Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fobic

Znachor
  • Postów

    1 800
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Fobic

  1. Ja co prawda nie brałem wtedy SSRI, ale NaSSA (mirtazapina, mianseryna) w odpowiednich dawkach mają działanie zmniejszające potliwość, nie jestem jednak pewien czy nie zachodzą w interakcję z innymi antydepresantami.
  2. "Ziołowy i bezpieczny" musiałem się do tego odnieść. Bellergot zawiera w swoim składzie 20 mg fenobarbitalu, długo działającego leku uspokajająco-nasennego oraz jest to lek ostatniego rzutu na lekooporną padaczkę, lub ostry zespół odstawienny alkoholu, kiedy podejrzewane jest zagrożenie życia. Barbiturany bo tej grupy związków on należy, mają mechanizm działania, który prowadzi praktycznie do niczym nie ograniczonej depresji układu nerwowego, w tym po prostu zatrzymania akcji serca, czy uduszenia. 20 mg to jednak bardzo mała ilość i nie ma absolutnie czym się martwić. 100 mg również nie stwarza żadnego zagrożenia. Pamiętam początki brania fenobarbitalu i w porównaniu do niektórych benzo, nie czułem "uwalenia" gdzie co chwilę przysypiałem, natomiast czułem się w pełni zrelaksowany. Wyglądało to trochę jak połączenie niektórych cech benzodiazepin i alkoholu, oczywiście bez strucia, nudności, kaca, głupich zachowań itd. Było to bardziej "czyste" uczucie, chociaż na swój sposób intensywne. Bardzo dobrze niewelował moje stany lękowe na długi czas, ale z czasem wytworzyła się tolerancja i pozostało jedynie umiarkowane działanie nasenne przy dużych dawkach. Ja mam . Dopóki nie zbuduje się tolerancji na lek, potrafi silnie działać zarówno nasennie, uspokajająco, przeciwdrgawkowo (lepiej niż każde benzo) i przeciwlękowo. Osobiście byłem pod wrażeniem na początku stosowania tego leku, czytając wcześniej, że to stary syf nadający się do usypiania zwierząt i wykonywania zastrzyków śmierci w stanach. Używany doraźnie, myślę, że jest wyjątkowy.
  3. Fobic

    Co teraz robisz?

    Wstaję z łóżka i włączam kompa. Dzień dobry
  4. Ja również siedziałem w temacie FL Studio prawie 15 lat temu, przez okres kilku lat i spłodziłem kilka pełnych produkcji, ale większość została utracona. Zachował się za to jeden gniot, z czasów, kiedy słuchałem regularnie disco polo i robiło się z kumplami wiejskie dyskoteki w remizie strażackiej. Oto, to badziewie: Ogólnie ukończyłem szkołę muzyczną pierwszego stopnia, wcześniej przez jakieś 2 lata pobierając prywatne nauki. Instrument- pianino/fortepian. Na początku kochałem to robić, ale tylko dla siebie, nie dla publiki, z czego wynikły późniejsze problemy. Ponieważ co raz częściej zaczynały się najpierw kameralne występy na kilkanaście osób w małej sali, potem większe koncerty na fortepianie w sali kinowej, co raz większy rozmach, większe tempo, trudniejsze utwory, a w domu atmosfera była bardzo niesprzyjająca i z biegiem czasu nadmierny stres przerodził się w stany lękowe i będąc na scenie zapominałem co miałem grać, i albo udawało mi się na raty dokończyć utwór, albo z opuszczoną głową schodziłem ze sceny. W końcu postanowiłem rzucić to całkowicie bo czułem, że zwyczajnie nie dam sobie z tym rady. Nadmienić mogę, że zdążyłem zająć pierwsze miejsce w konkursie muzycznym i zdobyć specjalną statuetkę (2005 rok..) tym utworem:
  5. Fobic

    Co teraz robisz?

