Skocz do zawartości
Nerwica.com

Verinia

Użytkownik
  • Postów

    1 165
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Verinia

  1. Verinia

    Fragmenty ksiązek

    Ło jeny! Ile inspiracji! Dziękuję
  2. spałam 5.5 godziny. wstałam 3.30. trochę za wcześnie. oby to nie był alarm.
  3. Verinia

    Co teraz robisz?

    Oglądam Grillowanie Menztena i Nawrockiego.
  4. Moja mama bierze od jakiegoś czasu. Dokładnie nie wiem od kiedy. Wczoraj późnym popołudniem, będąc już po pracy, zaczęła sprzątać mieszkanie i przemeblowanie salonu. A ja do niej, czy ma hipomanie. A ona, że nie, tylko kawę mocną wypiła. No i ogólnie zauważyłam u niej znaczny wzrost energii. Czy to w pracy, czy w domu. I wydaje się być wyluzowana i szczęśliwa. Wcześniej brała fluoksetynę. Ograniczyła mocno palenie papierosów i nie widzę, aby jadła cokolwiek słodkiego.
  5. To, że mam w końcu express do kawy. Jestem teraz od niej uzależniona jeszcze bardziej
  6. Verinia

    zadajesz pytanie

    Mazowsze i śląskie A Ty?
  7. Verinia

    czego aktualnie słuchasz?

    @You know nothing, Jon Snow uwielbiam nirvane
  8. Nie. Nie chodziło mi, że jest to spowodowane urojeniami, ale że może tak być. Czasem. Bo tak było u mnie. Jednak często jest to po prostu objaw nerwicy, depresji czy tam jakiegoś zaburzenia osobowości. W szpitalu poznałam 19letniego chłopaka, którzy właśnie miał DD. Nie czul emocji, nie czul prawie smaku. Nic mu nie sprawiało przyjemności - jak tłumaczył. Być zawieszony. No i ogólnie ciężko mu było. Był też przestraszony tym wszystkim. No cóż. DD przyjemna nie jest. Może być największym koszmarem. Człowiek boi się tego stanu. Łatwo powiedzieć - zaakceptuj, gdy człowiek nie czuje, że on to on. Że świat naprawdę istnieje i jest realny, tylko w jego mózgu włączył się alarm. Że jego mózg ma dość sytuacji stresowych, i włączył tryb odcięcie od rzeczywistości. Nie, nie zwariowałeś. Tamten post miał jedynie pokazać jak różne zaburzenia mogą kryć się pod terminem derealizacja/depersonalizacja.
  9. Verinia

    zadajesz pytanie

    Może Bieszczady. A Ty?
  10. Może niektórzy z Was kojarzą jak pisałam o zakończeniu 9 letniej znajomości z K. Broniłam się przed tym, i jeszcze wczoraj przepraszałam, sama nie wiem za co. Tak naprawdę chyba za nic. Może za to, że miał wgl sposobność uraczyć mnie swoją uwagą. Byłam dodatkiem do jego życia. Teraz z pełnym spokojem mogę to przyznać. No może nie ze spokojem, bo do spokoju trochę mi daleko, jednak z taką pewnością. Byłam opcją. Nigdy nie byłam priorytetem. Byłam zakochana w tej osobie, w nim. Czasem byliśmy razem, często nie. Często była to relacja friends with benefits. Nie polecam nikomu. Naprawdę. Można skrzywdzić siebie, można skrzywdzić drugą osobę. Kręciliśmy się wokół siebie te 9 lat z przerwami na rozstania. Tak naprawdę mimo tak długiego stażu znajomości, to słabo się znaliśmy. Nigdzie nie wychodziliśmy. Potem to już nawet nie pisaliśmy. Sporadyczne co tam i jakiś mem od niechcenia. Zapamiętam go jako człowieka inteligentnego, zaradczego, niezależnego i prawdopodobnie wrażliwego. W takim się zakochałam. Zapamiętam go także jako człowieka, który miał gdzieś moje uczucia, moje pragnienia i manipulował mną po to by nie został sam. Bo on nie chciał się mnie pozbyć. Chciał żebym była, ale żebym się nie wychylała za bardzo i swoim zdaniem też zbytnio nie szastała. Szkoda mi siebie w tym wszystkim. Szkoda mi siebie, bo dawał mi złudne nadzieję, że jak się zmienię, to będzie ze mną. Mówił, że przez moją chorobę, odkochał się. Przykre to, ale tak właśnie powiedział. Jest mi żal straconych dni, straconych wielu lat. Nie jestem już tą samą osobą. Jestem o wiele starsza. Te doświadczania na pewno mnie zmieniły. Jestem trochę teraz taka... No nieufna. Wycofana. Nie szukam już miłości. Bardzo możliwe, że będę starą panną. Rodzice będą zawiedzeni. Ale tak może być. Choć ja sama zawsze chciałam mieć męża. No nie wiem. Przykro mi po prostu. Ale widocznie tak moje życie miało się potoczyć. Może wyjdę z tego przejścia mądrzejsza..oby.
  11. Verinia

