
etien
Użytkownik-
Postów
246 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez etien
-
Hej! A ja chciałabym abyście polecili mi jakiegoś dobrego psychiatrę z Wrocławia! I jeszcze jedno, czy gdzieś we wrocku można się dostać do psychiatry, który jest jednocześnie psychoterapeutą na terapię w ramach NFZ? Czy ktoś słyszał o jakimś ośrodku we Wrocławiu, który organizowałby terapię grupową dla osób z zaburzeniami psychicznymi w ramach codziennej terapi trwającej po kilka godzin dziennie przez okres 3 miesięcy lub pół roku? pozdrawiam!
-
Mi się wydaje, że ona może oczekiwać od Ciebie jakiegoś działania. Owszem poprzez sms na walentynki dałeś jej delikatnie do zroumienia, że Ci jakoś tam na niej zależy. Ale co to teraz ona w zamian ma zaprosić Cię na kawę, randkę itp.? Jakiego zachowania od niej oczekujesz? Może ona jest zainteresowana ale za bardzo nie wie co ma zrobić. Może ona też się obawia, że źłe odczytuje Twoje zamiary. Może się obawiać jeśli np. jest nieśmiała i nie miała wcześniej chłopaka. Może też ogólnie odczuwać lęk przed związkiem chociaż w rzeczywistości chciałaby. Albo nie jest zainteresowana. Jednak tego nie dowiesz się jeśli jakoś nie zaryzykujesz. Zatem coś zaproponuj i zobaczysz jak zareaguje! Kiedyś, mniej więcej jak miałam tyle lat co wy, a może trochę mniej lat od Was to czasami zdarzały mi się sytuacje, gdzie koledzy np. mówili mi, że chcieliby się pouczyć ze mną przed sprawdzianem. Pytali, czy kiedyś bym nie poszła tam, czy tam - ja na to odpowidałam, że nie ma sprawy, możemy się umówić. Zapytywali mnie co u mnie, razem szli ze mną na przerwy śniedaniowe itp. Jednak ja nigdy nie wiedziałam czego oni tak dokładnie chcą, bo oprócz sugestii z ich strony nigdy nie pojawiały się konkretne propozycje chociaż ja nie dawałam im powodów aby obawiali się, że im odmówię. I pamiętam, że był taki kolega, który z jednej strony sprawiał wrażenie jakby był zainteresowany, zaś z drugiej nigdy się na nic nie zdobył. A ja w tamtych czasach byłam nieśmiała i wydawało mi się głupie aby to dziewczyna przejmowała inicjatywę i coś proponowała. Zresztą zawsze chciałam mieć pewność, że się nie mylę i dana osoba faktycznie jest zainteresowana. Wydawało mi się to takie normalne, że jeśłi chłopak chce gdzieś ze mną pójść, jest zainteresowany to powinien mi to powiedzieć. Zresztą miałam też i sytuacje, gdzie zaś jakiś kumpel był dla mnie naprawdę miły, sympatyczny i sprawiał wrażenie, że nie jestem mu obojętna poczym się okazało, że on traktował mnie bardzo koleżeńsko i tak naprawdę to co robił to nic nie znaczyło. A ja się łudziłam. Po takich akcjach człowiek robi się bardziej zdystansowany. Ale to były takie szkolene podchody licealistów...
-
Bylam tylko zauroczeniem?a moze nie?
etien odpowiedział(a) na odrealniona666 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Odrealniona nie wiem, czy powinnam się wypowiadać bo nie czuje się jakąś ekspertką odnośnie związków. Nawet myślę, iż może mam za małe doświadczenie aby się mądrzyć. W dodatku mam nerwicę natręctw, co też poniekąd komplikuje moje bliskie relacje. Jednak mimo to pozwolę sobie na komentarz. Jednak pamiętaj, że to tylko moje zdanie i mogę nie mieć za wiele racji... Z tego co piszesz wynika, że z tym swoim "chłopakiem" nie jesteś zbyt długo. Rozumiem, że po jego rozstaniu z byłą spędziłaś z nim zaledwie 1,5 miesiąca, a potem zaczęły się kłopoty? Jeśli coś źle zrozumiałam to sorry i proszę popraw mnie! Napisałaś: „Prosił bym dala mu czas... I tak się rozstalismy po poltora miesiaca cudownego związku... „ Tak sobie myślę, iż on swój związek z byłą zakończył, bo to ona go zdradziła. Czyli ona złamała mu serce kiedy ją kochał. Możliwe, że się z nią rozstał bo w danej sytuacji nie wyobrażał sobie możliwości aby nadal z nią być jednak pomimo rozstania pewnie wciąż ją kochał. Tak sobie myślę, iż pewnie chciał poznać kogoś nowego aby zapomnieć o byłej, ukoić swój ból, uwolnić się od przeszłości, która go zdradziła. Chciał szybko zacząć od nowa, tak aby całe to zło jakie go spotkało stało się niemalże nie zauważone. Pewnie to udało mu się właśnie kiedy był z Tobą, byłaś balsamem na jego zranioną duszę. Pewnie nie chciał Cię zranić i pewnie wierzył w to co mówił, robił dla Ciebie. Jednak uważam, iż te Jego wyznania w stosunku do Ciebie po tak niedługim czasie bycia razem są "zdumiewające". Ja bym się bardzo zdziwiła gdyby chłopak po paru tyg., a nawet po zaledwie dwóch miesiącach oświadczył, że mnie kocha... To, że jest zauroczony to zrozumiałe, ale kochać, mówić o ślubie, byciu ze sobą na zawsze...? to jakby trochę naciągane... Możliwe, że on dokonał przeniesienia. A oznacza to, że uczucia do swojej byłej przeniósł na Ciebie. Chciał wierzyć, że cię kocha aby móc zapomnieć o tym co było... Wygląda też na to, że ten związek z byłą nie był do końca przez niego zakończony skoro jednak zaczął się wahać. Może zobaczył szansę dla niego i byłej i stwierdził, iż musi tą szansę wykorzystać. W sumie nie jest łatwo zakończyć związek tak po 5 latach. Ostatecznie, już po tym jak stwierdził, iż musicie sobie dać czas i Cię zostawił doszło do niego, że związek z byłą to całkowity koniec, że pomimo szczerych chęci nie da się do tego wrócić. Dlatego znów się odezwał do Ciebie. Z pewnością nie jesteś mu obojętna. Pamięta o Tobie i ma świadomość, że było mu z Tobą dobrze w tym krótkim czasie jaki mieliście dla siebie. Może właśnie teraz dopiero zaczyna faktycznie widzieć Ciebie i zaczyna zastanawiać się co dla niego znaczysz, kim dla niego jesteś. Co naprawdę czuje właśnie do Ciebie. Chociaż możliwe, że wciąż nie uporządkował swoich uczuć co do byłej dziewczyny. Ciągle jest pomiędzy... Co do nerwicy natręctw to z pewnością ta choroba może wiele popsuć. Mógł się wystraszyć tego co się z nim dzieje, bo nerwica może bardzo zamieszać. Może faktycznie nie czuć się obecnie zdolny do podjęcia jakiejkolwiek decyzji, nie czuć się zdolnym do bycia z kimś w ogóle. Jednak myślę, że jeśliby powodem jego zachowania była nerwica to nie byłby zdolny ani być z Tobą, ani z byłą. Pewnie byłej też by powiedział, że póki co nie jest w stanie z nią być. Powiedziałby pewnie, że musi, chce, woli być sam. I faktycznie pozostałby sam z całym tym bajzlem - nerwicą. Pewnie wówczas nie spotykałby się ani z nią, ani z Tobą. Byłby zajęty tylko samym sobą i swoimi myślami. Oczywiście to tylko spekulacje, nie mam tu żadnej pewności. Próbuje się wczuć w tą sytuację, jednak nie jestem nim i cokolwiek napiszę to tylko moje przypuszczenia, wnioski... Ogólnie uważam, iż stwierdzenie jego abyś poczekała, aż