
doi
Użytkownik-
Postów
584 -
Dołączył
Treść opublikowana przez doi
-
Ty rozpoczęłaś ty kończysz , ale polecam zdać sobie pytanie "dlaczego oni budzą niechęć". Służę wypowiedzią, która mnie rozbawiła: " Płeć się opiera na tym, że mamy inne organizmy i tyle ". No, niestety, nie tyle. Jest o wiele więcej. Albo i nie tylko Miłego dnia.
-
@initiumFenomen istnieje i różnica jest ale nie na poziomie jaki opisujesz. Wygodnie nam uważać, że to kwestia biologii (różne organizmy, naprawdę? czego nie ma lesbijka? Nie wydala, nie odżywia się, rozmnaża przez pączkowanie?) bo taka narracja przysłania konflikt, nikt tu nie jest winien bo jest coś co "wybiera" (biologia). Jeśli uważasz że masz inny organizm niż lesbijka to z lekka się uśmiecham na to. I zapewniam, że zachowania homoseksualne sama przejawisz w czasie pobytu np. w więzieniu. Lub w snach, poza Ja. Lub po czterdziestce. Różnica jest w relacji, w pozycji wobec hetero. Raczej w założeniu hetero, że mężczyzna czy kobieta niosą ze sobą jakąś informację o płci, mają swoje miejsce w grze płci. Gej odmawia ci zajęcia miejsca jakie mu wyznaczyłaś (oczywiście to obraz a nie konkretny gej i konkretna ty). Dla geja tu nie jesteś znacząca w grze płci, nie niesiesz dla niego znaczenia jako płeć. On dla ciebie też nie niesie. Jest mężczyzną (przecież) i jednocześnie- wobec kobiety- nim nie jest. Ty jesteś kobietą i jednocześnie dla niego nie jesteś. To co dla hetero jest łączne (jestem kobietą więc zajmuję pozycję wobec mężczyzny, określam się przez mężczyznę) u LG jest inne. LGBT odmawiają (sobą, bo nie świadomym wyborem). Tam gdzie jest płeć (i znaczenie płci) dla hetero tam w relacji do LGBT jest nic, pustka, void. Do tego żeby był problem musi więc istnieć hetero i homo, to jest problem na styku a nie sam w sobie, jeśli nie masz lustra nie ma problemu. To jest też problem, bo ludzie nie wiedzą kto/co wybiera pozycję w grze płci. Musieliby uznać prymat nieświadomego a nie pogodzą tego z kulturą, wolną wolą, bogiem, wartościami, wyborami etc. I musieliby uznać pustkę jako podwalinę. No i odrzucić współczesną pustą narrację, że umysł to mózg i geny. Inaczej: mam wrażenie, że różnicę tworzysz by potem ją "depatologizować". Ta różnica pokazuje grę płci- że może być różnorodna. I że można rozłączyć prokreację od płci. Że można inaczej- co niepokoi co do własnej pozycji. Homo i hetero niosą wobec siebie niepewność co do pozycji w układzie płci. I nie, nie jest to "sprawdzona teoria", tylko intuicja, obraz. Jednak co ty piszesz to tylko powierzchnia, moim zdaniem.
-
@blanchet00 A piszesz to teraz na fali wzrostu czy spadającej? Bo skoro fala ma wpływ na postrzeganie przez ciebie terapeutki to warto to wziąć pod uwagę i zdecydować się na wizytę u psychiatry mimo wszystko.