    Pijecie kawę na wieczór? Ja czekam na działanie estazolamu, bo akurat mam teraz okres, że dość często z niego korzystam, a w międzyczasie przeglądam "internety".
  6. Bo brakuje tej chemicznej sedacji, która ułatwia zasypianie. Może spróbuj zastąpić ją lekiem Deprexolet 10 mg. Zwiększ do 20 mg jak będzie słabo. Chociaż to prawie to samo. Hydroksyzyna mogłaby pomóc.
  7. To kompetentnego masz lekarza, pozazdrościć. Z mojego doświadczenia wynika, że w internecie można znaleźć więcej danych na temat działania jak i możliwych skutków ubocznych niż w ulotkach samych leków. Mojego "lekarza" musiałem uświadomić po roku męczenia się z objawami parkinsona, że jest to skutek kilkuletniego, intensywnego zażywania neuroleptyków, ale on nawet nie wykazał żadnego zainteresowania, nie spojrzał na mnie i nie skomentował ani jednym słowem. Lekarz, który stosuje w całym swoim leczeniu ledwo ponad dwadzieścia leków, chyba powinien znać mechanizmy ich działania i wszystkie, możliwe skutki uboczne na wylot. Ehh, że też taka gnida dalej robi swoje i nie ponosi najmniejszych konsekwencji To musi być trudne. Nie powiem, że Cię rozumiem bo nie znam Twojej sytuacji ale mogę chyba powiedzieć, że miałem kiedyś podobny problem. Tylko u mnie przełożyło się to na ogólnie obniżone samopoczucie, którego jednak na co dzień nie okazywałem i wszystko, co mnie dręczyło, konsekwentnie dusiłem w sobie. Przez to miałem tendencje do popadania w skrajnie depresyjne epizody. Dopiero, kiedy zacząłem mieć myśli samobójcze, zgłosiłem się do psychiatry, który zdiagnozował depresję i rozpocząłem leczenie. Myślę teraz o osobach, które zmagają się z lękiem napadowym, wolnopłynącym, fobią społeczną i innymi zaburzeniami, dla których to "głupie, chemiczne" wyluzowanie pozwala normalnie funkcjonować, przynajmniej przez jakiś czas, ale rozumiem kontekst. Osoby bez zaburzeń lękowych/fobii po użyciu benzodiazepin z reguły mogą czuć się "uwaleni", nadmiernie uspokojeni czy senni, a to z kolei na swój sposób również może zaburzać ich codzienne funkcjonowanie. Estazolam stosuję sam i 2 mg już mi nie wystarcza, więc mam przekichane, zresztą nawet 2 mg klonazepamu z trudem wywołuje jakieś efekty. Midazolam ma najsilniejsze i najszybsze działanie nasenne, lecz jest ono krótkotrwałe (1-6h, średnio 3h) i w bardzo szybkim tempie wychodzi z organizmu, nie pozostawiając po sobie śladu o poranku. Temazepam natomiast działa do 8 godzin i krąży w organiźmie 2-3x dłużej, oraz ma odrobinę słabsze właściwości nasenne, ale jest silniejszy przeciwlękowo, więc wygląda to na dobrze przemyślany wybór. Zdrówka życzę i spokojniejszych nocy.
