-
Postów
1 800 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Fobic
-
KARBAMAZEPINA (Amizepin, Finlepsin, Neurotop retard, Tegretol, Tegratol CR)
Fobic odpowiedział(a) na Michal78 temat w Stabilizatory nastroju
Ok pani doktor, na pewno wezmę to pod uwagę, chociaż nie zamierzam korzystać z tego leku wiecznie. Osobiście częściej widziałem narzekanie na efekt uboczny polegający na rozmiękaniu kości, który można dość łatwo skontrować zażywając równocześnie witaminę D3, ale mało osób o tym wie. Na coś takiego trzeba też zapracować i mam tutaj na myśli wieloletnie stosowanie. -
KARBAMAZEPINA (Amizepin, Finlepsin, Neurotop retard, Tegretol, Tegratol CR)
Fobic odpowiedział(a) na Michal78 temat w Stabilizatory nastroju
Wysypkę, a raczej takie małe bąbelki wypełnione ropą miałem po duloksetynie. Karbamazepiny przerobiłem 150 tabletek (lek Amizepin) w różnych dawkach, ale średnio było to 600 mg i nie zauważyłem żadnych zmian skórnych, więc chyba nie mam się o co martwić. Zastanawiam się jedynie pomiędzy lekami Tegretol CR 400, a Neurotop retard 600 mg, bo tam są dwa odmienne mechanizmy uwalniania substancji. Tegretol ma zmodyfikowane uwalnianie, które odbywa się fazowo i prawdopodobnie (wiem to z przykładu mst continus) w pierwszej fazie uwalniana jest większa część dawki a w drugiej pozostała przez bliżej nieokreślony czas, bo producent nie podaje czasu działania leku. Neurotop natomiast ma przedłużone uwalnianie, gdzie w sposób jednostajny uwalniana jest stopniowo stała ilość leku, więc myślę, że może działać dłużej. Nie wiem jak to jest, a chciałbym się zorientować, zanim zaopatrzę się w którąś z tych opcji na dłuższy czas. W każdym razie dziękuję za pomoc. -
KARBAMAZEPINA (Amizepin, Finlepsin, Neurotop retard, Tegretol, Tegratol CR)
Fobic odpowiedział(a) na Michal78 temat w Stabilizatory nastroju
Planuję wyprzeć na kilka miesięcy benzodiazepiny z mojego jadłospisu, pomimo doraźnego używania, a to wszystko w celu zmniejszenia tolerancji. Ma to chyba sens? Karbamazepina działa głównie poprzez blokadę kanałów sodowych i z tego co wiem, nie ma nic wspólnego z układem GABA, nie wspominając już o receptorach benzo. Teoretycznie więc, powinna nastąpić w tym czasie, częściowa przynajmniej stabilizacja/regeneracja tego systemu, czy sensytyzacja receptorów. Popraw mnie, jeśli się mylę. Karbamazepinę chciałbym zażywać wieczorem, jako dodatkowy oręż w walce z bezsennością, a jednocześnie zależałoby mi na jej działaniu psychotropowym następnego dnia. Skoro jest wersja o przedłużonym i zmodyfikowanym uwalnianiu, wolałbym to załatwić pojedynczą dawką, dlatego pytam o doświadczenia z tą wersją leku, jeśli ktoś ma. PS Udało mi się wczoraj namówić rodzinnego na Tegretol CR 200 i wziąłem dwie tabletki, jako docelową dawkę Tegretolu CR 400. Zdecydowanie lepiej spałem i do tej pory w pewnym stopniu odczuwam wyciszenie, spokój w porównaniu do stanu bez leku. -
KARBAMAZEPINA (Amizepin, Finlepsin, Neurotop retard, Tegretol, Tegratol CR)