wyzdrowieje jest totalnie bez sensu. Jest egoistyczne. Jego leczenie może potrwać nawet kilka lat... Gdyby stwierdził, iż obecnie z powodu nerwicy czuje się fatalnie ale mu zależy i prosi o czas... prosi o miesiąc aby jakkolwiek to sobie uporządkował, poczuł się lepiej to jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Napisałaś, że teraz dzwoni codziennie. Czy te rozmowy są sympatyczne? Czy czujesz, że Cię lubi, zależy mu? Czy te rozmowy w jakiś sposób zbliżają Was do siebie? Jeśli tak jest to według mnie powinnaś się z nim spotkać. Według mnie on powinien się z Tobą spotkać. Jeśli zależy mu na Tobie, jeśli Cię szanuje to powinien szczerze z Tobą porozmawiać. Powinien się określić nawet jeśli to co miałabyś usłyszeć nie byłoby dla Ciebie przyjemne. Jeśli jego problem dotyczy nerwicy to uważam, że i tak powinien powiedzieć Ci to osobiście. On nie może wodzić Cię za nos. Nie może dawać Tobie nadziei i ją odbierać. Nie może w ten sposób Cię ranić, wykorzystywać. Nie pozwól aby zmarnował Twój czas i przedłużał cierpienie. Pamiętaj, że może dzwonić tak nawet przez rok czasu, a potem powiedzieć: mam inną, czy coś w tym stylu. Dlatego jeśli dzwoni i sprawia wrażenie, że mu zależy to poproś go o spotkanie. A następnie na tym spotkaniu daj mu do zrozumienia, że musi się okreśłić, bo jeżeli tego nie zrobi nie zamierzasz z nim bawić się "w kotka i myszkę...". Jeżeli nie będzie chciał naprawdę pogadać, spotkać się to według mnie to nie ma za bardzo sensu, aby to kontynuować. Lepeij zebrać w sobie siły i sama zadecydować o całkowitym zerwaniu kontaktu. Będzie to bolesne ale jeśłi się na to przygotujesz i znajdziesz w sobie argumenty aby tak zadecydować to stosunkowo szybko uwolnisz się od bólu. Znam osobiście historię (nie dotyczy akurat mnie), gdzie facet po rozstaniu z dziewczyną zwodził ją w ten sposób przez rok czasu. Spotykał się z nią, dawał jej nadzieje, a później odbierał. A ona w nadziei liczyła, że on w końcu się okreśłi i z nią będzie. Poczym pewnego dnia jej oświadczył, iż nie będą się więcej spotykać bo znalazł sobie nową dziewczynę i to byłoby wobec niej- tej nowej nie w porządku kontynuować tą starą znajmość. Tak też to, że teraz dzwoni niekoniecznie musi coś oznaczać... Proszę tylko nie bierz tego co napisałam jako jakąś wyrocznie, bo ja mogę wcale nie mieć racji. Nie chciałabym przyczynić się do pogłębienia Twoich zmartwień. Każda też historia chociaż podobna w rezultacie jest inna... Musisz postąpić zgodnie ze swoim sumieniem, przekonaniem pamiętając o tym co jest dla Ciebie i tylko Ciebie najlepsze. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
etien odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
W sumie rzeczy to mi nie przeszkadza, że psychoterapeuta, psychiatra stawia diagnozę. Według mnie diagnostyka jest bardzo istotna w leczeniu zaburzeń psychicznych. Dobra diagnoza pozwala według mnie na dobór jaknajlepszych technik leczenia. Tyle, że każdy jak wspomniałyście jest inny - nie ma dwóch identycznych ludzi, identycznych przypadków co najwyżej mogą być jakieś cechy wspólne, jednak z kazdym pacjętem trzeba pracować indywidualnie. Dlatego też tak myślę, iż nawet jeśl na jakiejś terapii grupowej znajdowałyby się osoby tylko i wyłącznie z zaburzeniem osobowości: chwiejna emocjonalnie typ Borderline to pewnie i tak to zaburzenie, u każdej z tych osób objawiałoby się nieco inaczej. Pewnie osoby te wykazywałyby może jakieś cechy wspólne, ale jednocześnie pewnie byłyby między nimi charakterystyczne różnice typowe dla każdej z nich osobno. Ja po prostu boje się, że może ogólnie ta moja psychoterapeutka pomiliła się w tej swojej diagnozie. Jestem taka, że lubię wszytsko sprawdzać i wiedzieć. Zatem skoro ona stawia taką diagnozę to chciałabym wiedzieć na jakiej podstawie ona tak orzeka. Na ostatniej terapii powiedziałam tej terapeutce, że czytałam kiedyś coś na temay Borderline i według mnie nic z tego co tam opisali nie pasuje do mnie. I zapytałam ją na jakiej podstawie ona uważa, iż to zaburzenie osobowości Borderline. I ona na to odpowiedziała mi w sposób dla mnie irytujący, bo powiedziała, że orzeka to na podstawie tego co jej o sobie powiedziałam. I to mnie denerwuje, bo skoro stawia diagnozę, rzuca określeniami medycznymi to ja chciałabym aby dokładnie mi wytłumaczyła na czym polega mój problem, co to dla mnie oznacza że mam to Borderline. I właśnie dlatego, że ja nie widzę za wiele spójności między samą sobą, a opisem kryteriów diagnostycznych dla Borderline to mam wątpliwości co do takiej diagnozy. I te wątpliwości moje są jeszcze większe z tego powodu, że ona nie chce mi dokładnie tego wyjaśnić. A ja uważam, że skoro użyła takiego stwierdzenia to powinna dokładnie wyjaśnić dlaczego tak uważa. Według mnie powinna powiedzieć, że mam Borderline bo jak wspomniałam mam problem np. z tym, czy tamtym, moje emocje oscylują wokół tych negatywnych. Czyli powinna odnieść się do mnie, a nie takie jakieś bzdety... Powinna mi dokładnie wskazać, które moje zachowania, emocje, cechy wskazują na to, że to może być Borderline oraz co to dla mnie oznacza na teraz oraz w odnosieniu do mojej przyszłości. Dla mnie to tak jakby lekarz powiedział mi, że mam wade serca to chciałabym wiedzieć co jest z moim sercem nie tak, iż on dostrzega jakomś wadę. Na czym polega ta wada, jakie to ma dla mnie skutki oraz jakie jest leczenie, szanse na pełne zdrowie itp. Ja się obawiam, że jeśłi jestem np. źle zdiagnozowana to taki psycholog może mnie leczyć na coś co nie jest problemem i tym samym zaniedbać to co jest istotne. Nie chciałabym zmarnować np. 2 lat na bezsensowną terapię prowadzoną zupełnie nie w tym kierunku co trzeba i dalej mieć te problemy, które mam. Chyba pójdę jeszcze do jakiegoś lekarza aby to potwierdzić, upewnić się. Tyle, że to wiążę się z tym, że znów wszystko odłoży się w czasie. Zanim dostanę się na wizytę, zanim on coś w ogóle powie itp. Już czuję się zniechęcona, chociaż jesczze nie zaczełąm nic robić z tym... -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
