Skocz do zawartości
Nerwica.com

etien

Użytkownik
  • Postów

    246
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez etien

  1. Butterfly92 po prostu jak zaczełam czytać objawy, które wymieniłaś to skojarzylo mi się to z osobowością paranoiczną, szczególnie to z tą wrogością do ludzi. Jednak jednocześnie wiem, że to co się z Tobą dzieje jest w gruncie rzeczy czymś zupelnie innym niż os. paranoiczna. Rozumiem, że u Ciebie przede wszystkim dominuje agresa i impulsywność w jej wyrażaniu? Wszystkie te zaburzenia są ciężkie do zidentyfikowania przez kogoś kto nie jest ekspertem, za dużo podobieńst, za mało cech różnicujących.
  2. Ok, źle sie wyrazilam. Dążenie do porażki jest chore. Natomiast prawdą jest, że każda trudność, porażka, błędy, które popełniamy uczą nas życia i jeśli właściwie do nich podchodzimy to przynoszą przełomy w życiu, są niezbędne w dojrzewaniu, w zmienianiu siebie ku lepszemu itp. -- 25 sty 2012, 20:34 -- Uważam, że takie mniej, czy bardziej świadome dążenie do katastrofy, podejmownie dzialań, które mają na celu doprowadzenie do kolejnego kryzysu jest chore, destrukcyjne. Tym bardziej, że temat dotyczy tego, czy mozna dążyć do porażki? Ja uważam, że można czasem nieświadomie lub z nieuświadomnionych powodów do tego dażyć. Jeżeli np. osoba za kazdym razem jest wyrzucana z uczelni, bo w swoim zachowaniu, decyzjach gdzieś za każdym razem do tego daży, chociaz tego nie chce. Chyba nikt też nie uzna za dobre dążenie do tego aby np. zwolniono go z pracy, jeśli ten ktoś chce pracować i tego potrzebuje itp.? A jednak ten ktoś mimo to prowokuje pewne sytuacje aby do tego doprowadzić. Albo pomimo, że komuś zalezy na pracy to i tak niechcący może jednak "sam sobie szkodzić" poprzez pewne nieuświadomione dzialania. Natomiast prawdą jest, że każda trudność, porażka, błędy, które popełniamy uczą nas życia i jeśli właściwie do nich podchodzimy to przynoszą przełomy w życiu, są niezbędne w dojrzewaniu, w zmienianiu siebie ku lepszemu itp. Nie powinniśmy bać się porażek, a co za tym idzie bać się tego co nowe, bać się dzialania. Powinniśmy z porażek wyciągać wnioski, uczyć się na nich, traktować jak dobrą lekcję. Jednak w temacie nie było pytania, czym są porażki i jaką pelnią rolę.
  3. Guzik ale napisałeś: ""Zaburzenia niepsychotyczne spowodowane używaniem innych substancji psychoaktywnych. ...zatem raczej omamy i urojenia jej nie grożą!!!
  4. Napisałeś: " Po co to wszystko pisze ? Bo mam potrzebę się wygadać, i może ktoś podzieli się swoim doświadczeniem w walce z nn." Tomek89 ja męczyłam się pare lat z nn. Mialam głównie obsesyjne, natrętne myśłi. Mi bardzo pomogła terapia analityczna! Uczestniczyłam w niej około 1,5 roku! Myślę, że terapia jest najbardziej skuteczna w leczeniu nerwic. Ważne jest mieć świadomość siebie i nie robienia rzeczy, które nie są zgodne z naszym przekonaniem, takich które nie są w zgodzie z nami samymi. Najlepiej po prostu żyć, codziennością, tym co nas interesuje, studiami, pracą, otaczając się ludźmi. Nie dać sobie zrobić "prania mózgu". Myśle, że też pomaga wiara w Boga! Obecnośc Boga w życiu! (Piszę o tym, bo wspomniałeś o wizytach w Kościele). Ważne tylko aby modlitwy też nie stały się formą rytuału, natręctwa. A nawet jeśłi tak się dzieje to się nie obwiniać, gdyż Bóg wie co się z nami, z Tobą dzieje. Wierzyć i ufać! Trudno mi coś poradzić co do skoncetrowania się na nauce! Jednak mysle, że jesli zalezy Ci na egzaminach to dasz radję!!!
