Skocz do zawartości
Nerwica.com

etien

Użytkownik
  • Postów

    246
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez etien

  1. Ja wiem, że jestem przewrażliwiona... Mam jeszcze inne zapytanie odnośnie działań nieporządanych, a mianowicie niektóre tu osoby pisały o takich przypadłościach jak nadmierna potliwość, opuchnięcia twarzy, szumy w uszach itp. Ja chciałabym wiedzieć, czy wraz z odstawieniem leku te wszystkie efekty uboczne mijają? Czy zdarzyły się sytuacje, że komuś coś z tych ubocznych objawów zostało na stałę? Czy mogę być spokojna, że nawet jeśli pojawią się jakieś efekty uboczne i odstawię lek to wszystko wróci do normy? Mam jeszcze pytanie odnośnie doustnych środków antykoncepcyjnych. Czy SERONIL obniża skuteczność tych środków? Czy te dwa specyfiki nie kolidują ze sobą w żaden sposób? A wracając do tego ŁYSIENIA to czy ktoś z Was zaobserwował u siebie, że w okresie brania SERONILU albo już po jego odstawieniu, czy Wam się włosy przeżedziły? Uważam, iż na ulotce tego leku powinno być dokładnie zaznaczone procętowo jak często dane objawy pojawiały się u pacjętów. Jakie jest prawdopodob. ich wystąpienia. Nie dosyć, że jestem chora i się męczę to jeszcze świadomość tych efektów ubocznych mnie wykańcza. ---- EDIT ---- Mefistofeles24 pisałeś, że leki z grupy SSRI wywołują podobne efekty uboczne. Czy orientujesz się jaka jest różnica między lekiem Xetanor (paroxetinum), a Seronilem (fluoxetinum) poza oczywiście substancją czynną? Ja wcześniej brałam właśnie Xetanor i po nim nie miałam żadnych efektów ubocznych poza ciągłą sennością. Tyle, że on na moją nerwicę natręctw tak sobie mi pomógł, biorąc go popadłam w depresję. Skoro po Xetanorze nie miałam efektów ubocznych to czy mogę się spodziewać, że z Seronilem będzie podobnie?
  2. Witam! Cierpię na nerwicę natręctw. Właśnie ostatnio lekarz przepisał mi SERONIL. Wcześniej brałam inne leki, ale w obecnej sytuacji nie ma możliwości abym powróciła do tego co brałam. Zawsze w przypadku konieczności brania leków mam straszne obawy związane z ewentualnymi efektami nieporządanimi w czasie ich brania. Prawdę mówiąc te działania nieporządane powodują iż ogólnie jestem sceptyczna co do leczenia farmakologicznego. Jednak sama terapia już mi nie wystarcza. Pewnie przez to, że mam nerwicę natręctw moje obawy związane z tymi efektami ubocznymi są jeszcze bardziej spotęgowane. W każdym razie w ulotce leku SERONIL jako działanie nieporządane wymieniono m.in. ŁYSIENIE. Jestem chora na nn, ale jestem ładną kobietą i nie chciałabym stracić włosów, szczególnie gdyby miałby to być efekt na stałę aby móc się wyleczyć z natręctw. Boję się sytuacji, że wyleczę się z natręctw ale przy okazji wyłysieję i ostatecznie popadnę w załamanie i depresję z tego powodu. Czy ktoś z Was się orientuje jak to jest z tym łysieniem? Czy dotyczy to tylko mężczyzn, czy kobiet też? Czy jest to objaw przejściowy, jak wypadanie włosów, czy można trwale wyłysieć? Jakie Wy macie doświadczenia, obserwacje w tej kwesti? Jakie Wy macie doświadczenia w leczeniu natręctw z tym lekiem SERONIL? Czekam na wasze posty! Chcę się leczyć bo już nie daję rady. Wariuję i miesza już mi się strasznie w głowie. A jednocześnie przeraźliwie boję się leków.