-
Toteż moja intuicja/spekulacja usiłuje wytłumaczyć ten fenomen. Po pierwsze orientacja nie jest realna (jak rozumiem real). Jak weźmiesz spermę geja to się zapłodnisz. Jak zgwałcisz lesbijkę to ją zapłodnisz. Wzwód geja jest takim samym wzwodem jak hetero. Orgazm lesbijki jest takim samym orgazmem jak hetero. Miłość, idealizacja, pożądanie, zazdrość są takie same jak miłość, idealizacja, pożądanie i zazdrość hetero. Orientacja jest wypadkową wielu sił, psychicznych, (spekulatywnych właśnie) także, także tych "wgranych" homo sapiens jak kategoria płci (ale już nie płeć). To nie jest real, nie natura sama. Nie ma "realnej" różnicy (oprócz obojnaków). W tym sęk, że hetero mogą oprzeć się (nieco) na realnym (mam siusiaka, jestem chłopczykiem), na społecznym (tata i mama mówią że jak mam siusiaka to jestem chłopczyk) i na ego/konflikcie (ja jestem chłopiec bo dziewczynki są jakieś inne). Myślę że cały konstrukt płci opiera się na pewnej umowie pod którą jest pustka. Nie ma nic pewnego. Stąd niepewność zamieniana na lęk, fascynację, zazdrość, nienawiść. I dalej- ja odpowiadam co może być powodem hejtu. Różnica- ale dlaczego, bo nie ma różnicy "realnej"? Co pod tym jest? Zazdrość o pozycję wobec kategorii płci, zazdrość o seks uniezależniony od biologii, zazdrość o niedostępną satysfakcję. Także być może lęk i zazdrość o zbliżenie się do ideału androginii a ze strony LGTB- pragnienie umocowania wewnętrznej niepewności przez spojrzenie Innego, kulturę, prawo etc. Tu się ogrom rzeczy dzieje- ale nie na poziomie "realu". I przykro mi, jeśli chcesz wyjść poza masło maślane "oni są inni bo są inni" musisz podjąć ryzyko spekulacji, stworzenia jakiejś teorii umysłu. Tak naprawdę to ty- nasycona swoimi przekonaniami i kulturą postrzegasz ich inność. Nie będzie spojrzenia, nie będzie inności. Więc - nadal przykro mi- sprawa nie jest "realna" a ludzkich umysłów. Gdzie jest fragment mówiący o tym, że przedstawiam "potwierdzoną teorię". I szczerze: "potwierdzone teorie" są także pewną ludzką narracją.
-
Toteż właśnie ja piszę dlaczego (być może) są odbierani jako "inni". I nie są a są odbierani. Piszesz, że brakuje głębszej refleksji a jednocześnie piszesz że refleksja jest niemożliwa bo to tylko "interpretacja". No pewnie że tak, a nawet spekulacja. Ale żeby coś poddać refleksji trzeba wyruszyć w podróż poza "są inni więc są inni". Nie, nie wzięłam cię za homofoba. Raczej za urażonego katolika za wkładanie go do jednego wora z "ludem".
-
@initium Popatrz na chrześcijaństwo jak na pewną opowieść, narrację, która porusza ludźmi a nie jak na realność. Jak na mem. Sorry ale ten mem kręci sie wokół seksu ale nie wprost a dookoła (grzech, nieczystość, zahamowania, ograniczenia, seks tak ale tylko w małżeństwie etc etc). Radość owszem bywa ale jest neurotyczna - wypływa ze szczęścia dziecka (tj dorosłego który ubzdurał sobie że jest dzieckiem) i z tego że bóg akurat nie leje go pasem. Byłam oczywiście wychowywana na katoliczkę, więc jednak wiem czego na katechezach się dzieciaki uczy. "wyznajmy że jesteśmy grzeszmi" - jednak tworzy pewniem\n obraz, a jak sie to co tydzień powtarza to w podświadomość włazi. Gównoburza gównoburzą oczywiście, ale jednak w moim odczuciu przestrzeń publiczna zostaje zawładnięta przez katolicyzm w najgorszym ludowym wydaniu oraz narrację chrz. Zauważ,. że bez tego zawładnięcia nikt (ja z pewnością nie) nie pisałby o chrz., bo o czym? Jest akcja i jest reakcja. Tu masz rację- tak rodzą sie ekstremizmy. Jak zaczynasz włazić z butami w przestrzeń wspólną to ktoś ci wreszcie zwróci uwagę (to tez obraz, nic ad personam). Ten włażący z butami pragnie w pysk dostać (nadal obrazowo mówiąc). Tak to widzę. Oczywiście, ten kto gada o wojnie kulturowej pragnie zmierzyć się z tym potężniejszym, być go godzien, bo na razie jest pomijany i czuje się nieważny. Ale to już inny temat. Co do LGBT. Oni zaprzeczają (nadal na poziomie narracji ale także realu) łączności seksu z prokreacją (uwalniają seks od prokreacji) oraz -maską - siebie od płci (piszesz: patriarchat, ale i matriarchat niesie myśl o płci, że musisz się określić). Oni mówią- jesteśmy wolni od prokreacji i od kulturowej/biologicznej płci. To doprawdy musi być dla mainstreamu irytujące- bo tego skrycie też chce. :) Nie odpowiedziałaś na najważniejsze: dlaczego LGBT budzą niechęć? Niechęć społeczną a nie jednostek czy osobistą twoją oczywiście. Jakiś pomysł?
