Skocz do zawartości
Nerwica.com

etien

Użytkownik
  • Postów

    246
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez etien

  1. Interesuje mnie ten temat! W tym temacie mam wiele pytań, może i nawet są tu zawarte interesujące mnie odpowiedzi, ale KTO NORMALNY BĘDZIE CZYTAŁ 49 stron, gdzie na jeden stronie jest z 20 pewnie postów? Nienawidzę wątków gdzie jest tyle stron. Czy nie lepiej jednak co jakiś czas założyć osobny wątek? Albo stworzyć kilka wątków dotyczących BORDERLINE, przecież to zaburzenie dotyczy różnych aspektów?!!!
  2. Ja Cię podziwiam poika. Widać, że go kochasz! Sama mam nerwicę natręctw, ale na szczęście w dużej mierze zaleczoną i przyznam, że nie wiem czy na dzień dziisejszy miałabym siłę tak kogoś wspierać! Ale myślę, że to zalezy od tego jaki jest Twój chłopak. Jełśi Cię kocha, okazuje Ci to i pomimo swojej dolegliwości stara się być dla Ciebie partnerem i co ważne chce zmienić siebie i swoje życie to warto się starać. Po zastanowieniu myśle, że mogłabym też być takim wsparciem, ale musiałabym widzieć, wiedzieć, że jemu samemu zależy na sobie. Musiałabym widzieć, że on chce wyjść z tej nerwicy i jest gotowy współpracować! Inaczej się postrzega kogoś komu naprawdę zależy, a faktycznie nie daje rady, jego problemy go przygniatają, a inaczej kiedy komuś jest wygodnie z jego chorobą. Piszesz, że Twój chłopak miał jescze fobię społeczną? I udało Ci się go przyznajmniej częściowo "rozruszać", wyciągnąć z "unikania" kontaktów społecznych to naprawdę sukces. Ale najwyraźniej jemu zależy na normalnym życiu. Myślę, że Ty poika dużo zrobiłaś, dużo robisz! Nie wiem czy jeszcze coś mogłabyś zrobić? Myślę, że właśnie najważniejsze jest to wsparcie, zrozumienie. Zachęta i pomoc w pokonywaniu trudności. Przedstawianie sytuacji jako wyzwanie i jednocześnie zapewnienie partnerowi poczucia bezpieczeństwa. Myślę, że najgorsze co może być to bez uprzedniego wsparcia zmuszać osobę z nn, w ramach "terapii szokowej" do zrobienia czegoś co jest przerażające dla niej i po fakcie nie okazać zrozumienia. Zmuszać poprzez szantaż. Pomocne jest też kiedy partner w tym przypadku Ty osobie z nn czasem tłumaczy, że nie ma powodów do lęku. Przedstawia sytuację w sposób racjonalny jednocześnie okazując zrozumienie. Argumentując, że nie ma powodów do niepokoju. Być cierpliwym w tłumaczeniu, nawet jeśłi to zajmuje sporo czasu. Mi osobiscie pomogła świadomość, że te wszystkie obsesje to tylko zaburzenie. Czyli te obsesje nie są czymś co powinnismy słuchać, dyskutować z nimi, tracić na nie czas poprzez zajmowanie się nimi, rozkładnaie ich na częćci pierwsze, bo całe to skupianie się na obsesjach prowadzi do tego, że myśli stają się jeszcze gorsze, jeszcze straszniejsze i to prowadzi do nikąd, do całkowitego wyczerpania, przerażenia... Trzeba też mieć świadomość, że to czego naparwdę się boimy to nie te obsejse, to nie treści tych obsesji ale zupełnie coś innego, często coś co wcale nie jest aż tak przerażające. Dzisiaj kiedy mam stresy związane z trudnymi dla mnie sprawami to zazwyczaj pojawiają się obsesje. Jednak staram się je ignorować, bo wiem, że te "obrazy", myśli to tylko wynik stresu, moja nieumiejętność poradzenia sobie z rzeczywistością. I wtedy staram się zastanowić co dzieje się obecnie u mnie w życiu, co mnie tak naprawdę niepokoi bo to właśnie jest często powodem tych myśli obsesyjnych. Mózg nauczył się dość dziwnie radzić sobie z lękiem to taki jakby wyuczony z mechanizm obronny.
  3. Takie sytuacje są ciężkie! Faktycznie rozmowa z jego lekarzem mogłaby pomóc. Albo jakaś grupa wsparcia dla matek z podobnymi problemami. Pewnie dopadła go teraz depresja po usłyszeniu diagnozy. Załamał się, przeraził. Ale on potrzebuje czasu aby to przetrawić. Myslę, że kiedy zobaczy, że dana diagnoza to jeszcze nie wyrok to Wasze relacje się unormują. Ten lekarz, czy psycholog powinien mu uśiwdomić, że znając swój problem dzięki tej wiedzy ma większy wpływ na siebie i swoje życie. Łatwiej będzie mu poradzić sobie ze swoimi problemami wiedząc czym one są, jakie zaburzenie to powoduje, niż gdyby jedyne co wiedział to, to że czuje się fatalanie, nie radzi sobie w życiu i jest z tym wszytskim jak we mgle. Znajomość diagnozy może bardziej pomóc. Niech go nie przeraża, że to tak starsznie sie nazywa itp. To tylko nazwa! Najważniejsze, że nie jest chory psychicznie. To jest tylko zaburzenie, z pomoca terapii może prowadzić całkiej normalne życie.
  4. Jak w temacie mam pytanie odnośnie edycji profilu! Chciałabym zmienić adres podanego wcześniej, przy rejestracji konta e-mailowego, czy zmiana tego adresu poczty zmienia w jakikolwiek sposób moje konto tu na forum? Rozumiem, że ze zmianą tego e-meila powiadomienia o wiadomościach prywatnych będą przychodzić na ten nowy adres? Czy usunięcie przeze mnie starego adresu spowoduje, że ten adres zostanie usunięty z bazy, czy pamięci (nie wiem jak to nazwać) forum? Zwyczajnie chciałabym aby po moim usunięciu ten stary adres przestał istnieć dla forum, aby ten nowy adres stał się jedyną formą komunikowania się forum ze mną. Aby np. powiadomienia o pw przychodziły już tylko i wyłącznie na podany przeze mnie nowy adres.
  5. A ja też mam pytanie odnośnie prywatnych wiadomości. Może trochę dziwne i wyjdzie, że się totalnie nie znam ale co tam. Jaką mam pewność, że moje priv. wiadomości faktycznie pozostają prywatne? Na jakiej zasadzie działa ta skrzynka? Czy ja mogę np. usunąć swoje wysyłane i odbierane wiadomośći? Nie zauważyłam tam żadnego odnośnika typu "USUŃ". Chciałabym jak najwięcej o pw wiedzieć!