  8. Nigdzie w internecie nie zauważyłem najmniejszej wzmianki odnośnie jakiegokolwiek wpływu na lęk, dlatego ciekawi mnie Twoje stwierdzenie o działaniu przeciwlękowym lamotryginy, natomiast delikatnie podnosiła moje samopoczucie, nie mając przy tym znaczącego wpływu na moją aktywizację. Jak jednak wiadomo, nic się samo nie zrobi, więc było to w części zależne ode mnie. Głównie pamiętam ją z tego, że z w miarę stabilnego nastroju wpędziła mnie w głęboki epizod depresyjny i musiałem natychmiast ją odstawić, co było co najmniej dziwne. Jest to jak najbardziej słuszne i zdrowe podejście, wyłączając z niego sytuacje, kiedy tylko benzodiazepiny są w stanie realnie i szybko pomóc, jak np. w przypadku Twoich bezsennych nocy wypełnionych silnym lękiem. Wiesz, może co jest źródłem tego lęku? Może da się to jakoś przepracować z psychoterapeutą? Nie mam pewności, lecz zaburzenia pamięci chyba nie są nieodwracalnymi zmianami, a dotyczą raczej osób korzystających w danym czasie z tych leków. Ale, żeby wyżerały mózg? Prędzej powiedziałbym to o SSRI bo nikt nie wie do końca jak działają, a wiadomo jedynie, że zwiększają stężenie neuroprzekaźników i z jaką siłą wiążą się z receptorami. Na początku jak wynaleźli Prozac, leciały w tv reklamy, że to pigułka szczęścia i libido a prawda okazała się całkowicie inna. Po lekach z tej grupy nadchodzi impotencja, czasem długotrwała i przeważnie zubożenie emocjonalne. Benzodiazepiny z najgorszych rzeczy o jakich wiem, prowadzą do deregulacji układu GABA, co ma też związek z funkcjonowaniem innych neuroprzekaźników, ale ten proces, pomimo, że często długotrwały, jest całkowicie odwracalny. Temazepam, o którym mówisz jako jednej z najsłabszych benzodiazepin, w środowisku osób nadużywających środków psychoaktywnych jest uznawany za najbardziej euforyczny i uzależniający ze wszystkich benzo, ale miałeś prawo tego nie wiedzieć. Sprawdziłem go jednak na własnej skórze i jest to naprawdę delikatny środek, przynajmniej w dawkach terapeutycznych. Te przeliczniki mg=mg w porównaniu do diazepamu nie są do końca miarodajne bo jak diazepam działa silniej przeciwlękowo i miorelaksacyjnie, tak temazepam jest silnym agonistą podjednostki GABA(a) odpowiedzialnej za działanie uspokajające, wpływ na motorykę i niezborność ruchową, ale jako benzo posiada również właściwości przeciwlękowe. Czyli po równoważnej dawce diazepamu będziesz chodził/siedział wyluzowany i gadał ze wszystkimi a po temazepamie - spał, albo przysypiał. Nie demonizujcie leków, które mają swoje zastosowanie w lecznictwie od ponad 67 lat i często są niezastąpione, a pisanie o wyżeraniu mózgu i niszczeniu pamięci można odnieść co najwyżej do spożywania alkoholu.
  9. Tak. Nie jest to jednak sytuacja zero jedynkowa, tak, że albo jest albo go nie ma. To bardziej coś jak z progiem drgawkowym, kiedy się on obniża, wtedy czujesz wzmożone, dziwne napięcie, które może zakończyć się jakiegoś rodzaju napadem. Tak jakbyś czuł, że za rogiem czai się atak drgawkowy i jesteś na granicy jego aktywacji. Podobnie jest z parkinsonizmem. Obniżyłem dawkę z 300 do 100 mg i objawów prawie nie ma. Czasem zdarzy się jakiś odosobniony incydent z tym związany. Poza tym towarzyszy mi lekki lęk wolnopłynący, powiązany z kwetiapiną i bliżej niezidentyfikowana anhedonia i apatia.