  5. A jesteś uzalezniona od jakiejś substancji, leków? Próbujesz w jakiś sposób na codzień zagłuszyć te lęki? Np. F19.2 oznacza uzależnienie naprzemiennym przyjmowaniem środków wymienionych w (F10-F18) i innych środków psychoaktywnych (zespół uzależnienia) Natomiast F19.7 nie wiem co oznacza. Diagnoza jaką masz: zaburzenia lękowo - depresyjne niewiele maja wspólnego z uzależnieniem. Chyba, że jakaś substancja wywoluje dane zaburzenia. To taka moja "burza mózgu"!
  6. To co mi sie rzuciło w tym co napisałeś to, to że wciaz sobie nie wybaczyłeś tego, że nic nie zrobiłeś w stosunku do wspomnieniej dziewczyny kiedy była ku temu okazja!!! Nie wybaczyłeś sobie!!! Mam wrażenie, że teraz bardziej sobie próbujesz coś udowodnić, niż jej!!! To jak taka trochę obsesja na jej punkcie! Czy masz świadomość, że ona po tej studniówce może sobie nic nie pomyślała na Twój temat? Gdyż ona mozliwe, że zwyczajnie nie myśłi o Tobie i sie nie zastanawia jaki byłeś i jaki jesteś obecnie? To Ty oceniesz ciągle siebie jakby przez pryzmat tego co ona mogłaby sobie pomyśleć, bądź nie pomyśleć! To bardziej fantazjowanie i mało to ma wspolnego z rzeczywistoscią! Myslę, że nie tyle jej chcesz coś udowodnić, co sobie samemu! To tak jakbyś sam przed sobą musiał zdawać jakieś wymaginowane egzaminy aby dobrze o samym sobie myśleć. Tylko udowadnianie sobie czegoś daje Ci poczucie wartości!!! Jednak takie poczucie wartosci zawsze będzie tylko chwilowe, do następnej porażki... Może warto wybrać się do psychologa aby popracować nad swoją samooceną! Aby nie uzalezniać siebie (tego co wiesz o sobie) od innych osób.
  7. Zastanowiło mnie to Butterfly92 coś napisała! Ale zastanowiło mnie jeszcze coś innego. Tak sobie zdałam sprawę, że my kobiety ogólnie jesteśmy bardziej emocjonalne, zatem u nas wahania nastrojów wyraźnie da się zauważyć. Piszecie dziewczyny to tym, że raz płaczecie, za chwile się śmiejecie, potem agersja - wybuch itp. A ja mam pytanie do mężczyzn z borderline, jak u Was przejawia się zmienność nastrojów, bo według mnie mężczyźni zazwyczaj skrywają emocje. A te do których jawnie się przyznają to zazwyczaj jest to: agresja bądź apatia - takie wycofoanie się z życia. I jakby już nie zostaje nic pomiedzy... Może sie mylę, ale mam wrażenie, że trudno wychwycić tą zmienność emocji u mężczyzn. Jak to jest naprawdę?
  8. Albo inaczej, porażka jest czymś "chorym" ale jednak znanym zatem lepsze coś chorego ale znane i kontrolowane, niż coś zupełnie nowego (nad czym nie masz kontroli, jest nieprzewidzialne) chociaż mogłoby być lepsze. Według mnie dążenie do porażki działa często na zasadzie samospełniajcego się proroctwa, o którym tu już ktoś wspomniał. Na przykład: Nie wierzysz w siebie, w swoje siły, możliwości stąd spodziewasz się porażki - stary, znany schemat myślenia. Jednocześnie tak bardzo boisz się zmian, tego co nowe, że wolisz aby działo się to co już dobrze znasz nawet jeśłi dla Ciebie jest to niekorzystne stąd nieświadomie możesz dzialać w okreśłonych schematch. Czyli zawsze postępujesz tak samo, taki sam schemat zdarzeń, reakcji + spodziewanie sie najgorszego i wynikające z tego zachowanie utrwalające te przekonania = spełnienie się oczekiwań, powrót do tego co znane - czyli PORAZKA gotowa
  9. Tak ale po wpisie tej dziewczyny uważam, że w tym jej związku jest dziwna zależność, co może świadczyć o jej problemach z zaburzeniem osobowości. -- 25 sty 2012, 15:23 -- Popatrz KORBA Ty masz swoje problemy! Masz swoje spojrzenie na swój zwiazek! Twój partner jest po drugiej stronie, ma też swój punkt widzenia. Możliwe, że pasujecie do siebie, kochacie się. Jednak to wcale nie wyklucza, że twój partner też może mieć problemy ze swoją osobowością skoro pomimo trudności wciąż tworzycie swój zwiazek! Moze uzupełniacie się w swoich deficytach? A może to po prostu miłość i wspólne docieranie się! Przepraszam, że tak napisałam podając Twoją sytuację za przyklad! Chcę pokazać jedynie inny punkt widzenia!!! Nie oceniam Twojego związku, to tylko przykład. Co do wypowiedzi opiekuneczki - sama forma wypowiedzi jej moze i tu nie pasuje do tematu, jednak to co przekazała w treści według mnie pasuje! Napisałaś ostatnio: "Niedługo trzeba było czekać, aby czar prysł. Powoli tracę rozum. Tak mocno czuję. Nie wiem, czy zostać czy uciekać..." Jeśłi to niezbyt intymne, czy możesz opisać jaka sytuacja wprawiła Cię w taki kiepski nastrój? To pomogło by zrozumieć. Łatweij wtedy coś doradzić!
