
minou
Użytkownik-
Postów
855 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez minou
-
Ja musze dzis gdzies sie wyzalic. Moja znajoma umiera w szpitalu, byc moze juz nie zyje. "Znajoma" to zreszta nie do konca dobre okreslenie. Poznalam ja ok 3 lata temu, najpierw pracowalysmy razem, a potem kiedy zdiagnozowano u niej raka, objelam ja moim programem charytatywnym, bo ona nie zna tutejszego jezyka a jednak jest sporo spraw do ogarniecia przy leczeniu onkologicznym. Pomagalam jej przede wszystkim w sprawach praktycznych, tlumaczenia, telefony do szpitali, sprawy urzedowe, czasem wozilam ja na chemie itd, ale zawsze mialam wrazenie, ze to nie tylko taka pomoc byla jej potrzebna. Jako osoba chora (na raka i depresje spowodowana rakiem), ona raczej potrzebowala towarzystwa, wpadniecia do niej na kawe itd, szczegolnie ze zostala tu, zamiast wracac do Polski i do rodziny tylko dlatego, ze w Polsce nie widzieli mozliwosci leczenia jej. Tu owszem, dostala leczenie na swiatowym poziomie, ale siedziala tez duzo sama w domu. Ja niestety jestem pod ogromna presja az do maja, kiedy pozamykam pewne projekty i nie mialam dla niej tyle czasu, ile chcialabym miec. Od pewnego czasu planowalam, zeby wyrwac ja z domu na cos niemeczacego, jakis koncert, czy warsztaty kreatywne. Myslalam, ze mamy czas. Wiedzialam, ze ona sie nie wyleczy, ale lekarze raczej przedstawiali to tak, ze przy odpowiednim leczeniu choroba bedzie postepowac powoli, raz bedzie lepiej, raz gorzej, ale ma szanse zyc jeszcze pare lat i to w miare normalnie. Na dodatek wlasnie oczekiwala pierwszego wnuka. W piatek zadzwonili do mnie ze szpitala, ze trafila do nich i stan szybko przeszedl w krytyczny z powodu infekcji. Prawdopodobnie system odpornosciowy oslabiony chemia nie dzialal jak nalezy i z tego, co zrozumialam, chodzilo o sepse. Nie zdazylam zabrac jej na zaden koncert, ani wypic z nia kawy. Nie zdazylam jej powiedziec, ze jest bardzo dobra, cierpliwa, dzielna. Nie zdazylam nawet sie pozegnac. Dostalam pozwolenie i od rodziny i od lekarzy by pojechac do szpitala, ale ona byla bez kontaktu a wtedy byla jeszcze minimnalna szansa, ze sie wyleczy wiec nie chcialam tam wchodzic z dodatkowymi bakteriami do osoby, ktorej system odpornosciowy juz praktycznie nie funkcjonuje. Nie wiem w sumie, po co Wam to pisze. Mam nadzieje, ze nie poczujecie sie przez to gorzej. Ale aktualnie mam jakies takie pretensje do losu. Dlaczego jest tak, ze jedni sa zdrowi fizycznie, ale nie chca zyc? A inni chca zyc, ale umieraja przez chorobe? Dlaczego jest tak, ze jedni nie moga miec dzieci choc bardzo chca, a inni maja dzieci, ale nie chca ich i je krzywdza? Oczywiscie nie oczekuje odpowiedzi na te pytania, tak po prostu jest. Ale czasami ta niesprawiedliwosc wyjatkowo mnie uwiera.
-
Tak i znow ten sam problem. Moim zdaniem wyludzanie takich kar przez banki to sprawa kryminalna, jestem praktycznie pewna, ze bank by dostal milionowe kary za to, gdyby to trafilo do odpowiedniej instancji. Ale kim sa klienci? Imigranci z Ghany, Indii itd. Tacy moze sie przestrasza i zaplaca. Jakie jest prawdopodobienstwo, ze narobia afery, wynajma prawnika, pojda do prasy? Prawie zerowe, wiec zysk dla banku prawie bez ryzyka, nawet jesli tylko moze 10-20% sie nabierze i zaplaci.
