Skocz do zawartości
Nerwica.com

Morphine90

Użytkownik
  • Postów

    794
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Morphine90

  1. A co, jasnowidzem chcesz zostać, że się przejmujesz, że przyszłości nie widzisz?
  2. Chodzi o to, żeby się nie zastanawiać po co, tylko podnieść tyłek i już. I nie siedzieć w piżamie tylko się ubrać jak człowiek, coby roślinek w mieszkaniu nie straszyć. To nie jest kwestia siły, bo nie jesteś wygłodzony, tylko podjęcia decyzji i wykonania. No już, raz, dwa! Dobrze, że organizm oddycha i pompuje krew bezwarunkowo, bo jeszcze trochę i do tego też życzylibyśmy sobie motywacji i energii
  3. Jedyni którzy by zyskali to przedsiębiorca pogrzebowy, kamieniarz, grabaż, ksiądz i student samozatrudniony w kancelarii od wyłudzania odszkodowań dla rodzin ofiar wypadków komunikacyjnych.
  4. Ja wczoraj wpadłam w ten nastrój... Dzisiaj stwierdziłam, że jak nie widzę swojej przyszłości, to czas umyć okulary
  5. Stopniowo zmniejszać dawkę - innego sposobu jeszcze nie wymyślono. Niestety benzo to są cudowne leki na krótką metę, ale później tylko wzmagają stany lękowe, uniemożliwiają mózgowi radzenie sobie z bodźcami na własną rękę. Ja nie byłam długo uzależniona, ale to właśnie przez clonazepam pierwszy i jedyny raz wylądowałam w psychiatryku. Na uogólniony niepokój zdecydowanie lepsze są niektóre SSRI - nie wiem czy bierzesz coś z tej grupy? Paroksetyna potrafi ukoić nerwy i wyciągnąć ze skorupy, wyjść do ludzi (chociaż pod innymi względami ten lek to jest syf okrutny i malaria).
  6. Follow, spłuczki to mają do siebie, że się psują w złych momentach. Ja mam szczęście posiadać ojca, który zna tak wielu ludzi (w przeciwieństwie do mnie), że w ciągu pięciu minut skombinuje numer do lekarza każdej specjalności, hydraulika, tłumacza, adwokata, handlarza ziołem, kopacza szamb i połykacza ognia
  7. jak bierzesz Paroksetynę to ją odstawić... A jeśli nie bierzesz - na mnie ożywczo działają sytuacje takiego pierwotnego, uzasadnionego a zarazem przyjemnego strachu przed nieznanym. Ostatnio niesamowicie podziałał na mnie lot samolotem (a zarzekałam się, że do tej puszki nie wsiądę), teraz myślę o skoku ze spadochronem. To jest taka dawka adrenaliny, że nawet nasze przeżarte mózgi zaczynają działać. Wrażenia które wtedy płyną z ciała - przyspieszenie, przeciążenia, etc. - to coś niespotykanego dla organizmu, więc musi się nagimnastykować żeby to przetworzyć i to daje przyjemnego chemicznego kopa. Jak masz na tyle siły w dołku, żeby sobie zorganizować coś takiego to szczerze polecam.
  8. Nie zaobserwowałam u siebie tego. Chyba, że cały efekt zepsuł ten kastrat wszech czasów paroksetyna. Jak odstawiłam to cholerstwo to po trzech dniach czułam się jak bogini seksu (tudzież jak napalona nastolatka - jak kto woli). Niestety muszę odstawiać stopniowo, bo chodzę po ścianach przez mdłości i koszmary inaczej
  9. Przy długotrwałym braniu bardziej prawdopodobne, że sam alprazolam już te lęki generuje.
  10. Skończyłaś? Daj spokój - kończy to się w grobie, albo w więzieniu. Jeśli nikogo nie zabiłaś, nie okaleczyłaś trwale, nie masz długów u ruskiej mafii, ani nie jesteś Tutsi ani Hutu i te sprawy, to nie "skończyłaś" w żadnej sposób. Porównywanie się do innych ludzi to jak porównywanie Etiudy Rewolucyjnej, Master of Puppets, Zegarmistrza Światła, Scoobiedoo Ya i My Heart Will Go On - po prostu nie ma żadnej logicznej podstawy do porównywania piosenek z innych czasów i gatunków muzycznych i ustalania, która urywa tyłek, a która nie. No bo kiedy? I komu? I na jak długo? I dlaczego? No to po kiego porównywać do siebie zupełnie innych ludzi? A poza tym jestem przekonana, że wiele osób myśli o mnie: o, ta to taka uśmiechnięta chodzi, się jej powodzi (jak to powodzianom). Jak wiadomo nie można oceniać książki po okładce - możliwe, że owa koleżanka wcale tak szczęśliwa nie jest, a nawet jeśli "wszystko jej się udaje" to niekoniecznie może ją to satysfakcjonować. A ja się uśmiecham z nerwów i tyle
  11. Stokrotka - jest pod opieką psychiatry i jest dorosłym człowiekiem. Jeśli nie zrobi niczego głupiego to nie dzięki Tobie, a jeśli coś zrobi - to nie przez Ciebie. Tym bardziej nie po takim krótkim czasie od poznania się.