Fobic odpowiedział(a) na Michal78 temat w Stabilizatory nastroju
Również doświadczałem stanu podobnego do upojenia alkoholowego po 600 mg Amizepinu, czyli karbamazepiny w postaci o natychmiastowym uwalnianiu. Nie robił jakiejś dużej różnicy, ale jednak na swój sposób, trochę pomagał przy zaburzeniach lękowych. Chciałem zapytać, czy Tegretol CR 400, czyli wersja o przedłużonym uwalnianiu, brany na sen, będzie wykazywał to działanie psychotropowe jeszcze przez następny dzień? Czy nie będzie większej różnicy w porównaniu do np. Amizepinu? -
2 g miesięcznie to tak na prawdę nie jest dużo (średnia dawka 50 mg = 40 kresek na 30 dni), ale przez 10 miesięcy nawet tyle mogło wywołać u ciebie stan w jakim aktualnie się znajdujesz. Wiem jak to jest, kiedy wszystko wydaje się bezbarwne, nic nie potrafi cieszyć i to zdaje się nie mijać. Wiem coś o tym. Potrafi zaboleć, kiedy wspominam dawne czasy i dociera do mnie, że to już nie wróci, ani nie wymażę tego z pamięci i będę musiał z tym żyć. Z drugiej strony, takie odniesienie do przeszłości uświadamia mnie w jakiej sytuacji się znajduję, jakich błędów nie popełniać, co mogę zrobić, żeby było lepiej. Ja np. całe życie byłem mocno związany z muzyką (były pianista) i co by się nie działo, to w niej potrafię odnaleźć pocieszenie, czy radość z życia. Pamiętam, jak byłem w głębokiej depresji, to odpowiednia muzyka, w tym przypadku mocno przybijająca pozwalała mi się jakoś odnaleźć i przetrwać. Spróbuj czasem powrócić w jakiś sposób do tej pasji... może posłuchaj innych, spokojniejszych gatunków. Mój gust muzyczny na przestrzeni lat bardzo ewoluował, pomimo różnych problemów.
-
Podczas faszerowania się pobudzaczami, jesteś cały czas na fali. Ciągłe wzloty i upadki (amotywacja, anhedonia, depresja itp.) i żadna fluoksetyna, czy kwetiapina tego nie ustabilizuje. Pierwszy krok, to abstynencja od prochów, thc również bym odpuścił na jakiś czas. Nie licz też na to, że nagle będzie kolorowo i wesoło. Podobno czas leczy rany i jest w tym trochę prawdy. Kwetiapina niby nie uzależnia, ale brana przez dłuższy czas w dużych dawkach, przy nagłej odstawce wywołuje objawy z odbicia, jak pobudzenie psychoruchowe, całkowita bezsenność, drażliwość, stany maniakalne. Poza tym kasuje ewentualne psychozy, gdybyś przedawkował amfetaminę. Jeśli jesteś pewien, że nie potrafisz, nie masz w sobie tyle siły, żeby temu podołać, terapia zamknięta nie jest złym wyjściem.
-
Politoksykomania? Cześć, panie SandMan84! Jakbym czytał siebie samego. W odróżnieniu od ciebie, czuję, że moje prawdziwe życie skończyło się dawno temu, a jedyny kontakt z chmurami mam poprzez spadający z nich deszcz, który uwielbiam, jeśli pada sobie swobodnie, nie niesiony wiatrem. Kontakt z narkotykami, jakieś mocno euforyczne, lub traumatyczne przeżycia mogły wypaczyć twoje postrzeganie rzeczywistości. Próbowałeś chociaż porozmawiać z psychologiem? Jakaś farmakoterapia?