-
Teraz napisze Ci cos, co absolutnie nie jest opinia eksperta, a moim wlasnym przemysleniem. Skupianie sie na tym, zeby sie bronic/nie bronic, wylapac krytyke, omowic ja, wyjasnic, zwykle moim zdaniem wynika z niskiego poczucia wartosci. Tez mialam z tym problem i mysle ze mnostwo innych osob tez. Tez sie bronilam i szukalam krytyki w wypowiedzi i tez nie przynioslo to nic dobrego. Ale nawet bez bronienia sie skupianie sie na krytyce jest moim zdaniem zle. Dlaczego? po pierwsze dlatego, ze nie jestes idealna i to jest ok. Popelniasz beldy i masz do nich prawo, to nie jest dramat. To, ze sie pomylilas, nie znaczy, ze jestes mniej warta. A po drugie reakcja innej osoby jest jej problemem, a nie Twoim (oczywiscie w rozsadnych granicach) Tego sie nauczylam rozmawiajac z psychologami dzieciecymi i to chyba najlaptwiej wyjasnic na przykladzie. Np, dziecko wywali szklanke, bo nie uwaza i rozleje sok. To, ze sie wsciekniesz, jest Twoim problemem i Twoja wina, a nie dziecka, bo rozwiazanie jest jedno - posprzatac i porosic dziecko, by bylo bardziej uwazne nastepnym razem, jak trzyma szklanke. Wiele badan udowadnia, ze dzieci opierniczane za jakis blad wcale nie ucza sie szybciej od dzieci, ktorym zwraca sie uwage spokojnie. A moze wrecz wolniej, bo stres powoduje dodatkowa niezrecznosc. To samo dotyczy doroslych. Wiec jesli ktos sie na Ciebie wkurzy, to jego prpblem, nie Twoj. Jesli zrobilas cos zle, to ta osoba ma prawo zwrocic Ci spokojnie uwage, powiedziec, ze zrobilo jej sie przykro/zdenerwowala sie/wystraszyla, ale z szacunkiem. Jesli inni nie kontroluja swojego gniewu i nie maja szacunku dla Ciebie, albo krytykuja innych, bo sami sa niepewni siebie i krytykowanie innych podnosi ich wlasne poczucie warotsci, to jest to ich problem, nie Twoj.
-
Takie "dlugi" sie przedawniaja, a nawet gdyby nie, to jestem pewna, ze wygralbys w kazdym sadzie, bo naliczenie wielu tys za "odsetki" za 3 miesiace to zwykla lichwa i banki nie maja do tego prawa. Szukaja naiwnych i tyle. Takze to dziala w dwie strony. Nasi rodacy, tak jak i np Rumuni, Bulgarzy, Arabi sa bardzo kreatywni w drylowaniu systemu socjalnego, ale sam system nauczyl sie odplacac tym samym. Szkoda tylko, ze kombinatorzy nadal maja sie dobrze, wystarczy ze znajdzie sie jeden ogarniety, co znajdzie luke w prawie i powie kolezkom, a restrykcje najczesciej uderzaja w osoby, ktore naprawde pomocy potrzebuja. Odpisalam Ci w temacie prac charytatywnych, a nawiazuje do tego, bo to sie scisle wiaze. W DK byla badna Rumunow, ktorzy wuludzali zasilek zwiazkowy lub socjalny, sciagali innych Rumunow, dawali im falszywa umowe o prace, zwalniani i zalatwiali za nich wszystkie papiery o zasilki, po czym sciagali z nich characz. Delikwenci i tak byli zadowoleni, bo po characzu zostawalo im wiecej, niz by w Rumunii zarobili. Wiec politycy pozaostrzali przepisy, ale efekt jest taki, ze kryminalisci i tak sie dostosowali, powynajdowali luki, wystarczy jeden ogarniety np z wyksztalceniem prawniczym i interes sie toczy. Ale restrykcje uderzyly w zwyklych, uczciwych obywateli, dla ktorych ubieganie sie o zasilek stako sie tak skomplikowane, ze czasem laduja wrecz na ulicy. Temat-rzeka no i adm. publiczna to moj konik, dlatego sie tak rozpisuje, sorry!
-
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
minou odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
Zwariowalas kobito ? Macasz te wezly tak, ze az strup Ci sie robi od wbijania paznokci i sie dziwisz, ze sa powiekszone? Daj im spokoj Jesli Cie to pocieszy, to ja na szyi od dziecka mialam miekkie i ruchome wezly chlonne wielkosci tak hmm malej sliwki? Na glowie za uchem mam od dziecka jeden nieprzesuwalny wielkosci groszka. W pachwinach mialam cale zycie takie fasolki, po 1-2 z kazdej strony. Ostatnio prawie wszystkie zniknely (oprocz tego groszka za uchem, nie wiem nawet czy to wezel chlonny czy np jakis wlokniak). Nie wiem kiedy, bo od dawna sie nie macalam ale z ciekawosci chcialam ostatnio sprawdzic co z wezlami na szyi i w pachwinie i po prostu ich nie wyczuwam, tylko jeden jest moze ciut powiekszony na szyi tak pod zuchwa. A cale zycie tam byly. Dodam jeszcze, ze moje migdalki wygladaja, jakby przeszed po nich huragan. Jeden jest jak plaski