  3. Witam! Cierpię na nerwicę natręctw. Właśnie ostatnio lekarz przepisał mi SERONIL. Wcześniej brałam inne leki, ale w obecnej sytuacji nie ma możliwości abym powróciła do tego co brałam. Zawsze w przypadku konieczności brania leków mam straszne obawy związane z ewentualnymi efektami nieporządanimi w czasie ich brania. Prawdę mówiąc te działania nieporządane powodują iż ogólnie jestem sceptyczna co do leczenia farmakologicznego. Jednak sama terapia już mi nie wystarcza. Pewnie przez to, że mam nerwicę natręctw moje obawy związane z tymi efektami ubocznymi są jeszcze bardziej spotęgowane. W każdym razie w ulotce leku SERONIL jako działanie nieporządane wymieniono m.in. ŁYSIENIE. Jestem chora na nn, ale jestem ładną kobietą i nie chciałabym stracić włosów, szczególnie gdyby miałby to być efekt na stałę aby móc się wyleczyć z natręctw. Boję się sytuacji, że wyleczę się z natręctw ale przy okazji wyłysieję i ostatecznie popadnę w załamanie i depresję z tego powodu. Czy ktoś z Was się orientuje jak to jest z tym łysieniem? Czy dotyczy to tylko mężczyzn, czy kobiet też? Czy jest to objaw przejściowy, jak wypadanie włosów, czy można trwale wyłysieć. Jakie Wy macie doświadczenia, obserwacje w tej kwesti? Proszę też o ogólną opinię jaki ten lek jest? Czy warto go brać itp.? Jakie Wy macie doświadczenia z tym lekiem SERONIL? Czekam na wasze posty!
  4. Przeczytałam Twój post lady_butterfly, z tego co opisujesz do dość typowy obraz nerwicy natręctw. Natomiast co do Twoich objawów "przeziębienia" to myślę, iż to tylko przeziębienie, albo jakaś bakteria. Gardło często atakują różne bakterie i to się bez problemu da wyleczyć. Czujesz się fatalnie myśłę, że głównie dlatego, że się strasznie stresujesz, lęk potrafi naprawdę zmęczyć. Ze strachu potrafi boleć niekiedy całe ciało. W każdym razie ja też należę do osób, które w swojej nerwicy boją się zarażenia hiv. Niekiedy ten obsesyjny strach nasila się mocno, innym razem jest prawie niewidoczny. W każdym razie nigdy nie miałam żadnej sytuacji, która mogłaby stanowić zagrożenie zakażenia się. Jednak ja zaczełam obsesyjnie bać się zarażenia przez to, np. że nadepnęłam na jakomś plamę na ulicy, że dotknęłam jakiejś brudnej klamki, że mogłam się zarazić w taolecie publicznej itp. W ten sposób nie można się zarazić, jednak ja raz na jakiś czas popadam w taką obsesję. Potrafiłam np. po spacerze dezynfekować swoje buty spirytusem aby być pewna że nie ma tam wirusa, wrzucić do pralki świeżo założone spodnie tylko dlatego, że w moim poczuciu dotknęłam się brudnej ławki. Czerwony kolor budzi we mnie zawsze przerażenie, bo przecież to może być krew itp. Kazda plama w tym kolorze to dla mnie zagrożenie. To jest obsesja typowa dla nerwicy natręctw. Nie marnuj energii na ten lęk. Podobnie jak inna tu osoba się wypowiedziała ja też dodam, że najlepiej jak poradzisz się fachowca, czyli dobrze jest odwiedzić psychiatrę tym bardziej że samemu trudno się z tym uporać.
  5. Z tego co napisałeś o swoich objawach, dolegliwościach to jeśliby się tu upatrywać jakiejkolwiek nerwicy to raczej nerwicy lękowej, a nie nerwicy natręctw. Nie wiele wiem o nerwicy lękowej, bo akurat mam to drugie czyli natręctwa. Nerwica natręctw ma zupełnie inne objawy... Trudno wyczuć skąd te Twoje kłopoty ze zdrowiem, biorąc pod uwagę trudności lekarzy w jednoznacznym zdiagnozowaniu tego co się z Tobą dzieje to może i faktycznie mogą mieć one charakter nerwicowy. Próbowałeś wizyty u psychiatry? Nawet jeśli to nie nerwica to przynajmniej jedną chorobę mógłbyś wykluczyć. Metodą prób i błędów może dojdziesz do sedna sprawy. Pogadaj z ludźmi na forum o nerwicy lękowej może tam napiszą Ci coś bardziej konkretnego.
  6. Witam! Z tego co napisałeś o swoich objawach, dolegliwościach to jeśliby się tu upatrywać jakiejkolwiek nerwicy to raczej nerwicy lękowej, a nie nerwicy natręctw. Nie wiele wiem o nerwicy lękowej, bo akurat mam to drugie czyli natręctwa. Nerwica natręctw ma zupełnie inne objawy... Trudno wyczuć skąd te Twoje kłopoty ze zdrowiem, biorąc pod uwagę trudności lekarzy w jednoznacznym zdiagnozowaniu tego co się z Tobą dzieje to może i faktycznie mogą mieć one charakter nerwicowy. Próbowałeś wizyty u psychiatry? Nawet jeśli to nie nerwica to przynajmniej jedną chorobę mógłbyś wykluczyć. Metodą prób i błędów może dojdziesz do sedna sprawy. Pogadaj z ludźmi na forum o nerwicy lękowej może tam napiszą Ci coś bardziej konkretnego.
