Skocz do zawartości
Nerwica.com

minou

Użytkownik
  • Postów

    848
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez minou

  1. Nie ma czegos takiego jak prowokowanie do przemocy fizycznej. W zasadzie kazdy psychopata znecajacy sie nad rodzina tlumaczy to taj, ze "inni prowokowali go do przemocy". Nawet jesli ktos Cie specjalnie maksymalnie wkurzy a potem mowi wprost "no uderz mnie" to jesli sam nie masz problemow ze soba, odpowiesz takiej osobie cos w stylu "nie zgadzam sie, zebys tak do mnie mowila i traktowala mnie w ten sposob. Potrzebujesz profesjonalnej pomocy". Tak samo z ponizaniem, szantazowaniem, brakiem szacuku. Nikt nie ma prawa tak Cie traktowac, ale to Ty masz obowiazek powiedziec nie.
  2. Dzis przytrafilo mi sie cos mega dziwnego i okropnego. Od dluzszego czasu wiem, ze wzielam sobie za duzo na glowe, jestem bardzo przeciazona, robie dodatkowe studia, zmienilam prace na nowa i taka, ktora mi sie podoba,a le musze pelno rzeczy sie nauczyc i tempo jest naprawde szybkie. Dzieci mam oboje z lekkimi diagnozami (nic uposledzajacego, ale wyamag uwagi, pracy itd), no i nie bylam do konca zadowolona z roznych rzeczy w szkole, gdzie np mialy byc dodatkowe zajecia, a nie bylo itd i ciagle trzeba cos z tym zalatwiac. Plus ta moja praca charytatywna, smierc kolezanki teraz w weekend.... No mlyn po prostu. Wiec zauwazylam od kilku miesiecy, ze mam problemy z koncentracja i pamiecia. Pamiec mam jak sito po prostu, musze wszystko zapisywac. Mialam sporo psychologii, neurobiologii itd na studiach plus siedze tutaj, wiec znam mechanizm procesu - wiem dobrze, ze jest to oznaka przeciazenia. Tylko, ze w literaturze jest to definiowane jako symptomy powaznych zaburzen stresowych, a ja nie czuje sie zestresowana, wiec myslam sobie, ze po prostu zakoncze niektore projekty i od maja mam wiekszy luz, wiec to wszystko przejdzie. Kolezanka mi opowiadala, ze jak miala powazne zaburzenia stresowe, to np zapomniala drogi do domu z pracy, stanela na poboczu i sie przerazila. A potem byla na zwolnieniu lekarskim przez wiele miesiecy. Myslalam sobie, ze jak to jest mozliwe, zeby zapomniec drogi do domu ktora sie jezdzi miesiacami?? Ale dzis mialam takie dodatkowe zadanie, mialam popracowac jako tlumacz na oddziale psychiatrii dzieciecej. Mialam tlumaczyc na jezyk, ktory jest moim drugim jezykiem ojczystym, zrobilam z tego jezyka tez licencjat, jestem tlumaczem tego jezyka. Fakt, ze od 10 lat nie uzywam go na codzien w rozmowach, ale jednak to moj drugi jezyk ojczysty, ogladam filmy w tym jezyku bez zadnego problemu, prawie codziennie czytam wiadomosci w tym jezyku itd! I wiecie co? Mialam jakis blackout. Nie bylam w stanie znalezc slow, mieszalam dwa jezyki w jednym zdaniu, przekrecalam slowa i calkiem sie zacielam. Wyszlam stamtad w glebokim szoku. Jak do cholery mozna zapomniec swojego ojczystego jezyka, z ktorego na dodatek na studiach na specjalizacji tlumaczeniowej mialo sie szostke?? Ktorego uzywalo sie na codzien w szkole jako dziecko i nastolatka?? Jakim cudem? Chyba jednak troche bagatelizowalam objawy. Hehe, ja, byly hipochondryk, zlekcewazylam jakis objaw tylko co teraz robic?