-
To jest tylko pewien obraz- homo mogą się cieszyć seksem bez zobowiązań i obciążeń prokreacji. Mogą w pewien sposób pozbyć się obciążenia płci. Stąd zazdrość innych, którzy nie mogą. Na głębszym poziomie a nie na poziomie indywidualnych pragnień i refleksji, oczywiście. Dlaczego LGBT są nielubiani? Nietolerowani? Budzą grupowe emocje od wieków- twoim zdaniem? Radość chrześcijańska? Od kiedy :)? Owszem satysfakcja nieświadoma z masochizmu i poczucia winy jest ogromną satysfakcją. Samokontrola daje ogromnie nadęte ego i radość z tego nadęcia, poczucie mocy. Ale jesli rozumiem dobrze, obraz chrz. jest taki, że to co tu i teraz to tylko namiastka, cierpienie, brudne ciało a nagroda za samokontrolę przyjdzie dopiero po śmierci dla tych wybranych. Jak Zbawca do nich przyjdzie i będzie sądzić. I gdzie tu narracja radości- z ciała, z życia, z seksu? A te względy historyczne to nie przez przypadek "Polska murem chrześcijaństwa", przemoc kontrreformacji i to co z tego wypłynęło? Skąd skłonność do martyrologii, cierpietnictwa? Może z narracji cierpienia jako wartości, wzbogacenia, ubóstwienia. Dlaczego inne narody także dotknięte przez traumy potrafią je skutecznie przepracować i wyciągnąć wnioski a polscy chrześcijanie rajcują się rozdrapywaniem ran? Seks jako wartość chrześcijańska, hmm, masz na myśli Pawła, Hieronima i Augustyna, przecież ojców założycieli? :). Nie, nie przekonujesz. Ani wolny seks ani radość z seksu nie są w centrum chrz. narracji, sorry. Centrum to ojciec, który zabił syna, żeby ratować ludzkość rzekomo skażoną grzechem. Jeśli dobrze pamiętam w Nowym T nie ma nic z "idźcie i radujcie się seksem samym w sobie". Obawiam się że udawanie że się nic nie dzieje i można każdemu bzdurę sprzedać ( w stylu: łolaboga, lewacy będą dzieciom zmieniać płeć lub uczyć masturbacji apotem kraść nam dzieci) nie jest właściwe. Jednak nie da sie ukryć: res publica zostaje zawłaszczona przez chrześcijan i ich sposób obrazowania. Konflikt istnieje i nie ma co udawać że go nie ma. Konflikt nie na poziomie dyskusji merytorycznej a na poziomie obrazów, pragnień i lęków. Tam trzeba zajrzeć.