  10. Jaki jest sens brania benzo przez tyle lat? U mnie po 3-4 miesiącach klony nadawały się na śmietnik, bo nie powodowały prawie żadnych efektów. Tolerancja na efekty benzodiazepin jest nieunikniona i przez 20 lat to już nie było leczenie, tylko zaleczanie objawów odstawiennych. Zgłoś się do specjalisty, może dostaniesz fenobarbital i rozpiskę kiedy i jak zmniejszać dawki, ale będzie to trwać pewnie ponad rok i nie będzie przyjemne. Nagłe odstawienie może skończyć się zgonem. Mówią tak ci, którzy byli na tyle sprytni, żeby uzależnić się często na kilka lat (20? serio?) i potem nagle zdziwienie, płacz, że ciężko żyć, spać nie można, stany lękowe nie do wytrzymania i jeszcze drgawki i jeszcze coś. To nie są leki do długotrwałego stosowania, powinniście o tym wiedzieć, jeśli interesujecie się własnym zdrowiem, lub tym bardziej w porę powinien was o tym poinformować lekarz, zwłaszcza, kiedy wypisywał receptę już któryś raz z rzędu. Nie demonizujcie tych leków, bo bywają one ostatnią deską ratunku dla osób chorych. Tak jak morfina jest na silny ból, tak niektóre benzodiazepiny są często jedynym ratunkiem dla osób z padaczką, czy lękiem napadowym, który niejednokrotnie kończy się w szpitalu. To o czym mówisz nazywa się tolerancją i występuje podczas codziennego stosowania benzo przez odpowiednio długi czas. Doraźne używanie (np. 1x w tyg. dawek terapeutycznych) nie grozi wzrostem tolerancji ani tym bardziej rozwinięciem się uzależnienia fizycznego. Co innego uzależnienie psychiczne, które może wystąpić po danej substancji, lub nawet czynności doświadczonej chociaż jeden raz i jest to trudny temat. Tak, wszystkie benzodiazepiny mają tę właściwość, tylko, że brane w dawkach terapeutycznych ten czynnik nie ma praktycznie żadnego wpływu na życie. Tak jak duże dawki benzo potrafią całkowicie urwać film, tak mniejsze pewnie robią to samo tylko mniej intensywnie sprawiając, że pacjent może co najwyżej widzieć przeszłość niewyraźnie i z małymi urywkami, których nie jest w stanie sobie przypomnieć. Nie wszyscy jednak tego doświadczają i osobiście pierwszy raz słyszę o czymś takim. Kwetaplex... omdlenia, nagłe spadki ciśnienia, opadnięcie z sił + palpitacje serca, zatkany nos, zubożenie funkcji poznawczych, po czasie parkinson i możliwe napady drgawek. Sam to biorę w ilości 100 mg, kilka razy już straciłem przytomność w losowych miejscach i jest to najgorszy lek jaki mi się w życiu trafił zaraz po fluwoksaminie, ale bez niego nie potrafię spać. Jak jedna taka starsza lekarzyna przepisała to matce na sen, miałem ochotę tam pójść i napluć jej w twarz. Starsze osoby, żeby tak męczyć, lekami dla osób ciężko i nieodwracalnie chorych psychicznie. Wrócę do tematu. Może jestem jakiś dziwny, ale po kilkukrotnym przerobieniu czterech opakowań klonazepamu w ok. 2 miesiące, odstawiałem go nagle i po tygodniu jeśli już, to pojawiały się co najwyżej lekkie objawy odstawienne, być może nawet placebo. Brałem wtedy jedną tabletkę i koniec historii. Żadnych horrorów, męczarni.
  11. Ketrel tak działa, w mało przyjazny sposób prowadząc pośrednio do snu poprzez specyficzną sedację, zawroty głowy i spadki ciśnienia krwi. To nie jest zamierzone działanie tego specyfiku. Jego działanie prowadzi prędzej czy później do uszkodzeń w układzie pozapiramidowym, ujawniając schorzenia neurologiczne takie jak parkinsonizm. Obniża również próg drgawkowy, zwiększając prawdopodobieństwo wystąpienia ataków padaczki. Trudno więc się dziwić, że przy takich efektach ubocznych można odczuwać napięcie fizyczne czy psychiczne. Co ciekawe lekarze są ślepo zapatrzeni w dokumentację i raczej nie słuchają pacjentów, święcie wierząc, że ten "lek" ma działanie przeciwlękowe (jakim cudem?). Parkinson i padaczka nie idą w parze z obniżeniem lęku. Na bezsenność stosuję 100 mg kwetiapiny (najniższa aktywna dawka z minimalnymi objawami parkinsonizmu i lekkim lękiem wolnopłynącym) + 20 mg mianseryny i to połączenie z reguły ledwo, ale się sprawdza. Trochę gorzej jest w upalne dni.