    Czy masz?

    Nie. Jutro dzwonię. Masz jakieś marzenie?
  12. Już to kiedyś pisałam, ale czuję potrzebę powtórzenia się... Niby okej, leki działają. Ale mam w sobie taki wewnętrzny smutek. Bez powodu, bez znaczenia. Nostalgia. Jakaś taka wewnętrzna pustka, tęsknota za pięknem tego świata, dobrymi wspomnieniami. Chciałabym móc jeszcze przeżyć coś niesamowitego. Chciałabym poznać kogoś z kim złapię wspólny Vibe i wyskoczymy gdzieś, tak po prostu. Na kawę, na spacer... Szkoda, że jestem samotna.
  13. Co do natrętów na punkcie Boga i rzeczy z nim związanych, to zgłaszam się, ja ja też tak miałam/mam. Piszę "mam", bo nadal mnie dotyczy. Cały gdzieś z tyłu głowy takie... "Musisz być wierząca, całą Twoja rodzina jest, oni nie mogą się mylić, Ty jesteś chora, Ty nic nie wiesz". Choć moja osoba skłania się raczej ku wierze w coś innego, w kogoś innego. W cokolwiek innego, z pewnością bardziej różniącego się od motywu z katolickiej Biblii. Nie wierzę, że miłosierny Bóg pozwala na istnienie piekła. No gryzie mi się to. Ale gryzie mi się cała moja osoba. Moje sprzeczności i szybkość z jaką potrafię zmienić zdanie na temat religii, poglądów na temat istnienie tego Boga. Do kościoła chodzę głównie ze względu na rodzinę. Nie przeciwstawię się im, to by wiązało się pewnie z wykluczeniem pewnego rodzaju i wrogiej atmosfery w domu. Tak to niestety wygląda. Tak więc chodzę do tego kościoła, i jestem zagubiona. Włącza mi się jakiś alarm w głowie, że muszę iść do spowiedzi, że bez pelnego uczestniczenia we mszy nie będę szczęśliwa. No i idę do tej spowiedzi, komunii. Czuję radość i wolność. Pokój w sercu i spokój. Tak. Jest to realne uczucie spokoju i bezpieczeństwa. Ale to się rozmywa, gdy wracam do domu. Czuję w sobie sprzeczność. Że działam wbrew sobie i swoim przekonaniom wewnętrznym. Tych prawdopodobnie prawdziwych, a nie sztucznie napompowanych mi przez kościół. Czasem widzę tam manipulację, a czasem chęć zrobienia dobra. Jak jest do końca nie wiem. Tak więc u mnie myśli natrętne polegają nad gdybaniem, czy ta wiara jest prawdziwa. Natręctwa religijne. Kiedyś moje natręty dotyczyły innej kwestii. Np. numerologii lub tego czy posiadam przyjaciół i koleżanki. Ojciec mnie dobijał tym, że ich nie mam. Więc moje myśli kłębiły się wokół tego, że każdy kogo znam, wie, że nie mam żadnych przyjaciół. To były obsesyjne myśli. Dzień w dzień. Z chwili na chwilę dręczyły mnie myśli, że jestem bez znajomych, a inni o tym wiedzą i mnie z tego powodu obgadują. Moje życie towarzyskie się nie zmieniło, jednak spojrzenie na nie tak. Już mnie nie obchodzi co ktoś o mnie mówi. Serio... Jakoś wypracowałam w sobie to, że mam gdzieś, czy ktoś nazywa mnie wariatką, czy samotniczką. Ja wręcz zrobiłam z tego atut i lubię to w sobie. Jaki morał z mojej historii? Że nie