  10. Dziewczyny to miał być wątek o zwiazkach!!! A według mnie opiekuneczka pokazuje drugie, albo po prostu inne oblicze związku... W jej przypadku według mnie widać wyraźnie pewną zależność, o której pisała ekspert! Opiekuneczka wydaje mi się, że on "świadomie niczego nie umie zrobić", bo mu się nie chce zastanwaić, myśleć skoro wie, ze Ty zrobisz to za niego. Jak sama napisałaś wysługuje się Tobą. Oczekuje, że we wszystkim będziesz go wyręczać. Prawdopodobnie studia skończył bo też ktoś ciągle mu w tym pomagał... I nie chodzi mi o to, że on nie potrafi tylko o jego wygodnicki sposób bycia. Piszesz, że on nie ma przyjaciół. Jesteś tylko Ty i to sprowadza się do tego, że on ciągle Cię potrzebuje, a Ty zaczynasz tracić siebie. Myślę, że Twój partner w jakiś sposób próbuje Ciebie uzależnić. Możliwe opiekuneczka, że się na niego złoscisz, irytujesz ale w konsekwencji i tak robisz to co on chce!!! Możliwe, że tak naprawdę poza okazywaniem jumu irytacji, rozdrażnienia nie wymagasz od niego i nie jesteś konsekwentna w swojej postawie? Twój związek skojarzył mi się z typem: Związki wyzywające (typ wiedźmy – czarujący mężczyźni) – o którym wyżej w tym wątku pisała nasza forowa ekspert!!! Przynajmniej ja mam takie skojarzenia!
  11. Dlaczego jej oddajesz? Jest to impuls? Czujesz się zagrożony, reagujesz kierowny lękiem? Czy wchodzą w to bardziej złozone emocje, jak uczucie poniżenia, chęć zemsty dla podbudowania swojego urażonego ego? W sumie to nie ma wiekszego znaczenie co Tobą powoduje, że jej oddajesz bo fakt pozostaje faktem, że ją bijesz. A ona zaś atakuje fizycznie Ciebie! A przemoc fizyczna jest niedopuszczalna! Jednak jeśli zrozumiesz motywy swojego dzialania to może będzie Ci łatwiej poradzić sobie z tymi emocjami bez dopuszczania się przemocy! Twoje reakcje mogą pokazywać na różne zranienia, które w sobie nosisz od dawna, moze nawet od dziecka. Może to jest "czerwone światełko" Twoich głębszych problemów, które w tych konkretnych sytuacjach znajdują ujście? Oczywiscie też niezdrowe jest zachowanie Twojej dziewczyny, która swoje stresy, trudne sytuacje najwyraźniej rozwiązuje tylko poprzez atak - szarpanie, bicie itp. Czy ona martwi się tylko tym, że kiedyś oddasz jej "niechcący" za mocno? Czy nie martwi ją jej sposób rozwiazywania konfliktów? Czy nie czuje się winna kiedy sama zaczyna od bójki? Ogólnie cała sytuacja jest chora!!! Powinniście udać sie na terapie par. Raczej sami (na własną rękę) tego nie rozwiązecie!