  3. Ta mapa wyglada bardzo interesujaco ale zastanawiam sie, czy te dwa rodzaje podzialow nie dotycza troszke innych kryteriow. Podzial krajow pod wzgledem "niezaleznego ja" i "wspolzaleznego ja" to chyba bardziej psychologia spoleczna (a przynajmniej autorzy tej publikacji maja taka specjalizacje), a ta mapa podpada chyba bardziej pod kulturoznawstwo (z tego, co wyczytalalam, jej autorzy sa pollitologami). Pisze "chyba" bo nie czuje tu sie w zaden sposob ekspertem, ale czesto nacinam sie na to, ze pozornie te same rzeczy wygladaja inaczej z perspektywy roznych dziedzin nauki. I chociaz ja uwazam, ze te podzialy sa ciut sztuczne, bo jednak wiele dziedzin naklada sie na siebie, to zauwazylam, ze w badaniach naukowych czesto jest dosc sztywny wymog, zeby wybrac jakis konkretny punkt widzenia i trzymac sie swojej dziedziny
  4. @nerwa mi przy siedzeniu spokojnym po prostu odplywala podloga po obu stronach, tak jakbym jechala. Przy tym dostawalam tez mdlosci, cos jak choroba lokomocyjna
  5. O ile sie orientuje, to byl chloniak Hogdkina. Co do nerwoboli, to ja tez zawsze mialam ich sporo. Jeden np kolezanka, ktora ma to samo okreslila, jako taki bol, "jakby pepek zostal przyszyty do kregoslupa", taki dziwny bol w brzuchu od pepka do kregoslupa jakby tam byla jakas nitka, za ktora ktos ciagnie. Inny, mega wkurzajacy, to bol w okolicy serca, ktory powoduje, ze nie moge wziac glebszego oddechu, bo wtedy strasznie mnie kluje. Przechodzi, jesli mocno nacisne na klatke piersiowa i oddycham bardzo plytko, albo czasem przy wdechu mam takie uczucie, jakby mi cos peklo w okolicy serca (i znow wrazenie takiej nitki, jakbym miala nitke zacisnieta wokol serca i ona peka i czuje takie "pyk" i caly bol przechodzi i znow moge oddychac). Mam czasem oba te bole od dziecka, mialam ekg, usg brzucha i nic mi nie jest. Ja mam wrazenie (co juz tez pisalam wczesniej) ze mam jakis rodzaj nadwrazliwosci sensorycznej i odczuwam jakies dziwne bole bez powodu. A to przy nerwicy w zasadzie prawie gwarantuje hipochondrie, prawda? d dimery tez mialam robione, bo co jesli to "pyk" w okolicy serca, to skrzep, ktory sie gdziestam wlasnie przecisnal i cudem uniknelam zawalu oczywiscie i d dimery i fibrynogen i czas krzepniecia mam idealne, a jakze.
  6. Skad ja to znam Nie mam zadnej konkretnej pasji, interesuje mnie wszsytko po trochu, ale tylko przez chwile. Chcialam studiowac chemie, prawo, medycyne, farmacje, biotechnologie, chodzilam na dodatkowe zajecia z teatru dalekiego wschodu, logiki, informatyki, grafiki, hiszpanskiego, marketingu, socjologii, politologii, pedagogiki (bylam nawet na praktykach w liceum), psychologii itd. Poza tym projektowalam wnetrza, bylam na praktykach w firmie produkujacej "dizajnerskie" meble, pieklam dekoracyjne ciasta, szylam ubrania, mam strone internetowa, gralam w etiudzie mojej kolezanki jak studiowala na lodzkiej filmowce, ostatnio po przeczytaniu jakiegos krotkiego artykulu w gazecie zainteresowalam sie tym, jak funkcjonuje reaktor jadrowy, przez miesiac czytalam fachowa literature o typach reaktorow, stosowanych chlodziwie i moderatorach, reakcji lancuchowej, ryzyku, chorobie popromiennej itd itp. Wszystko jest fajne, tak przez max pol roku, ale w niczym nie potrafie sie zaglebic i zajac sie tym na tyle dlugo, zeby byc naprawde dobra. W pracy zwykle bylo podobnie, najpierw wszystko mi sie podoba, szef nie moze sie nachwalic, jak szybko wszystko lapie, a potem przychodzi nuda, irytacja i rozczarowanie. Dlugo mnie to frustrowalo, ale odpuscilam. Stwierdzilam, ze znajde jakas niewymagajaca prace np w dziale kadr i ksiegowosci na max 30 godzin w tygodniu, bo lubie sobie pogrzebac przy fakturach i znam programy do wyplat czy fakturowania, zarobie na zycie, a te pozostale 10 godzin bede miec na ciagle zmieniajace sie hobby. No ale od 4 lat mam ten swoj program charytatywny i do tej pory mi sie nie znudzil. 3 miesiace temu zmienilam prace i tez o dziwo podoba mi sie coraz bardziej, a nie coraz mniej. Chociaz mysle, ze docelowo bede pracowac jako doradca w zwiazkach zawodowych, ale dla mnie to sukces, ze w ogole wiem, czego ewentualnie chce.