istotne są te myśli, nie jest ważna ich treść. Ważne jest spojrzenie na to, co te myśli chcą przez siebie powiedzieć. Zerknij głębiej, zobacz co tam jest. Tam przeważnie jest ważny przekaz. Coś nad czym trzeba pracować. Ja pracowałam. Sama ze sobą, z książkami, i z pisaniem. Dużo pisałam swoich przemyśleć. Dużo główkowałam. Odkryłam na ten moment... To że nie muszę mieć przyjaciół. Nie jest to jakiś wymóg jaki muszę spełnić. Jestem sobą i to mi wystarczy. Powoli staję się dla siebie najlepszym przyjacielem. Ze sobą spędzę całe życie. Kocham siebie i swoje życie. Jestem wdzięczna za każde doświadczenie. Myśli to tylko myśli. Często są fałszywe. Mózg to urządzenie skomplikowane. Często sprowadza na manowce, warto nauczyć się z nim żyć, w zgodzie, na własny pożytek.
  14. Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa. Fajnie jest to tutaj przeczytać. Co do tego klimatu .. to tak. Wprowadzam taki klimat zawsze jak jestem w szpitalu i tworzymy wtedy fajną, szpitalną rodzinę. Zawsze mam jakieś ciekawe wspomnienia z pobytów. Ciekawie jest to przenieść tutaj na forum. Tę rodzinkę tworzymy tu wszyscy. Tworzą to ludzie, którzy się tu udzielają i ci którzy tylko obserwują, ale są równie ważne. To świetnie być częścią tego projektu na cześć pomocy ludziom z różnorodnymi problemami, czy to psychicznymi, czy osobistymi. Każdy tutaj jest istotny i chciałabym, aby każdy się tak czuł. Czujcie się jak u siebie. Tu nikt nie ocenia. Krytyka istnieje, ale jest ważna i bez hejtowania
  15. @You know nothing, Jon Snow uwielbiam melodię ulotną - Mieli Koteluk, to tak na marginesie. Właśnie dzisiaj pomyślałam o tym, jak bardzo lubię tę społeczność forumową. Zawsze siedziałam na internetowej czaterii, jednak nie jest to tak pozytywne miejsce jak kiedyś. Zrobiło się tam kółeczko wzajemnej adoracji, które tylko czeka, by się nad kimś popastwić. Gardzę takimi miejscówkami teraz. Wiem już, że tam nie pasuję. Tutaj odnalazłam swój świat. Czuję, że moje słowa mogą być ważne. Że też jestem istotna. Forum tutejsze jest ciepłe. Przyjmuje każdego z otwartymi ramionami. Bez hejtu, bez dram i całego zbędnego zamieszania. A Ty @You know nothing, Jon Snow zapadłaś mi w pamięć od początku. Masz coś w sobie, co przyciąga uwagę. Samo to, że wierzysz w znaki i symbole. To podobnie jak ja. Forum jest mega!
  16. Dziękuję Ci bardzo za wyjaśnienie tego. Łatwiej mi teraz szybciej zareagować.
  17. To bardzo ważne, co napisałeś. Łatwo mi w tym momencie być wrażliwą ba urojenia wielkościowe, czy odniesienia. Muszę być tu ostrożna i widzieć w tym przede wszystkim objaw choroby, a nie moich "cudownych mocy". Czasem łatwo mi się w tym pogubić, a potem ciężko wrócić do normalności.
  18. a czemu pisanie o Bogu to taki temat tabu? seks tak, a Bog juz nie? dziwne to wszystko sie zrobilo
×