etien odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Linka psychoterapeutka po 5 lub 6 sesjach stwierdziła, że mam zaburzenie osobowości z pogranicza Borderline. Ja na terapie przyszłam do niej ze zdiagnozowanym ZOK. Dodam, iż jest ona psychologiem, ale nie psychiatrą. Mój lekarz już w zasadzie dawno temu stwierdził, iż mam ZOK oraz osobowość anankastyczna. Ona nie współpracuje z tym moim lekarzem, bo on jest z innej poradni. Aczkolwiek lekarz z jej poradni też potwierdził ZOK. Poszłam na tą obecną terapię, ponieważ pomimo zaleczenia nn wciąż mam problemy, głównie z ciągłym przymusem wspominania i analizowana sytuacji z jakimi się spotykam w ciągu dnia i które są dla mnie ważne. Poszłam do niej z powodu nieumiejętności podejmowania decyzji i ciągłym lękiem dotyczącym porażki. Poszłąm do niej także z powodu lęku przed pracą, nieumiejętnością radzenia sobie z sytuacjami zawodowymi. Terapia ta miała być behawioralna ericksonowska. Moja psychoterapeutka za bardzo nie chciała słuchać tego o czym chiałam, miałam potrzebę jej mówić. Ciągle mi przerywała i zarzucała, że nie móię o swoich emocjach tylko sytuacjach. Kazał mi w zwiazku z tym co mówię określać cele, kierunek działania oraz miałam jej zaznaczyć co chcę osiągnąć w wyniku terapii. Do tej pory chodziałm tylko na terapie psychodynamiczną. I też z tego powodu jestem przyzwyczajona, że na terapii mówiłąm zawsze to co chciałam, mówiłam o tych sprawach, o których czułam potrzebę aby mówić. I prawdę mówiąc totalnie nie potrafiłam się odnaleźć w tych jej ustaleniach. Po tych 5-ciu spotkaniach powiedziałam jej w końcu, że ja chyba nie rozumiem tej terapii, że nie potrafię określić celów itp., ponieważ odczuwam ogólnie chaos i oczekiwałam, iż to właśnie ona pomoże mi to wszytsko co się ze mną dzieje ogarnąć, uporządkować. Wtedy może dopiero byłabym w stanie powyznaczać sobie te cele. Stwierdziłam też tego dnia, że akurat dzisiaj czuję się nijak i nie wiem o czym mam dzisiaj rozmawiać, bo o niczym nie chce mi się mówić, nie odczuwam potrzeby aby dzisiaj mówić o tym co było dla mnie ważne np. pare dni temu. I w zasadzie to tego spotkania potrzebowałam włąśnie te kilka dni temu, a dzisiaj nic nie odczuwam, nie wiem itp. I tak sobie pogawędziłyśmy... I ona włsanie po tej rozmowie oświadczyła, że u mnie nie będziemy zajmować się nerwicą tylko zaburzeniem osobowości Borderline. Nie wiem co mam o tym myśleć. W pewnym sensie może i mogłabym zgodzić się, zauważyć u siebie pewne cechy typowe dla Borderline. Ale zaś poddając się tym kryteriom diagnostycznym to są wątpliwości ku takiej diagnozie. Właśnie zastanawia mnie to jak to zaburzenie Borderline ma się do osobowości anankastycznej. Tym bardziej, iż typowe cechy osobowości anankastycznej wykluczają się z tymi dotyczącymi Borderline szczególnie odnośnie tej impulsywności. Ta osobowość ankastyczna jest typowa dla ZOK. Lekarz powiedział mi, że właśnie często niemożność zrobienia pewnych działań perfekcyjnie tak jakbym to chciała też wyzwala lęk u mnie, czyli obsesje, kompulsje. Z drugiej zaś strony czytajac o Borderline można się dowiedzieć, iż często chorobą współistniejącą jest właśnie ZOK. Ja mam dziwne wrażenie, iż ta moja psychoterapeutka na podstwaie tego co powiedziałam jej na ostatniej wizycie uznała, że mam Borderline. A ja pozwoliłam sobie wtedy na okazanie niezadowolenia, tego że ta terapia mnie irytuje oraz że w związku z tym co ona mówi ja nie wiem czego chcę i jej nie rozumiem itp. Poużalałam się nad sobą i wyraziłam swoją niechęć i znudzenie. Te emocje jakie ukazałam mogą pasować do Borderline, ale mogą być też zwykłymi niegroźnymi emocjami, których każdy czasem doświadcza szczególnie kiedy coś jest nie po naszej myłśi. Tak wróćiłam do punktu wyjścia, czyli nadal nic nie wiem i mam wątpliwości co do danej diagnozy. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
etien odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Wiecie co dla mnie jest najgorsze w zdiagnozowaniu u mnie tego Borderline? Najgorsze jest to, że czytając jakieś informacje w tym temacie to tak naprwdę dochodzę do wniosku, że to mnie nie dotyczy! Nie rozumiem na jakiej podstawie ta psychoterapeutka to orzekła. Owszem dzięki temu zaburzeniu Borderline mogłabym zrozumieć i wytłumaczyć pewne moje zachowania, moje funkcjonawanie, ale mimo to uważam, że to za mało aby stwierdzić, że ja mam Borderline. W necie można zdobyć np. takie info na temat Borderline jak poniżej: Kryteria diagnostyczne: Typ Impulsywny Przynajmniej 3 z następujących objawów muszą być obecne (jednym z nich musi być 2): - Zauważalna tendencja do nieoczekiwanego działania bez rozważania jego konsekwencji - Zauważalna tendencja do kłótliwego zachowania i konfliktów z innymi, szczególnie gdy impulsywne zachowania są udaremniane lub krytykowane - Skłonność do wybuchów gniewu i przemocy, z niezdolnością kontroli wybuchowych reakcji - Trudności w utrzymywaniu jakiegokolwiek kierunku działań, który nie przynosi natychmiastowej nagrody - Niestabilny i "kapryśny" nastrój Typ Pograniczny (tj."Borderline") Przynajmniej 3 objawy typu Impulsywnego muszą być obecne, razem z przynamniej dwoma z następujących: - Zaburzony i niepewny obraz własnego "ja", celów i wewnętrznych preferencji (włączając seksualne) - Skłonność do angażowania się w intensywne i niestabilne relacje, często prowadzące do emocjonalnego kryzysu - Nadmierne wysiłki uniknięcia porzucenia - Powtarzające się groźby lub akty samouszkadzające - Chroniczne uczucie pustki Z tego co piszą wynika, że powinnam posiadać 3 objawy typu Impulsywnego oraz przynamniej dwa z typu Borderline. I tu zaczynają się schody, ponieważ jeśłi chodzi o te objawy z typu impulsywnego to ja mam chyba tylko ten ostatni, czyli niestabilny i "kapryśny" nastrój. Natomiast zawsze zanim coś zrobię biorę pod uwagę konsekwencje i w zasadzie tak bardzo boje się złych konsekwencji, że właśnie mam problemy decyzyjne. W konflikty z ludźmi jeśłi popadam to tylko w wyniku nieumiejętności komunikowania się. Nie szukam zwad z ludźmi, chociaż owszem bywam krytyczna. Boje się przemocy i jestem do niej niezdolna. Nawet jeśłi odczuwam ogromny gniew to zawsze go kontroluje, może nawet przesadnie. Owszem aby utrzymywać stałość działań potrzebuje motywacji z zewnątrz. Nigdy nie wycofałam się z podjętego przez siebie zadania, moja perfekcyjność i konsekwentność nie pozwoliłaby mi na to. Natomiast jeśłi chodzi o drugą grupę objawów to owszem bardzo boje się porzucenia, czasem odczuwam pustkę, moje intensywne relacje często doprowadzają mnie do kryzysu emocjonalnego. Jednak moje relacje nie są niestabilne. A może wrato by było wytłumaczyć co należy rozumieć poprzez "stabilne"? Co do obrazu mojego ja to nie jestem pewna jak to z nim jest. Nie mam ochoty, ani zamiaru zrobić sobie krzywdy. Powinnam mieć jeszcze 5 objawów z poniższych: Frenetyczne (szalone, poważne, nacechowane nadmiernymi emocjami) wysiłki uniknięcia rzeczywistego lub urojonego opuszczenia. Wzorzec niestabilnych i intensywnych relacji z innymi ludźmi, charakteryzujący się przechodzeniem pomiędzy ekstremami: idealizacji