-
DIAZEPAM (Neorelium, Relanium, Relsed)
Fobic odpowiedział(a) na marioagas temat w Leki przeciwlękowe
Metylofenidat w każdej dawce nasili objawy psychotyczne, jako, że jest psychostymulantem i może powodować stany lękowe, w skrajnych przypadkach prowadzić do paranoi lub psychozy u osoby zdrowej. Relanium (diazepam) jedyny negatywny wpływ, jaki ja widzę w tym przypadku, to wzmożona agresja, spowodowana działaniem przeciwlękowym. Cała reszta jak działanie uspokajające, nasenne, czy rozluźniające mięśnie powinna mieć pozytywny wpływ na takie objawy. Ekspertem jednak nie jestem i ktoś za chwilę może mnie poprawić. @acherontia styx Pojawia mi się co jakiś czas w głowie pewne pytanie. Jak wygląda twoja reakcja paradoksalna na diazepam? Wpadasz w furię, czy jak? -
Chciałem głównie zaznaczyć, że moja reakcja była zupełnie inna od wszystkich innych. Wszyscy czekają tygodniami żeby coś zaczęło działać, a ja czułem to działanie doraźnie, od razu, które standardowo do czterech tygodni, kiedy lek zazwyczaj przynajmniej zaczyna działać, gasło całkowicie, a zazwyczaj dużo szybciej. Jakby zupełnie na odwrót. Nie twierdzę, że antydepresanty są złe, tylko, że były totalnym niewypałem dla mnie. Nie dość, że straciłem z 8 miesięcy czasu, zdrowia i pieniędzy, to po nagłej odstawce dostałem tak po dupie, że przez 2 tygodnie kilka razy chciałem wzywać karetkę. Są osoby, którym pomagają i to mnie cieszy, że są skuteczne narzędzia, których używanie przynosi częściej więcej korzyści niż szkód. W porównaniu do leków przeciwpsychotycznych, przepisywanych co raz częściej na byle co, SS/NRI to i tak są cukierki. Opisałem jedynie moje osobiste doświadczenia i wyraziłem moje zdanie na ten temat. Masz rację w powyższym poście. Nie jestem na tyle głupi, żeby temu zaprzeczyć.
-
Fobie... lęki... panika!Ależ to jest utrapienie, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Zawsze zastanawiało mnie podłoże takich zaburzeń, przyczyny, często ukryte w dawnej przeszłości, pozornie zupełnie ze sobą nie związane. Wydaje mi się, że nawet jeśli ktoś urodzi się z takimi predyspozycjami, to w którymś momencie jego życia musi pojawić się jakiś wyzwalacz, który wyciąga na wierzch, tę bez wątpienia niejednokrotnie bardzo trudną do leczenia chorobę. Podczas pewnej terapii, po dość dogłębnym, indywidualnym wywiadzie z psychologiem, przyznając się do etapu w moim życiu związanego z narkotykami, dowiedziałem się od niej, że na pewno nie jest to przyczyną moich dotkliwych zaburzeń lękowych, podczas gdy osobiście byłem tego pewien, przez długi czas. Jej zdaniem wyniosłem to z domu, z wcześniejszego życia, w którym pomimo konieczności radzenia sobie w szkole, musiałem jednocześnie kontynuować wykształcenie muzyczne, w tym codzienne ćwiczenia na pianinie, przygotowania do występów itp. Musiałem temu wszystkiemu podołać w mocno niesprzyjającej atmosferze. Relacje pomiędzy rodzicami były bardzo złe, dosłownie codziennie ojciec wracał podpity, matka będąc na to uczulona wszczynała kłótnie, które było słychać poza domem. Czasem latały jakieś przedmioty. Osobiście często doświadczałem przemocy psychicznej (krzyczenie z całych sił, trzaskanie drzwiami, aż szyby pękały) ze strony matki, z błachych powodów, jak np. to, że zbyt późno zacząłem sprzątać mieszkanie. Tak było przez kilka lat. Przez to wszystko pamiętam, że wpadłem w dragi i ostatecznie rzuciłem muzykę, bo tego napięcia było zbyt dużo i doszłoby w końcu do jakiejś tragedii. Nie wytrzymywałem, odchodziłem po prostu od zmysłów i byłem z tym sam. Możliwe więc, że przyczyny leżą często w przeszłości, a nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Moje pianino... Znów się rozpisałem, a niech mnie diabli. Nie zazdroszczę takich zaburzeń lękowych. Ogólnie, to mam tak, że z czasem odczuwam co raz silniejszy odruch, żeby uciekać z powrotem, a najgorzej jest, kiedy jestem poza domem. Czasami wolałem przejść 5 kilometrów piechotą gdzieś po bezdrożach, niż wrócić komunikacją miejską. Doświadczyłem na zebraniach grupowych dwóch ataków paniki, kiedy w ciągu minuty pojawiły się drgawki, problemy z oddychaniem, poty, trudności z wysłowieniem się, prawie mdlałem i nie chcę tego nigdy przerabiać ponownie. Inna sprawa, że nie biorę żadnych anksjolityków, a na benzodiazepiny mam taką tolerancję, że się po prostu nie opłaca. 10 mg klonazepamu to dawka od której zaczynam odczuwać jakiekolwiek rozluźnienie związane z lękiem, więc biorę go rzadko. Co dziwne nie mam objawów uzależnienia fizycznego, tylko podniesioną tolerancję. Mi uzależnienie fizyczne, w tym padaczka nie grożą, musiałbym zrobić z rok całkowitej abstynencji od benzo, albo dłużej, żeby tolerancja spadła. Co innego osoby, które po 2 mg alprazolamu, czy klonazepamu mają "wywalone" i czują pełen luz, relaks. Pół roku na takich codziennych dawkach, może nawet zwiększanych, ze względu na wzrost tolerancji i taka osoba ma już wtedy poważny problem.