  7. Twoje przemyslenia sa bardzo fajne, madre i pomocne, ale jednoczesnie sa tez bardzo metafizyczne i filozoficzne (w moim rozumieniu). Rozwazania, czy swiat jest idealny, czy nie, wychodzenie z matrixa to sa tez pewne "etykietki", ktore Ty nadajesz swojemu rozumieniu swiata. Ja mysle, ze to sprawa bardzo indywidualna, jak widzi sie swiat i nie ma tu jednej wlasciwej odpowiedzi. Zgadzam sie co do tego, ze na glebszych warstwach sprowadza sie wiele do pielegnacji wlasnej "duszy", wlasnego "ja", czy w co tam ktos wierzy. Ale tak naprawde to raczej jest i cel, i podstawa i srodek do celu itd. Ja np nie zgadzam sie z tym, ze swiat jest miejscem idealnym, bo jedynym, nie zgadzams ie z tym, ze zyjemy w jakims wlasnym matrixie i nie zgadzam sie z tym, ze nie mamy mocy, byc cos zmienic (nawet jesli, jak piszesz, mamy dostep tylko do wlasnych mysli i uczuc). Jest zreszta wiele teorii, ktore mowia, ze pomimo nie mamy bezposredniego dostepu do mysli i emocji innych ludzi, to jednak komunikacja miedzy ludzmi jest rozwinieta w wystarczajacym stopniu, by tworzyc spoleczenstwa, efektywne systemy, rozumiec sie na codzien w stopniu nie absolutnym, ale wystarczajacym do wielu celow. Ja pracuje charytatywnie nie z przymusu, ale dlatego (jak juz pisalam w tym temacie), ze mnie to rozwija i daje satysfakcje. Od osob, ktorym pomagam, slysze czasem "zmienilas moj swiat na lepsze", wiec widze realny, choc baaardzo lokalny efekt mojej pracy. Poza jak dane osoby pytaja sie mnie, jak moga sie odwdzieczyc, mowie im po prostu "idz i pomoz komus innemu": I czesto to dziala, wyzwala reakcje lancuchowa. Ten projekt jest troche moim samorozwojem, gdzie angazuje sie emocjonalnie, ale troche tez moim eksperymentem, na ktory patrze jak badacz bez emocji. Jesli mysli sie o tym w kategoriach wiecznosci, wszechswiata, energii, to oczywiscie nie ma to zadnego zanczenia. Ale jak obrocisz to w druga strone, to skoro i tak na poziomie czysto metafizycznym jest to w zasadzie obojetne, to dla mnie znaczy to, ze ja moge sama nadac temu takie znaczenie, jakie mi pasuje.
  8. Ale to wlasniejest jakas bzdura, ze te wszystkie wezly sa niebezpieczne i sa oznaka choroby. Nie wiem naprawde, skad to sie bierze. Z internetu? Wezly chlonne sa czescia ukladu odpornosciowego i powiekszaja sie, jesli organizm na cos zareaguje, np na jakis wirus, maly stan zapalny, nawet jakas mini-ranke itd. A potem powoli sie zmniejszaja i to moze nawet zajac wiele tygodni, miesiecy, a u mnie nawet kilkanascie lat. Ludzie maja tez rozne tendencje do powiekszania sie tych wezlow. Np mojemu synowi wyskakuja powiekszone wezly na zuchwie jak rosnie mu nowy zab. Jak dostal szzepionke, to pod pacha mial wezel chlonny wielkosci sliwki, ktory zniknal w dwa dni. W pachwinach mial wiele wezlow powiekszonych jak kiscie winogron, teraz sa coraz mniejsze. To nie jest tak, ze jak powiekszy CI sie jakis wezel inny niz na szyi podczas anginy, to znaczy, ze cos Ci jest. Wezly sie powiekszaja, bo taka jest ich naturalna funkcja! Moja szefowa miala chloniaka (z ktorego zreszta wyleczyla sie bez wiekszych problemow, choc byl wykryty dopiero w 3 stadium) i u niej w przeciagu jednej nocy wyskoczyl wezel chlonny nad obojczykiem wielkosci sporego jajka, tak ze patrzac w lustro absolutnie rano nie moglaby tego przeoczyc. Ale oprocz tego miala caly szereg innych objawow miesiacami. To wlasnie takie sytuacje oznaczja, ze dzieje sie cos, co trzeba sprawdzic. Jakis wielki wezel, ktory wyskakuje bardzo nagle, lub mniejsze wezly, ale w grupie, twarde i nieprzesuwalne, PLUS inne objawy: silne poty w nocy (tak, ze zmieniasz pizame po kilka razy), ogromne oslabienie (tak, ze spisz wiele godzin na dobe), chudniesz bardzo itd. Sam jakistam powiekszony wezel nic nie znaczy.
  9. Zle sie wyrazilam, wg roznych definicji cala Europa (rowniez europa centralna i wschodnia) nalezy do spoleczenstw tzw. zachodnich, tak jak i np USA, Autralia Nowa Zelandia. W przeciwienstwie np do Azji. To podzial nie geograficzny, ale raczej rozwojowo-kulturowy.