i dewaluacji. Jest to nazywane "rozszczepieniem". Zaburzenia tożsamości: zauważalny i trwale niestabilny obraz siebie lub poczucia własnego "ja". Impulsywność w co najmniej dwóch obszarach, które są potencjalnie niebezpieczne (np. wydawanie pieniędzy, lekkomyślny seks, nadużywanie substancji, niebezpieczna jazda, nadużywanie jedzenia). Powtarzające się zachowania samobójcze (gesty, groźby) lub samouszkadzające się zachowanie. Niestabilność emocji z powodu wahań nastroju (np. intensywne epizody depresyjne, drażliwości lub niepokoju, zwykle utrzymujące się kilka godzin, rzadko dłużej niż kilka dni). Chroniczne uczucie pustki. Niestosowna, intensywna złość lub problemy z kontrolą złości (np. częste wybuchy gniewu, stałe gniewanie się, powtarzające się bójki). Przejściowe, związane ze stresem, poważne symptomy dysocjacyjne lub paranoidalne podejrzenia. Z tych 9-ciu to mam 3 lub 4 objawy. W każdym razie objaw - Impulsywność w co najmniej dwóch obszarach, które są potencjalnie niebezpieczne (np. wydawanie pieniędzy, lekkomyślny seks, nadużywanie substancji, niebezpieczna jazda, nadużywanie jedzenia) - to w ogóle mnie nie dotyczy! Ja mam osobowość anankastyczna - to potwierdził, zdiagnozował mój lekarz psychiatra. I Faktycznie niemalże wsyztsko co piszą na temat osobowości anankastycznej pasuje dokładnie do mnie. Zatem jak ta impulsywność typowa dla Borderline ma się mieć do osobowości anankastycznej? To się według mnie nawzajem wyklucza. Odczuwam zaniepokojenie...! -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
etien odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
Witam! Ja obecnie czuję lekką konsternację odnośnie zaburzenia jakim jest border. Od 2005 roku choruję na nerwicę natręctw, mam ją zdiagnozowaną. Leczyłam się na nn zaróno lekami, jak i poprzez terapię. Obecnie mam zaleczoną nerwicę, ale i tak żyję w ciągłym poczuciu chaosu, lęku itp. Teraz od stycznia poszłam na nową terapię tym razem behawioralną(bardziej ufam terapiom, niż lekom). Zgłosiłam się bo uznałam, iż pomimo zaleczonej nn nie radze sobie w życiu, z pracą, swoimi emocjami itp. Nie tyle chciałam dalej leczyć nn, co znaleźć sposób na to aby nauczyć się funkcjonować w tym wszytskim co mnie otacza. Właśnie ostatnio moja terapeutka stwierdziła, że mam zaburzenia osobowości: osobowość chwiejna emocjonalnie typ border. Prawdę mówiąć nigdy tego u siebie nie podejrzewałam, dlatego też nigdy nic nie czytałam na temat tego typu osobowości. W zasadzie nic o tym nie wiedziałam. Czytałam dużó na temat nerwic, fobii, depresji, oraz niektórych zaburzeniach osobowości, ale nie o tym. Przyznaję, iż jestem przerażona taką diagnozą. Ostatnio poczytałam trochę na ten temat i nie zapowiada się fajnie. Zdecydowanie lepiej czułam się ze świadomością, że mam jedynie nn. Moja terapeutka powiedziała mi, że moja nerwica jest tylko reakcją obronną, zaś parwdziwym problemem jest właśnie owe zaburzenie border. Kiedy tak poczytałam o tym border to owszem widzę pewne podobieństwa. Teraz zaczynam pomału rozumieć dlaczego mam takie jazdy odnośnie mojego związku, wieczne dylematy, ciągłe niezadowolenie, smutek, złość itp. Teraz zaczynam rozumeić dlaczego nie umiem być szczęśliwa nawet jak jestem szczęśliwa. Teraz pomału widzę skąd u mnie problemy z pracą, ogromy strach przed współpracownikami itp. Ale z tą wiedzą wcale nie czuje się lepiej, tylko czuje się bardziej chora. Psychoterapeutka zapowiedziała, że czeka mnie stała, regularna terapia długoterminowa. Dużo pracy do wykonania. Sprawiała wrażenie zaniepokojonej... Wyczytałam stąd, iż dużó osób z border miało próby samobójcze. Ja akurat nigdy nie próbowałam się zabić. Jestem daleka od takiego myśłenia, zrobienia tego... Tylko kiedyś, przez krótki czas o tym myślałam, ale to było dawno i miałam swoje małe powody. Jednak to raczej było wołanie o pomoc, niż faktyczna chęć zrobienia sobie czegoś złego. Boje się tej diagnozy, tego zaburzenia. Teraz okazuje się, iż jestem bardziej psychiczna niż myślałam... -
Świetnie! Każdy mnie tylko poucza! Pouczacie mnie, gdzie powinnam znaleźć informacje, jesteście zdziwieni: "Jak to przecież to forum więc co za problem..., wszyscy tu piszą jak się czują z zaburzeniami... ?" itp. A może ktoś by coś napisał odnośnie zaburzenia, o którym wspomniałam? Może ktoś coś by napisał w temacie? Najwyraźniej osoby, które tu się wypowiedziały nie mają nic do napisania odnośnie border. Lekka irytacja :|
-
Edi1000 ja dla odmiany napiszę Ci coś zupełnie innego!!! A mianowicie zastanawia mnie na czym polega tak naprawdę Twój problem. W swojej pierwszej wypowiedzi napisałeś, że raz czujesz się zachwycony, że się z nią widzisz. Piszesz, iż próbujesz ją zatrzymać przy sobie jak najdłużej, zaś innym razem chcesz już aby jak najszybciej pojechała sobie do domu. I tak zastanawiam się, czy ta Twoja miłość do niej to tylko zauroczenie, jak sugerują forowicze i zwyczajnie to uczucie już mineło. Czy może Ty boisz się bliskości, bycia z kimś w związku, zaangażowania? Zwróć uwagę na to co się z Tobą dzieje tak naprawdę kiedy się z nią widzisz, kiedy jej nie widzisz. Możliwe, że kiedy spotkanie z nią było udane i czułeś się zadowolony, to następowało po tym wycofanie się i pojawiały się te negatywne odczucia? Czyli za każdym razem kiedy czujesz, że mógłbyś być z nią blisko, być szczęśłiwy może to Cię jednak tak naprawdę przeraża i dlatego od razu się wycofujesz aby Twoje uczucia wróciły do bezpiecznego dla Ciebie poziomu lini prostej? Z drugiej strony masz nerwicę natręctw, a co za tym idzie osoby z tym zaburzeniem często lubią wszytsko sprawdzać i mieć pewność, że nie popełniają błędu. Możliwe, że za bardzo analizujesz te swoje uczucia na zasadzie: " O jejku czy ja naprawdę ją kocham? Nie myślałem o niej rano, ojej to chyba znaczy, że jej nie kocham? itp. Zwróć uwagę, czy aby rozmyślanie nad tym nie pochłania znacznej części Twojego dnia? Kiedy się bez przerwy sprawdza się swoje emocje, poddaje je w wątpliwość, a później próbuje znajeźć potwierdzenie to nic dobrego z tego nie wyjdzie. Możliwe, że teraz twoim natręctwem jest zastanawianie się, co ja do nie czuje, czy oby na pewno ją kocham? Czasami też oosby z nerwicą natręct potrafią sobie wkręcić, że już nie kochają pomimo, że kochają. Przeraża ich to, że mogliby już nie kochać i zaczynają sobie wkręcać negatywne emocje, które dają złudzenie, że faktycznie już chyba nie kochają w momencie kiedy jednak kochają. Jednak tego typu wkręty są raczej typowe dla długoletnich już związków. Nie wiem, czy po miesiącu bycia z kimś można mieć takie nerwicowe