-
I jeszcze jedna myśl wokół Karty. Że LGBT niesie ze sobą myśl o niczym nie ograniczonej radości z samego seksu. Stąd jest to grupa, która będzie zamieniana w "żyda" bo radość i seks są w polskiej kulturze co najmniej niepokojące i podejrzane. Cierpienie jest wartością (uszlachetnia, zbawia, ubóstwia), radość jeśli jest musi zostać opłacona przyszłym cierpieniem, prawdziwe szczęście jest tylko po śmierci, a seks musi wiązać się z prokreacją żeby nie był "niszczący". Od tego uwalnia się środowisko LGBT, stają się inni nie tyle przez sam sposób uprawiania seksu a przez inne wartości, poza kulturowo wgranymi wartościami cierpiętnictwa i masochizmu. Radość i seks są -obrazowo mówiąc- pogańskie, cierpienie, lęk i ograniczenia są chrześcijańskie. Stąd konflikt i nagonka. Cokolwiek LGBT nie zrobi, będzie złe dla mainstreamu, nawet nie dla katolików jako takich (choć ci będą krzyczeć najgłośniej bo muszą pochwalić się przez swoim bogiem czujnością) a dla kulturowych katolików niezdolnych podważyć to co im środowisko wgrało jako wartość. Ten konflikt to kwestia obustronnej zazdrości o źródło satysfakcji. Katolicy zazdroszczą (skrycie oczywiście, nieświadomie) LGBT wolności i radości z seksu bez zobowiązań, uwolnionego z uciążliwej prokreacji, LGBT zazdroszczą znów (biologicznej, prawnej) stabilności kryjącym się za pojęciem "rodziny" i zdolności do prokreacji bez kombinowania ze strzykawkami i adopcjami. Ze zdrowiem dzieci nie ma to zbyt wiele wspólnego.
-
Trudno, wzruszam tu ramionami. Ale jednak o histerię religijną wokół radości seksu zahacza. O tę nieszczęsną Kartę "niepokoi" się zwłaszcza lud religijny, bo cudza wolność to ich grzech.
-
Proszę o pomoc! Lęk przed własnym umysłem
doi odpowiedział(a) na natalciahihi temat w Nerwica lękowa
@natalciahihi O lekach się nie wypowiem bo nie mam tutaj żadnej wiedzy. Ale wiem wystarczająco dużo by napisać, że nosisz w sobie tyle bólu że konieczna będzie sensowna psychoterapia, żeby to wszystko wydobyć i nauczyć się żyć bez lęku, stworzyć stabilne więzi. Nie żeby cię "naprawić" jakbyś była zepsuta, bo nie jesteś, ale żebyś mogła się oprzeć na świecie bez lęku i zabiegów magicznych. To co się dzieje- to symptom, znak działania twojego umysłu, który sobie tworzy światy. Ten symptom meczy, ale nie on jest problemem, problemem jest to co jest pod spodem np rozczarowanie dotyczące więzi z bliskim osobami, szukanie ojca, potrzeba zmiany (myśli samobójcze) etc. Mam takie skojarzenie: że piszesz, wmawiasz sobie : "powinnam być szczęśliwa bo mam teraz wszystko". Nie ma "powinnam". To tak nie działa- ciało i głowa pamiętają, żyją w czasie przeszłym i tym co robisz "bronią się" przed tym światem jakiego się nauczyły się (zagrażający, rozczarowujący). Piszesz że psychoterapię możesz zacząć od lipca, ale to nie jest tak, przynajmniej tam gdzie mieszkam, że od razu wchodzisz do gabinetu. Wykorzystaj ten czas jaki masz teraz by sobie terapeutę znaleźć, pójść na konsultacje, oswoić się z tym że siedzisz w fotelu i masz coś powiedzieć w ciszy. Poczytaj o nurtach terapeutycznych, przygotuj się. Ponoć samo oczekiwania na terapię poprawia stan pacjenta- daje nadzieję i napęd. Gwarancji terapia nie daje żadnych, ale są ludzie i to sporo ich, którzy funkcjonują lepiej po niej. I tak, terapia zmienia myślenie, to nie bajka, choc teraz w to nie wierzysz . Powodzenia- 1 odpowiedź
-
- lęk przed umysłem
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ja również.
