więc przydałoby mi się trochę informacji.
  11. magdalenabmw- powiedziałam to z lekkim przymróżeniem oka. idę na asp na grafikę. Korba- ja zawsze uważałam, że leki nic nie dają. dopóki nie brakło mi dawki na tydzień XD. wtedy to już był taki kosmos, że doszło do mnie, że jednak to jest chemia mocno działająca i lepiej tego nie lekcewarzyć, nie wiem czy odstawiasz z lekarzem, ale pewnie wiesz, że tak na 3 2 1 na własną rękę to można sobie straszną krzywdę zrobić. ja odstawiłam na razie 1/36 dawki i jestem wkurzona, bo taka mała ilość to niby gówno, a ja odczuwam to, specyficzne uczucie, że to akurat przez lek. Trzymam kciuki.
  12. współczuje sprawy z zębami, od kiedy znieczulenie jest na NFZ olałam kwestię zębów, na szczęście nie mam już znimi takich problemów. W ogóle to dostaję ch**a bo odstawiam powoli leki, dzisiaj wzięłam za dużo przypadkiem i mi sie kręci w głowie. Czekam aż to będzie już za mną, na prawde jest denerwujące jak ma sie brze neuronów w mózgu A że jeszcze muszę rysować- do pracy i do kursów, to już w ogóle mam zayebistą motywację, żeby wychodzić z domu, siedzę nad tymi rysunkami i dziczeję, kolce mi rosną i ogon. nie dziwię się, że artyści to dziwacy. mogłam sie zapisać w miejsce gdzie sie rysuje w pracowni z ludźmi innymi, ale raz, że drogo sobie życzą, dwa, że za późno.
  13. bez certfikatu mówisz. a kształcony? XD wiecie co, mi to teraz obojętne kto mi sypie z rękawa dobrą nowiną.
  14. Ja tak sie zastanawiam nad sensem tych spotkań. Bo fajnie fajnie, ale żeby sie cieszyć sobą nie wystarczy tylko siebie rozumieć. Generalnie ja bym chciała, ale z dzisiejszym moim optymistycznym nastrojem i tak wychodzę z założenia, że pogadać to mogę sobie pogadać, ale jakieś specjalnej radości mi to nie da. czekam aż przejdzie, powinno, ostatnio jestem zafiksowana, mogą mi dać na ulicy 100 zł a i tak mi to obejdzie koło d*py. XD i się ciskam sama ze sobą, że terapia grupowa mi nie pomoże bo to tylko 2 godziny w tygodniu. dobra, kiedy sie widzimy?
  15. Mizernie się dzisiaj czuję. Miałam nie wracać na to forum bo to takie gonienie własnego ogona w kółko,. No ale chce mi sie poużalać i nie ma mnie kto przytulić
  16. luciana- przepraszam Cię bardzo, czytając Wasze posty też odnoszę wrażenie, że się pieścicie w zagadnieniach które interesują mnie bardziej niż mniej, ale zdaję sobie sprawe, że przychodzicie tutaj wyrzygać swoje problemy, proszę bardzo. i ja tak samo. jak Cię nie dotyczy to sweet, nie martw się, ja sobie problemów nie kolekcjonuję, i też kiedyś byłam nie do końca idealna a podchodziłam do tego w sposób jak Ty, plus minus i jest dobrze, więc się czuję odrobionę urażona... Bo tym bardziej widzę, że nie wiesz o co chodzi, a bierzesz na ruszt moją wypowiedź.
