Longoberd
Użytkownik-
Postów
43 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Longoberd
-
Wkurzyła mnie dziś pewna wścibska sąsiadka.
-
Czytanie książki, rozmowa z bliską osobą.
-
Szkoda że ja tak późno to zrozumiałem...
-
To, że czas tak szybko leci i na bardzo wiele rzeczy go brakuje.
-
Jakbym słyszał siebie... też podobnie bardzo długo myślałem. Ale od niedawna już powoli z tym kończę. Takie podejście nic nie da, a tylko jeszcze bardziej utwierdza w poczuciu beznadziejności i odbiera siły.
-
Doświadczałem zaburzeń psychicznych przez cały właściwie okres swojego życia szkolnego. Nie miałem nigdy nauczania indywidualnego, choć po czasie może i trochę tego żałuję, w sumie nie jest to idealna opcja ale może uchroniłaby mnie przed wieloma psychicznymi urazami, negatywnymi odczuciami i przykrościami. Moje problemy przeszkadzały mi w nauce, o kontaktach z innymi już nawet nie wspomnę bo te zawsze były na bardzo złym jak dla mnie poziomie, bardziej z winy reszty ponieważ niestety miałem (nie)przyjemność obcować przez wiele lat z masą skrajnie wrednych, złośliwych, podstępnych i zawistnych osób. Moja część winy leżała zapewne w tym, że byłem zbyt nieśmiały, ugodowy i mało stanowczy by sobie w pewnych sytuacjach poradzić i by jakoś zaistnieć. W podstawówce zawsze miałem bardzo dobrą średnią powyżej 5, potem szło mi nieco gorzej ale i tak udawało się osiągnąć te 4.75-4.9 i zdać z czerwonym paskiem. Mimo licznych trudności i kłopotów przetrwałem podstawówkę, gimnazjum i liceum, i w końcu dostałem się na studia które są jak na razie najlepszym etapem mojego życia i tu nieco odpoczywam od problemów poprzednich lat. Nie jest zupełnie bezstresowo, ale atmosfera i wszystko inne jest nieporównywalnie lepsze.
-
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
Longoberd odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Czy mam jakiekolwiek prawdziwe problemy z sercem to nie wiem bo badań żadnych pod tym kątem nigdy nie robiłem. Ale generalnie jak się zmęczę, wykonam znaczny wysiłek fizyczny to serce szybko mi lata i powoli wraca do normy, choć to zapewne kwestia słabej kondycji po prostu. -
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
Longoberd odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Leków żadnych póki co nie przyjmuję, tylko biorę od czasu do czasu ziołowe tabletki uspokajające i w pewnym stopniu pomagają, ale zbyt silne oczywiście one nie są. Oprócz tego chodzę na terapię od 8 miesięcy no ale też to wielkich rezultatów nie przynosi przy niektórych moich problemach. Jest łatwiej, ale jeszcze nie dość dobrze bym poczuł się normalnie. -
Sam o tym niemało myślałem. I doszedłem do wniosku, że nie ma czegoś takiego jak prawdziwa 'normalność'. To pojęcie dla każdego może znaczyć coś innego i jest tak mocno względne i niejasne, że chyba na dobrą sprawę w ogóle nie powinno się go używać. Ja wydaję się sam sobie pod pewnymi względami nienormalny, ale patrząc dookoła widzę że każdy jest w jakimś sensie i w jakimś obszarze nienormalny, niektórzy ludzie jeszcze mocniej niż ja.
-
Dobre jedzenie, smaczne napoje, relaks, oglądanie wciągających filmów i ciekawych książek/gazet/magazynów, przeglądanie Internetu, wysiłek fizyczny, fantazje, rozmowa z kimś kogo akurat akceptuję, pochwały i uznanie ze strony innych.
-
Lubię w sobie część swojego wyglądu, całkiem przyzwoitą inteligencję, niektóre swoje talenty oraz to, że nigdy nie dawałem się namawiać na głupoty.
-
Powiem Ci że bardzo dobre rady tutaj przedstawiłeś, wprost idealne. Ja do podobnych do wniosków doszedłem już jakiś czas temu na podstawie obserwacji samego siebie, własnego doświadczenia a także czytania różnych książek i artykułów. Mnie to zawsze pomaga. Inna sprawa że często niełatwo się do tego zastosować i mimo wiedzy jeszcze ciągle miewam problemy z opanowaniem samego siebie. Ale najważniejsze, że od jakiegoś czasu rozumiem już te mechanizmy i nie jestem całkowicie bezbronny w walce ze swoimi zaburzeniami.
-
Wiara i pewność siebie naprawdę pomagają i bardzo dużo dają, a nastawienie jest czymś kluczowym przy wielu działaniach. Sam wiem to bardzo dobrze z autopsji i własnego doświadczenia, zawsze kiedy mam dużo energii i wierzę że mi się uda wychodzi wszystko znacznie lepiej, naturalniej i przede wszystkim prościej. Tylko druga kwestia jest taka, że tą wiarę często bardzo ciężko w sobie szczerze wzbudzić i bywa to skomplikowane, przynajmniej u mnie.