-
To jest oczywiście twoje zdanie. Ale przedszkolaki mają inne, bo napięcie seksualne mają też i dzieci, też są zainteresowane swoim i cudzym ciałem, bawią się w lekarzy, podglądają dorosłych, płeć przeciwną i odkrywają napięcie i rozładowanie z tym związane. Taka jest rzeczywistość, tak się rozwija homo sapiens, że jest erotyczny, libidinalny. Taka jest rzeczywistość- zamiatając ją pod dywan nie sprawisz że jej nie będzie. To jest mit przecież, że dzieci się mają "uczyć" masturbacji. Mają się uczyć tego, że jeśli się zdarza nie jest to złem, brudem, grzechem, żeby potem nie przenosić tego na swoje życie seks. i go nie niszczyć poczuciem winy. I mają się uczyć, że dzieci są różne, że są chłopcy bardziej "miękcy" i dziewczyny bardziej "twarde". Bo to co jest ważne to nie statystyczne ujęcie grup a różnorodność i indywidualizm. A dzieciaki rozpoczną życie seksualne gdy przyjdzie na nich czas. Czasem wcześniej czasem później. Brak jakiejkolwiek edukacji seksualnej dojrzewania nie zatrzyma. Ale też i nie ułatwi. Czemu nie chcesz młodzieży ułatwić? To obowiązek starszych, żeby tłumaczyć i mówić. Nie w ramach "ojej, jesteś grzeszny, brudny, fuj" a w ramach "seks jest piękny, to twoje ciało, szanuj je".
-
Nie ma czegoś takiego jak brak "państwowej ideologii". Państwo jak i ludzie zawsze wyznają jakąś ideologię. Jednak jak historia dowodzi akurat ideologia wykluczenia i nienawiści do grup ludzkich tworzących społeczeństwo po prostu nie działa, nie przynosi żadnych efektów.
-
Brawo :). Wszyscy uczą się sami i na tym to polega. Gadanie o "uczeniu dzieci masturbacji" jest po prostu propagandą, częścią politycznego planu, robienia z kolejnej grupy ludzi kozła ofiarnego. Nie da się "uczyć". Tak samo jak "uczenie religii"- da się nauczyć religii tak naprawdę? Nie. Można wytresować, żeby nie sięgać do rozporka i składać rączki w odpowiednich miejscach.
-
Przemyśl to w jaki sposób kształtowana jest "opinia publiczna", co robią płatne trolle, co to jest propaganda i jakie są socjotechniki. Jesli uważasz, że info jakie dostajesz w sieci jest "neutralne" - to sie mylisz. Karta WHO- co w niej dostrzegasz złego? Swoimi słowami proszę o nie sloganami.
-
Ależ ja też nawracam. Na zwątpienie i na myślenie- poza lękiem. Na myślenie poza " opinią, że istnieje prawda i sens obiektywny oraz ład świata, dający się poznać rozumem". Poza "ładem" ciągle wam coś wystaje, a to homoseksualizm a to tranwestyci, a to znów niewierzący a to heretycy a to znów takie potworne zaburzenie jak ma Take (powyżej). Biologizm jest też narracją symboliczną. Nie ma "obiektywnego świata" tylko Real, do którego nie ma jak się dobrać bo bruździ. A umysł jest paradoksalny, bo nie ogarnia, jest pofragmentowany, nie jest tożsamy z "rozumem" a jednocześnie próbuje ogarnąć. I nie da się - po Auschwitz, po Freudzie, po zbrodniach Kościoła etc, etc - wepchnąć ludzi w tory XIX wiecznych pozytywistycznych bełkotów ani wrócić do jednego ładu (ładu pogańskiego oczywiście) jak w średniowieczu. Nie da się, bo te bełkoty nie są ludzką prawdą , prawdą współczesności, nie pasują do obecnego systemu. Co wypadło z wora- już nie wpadnie, nie zmieści się. Płeć to również lub zwłaszcza cała sfera symboliczności/ wyobrażeń a nie to co w hormonach lub między nogami. Zbiory wyobrażeń/symboliki nie pokrywają się całkowicie z tym co między nogami, są wobec siebie przesunięte. Moje ego też tęskni za ładem, (a jak już miałabym gadać z bogiem to już w ogóle szczyt egotycznej pychy) ale właśnie rozum pokazuje, że go nie ma. Też kiedyś pieprzyłam o ładzie i biologii ale moje doświadczenia i innych pokazały, że to nie jest właściwa miara rzeczywistości. Cytujesz pojęcia- ale rozumiesz: każdy nadaje im inne znaczenie. Miłość w ustach libertyna oznacza kompletnie coś innego niż miłość w ustach Take. Miłość skojarzona ze znaczącym "Kościół" jest czym innym niż skojarzona ze znaczącym "prostytucja". Żyjemy we własnych znaczeniach (co nie znaczy dowolnie wybranych jak twierdzisz absurdalnie). I dlatego się nie dogadamy ani nie pogadamy. Miłego dnia.