worek z dziurami a drugi duzy i przypomina ksztaltem gruszke. Poszukaj w google, a od razu sie dowiesz, ze niesymetryczne migdalki to typowy objaw bialaczki. Tylko, ze ja nie mam bialaczki, a moj laryngolog wysmial doktora Google i powiedzial, ze wiekszosc jego pacjentow jesli umiera, to w wypadku samochodowym a nie z powodu czegos zwiazanego z ukladem chlonnym. Moja kolezanka miala dlugi czas powiekszone wezly chlonne w pachwinie. W koncu zrobila sobie biopsje i wyszlo jej, ze ma zmiany, ktore kwalifikuja sie jako jakistam rodzaj chloniaka. I wiesz co? Nic. Nawet nie ma zaleconego zadnego leczenia. Akurat ten rodzaj zmian jest bardzo lagodny, jesli nagle sie "obudzi" to dostaje sie jakas lagodna chemie i to sie cofa. Lekarz jej powiedzial, ze jej choroba nie jest gorsza od cukrzycy. W ogole wezly chlonne sa "przereklamowane". Mozesz sie martwic, jesli masz duze skupiska twardych, nieruchomych i nieprzesuwalnych niebolesnych kulek, albo jesli np. Twoj wezel chlonny pod pacha czy nad obojczykiem osiagnal rozmiar jajka albo wrecz pomaranczy, a Ty pocisz sie jak szczur, zasypiasz na stojaco, drastycznie chudniesz itd. Daj spokoj tym wezlom. To typowa schiza, ale nawet jak cos z tym sie dzieje, to zwykle nie jest to bardzo grozne. Moj syn ma w pachwinach wezly chlonne ktore dla mnie przypominaja kiscie winogron. Zauwazylam to jakies 3 lata temu, a on ma teraz prawie 8. Byl badany, krew, usg, wszystko jest ok. Lekarz powiedzial, ze bialaczki u dzieci maja przebieg bardzo dynamiczny i szybko sie rozwijaja, wiec mam nie swirowac, on to ma od dawna i nic mu nie jest. Lekarz wrecz uwaza, ze to dobrze, bo swiadczy, ze uklad odpornosciowy jest aktywny i reaguje prawidlowo. -
Ja poznalam kilka osob, ktore po prostu uciekly z Polski przed wyrokami, alimentami, mandatami itd. Roznie sie to konczylo. Np jeden uciekl, bo mial mandat do zaplaty 1000 zl i nie chcial placic. Sad orzekl grzywne 2000, ktorej on oczywiscie dalej nie zaplacil. On tu na miejscu otworzyl wlasna firme, zarejestrowal ja legalnie, urodzilo mu sie dziecko, nagle zaczal zarabiac sporo kasy (dalej byl zwyklym przekreciarzem, ale tu trzymal sie prawa, albo chociaz na granicy prawa). No i zgarnela go zwykla kontrola drogowa, kiedy jechal swoim nowo zakupionym drogim autem, natychmiast go odeslali do Pl i wsadzili do paki za te nedzne 2 tys, ktore mogl splacic z palcem w d* niemalze ja jedna dniowke. Ale przekombinowal, trafil w Pl do wiezienia, zostawil zone niepracujaca z dzieckiem tutaj, firma zbankrutowala itd. Tacy to geniusze biznesu robia kariere w UE
-
Mam kolezanke, ktora byla wolontariuszka w schronisku dla zwierzat i to, co opisywala dla mnie byloby nie do przezycia. Potem znalazla sobie wolontariat na oddziale paliatywnym, gdzie siedziala z umierajacymi staruszkami, ktorych nawet wlasne dzieci i wnuki olaly. Dla niej bylo to okej, cieszyla sie, ze pomaga i nie wplywalo to na nia negatywnie, byla jak zawsze wesola i spokojna, serio ja podziwiam. Ja zajmuje sie pomoca w sprawach administracyjnych, bo to realna pomoc, i taka, ktora moge emocjonalnie wytrzymac. Jesli chodzi o biedne dzieci i zwierzeta, to wspieram finanfowo fundacje zajmujace sie tym, a prace w tym zakresie pozostawiam wolontariuszom, ktorzy sa w stanie to robic i nie zwariowac. Nie kazdy sie nadaje do wszystkiego, trzeba mierzyc sily na zamiary.
-
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
minou odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
Mi tez lekarz powiedzial, ze od dotykania wezly chlonne sie powiekszaja i zbiera sie w nich chlonka, wiec jak moj syn mial powiekszone, to kazali mi je sprawdzac nie czesciej niz raz na 1-2 miesiace. Moja mama miala wycietego czerniaka i czesc wezlow chlonnych, regularnie chodzi sie badac i zawsze jak lekarz porzadnie wymaca jej wezly pod pachami, to ma je powiekszone przez pare dni i lekarz mowi ze to normalne. Chodzisz na jakas terapie? -
No tak, tez sie przekonalam, ze czesc rodakow zagranica reprezentuje tak szeroki wachlarz patologii, ze ja nawet mieszkajac w Pl nie spotkalam sie z takimi zachowaniami. Co do katoterroryzmu, islamizmu, skrajnej poprawnosci politycznej, to ja uwazam, ze kazdy rodzaj radykalizmu, czego by nie dotyczyl, jest tak samo zly.