wkręcanie się, chyba że właśnie osobnik boi się być z kimś blikso. Napisałam te różne warianty do zastanowienia się nad tym. Edi1000 nie wiem jak to u Ciebie jest naprawdę, ale myślę że warto wziąć pod uwagę różne warianty zanim podejmie się ostateczną decyzję. Musisz pozwolić sobie na dużą szczerość przezde wszystkim przed samym sobą. Mam też taką propozycję abyś może nie analizował tego ciągle, nie dręczył się tym, że czuje teraz to, a powinieniem to... Po prostu bez analizowania pospotykaj się ze swoją dziewczyną, uwolnij się od natrętnych rozważań. Pozwól sobie na bycie z nią, cieszenie się tym co razem robicie itp. I dopiero np. po tygodniu zastanów się co czułeś przez dany tydzień i co się wtedy z Tobą działo emocjonalnie? Czy kiedy myśłisz o niej to robi Ci się ciepło na sercu, czy mimowolnie pojawia się uśmiech u Ciebie? Czy tęskniłbyś za nią gdybyś jej nie widział? Czy gdyby spotkało Cię coś wspaniałego, to czy ona by była pierwszą osobą, której chciałbyś o tym powiedzieć? Czy świadomość bycia z nią dodaje Ci wigoru, entuzjazmu, siły? I wtedy dopiero zastanów się nad tym wszytskim. Jeśłi zaś okazałoby się, że czujesz przytłoczenie, osaczenie, niezadowolenie. Jest w Tobie chęć do unikania spotkań to może warto by było jednak to zakończyć! Miłej lektury!
-
Prawdę mówiąc w tytułach postów nie widzę za wiele na temat border. A nie mam ochoty czytać wszytskich aby się przekonać, które dotyczą mojego problemu, a które nie. Przejżałam z trzy strony do tyłu... Na pierwszej stronie zaś jest jeden taki temat gdzie pomimo, iż w tytule pojawia się nazwa border to z treści wynika, iż forowicze piszą tam o zaburzeniu osobowości chwiejnej ale typu: Impulsywna, co mnie nie do tyczy, nie interesuje... Przyznam, iż jestem niecierpliwa i chciałabym móc szybko pozyskać info!
-
Hej Wam! Ostatnio zdobyłąm wiele informacji na temat zaburzeń osobowości. Wśród długiej listy rodzaju zaburzeń osobowości występuje takie coś jak osobowość chwiejna emocjonalnie: typ borderline oraz typ impulsywny. Mnie akurat interesuje ten typ borderline, który się znacznie różni od tego impulsywnego. W tym impulsywnym przeważa gniew, nienawiść, skłonnośći do agresji, konfliktowaść itp. W typie borderline wyróznia się głównie hwiejność emocjonalną, przeżywanie ekstremum emocji, skarjność emocji od tych smutnych, negatywnych do zadowolenia. Jednak osoba zaburzona przeważa głównie negatywne emocje jak: smutek, samotnośc, niepewność, brak bezpieczeństwa, pustka itp. Osoby te boją się strasznie odrzucenia i robią prawie wszytsko aby uniknąć tego. Bardzo intensywnie angażują się emocjonalnie w związki z innymi, ale z obawy przed bliskością stosują prymitywne mechanizmy obronne w wyniku których narażają się na cierpienie, przeżywanie ciężkich stanów emocjanlnych w trakcie trwania związku. Jednak pomimo tych trudnych emocji są silnie związani i pomimo swoich traum trwają w związkach nierozerwalnie. Bardzo chciałabym poznać osoby, u których stwierdzono własnie to zaburzenie: Osobowość chwiejna emocjonalnie typ borderline Na jakiej podstawie u nich lekarz to stwierdził? Jak same siebie widzą dane osoby? Potrzebuje jakiś bardziej fachowych informacji najlepiej z autopcji pacjentów. Proszę napiszcie jak to jest u Was!
-
Pewien sposób posób na nerwice natręctw(może się sprawdzi)
etien odpowiedział(a) na Edi1000 temat w Nerwica natręctw
Nie zgodziłabym się ze stwierdzeniem, że te obsesyjne myśli są moje. Chociaż owszem wytwarza je mój mózg więc są moje. Jednak pojawiają się w mojej głowie samowolnie, nie jestem w stanie ich kontrolować, zakazać im aby się wiećej nie pojawiały, co najwyżej mogę je zignorować. Tak też pomimo, że pojawiają się w mojej głowie nie uważam je za własne, bo są one nie zgodne ze mną, nie zgodne z moją wolą, pojawiają się pomimo tego, że ich nie chcę, nie nawidzę. I na pewno nie pomaga mi stwierdzenie, czy uznawanie ich za własne bo ja nie jestem taka jak te moje myśli. Jednak z pewnością pomaga ignorowanie tych myśli, nie analizowanie ich. Dobrze jest sobie uświadomić, że to tylko mysli. A myśli mogą być różne i nie trzeba się nimi w ogóle przejmować. To są tylko myśli, one nie mają znaczenia, one są nieważne. To, że coś pomyślę nie ma żadnego wpływu na to kim jestem, co uważam. Moje myłsi nie mają wpływu na rzeczywistość, nie mogą nic zrobić ani mi, ani innym ludziom. Myśłi nie mają mocy aby coś zrobić, to nie magia. Te myśłi to często obrazy, które mógz wymyśla po to aby zakryć prawdziwą przyczynę lęku. Często tak bardzo boimi się pewnych spraw, rzeczy, że nie jesteśmy w stanie stanąć z tym lękiem twarzą w twarz. Tak bardzo boimi się zobaczyć pewne rzeczy, że aż pozwalamy aby mózg zbudował jakiś obraz zastępczy prawdziwiego lęku. Wydaje nam się, że boimi się tych naszych myłśi bo są takie straszne, wydaje nam się iż przyczyną naszego lęku są włąśnie te nasze starszne myśli - obsesje ale tak naprawdę to nie myłśi są przyczyną lęku. Te myłśi to tylko objaw prawdziwych przyczyn istnienia w nas lęku. Często to czego się boimi wcale nie jest w rzeczywistości takie straszne jak się nam wydaje, jednak boimi się tej konfrontacji. Coś co wychodzi na światło nagle okazuje się być czymś zupełnie niegroźnym. Dlatego uważam, iż istotnym elementem w leczeniu nerwicy jest terapia. Dobre metody raczenia sobie z obsesjami to w miarę możliwośći ignorowanie tych mysli, nie dyskutowanie z nimi, nie odpowiadanie na nie, nie analizowanie ich. Trzeba pozwolić im przemknąć po głowie nawet jeśłi byłyby najstraszniejsze. Nie wolno się na nich koncentrować, próbować usprawiedliwiać siebie skąd u mnie takie myłśi, one są nie ważne... -
Polka też kiedyś po przeczytaniu na forum jakiegoś objawu nerwicy, którego wcześniej nie miałam zaczełąm się bać, żę teraz i ja mogę mieć z danym objawem problem. Ale jakoś udało mi się zablokować te myłśi i dana obsesja nie została przeze mnie przejęta. Jednak podchodząc do forum staram się być ostrożna. A mianowcie nie czytam postów o tematach, na które wiem że w danym momencie jestem bardziej wrażliwa, podatna na nie. Obsesje się zmieniają, zatem czasem na jakiś temat jestem nadwrażliwa, a później to przechodzi i po jkaimś czasie już mogę o tym czytać. W każdym razie staram się nie czytać o tych tematach, które są dla mnie trudne i wiem, że po ich przeczytaniu mogę poczuć się gorzej. Myślę, iż to da się wyczuć... Mysłę, iż wiemy na co jesteśmy podatni w danym momencie... Wiem, których rzeczy nie powinnam czytać, oglądać, słuchać aby nie poczuć się gorzej, gdyż wiem, iż po zrobieniu tego wzmożyłyby się moje jazdy, lęki...