  12. Przy 7,5 mg, 15 mg działanie nasenne intensyfikuje się, a przy 30 mg jakby receptory odpowiedzialne za to działanie są już w pełni nasycone i przy okazji pojawia się, nie wiem od jakiego mechanizmu zależne (wychwyt serotoniny lub noradrenaliny, bądź obydwu jednocześnie w jakimś stopniu) działanie przeciwlękowe. 30 mg, które brałem było dobrą dawką nasenną i przy okazji działała anksjolitycznie, a dawki rzędu 45 mg i powyżej nie działają mocniej nasennie, za to zwiększa się efekt antydepresyjny/aktywizujący. Jeśli chodzi o samą mirtazapinę, powoduje ona bardziej naturalne uspokojenie/chęć do odpoczynku, nie tak jak kwetiapina, za uspokojeniem, której stoi zrobienie z mózgu papki o IQ -200 z zawrotami głowy i raptownymi spadkami ciśnienia. Dla lekarzy sedacja to sedacja i w jednym i w drugim leku, ale przypuszczam, że duża ich część posługuje się tylko danymi z dokumentacji nie mając pojęcia jak to wygląda w praktyce.
  13. Jestem lękowcem i dla mnie jest to najlepszy lek z tej grupy. Poza tym klonazepam nie jest wcale silniejszy od alprazolamu, ale ma tę przewagę, że należy do długo działających benzodiazepin i z tego względu łatwiej jest go odstawić. Alprazolam czy lorazepam już w kilka godzin od zażycia potrafią wywołać objawy z odbicia, po odpowiednio długim stosowaniu. Do najdłużej działających, dostępnych obecnie benzodiazepin zaliczyć można zarówno diazepam (Relanium), klorazepat (Tranxene), jak i chlorodiazepoksyd (Elenium), ponieważ ich głównym metabolitem jest nordazepam (36-200 godzin). Bromazepam się do tego nie nadaje. Jeśli musisz tego uniknąć, to zrezygnuj z codziennego stosowania benzodiazepin, bo one zwyczajnie się do tego nie nadają, a z perspektywy czasu jedynie pogłębiają problemy. Odstawienie za pomocą Relanium jest rozsądnym wyjściem. Możesz spróbować np. z 30 mg mirtazapiny. Używana doraźnie co najwyżej pomoże zasnąć, ale przy regularnym stosowaniu pojawia się umiarkowane działanie przeciwlękowe.
  14. Po kilku latach stosowania kwetiapiny nasennie w dawkach 25-300 mg, mam na koncie dwie utraty przytomności, zaburzenia lękowe i parkinsonizm polekowy. Zwłaszcza przy większych dawkach, jeśli już czułem sedację to zawsze w parze z zatkanym nosem, palpitacjami serca, zawrotami głowy, poceniem się i silnym lękiem wolnopłynącym, który towarzyszył mi potem każdego dnia, bez przerwy. Jakieś 1,5 roku temu doszły do tego drgawki w obrębie języka/twarzy (najczęściej do kilku godzin po zażyciu) pozbawiając mnie tym samym możliwości wysławiania się, co dopiero niedawno udało mi się zidentyfikować jako parkinsonizm wywołany kwetiapiną. "Lekarz" prowadzący natomiast do tej pory nie ma pojęcia co jest grane i jedyne co potrafił zrobić, to zwiększyć dawkę tego syfu. Obecnie stosuję najniższą aktywną dla mnie ilość - 100 mg, tak aby zminimalizować skutki uboczne. Nie jest to na pewno lek stricte nasenny a do snu prowadzą tutaj pośrednio skutki uboczne (nieuniknione działanie antyhistaminowe i hipotensja). Nie polecam, zwłaszcza zdrowym psychicznie osobom.