  6. mało czułam ten lek, zresztą on jest podobno dość lajcikowy! Trochę chyba pomagał - brałam go na nerwicę natręctw i lęki były mniejsze. Jednak miłam straszną depresję jak go brałam. Jakiś dziwny stan nie posiadania emocji, obojętność to było przerażające. Pamiętam, że z początku z powodu takiego dziwnego stanu bezemocjonalnego wpadłam w panikę i poczułam straszne przerażenie, że aż miałam ochotę oddać się w rece lekarzy w szpitalu. Ale minęło samo... Efekty uboczne to zaparcia, straszne zaparcia - bałam się, że bez lewatywy się nie obejdzie
  7. pat45 nie wiem czy czytałaś wszytskie posty z tego tematu. Jednak jak pisałam tu powyżej mi też pani psycholog (nawet nie psychiatra) po paru spotkaniach terapeutycznych wymisliła borderline gdzie ja od pięciu lat leczyłam się na nerwcię natręctw i mam stwierdzoną osobowość anankastyczna. Tą diagnozę pani psycholog skonsultowałam z moim starym psychiatrą, który to całkowicie wykluczył u mnie borderline. Mam wrażenie, iż ta pani psycholog wymiśliła mi borderline tylko dlatego, że nie umiałam określić celu terapii i sama stwierdziłam, iż obecnie w życiu odczuwam chaos. I może nie jestem gotowa na terapię bo dokładnie nie umiem określić z czym mam problem. Powiedziałam też jej, że ostatnio ciągle się martwiłam, odczuwałam smutek, rozczarowanie i obwiniałam się za wiele spraw jednak teraz dochodzę do wniosku, że głównie odczuwam gniew, który wynika z mojej frustracji. Powiedziałam jej również, iż obecnie jestem na takim etapie w swoim życiu, że nie wiem co lubię, co chcę i jaka właściwie jestem. I co istotne bardzo boję się odrzucenia, głównie ze strony mężczyzny. SUPER CO? Z TEGO Z PEWNOŚCIĄ WYNIKA ŻE MAM BORDERLINE? ŻENUJĄCE! Myślę, iż ta pani wymisliła to całe borderline bo tak naprawdę to od pierwszego naszego spotkania chyba nie za bardzo potrafiłysmy się porozumieć. Chcę dodać, iż w swoim życiu prawdopodobnie miałam możliwość poznać osobę z borderline. Wiem, że ta osoba była u psychiatry jednak nie wiem co dokładnie zostało stwierdzone. Jednak to co teraz wiem na temat borderline idealnie pasuje do zachowań tej wspomnianej osoby. Wszystkie kryteria diagnostyczne oraz inne opisy. Jednak ja nie jestem lekarzem, to są jedynie moje przypuszczenia. I dany opis zaburzenia borderline, który gdzieś tam powyżej zawarłam przedstawia głównie moje spostrzeżenia z relacji z tą właśnie osobą plus zebrane info z netu i od lekarza. Chcę też dodać, iż ta osoba charakteryzowała się zupełnie innymi cechami jakie można zaobserwować we mnie. Zresztą osoba z borderline nie musi mówić, że odczuwa chaos wystarczy z nią trochę pobyć aby zaobserować chaos, sprzeczność, niesamowitą barwność w postawie, czy zachowaniu. Oczywiście nie chcę tu nikogo z borderline oceniać, chcę tylko zaznaczyć że to naprawdę poważne zaburzenie. Według mnie osoby z borderline są bardzo charakterysyczne, nie sposób takiej osoby nie zauważyć, jak wspomniałam są bardzo barwne, przypominają aktorów i zdają się ciągle gdzieś pędzić w swoim pędzie, nieustannie, niestrudzone... zlęknione, zagubione...
  8. Ja chodziłam na terapię dsychodynamiczną z NFZ. Wizyta trwała 50 min. Chodziałam ponad rok czasu, leczyłam się z nerwicy natręctw. Przyznam, iż ta psycholog była bardzo ciepła, czułam się bezpiecznie i ufałam jej jako mojej terapeutce. Bardzo dokładnie mnie słychała, wszytsko co jej mówiłam było dla niej ważne. Nigdy nie czułam się nie słuchana, czy zlekceważona. Jak zgubiłam wątek to prawie, że słowo w słowo była mi w stanie przypomnieć co mówiłam przez ostatnie np. pół godziny. Pamiętała dobrze co było mówione na wcześniejszych wizytach. Pamiętała całą moją historię choroby, wszytsko o czym rozmawiałyśmy. Terapia polegała na tym, że ja przychodziłam i mówiłam jej o wszytskim tym co miałam potrzebę mówić, mówiłam o tym wszytskim co było dla mnie ważne. Nigdy nie powiedziała, że to co mówię jest nie istotne dla terapii, nigdy nie zasugerowała, że coś z tego co mówię jest mniej ważne. Mówiłam jej o tym co czuje, myślę, o własnych spostrzeżeniach, wnioskach. Opowiadałam jej o moich problemach z chłopakiem, moich relacjach z innymi ludźmi. Miałam nerwicę zatem głównie mówiłam o moich lękach, o obsesjach jakie mnie wówczas dręczyły. Opowiadałam o irracjonalnych kompulsjach, potrzebie nieustannej analizy, o tym wszytskim czego najbardziej się bałam. A ona słuchała uważnie! Raczej dawała mi wolną przestrzeń - rzadko się wypowiadała sama, jednak czuło się, że ma ze mną kontakt, że słucha. Czasami coś komentowała - głównie tłumaczyła skąd mogą się brać u mnie dane lęki. Analiozwałyśmy to wspólnie. Czasami zadawała istotne pytania, czasami dawała komentarz do moich spostrzeżeń, wniosków. Czasami też dawała swój komentarz dlaczego prawdopodobnie inna osoba zareagowała na mnie tak, czy inaczej. Czy też tłumczała skąd mogą wynikać zachowania innych względem mnie. Wydawałoby się, że jak takie gadanie może pomóc, a jednak głównie w wyniku tej właśnie terapii wyleczyłam się z NERWICY NATRĘCTW. Obecnie już nie mam nn, ale wciąż jestem osobą troszku nieporadną życiowo. Nie potrafię podejmować istostnych decyzji, wszytsko to odwlekam w nieskończoność... Ciągle czuje się jakbym była w zawieszeniu, pomiędzy jedną decyzją, a drugą. Pomimo, że mam czegoś dosyć to i tak nie potrafię jakby dokonać zmian, bo się ich boję. Postanowiłam zatem, że wybiorę się na koleją terapię tym razem nastawioną na to aby odzyskać wpływ na własne życie. Aby jako osoba dorosła umieć pokierować własnym życiem, nie czekając co inni za mnie postanowią. I tu pojawia sie problem! Obecnie chodzę na terapię opartą na zasadach ericksonowskich. Jest to też z NFZ, jednak wizyta trwa już tylko 30 min. Kobieta jest trudna i jej nie rozumiem. Czuje się jakbym ciągle wszystko mówiła nie tak, źle. To co mówię ją niespacjalnie interesuje. Często przerywa mi sugerując, iż to co mówię nie służy terapii. Mam wrażenie, iż bardziej jej zależy na tym abym mówiła konkretnie, poprawnie, składnie niż na treści wypowiedzi. Stersuje mnie sugerując, że na wypowiedź mam np. 15 min., poczym przechodzimy do innego zagadnienia. Czuje się u niej jak na jakimś egzaminie i w ogóle nie znam, nie rozumiem zasad jej gry - czyli jej dziwnych założeń terapeutycznych, o których chyba zapomniała wspomnieć. Czuje się oceniana. Czuje się tak jaby to ona czegoś ode mnie chciała tylko ja nie wiem czego. I tak zastanawiam się kto tu jest dla kogo. Ja nie czuje aby ona była dla mnie, aby chciała mi pomóc tylko chyba chce na siłe przerobić terapie aby móc odnotować w notesie - kolejny pacjęt załatwiony!
  9. Mam mały problem, bo chciałabym zasięgnąć opinii na temat pewnej Pani psycholog z Wrocławia jednak nie wiem gdzie dokładnie powinnam umieścić ten wątek. Czy tu na forum jest jakieś podforum gdzie można wymienić się wrażeniami, opiniamii na temat prowadzonych terapii, psychologów itp.? Interesuje mnie psycholog z Wrocławia. Nie wiem też czy ogólnie tu na forum jest właściwe posługiwać się nazwiskami danych psychologów, psychoterapeutów? A bardzo mi zależy na opinnii, tym bardziej iż możliwe iż ktoś z forowiczów leczył się u tej pani...?