  10. @nerwa xanax tez tak na mnie dzialal te ponad 15 lat temu, cudo po prostu, ale nie pakowalam sie w to, bo uzaleznia. A potem dlugo nie bralam tego w ogole, wieeeele lat i teraz, jak mam lek wolnoplynacy, to niestety juz nie za bardzo dziala. Troche uspokaja i tyle, ale nic wiecej. Hydroksyzyna uratowala mnie przy wychodzeniu z hipochondrii, jak wzielam ja znow wiele lat pozniej, to dostalam reakcji paradoksalnej i takich atakow zlosci, ze zdarzylo mi sie rzucic talerzem jaks ie wkurzylam @angie1989 zawsze jak dochodze do momentu, ze nerwica odbiera mi radosc zycia, to jej podstawa przestaje miec racje bytu, jesli rozumiesz, co mam na mysli`? Np hipochondria - czlowiek boi sie chorob i smierci, ale ja mialam tego tak dosyc, ze w sumie myslalam, ze chyba lepiej umrzec niz tak zyc, wiec czego tu sie bac? Zachoruje, umre i wreszcie bede miec spokoj. Natomiast inne stany lekowe dotyczace rzeczy, od kroych sie nie umiera, odganialam wlasnie tym argumentem - przeciez nie umre, jak wejde sama do ciemnego pomieszczenia, co najwyzej sie poboje i tyle, nie bedzie to przyjemne, ale od tego sie nie umiera, nic wiecej sie nie stanie.
  11. Ja mialam tak samo. Tabletki na dluzsza mete to jednak moze byc straszny syf, uzaleznienie itd. Ale zeby przerwac bledne kolo, uspokoic sie, pod wzgledem czysto fizycznym obnbizyc poziom kortyzolu, zejsc z ciaglej adrenaliny to jednak to pomaga. Ale u mnie pol tabletki doraznie nie daje takiego efektu, potrzebowalam pare dni tak zeby po prostu w calym ciele poczuc spokoj.
  12. To moze powinienes zastosowac sie do drugiej, popularnej interpretacji i zajac sie prosta, ale ciezka praca? Skopalbys sobie taki ogrod, powyrywal chwasty na kolanach w upale, poprzesadzal krzewy rozane i juz na pewno nie mialbys czasu, zeby rozstrzsac swoje nieszczescia, za to z wielka radoscia wzialbys goraca kapiel i polozyl sie w czystej poscieli
  13. z tego, co widze, jestes bez lekow. Jesli wiesz, ze potrafisz rozsadnie podejsc do farmakoterapii, to moze przejdz sie do lekarza po jakies 1 op xanaxu? Ja tak kiedys zrobilam ze 2 razy, jak lek byl bardzo meczacy. Bralam sobie te bezno przez pare dni, czy tam max 2 tyg i potem byl spokoj na dlugo. Teraz jestem raczej fanka terapii, ale z drugiej strony po co grac bohatera i sie bardzo meczyc? Wiadomo, ze np jak boli Cie zab, to trzeba go wyleczyc u dentysty, ale w oczekiwaniu na wizyte raczej nie ma co odmawiac sobie paru ibupromow Chodzi mi o to, ze leki nie zastapia wlasciwego leczenia, ale moga na krotka mete pomoc sie nie meczyc.
  14. Masz racje, badania Marcusa i Kitayamy nad konstrukcja tozsamosci spolecznej i indywidualnej tez prowadza do wniosku, ze na zachodzie kultywujemy "niezalezne ja", podczas gdy np w Japonii sluszna postawa to "wspolzalezne ja" (independent vs, interdependent self, nie wiem, czy dobrze to przetlumaczylam). Czyli u nas liczy sie indywidualizm, spelnianie wlasnych marzen i ambicji jest ok, a w kulturach z "wspolzaleznym ja" duzo wazniejsza jest przynaleznosc do rodziny, kultury, jakies spolecznosci i nie wolno przedkladac swojego szczescia nad wspolne dobro.