-
Nie mialam na mysli rozwodow. Nie mam nic przeciwko rozwodom, a moj tato tez po rozwodzie z mama przedstawial nam czesto coraz to nowe wybranki. Chodzi np o to, ze czesc mojej rodziny to francuzi i np jak jedziemy do Francji, to i tak zawsze musimy wynajac hotel. Nikt nas nie przyjmie, nawet na 1-2 noce. Zeby wpasc do nich na kawe, to musze sie umawiac co najmniej 2 tygodnie przed. Jak moja ciocia urodzila dzieci, to jej tesciowie kupili sobie kawalerke w poblizu ich mieszkania, zeby miec gdzie sie przespac jak beda ich odwiedzac, bo nie bylo mowy, zeby zaprosic tesciow na noc do domu. Zlobki sa czynne do 19:00 i malutkie dzieci czesto w tygidniu widza rodzicow godzine dziennie. Wiezi rodzinne sa na pewno slabsze.
-
Plusy: - pracowitosc - ambicje - obowiazkowosc - przywiazanie do rodziny (wiem, wiem, czasem to raczej tlamszenie, ale porownuje do krajow Europy Zachodniej, gdzie relacje rodzinne sa po prostu duzo slabsze) - goscinnosc (i znow w porownaniu do Europy Zachodniej, bo np w krajach arabskich czy ameryce lacinskiej mysle, ze goscinnosc jest wieksza niz w Polsce, a nawet jest wpisana w religie/tradycje i mocno respektowana) - pomyslowosc i zaradnosc ("polak potrafi" i znow, czasem moze to byc negatywne ) Minusy: - brak solidarnosci, co szczegolnie widac u Polonii zagranica - brak tolerancji na praktycznie wszystko: otyli sa be, matki z dziecmi be, niepelnosprawni be, Arabi be, biedni be, bogaci tez be, wszystko be. - krytykanctwo i narzekanie - kombinatorstwo, przyzwolenie na nepotyzm i korupcje - katoterroryzm
-
Z Twoich postow tutaj powiedzialabym raczej "choleryk" albo "cynik" a nie frajer czy nieudacznik. Nie wiem, czy dla Ciebie to bardziej pozytywne? w ogole mam wrazenie, ze w sumie mam czesto podobne poglady do Ciebie, ale wyrazam je w inny sposob i dopiero po jakiejstam dyskusji z Toba dochodze do wniosku, ze w zasadzie mielismy na mysli to samo. Tresc moze byc podobna, ale to forma robi roznice.
-
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
minou odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
Dokladnie! ja juz w pewnym momencie wrecz chcialam uslyszec od lekarza, ze mam nowotwor. Bo wtedy wreszcie skonczylaby sie niepewnosc i moglabym poswiecic energie na walke z choroba a nie na szukanie jej. No i dlatego, ze mialam dosc czucia sie jak etatowa idiotka u lekarza i w rozmowach z rodzina i przyjaciolmi. W koncowej fazie nawet nie badalam sie po to, zeby cos wykluczyc, ale zeby wreszcie cos znalezc. Takze dobre wyniki badan stresowaly mnie zamiast uspokajac. To byl jakis koszmar. -
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
minou odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
Wcale nie trzeba, zawsze mozna to olac Hipochondria jest troche jak narkomania - niby kolejne badanie przynosi ulge ale tez nakreca chorobe i zwieksza uzaleznienie od kolejnych badan. Ja to juz pisalam kilka razy - po prostu przestalam sie badac. Zeby byc pewnym, ze sie nie zlamie, wyjechalam zagranice do pracy na czarno i nie majac ubezpieczenia nie mialam mozliwosci chodzic do lekarzy. I przeszlo. To znaczy: przeszla hipochondria, ale nie nerwica. Przez pewien czas mialam spokoj, a potem pojawil sie lek wolnoplynacy. Ja mam wrazenie, ze nerwica to choroba, ktora znajduje ujscie roznymi kanalami: np lek przed ciemnoscia, agorafobia, hipochondria itd. Udalo mi sie z dobrym skutkiem pozbyc paru rodzajow leku, ale wtedy po pewnym czasie pojawial sie nowy. Probowalam doczytac i zrozumiec o co chodzi i zdaje sie, ze to pewne zaburzenie, ktore w zasadzie ma juz postac organiczna, zburzenia w wydzielaniu czy tez tolerancji kortyzolu itd, a nawet pewne konkretne zmiany w strukturze mozgu. Nie pamietam tego dokladnie, ale znalazlam artykul naukowy, ktory fajnie to opisywal. Ja traktuje swoja nerwice jak chorobe przewlekla, ktora wymaga bardzo ostroznego stylu zycia. Jak cukrzyca. Zeby nie miec objawow musze dbac o siebie, o diete, o ruch, o sen, o relaks. Ale zdecydowanie hipochondria byla najgorszym rodzajem nerwicy. Jestem 100% pewna, ze po epizodzie hipochondrii mam traume porownywalna do tego, jakbym naprawde wyszla ze smiertelnej choroby. W sumie dopiero niedawno zdalam sobie z tego sprawe. Niewazne, ze nie bylam smiertelnie chora, ja bylam przekonana, ze jestem smiertelnie chora. Doznalam takiego szoku jak osoba, ktora slyszy od lekarza, ze ma raka, bo ja bylam przekonana, ze smiertelnie choruje. Ale trauma byla jeszcze wieksza, bo: 1. rodzina i przyjaciele nie wspierali mnie, bo mysleli, ze wymyslam. Mieli oczywiscie racje, ale np osoba chora na raka ma wsparcie od otoczenia, a osoba, ktora "tylko" wierzy, ze ma raka, nie ma absolutnie wsparcia. 