  12. O czym konkretnie chcesz pogadać? Masz jakieś pytania? Pytaj!
  13. Myślę, że nie może się zdarzyć o ile ktoś tylko mówi o ewentualnym popełnieniu samobójstwa!!! Wydaje mi się, że co najwyżej psychiarta widząc poważne pogorszenie się stanu zdrowia, widząc wyraźną chęć zrobienia sobie krzywdy może zasugerować leczenie szpitalne, wydać skierowanie na oddzial. Ewentualnie psychiatra zatrzymał by pacjenta w gabinecie aż do przyjazdu pogotownia! To mało prawdopodobne aby psycholog np. puścił pacjetna samego do domu, a potem bez jego wiedzy naslał na niego policję aby zgraneła go pod domem i zawiozla na oddział! Wydaje mi się, że taki osobnik musi wykazywać zachowania zagrażające jego zdrowi, życiu aby bez jego zgody umieścić go w szpitalu.
  14. To napisz coś więcej o sobie Butterfly92? Jakie cechy, zachowania zadecydowaly o takiej diagnozie, czyli typ impulsywny? Co Ty postrzegasz w sobie jako trudności, problemy?
  15. Nie jestem ekspertem ale ubezwłasnowolnić to jest pozbawić dorosłego człowieka praw (ograniczenie tych praw), ograniczenie możliwości decydowania o samym sobie, tak jakby był np. nieletni. Zazwyczaj taka osoba ma wyznaczonego opiekuna. Jednak ubezwłasnowolnić można tylko na podstawie wyroku sądu. To o czym piszesz Spooky to jest raczej sytuacja gdzie policja, lekarze mogą bez zgody pacjenta umieścić go na odziale psychiatrycznym (na jakiś czas, do wyjaśnienia...). Ale aby można było kogoś umieścić w szpitalu bez jego zgody to tylko w sytuacji ekstremalnej, czyli wyraźnego zagrożenia życia innych lub zagrożenia własnego. Jednak wydaje mi się, że na podstawie rozmów z psychologiem tak się nie dzieje! Mówienie o popełnieniu samobójstwa, pogorszenie się stanu zdrowia nie kwalifikuje do szpitala bez zgody pacjenta. Inaczej gdyby taka osoba próbowała popełnić samobójstwo, podjęla by się próby samobójczej. Np. Zastraszała by człowników rodziny, że skoczy z okna i robiła kroki w tym celu. Tak myślę!
  16. A ja napiszę tak... uważam, iż pojawiające się cięgle wątpliwosci, niepewność wzajemnych uczuć, brak swobodnej komunikacji, brak chęci do rozmowy, uczucie osamotnienia i rozczarowania mogą nie tyle być problemem naszej osobowości ale tego, czy faktycznie nasz partner jest tym, z którym powinniśmy być? Może czasem warto na chłodno spojrzeć na zwiazek i na zasadzie zdrowego rozsądku przyjrzeć się temu co się dzieje? Może czasem te wątpliwości nie biorą się znikąd, ale mają swoje konkretne żródło? Czyli czasem może być tak, że na siłę próbujemy stworzyć związek, który w rzeczywistosci jest pozornie wygodnym układem, który nie ma nic wspólnego z miłością i prawdziwym zwiazekm? I trwając w czymś takim męczymy się, zatem trudno wówczas o dobre nastroje, zadowolenie? Czasem trudno odpuścić, dać sobie spokój, pogodzić się z rzeczywistoscią, pogodzić sie z rozstaniem ale czasem to jest najlepsze wyjscie. Czasem trzeba te nasze emocje odłożyć na bok i zastanowić sie co naprawdę jest miedzy nami, a partnerem? Czy naprawdę go kochamy, czy podobnie postrzegamy miłość, związek? Czy on faktycznie nas kocha? Czy chcemy tego samego? Czy nasze potrzeby się nawzajem wykluczają, czy ze sobą rywalizują? Czy ciągle coś sobie udowadniamy i przeciagamy się w swoich racjach? Czy potrafimy sie rozumieć, wspierać, dobrze się ze sobą czuć itp.? Gdyż czasem ludzie zwyczajnie do siebie nie pasują i nie musi to od razu mieć zwiazek z zaburzeniami itp. Ale z drugiej strony nasze oczekiwania mogą niekiedy być zaburzone, nierealne. Czasem możemy nie tyle kochać partnera co potrzebować od niego ciągłej uwagi, ciągłego udowadniania nam, że nas kocha. Wówczas z pewnoscią problem jest gdzieś w nas. Niektóre dziewczyny tu pisaly o ciagłych wątpliwosciach, typu powiedział złe słowo, zachował się nie tak jakbym chciała. Doszukujecie się w każdym geście, słowie złych intencji. Nawet jak partner wam wytłumaczy co miał na myśli, niby mu wierzycie i wciąż te wątpliwości. Wciąż te złe, ugniatające Was uczucia. Ja w swoim związku byłam jakby po drugiej stronie i powiem, że te wieczne doszukiwanie się złych intencji jest dobijajace. Skoro ktoś Ci nie wierzy, to jesteś wobec tego bezsilna... Niby wierzy, ale i tak wątpi... W takiej sytuacji w koncu ta druga strona zaczyna sama wątpić w pewność uczuć partnera i ma dosyć ciagłego poczucia winny. W końcu musi uważać na każde własne słowo, gest... podporządkowuje się uczuciom drugiej strony i przestaje być sobą. Wydaje mi sie, że dopóki kocha się, dopóki wiesz, że jesteś kochanym. Dopóki ktoś chce z nami rozmawiać, nas zrozumieć, komunikować emocje to znaczy, że warto o to zadbać!