  10. Burak cukrowy ja też mam tu do Ciebie pare pytań! Proszę napisz o co chodzi z tym "kompleksem matki"? Interesuje mnie też Twoja relacja z matką. Czy masz dobre z nią relacje? Czy masz do niej o coś żal, pretensje? Jesteś na nią zły? Czy może wręcz przeciwnie jest Ci ona bardzo bliska? Napisz jak najwięcej - jeśli to nie problem I jeszcze jedna kwestia. Interesuje mnie ta Twoja relacja z tą dziewczyną, która chce z Tobą być? Czy Wy jesteście w ogóle parą? Czy ona jest Twoją dziewczyną, czy ona się za nią uważa. Czy dałeś jej do zorumienia, że jest Twoją dziewczyną? Czy jesteście razem, tylko że Ty ją traktujesz jak wspomniałeś przedmiotowo i utrzymujesz ją tym samym w nieświadomości swoich zamiarów, a właściwie ich braku względem niej. Czy ona np. wierzy, że kiedyś ta Wasza relacja stanie się czymś ważnym bo w pewnym sensie pozwalasz jej w to wierzyć dając czasami jakieś drobne sygnały, że tego chcesz? Czy mógłbyś mi podać jakieś namiary, linki do stron odnośnie informacji na temat właśnie "syndromu wiecznego chłopca"? I tu już ktoś pytał Cię o marzenia. Ja powtórze pytanie: czy masz jakieś konkretne marzenia? Czy masz ogólnie jakieś plany na przyszłość? Czy wiesz co np. chciałbyś robić, kim chciałbyś być? Jak chciałbyś aby wyglądało twoje życie za np. 2 lata? Czy w ogóle masz jakieś pragnienia, coś co wiesz że mogłoby Cię uszczęśliwić itp.? Czy masz świadomość, poczucie, żę twoje życie przede wszystkim zależy od Ciebie, od tego co Ty z tym zrobisz. Świadomość, że możesz wpływać na swoje życie, kształtować, zmierzać do celów, osiągać je? Piszesz też, że stałeś się antyspołeczny, zbuntowany. Ludzi traktujesz przedmiotowo. Czy w ogóle masz potrzebę, pragnienia być w bliskich relacjach z ludźmi? Mieć w życiu kogoś bliskiego, nawiązać z tym kimś więź emocjonalną? Czy potrzebujesz przyjaciół aby czuć się szczęśliwym? Czy potrzebujesz ludzi tylko dla płynących z tych relacji egoistycznych korzyści?
  11. Wydaje mi się, iż osoby z nn i osobowością anakastyczną są ostrożne, nie lubiią zmian, boją się zmian, każdą decyzję muszą mieć przeanalizowaną, przemyślaną zatem decyzja o rozstaniu z kimś raczej nie należy do łatwych. Proces decyzyjny tych osób jest długi, rozważny. Osoba musi być czegoś naprwadę pewna aby zadecydować o wejściu w związek, czy też rozstaniu. Raczej te osoby są stałe w swoich poglądach, zasadach. To zależy na ile są zaangażowane w dany związek. Ale wydaje mi się, że jeżeli taka osoba świadomie podejmie decyzje aby z kimś być, jest tego pewna to raczej jest stała w swoich uczuciach, przekonaniach. Raczej będzie starała się ten związek utrzymać, dbać o niego. Ale z drugiej strony może zachowywać się dość niejednoznacznie. Te zachowania mogą być wynikiem odczuwanych lęków, obsesjii. Czyli osoba nieświadomie może wysyłać dość sprzeczne sygnały tzn. może jej bardzo zależeć na związku, a mimo to mieć problem z tym aby to okazać w sposób jednoznaczny. Może też długo się wahać z podjęciem decyzji, czy się zaangażować w dany związek. Ale kiedy już to zrobi to nie rezygnuje wówczas łatwo, tylko zależy jej na trwałości związku.
  12. Joaśka powyżej w tym poście zawarłam taki krótki opis osoby z borderline - są to różne info, które udało mi się zebrać. Jest to też opis osoby z borderline obserwowanej z boku, to jak mogą ją widzieć inni, niekoniecznie ona sama tak musi się widzieć. Cytuję tu ten opis: Dowiedziałam się też paru rzeczy o borderline. A mianowicie opisując to zaburzenie można wskazać na pewne zachowania takie jak to, że osoby z borderline mają bardzo barwną osobowość, w zależności od danych emocji mogą zachowywać się bardzo skrajnie. Mogą być bardzo pewne siebie, towarzyskie, miłe, a przy innym spotkaniu wydrzeć się bez powodu i okazać agresję poczym płakać, że się tak zachowują i nie wiedzą czemu. (mogą przypominać aktorów, którzy w każdej roli czują się śietnie). Często te osoby się boją, odczuwają niepokój, czują się zagrożone dlatego reagują agresywnie. Mają bardzo wyraźnie określone poglądy jednak często w kolejnych rozmowach brak w tym spójności. W zasadzie poglądy zmieniają się podobnie jak emocje, jednak zawsze mówią o nich z ogromnym przekonaniem. Mają milion pomysłów na sekunde, swoje decyzje, pomysły traktują bardzo poważnie. Są przekonane, że z pewnością swoje pomysły, plany zrealizują poczym albo się za to nie zabierają albo już po niedługim czasie gadają jaki to był beznadziejny pomysł. Jak w ogóle można czemuś tak niedorzecznemu się oddawać, w to angażować. Podobnie postrzegają swoje znajomości, jednego dnia podziwiają ludzi, mówią o tym jak cudowanie się z nimi rozmawia, poczym po kilki dniach już ich nienawidzą. I o tym wszytskim mówią z takim przekonaniem jakby zupełnie nie pamiętali, że wcześniej uważali zupełnie coś innego. Z dnia na dzień mogą podjąć decyzję o przeprowadce i ją zrealizować. Zakupić sprzęt na biznes poczym zupełnie zrezygnować z dalszych działam w danym kierunku. itp. Często podejmują bardzo ryzykowne zachowania seksualne, często też seks traktują przedmiotowo. Zaprzyjaźniają się dość szybko jednak zazwyczaj po jakimś czasie zrywają te przyjaźnie i kontakty z tymi ludźmi. Ich związki też są zazwyczaj krótkie ale intensywne. Żyją jakby w ciągłym biegu i chaosie. Swoje przeżycia traktują bardzo poważnie, intensywnie ale przez krótki czas, bo za chwile mówią, uważają coś zupełnie innego. Joaśka czy Ty dostrzegasz w tym opisie coś co byłoby podobne do Ciebie? Czy Ty jako osoba z borderline utożsamiasz się jakkolwiek z tym opisem? Pytam z czystej ciekawości, staram się zrozumieć czym jest borderline... [Dodane po edycji:] Shadowmere co do tej psychozy nieszczęsnej to chcę dodać, że mój psychiatra powiedział, iż ja nie wykazuję żadnych stanów psychotycznych, psychozy. Możliwe, że wcześniej o tym pisząc nie wyraziłam się dość precyzyjnie. Ale to co mówił mój psychiatra w zasadzie zgadzałoby się z tym co pisze joaśka. Mianowicie psychiatra stwierdził, że zawsze w borderline występują jakieś tam zachowania psychotyczne itp., które u mnie wyklucza, czyli nie wykazuję tendencji do takch stanów, zachowań. Możliwe, iż z tym borderline jest właśnie tak jak pisze joaśka, że osoba z tym zaburzeniem zbliża się do granicy psychozy i nerwicy, wykazuje zarówno zachowania nerwicowe, jak i stany psychotyczne ale nie musi mieć psychozy jako stałej jednostki chorobowej i podobnie rzecz się pewnie ma z tą nerwicą.