  12. Stokrotka - nic na siłę. Najwyraźniej nie jest teraz w najlepszym stanie psychicznym i możliwe, że faktycznie musi się wyzerować. Rozwód to jedna z najbardziej stresujących sytuacji w życiu, więc nawet zdrowi potrafią zwariować. Daj mu czas. I sobie. Nie chcesz chyba wpaść pod karuzelę emocjonalną i dostać którymś z ramion w głowę. Jak sama piszesz nie byliście ze sobą, więc możliwe, że nie będzie chciał kontynuować tej znajomości i nie miał zamiaru od początku. Jeśli ma rzeczywiście depresję, to musiał ją mieć zanim "dostał papiery" jak piszesz, bo to nie jest choroba która rozwija się ot tak sobie nagle. Albo po prostu jest załamany rozwodem - wtedy to nie depresja. Sądząc po waszej krótkiej i nieoficjalnej znajomości odczekaj np. miesiąc z tym odzywaniem się i zobacz czy w ogóle będzie chciał to kontynuować. Wydaje mi się, że podchodzisz do tej sprawy zbyt emocjonalnie i jesteś zbyt zaangażowana jak na osobę, z którą znasz się od miesiąca...
  13. Steviear - lekarze tacy są - mojej mamie też guza mózgu nie mógł usunąć doświadczony neurochirurg jak nie dostał w łapę z naszych (na szczęście zbieranych przez mamę) oszczędności. Nie wiem jak oni żyją z czymś takim. Nie potrafię tego zrozumieć co taka osoba musi mieć z psychiką, żeby mieć w sobie taką chciwość. Nie ma czegoś takiego jak karma, wtedy wszystkie dzieci byłyby zdrowe, a raka dostawali tylko mordercy i gwałciciele. Dostajemy jakiś pakiet - i niektórzy dostają po prostu bardziej gówniany pakiet Zostaje tylko wyciągać tyle ile się da w takim położeniu w jakim się jest. Mnie najbardziej wkurzało w katolickim kościele określenie, że bóg daje tylko taki krzyż jaki można udźwignąć (skąd by się brały samobójstwa wtedy) i że cierpienie uszlachetnia. Nie, cierpienie po prostu kaleczy. Swoją drogą - poczucie nadchodzącej śmierci może być objawem (urojeniem, by być bardziej precyzyjną). U mnie tak było z powodu benzodiazepin.
  14. Współczuję choróbska, ja na szczęście już jestem rekonwalescentką. Nie żałuj sobie gripeksów.
  15. Disaster123 Właśnie tutaj zaprzeczasz sobie. Masz siebie bez nałogów, bez wyroków, bez wyrzutów sumienia. To jest naprawdę dużo. Nie spieprzyłaś sobie zdrowia, nie zamordowałaś nikogo, nie uzależniłaś się od syfu - to już stawia Cię w lepszej sytuacji od dziesiątków tysięcy ludzi w tym kraju. Nie wiem jaką wartość przedstawiają sobą ludzie, którzy pozwalają przyjaciołom niszczyć swoje życie pogrążając się z nałogu. Jeśli tylko będą chcieli z tego chlania/ćpania wyjść, tych swoich "przyjaciół" będą i tak musieli się pozbyć w pierwszej kolejności. Nie znam żadnych argumentów, którymi mogłabyś chociażby próbować obronić te tezy. A z pewnością w ocenie samej siebie jesteś najmniej obiektywną osobą. Znasz takich ludzi? I jesteś pewna co myślą i czują? Przyprowadź ich, muszę zobaczyć te okazy muzealne. A ja jestem siódemką