  7. Hej! Według mnie dziewczyna_18 ma rację, nie ważne kogo dotyczy dana myśl, natręctwo to natręctwo. Miałam bardzo dużó różnych natręctw, one wciąż ewolują, zmieniają sie z jednej formy w kolejną. W tych natręctwach też pojawiały się myśli, że ktoś może zrobić mi krzywdę, zaatakować mnie itp. Albo myśli, że ktoś z rodziny mógłby skrzywdzić inną bliską mi osobę z rodziny i pojawiała się obawa co ja w takiej sytuacji pocznę itp.
  8. Ja kiedyś mogłam oglądać wszystko. Jako nastolatka lubiłam oglądać horrory, thirery (nie wiem jak się to pisze), mocne filmy akcji itp. Od kiedy nasiliła mi się nerwica natręctw, czyli mniej więcej od trzech lat muszę bardzo uważać na to co oglądam. Jestem osobą wierzącą w Boga. W swojej chorobie miałam też okres natręctw na tle religijnym, co spowodowało, że strasznie mnie stresują różne filmy gdzie są poruszane sprawy wiary, religii. Nie mogę oglądać przemocy, nie jestem w stanie oglądać horrorów szczególnie kiedy jest tam coś o demonach, fantastyki gdzie są jacyś wróżbici, filmów o śmierci, umieraniu osób na jakieś ciężkie choroby itp. Tego typu filmy nie powodują we mnie obawy, że podobnie jak bohater akcji coś komuś zrobię złego itp., ale strasznie mnie stresują, powodują że pojawia się strasznie dużo natrętnych, bardzo stresujących mnie myśli. Zaczynają mnie wówczas dręczyć jakieś lęki dotyczące śmierci, ogólnie odczuwam ogromny strach. Zaś filmy przedstawiające historie osób z zaburzeniami psychicznymi faktycznie wzbudzają we mnie obawę, że może ze mną stanie się podobnie jak z bohaterem filmu. Wygląda na to, że dla nas z nerwicą faktycznie pozostają komedie .
  9. Mahadevi bardzo możliwe, że ten Twój brak koncentracji w pracy to właśnie straszliwy stres, strach przed ludźmi. Ja w zasadzie nie tyle boję się w pracy ludzi co boje się, że się skompromituję. Boje się, że nic nie będę potrafiła zrobić. Ciągle się boje, że mam za mało doświadczenia, wiedzy itp. I kiedy jestem tak bardzo zestresowana to nawet jak ktoś tłumaczy mi jakieś bardzo proste czynności to zazwyczaj nic nie rozumiem. Dopiero po chwili stram się sobie przypomnieć co mam zrobić i jakie instrukcje dostałam. Jak jestem zestresowana to nie potrafię myśleć logicznie, mam niekiedy nawet trudność by dokonać proste obliczenia. Nie umiem się wówczas skoncentrować na tym co mam policzyć, czuję presję czasu i presję ze strony osoby która czeka na wynik. Kiedyś też w chwilach stresu zapominałam danych słów co utrudniało mi wypowiadanie się, i zanim powiedziałam to co chiałam to traciłam wątek po co ja w ogóle to mówię. Pod wpływem stresu czasami też zdarzało mi się zająknąć, chociaż ja nigdy się nie jąkałam. To mimo to czasami potrafiłam się na jakimś wyrazie zaciąć. Teraz już się nie zacinam i nie zapominam słów, poziom odczuwania stresu trochę się zmniejszył wraz z nabytym doświadczeniem.