  15. @moti dziekuje, juz mi lepiej. Znajoma niestety odeszla w sobote, ale rozmawialam najblizsza rodzina i okazalo sie, ze niestety bylo juz bardzo zle od miesiaca, silne bole, coraz silniejsza depresja, ale znajoma byla dzielna i ukrywala to np przede mna. Co do pomagania, to ja zawsze od dziecka znosilam do domu bezdomne kotki i inne takie. W pewnym momencie zaczelam pomagac ludziom i moja mama kiedys powiedziala "tak jak od zawsze znosilas jakies bidy z dworu, tak teraz przyprowadzasz jakies sierotki zyciowe i myslisz, ze im pomozesz. Tylko sobie tym zaszkodzisz". Ale kto by tam mamy sluchal jak mial nascie lat A mama oczywoscie miala racje. Na szczescie okazuje sie, ze praca nad soba nie idzie na marne i sporo rzeczy mozna sie po prostu nauczyc. Albo nie wiem, moze niektorym przychodza same z wiekiem i doswiadczeniem. Skoro lubisz czytac, to moze pamietasz "Kandyda" Voltaire'a ze szkoly? Na koncu pada zdanie, ze "trzeba uprawiac swoj ogrodek", co Kandyd stwierdza po zjezdzeniu swiata i naogladaniu sie nieszczesc - dochodzi do wniosku, ze zeby byc szczesliwym, trzeba "uprawiac swoj ogrodek". Najbardziej popularne interpretacje mowia, ze to oznacza, ze trzeba byc obojetnym na rzeczy odlegle, a zajac sie tylko wlasnym szczesciem. Inna, ze szczescie daje prosta praca dajaca widoczne rezultaty. Moja interpretacja jest taka, ze nie da sie zmienic calego swiata, ale da sie polepszyc swoje najblizsze otoczenie poprzez jakas sensowna, dajaca widoczne rezultaty prace. Nie uszczesliwisz wszystkich i nie pomozesz swiatu, jesli sama bedziesz nieszczesliwa. Ale to wlasnie jakies drobne gesty i prosta zyczliwosc wobec ludzi najblizej nas daje najlepsze rezultaty i zmienia swiat, nasz swiat, na lepsze. Np jesli wniesiesz starszej sasiadce zakupy czy powiesz mile slowo Pani na poczcie. Nie zawsze trzeba oddawac wszystkie pieniadze i urabiac sobie rece po lokcie. Male, lokalne zmiany daja czesto duze efekty. W dzisiejszych czasach nie musisz zjezdzic swiata jak Kandyd, zeby naogladac sie nieszczesc, wystarczy zajrzec na wiadomosci na necie, czy wlaczyc TV. Mam wrazenie, ze to jedna z przyczyn czestszego wystepowania depresji, a przynajmniej u mnie powoduje to stany depresyjne. Takze zamiast myslec o wszystkich nieszczesciach swiata, zajmij sie swoim ogrodkiem
  16. Ja mam nerwice odkad pamietam, mialam wiele okresow bez objawow, o roznej dlugosci. Wczesniej jak nerwica wracala, to pod inna postacia niz poprzednio (np z leku przed ciemnoscia zmienilo sie na hipochondrie itd). Teraz jak wraca to jest to praktycznie zawsze lek wolnoplynacy. Oraz silny niepokoj jak latam samolotem. Ale juz dawno doszlam do tego, ze jak mnie lapie nerwica, to mysle sobie, co najgorszego mogloby sie stac? (Tak tez sie robi na terapii kognitywno-behawioralnej). W przypadku akurat moich lekow najgorsze jest to, ze umra mi dzieci, ja, maz albo reszta rodziny. No coz, trudno, kazdy kiedys umrze, trzeba to zaakceptowac i zamiast marnowac czas na martwienie sie tym, lepiej skorzystac troche z tego zycia, dopoki trwa
  17. Moja tesciowa miala naprawde bardzo realne wskazania do rezonansu, ale ze wzgledu na silna klaustrofobie odmowiono jej tego badania. Powiedziano jej, ze nie moga jej dac zadnych lekow, bo badanie nie wyjdzie wiarygodne, ale nie wiem, na ile to prawda? W kazdym razie jednak samo jej przeszlo
  18. wiem, wiem ale oni lubia swoich tesciow, po prostu uwazaja, ze nie wolno w ten sposob robic innym klopotu, Do tego stopnia, ze jak moja ciocia miala przyjechac do Polski z mezem i dziecmi, to moja mama zaproponowala im, ze moga zatrzymac sie u niej bo ma calkiem spore mieszkanie, Dla meza mojej cioci to byl szok i cos absolutnie nie do pomyslenia. Uwazal, ze to mozliwe tylko pod warunkiem, ze moja mama w tym czasie akurat planuje urlop i nie bedzie jej w tym mieszkaniu, bo nie wyobrazal sobie, zeby mogl tam przebywac, podczas gdy ona tam jest, bo to po prostu nie uchodzi. Zapraszalismy ich tezdo siebie do Danii w czasie, jak my bedziemy na urlopie, wiec mieliby mieszkanie dla siebie i jedyne, co mieliby na glowie, to nasz kot (ale sami tez maja kota, wiec to dla nich nie problem). Ale zarowno maz cioci jak i jej nastoletnie dzieci odmowili. Ostatnio jak u nich bylam na kawie zapowiadajac sie ledwo dwa dni przed przyjsciem, uslyszalalam od progu od dziecka mojej cioci (czyli mojego kuzyna, ktory ma obecnie 13 lat), ze zupelnie nie rozumie, jak ja moge im sie zwalac na glowe na kawe "bez uprzedzenia" bo przeciez takie rzeczy sie ustala jakies 2 tyg przed i to minimum. Powiedzialam dzieciakowi, ze musi zrozumiec, ze my jestesmy z Danii a dzicy ludzie z polnocy nie znaja sie na savoir-vivre tak dobrze jak taki wyrafinowany francuz jak on mina jego byla bezcenna