-
@refren Mam wrażenie, że nie obracamy się w tym samym kręgu pojęć więc i dyskusja nie ma specjalnie sensu, a tym bardziej jak usiłujesz nawracać. Próbujesz sprowadzić do absurdu "wybór płci"- już sama nazwa jest denna, bo nikt niczego w sumie nie wybiera, proces jest bardziej skomplikowany. Wolna wola, świadomość, stałe normy społeczne- to iluzje, żeby się ludzki świat nie rozpadł, ale pod tym oczywiście są inne rzeczy o wiele mniej prostackie niż sobie wyobrażasz. Ale tak sobie myślę poza tematem: choćbyście się wściekli nie uda się wam zatrzymać zmian społecznych, postrzegania, indywidualizmu ani potrzeb seksualnych. Cudza wolność nie jest twoim problemem. Człowiek nie postrzega świata wprost a przez symboliczne i wyobrażone a to jest płynne- co nie znaczy że płynne w nieskończoność, bo to ten absurd do którego usiłujesz sprawę sprowadzić. Seks uprawia się też z pewnym wyobrażeniem, z fetyszem, poprzez symboliczne i wyobrażone. Do realnego dotrzeć nie sposób inaczej niż przez symbole, prewyobrażenia, założenia umysłu, nieświadome schematy etc. Przykro mi, możesz cytować pingwinki, ale to się ma nijak do ludzkiej przestrzeni. Co do edukacji seksualnej- nie denerwuj się, nie jest obowiązkowa i nie jest o tym o czym piszesz a z pewnością nie o wycofaniu "mamy" i "taty' oraz "norm społecznych" - to akurat lęki osób które uczą się o świecie w kościel i demony widzą wszędzie tylko nie u księdza proboszcza. Lepiej z tą edukacją niż z religią, bo tutaj dzieciaki uczestniczą bo muszą- rzekome "państwo świeckie" nie ma alternatywy.
-
Jestem tak beznadziejna ze sama w to nie wierze
doi odpowiedział(a) na beznadziejnosc temat w Uzależnienia
Być może dlatego, że dużo do przepracowania i raczej terapia musiała by być długoterminowa. Może ją przerosło. Ale postąpiła profesjonalnie. Gorzej by było gdyby zaczęła a potem cie odrzuciła - bardziej by bolało. Czasem właściwego terapeuty szuka się długo. Ale są inni terapeuci, inne kontakty, czasem wsparcie psycho on line lub mailowe, niekoniecznie terapia. Poszukaj w necie. Wyszukaj też "kryzys psychologiczny", fora dla "kochających za bardzo". To dobrze, że piszesz z innymi kobietami w podobnej sytuacji. Poszukaj też czegoś o psychodynamice związków. Może o dzieciństwie, "Powrót do wewnętrznego domu"? To forum też jest długie i szerokie, może znajdziesz tutaj info. Jak czytasz zwróć uwagę na to co sie dzieje z tobą. Ważne jest to, co "nazywa" twoją sytuację, czujesz "O, też tak mam!" albo coś co budzi emocje, złości, męczy, powoduje płacz. -
Jestem tak beznadziejna ze sama w to nie wierze
doi odpowiedział(a) na beznadziejnosc temat w Uzależnienia
Żale, emocje będą, to normalne. On będzie testował granice, gadał o cierpieniu, sprawdzał a ty gdy ulegniesz przekażesz mu, że jak będzie bardzo próbował to ty go zawsze wpuścisz za którymś razem. Ulegając powiesz mu "dziwiętnaście razy próbuj, ale za dwudziestym zwyciężysz"- i to go będzie motywowało do dalszych kontaktów. "Kobiety, które kochają za bardzo" Robin Norwood. Pomyślałam też o "Molestowaniu moralnym" Marie France Hirigoyen Wrzuć w net o uzależnieniu od miłości, "kochać za bardzo" a także "stalking"- to tam mechanizmy mogą być podobne, może coś cię zainspiruje. -
Dzięki oglądaniu porno może być gorliwą katoliczką.