  10. nariko19 z tego co o sobie piszesz mam wrażenie, że nie tyle cierpisz na nerwice natręctw co fobię społeczną. Ten Twój nieuzasadniony strach przed ludźmi, te Twoje wyobrażenia, że oni wszyscy na Ciebie "czyhają". Te Twoje uogólnienia, że oni są okropni i podli. Z tego co piszesz mam wrażenie jakbyś cały czas bał się jakiegoś ataku ze strony ludzi, jak ktoś się na Ciebie patrzy to od razu egocentrycznie uważasz, że na pewno coś tam o tobie myśli i że z pewnością coś złego. Nawet jeśli ktoś się na Ciebie patrzy robiąc głupią minę to nie przyszło Ci nigdy do głowy, że ta dana osoba może jest pogrążona w swoich myślach i nawet Cię nie zauważyła, a to że się patrzy akurat na Ciebie to czysty przypadek? Nie przyszło Ci do głowy, że ta osoba ma głupią minę bo może akurat przypomniała sobie coś nieprzyjemnego co ją spotkało np. rano? Nie piszę tego aby Cię zganić! Chciałam tylko zwrócić Ci uwagę na to, że możliwe iż masz fobię społeczną i warto by było poradzić się fachowca niż przeżywać te wszystkie stresy. Oczywiście nie jestem ekspertem to tylko moje przypuszczenia. Znam osoby z tą fobią i masz podobne objawy.
  11. Ja na szczęście dzięki Bogu nie mam problemów z koncentracją, ale od czasu kiedy nasiliły się natręctwa szybciej się męcze. Przez natrętne myślenie mam strasznie obciążony umysł, że jak coś robię co wymaga koncentracji to po chwili czuję się strasznie zmęczona, albo boli mnie troche głowa. Czuję potrzebe się wówczas położyć, odpocząć. W koncentracji przeszkadzają mi jedynie natrętne myśli, które pomimo skupienia na innych sprawach co jakiś czas o sobie przypominają. W pracy na szczęście jestem skoncentrowana na swoich zadaniach co przynosi dobre rezultaty. Jednak w pracy ogólnie zawsze czuje się zestresowana bo właśnie, jak była już tu wcześniej mowa strasznie boje się popełnić jakiś błąd. Wydaje mi się, że w pracy muszę być idealna, nieomylna. I problem zaczyna się kiedy np. niechcący w pracy popełnie jakiś mały błąd, którego możliwe że nawet nikt nie zauważy. Ale niestety ja wtedy czuje się fatalnie, nie mogę sobie wybaczyć tego, że się pomyliłam, wydaje mi się że wszyscy zauważyli ten błąd i też mi nie wybaczą. Boje się, że pomyślą sobie, że jestem niedouczona, mało inteligentna itp. Czyli zwyczajnie zaczynam się wkręcać. Kiedy jestem już tak nakręcona przez samą siebie to staje się tak spięta i próbuje wówczas być tak przesadnie perfekcyjna, że paradoksalnie zaczynam popełniać następne błędy. Takie samo nakręcające się koło. Wtedy aby znów wszystko wróciło do normy trzeba zwyczajnie sobie odpóścić. Zawsze kiedy w pracy się wszystkim niepotrzebnie przejmowałam to szło mi tak sobie, zaś kiedy podchodziłam do samej siebie i zadań z dystansem to zazwyczaj szło jak po maśle, czyli OK. Myślę, że głównie my sami się nakręcamy negatywnie, zaniżamy swoją samoocene i przestajemy być pewni tego co robimy, a to pierwszy krok do porażki.
  12. Hej Wam! Mam dosyć! Dzisiaj czuje się bardzo źle, jestem roztrzęsiona i zła... Nie potrafię poradzić sobie z negatywnymi uczuciami. Jak tylko jestem na kogoś zła, a szczególnie kiedy jestem zła na kogoś mi bliskiego to zaczynają się straszliwie natrętne myśli. Nie umiem zrozumieć tych emocji, ani sobie z nimi poradzić, to tak jakbym uważała, iż nigdy nie można się gniewać, czy być złym na kogoś kogo się kocha. To tak jakbym uważała, iż takie negatywne emocje można odczuwać tylko i wyłącznie w stosunku do ludzi, których się nienawidzi. I następuje we mnie straszliwa burza, kiedy do bliskiej mi osoby odczuwam złość, te przeciwstawne we mnie wówczas emocje próbują jakby ze sobą walczyć. Ściera się dobro ze złem. Kiedy czuje złość to boje się, że chyba nienawidzę tego kogoś skoro są we mnie takie emocje, a jednocześnie staram się sobie udowodnić, że przeciesz kocham. W każdym razie jak jestem na kogoś zła to boje się, że w tych myślach kogoś skrzywdzę. Boje się, że poprzez same to złe myślenie mogę kogoś "zabić", zrobić coś naprawdę złego. Mam wtedy straszne myśli, bardzo złe, nieadekwatne do realnie odczuwanego gniewu, złości w stosunku do danej osoby. Przeraża mnie wtedy to, że mogę tak straszliwie mysleć, boje się tego. W takich momentach czuje przymus myśenia źle o danej osobie, czuje przymus zło-życzenia temu komuś i to mnie przeraża. A czym bardziej z tym walczę tym większy przymus i lęk odczuwam. W końcu kiedy ulegam i w mojej głowie pojawiają się jakieś ohydy to paradoksalnie odczuwam ulgę, co jeszcze bardziej mnie przeraża. Bo skoro odczuwam ulgę to tak jakby znaczyło, że naprawdę chcę kogoś skrzywdzić, a tego przecież tak naprawdę nie chce.