-
augusto kiedy przeczytałam Twój post przypomniało mi się coś z mojego własnego życia. Od dziecka, od zawsze uwielbiałam śpiewać. To było dla mnie coś bardzo ważnego i cennego. Mam talent, tzn. mam słuch muzyczny jak i dobre warunki wokalne. Zawsze dużo śpiewałam, ćwiczyłam, w mairę możliwości udzielałam się wszędzie tam gdzie mogłam ze swoim głosem robić coś więcej... Pare lat temu miałam możliwość rozwijać ten swój talent, miałam możliwość zrealizować się w tym co kacham. I paradoksalnie zaczęły się jazdy! Dodam, że jestem osobą wierzącą w Boga. Zaczęły pojawiać się we mnie myśli, że jestem pyszna. Myśli, że może za bardzo kocham śpiew, że nie powinno tak być. Zaczęły się myśłi co zrobię jeśli stracę głos, czy będę pomimo to umiała czuć się szczęśliwa. Czy będę umiała z tego zrezygnować dla jakiś np. wyższych celów. itp. To spowodowało, że faktycznie zaczełam się obawiać, że stracę talent. I nagle zaczeło mi się wydawać, że to co śpiewam brzmi kiepsko, że już nie potrafię wyciągnąć tak jak kiedyś. To spowodowało, że zaczełam bać się śpiewać publicznie, bałam się że nagle zacznę fałszować, że nie utrzymam dzwięku. Zaczełam sama się katować. Na siłę coraz więcej ćwiczyłam, ale nie odczuwałam już radości, satysfakcji bo wydawało mi się, że już nie potrafię. Ostatecznie doszłąm do momentu krytycznego, gdzie odczułam zmęczenie i zniechęcenie, totalną blokadę. Dzisiaj prawie już nie śpiewam bo wtedy przypomina mi się co straciłam i tracę. Boli mnie, że pozwoliłam aby stało się to wszytsko ze mną. Czasami myślę, że wrócę do śpiewania, mam nadzieję że mi się to uda. Jednak lata lecą, a ja nic nie robię... Wciąż mam blokadę i poczucie, że straciłam tyle czasu. Mam świadomość, że nie ćwiczę co powoduje, że faktycznie nie jestem w formie. W pewnym sensie moge powiedzieć, że porzuciałam coś co bardzo kochałam - swoją pasję, a myślałam kiedyś że to jest niemożliwe abym kiedykolwiek mogła przestać śpiewać. Dodam jeszcze, że kiedy nasiliła mi się nerwica to nie potrafię słuchać muzyki - to powoduje wzrost obsesji, przygnębienie, lęk, poczucie rozdarcia. Tak też totalna pustka...
-
Rozwalam swoje małżeństwo, rozwalam siebie samą...
etien odpowiedział(a) na Bella Luna temat w Nerwica natręctw
Bella Luna jeśli te myśli wciąż Cię męczą i dodatkowo przybierają na sile to może warto by pomyśleć o lekach. Leki pomagają szczególnie w tych najtrudniejszych momentach kiedy nie dajemy sobie rady. Nie twierdzę abyś całkowicie przestawiła się na branie leków, bo ja akurat nie jestem zwoleneniczką brania ciągle leków. Ale czasem są one niezbędne. Wydaje mi się, że w Twoim przypadku jedynie leki mogłby ukrócić te obsesje, dać Ci jakomś realną ulgę. Leki pozwolą Twoim myslą trochę odpocząć, umniejszą odczuwany lęk, jak również przymus myślenia o tym wszytskim. Leki mogą też stać się dla Ciebie dobrym gruntem dla terapii. Myślę, że leki mogą spowodować, iż terapia dawałaby Ci lepsze efekty w powrocie do normalności. -
mam pytanie-jak sobie radzicie z nerwicą natręctw?
etien odpowiedział(a) na elfica temat w Nerwica natręctw
Ja leki brałam tylko w najtrudniejszych dla mnie momentach. Najgorsze zawsze było to, że zazwyczaj w pierwszych tygodniach brania czułam się gorzej, niż przed braniem. Dopiero odczuwałam jakomś ulgę po właśnie tych 2 tyg. brania. Nie odczuwałam nigdy jakiś efektów ubocznych, może poza słuchością w ustach. Natomiast nigdy nie odczuwałam takiej całkowitej poprawy. Niektóre leki owszem blokowały natrętne mysli, ale czułam się po nich jakaś rozbita emocjonalnie, czasami wręcz depresyjnie. Po jednych lekach to wręcz czułam się jak zombii. W zasadzie to najlepsza dla mnie była ze wszytskich tych leków, które próbowałam asentra. Jednak pomimo tego, że te leki nie były doskonałe to jednak przynosiły mi pewne uspokojenie w tych najgorszych momentach nerwicy. Leki te brałam przez różne okresy, najkrócej miesiąc, a nadłużej to 4 miesiące. I sięgałam po leki tylko w ostateczności. Jak lek mi nie pasował to zazwyczaj odstawiałam go jak mi się skończyła recepta i wyczerpał zapas (ale nigdy nie wcześniej niż po mieisącu brania). I wtedy szłam do lekarza i mówiłam mu, że te leki były kiepskie. Ostatnią tabletkę zjadłam np. tydzień temu. Chciałabym coś innego. Albo mówiłam, że wolałabym chyba obejść się bez leków. W każdym razie nigdy nie miałam sytuacji abym po odstawieniu leków poczuła jakieś pogorszenie. Myślę, że leki właśnie pomimo wszytsko przynosiły pewne uspokojenie, pozwalały głowie trochę odpocząć i tym samym stanowiły taki dobry grunt aby być bardziej otwartym na psychoterapię. Zatem myślę, że jeśli jesteś pod stałą opieką psychologa to nie powinnaś odczuć Elfica jakiegoś pogorszenia po odstawieniu leków. Tylko, że tak mi się wydaje, że jeśłi ktoś dość długo brał leki to odstawienie powinno być stopniowe. Nie biorę leków już od ponad pół roku. I muszę przyznać, że te straszne schizy jakie miałam na początku swojej choroby już nie wróciły. Owszem mam wciąż natręctwa ale one są zdecydowanie mniej silne. Większość obsesji odeszło zupełnie bądź umiem z większością z nich sama sobie poradzić. Elfica głowa do góry! Wytrwałości a będzie ok, tylko tu potrzeba dużo takiego wewnętzrnego zaparcia, siły aby się nie poddawać. -
zaburzenie? brak kontroli kiedy smakuje!