  13. W kazdej nazwie określającej dane zaburzenia jest pewnego rodzaju określenie czego to zaburzenie pokrótce dotyczy. Np. nerwica natręctw oznacza, iż pacjęt boryka się z natręctwami, mogą to być natręctwa myślowe bądź ruchowe, inna nazwa tego samego zaburzenia to ZOK, gdzie rozróżna się obsesje i kompulsje, które występują włąśnie w nn. Fobia społeczna określa, iż pacjęt odczuwa silny lęk - fobie w sytuacjach społecznych, w odnieśeniu do społeczeństwa czyli ludzi. Zaburzenie maniakalno-depresyjne wskazuje, iż pacjęt naprzemiennie w swoim zaburzeniu albo ma okresy manii, a innym razem następują okresy silnej depresji. Zatem jeśłi borderline oznacza chwiejność emocjonalną na pograniczu psychozy i nerwicy to oznacza, iż taki pacjęt skupia w sobie zarówno zachowania nerwicowe i psychotyczne w mniejszym bądź większym stopniu. Ale w swjej chorobie chodźby w minimalnym stopniu powinnien zbliżać się do obu tych granic. Czyli JA TO ROZUMIEM w ten sposób, że pacjęt nie musi mieć psychozy aby mieć borderline ale w swoich zachowaniach niekiedy zbliża się do takich stanów, wykazuje jakieś skłonności psychotyczne. Jak i wykazuje stany nerwicowe, bądź właśnie ta nerwica jest wynikiem tych nasilonych innych stanów wynikających z osobowości, stanów wynikających z nieumiejętności odczytywania rzeczywistości dokładnie takiej jaka ona jest tylko odczytuje ją odwołując się do zachowanychw pamięci i wyuczonych mechanizmów obronych. To wszytsko zaciera prawdziwy obraz siebie i innych. Shadowmere nie rozumiem dlaczego oceniasz moją postawę wobec tego jak ja rozumiem, czy postrzegam swojej zaburzenie, czy to jak ja sama je diagnozuje. Czy ja podważą Twój sposób interpretowania borderline w odniesieniu do Twojej osoby? Czy ja jakkolwiek zasugerowałam, że nie masz, badź masz borderline? Czy ja powiedziałam, że Twoi psycholodzy się mylą? Czy ja powiedziałam, że mam absolutną rację co do tej psychozy? Ja tu jedynie napisałam to co ja myślę i uważam na podstawie info jakie zebrałam. Możesz się z tym zgadzać bądź nie, ale nie musisz mnie oceniać i sugerować coś odnośnie mojej osoby o czym i tak naprawdę nie masz zielonego pojęcia. Sama dobrze wiesz, że psychologowie, psychiatrzy mogą nie mieć racji. Każdy powie po trochu coś innego. Zatem czy ja oceniam Ciebie, że Ty najwyraźniej wolisz wierzyć i wspaniale się czujesz będąc przekonana, że akurat masz borderline!!!? Bo skoro sama uważąsz, że żadna diagnoza nie jest pewna to Ty też nie możesz mieć pewnośći, żę akurat masz borderline. Najwyraziniej chcesz tak myśleć, najwyraźniej to sprawia, że lepiej się czujesz i tym samym pomaga Ci ta wiedza w leczeniu. I w zasadzie to chyba o to chodzi aby czuć się coraz lepiej i odzyskać rónowagę w życiu. I najwyraźniej tak dobierasz sobie psychiatrów aby to potwierdzili. Skoro sama piszesz coś tak absurdalnego abym poszłą sobie do mało mądrego psychiatry aby powiedził mi to co tak bardzo wedłu Ciebie pragnę usłyszeć? Zastanów się co piszesz bo prowadzisz jakomś tu polemikę ale chyba do końca sama nie wiesz o co Ci chodzi i o co Ty w zasadzie się ze mną spierasz? Wszystko co tu napisałam piszę na podstawie swoich doświadczeń, opisuje swoje wnioski. NIE PISZĘ TU O TOBIE! Zatem nie rozumiem dlaczego Ty piszesz o mnie? Ja na podstawie swoich doświadczeń chciałam tylko zaznaczyć to, że nawet jeśłi ktoś w swoim zachowaniu przypomina borderline i został tak przez kogoś zdiagnozowany (w moim przypadku był to psycholog) to wcale nie oznacza, że tak właśnie musi być. Tak samo jak ktoś inny może mieć borderline pomimo, iż jego zachowanie nie wskazuje na to jednoznacznie. I ktoś inny przykłądowo dowaidując się, że ma borderline może się lekko załamać, a ktoś inny może uznać iż dzięki tej diagnozie czuje się świetnie bo przynajmniej teraz już rozumie skąd u niego taka chwiejność. I świadomość, że nie tylko ja tak mam oraz świdomość, iż inni mogą to jakoś zrozumieć może działać motywująco. KONIEC!
  14. Lubię mieć poczucie, że jeśli ktoś stawia diagnozę to wie o czym mówi. Jeśłi zaś nie, to w takim razie cała psychiatria to jedna wielka bzdura. Zatem jeśli stworzyli jakieś kryteria diagnoztyczne, jakoś udało im się to skwalifikować to mogliby się do tego stosować, być bardziej precyzyjnym stosując narzędzia jakie im udostępniono. Mam świadomość, że tych zaburzeń nie da się odmierzyć, obliczyć, uzyskać jednoznaczny wynik. Ale jednak nie bez powodu nazwali to wszytsko oddzielnymi nazwami i dokonali próby kwalifikacji poszczególnych zaburzeń. Zatem jeśli psychiatra na podstawie 5 minutowego wywiadu stwierdza co komu jest to oznacza, że możesz mieć wszytsko i nic. Niektóre nurty w psychologii zakładają, że diagnoza nie jest istotna aby móc pomóc pacjętowi. Psycholog koncentruje się na indywidualnych cechach danej osoby, nie próbuje tego jakkolwiek nazwać. Najważniejsze aby pacjęt po danej terapii odczuł zmiany, poczuł się lepiej. Ja ze skłonnościami do perfekcyjności chciałabym móc uzyskać jednoznaczną, precyzyjną diagnozę nawet jeśłi tak naprawdę nie jest mi to potrzebne aby wyzdrowieć. Shadowmere chyba się trochę zapędziłaś... proszę nie spouchwalaj się, pomimo miłej atmosfery nie jestem Twoją koleżanką zatem tego typu kwiatki jak: "smutną,nieszczęśliwą dziewczynką" zachowaj dla kogoś innego. Pomimo Twoich dobrych intencji jakoś ta wypowiedź nadała całości drwiący ton.
  15. cisowianka przez pół roku chodziłam na terpię poznawczą prywatnie. Później miałam przerwę prawie półroczną. Następnie uczestniczyłam przez rok czasu w terapii psychodynamicznej na NFZ. Czasami doraźnie brałam leki w okresach tych szczególnie dla mnie trudnych. Jednak myślę, iż najwięcej pomogła regularna terapia.