2. Bylam przekonana, ze jestem chora, ale jeszcze nie zrobilam tego badania, ktore by to wykazalo. To oznaczalo, ze w moim rozumieniu chorona rozwija sie, czas ucieka, a ja nie mam leczenia. Natomiast osoba, ktoa ma diagnoze, otrzymuje tez konkretne propozycje leczenia i ma poczucie, ze moze dzialac i probowac wyzdrowiec. Dlatego tez pomimo ze nerwica wrocila pod inna forma,jestem i tak szczesliwa, ze to juz nie jest hipochondria. Dlatego bede radzic kazdemu, zeby po prostu przestal sie badac. Kreci Ci sie w glowie, w koncu samo przejdzie -
Wszystkiego najlepszego Wiem co masz na mysli jak piszesz, ze jestes postrzegany jak dziwak. Ja obecnie jestem praktycznie pewna, ze powinnam miec jakas diagnoze ze spektrum autyzmu (mam tez dwojke dzieci z diagnozami a to w pewnym stponiu jest dziedziczne, poza tym widze, ze one zachowuja sie tak, jak ja w ich wieku, ale kto by diagnozowal autyzm 35 lat temu??) Ale mam nadzieje, ze Cie pociesze. Masz 27 lat. Tylko. Moje relacje spoleczne zaczely powoli zmieniac sie na lepsze po 30 tce. Oczywiscie nie bede Cie sciemniac, ze za dotknieciem czrodziejskiej rozdzki wszystkie problemy sie rozwiazaly. Pracuje nad soba, to po pierwsze, a po drugie po prostu akceptuje swoja innosc i widze jej plusy. Mam wrazenie, ze ten typ pogodzenia sie z losem i samym soba przychodzi z wiekiem. To mit, ze mlode lata sa najlepsze. Moje byly szalone. Mialam pelno przyjaciol, ale tyle samo wrogow, moje zycie to byl emocjonalny rollercoaster. Ostatnio sporo o tym myslalam i przychodzi mi do glowy okreslenie "magiczna 30tka" ktore slyszalam od paru ludzi w wielu roznych kontekstach, a ktore zawsze oznaczalo polepszenie pewnych problemow z samoakceptacja, zyciem uczuciowym i erotycznym, samorozwojem itd. Od pewnego czasu stalam sie wielka fanka terapii i korzystania z profesjonalnej pomocy, jesli czlowiek nie czuje sie super sam ze soba. Po co sie meczyc? Przeciez takie rzeczy da sie przepracowac. Ja zrobilam to w wiekszosci sama i zaluje, bo gdybym jednak poprosila o pomoc psychologa, to nie musialabym sama na nowo "odkrywac Ameryki".
-
Udzielalam sie w tym temacie i tez nie do konca moglam zrozumiec, na czym polegalo przewinienie uzytkowniczki o nicku xyz123 zdaje sie. Nie zgadzalam sie z jej postawa odmawiania przyjecia do szpitala i braku inicjatywy w szukaniu pomocy, ale zakladam, ze ona jest bardzo chora a ja nie, wiec ja jej nie potrafie jej zrozumiec. Z drugiej strony rozumiem argumentacje moderatorki, ktora mowi, ze posty tego typu moga bardzo zaszkodzic innym uzytkownikom. Mi nie zaszkodzily w zadnym stopniu, ale ja nawet majac depresje nie mialalm mysli samobojczych, wiec znow: jak to sie mowi, syty glodnego nie zrozumie. Wiem natomiast, ze pewne zdarzenia, takie jak morderstwa czy samobojstwa latwo zyskuja nasladowcow, wiec mysle, ze moderacja zapewne podjela ta decyzje w celu ochrony innych uzytkownikow. Zyz123 otrzymala oficjalne ostrzezenie od moderacji i rady na temat tego, co moze pisac, a czego nie i jesli potrzebuje pisac konkretnie o myslach samobojczych, to jest od tego osobny watek. Wiem zarowno z zajec z psychologii, jak i z rozmow z terapeutami (uczestniczylam tez w pewnym programie, gdzie sama po przeszkoleniu przez zespol psychologow bylam terapeuta dla osoby z problemem o nasileniu lekkim do umiarkowanego), ze osoby chore potrzebuja niestety jasnych zasad. Jesli sie ich nie trzymaja, trzeba im zwrocic uwage i poinformowac o konsekwencjach. Jesli nadal sie ich nie trzymaja to trzeba koniecznie wprowadzic konsekwencje w zycie. Tak wlasnie sie stalo w tym przypadku. Bardzo nie chcialabym, by ta osoba zrobila sobie krzywde. Ale pisalam w tym watku, ze moje (byc moze ograniczone) doswiadczenie i wiedza mowia zgodnie, ze mozna pomoc tylko tym, ktorzy chca pomoc sami sobie. Niestety nie da sie uratowac kazdego, ale trzeba chronic tych, ktorym dana osoba moze zaszkodzic i wydaje mi sie, ze to byl cel moderacji. Mam nadzieje, ze ta uzytkowniczka napisze do moderacji i poprosi o odblokowanie konta oraz bedzie korzystac z niego na zasadach opisanych w regulaminie. To jednak jest jej wybor. Jest masa miejsc jak reddit czy 4chan gdzie czlowiek moze pisac praktycznie co chce, wiec mysle, ze nie ma problemu ze znalezieniem sobie miejsca na necie, gdzie mozna sie wygadac bez obaw o moderacje. Nie mowiac juz o forach dostepnych przez TOR.