  15. W przypadku alprazolamu jest to raczej nieuniknione, zwłaszcza przy stosowaniu większych dawek. Jak zwiększałeś dawkę do 2 mg, tak teraz odwróć ten proces, żeby zminimalizować objawy odstawienne. Padaczka jeszcze ci nie grozi, ale im dłużej będziesz to ciągnął, tym gorzej to się skończy. Gdybyś odstawił teraz całkiem alprę, to co najwyżej przez kilka dni będziesz odczuwał objawy lęku, bezsenność, być może jakieś dreszcze i poty. Jeśli czujesz, że nie dasz rady to przerzuć się na 20 mg relanium, lub 1 mg klonazepamu dziennie. Potem zmniejsz dawkę o połowę, albo wyzeruj całkowicie.
  16. Dokładnie. Tak poza tym @Deamoniks z tego co wiem, alprazolam nie jest rozpuszczalny w wodzie, a jedynie w tłuszczach i alkoholu. Ten pan natomiast: miał niezłe placebo.
  17. Właściwie to nie wiem jak działa bromazepam, ponieważ niezależnie od dawki (6-18 mg) nie dawał żadnych efektów, więc nigdy nie pomógł mi w moich zaburzeniach. Podobnie zresztą jak alprazolam, co wydaje się dość dziwne bo np. lorazepam czy chociażby diazepam brany doraźnie był wystarczająco skuteczny. Przewlekłe stosowanie benzodiazepin nie jest dobrym pomysłem ze względu na rosnącą tolerancję i ryzyko uzależnienia fizycznego a w rezultacie m. in. pogłębienie zaburzeń, na które miały pomóc. Im krótszy okres półtrwania substancji tym szybciej i mocniej odczujemy objawy odstawienne. Długo działające leki z tej grupy jest łatwiej odstawić od tych o krótkim czasie działania, choć w każdym przypadku powinno to następować stopniowo.
  18. Chcąc obniżyć możliwie jak najbardziej dawkę kwetiapiny z 300 mg poprosiłem sam lekarza o mirtazapinę, po czym dostałem receptę na 30 mg. Miałem pewne obawy czy przy takiej dawce nie będzie działać raczej aktywizująco niż nasennie, jednak za jej pomocą udało mi się zejść z kwetiapiną do 100 mg zachowując przy tym w miarę normalny sen. Pomimo dość wysokiej dawki jak na stosowanie wyłącznie w celach nasennych, za każdym razem czułem jej działanie sedatywne. Dodatkowo wykazywała działanie przeciwlękowe w ciągu dnia, niezbyt silne ale tłumiła objawy np. fobii społecznej czy lęk wolnopłynący w zauważalnym stopniu. Z ciekawości sprawdziłem drugi lek z tej grupy - mianserynę i okazała się również skutecznym środkiem nasennym przy niższej dawce (20 mg), postanowiłem więc przy niej pozostać.
  19. Stosuję 20 mg z dodatkiem kwetiapiny wyłącznie jako lek nasenny. W takiej ilości działa całkowicie w tle jednak pomaga zasnąć i jako tako ten sen utrzymać. Pomimo całkowicie niezauważalnego działania (nie działa również oreksjogennie czego się obawiałem) sprawdza się w tej roli podobnie lub lepiej niż 30 mg mirtazapiny, chociaż w porównaniu do niej pozbawiona jest jakiegokolwiek działania przeciwlękowego. Być może jest to kwestia dawki aby takie działanie się pojawiło.