  16. Shadowmere jest to niepełna charakterystyka... W dodatku pisana przez kogoś kto był bardziej obserwatorem danych zachowań, odczuć osoby z borderline niż kimś kto doświadczał tego na sobie. Zawsze jest różnica pomiędzy tym co sami napisalibyśmy o sobie, swoich odczuciach, motywacjach itp., niż tym jak widzą nas inni, szczególnie kiedy nie wnikają w nasze emocje, dostrzegając tylko to co zewnętrzne. Jeśli napisałabym tu te cechy charakterystyczne dla borderline, które przykładowo dostrzegam sama w sobie z pewnością ten opis był by inny. Czytałam też dużo w necie o borderline np. na stronie: http://bpd.szybkanauka.net/ Uważam, iż zawarty tam opis nie odbiega od tego co napisałam w tym poście. Wydaje mi się, iż czasem my osoby ogólnie cierpiące na zaburzenia osobowości, depresje, stany nerwicowe itp., a w tym w szczególności kobiety odczuwamy w jakimś tam stopniu coś zbliżonego do zawartego tam opisu. Jednak co innego jest przeżywać trudny okres, a naprawdę mieć borderline. Shadowmere jak sama widzisz na mój temat są sprzeczne diagnozy, psycholog diagnozuje u mnie borderline, a mój psychiatra tylko ZOK. Jednak według mnie to lekarz ma tu większą wiedzę aby stawiać jakiekolwiek diagnozy. I skąd tu wiedzieć kto ma rację? Gdybym poszła jeszcze do kliku psychiatrów może usłyszałabym jeszcze ciekawszą nowinkę na swój temat! I skąd tu cokolwiek wiedzieć? [Dodane po edycji:] Zresztą jeszcze jakiś czas temu, a dokładnie w lutym pisałam tu na forum o moich obawach i odczuciach po tym jak ta psycholog zdiagnozowała u mnie borderline. Pomimo zauważonych przeze mnie podobieństw miałam jednak dużo wątpliwości i przyznaję, że diagnoza psychiatry jest mi bliższa i bardziej prawdopodobna. W lutym pisałam między innymi: poniżej cytuję stary post[/b Kiedy tak poczytałam o tym border to owszem widzę pewne podobieństwa. Teraz zaczynam pomału rozumieć dlaczego mam takie jazdy odnośnie mojego związku, wieczne dylematy, ciągłe niezadowolenie, smutek, złość itp. Teraz zaczynam rozumeić dlaczego nie umiem być szczęśliwa nawet jak jestem szczęśliwa. Teraz pomału widzę skąd u mnie problemy z pracą, ogromy strach przed współpracownikami itp. Wyczytałam stąd, iż dużó osób z border miało próby samobójcze. Ja akurat nigdy nie próbowałam się zabić. Jestem daleka od takiego myśłenia, zrobienia tego... Tylko kiedyś, przez krótki czas o tym myślałam, ale to było dawno i miałam swoje małe powody. Jednak to raczej było wołanie o pomoc, niż faktyczna chęć zrobienia sobie czegoś złego. I jeszcze jeden mój post z lutego: Wiecie co dla mnie jest najgorsze w zdiagnozowaniu u mnie tego Borderline? Najgorsze jest to, że czytając jakieś informacje w tym temacie to tak naprwdę dochodzę do wniosku, że to mnie nie dotyczy! Nie rozumiem na jakiej podstawie ta psychoterapeutka to orzekła. Owszem dzięki temu zaburzeniu Borderline mogłabym zrozumieć i wytłumaczyć pewne moje zachowania, moje funkcjonawanie, ale mimo to uważam, że to za mało aby stwierdzić, że ja mam Borderline. W necie można zdobyć np. takie info na temat Borderline jak poniżej: Kryteria diagnostyczne: Typ Impulsywny Przynajmniej 3 z następujących objawów muszą być obecne (jednym z nich musi być 2): - Zauważalna tendencja do nieoczekiwanego działania bez rozważania jego konsekwencji - Zauważalna tendencja do kłótliwego zachowania i konfliktów z innymi, szczególnie gdy impulsywne zachowania są udaremniane lub krytykowane - Skłonność do wybuchów gniewu i przemocy, z niezdolnością kontroli wybuchowych reakcji - Trudności w utrzymywaniu jakiegokolwiek kierunku działań, który nie przynosi natychmiastowej nagrody - Niestabilny i "kapryśny" nastrój Typ Pograniczny (tj."Borderline") Przynajmniej 3 objawy typu Impulsywnego muszą być obecne, razem z przynamniej dwoma z następujących: - Zaburzony i niepewny obraz własnego "ja", celów i wewnętrznych preferencji (włączając seksualne) - Skłonność do angażowania się w intensywne i niestabilne relacje, często prowadzące do emocjonalnego kryzysu - Nadmierne wysiłki uniknięcia porzucenia - Powtarzające się groźby lub akty samouszkadzające - Chroniczne uczucie pustki Z tego co piszą wynika, że powinnam posiadać 3 objawy typu Impulsywnego oraz przynamniej dwa z typu Borderline. I tu zaczynają się schody, ponieważ jeśłi chodzi o te objawy z typu impulsywnego to ja mam chyba tylko ten ostatni, czyli niestabilny i "kapryśny" nastrój. Natomiast zawsze zanim coś zrobię biorę pod uwagę konsekwencje i w zasadzie tak bardzo boje się złych konsekwencji, że właśnie mam problemy decyzyjne. W konflikty z ludźmi jeśłi popadam to tylko w wyniku nieumiejętności komunikowania się. Nie szukam zwad z ludźmi, chociaż owszem bywam krytyczna. Boje się przemocy i jestem do niej niezdolna. Nawet jeśłi odczuwam ogromny gniew to zawsze go kontroluje, może nawet przesadnie. Owszem aby utrzymywać stałość działań potrzebuje motywacji z zewnątrz. Nigdy nie wycofałam się z podjętego przez siebie zadania, moja perfekcyjność i konsekwentność nie pozwoliłaby mi na to. Natomiast jeśłi chodzi o drugą grupę objawów to owszem bardzo boje się porzucenia, czasem odczuwam pustkę, moje intensywne relacje często doprowadzają mnie do kryzysu emocjonalnego. Jednak moje relacje nie są niestabilne. A może wrato by było wytłumaczyć co należy rozumieć poprzez "stabilne"? Co do obrazu mojego ja to nie jestem pewna jak to z nim jest. Nie mam ochoty, ani zamiaru zrobić sobie krzywdy. Powinnam mieć jeszcze 5 objawów z poniższych: Frenetyczne (szalone, poważne, nacechowane nadmiernymi emocjami) wysiłki uniknięcia rzeczywistego lub urojonego opuszczenia. Wzorzec niestabilnych i intensywnych relacji z innymi ludźmi, charakteryzujący się przechodzeniem pomiędzy ekstremami: idealizacji i dewaluacji. Jest to nazywane "rozszczepieniem". Zaburzenia tożsamości: zauważalny i trwale niestabilny obraz siebie lub poczucia własnego "ja". Impulsywność w co najmniej dwóch obszarach, które są potencjalnie niebezpieczne (np. wydawanie pieniędzy, lekkomyślny seks, nadużywanie substancji, niebezpieczna jazda, nadużywanie jedzenia). Powtarzające się zachowania samobójcze (gesty, groźby) lub samouszkadzające się zachowanie. Niestabilność emocji z powodu wahań nastroju (np. intensywne epizody depresyjne, drażliwości lub niepokoju, zwykle utrzymujące się kilka godzin, rzadko dłużej niż kilka dni). Chroniczne uczucie pustki. Niestosowna, intensywna złość lub problemy z kontrolą złości (np. częste wybuchy gniewu, stałe gniewanie się, powtarzające się bójki). Przejściowe, związane ze stresem, poważne symptomy dysocjacyjne lub paranoidalne podejrzenia. Z tych 9-ciu to mam 3 lub 4 objawy. W każdym razie objaw - Impulsywność w co najmniej dwóch obszarach, które są potencjalnie niebezpieczne (np. wydawanie pieniędzy, lekkomyślny seks, nadużywanie substancji, niebezpieczna jazda, nadużywanie jedzenia) - to w ogóle mnie nie dotyczy! Ja mam osobowość anankastyczna - to potwierdził, zdiagnozował mój lekarz psychiatra. I Faktycznie niemalże wsyztsko co piszą na temat osobowości anankastycznej pasuje dokładnie do mnie. Zatem jak ta impulsywność typowa dla Borderline ma się mieć do osobowości anankastycznej? To się według mnie nawzajem wyklucza.