-
Zastanow sie, co by takiego strasznego sie stalo, jakby sie jednak okazalo, ze go nie kochasz? Koniec kazdego zwiazku jest ciezki, dochodzi tez przyzwyczajenie, ale najgorsze, co moze sie stac, to to, ze z nim zerwiesz, poplaczesz chwile i moze pobedziesz sama i doceniszuroki bycia singlem, a potem znow sie zakochasz, w kims innym. To normlana kolej rzeczy, niektorzy spotykaja tego jedynego do konca zycia, a inni przez cale zycie maja wiele zwiazkow. Obie opcje sa ok. Za duzo o tym myslisz. Jestes z nim, chcesz z nim byc i ciesz sie tym i nie mysl o tym za duzo. Jesli poczujesz naprawde, ze zakochasz sie w kims innym, to pewnie bedziesz musiala sie rozstac z obecnym partnerem. To nie bedzie latwe, nigdy nie jest, ale nie jest to w zaden sposob nienormalne.
-
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
minou odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
Ja nie odczuwalam nasilenia objawow przy zmianie pozycji. Np siedzialalm na podlodze z dziecmi, gralismy w jakas gre planszowa, siedzialalam spokojne, a tu nagle mi odplywa podloga. Albo wsiadam do auta, odpalam, zwalniam reczny, trzymam hamulec, ale widze, ze jade, odjezdza mi droga po bokach. Nie mialam zadnych zawrotow jak mylam glowe, czy sie schylalam, takie objawy mialam tylko przy ostrym zapaleniu zatok, ale nie przy przewleklym. Ale nerwicowe tez moze byc. Ta moja sasiadka o ktorej pisalam wczesniej, miala tez dosc mocna depresje, stres, nerwice i na poczatku na to zwalali, w koncu jednak stwierdzili, ze to laryngologiczne. -
dodam jeszcze, ze w moim rozumieniu pomoc nie znaczy, ze sie daje rybe, ale ze dajesz wedke i uczysz jej uzywac. Ja staram sie ludzi zachecac do samodzielnosci i nie lubie roszczeniowej postawy. Ale to wszystko wiaze sie z tym, co napisalam wczesniej, ze trzeba nauczyc sie pomagac madrze, chronic przy tym sama siebie i rozrozniac osoby, ktore chca pomocy (czytaj: chca sie nauczyc sobie radzic), od tych, ktore chca bumelowac. Musze tez byc bardzo ostrozna, nie mam ochoty isc do wiezienia np za pomoc w wyludzaniu zasilkow.
-
Rozumiem Twoj punk widzenia i sie z nim zupelnie zgadzam. Dlatego tez napisalam, ze jesli dana osoba troche sobie sciemnia i jest wygodnicka, to jej nie pomagam. Mam np, sprawe kobiety, ktora wiele lat ciezko pracowala tu fizycznie, miala wypadek przy pracy, szef tego nie zglosil i zwolnil ja natychmiast, lekarz zbagatelizowal az nieleczony uraz spowodowal praktycznie kalectwo. Urzad pracy nie pomogl, a wrecz szykanowal. Ta kobieta jest po operacji, ma straszne bole, ale nie chce siedziec w domu, wiec pomoglam jej znalezc prace i ona pracuje. Zgadzam sie z Toba, ale ona akurat byla tu super mile widziana dopoki siedziala cicho i robila za tania sile robocza. A jak z powodu nieodpowiedzialnosci pracodawcy ulegla wypadkowi, to wszyscy po kolei sie wypieli na nia. A przeciez przez wiele lat placila podatki jak wszyscy i pomoc jej sie prawnie nalezy jak psu buda
-
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
minou odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
ja mialam przez chyba 2 czy 3 mies uczucie odjezdzania podlogi, zawroty glowy, mdlosci, piski w uszach, moja mama mi powiedziala, ze ma czesto to samo i ze to cos z blednikiem. Wiec nic z tym nie zrobilam i samo przeszlo. Ale moja sasiadka miala to samo, tylko gorzej i zostala skierowana do laryngologa i miala tomograf zatok. Wyszlo jej tam jakies przewlekle zapalenie zatok, ucha srodkowego, blednika itd. Ona miala kiedys ostre zapalenie zatok, ktore przeszlo w zapalenie oskrzeli, ale wyleczyla to antybiotykami i myslala, ze ma spokoj. Ale okazalo sie, ze te zatoki to jednak wredna sprawa i moze sie ciagnac bez kataru, goraczki itd a potem atakuje blednik. Moze to to u Ciebie? To nie jest niebezpieczne, bardziej upierdliwe. I lubi wracac. Takze moze nie neurolog a laryngolog bylby potrzebny? -