etien odpowiedział(a) na etien temat w Zaburzenia odżywiania
Może i tak jest, że to ja mam obawy w związku z daną sytuacją. Może coś jest w tym co napisałaś Monika1974. Tylko, że dla mnie nie jest "normalne" jeśłi osoba dorosła świadomie robi sobie krzywdę tylko dlatego, że jej samkuje. I wydaje mi się, że osoby dorosłe, nie zaburzone potrafią kontrolować nawet łakomstwo. Tym bardziej, że łakomstwo nie musi być zaburzeniem. Sama nie wiem... mnie to martwi. -
Ja ogólnie przed bliskimi mi osobami, przyjaciółmi nie ukrywam faktu, że mam nerwicę. Niektórzy znajomi, co do których wiedziałam, że mogą mi pomóc też mówiłam o nerwicy. Ale ja raczej mówię o tym ludziom, co do których mam jakomś pewność, że zrozumieją albo chociaż zareagują poprawnie. Czyli muszę wiedzieć, że są to ludzie, którym można zaufać. Takie spotkanie jakby nie było to duże wyzwanie. Może lepiej i łatwiej byłoby się spotkać np. w trzy, góra 4 osoby? na dobry początek
-
zaburzenie? brak kontroli kiedy smakuje!
etien odpowiedział(a) na etien temat w Zaburzenia odżywiania
Nie, ta osoba nie widzi w tym problemu. Mi zachowanie tej osoby przypomina trochę dziecko, które zjadłoby np. 10 tabliczek czekolady bo jest dobra - nie licząc się, nie mając świadomości konsekwencji. -
Przyznam, że chciałabym się spotkać z ludźmi podobnymi jak ja - czyli z "nerwicowcami". Tak dla porządku powiem, że ja akurat mam nerwicę natręctw. Zastanawia mnie jak sobie wyobrażacie takie wspólne spotkanie, jak chcielibyście aby ono wyglądało? Jak wyglądały inne spotkania, jeśli takie już były? Jeśli chodzi o mnie to ja chciałabym się spotkać właśnie po to aby móc wspólnie rozmawiać o nerwicy. Móc się zapoznać i wspólnie się wspierać, przedyskutować coniektóre kwestie w takim kontakcie bezpośrednim. Czyli aby było podobnie jak na forum ale realnie i w kontakcie bezpośrednim. Może dało by się wpólnie stworzyć taką jakby grupę wsparcia. Oczywiście nie wykluczam też spotkań towarzyskich np. na browarka. Tyle, że w tym wszystkim jest mały haczyk. A mianowicie bałabym się, że może zbyt wiele osób dowie się, że żyje z nerwicą. Mogłoby się okazać na takim spotkaniu, że niektóre osoby znam albo kojarze z widzenia i co gorsza mogłoby się okazać, że tylko ja tak naprawdę w tym towarzystwie mam nerwicę. To takie moje obsesyjne obawy. Chyba boje się, że ktoś mógłby tą informację wykorzystać przeciw mnie - brak zaufania ogólnie ujmując. Tak też jeśłi chodzi o mnie to nie jestem gotowa na takie spotkanie się, chociaż może i bym chciała.
-
Witam! Mam parę pytań, zastanawia mnie jedna taka sytuacja. Dodam, że nie dotyczy to mnie dlatego tym trudniej jest mi to pojąć. Nie wiem czy to jest właśnie zwykłe łakomstwo, czy jednak obżarstwo, czy jest to już rodzaj zaburzenia. A mianowicie sytuacja dotyczy osoby przed 30-tką. Nie ma problemów z wagą, raczej jest osobą szczupłą, zdrową fizycznie. Zazwyczaj zjada normalnie, tyle ile potrzebuje jej organizm, czyli je kiedy odczuwa głód. Jednak kiedy zobaczy coś pożądanego - coś co jest w poczuciu tej osoby bardzo smaczne to w zasadzie nie potrafi się powstrzymać przed zjedzeniem tego. A kiedy już zaczyna to jeść to nie potrafi przestać, pożera strasznie szybko (prawie połykając w całości) i przynajmniej musi zjeść kilka tego czegoś pod rząd aby jakkolwiek się powstrzymać. Kiedy zaś ma sprzyjające warunki i nie musi jakkolwiek próbować tego powstrzymać to zjada tak dużo, aż ostatecznie zrobi się jej niedobrze. Czyli poczucie przejedzenia, uczucie mdłości jest jedynym powodem aby przestać. I ta osoba nie widzi w tym niczego złego aby jeść, aż ją zemdli jeśli jest to dobre. Kiedy coś tej osobie smakuje to się na to rzuca i nie czuje zawstydzenia, że np. inni na nią patrzą zaszokowani, albo nie czuje się winna, że zjada też porcje innych. Takie zachowanie dotyczy zarówno smacznych dań, napojów, czy słodyczy. Ogólnie osoba ta lubi wszystkie sytuacje kiedy wie, że może dostać coś do jedzenia. Dla niej jedzenie jest jak taki wabik. Ta sytuacja nie jest mi obojętna. Zastanawia mnie, czy to zwykłe łakomstwo, czy może to być oznaką zaburzenia? Jak myślicie?
-
mam pytanie-jak sobie radzicie z nerwicą natręctw?
etien odpowiedział(a) na elfica temat w Nerwica natręctw
zalamka87 widzę, że podobnie podchodzisz do sparwy co ja. Czyli w podobny sposób radzisz sobie z tymi natrętnymi myślami - czyli racjonalizacja, wykazanie niedorzeczności tych myśli oraz aby ich nie analizować, nie dyskutować. Jednak myślę, że aby dojść do takiego etapu jest niezbędna terapia, o której też i wspominasz. Ten sposób z zapisywaniem na kartce - słyszałam o nim. Chociaż moja pierwsza psycholog kazała mi zapisywać złe myśli w zeszycie abym nie myślała o nich, abym umiała je odstawić przynajmniej do kolejnej wizyty, abym zajmowała się nimi jak już bardzo muszę właśnie tylko z nią, na terapii. A do tego czasu umiała się pozbyć tego balastu. Innych technik, jak z tym klaskaniem to nie słyszałam... -
mam pytanie-jak sobie radzicie z nerwicą natręctw?