  17. Coś tu Wam napiszę ciekawego o borderline! Od paru lat cierpię na zaburzenie zwane nerwica natręctw czyli zaburzenia obsesyjno-kompulsywne oraz zaburzenie osobowości typowe dla tej przypadłości czyli osobowość anankastyczna. Od roku czasu moja nerwica jest praktycznie wyleczona. Mam jeszcze jakieś tam drobne problemy ale w porównaniu z tym co się wcześniej działo to w zasadzie nerwicę mam pokonaną. Jednak wciąż mam pewne problemy w życiu takie jak nieumiejętność określenia tego co chciałabym robić, nieumiejętność podejmowania decyzji, ciągłe poczucie barku bezpieczeństwa, strach przed odrzuceniem itp. Z tych to powodów udałam się na terapię, nową i zarazem kolejną w swoim życiu. Po miesiącu terapii psycholog stwierdziła, że mam borderline!!! Pisałam tu już o tym we wcześniejszych postach. Odnośnie tej nowej diagnozy miałam wiele dylematów, obaw, niejasności. Zaczełam czytać, zbierać informację na temat borderline. I z opisów tego zaburzenia owszem wiele rzeczy pasowało do mnie, ale zaś niektóre wymienione tam cechy miały się do mnie nijak. Powiedziałabym nawet, iż pewne moje zaburzenia anankastyczne totalnie wykluczały się z tymi dotyczącymi borderline. Miałam totalny mętlik w głowie. Przyznam, iż niektóre zaś opisy borderline idealnie tłumaczyły moje niektóre zachowania, sposoby myślenia itp. Jednak podobieństwa jeszcze nie czynią z nas "borderlinowców". Można mieć dużo cech podobnych do borderline jednak nie oznacza to, że musimy to mieć. Zresztą niektóre objawy wymienione w borderline mogą występować też przy innych zaburzeniach, szczególnie jeśli mamy kilka nakładających się na siebie zaburzeń. Trzeba też wziąć pod uwagę nasze cechy osobowości, wrażliwość itp. Zgiagnozowanie borderline nie jest łatwe! Moja psycholog rozmawiała ze mną na temat moich wątpliwości odnośnie tej diagnozy, omówiła ze mną parę niepokojących mnie kwestii i potwierdziła diagnozę. Ja jednak postanowiłam to jeszcze skonsultować z moim starym psychiatrą, który zna mnie i prowadzi od początku! Mój psychiatra poddał w wątpliwość tą diagnozę abym to mogła mieć borderline. Wskazał dokładnie na pewne moje sytuacje życiowe, mój sposób podejmowania decyzji, pewne istostne kwestie, które według niego zupełnie wykluczają borderline. Zaprzeczył abym to w ogóle wykazywała jakieś skłonności do psychozy, a bez tego nie można mówić o borderline. Gdyż borderline to osobowości na pograniczu psychozy i nerwicy. Dowiedziałam się też paru rzeczy o borderline. A mianowicie opisując to zaburzenie można wskazać na pewne zachowania takie jak to, że osoby z borderline mają bardzo barwną osobowość, w zależności od danych emocji mogą zachowywać się bardzo skrajnie. Mogą być bardzo pewne siebie, towarzyskie, miłe, a przy innym spotkaniu wydrzeć się bez powodu i okazać agresję poczym płakać, że się tak zachowują i nie wiedzą czemu. (mogą przypominać aktorów, którzy w każdej roli czują się śietnie). Często te osoby się boją, odczuwają niepokój, czują się zagrożone dlatego reagują agresywnie. Mają bardzo wyraźnie określone poglądy jednak często w kolejnych rozmowach brak w tym spójności. W zasadzie poglądy zmieniają się podobnie jak emocje, jednak zawsze mówią o nich z ogromnym przekonaniem. Mają milion pomysłów na sekunde, swoje decyzje, pomysły traktują bardzo poważnie. Są przekonane, że z pewnością swoje pomysły, plany zrealizują poczym albo się za to nie zabierają albo już po niedługim czasie gadają jaki to był beznadziejny pomysł. Jak w ogóle można czemuś tak niedorzecznemu się oddawać, w to angażować. Podobnie postrzegają swoje znajomości, jednego dnia podziwiają ludzi, mówią o tym jak cudowanie się z nimi rozmawia, poczym po kilki dniach już ich nienawidzą. I o tym wszytskim mówią z takim przekonaniem jakby zupełnie nie pamiętali, że wcześniej uważali zupełnie coś innego. Z dnia na dzień mogą podjąć decyzję o przeprowadce i ją zrealizować. Zakupić sprzęt na biznes poczym zupełnie zrezygnować z dalszych działam w danym kierunku. itp. Często podejmują bardzo ryzykowne zachowania seksualne, często też seks traktują przedmiotowo. Zaprzyjaźniają się dość szybko jednak zazwyczaj po jakimś czasie zrywają te przyjaźnie i kontakty z tymi ludźmi. Ich związki też są zazwyczaj krótkie ale intensywne. Żyją jakby w ciągłym biegu i chaosie. Swoje przeżycia traktują bardzo poważnie, intensywnie ale przez krótki czas, bo za chwile mówią, uważają coś zupełnie innego. Fragmenty pogrubione to informacje od lekarza, zaś pozostałe to z innych źródeł. Oczywiście nie jestem specjalistą aby w zasadzie omawiać przypadek borderline, napisałam tu po prostu to co sama się dowiedziałam w ostatnim czasie. Zależało mi na tym aby pokazać, iż zaburzenie borderline to naprawdę ciężkie, trudne zaburzenie. Jednak pomimo podobieństw jakie może często u siebie zauważamy to wcale nie musimy mieć borderline. Ludzie to bardzo skomplikowane twory, zatem możemy przeżywać różne stany psychiczne, emocjonalne itp., jednak to nie musi oznaczać borderline. Borderline jest trudne do zdiagnozowania i raczej potrzebna jest tu dogłębna diagnostyka specjalisty aby być pewnym.