  19. Moze masz astme? Co do swiszczacego oddechu przy uczuciu czegos w gardle, to ja mialam kilka razy tak, ze lekko zakrztusilam sie slina i mialam realne obawy, ze sie udusze. Mialam wlasnie swiszczacy oddech i czulam wyraznie, ze zacisnela mi sie krtan. Raz zdarzylo sie, to, jak wyszlam z pracy, wsiadlam do auta, wzielam tic taca i sie lekko zakrztusilam, a potem po prostu swiszczalam jakbym miala mega atak astmy. Myslalam, ze bede musiala wytoczyc sie z auta i prosic przechodniow o pomoc, na szczescie przeszlo. Zdaje sie, ze to ten slynny "laryngospazm" ktory byl glowna linia obrony w sprawie glosnego mordestrwa malej Madzi z Sosnowca. Wtedy jakis niby lekarz argumentowal, ze skurcz krtani moze wystapic z powodu zakrztuszenia lub stresu. Typowe jest wtedy to, ze wydech nastepuje w zasadzie bez problemu, ale wdech jest swiszczacy. Laryngospazm oznacza po psortu zacisniecie strun glosowych czy tam krtani np jesli dostanie sie tam cos, plyn, pylek, cialo obce, albo z powodu stresu, astmy, alergii. Zwykle trwa 30-60 sekund, wiec rzadko jest niebezpieczny.
  20. Ja musze dzis gdzies sie wyzalic. Moja znajoma umiera w szpitalu, byc moze juz nie zyje. "Znajoma" to zreszta nie do konca dobre okreslenie. Poznalam ja ok 3 lata temu, najpierw pracowalysmy razem, a potem kiedy zdiagnozowano u niej raka, objelam ja moim programem charytatywnym, bo ona nie zna tutejszego jezyka a jednak jest sporo spraw do ogarniecia przy leczeniu onkologicznym. Pomagalam jej przede wszystkim w sprawach praktycznych, tlumaczenia, telefony do szpitali, sprawy urzedowe, czasem wozilam ja na chemie itd, ale zawsze mialam wrazenie, ze to nie tylko taka pomoc byla jej potrzebna. Jako osoba chora (na raka i depresje spowodowana rakiem), ona raczej potrzebowala towarzystwa, wpadniecia do niej na kawe itd, szczegolnie ze zostala tu, zamiast wracac do Polski i do rodziny tylko dlatego, ze w Polsce nie widzieli mozliwosci leczenia jej. Tu owszem, dostala leczenie na swiatowym poziomie, ale siedziala tez duzo sama w domu. Ja niestety jestem pod ogromna presja az do maja, kiedy pozamykam pewne projekty i nie mialam dla niej tyle czasu, ile chcialabym miec. Od pewnego czasu planowalam, zeby wyrwac ja z domu na cos niemeczacego, jakis koncert, czy warsztaty kreatywne. Myslalam, ze mamy czas. Wiedzialam, ze ona sie nie wyleczy, ale lekarze raczej przedstawiali to tak, ze przy odpowiednim leczeniu choroba bedzie postepowac powoli, raz bedzie lepiej, raz gorzej, ale ma szanse zyc jeszcze pare lat i to w miare normalnie. Na dodatek wlasnie oczekiwala pierwszego wnuka. W piatek zadzwonili do mnie ze szpitala, ze trafila do nich i stan szybko przeszedl w krytyczny z powodu infekcji. Prawdopodobnie system odpornosciowy oslabiony chemia nie dzialal jak nalezy i z tego, co zrozumialam, chodzilo o sepse. Nie zdazylam zabrac jej na zaden koncert, ani wypic z nia kawy. Nie zdazylam jej powiedziec, ze jest bardzo dobra, cierpliwa, dzielna. Nie zdazylam nawet sie pozegnac. Dostalam pozwolenie i od rodziny i od lekarzy by pojechac do szpitala, ale ona byla bez kontaktu a wtedy byla jeszcze minimnalna szansa, ze sie wyleczy wiec nie chcialam tam wchodzic z dodatkowymi bakteriami do osoby, ktorej system odpornosciowy juz praktycznie nie funkcjonuje. Nie wiem w sumie, po co Wam to pisze. Mam nadzieje, ze nie poczujecie sie przez to gorzej. Ale aktualnie mam jakies takie pretensje do losu. Dlaczego jest tak, ze jedni sa zdrowi fizycznie, ale nie chca zyc? A inni chca zyc, ale umieraja przez chorobe? Dlaczego jest tak, ze jedni nie moga miec dzieci choc bardzo chca, a inni maja dzieci, ale nie chca ich i je krzywdza? Oczywiscie nie oczekuje odpowiedzi na te pytania, tak po prostu jest. Ale czasami ta niesprawiedliwosc wyjatkowo mnie uwiera.