-
Faktycznie, do pewnego momentu życie było piękne i o wiele prostsze. Gdy byłem dzieckiem chciałem stać się już dorosły i wtedy nie podobało mi się dzieciństwo. Jednak z wiekiem wszystko się znacznie pokomplikowało i im jestem starszy tym mniej nadziei i piękna jestem w stanie dostrzec. Nigdy nie byłem zbyt szczęśliwy, jednak do pewnego wieku, tak mniej więcej do 14 roku życia jakoś mi się wiodło, dawałem sobie radę i mimo licznych trudności potrafiłem w miarę normalnie funkcjonować. Potem nastąpiło pogorszenie i wszystko niemal się zmieniło.
-
Mnie raz wykazuje średnią, kilka razy wyszło że mam ciężką, robiłem ten test jakiś miesiąc temu i wynik tym razem wskazywał na łagodną.
-
Miła wizyta w kawiarni i restauracji oraz czytanie dobrych książek.
-
Na mnie na ogół działa dobrze, daje mi energię i poprawia samopoczucie.
-
Niektórych rzeczy zazdroszczę, innych absolutnie. Złożony temat.
-
Mam dokładnie to samo, rozumiem Cię doskonale. Też moje miasto fatalnie mi się kojarzy, mam istną masę złych wspomnień z nim związanych i chciałbym bardzo się z niego wyprowadzić. Żeby nie musieć dalej oglądać tych absolutnie beznadziejnych ludzi i tkwić w tym bagnie. Może kiedyś się uda.
-
Miałem podobne odczucia, też się często dziwnie czuję idąc ulicą, jakbym był w jakimś transie. Winne są temu galopada myśli i stale obecny wewnętrzny niepokój, rozchwianie.
-
Ja podświadomie od jakiegoś już czasu marzę o przeprowadzce z mojego obecnego miasta w którym mieszkam od samego urodzenia, czyli ponad 20 już lat, i kiedyś zapewne tego dokonam. Nie znoszę tej okolicy, spotkało mnie tu wiele złego, prawie wszyscy ludzie tutaj są jacyś popieprzeni i wykolejeni, i w ogóle panuje atmosfera takiej istnej pipidówy. Nie wiem dokładnie jak jest gdzie indziej ale miałem okazję poznać dużo osób z innych miast, regionów i wydają mi się nieporównywalnie lepsi od moich znienawidzonych znajomych z rodzinnych terenów. Dlatego myślę, że za jakiś czas ucieknę z tej dziury.
-
Czasami wydaje mi się że tylko z kimś podobnie zaburzonym do mnie mógłbym stworzyć jakąkolwiek więź i tak właśnie myślę, ale po głębszej refleksji nie jest to już takie proste i oczywiste. Musiałoby nas wiele łączyć, ale jednak osoba równie rozbita psychicznie nie byłaby najlepszym przyjacielem/partnerem jak dla mnie.
-
Mizantropia to także mój 'problem' od kilku już lat, a może i jeszcze dłużej. Od pewnego czasu wyjątkowo nie lubię ludzi, izoluję się od nich od dawna silnie i nieustannie, odczuwam znaczny lęk i nieufność do ponad 90% osób. Towarzystwo większości zawsze mnie męczyło, zwyczajnie irytowało, lepiej mi było samemu. Niemal wszyscy moi znajomi poza tym mnie zawiedli i wiele razy miałem przez nich problemy. Z czasem nabawiłem się potężnej niechęci do ludzi i stałem skrajnym odludkiem (chociaż w sumie zawsze miałem takie tendencje). Nie widziałbym w tym nawet problemu gdyby ta nienawiść nie przynosiła mnie samemu cierpienia i nie zatruwała mnie osobiście.
-
Wiem co czujesz bo sam miewam podobne odczucia i podobnie czasami myślę. Jak odnaleźć sens tego wszystkiego, szczęście nie powiem bo sam nie wiem i ciągle szukam tego. Życie nie jest niczym przyjemnym, świat również jak dla mnie to ohydne miejsce. Mogę tylko powiedzieć że póki jest się żywym warto odnajdywać pozytywne akcenty i to na nie zwracać uwagę oraz starać się jakoś zmieniać siebie i swoje nastawienie. Tyle.
-
Takie różne metody pomagają mi do pewnego stopnia, czasami jakieś tam głębokie, miarowe oddychanie czy inne sztuczki faktycznie odprężają i dają ulgę. Czasem się udaje, czasami nie. Jednak na naprawdę silny stres mi nie pomaga niemal nic i chyba musiałbym wziąć zawrotną dawkę psychotropów by to coś dało.