  18. Witaj cisowianka! Bez wątpienia to co się z Tobą dzieje to nerwica natręctw! Ale jak każdy kto tu się wypowiedział, ja też dodam - idź do psychiatry po diagnozę (jej potwierdzenie) i ustal z nim jakieś leczenie. Samo to raczej nie przejdzie, a może się pogłębiać. Ja w swojej nerwicy w prawdzie miałam więcej obsesyjnych myśli, a co za tym szło właśnie prowadziłam sama ze sobą niekończące się rozmowy, rozważania. Wszystko musiałam mieć dokładnie przemyślane i poukładane aby móc podjąć jakąkolwiek decyzję. W mojej głowie pojawiały się okrutne, straszne dla mnie myśli, które mnie przerażały. A ja z tymi myślami wchodziłam jakby w pewnego rodzaju dyskusję, co zajmowało wieki. Dopiero jeśłi udało mi się usilnym gadaniem, powtarzaniem, zaprzeczaniem itp. odsunąć złą myśl dopiero przychodziła ulga. Też miałam jakby taką wewnętrzną potrzebę aby być czysta, doskonała, postępować dobrze według ustalonego przeze mnie porządku, zasad. Wszystko chciałam robić najlepiej, dokładnie, skrupulatnie. Nie mogłam znieść myśłi, że np. moi znajomi nie mogliby na mnie polegać itp. Z takich natręctw ruchowych, czynnościowych nie miałam za wiele, bo u mnie raczej wszytsko rozgrywało się w mojej głowie. Jednak zawsze czesałam się z przedziałkiem na środku bo tylko tak czuje się jakoś wygodnie, bezpeicznie itp. Jak zmieniłąm to uczesanie to pomimo, że wyglądałam dobrze czułam się jakby jakaś naga, jakoś tak dziwnie, jakbym czuła, że ten przedziałek jest inaczej i to przeszkadza. Zawsze do perfekcyjności malowałm rzęsy co czasami potrafiło mi zająć nawet godzinę, szczególnie jak szłam na jakąmś imprezę i chciałam świetnie wyglądać. Jak jedna rzęsa odgieła się nie tak jak chciałam to fizycznie to czułam i to mi przeszkadzało, myślałam o tym cały dzień więc poprawiałam to tak długo aż było idealnie. Jak nie mogłam idealnego zrobić przedziałka na głowie to też potrafiłam tą czynność powtarzać kilka krotnie, tak długo aż w końcu było tak jak trzeba. Jak np. ktoś proponował mi wyjazd na pare dni to ja zamiast się cieszyć to się stresowałam, co muszę zabrać, spakować, czy oby zdąże to zrobić, czy niczego nie zapomnę, czy rzeczy mi się nie pogniotą. I nie nawidziłam takich spontanicznych wypraw bo to był dla mnie ogromny stres. Zaś normalnie to cały tydzień mogłam przygotowywać się do wyjazdu i stresować. Przyznaję, iż dzisiaj już jestem praktycznie z nerwicy wyleczona. Już nie mam tych obsesyjnych myśli, które mnie tak dobijały. A w życiu staję się coraz bardziej elastyczna. Już tak bardzo nie skupiam się na szczegółach. Ale niektóre rzeczy wciąż jakoś pozostały np. ten przedziałek Jednak w porównaniu z tym co było dzisiaj uważam się za wyleczoną, zdrową. Zapraszam cisowianka na wizytę do specjalisty! :)
  19. magma000 naszły mnie tu pewne refleksje odnośnie tego co napisałaś i Twojej decyzji. To już chyba tak jest, że my ludzie z problemami psychologicznymi w szczególności wykazujemy zainteresowanie psychologią. Chcemy pomóc sami sobie, zrozumieć naturę naszych zaburzeń, jak i samych siebie. Psychologia pozwala nam się w tym realizować. Sama interesowałam się psychologią już dużo wcześniej zanim pojawiała się u mnie nerwica natręctw. Jednak to nerwica głównie skłoniła mnie do poszukiwania wiedzy na temat zaburzeń psychicznych. Moje zainteresowania wykraczają oczywiście poza sferę nerwicy natręctw. Głownie interesują mnie zaburzenia osobowości. Nie wiem na ile silna jest Twoja nerwica natręctw magma000, na ile silny jest odczuwany przez Ciebie poziom lęku. My nerwicowcy jesteśmy w stanie wkręcić się w różne schizy!!! Czy nie boisz się, że będziesz od swoich pacjętów przejmować natręctwa? Czy nie boisz się, iż prowadzenie z kimś terapii to coś zupełnie innego niż np. od czasu do czasu napisanie na forum komuś czegoś z włąsnego doświadczenia co może podnieść na duchu? Praca psychologa to regularna praca z zaburzonym pacjętem, to angażowanie się w jego probmemy, to umiejętność enpatii ale i zdrowego dystanu i umiejętność zdroworozsądkowego planowania przebiegu terapii. Czy jesteś pewna, że problemy pacjęta Cię osobiście nie przytłoczą i nie pogłębią Twoich problemów? Zresztą prowadzenie terapii to także praca z innymi zaburzeniami np. z fobią społeczną, z poważnymi zaburzeniami osobowości. Czy jesteś pewna, że tych pozostałych pacjętów też będziesz w stanie tak doskonale zrozumieć, jak tych z nerwicą? Ja mam nerwicę natręctw i wiem jak to jest mieć nerwicę. Ale przyznaję, iż np. osoby z fobią społeczną są dla mnie niekiedy totalnie nie zrozumiali. Często nie potrafię zrozumieć ich ograniczeń, blokad, bo źródłem tego lęku jest coś zupełnie innego itp. Chociaż pewnie i tak miałabym tu więcej zrozumienia niż osoby, które nie mają żadnych zaburzeń. Pomysł ze studiowaniem psychologii świetny! Tylko musiasz sama sobie odpowiedzieć, czy dasz rade w tym zawodzie się potem odnaleźć? Zresztą niekoniecznie musisz akurat zostać psychologiem klinicznym :) możliwości jest dość sporo!
  20. Hej! mam zapytanie, czy według Was zachowywanie sie jak przysłowiowy kameleon jest jakomś formą zaburzenia? A jeśłi tak to jakiego zaburzenia dotyczy takie zachowanie? Czy ktoś z Was miał z czymś podobnym do czynienia?
  21. Magdalenka za krótko chodzisz aby mówić o uzależnieniu. Nawyraźniej bardzo na dzień dzisiejszy potrzebujesz terapii, a wynika to ze stopnia zaburzenia z jakim się zmagasz, od rodzaju problemu itp. Pewnie w miarę jak będziesz czuć się lepiej, będziesz wychodzić z zaburzenia to zaczniesz zauważać, iż już tak nie potrzebujesz terapii. Kiedy nabierzesz już pewności, poczujesz się zaleczona, wyleczona to możesz nawet zacząć myśleć, że już nie musisz tam przychodzić, że nie masz już o czym mówić i tego nie chcesz. Wszystko też zależy od zaburzenia. Ja np. chorowałam (mam zaleczoną, chociaż jeszcze czasem mnie męczy) na nerwcię natręctw. I na początku terapii byłam szczęśliwa, że w końcu mogę bez ogrudek mówić o swoich obsesjach i jednocześnie mieć pewność, że psycholog mnie uspokoi, zapewni, że nie muszę się bać co spowoduje, że poczuję utęsknioną ulgę. Jednak takie zapewnianie ze storny drugiej osoby starcza zazwyczaj na krótko, po czym znów pojawia się lęk, wątpliwości. I wtedy pamiętam, że miałam takie poczucie, że jestem jakby uzależniona od zapewnień innych, że nie muszę się bać. Pomyślałam wtedy, że wciąż nie radze sobie ze swoimi natręctwami, tylko coraz bardziej moje samopoczucie jest zależne od innych, tego co powie psycholog. Na początku terapii żałowałam, że nie mogę tam być codziennie ... Czekamłam z utęsknieniem na cotygodniową wizytę. Natomiast wraz z postępamii poczynionymi na terapii coraz bardziej zaczynałam być samodzielna. I już to uzależnienie, zależność zaczynały się wycofywać!
  22. A ile masz lat? jakie masz relacje z rodzicami? Nie potrafię wytłumaczyć twojego dziwnego zauroczenia innymi ludźmi, kobietami... Skąd to wynika, czy to obsesja itp. - nie wiem. Jednak ta twoja dziwna chęć zwróćenia na siebie uwagi, potrzeba bycia zauważoną nawet koszem rozchorowania się. Kiedy przeczytałam twój post to odniosłam takie wrażnie jakbyś zwyczajnie, po prostu chciała aby ktoś Cię bardzo kochał, akceptował, dawał poczucie bezpieczeństwa. Zachwujesz się tak jakbyś przeżyła odrzucenie od bliskiej Ci osoby. Jakbyś nie umiała sprostać wymaganim, które stawiają Tobie inni. Stad moje pytanie, czy Twoje relacje z rodzicami są w porządku, czy coś szfankuje? Może chodzi o kogoś innego, niekoniecznie rodziców... Na pewno wizyta u psychologa jest wskazana. My możemy wyrażać swoje zdanie, wnioskwać to, czy coś innego. Jednak to będą tylko przypuszczenia, nic pewnego. Porozmawiaj z fachowcem!