  13. cadarxx lepiej przystopój! Nie wiem po co się czepiasz dziewczyny Mafju88 tym, bardziej iż w ogóle nie wiesz kim jest. To że sam masz złe doświadczenia i zakładasz, że każdy jest prędzej skłonny zrobić jakieś świństwo niż coś dobrego, to nie znaczy że tak jest naprawdę. Mafju88 ma prawo ufać swojej dziewczynie i tylko on ma prawo wypowiadać się na jej temat. Dojrzała miłość to nie tylko motylki w brzuchu, ale umiejętność wspólnie przechodzenia przez różne sytuacje, także i te trudne. Doszukiwanie się dziury w całym to w prawdzie typowe dla ludzi z nn ale sobie odpóźć. Bycie dwóch osób ze sobą to przede wszystkim zaufanie. Nikt nie jest wstanie wszystkiego przewidzieć, zaplanować, skontrolować jedyne co pozostaje to wierzyć w swój związek i ufać partnerowi, wierzyć w niego, wierzyć w dobrą przyszłość. Najwięcej traci ten kto nie umie zaufać. Kto się boi nigdy do niczego nie dochodzi. Zazwyczaj ze strachu przed odrzuceniem ludzie są samotni.
  14. hej! Wiele osób tu na forum pisze o tym, że aby wyleczyć się z natręctw to jest potrzebna terapia? I ja właśnie chciałam się zapytać o tą całą terapię. A mianowicie w jakiego rodzaju terapiach uczestniczyliście? Czy te terapie polegają na tym, że psycholog podaje sposoby na radzenie sobie z natrętnymi myślami? Czy psycholog/terapeuta daje do wykonania jakieś zadanka, które pomagałyby zrozumieć bezcelowość obsesyjnych myśli, wykonywania kompulsji itp.? Ja z krótką przerwą do psychologa chodzę już od około 1,5 roku. Miałam dwóch psychologów, z jednym z nich spotykam się obecnie regularnie od 4 miesięcy. To co się dzieje na takich spotkaniach to głównie ja opowiadam o swoich obsesjach, natręctwach. Opisuje je dokładnie, bo tylko tam mam odwagę głośno powiedzieć jakie dziwaczności przychodzą mi do głowy. Tam mam odwagę powiedzieć głośno o tych sprawach, które mnie w tych natręctwach przerażają. Dużo też tam mówię o samej sobie, swojej przeszłości, czasie obecnym. Po tych rozmowach, analizowaniu mnie teraz już dokładnie wiem, co w mojej przeszłości było nie do końca tak jak być powinno, co mnie wtedy przerażało, jak to co się działo wpłynęło na moje dzisiejsze postrzeganie rzeczywistości. W zasadzie zanm swoje lęki, wiem jakie jest źródło tych lęków. Wiem jakie nawyki myślowe wypracowały się we mnie poprzez doświadczenia z dzeciństwa itp. Jednak pomimo tego, że to wiem wcale nie czuje się lepiej. Natręctwa jak były tak są. Owszem są okresy kiedy czuję się zdecydowanie lepiej, ale i są okresy nawrotu gdzie intensywność natręctw staje się nie do zniesienia. Całe to ględzenie z psychologiem wydaje mi się być niezasadne. Wizyty te sprawiają, że chwilowo czuję się lepiej, kiedy mogę się wygadać o tym co mnie właśnie dręczy. Jednak nie tego oczekuję. Nie chce chwilowej ulgi na jeden dzień, a przez kolejne dni tygodnia się męczyć, tylko jakiś efektów długotrwałych. Mam wrażenie, że nawet gdyby dokładnie psycholog powiedział mi jakie robie błędy w swoim myśleniu oraz co u mnie jest przyczyną powstania nn to i tak nie zmienia to faktu, że jestem chora. Czasami jak analizuję z psychologiem jakieś aspekty mojego życia to te całe rozważania później też niekiedy przyczyniają się do powstawania nowych obsesji. I wszystko zamyka się w kółko. Dodam jeszcze, że brałam też leki przez pół roku, ale one pomogły częściowo tzn. wyłączyły w jakimś tam stopniu natręctwa, ale i też wyłączyły cała mnie. Ciągle spałam i nic mnie nie obchodziło, totalnie byłam zobojętniała. Po tym doświadczeniu nie mam za bardzo przekonania do leków. Zresztą jak brałam te leki to ciągle miałam obawy, że będę mieć wszystkie opisane w ulotce efekty uboczne itp. Chciałabym się dowiedzieć, czy Wasze terapie też polegają na ględzeniu, czy jednak czegoś się tam uczycie, zdobywacie techniki radzenia sobie z nn, czy pomagają? Z jakiego typu terapii korzystaliście i gdzie warto się zgłosić?