Ja sama nie moge nigdzie danej osoby skierowac. Moge dostac od swoich podopiecznych upowaznienie i np zabiegac o spotkanie w opiece spolecznej, u lekarza itd i starac sie, zeby taka osoba dostala jakas spomoc. Ale to niekoniecznie chodzi o typowe zaburzenia, ktore bezposrednio kwalifikuja sie na terapie. To czasem chodzi po prostu o ludzi, ktorzy nie maja wyksztalcenia, w domu nie dzialo sie za dobrze jak byli dziecmi, wiec nie maja odpowiednich wzorcow, sa po prostu niezaradni, nie ogarniaja spraw administracyjnych, nie potrafia planowac swoich finansow. A najwiekszy problem jest taki, ze nie znaja jezyka, wiec i tak nic sami nie zalatwia, nawet jakby chcieli. W Polsce poszliby np osoboscie do ZUS, wystali sie w kolejce, wypytali o wszystko itd, a tu nie moga. Nie znaja tutejszego jezyka, prawodawstwa, zwyczajow, tego, jak np funkcjonuje sluzba zdrowia, a nie za bardzo maja jak sie dowiedziec. Cel i sens mojego programu charytatywnego jest taki, ze tak naprawde dla tych ludzi nie ma innych opcji. Nie ma rozwiazan prawnych, nie ma odpowiednich programow pomocowych, dlatego trafiaja do mnie. Ale moj program nie jest nigdzie oficjalnie zarejestrowany, ja nie dostaje zadnych dotacji, pracuje albo anonimowo, albo na podstawie pisemnych upowaznien od ludzi, ktorym pomagam. To ma minusy (bo np jak jade z jakas osoba do szpitala oddalonego 50 km, to sama place za bezyne), ale daje mi tez duzo wolnosci, nie jestem ograniczona czasem bardzo sztywnymi, a czasem bezsensownymi przepisami, nie musze brac spraw kiedy ewidentnie widze, ze ktos chce mnie wykorzystac do przekretu (typowe jest wyludzanie zasilkow). Poza tym jako osoba prywatna czesto pracuje anonimowo, bo moi podopieczni np maja konflikt z urzedem pracy itd, a jesli pisze pismo w imieniu podopiecznego, to nie podpisuje sie moim nazwiskiem, tylko jego, dodajac w nawiasie "spisane przez tlumacza" (jestem tez tlumaczem z wyksztalcenia, wiec moge spokojnie tak pisac, choc mam tez inny zawod). W oficjalnym programie musialabym sie podpisac z nazwiska i jestem pewna, ze bardzo szybko bylabym na czarnej liscie w wiekszosci urzedow, a nie wykluczam, ze kiedys bede skladala do ktoregos z nich podanie o prace Chodzi np o to, ze niewyksztalceni, nieznajacy jezyka cudzoziemcy czasem bywaja odsylani z kwitkiem, jesli np prosza o zasilek. Urzedy czuja presje, zeby zmniejszyc wydatki, wiec odsylaja takie osoby, ktore wg nich nie zloza skargi, nie odwolaja sie itd. Ja sie odwoluje w ich imieniu i dostaja te zasilki, jesli im sie prawnie naleza. Wyobrazam sobie, ze pracownik, ktory odmowil zasilku takiej osobie, nie palalby do mnie wielka miloscia Troche sie rozpisalam, ale zmierzam do tego, ze ja specjalizuje sie w sprawach administracyjnych, w tym jestem dobra, a nie w pracy z osobami np z zaburzeniami. Mam tez wyksztalcenie z zakresu komunikacji i psychologii jezyka, ale absolutnie nie jestem terapeuta ani pracownikiem socjalnym, kuratorem czy pedagogiem. Nie chce podejmowac sie jakis zadan, jesli nie mam do nich kwalifikacji. Z zasady nie biore spraw osob, ktore powinny miec wsparcie psychologa, terapeuty, opieki spolecznej itd, bo ja sie na tym nie znam! Ale jak juz Ci napisalam, dla wielu osob, ktorym pomagam, jestem tak naprawde ostatnia mozliwoscia, bo nie ma dla nich innych rozwiazan. Staram sie takie osoby przekazac do odpowiedniego urzedu, ale urzedy, jak juz pisalam, traktuja ich czasem jak punkt psujacy statystyki, jak drogi problem, dlatego czasem ci ludzie wracaja do mnie, bo nie maja nikogo innego. Ten program daje mi duzo radosci i satysfakcji. Poza tym bardzo duzo sie ucze, m. in o prawie pracy itd. Ale sa tez gorsze chwile, np dzisiaj. Moja podopieczna wlasnie walczy o zycie w szpitalu. Pielegniarka zadzwonila do mnie dzis jak bylam w pracy, zwykle staram sie trzymac emocjonalny dystans, nigdy nie histeryzuje, ale niestety poplynely mi lzy przy szefie, a to niezbyt przyjemne. Szczegolnie, ze to nowa praca, jestem tam od dwoch miesiecy, ale dostalam od szefa i wspolpracownikow dzis cudowne wsparcie, a to daje wiare w ludzi. Praca charytatywna moze niesamowicie wzbogacic emocjonalnie, jesli nie masz ze soba problemow. Jesli masz jakies osobiste problemy, ryzykujesz, ze sie pograzysz, zyjac problemami innych.