  17. Mi powiedziano tylko, że terapia będzie dlugoterminowa, nie podawano przypuszczalnego czasu. Zresztą miałam świadomość, że to potrwa... Nic nie mówi się o typie impulsywnym jakby go nikt nie miał, zazwyczaj jak ktoś jest chwiejny to kwalifikuje się go do borderline. W sumie to ciekawe czym typ impulsywny rózni sie od borderline tak w praktyce. Może taka osoba jest po prostu w sposób nieprzewidywalny agresywna i tyle... Nie ma tej huśtawki i chaosu co przy borderline? Nie wiem... Chodzi mi o to, że ten typ impulsywny bardziej kojarzy się z taką nerwowością, rozdrażnieniem. Natomiast borderline skrywa w sobie wiele bólu, sprzeczności, lęku, całej gamy emocji itp. Jednak to tylko moja teoria!
  18. Mad_Scientist ale te prośby były jedna pod drugą, nie daliście jej szansy zareagować!!! I widzę tylko dwie uwagi! Nie wiedziałam, że monika za nią zmieniała kolor! pannaAlicja napisała:Wracając do tematu... jestem ciekawa jaki czas terapii (orientacyjnie) Wam przedstawiono? Moja terapeutka powiedziała mi, że będzie to minimum 2 lata (mam raz w tyg. po 90min spotkania), prócz bpd jeszcze chad." Rozumiem, że chodzi o min. czas na uporanie się z problemem, nie chodzi o czas na postawienie dokładnej diagnozy?
  19. Nie histeryzujesz trochę Mad_Scientist ? Z tego co widzę problem i tak już został rozwiązany!!! A tak abstrachując od tego kogoś! Jakby nie było ludzie tu przychodzą z różnymi zaburzeniami, wielu z nas w wypowiedziach przejawia cechy narcystyczne, egocentryczne itp. Ktoś chcial przez chwilę być w centrum?!!! Tam będę mu żalować
  20. Mad_Scientist skoro tak wszystko wiesz... Już nie chodzi mi o to co ten ktoś zrobił (nie kwestionuje, że w jej sprawie mieliscie rację), tylko sposób w jaki teraz piszesz ze mną. Czyli skoro tak wszystko wiesz..., to w takim razie kopiując Twój styl wypowiedzi napiszę, że faktycznie widać, że musisz mieć borderline bo inaczej reagowałbyś zapewne inaczej!!! Skoro to forum dla zaburzonych to i osobowość histeryczna (wiem, że źle to napisałam) ma prawo tu być sobą. A po drugie moderatorka najwyraźniej skasowała część jej wypowiedzi, bo ja nie widzę w tym wątku aby ktoś prosił ją kilkakrotnie o zaprzestanie używania kolorów. Zatem czemu jestem rugana za coś czego nie miałam mozliwości zobaczyć, przeczytać. Czytam to co zostało dopuszczone dla ogółu!