  15. cadraxx nie zgadzam się z tym co napisałaś, ponieważ jeśli ich dziewczyny miałyby być niezadowolone to po co by niby z nimi były? To chyba absurd być z kimś z kogo się nie jest zadowolony. Jeżeli nn było by czymś czego one nie mogłyby zaakceptować to zwyczajnie podziękowały by swoim panom i od nich odeszły. A one są przy swoich partnerach bo tego chcą, a nie dla tego, że są wspaniałomyślne i aby nie robić im przykrości to się poświęcą. Absurd! Jeżeli ktoś nie wiedząc o chorobie swojego partnera umie się z nim dogadać, czuje się z tym kimś dobrze i szczęśliwie to dlaczego miałoby się to zmnienić jeśli się dowie prawdy? To czy takie osoby nadal będą razem bardziej zależy od ich wzajemnego podejścia do siebie, szczerości, uczucia itp. Tym bardziej, że nn nie jest niezbezpieczna dla otoczenia, nie jest to choroba która by wykluczała nawiązywanie silnych, zdrowych więzi, relacji z innymi ludźmi. Brak znajomości tematu owszem może początkowo przestraszyć, ale ten przestrach jest jednynie brakiem wiedzy, zrozumienia czym naprawdę jest nn. To bardzo indywidualna kwestia jak ta druga osoba zareaguje na informację, że jego dziewczyna/chłopak ma nn. Stwierdzenie, że ktoś kto ma nn na pewno wyda się być mniej atrakcyjnym partnerem dla swojego chłopapa/dziewczyny jest daleko przesadzone i nie jest żadnym pewnikiem. Zresztą nie każdy zapada na nn, co oznacza że są ludzie kórzy mają ku temu skłonności, a inni nie. Często źdódła tej choroby doszukuje się w jakiś trudnych przeżyciach, które miały miejsce we wczesnym dzieciństwie. I jak to jest, że dwie osoby mające tak samo ciężkie przeżycia (dokładnie takie same przeżycia) reagują na nie inaczej i też inaczej mogą sobie z nimi radzić. Np. jedna z tych osób będzie całkowicie zdrowa, a ta druga np. będzie borykać się właśnie z nn. Myślę, że jest to kewstia jakiejś indywidualnej wrażliwości. Wydaje mi się, że ludzie wrażliwi, bardzo emocjonalni, często o osobowości melancholicznej mają większą skłonność aby zachorować na nn. I może ta dziewczyna/chłopak zainteresowali się kimś z nn, bo ta ich wrażliwość wydała się im być bardzo atrakcyjna. Nie jestem specjalistą, to są tylko moje przemyślenia! (Jeśi zaś chodzi o przyczyny zapadania na tę chorobę to są różne teorie na ten temat, chyba nawet psychiatra nie jest w stanie jednoznacznie wskazać przyczyn) W każdym razie uważam, iż choroba NN nie musi wcale uczynić kogoś mniej atrakcyjnym w oczach swojego partnera.
