Właśnie.
Objawy mijają, ataków nie mam już od dawna, odstawiam leki ( jedna tabletka dziennie i to najsłabsza), ale te natrętne myśli!!!
Czuję cały czas niepewność, że wszystko wróci. Czuję jakbym właśnie byla uzależniona od tej przeklętnej nerwicy! Niby wszystko jest ok, a tak naprawdę nie jest.
Toya dobre pytanie - mógłby nam to ktoś wytłumaczyć???
Jak długo będziemy o tym myśleć???
Pozdrawiam wszystkich