etien odpowiedział(a) na elfica temat w Nerwica natręctw
Witaj Elfica! Moja nerwica to głównie natręctwa myślowe, niekończące się kombinacje myśli, przeróżne obsesje. Również nie lubię brać leków, nie ufam im - samo ich branie mnie stresuje, tym bardziej, że nigdy nie udało mi się dobrać idealnego leku, który działaby zgodnie z oczekiwaniami. Ale jednocześnie wiem, że czasami natręctwa mogą być tak wzmożone i odczuwany lęk tak silny, że leki stają się wóczas niezbędne. Jednak uważam, iż leki są dobre tylko doraźnie. Nie uważam aby trzeba je było barć przez cały czas leczenia. Tu akurat polecam głónie terapie - jednak aby terapia dała zamierzone efekty to trzeba być zdeterminowanym, zdecydowanym na to aby się leczyć, cierpliwym. W czasie terapii mogą przyjść chwile kiedy się wydaje, że to całe "ględzenie", analizowanie na nic się zdaje - chwile zwątpienia, czy nawet złości. Jednak mimo to zalecam wytrwałość i cierpliwość. W moim przypadku 1,5 roku terapii przyniosły dość znaczne efekty radzenia sobie z tymi "myślami". Pod koniec terapii zaczełam zastanawiać się właśnie nad tym, co ja mogę zrobić sama dla siebie w walce z nerwicą. Szukałam różnych metod autoterapii. Przyznaję, że nie znalazłam nic co by mnie zainteresowało, było przekonywujące. W moim poczuci większość technik autoterapii odnosi się do osób, u których w nerwicy przeważają kompulsje (potrzeba wykonywania różnych rytuałów), a jakby nie piszą co zrobić kiedy w nerwicy występują głównie natrętne myśli, obsesje. Ale opracowałam swój własny sposób radzenia sobie z myślami. Jednak myślę, że ten sposób dzisiaj mi pomaga tylko dlatego, że przeszłam terapię i jestem już bardziej świadoma swoich natręctw oraz przyczyn ich powstawania. I dzięki terapii jestem w pewnym sensie przygotowana na to aby pomału umieć sobie radzić z tym sama. A mianowicie mój sposób radzienia sobie z myślami to racjonalizacja. Umiejętność przedstawienia sama sobie niedorzeczności w moich myslach. Ale aby to zrobić to trzeba już znać jakby mechanizm własnych natręctw, a mianowicie trzeba umieć rozróżnić właściwe myśli od tych natrętnych. I kiedy np. dopadają mnie jakieś głupie myśli to zazwyczaj mówię sama sobie: "To tylko nerwica. Te myśli to tylko nerwicowa reakcja na mój stres itp. To są tylko głupie niedorzeczne mysli, nie muszę na nie tracić czasu. Nic się nie stanie jeśli nie będę się tymi myślami zajmować, analizować, o nich myśleć. To tylko myśli, więc czy sobie coś pomyślę, czy też nie to nie ma wpływu na rzeczywistość. Ani mi, ani nikomu nic się nie stanie jeśli nie będę się tymi myślami zajmować, mogę je zwyczajnie zignorować". Oczywiście jestem świadoma tego co sama sobie mówię i w to wierzę, staram się zaufać własnemu rozsądkowi, wiedzy o świecie i ludziach. Chodzi mi o to, że czasem trudno mi te myśli porzucić bo wydaje mi się, że jeśłi ich nie będę analziować to stanie się coś złego, jednak racjonalnie staram się zaufać sobie, wiedzy, że moje myśli nie są w satnie realnie nikomu zaszkodzić. I jeszcze jedna ważna sprawa jeśli się pojawiała we mnie myśl taka z cyklu filozoficznych: "a co jeśli?", "jak to naprawę jest"... Takie mysli typu, wątpliwości, nurtujące mnie pytania itp. To przekonałam się, że pułapką jest w ogóle próbować na te myśli odpowiadać. Jeśli tylko próbowałam na taką myśl odpowiedzieć to w konsekwencji tego rozmyślania coraz bardziej się pogrążałam, coraz bardziej odczuwałam lęk i coraz więcej rodziło się wątpliwości. Tworzyły się nowe wątki problematyczne itp. Zatem w takiej sytuacji, jak pojawią się takie myśli dobrze jest spróbować się powstrzymać od próby odpowiedzienia. Najlepiej od razu się tym przestać zajmować, nawet jak bardzo czuje się do tego przymuszonym. Oszczędzisz stracony czas, energię... Na pewno jest trudno to powstrzymać, ale pomyśl, że po co się tym zajmować, szkoda sił, tak naprawdę nie musisz nikomu, ani samej sobie nic tłumaczyć więc lepiej zignorować taką myśl. To takie uczucie, które można porównać do sytuacji kiedy jakaś osoba zadaje ci kontrowersyje pytanie i czujesz chęć aby odpowiedzieć, wszytsko jej wyjaśnić jednak musisz tą osobę zignorwać, nie odpowiadać. Pomaga wtedy stwierdzenie, że przykładowo nie musisz tłumaczyć się kierowcy tramwaju z tego kim jesteś i tak też należy potraktować tę myśl. Ponieważ ta myśl jest obca, niepotrzebna, nie musisz się przed nią tłumaczyć, wyjaśniać, analizować, nią zajmować. Nie wiem czy to co napisałam jest w ogóle czytelne. Obawiam się, że brzmi to jak jakiś bełkot, nie wiem czy da się to zrozumieć. Chcę też dodać, że w ten sposób udaje mi się dzisiaj odpędzić od siebie wszelkie natrętne mysli o tematyce filozoficzno - religijno - abstrakcyjnych. Jednak wciąż jeszcze nie dokońca daję sobie rade z tymi natręctwami dotyczącymi codzienności, zdarzeń, które faktycznie się dzieją. Dlatego też obecnie podjęłam jeszcze jedną terapię. -
Ja w zasadzie to nie straciłam ani rodziny ani przyjaciół z tego powodu, że mam nerwicę. Inaczej od mojej rodziny mam wsparcie, zaś przyjaciół chyba od początku dobrałam sobie takich, którzy do mnie pasują. Nie przeraziło ich, że mam nerwicę. Niektórzy ze znajomych zaś nie wiedzą, że mam nerwicę, ale zawsze widzieli iż jestem dość depresyjna więc nikogo moje zachowanie jakoś szczególnie nie dziwi. linka656 napisała tu: ...nie zauważyłaś tego monika03, że nerwicowcy uwielbiają odpychać ludzi od siebie Ja świadomie nikogo nie odpycham, ale z drugiej strony pod wpływem lęku - myśli pewnie jestem niekiedy dość przykra dla innych.
-
Na początek muszę tu wyraźić swoje poirytowanie. A mianowicie shadow_no napisał: Że grzech.. co? Myślę, że pomyliłeś fora. Lub jest to jakaś prowokacja. Sorki shadow_no ale jesteś tu administratorem więc wydaje się, iż powinieneś być bardziej zorientowany. Z tego co pisze ronaldinho, to wynika że bardzo wierzy on w Boga, a w dodatku jest katolikiem. Bardzo dużo chrześcijanów uważa, iż onanizm jest grzechem. Czy uważa się tak słusznie, czy nie? W to już nie wnikam. W każdym razie u osób bardzo wierzących bardzo często nerwica natręctw rozpoczyna się właśnie od obsesji na tle religijnym. U mnie nerwica natręctw też pojawiła się od natręctw na tle religijnym. Owszem dotyczyły akurat innych kwestii niż w przypadku ronaldinho, ale miały miejsce. Ja cały czas bałam się, że starcę miłość Boga. Jako chrześcijanka wiem, że nie jest łatwo stracić miłość Boga, chyba że się go samemu, świadomie, zgodnie z własną wolą wyrzeknie. Oczywiście ja się nie wyrzekam, tylko wręcz odwrotnie mówię Bogu TAK. Jednak w tym temacie miałam jeszcze pare lat temu straszne jazdy. Wydawało mi się, że jestem strasznie grzeszna, że ogólnie mam przerąbane itp. Ale to tylko nerwica, nie wiara. ronaldinho możesz ufać Jezusowi. On właśnie umarł na krzyżu i zmartwych wstał właśnie po to aby żaden grzech nie mógł Cię od niego oddzielić. Zrobił to też po to abyś miał dobre, szczęśliwe życie. Bóg na pewno nie chce aby Twoi przyjaciele z klasy się od Ciebie odwrócili. Nie musisz też zawsze iść do konfesjonału, aby się wyspowiadać. Jeśli naprawdę Cię to dręczy to zwyczajnie przeproś Boga i nie pozostawaj w potępieniu. To co sobie wymyśliłeś jest totalnie nielogiczne i nie ma za wiele wspólnego z wiarą w Boga. Pamiętaj też, że Jezus nie jest Zeusem - tak więc żadne czary Cię nie dopadną. Bóg jest dobry i tak nie działa. Ogólnie to co Cię dręczy jak tu już ktoś napisał nie dotyczy tak naprwdę wiary. Są to niestety obsesje nerwicowe. Jeśli takich myśli masz więcej może warto by było udać się do psychiatry!!!