  23. ronaldinho to o czym piszesz to nerwica natręctw. Powinieneś pójść jak najszybciej do psychiatry, psychologa. Możesz wpierw pójść do psychologa szkolengo jeśłi tak byłoby Ci najłatwiej. Pisałeś tu, że się obawiasz, że nie wiesz jak masz to załatwić oraz to, że nie będziesz mieć siły aby opowiadać ze szczegółami o tym psychologowi itp. Według mnie robisz wszytsko aby nic nie zrobić i odwlekać to w nieskończoność. My tu na forum Cię nie uleczymy, nic się nie zmieni od pisania postów. Co najwyżej może przebywanie na forum przyniesie Ci chwilową ulgę ale nie rozwiąze Twojego problemu. A jak sam zauważyłeś nerwica coraz bardziej utrudnia Ci normalne funkcjonowanie. Szukasz ulgi, czy chcesz być zdrowy? Oczywiscie to forum podtrzymuje na duchu i bywa bardzo pomocne, nie twierdze że miałbyś z tego zrezygnować, ale pamiętaj, iż pomimo dobrych chęci nie załatwimy za Ciebie tego co sam musisz. Ronaldinho do psychologa jak najszybciej!!! :) Widzę też, iż dla Ciebie granie w klubie jest niesamowicie ważne. I pewnie właśnie dlatego nerwica głównie Cię tu atakuje. Najwyraźniej z jakiś powdów boisz się, że mógłbyś stracić coś co jest dla ciebie naprawdę ważne, na czym ci zależy. Tak jakbyś uważał, że na wszytsko musisz zasłużyć. Masz też problem z grzechami, które się mnożą w nieskończoność i sam już nie wiesz, które są prawdziwe, a które sobie zmyśliłeś. Jesteś strasznym perfekcjonistą, mam wrażenie jakbyś chciał być niemalże doskonały, stąd to ciągłe przypisywanie sobie grzechów. Boisz się że nie będziesz doskonały i z tego powodu spotka cię kara? Mam wrazęnie jakbyś postrzegał Boga jak jakiegoś tyrana, który rząda ofiar, poświęcenia. Dasz mu albo wszysko albo on odbierze Ci to co dał. Jednak Bóg taki nie jest. Pomyliłeś Boga z Zeusem. Bóg Cię kocha i pomyśl, że za każdym razem kiedy upadasz on przychodzi po to aby znów Cię podnieść. Czujesz rozdrażnienie do Boga? Nie, według mnie czujesz rozdrażnienie do natręctw. Bo to wszytsko co jest teraz w Twojej głowie to natręctwa na tle religijnym, a nie prawdziwy Bóg, czy też Twoje prawdziiwe myśli o Bogu. Pamiętaj, że Bóg Cię kocha. Bóg jest dobry i On chce abyś był szcęśłiwy, a nie zadręczał się wymyślonymi grzechami. Powinieneś z kimś o tym porozmawiać. Może z jednym z rodziców? Na pewno wizyta u lekarza. ronaldinho bardzo przydałaby Ci się też terapia.
  24. etien

    Myśli...

    To prawda ta choroba ma to do siebie, że atakuje obsesjami w naszych najbliżych, w to co lubimy, co jest dla nas ważne. I wszytsko to czego najbardziej się boimy to wydaje nam się, że to nas dotyczy, nam właśnie się przytrafi itp. Myślę, iż te twoje myśli odnośnie chłopaka to niestety ale nerwica, która atakuje Twój słaby, czuły punkt. Czym bardziej będziesz na tym skupiać swoją uwagę tym bardziej dokuczliwe to będzie dla Ciebie. Dobrze wiesz, że go kochasz zatem nie analizuj tych "wątpliwości", pozwól im przejść przez głowę, nie zatrzymuj ich, nie rozmawiaj z nimi, nie udowadniaj niczego sobie, nie dyskutuj z nimi, nie próbuj na nie odpowiadać. Zignoruj to... Może warto by było udać się do lekarza? Może warto pomyśleć o nowej terapii?
  25. Ja myślę, iż najważniejsze jest to aby Twój mąż uświadomił sobie swój własny problem. Aby był świadom tego, że jego nerwowość, jego bardzo silna złość - nieadekwatna do zaistniałych sytuacji oraz sposób jej rozładowania - agresja jest jego problemem. On teraz usprawiedliwa się tak jakby uważał, iż on może się wkurzyć, może uderzyć bo ma problemy. Co gorsza on chce Cię sobie totalnie podporządkować. A TY masz parwo do innego zdania, innych decyzji, czy do powiedzenia NIE odnośnie różnych kwestii. I prawdą jest, że pomimo swojej złości nie ma prawa naruszać Twojej intymności, Twoich praw. Nie ma prawa tak się zachowywać, to jest złe. On musi sobie uświadomić, że nie problemem jesteś Ty ani Twoje zachowanie tylko on jest tu problemem. Mam nadzieję, iż ten psychiatra, do którego się udał uświadomi mu to... Leki na pewno go trochę uspokoją, co może spowodować, iż będzie w stanie słuchać. Leki rozładują trochę to napięcie jakie w nim jest. Dzięki tym lekom może zacznie do niego dochodzić co on robi, jak się zachowuje oraz że to jest złe. Na razie bym się nie przejmowała i nie zastanawiała, czy te leki uzależniają, czy nie. Możliwe, że te leki zostaną zastosowane tylko doraźnie. A myślę, iż TY teraz masz o dużó poważniejszy problem... Ogólnie myślę, że to ogromny postęp, że trafił do tego psychiatry. Jeśłi będzie się stosował do jego zaleceń to myślę, iż istnieje szansa dla Was, Waszego związku. Myśłę, iż może wartoby było abyś Ty się również udała do psychiatry po paradę. Abyś dowiedziała się jak teraz powinnś zachowywać się w stosunku do męża, aby lekarz poradził Ci co w danej sytuacji powinnaś robić. Jeśłi Twoj mąż Cię kocha to myślę, iż Twoja pomoc jest tu niezbędna aby on mógł z tego wyjść. Jednak tą pomoc należy mu zaoferować w mądry sposób. Może ten lekarz zaproponuje Wam terapię małżeńską oprócz oczywiście indywidualnego leczenia dla Twojego męża. Twój mąż musi mieć leczenie indywidualne, może właśnie również terapię. Wydaje mi się, iż teraz kiedy jest na lekach staraj się nie prowokować kłótni, ale spokojnie próbuj z nim rozmawiać o Was. O tym, że go kochasz, czego od niego oczekujesz oraz że się go boisz i nie potrafisz być z kimś kogo maiłabyś się bać. Sama powinnaś wyczuć kiedy co najlepiej robić, chodzi o to żebyś Ty też zachęcała go do podjęcia terapii. Ale w taki sposób aby on czuł, że robi to przede wszytskim dla siebie. Trudna to sprawa. Dla mnie mężczyzna, który podnosi rękę nie ma prawa bytu. Tym bardziej, że jeśłi ktoś raz sobie na to pozwoli to zazwyczaj już nie przestaje. Jednak u Ciebie jest szansa bo poszedł do psychiatry. Dopóki coś robi odnośnie siebie to jest szansa. Możliwe, iż jego dzieciństwo naprawdę odbiło w nim piętno... Może on nie jest świadomy dlaczego tak nie wolno, że jest to złe. Możłiwe, że leczenie pozwoli mu zmienić te złe nawyki myśłowe, ukształtować inne reakcje. Życzę cierpliwości, wytrwałości, potrzebnego dystansu. Pomagaj mu, ale nie kosztem siebie, swojego dziecka. Najlepiej porozmawiać o tym z fachowcem.
×