-
-
Ja mam chyba mocno rozregulowany, lub zniszczony układ przekaźnictwa serotoniny. Na leki z grupy SSRI reagowałem bardzo specyficznie i chyba nikt tego nie wytłumaczy, brałem 3 leki z tej grupy i 2 z SNRI. Wszystko było pod kątem zaburzeń lękowych. Pierwszy był citalopram, który na 30 dni, zadziałał tylko pierwszego. Zadziałał silnie antydepresyjnie, bardzo mocno podwyższając nastrój, zahaczając niemalże o lekką euforię. Nie ma tutaj za bardzo co się rozpisywać, bo nagle po prostu poczułem się szczęśliwy, spokojny i z uśmiechem na twarzy, gdzie wcześniej byłem spięty, rozkojarzony i roztrzęsiony jak galareta. Jeśli ten lek miałby tak działać ciągle, brałbym go do dzisiaj. Przez pozostały miesiąc, niestety całkowity brak działania. Następna była paroksetyna, działająca trochę dłużej, bo przez 3-4 pierwsze dni, a przez resztę miesiąca, całkowite zero, jakbym nic nie brał. Działała dla odmiany mało przeciwdepresyjnie, za to skupiała się na działaniu przeciwlękowym. Jak na uogólnione zaburzenia przeciwlękowe działała średnio, tak na fobię społeczną była strzałem w dziesiątkę. Brak stresu, pełen luz, całkowita pewność siebie, można wręcz rzec, że wśród ludzi czułem się lepiej, niż w domu. Piekielnie skuteczny lek w tej kwestii i w odróżnieniu do np. benzodiazepin, nie wpływa na funkcje poznawcze, zachowując trzeźwy umysł. Jednak ze względu na brak dalszego działania, musiałem ruszyć dalej. Później fluwoksamina, która dla odmiany działała każdego dnia tak samo, przez cały miesiąc. Każdy dzień wyglądał identycznie - bardzo silna, uciążliwa sedacja, porównywalna do 300-400 mg kwetiapiny, fatalne samopoczucie i mocno obniżony nastrój, nagle moją głowę zapełniły myśli samobójcze i gdyby nie świadomość, że to działanie tej nieudanej chemii (całymi dniami myślałem jak zemszczę się na lekarzu, co mi ten "lek" przepisał), mogłoby się to źle skończyć. Wyszło na to, że przez cały miesiąc, większość czasu spędziłem w łóżku, niezdolny do normalnego funkcjonowania, tarzając się jak naleśnik z boku na bok i doświadczając jednego z najgorszych stanów w jakich było dane mi się znaleźć. Następnie wkroczyły SNRI, kolejno duloksetyna i ostatni lek z tej poronionej moim zdaniem grupy ogólnie selektywnych inhibitorów zwrotnych, wenlafaksyna. Jako, że ich wpływ na serotoninę, w moim przypadku można pominąć, działały głównie poprzez wychwyt zwrotny noradrenaliny. Działały zawsze, od pierwszego do ostatniego dnia, bez zmian w działaniu i bez potrzeby rozkręcania się od tygodnia do dwóch miesięcy (kabaret jakiś). Nie dość, że mocno uzależniają fizycznie, to trzeba się tym faszerować do dwóch miesięcy, żeby sprawdzić, czy to w ogóle zadziała, męcząc się przez ten czas ze skutkami ubocznymi. Osobiście nienawidzę tej grupy leków, tak samo jak neuroleptyków, robiących z ludzi warzywa, poza nielicznymi wyjątkami, które twierdzą, lub czują inaczej. Spróbuj taki "lek" nagle odstawić po wielu latach brania - będziesz przez tydzień zapięty pasami w psychiatryku, lub na toksykologii w pampersie i pod kroplówką. Wracając do SNRI, nie czułem tutaj prawie nic, poza ogólną stymulacją i kastracją skrajnych emocji, cechą wspólną z SSRI. Jeśli miałbym wrócić do któregoś z tych leków, wybrałbym zdecydowanie duloksetynę, która z farmakologicznego punktu widzenia, jest po prostu mocniejsza, silniej wpływa na receptory. Wenlafaksyna, w porównaniu do niej była bardziej jakby rozmyta w działaniu, trochę taka nijaka, w dawkach 75-150 mg, podczas gdy duloksetyna dawała wyczuwalnego kopa i może miała mniej złożony profil farmakologiczny, ale działała konkretnie i zdecydowanie.