  17. Ja piszę i dołączam się do osób, które podejżewają dysmorfobię. Co mnie zaskoczyło? Depersonalizacja- zawsze mnie zastanawiało, dlaczego ta dziewczyna w lustrze to nie ja, nie ta sama, obca. Świetnie się dowiedzieć. Depersonalizacja to jest objaw psychologiczny? Dalej... Nie piszę o konkretach. Boję się, że ktoś wyjedzie z takim samym konkretemi i okaże się, że to prawda... Kiedyś miałam manię na punkcie zbyt szerokich ramion. Teraz gówno prawda, bo mam wąskie ramiona przecież. Jedną rzecz udało mi się pokonać... Mania na tle nosa tez poszła w niepamięć. Mania na tle twarzy nie pójdzie, no bo ja widzę przecież. A jak nawet się ustabilizuję to obejżę foty, zobaczę kogoś ładnego na ulicy, przejżę się pierwszy raz w lustrze danego dnia i znowu... Powiem szczerze, że zakochana w swojej twarzy byłam kiedyś, pełne utożsamienie. a teraz gówno. Myślałam, że wiąże się to ze zmianą w moim życiu, że musiałam wyeksportować najbliższą mi osobę. Nie wiem... I kompleks na punkcie głosu. Co mi z tego, że otrzymuję wór komplementów nieraz i jestem "pusta", "głupia". Zmieni mi się nastrój i powiem: a w tym nastroju nie widziałaś, więc nie wiesz XD Oczywiście znajomi nic o tym nie wiedzą, jedynie najbliźsi, ale nie wierzę zbyt. Na terapii grupowej w życiu nie zapytam, bo mi jeszcze potwierdzą i będzie buba. Jeszcze raz powiem, że dysmorfobia jest najbardziej szitowa ze wszystkich moich zaburzeń. Mogłam tydzień nie wstawać z łóżka w depresji a myśli samobójczych nie było, a z dysmorfobią mam myśli w stylu: kurde, po co ja dalej żyję? zbieram na operację.
  18. uuuu lęk przed starzeniem i brzydnięciem jest straszny. nic ci nie poradzę na to bo dla mnie to abstrakt totalny, skąd to się bierze. na pocieszenie mogę powiedzieć, że są osoby, które chudną i tyją ciągle a nie mają porozciąganej skóry, możesz iść też do dermatologa niech ci przepisze retinoidy po odchudzaniu na ujędrnienie. i tyle. sama na pewno wiesz, że papranie się z tym i przeżywanie to szit wielki okropny, nic tak nie wykańcza człowieka... Często masz zmiany wagi?
  19. Krzysiek- moja sprawa w gimnazjum wygląda podobnie jak u Christiny. Też powiem tak- wyrasta się z grubych nóg, pryszczy bla bla bla. Szczerze mówiąc gdybym miała takiego Krzyśka w gimnazjum byłoby dużo łatwiej, no ale zobacz czasy liceum się skończyły, ona ma pewnie swoje inne życie, nowe, stara się sobie poradzić, nie leć do niej z litością i nie rób świętej teresy, bo może się obrazić, albo już zakopała ten okres w swoim życiu gdzieś głęboko? albo może to odebrać jako przejaw zainteresowania, nie wskakuj od razu na głęboką wodę co jej potem powiesz? ja tak tylko ze współczucia, że jesteś taka brzydka? Tak w ogóle- napisz do niej na naszej klasie, jakieś życzenia np. z okazji urodzin, niech rozmowa sobie wypłynie sama. Świata nie zbawisz, ale powiem, że zayebisty facet z Ciebie.
  20. no tak, ja czekam aż mi się asentra rozkręci jak boli mnie dynia i jelita też, chyba byłabym w stanie wytrzymac nawet ból, tylko pliiiz... niech już będzie święty spokój.
  21. Trill- leżę XD mieć takiego pecha to ja na prawdę się dziwię, że na jedną osobę. Gratuluję. btw. po jakim czasie lek zaczął działać? u mnie piąty tydzień i zastanawiam się czy jeszcze się rozkręci, bo na razie nastrój lepsze ale lęki jak cholera. i jakie dawki bierzesz, mieszasz z innymi lekami? i proszę powiedz, że ten masakryczny ból głowy przejdzie..
  22. jacas- ja jak wchodziłam nawet do pustej szkoły i poczułam ten zapach domestosa XD na dzień dobry napad. ogólnie szkoła dała się we znaki. a u spychiatry byłam pierwszy raz w wieku prawie 14 lat, więc nie masz jeszcze najgorzej
×