  16. Nie przepraszaj. Po prostu to chyba nie jest najlepsze pytanie na to forum.
  17. samnieswoj - czy urządzasz tu jakiś konkurs pt. kto najmocniej chciał się zabić? Niespecjalnie widzę tu wartość terapeutyczną
  18. To niech sobie siedzi i niech się śmieje na zdrowie i krzyż na drogę. Ignoruj jak muchę. Lęk przed opinią bliskich to chyba każdy depresyjny ma za sobą - ja bym chciała, żeby oni się tak zaczęli przejmować moją opinią jak ja przeżywam ich zdanie Zawsze myślę sobie: "to nie mój problem, że nie udało się tobie osiągnąć tego i owego i myślisz, że będzie ci lepiej jak ja osiągnę to za ciebie. Lepiej trzymaj ręce na swoich piersiach". Nie jest to łatwe, ale to co łatwe, nie jest zbyt dobre (przykładem choćby kobiety/mężczyźni).
  19. Prawa półkula to teraz Twoja kula u nogi, więc dźwigaj się z tą lewą, racjonalną. Powtarzaj sobie, że "się da", argumentuj, udowadniaj - wiara kiedyś do tego dojdzie, nadrobi drogę. Nie oczekuj od siebie zbyt dużo, wystarczy, że wszyscy naokoło z pewnością oczekują już za Ciebie z nawiązką, daj im się pomęczyć z tym
  20. Z tymi zakochaniami się to jest dziwnie i nie ma chyba na tym świecie eksperta. Ewentualnie możesz to diagnozować jak chorobę - na podstawie objawów Aczkolwiek związki tuż po burzliwych rozstaniach zazwyczaj okazują się kiepskimi pomysłami - coś sobie wmawiamy, coś chcemy udowodnić, coś ukoić - łatwo to pomylić z czymś więcej i niechcący wykorzystać niewinnego zakochanego człowieka.
  21. Będę jęczeć i się wkurzać. Jestem przeziębiona - więc pozdro dla elo - i za cholerę nie mogę się wyleczyć. Kicham, smarkam, a teraz doszedł okropny suchy kaszel (cholerka, czyżby świat mówił mi, że dawno nie brałam DXM? ) a do tego tak silne bóle mięśni, że leżę powykręcana. I wkurzona. Cholernie. Na psychiatrów. Mówię wczoraj lekarce, że po tym chwilowym wyzerowaniu leków i powrocie czuję, że zaczęły działać i że pierwszy raz od dwóch lat moje libido nie leży na glebie i nie kwiczy tylko... czuję się normalnie. A ona na to: "Naprawdę? Mimo Paroksetyny?" Ja pier*olę!!! Czy oni naprawdę uważają, że jesteśmy zwierzątkami, które można wykastrować, pozbawić seksualności bez konsekwencji?! Że to jest cholernie ważna sfera życia, której nie można ot tak kogoś pozbawiać?! Że jak czujemy się fatalnie, to zrobimy wszystko byle było kapkę lepiej i wyrzekniemy się orgazmów i więzi z partnerem dla czegoś takiego?! Że ciągłe problemy seksualne nie wpędzą nas w większe bagno? Oficjalnie domagam się dla nas wspaniałego seksu, orgazmów, uderzeń dopaminy i serotoniny!!! Orgazmy dla wszystkich!!!
  22. Steviear - nie wiem w jakim mieście mieszkasz - w Pozku jest sieć expresmarche, gdzie jest jedzenie na wagę i zniżka studencka 20% - nakładasz ile chcesz, wkładasz talerz na wagę i masz normalny, domowy obiad za parę złociszy Kiedy nie dojadasz z braku glukozy obumierają komórki mózgowe, więc myślę, że nie można wydać pieniędzy na nic lepszego.
  23. Nie, nie, nie - taki argument nie istnieje. Szkoda to może być Ci kasy na piętnasty błyszczyk, a nie na jedzenie. To jest wyjątkowo słaby pomysł na karanie samej siebie, bo myślę, że i bez kar za niewinność jest Ci wystarczająco ciężko. Albo więc jesz, albo sprzedaj wszystko co masz, rozdaj biednym, połóż się goła tam, gdzie nikt nie będzie widział i umieraj (bo jakby widział, to ktoś by chciał Cię ratować, a karetka i leki przecież kosztują, a ten ratujący raczej nie da się przekonać, że szkoda kasy na leczenie Ciebie). Hot dog w żabce to 3 zł! Obiad w stołówce caritas 2,50zł! Jutro oczekuję na tym forum sprawozdania z Twojego obiadu
  24. Chodzę na szwedzki i nie wstydzę się mówić Brawa dla mnie i paroksetyny
×