-
Widzę, że nie goszczą u was takie klimaty, a ja np. bardzo lubię. Trzymajce coś na przyjemniejszy dzień/wieczór
-
Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem
Fobic odpowiedział(a) na gosia hd temat w Uzależnienia
@zzyyggaaPewnie dlatego zalecił tak powolne wdrażanie paroksetyny, żebyś w porę zauważył jakieś niepokojące działania niepożądane, lub, żeby organizm się przyzwyczajał stopniowo. Pomiędzy paroksetyną a metoprolololem występuje średnia interakcja i paro może ewentualnie nasilić efekty działania Betaloc'u. Może, ale chyba też nie musi, albo w stopniu nie zagrażającym zdrowiu. Nie ma jednoznacznych przeciwwskazań do łączenia tych leków, a jeśli powiedziałeś lekarzowi o branych lekach, to on na pewno wziął to pod uwagę i nie powinieneś się tak zamartwiać. Jak tak się spieszysz z Tranxene to pamiętaj o stopniowym cięciu dawek, ustalonych wcześniej. Będzie dobrze. -
Wokół śmiertelności. Dźwięk jakiego instrumentu muzycznego najbardziej do ciebie trafia?
-
Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem
Fobic odpowiedział(a) na gosia hd temat w Uzależnienia
Tak, jak koleżanka wyżej, uważam to wejście na paroksetynę za nieco przedłużone, ale lekarz miał pewnie z tyłu głowy to, że paro jest najsilniejszym inhibitorem serotoniny z tej grupy leków i może powodować dużo skutków ubocznych przy dużej dawce na dzień dobry. Ja wskoczyłem od razu na 20-60 mg z fluwoksaminy (żaden narkotyk mnie tak nie sponiewierał, jak ten syf), później duloksetyna 60 mg, wenlafaksyna 150 mg i nagła odstawka dwa tygodnie bezsenności, lęków, potów, prądów w głowie, zawrotów głowy, omdleń i ogólnie wyłączenia z jakiegokolwiek życia. Jednak mój lekarz to sadysta, nawet zespół pozapiramidowy u pacjenta go nie rusza. Pregabalinę lekarze uważają za nieuzależniającą i bez potencjału nadużycia, jednak jest zupełnie inaczej. Jest dużo osób uzależnionych od niej mocniej niż od benzodiazepin, ale ich dawki były o rząd wielkości wyższe. Sam bym zostawił u ciebie pregabalinę dopóki nie odstawisz Tranxene, a, że musisz poczekać, to trudno. Brałeś go 9 miesięcy, więc jeden, czy dwa więcej, nie zrobią chyba dużej różnicy. Tymczasem słuchaj lekarza. Dopóki będzie w głowie świadomość, że na wyciągnięcie ręki możesz mieć "wywalone" i święty spokój, dopóty alprazolam będzie cię przyciągać jak magnes. Czy tam lorazepam. Żeby to był diazepam (Relanium), m. in. od którego powinno się w ogóle zacząć podejście do tej grupy leków, to po nim miałbyś dużo mniejszy problem z odstawką, bo działa ze 4x dłużej od alpry, a działanie przeciwlękowe czułbyś jeszcze na drugi, może nawet trzeci dzień, oczywiście z co raz mniejszą siłą. Nie dziwię się, bo oprócz hydroksyzyny, sam przerabiałem kiedyś te leki i bezsenność większa, lub mniejsza, ale wciąż była. Poza tym to jest inny kaliber. W porównaniu do jakiejkolwiek benzodiazepiny, to jakbyś strzelał z kapiszonów. Zapytaj lekarza o neuroleptyki, jak chlorprothixen, tisercin, promazyna, czy kwetiapina, na której sam jestem do tej pory i śpię snem przerywanym, a bez niej nie śpię w ogóle. Też się męczyłem, ale w porównaniu do leków, które wymieniłeś, neuroleptyki ostatecznie dawały lepszy efekt. Mają też swoje skutki uboczne, dość paskudne, ale to też zależy od dawki. -
Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem
Fobic odpowiedział(a) na gosia hd temat w Uzależnienia
Jak dopiero co się nafaszerowałeś kilkoma mg alprazolamu, to w sumie nic dziwnego, że jesteś syty. Benzodiazepiny są po to, żeby ich używać, ale udowodnij sobie, że masz.. charakter i używaj alpry, tylko kiedy "musisz", tak jak piszesz przez 2-3 dni i nie więcej, niż dwa razy w miesiącu. Odstaw przy tym całkowicie te 0,5 mg, bo pchasz się niepotrzebnie w bagno. A daj spokój, jaki tam honor. Tak to już po prostu jest z tymi benzodiazepinami, że krótkie z reguły szybciej wywołują uzależnienie, ale jego intensywność jest już chyba powiązana bardziej z aktywnością substancji. Przy twojej częstotliwości brania benzo, możesz pominąć czynnik uzależnienia fizycznego i używać, co tylko chcesz. Lormetazepam już raczej odszedł do lamusa, w aptekach go nie ma, w hurtowniach wątpię, że jest, a chciałbym go spróbować. Zamiast niego wpisałbym midazolam, bo chyba o nim zapomniałeś. Ten zolpidem wśród benzodiazepin, co walnie w łeb i ucieka. Midazolam jest chyba tylko do zasypiania, bo do spania na pewno nie. Mogliby zrobić jego wersję o przedłużonym uwalnianiu, to by miało sens. Z tych wymienionych wyżej, najskuteczniejszy moim zdaniem jest estazolam, który sprawdza się nawet u osób z podwyższoną tolerancją. Estazolam i alprazolam (kiedyś także triazolam, który od alpry różni się dodatkowym atomem chloru) należą do grupy triazolobenzodiazepin (midazolam akurat nie, bo posiada tylko dwa azoty w pierścieniu), więc można się po nich spodziewać, że będą aktywne i raczej krótko działające, może z wyjątkiem estazolamu i niektórych nielegalnych związków z tej grupy, które miałem okazję "testować", ale robienie z -zepamów -zolamów (w aptecznych benzo nie ma takich przykładów), zawsze wzmacnia i skraca działanie związku. Z wyżej wymienionych przez ciebie leków, charakterny jest na pewno nitrazepam, który jest nie tylko silnym hipnotykiem, ale też anksjolitykiem, miorelaksantem i działa bardzo skutecznie przeciwdrgawkowo. Chociaż dawki ma identyczne jak Relanium, pamiętam jak po nim z trudem stałem na nogach i ledwo trafiłem do łóżka, oczywiście po dawce trochę większej, niż zalecana. Jest to też związek macierzysty, tworzący kolejną podgrupę - nitrobenzodiazepin, które charakteryzowały się siłą działania. Nitrazepam to klonazepam, tylko bez atomu chloru. Dokładniej nazywany, z ang. clonitrazepam, od chloru, klonazepam wziął swój przedrostek. Kiedyś był jeszcze jeden związek z tej grupy, o nazwie flunitrazepam, gdzie analogicznie chlor był zastąpiony fluorem. Zniknął on jednak z rynku dość szybko ze względu na złą sławę, związaną z tzw. "pigułką gwałtu". Moim zdaniem zupełnie niesłusznie, bo są inne benzodiazepiny, które z powodzeniem również wywołują amnezję (ciekawostka - brałem wiele razy flunitrazolam, czyli wzmocnioną "pigułkę gwałtu"). Jako kolejną ciekawostkę dodam, że powstała nitrowa pochodna temazepamu - nitemazepam, dziesięciokrotnie niżej dawkowany i podobno o bardzo pożądanym działaniu