  16. Zresztą aby powiedzieć o natręctwach nie trzeba zaczynać od tekstu, że się chodzi do psychiatry i przykładowo bierze leki. Nie trzeba od razu podkreślać, że jest się psychicznym. Zresztą nie uważam się za psychiczną tylko dlatego, że mam zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Jest to choroba, w prawdzie nietypowa ale co tam... Kiedyś ktoś kto miał depresje był uznawany za dziwoląga, dzisiaj już nikt tak by nie pomyślał. Jest to kwestia wiedzy, poznania tematu. Jakby nie było z natręctwami jak w przypadku każdej innej choroby zmagają się ludzie bardzo różni niekiedy bardzo mądrzy, inteligentni, wykształceni, którzy pracują i mają swoje sukcesy. Często znajomi nie zdają sobie sprawę ze wśród nich znajduje się ktoś z natręctwami. Tak też sama choroba nie jest powodem aby z kogoś rezygnować. To raczej kwestia poznania tematu. Jak pisałam wcześniej nie trzeba od razu mówić z jakimi myślami, obsesjami się zmagamy bo to co często niepokoi osoby z natręctwami jest nielogiczne samo w sobie i mamy tego świadomość. Jak zaczniemy opowiadać nasze obsesje to może i ktoś nas faktycznie nie zrozumieć. Jednak powiedzieć, że się ma nerwice natręctw i pokrótce wytłumaczyć na czym to polega to zupełnie inna kwestia. Wydaje mi się, że jeśli ona będzie wiedziała o Twoim problemie to łatwiej będzie jej zrozumieć Twoje ogólnie zachowanie. Twoje jakieś ograniczenia, czy obawy. To spowoduje, że Ty będziesz mógł być wobec niej bardziej otwarty. To kwestia zaufania. Jeśli Ci zależy na niej to prędzej czy później ona będzie musiała się dowiedzieć, bo nie da się być ze sobą blisko i mieć jakieś tajemnice w tak ważnych kwestiach. Będąc ze sobą blisko i tak pewne natręctwa zaczną być przez nią zauważane, chyba że całkowicie potrafisz się kontrolować i zawsze się przy niej kontrolujesz. W każdym razie to Ty sam musisz zdecydować czy w ogóle jej powiesz i kiedy. Zrób to do czego sam masz przekonanie
  17. Hej kwaśniakowa! Już kiedyś coś pisałam Tobie w tym temacie. W każdym razie też przez to przeszłam - bałam się że coś złego powiem na Boga i w myślach przychodziły mi różne bluźnierstwa. Bałam się, że wbrew sobie samej wyrzeknę się Boga i skończę w piekle. Ciągle mi podsuwały się myśli i słowa o wyrzekaniu się. Bałam się, że w myślach zgrzeszę na tyle okropnie, że to będzie koniec mnie i mojego życia. Bałam się, że wszystko co robię jest nie zgodne z wolą Boga i spotka mnie za to straszna konsekwencja. Rozmawiałam o tym zarówno z psychologiem, jak i osobami duchownymi. Te rozmowy uspokajały mnie, ale w rezultacie dawały chwilową ulgę, bo pomimo ich zapewnień że nie muszę się obawać utraty miłości Boga to ja wciąż miałam wątpliwości. Pewnego dnia natręctwa na tle religijnym się zakończyły, ale za to pojawiły się nowe tematy nowych obsesji. Te obsesje zmieniają swoje formy i kształty ale problem się nie kończy. U mnie raz jest lepiej, innym razem gorzej. W każdym razie na pewno dziś jest lepiej niż jakieś trzy lata temu. Ps. tomi1234 napisałeś, że przestałeś walczyć z tymi myślami. Właśnie to jest najtrudniejsze uświadomić sobie brak koniecznośći walki z tymi myslami. Czasami udaje mi się nie zajmować jakomś durną myślą, ale to wymaga dużej siły woli. Zresztą czym sileniej odczuwa się strach tym silniejsza obsesja.
  18. Dunkan jeśli zależy Ci na tej dziewczynie, jest ona dla Ciebie kimś ważnym to powinieneś jej powiedzieć. Tego nie można w nieskończoność ukrywać. Sama świadomość, że ona wie może Ci pomóc. A zresztą jeśli jej na Tobie zależy to raczej możesz być pewnien, iż będzie starała przyjść Ci z pomocą. Jeśli jej zależy na Tobie to raczej będzie zła z tego powodu, że nie chciałeś jej o tym powiedzieć, poczuje że nie masz do niej zaufania. Mówiąc jej o chorobie nie musisz przecież dokładnie mówić jakie masz obsesje, natrętne czynności itp. Ale możesz jej ogólnie powiedzieć, że borykasz się z czymś takim jak natręctwa. Czym ona bardziej będzie rozumieć tę chorobę tym bradziej będziesz mógł być otwarty w mówieniu jej o tym co Cię dręczy.