  21. Tak i znow ten sam problem. Moim zdaniem wyludzanie takich kar przez banki to sprawa kryminalna, jestem praktycznie pewna, ze bank by dostal milionowe kary za to, gdyby to trafilo do odpowiedniej instancji. Ale kim sa klienci? Imigranci z Ghany, Indii itd. Tacy moze sie przestrasza i zaplaca. Jakie jest prawdopodobienstwo, ze narobia afery, wynajma prawnika, pojda do prasy? Prawie zerowe, wiec zysk dla banku prawie bez ryzyka, nawet jesli tylko moze 10-20% sie nabierze i zaplaci.
  22. minou

    Egocentryzm

    Teraz napisze Ci cos, co absolutnie nie jest opinia eksperta, a moim wlasnym przemysleniem. Skupianie sie na tym, zeby sie bronic/nie bronic, wylapac krytyke, omowic ja, wyjasnic, zwykle moim zdaniem wynika z niskiego poczucia wartosci. Tez mialam z tym problem i mysle ze mnostwo innych osob tez. Tez sie bronilam i szukalam krytyki w wypowiedzi i tez nie przynioslo to nic dobrego. Ale nawet bez bronienia sie skupianie sie na krytyce jest moim zdaniem zle. Dlaczego? po pierwsze dlatego, ze nie jestes idealna i to jest ok. Popelniasz beldy i masz do nich prawo, to nie jest dramat. To, ze sie pomylilas, nie znaczy, ze jestes mniej warta. A po drugie reakcja innej osoby jest jej problemem, a nie Twoim (oczywiscie w rozsadnych granicach) Tego sie nauczylam rozmawiajac z psychologami dzieciecymi i to chyba najlaptwiej wyjasnic na przykladzie. Np, dziecko wywali szklanke, bo nie uwaza i rozleje sok. To, ze sie wsciekniesz, jest Twoim problemem i Twoja wina, a nie dziecka, bo rozwiazanie jest jedno - posprzatac i porosic dziecko, by bylo bardziej uwazne nastepnym razem, jak trzyma szklanke. Wiele badan udowadnia, ze dzieci opierniczane za jakis blad wcale nie ucza sie szybciej od dzieci, ktorym zwraca sie uwage spokojnie. A moze wrecz wolniej, bo stres powoduje dodatkowa niezrecznosc. To samo dotyczy doroslych. Wiec jesli ktos sie na Ciebie wkurzy, to jego prpblem, nie Twoj. Jesli zrobilas cos zle, to ta osoba ma prawo zwrocic Ci spokojnie uwage, powiedziec, ze zrobilo jej sie przykro/zdenerwowala sie/wystraszyla, ale z szacunkiem. Jesli inni nie kontroluja swojego gniewu i nie maja szacunku dla Ciebie, albo krytykuja innych, bo sami sa niepewni siebie i krytykowanie innych podnosi ich wlasne poczucie warotsci, to jest to ich problem, nie Twoj.
  23. Takie "dlugi" sie przedawniaja, a nawet gdyby nie, to jestem pewna, ze wygralbys w kazdym sadzie, bo naliczenie wielu tys za "odsetki" za 3 miesiace to zwykla lichwa i banki nie maja do tego prawa. Szukaja naiwnych i tyle. Takze to dziala w dwie strony. Nasi rodacy, tak jak i np Rumuni, Bulgarzy, Arabi sa bardzo kreatywni w drylowaniu systemu socjalnego, ale sam system nauczyl sie odplacac tym samym. Szkoda tylko, ze kombinatorzy nadal maja sie dobrze, wystarczy ze znajdzie sie jeden ogarniety, co znajdzie luke w prawie i powie kolezkom, a restrykcje najczesciej uderzaja w osoby, ktore naprawde pomocy potrzebuja. Odpisalam Ci w temacie prac charytatywnych, a nawiazuje do tego, bo to sie scisle wiaze. W DK byla badna Rumunow, ktorzy wuludzali zasilek zwiazkowy lub socjalny, sciagali innych Rumunow, dawali im falszywa umowe o prace, zwalniani i zalatwiali za nich wszystkie papiery o zasilki, po czym sciagali z nich characz. Delikwenci i tak byli zadowoleni, bo po characzu zostawalo im wiecej, niz by w Rumunii zarobili. Wiec politycy pozaostrzali przepisy, ale efekt jest taki, ze kryminalisci i tak sie dostosowali, powynajdowali luki, wystarczy jeden ogarniety np z wyksztalceniem prawniczym i interes sie toczy. Ale restrykcje uderzyly w zwyklych, uczciwych obywateli, dla ktorych ubieganie sie o zasilek stako sie tak skomplikowane, ze czasem laduja wrecz na ulicy. Temat-rzeka no i adm. publiczna to moj konik, dlatego sie tak rozpisuje, sorry!