-
Z tego, co wiem, trochę się to zmieniło przez ostatnie pare lat (odkąd masz kamerkę w aucie i możesz zaskarżyć dziada który Cię udoopił bez powodu ). Zdaje się, ze teraz średnia to jakieś 3 razy. Ja zdałam za 3-cim razem kilkanaście lat temu i nigdy nie miałam nawet stłuczki, ale rzadko jeżdżę po Polsce, bo się zwyczajnie boje, mąż jeździ i naprawdę często musiał zwiewać niemalże do rowu, żeby nas nikt nie zabił Instruktor powiedział od razu, ze uczy mnie „pod egzamin” a jeździć to już będę musiała sama się nauczyć jak zdam
-
To chyba zależy od nasilenia choroby, jej przebiegu itd. Mam np koleżankę, która choruje na epilepsję i ma prawo jazdy warunkowe. Choroba jest pod kontrolą, ale jeśli dostanie ataku, to prawo jazdy zostanie zawieszone. Jeśli chodzi o nerwice i depresje, to oczywiście nie wolno jeździć autem, jeśli jest się leczonym lekami, po których nie wolno prowadzić. Ale masz racje, ze tutaj przepisy są niejasne. Jak np miałam okropne bólów kręgosłupa i byłam na tramadolu, to nie jeździłam autem. Farmaceuta powiedział mi, ze tramal jest do wykrycia we krwi do 24 h albo i dluzej, długo po tym, jak ja już nie odczuwam jego działania. Tak samo relanium. W policyjnym teście po tramalu wychodzą opiaty i policjant nie wie, czy wstrzykiwalas kompot, czy wzięłaś lek przeciwbólowy przepisany przez lekarza. Oczywiście to się da wyjaśnić, jak przedstawisz receptę, ale Sąd zawsze będzie mieć z tylu głowy, ze byłaś pod wpływem.
-
@johnn po prostu umiem lepiej ocenić, czy dana osoba chce pomocy czy uwagi i wyręczenia. Potrafię odciąć się emocjonalnie, oczywiście odczuwam współczucie i empatię, ale nie świruję. To przyszło z wiekiem i doświadczeniem. @moti jak zaczęłam swój projekt charytatywny, to doznałam małego szoku. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego np tłumacze jakiejś osobie, co powinna zrobić w danej sytuacji, umawiam ją np do odpowiedniego urzędu, pomagam np dostać skierowanie na leczenie, załatwiam zapisanie do szkoły, ta osoba potakuje, dziękuje, a potem.... robi po prostu wszystko na odwrót, nie przychodzi na spotkania, zawala szkołę czy kurs itd itp. A potem wraca do mnie, wynajduje milion wymówek i każe wszystko załatwiać od nowa. Ja współpracuje z pracownikami socjalnymi, związkami czy doradcami zawodowymi i oni wytłumaczyli mi, ze ludzie z problemami społecznymi nie są w stanie ogarnąć swojego życia, nie są w stanie planować na dłużej niż pare tygodni wprzod, nie umieją zrozumieć konsekwencji swojego zachowania (np rzucają prace z dnia na dzień a potem przychodzą i się żalą ze nie pomyśleli ze np jeśli sami rzuca prace, to nie będzie im się zasiłek należał albo coś w tym stylu, mieszkam zagranica i tu są dość sztywne reguły). Ja nie mam wykształcenia z zakresu zajmowania się ludźmi np z uzależnieniami czy innymi problemami społecznymi, dlatego staram się takie osoby odsyłać do odpowiednich urzędów. Ale musiałam zrozumieć, ze nie jestem za nich odpowiedzialna. Mogę im doradzić, ale to oni sami musza chcieć zmienić swoje życie. Mam taką jedną Panią, która ciagle dzwoni i pyta o radę, ale jak jej doradzę, to ona zawsze to neguje i robi po swojemu. Potem znów dzwoni i mówi, ze ma taki i taki problem. Wiec jej mówię: „rozmawiałyśmy o tym, doradziłam Ci co zrobić, ale nie chciałaś tak tego załatwić. Gdybys tak to załatwiła, jak mówiłam, nie miałabyś dziś problemu”. A ona zawsze odpowiada „ale skąd miałam wiedzieć, ze masz racje? Na jednym forum ludzie pisali, żeby zrobić inaczej”. I tak w kółko