  19. etien

    Absurd obsesji

    Hej! Od jakiegoś czasu wchodzę na to forum i czytam coniektóre posty. Jestem na tym forum bo sama mam nerwicę natręctw i potrzebowałam poprzebywać z osobami takimi jak ja. Czyli z osobami, które rozumieją ten koszmar. Potrzebowałam też dowiedzieć się jak to jest z innymi... Czytanie postów w jakiś tam sposób mi pomaga, widzę że nie jestem sama, widzę jak przeróżne obsesje dopadają pojawiające się tu osoby. To pozwala mi w jakimś tam sposób mieć kontrolę nad tym co dzieje się w mojej głowie, bo kiedy Was czytam łatwiej mi uświadomić sobie, że to tylko choroba i że nie ma sensu koncetrować się nad natrętnymi myślami. Jednak od jakiegoś czasu czytając pojawiające się posty zaczynam się bać. Jak ktoś tu pisze o swoich objawach, których ja np. nie miałam to zaczynam się bać, że przytrafi mi się to samo. Boje się, że przeczytane tu natręctwa staną się moimi. Ta choroba jest dziwna, bo to tak jakbym bała się, że "uwierze" że coś co mnie nie dotyczy zacznie mnie dotyczyć. A kiedy niechcący w to "uwierzę" to dane obsesje staną się i moje. To tak jakby człowiek bał się, że to co go najbardziej przeraża mu się przydaży, stanie się jego udziałem, częścią jego samego. Przykład: ktoś się boi obrazić Boga, uważa to za coś złego, najgorszego więc od razu to złe zachowanie przypisuje sobie, czyli boi się, że właśnie uczyni coś złego czego nie chce uczynić, boi się że uczyni to wbrew sobie, swojej woli tak jakby nie miał umiejętności panowania nad sobą, swoimi odruchami. I czym bardziej nie chcesz czegoś zrobić, tym bardziej jesteś przekonany że to zrobisz, tym bardziej czujesz presję i strach że to zrobisz. Czym bardziej chcesz zapomnieć tym bardziej nie możesz zapomnieć. I w końcu zaczną napływać złe myśli obrażające Boga odczuwane jako własne. Będziesz się opierać ale w końcu poczujesz się tak jakbyś sam faktycznie obraził Boga. Kiedy zdasz sobie sprawę, że jednak obrazileś Boga poczujesz strach nie do opisania. Poczujesz się podły, ohydny, będziesz mieć poczucie że tego się nie da odkręcić. Będziesz mieć poczucie, że tą jedną myślą zrąbałeś sobie życie. I to tylko przykład, najprostszy jaki może przyjść do głowy. Zbyt wielu spraw, rzeczy się boimi. A ten strach właśnie napędza ten cały koszmar. Paradoksalnie boję się tu też cokolwiek pisać. Boję się, że pisząc o czymś mogę to jakby "pobudzić do życia".
  20. Hej kwaśniakowa! To co się z Tobą dzieje to nerwica natręctw, gdzie źródłem obsesji jest lęk. Dlatego, że strasznie boisz się tej schizofremii to Twój umysł poddaje Ci te różne objawy, które są Twoją rozbuchaną wyobraźnią. A z drugiej strony tylko Ty gdzieś wewnątrz tak naprawdę wiesz czego się boisz tak naprawdę, bo ten lęk o schizofremię też nie wziął się z nikąd. Ja jestem osobą wierzącą w Boga. Moje natręctwa z dużą siłą dopadły mnie właśnie wtedy kiedy bardzo udzielałam się w kościele. Pamiętam, że zaczęło się od tego, że zaczełąm się bać tego, że mogłabym stracić zbawienie. I czym bardziej się tego bałam tym bardziej obsesyjne myśłi mnie dopadały. Ostatecznie doszło do tego, że byłam już przekonana że jestem opentana. Zaczeły pojawiać się w mojej głowie myśli o treści obrażającej Boga. Wylgaryzmy itp.Taki mały koszmar. Później zaś oglądałam w TV film o kobiecie chorej umysłowo. Pamiętam, że już w trakcie oglądania stwierdziłam, że pewnie mam to samo co ona i niedługo trafię do zakładu zamknietgo. Zaczęły się też pojawiać myśli, że to co się ze mną dzieje to nie jest realne życie ale sen. A ja tak naprawdę mam śpiączkę i leżę gdzieś na intensywnej terapii i nie mogę się wybudzić. To dopiero mnie prezraźiło, bo nie miałam poczucia realności. Nie wiedziałam już co jest prawdą. Bałam się, że gdyby się okazało, że prawdą jest iż jestem w śpiączce to by znaczyło, że w zasadzie to tak jakbym już umarła. Wyobraźnia podsuwała mi takie niestworzone rzeczy i towarzyszył temu straszliwy lęk. A to tylko nasza rozbuchana fantazja. Umysł jest naprawdę dziwny bo potrafi wygenerować niestworzone rzeczy, które są tylko zmyślone. I to nie te "obrazy" są realne ale ten lęk, który temu towarzyszy.
×