  24. Zwariowalas kobito ? Macasz te wezly tak, ze az strup Ci sie robi od wbijania paznokci i sie dziwisz, ze sa powiekszone? Daj im spokoj Jesli Cie to pocieszy, to ja na szyi od dziecka mialam miekkie i ruchome wezly chlonne wielkosci tak hmm malej sliwki? Na glowie za uchem mam od dziecka jeden nieprzesuwalny wielkosci groszka. W pachwinach mialam cale zycie takie fasolki, po 1-2 z kazdej strony. Ostatnio prawie wszystkie zniknely (oprocz tego groszka za uchem, nie wiem nawet czy to wezel chlonny czy np jakis wlokniak). Nie wiem kiedy, bo od dawna sie nie macalam ale z ciekawosci chcialam ostatnio sprawdzic co z wezlami na szyi i w pachwinie i po prostu ich nie wyczuwam, tylko jeden jest moze ciut powiekszony na szyi tak pod zuchwa. A cale zycie tam byly. Dodam jeszcze, ze moje migdalki wygladaja, jakby przeszed po nich huragan. Jeden jest jak plaski worek z dziurami a drugi duzy i przypomina ksztaltem gruszke. Poszukaj w google, a od razu sie dowiesz, ze niesymetryczne migdalki to typowy objaw bialaczki. Tylko, ze ja nie mam bialaczki, a moj laryngolog wysmial doktora Google i powiedzial, ze wiekszosc jego pacjentow jesli umiera, to w wypadku samochodowym a nie z powodu czegos zwiazanego z ukladem chlonnym. Moja kolezanka miala dlugi czas powiekszone wezly chlonne w pachwinie. W koncu zrobila sobie biopsje i wyszlo jej, ze ma zmiany, ktore kwalifikuja sie jako jakistam rodzaj chloniaka. I wiesz co? Nic. Nawet nie ma zaleconego zadnego leczenia. Akurat ten rodzaj zmian jest bardzo lagodny, jesli nagle sie "obudzi" to dostaje sie jakas lagodna chemie i to sie cofa. Lekarz jej powiedzial, ze jej choroba nie jest gorsza od cukrzycy. W ogole wezly chlonne sa "przereklamowane". Mozesz sie martwic, jesli masz duze skupiska twardych, nieruchomych i nieprzesuwalnych niebolesnych kulek, albo jesli np. Twoj wezel chlonny pod pacha czy nad obojczykiem osiagnal rozmiar jajka albo wrecz pomaranczy, a Ty pocisz sie jak szczur, zasypiasz na stojaco, drastycznie chudniesz itd. Daj spokoj tym wezlom. To typowa schiza, ale nawet jak cos z tym sie dzieje, to zwykle nie jest to bardzo grozne. Moj syn ma w pachwinach wezly chlonne ktore dla mnie przypominaja kiscie winogron. Zauwazylam to jakies 3 lata temu, a on ma teraz prawie 8. Byl badany, krew, usg, wszystko jest ok. Lekarz powiedzial, ze bialaczki u dzieci maja przebieg bardzo dynamiczny i szybko sie rozwijaja, wiec mam nie swirowac, on to ma od dawna i nic mu nie jest. Lekarz wrecz uwaza, ze to dobrze, bo swiadczy, ze uklad odpornosciowy jest aktywny i reaguje prawidlowo.
  25. Ja poznalam kilka osob, ktore po prostu uciekly z Polski przed wyrokami, alimentami, mandatami itd. Roznie sie to konczylo. Np jeden uciekl, bo mial mandat do zaplaty 1000 zl i nie chcial placic. Sad orzekl grzywne 2000, ktorej on oczywiscie dalej nie zaplacil. On tu na miejscu otworzyl wlasna firme, zarejestrowal ja legalnie, urodzilo mu sie dziecko, nagle zaczal zarabiac sporo kasy (dalej byl zwyklym przekreciarzem, ale tu trzymal sie prawa, albo chociaz na granicy prawa). No i zgarnela go zwykla kontrola drogowa, kiedy jechal swoim nowo zakupionym drogim autem, natychmiast go odeslali do Pl i wsadzili do paki za te nedzne 2 tys, ktore mogl splacic z palcem w d* niemalze ja jedna dniowke. Ale przekombinowal, trafil w Pl do wiezienia, zostawil zone niepracujaca z dzieckiem tutaj, firma zbankrutowala itd. Tacy to geniusze biznesu robia kariere w UE
×