  20. @acherontia styxNie napisałem, że jest to zły lek tylko ma raczej specyficzne zastosowanie. Jest przede wszystkim silnym induktorem pewnych enzymów wątrobowych co znajduje zastosowanie np. na oddziałach toksykologii, w przypadku kiedy nie ma antagonisty na substancję, która spowodowała zatrucie. Jako lek psychotropowy natomiast jest moim zdaniem dość średni ale może znaleźć swoich zwolenników. @KuiklinauPrzykro mi ale źle zrozumiałeś. Opisałem z grubsza historię mojego leczenia (wszystko u tego samego lekarza) w temacie o bezsenności (sprawdź jeśli masz ochotę), zapomniałem wspomnieć tylko o tiaprydzie i buspironie. Także były brane antydepresanty czteropierścieniowe, TLPD, SSRI, SNRI, pregabalina, kilka leków przeciwpsychotycznych i to w dużych dawkach a po lamotryginie stwierdził, że spróbował już wszystkiego co może i nie będzie już nic kombinował. Pregabalina jako jedyna zdawała się cokolwiek pomagać przy moich zaburzeniach i nie traciła skuteczności, jednak po czasie musiałem z niej zrezygnować. Raczej średniej daty lekarz. Aktualnie wracam po kwetiapinę i mianserynę bez których mój sen nie istnieje. Po benzodiazepiny zacząłem chodzić dość późno do lekarza prywatnego i w zasadzie tylko one wykazywały jakąś skuteczność przy moich zaburzeniach ale nie mogłem ich stosować na co dzień bo traciły swoją skuteczność niestety. O uzależnieniu fizycznym już nawet nie wspomnę. SNRI po pół roku brania dużych dawek i nagłej odstawce dały mi ostro popalić a benzo w takiej sytuacji mogłyby zagrażać nawet mojemu życiu.
  21. Czyli raczej dobrze odbierałem ten lek. Lekarz to przepisał na prośbę terapeutki, żebym dostał choć raz coś konkretnego na stany lękowe bo widziała po mnie, że jest źle. Dupa nie lekarz, aby kasę kosi. Kwetiapinę pisze bez której nie śpię w ogóle i na tym poprzestał, powiedział, że wyczerpał wszystkie możliwości. To już lepsze efekty osiągałem przy karbamazepinie, którą mi wcisnął dodatkowo do benzodiazepin prywatny lekarz. Ta przy 400-600 mg dawała chwiejny chód, lekko bełkotliwą mowę, no ogólnie stan bardzo zbliżony do upojenia to i lęki wtedy też jakoś mniej doskwierały ale przeraziły mnie skutki uboczne po wrzuceniu większej ilości. Chciałem sprawdzić, jak ten lek się zachowa a tu zamiast nasilenia stanu po niższych dawkach wjechały silne nudności, okrutna ataksja, nie mogłem w ogóle się wysłowić, ogółem koszmar przez prawie dwa dni. Na detoksie można to co najwyżej stosować z powodzeniem.
  22. Lamotrygina w dawce 50-100 mg była lekiem ostatniego rzutu na zaburzenia lękowe zastosowana przez mojego lekarza psychiatrę na nfz. O ile w kwestii zaburzeń lękowych nie zauważyłem najmniejszej nawet poprawy ponieważ lęk wolnopłynący ani trochę nie ustąpił to lek okazał się być na swój sposób stymulujący. Odnosiłem wrażenie delikatnej poprawy nastroju i nie jestem pewien ale chyba również podnosił w moim przypadku libido i to dość wyraźnie. Tak jakby całościowo podkręcał napęd, w tym motywację i całą resztę. Całość jednak była miała zdecydowanie subtelny charakter. Po miesiącu jej brania, odstawiłem lek ponieważ nie stwierdziłem poprawy w kwestii zaburzeń lękowych jednak za jakieś dwa tygodnie wróciłem do lekarza i poprosiłem o niego ponownie twierdząc, że jednak po odstawieniu jest gorzej. Czyli lek jednak na swój sposób był pomocny tylko na tyle subtelny w działaniu, że nie byłem chyba tego świadomy. Po powrocie, po jakimś czasie (względnie krótkim) stała się jednak dziwna rzecz ponieważ doszło do znacznego pogorszenia mojego samopoczucia, innymi słowy wpadłem po latach z powrotem w dość głęboką depresję. Byłem jednak całkowicie świadomy, że jest to wynik brania lamotryginy, którą ostatecznie odstawiłem, depresja minęła a lęki pozostały.
×