  21. paradoksy rozumiem co mi napisałeś wcześniej. Przyjmuję to do wiadomosci! Odpowiedziałam jedynie na zarzut pannyAlicji! Która sugeruje, że nie powinnam się wypowiadać skoro coś tam... Czytajmy siebie bardziej szczegółowo to będzie mniej wątpliwości!!! I nie ma sensu od razu się emocjonować. Na siłe się czepiając, powtarzam na siłę, to Twoja wypowiedź paradoksy, cyt: "skończ może już ten temat skoro nie rozumiesz" nie brzmi zbyt sympatycznie! Ze strony pannyAlicji to zaś zabrzmiało niemalże jak rozkaz cyt: "to dlaczego zabrałaś głos, pisząc, że obserwujesz z boku i rzuciłaś stwierdzeniem, że dziewczyny (w tym zapewne i ja)ją zjechały?" Ja zwróciłam jedynie uwagę, że każda z Was poczułaby się źle gdyby jej ktoś napisał, że to co pisze robi tylko po to aby zwrócić na siebie uwagę w neagatywnym konteście. Nie wnikając w szczególy, czy ten ktoś jest podstawiony, czy nie, bo to osobna sprawa! Ogólnie rozumiem Waszą reakcję na to, że ta osóbka jest podstawiona itp. Jednak ostatecznie mam prawo się tu wypowiedzieć, nawet jeśłi mam odmienny punkt widzenia. To nie powoduje, że czuje mniej...
  22. pannaAlicja czytałam posty tej dziewczyny ale tylko z tego tematu: " Borderline - Emocjonalnie Niestabilne Zaburzenie Osobowości". Nie czytałam co pisze w innych tematach forum! Zresztą przyznam, że nie zauważyłam aby ona pisała coś tam "dziwnego" aby to wywołało takie wielkie tu zdegustowanie!!! Chyba, że moderatorki pousuwały część jej wypowiedzi! Kazdy jest na innym etapie swojej walki z zaburzeniami, przechodzi przez różne stany!!! Ja na początku uczestnictwa w terapii tez miewałam zwątpienia co do skuteczności terapii i całej machiny jaką jest psychiatria! Dzisiaj na to wszystko patrzę jeszcze inaczej. Ogólnie uważam, że terapia jest niezbędna w leczeniu zaburzeń osoboowści, zresztą w nerwicach też. W każdym razie pewne błędy diagnostyczne też mogą się zdarzyć! Jakby nie było psychologowie to też ludzie, nikt nie jest nieomylny. Kiedy np. chodzisz do psychologa, lekarza ileś tam lat i slyszysz jedną diagnozę na swój temat, a nagle u nowego psychologa jeszcze inną (nie wiadomo skąd wyjętą) to można popaść w wątpliwość. Gdyż można dojśc do wnioksu, że odwiedzając 10 psychologów, kazdy z nich moze znaleźć Ci 10 różnych zaburzeń, mających się nijak do siebie nawzajem. Zatem pewnien dystans i zdrowy rozsądek są niezbędne! Prawdę mówiąc nie wiem, która wypowiedź Karmacoma wzbudziła tyle kontrowersji?
  23. Nie czytałam jej postów. Zwróciłam uwagę tylko na te pare wpisów tu z tego wątku!
  24. Obserwowałam to z boku.... Prawdę mówiąc teraz ja się narażę, ale Karmacoma pisała o swoich wątpliwościach, miała swoje pytania. To Wy dziewczyny ją zjechałyście za używanie kolorów, a mianowicie od razu uznałyście to za przejaw narcyzmu i próby zwrócenia na siebie uwagi. W jednym zdaniu zrobiłyście z niej zdesprowaną dziewczynkę, która się według Was "wywyższa", czy coś w tym stylu!!! Oceniłyście ją, przypisując jakieś bzdury wyssane z palca!!! Dziewczyna się zirytowała i miała rację, w dalszy przebieg dyskusji nie wnikam!!! W każdym razie trochę ją zaatakowałyście, a że tu się znacie powstało kółko wzajemnej adoracji i jedna broniąca się osóbka. Sama ostatnio mialam ochotę zainteresować sie kolorami, gdybym się za to zabrała pewnie też przetestowałabym różne odcienie. Takie zachowanie nie musi skrywać jakiegos drugiego dna :| I też bym się wkurzyła gdyby ktoś przypisywał mi od razu niewiadomo co tylko dlatego, że uzyłam koloru! Może same chciecie zwrócić na siebie uwagę stąd taki pomysł?
×