-
Duży problem z depresją i nieumiejętnością radzenia sobie w życiu zawodowym
doi odpowiedział(a) na Pablo123 temat w Pozostałe zaburzenia
Na przykład, to że ty czując się w swojej rzeczywistości niedobrze wyjechałeś i to było dla ciebie motywujące do zmiany. A Pablo w swojej "złej" rzeczywistości się pławi, rani się nią i nie chce nic zmienić by się nie ranić. Ty układasz sobie negatywną narrację o pracy w Polsce, sam negatyw - może dlatego że jesteś za granicą i musisz mieć bodziec, jakiś kontrast, żeby tam zostać i uznać że tam jest różowo tak samo jak tutaj czarno. To jest sposób postrzegania- nieświadome układanie sobie narracji. Inaczej mówiąc: masz nagi fakt. Ale kilka osób ułoży o tym zupełnie inne narracje, nazwie to inaczej, nada temu inne wartości i w związku z tym będzie działać inaczej. To nazywanie, ta narracja jest nieświadoma, automatyczna, wypływa z dotychczasowego ukształtowania, np w dzieciństwie. Uczynienie jej częściowo świadomą sprawi, że wybór działania będzie szerszy. Stąd mój pomysł na terapię- bo właśnie tak to się robi między innymi. Ale czasem -jak w przypadku Pablo- satysfakcja z niespełnienia jest większa niż impuls do zmiany. -
Duży problem z depresją i nieumiejętnością radzenia sobie w życiu zawodowym
doi odpowiedział(a) na Pablo123 temat w Pozostałe zaburzenia
@Zed Jeśli ci dobrze, to ok. Ale wyobraź sobie, że są innym jest dobrze w innych warunkach. Ciasnota myślenia (jak mnie jest źle to znaczy że wszystkim jest źle i innej opcji nie ma) - tak, też jest kwestią umysłu. Do reszty się nie mogę odnieść, bo mam wrażenie, że piszesz nie do mnie. I za "Polskę" nijak nie odpowiadam. -
Duży problem z depresją i nieumiejętnością radzenia sobie w życiu zawodowym
doi odpowiedział(a) na Pablo123 temat w Pozostałe zaburzenia
I stąd pomysł poddania tego refleksji i dorośnięcia. A to już jest kwestia umysłu i postrzegania. -
Duży problem z depresją i nieumiejętnością radzenia sobie w życiu zawodowym
doi odpowiedział(a) na Pablo123 temat w Pozostałe zaburzenia
No jasne, że nie tylko. Ale np. myślenie czarno-białe, "zawsze", "tylko to nic innego nie" "zróbcie coś" "wszyscy są źli" - już tak, to jest kwestia umysłu. -
Duży problem z depresją i nieumiejętnością radzenia sobie w życiu zawodowym
doi odpowiedział(a) na Pablo123 temat w Pozostałe zaburzenia
Nieświadoma gra umysłu, tworzenie sobie narracji.