-
Postów
4 068 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez take
-
raczej bardzo rzadko czy mieliście kiedyś orzeczenie o niepełnosprawności?
-
nie (obecnie, przez kilka wcześniejszych miesięcy miałem pracę, ale nie w wyuczonym zawodzie)? słyszeliście kiedyś o czymś takim jak aukorygia?
-
nie czy doświadczyliście w swoim życiu wielu zastanawiających "zbiegów okoliczności", koincydencji?
-
nie, nie czuję "lubienia" dla swojej rodziny, ale życzę jej jak najlepiej, zwłaszcza po śmierci czy podejrzewasz, że masz upośledzenie zdolności niewerbalnego uczenia się (NLD, NVLD, nonverbal learning disorder)?
-
Uważam, że gdyby nie zaistniał grzech, to nie byłoby przyjemności seksualnej, jaką znamy obecnie. Możliwe, że nie byłoby złączenia narządów płciowych, a kontakt między małżonkami (cielesny) ograniczałby się do ściskania dla prokreacji. Nie uważam, że różnica płci jest czymś złym czy skutkiem grzechu, zaś pociąg płciowy uznaję za coś niedobrego i powstałego po grzechu. Według mnie Adam i Ewa nie czuli pociągu do siebie przed upadkiem. Znalazłem taki artykuł, który jest chyba krytyczny wobec katolickiego poglądu na seksualność: https://www.focus.pl/artykul/piekielna-pokusa-dlaczego-seks-uznano-za-zlo ("Szatan zdemaskowany. Dlaczego seks uznano za zło?"). Fragmenty (z wyróżnieniami): Pierwszym celem Boga było, żeby ludzie nie rodzili się z czynu lubieżnego – przekonywał w IV wieku św. Atanazy i wyjaśniał, że dopiero po zerwaniu owocu z drzewa wiadomości dobra i zła prarodzice dostrzegli swą nagość, odczuli „zwierzęce żądze” i zostali skazani na rozmnażanie się przez kontakt płciowy. Grzegorz z Nyssy z kolei w dziele „O stworzeniu człowieka” dopuszczał możliwość odbywania przez Adama i Ewę stosunków seksualnych, ale wyłącznie w celach prokreacyjnych, bez odczuwania jakiejkolwiek przyjemności. Podobny pogląd wyraził święty Augustyn, a rozwinął w IX w. Jan Szkot Eriugena. Ich zdaniem Adam mógł płodzić dzieci, poruszając członkiem jak ręką lub nogą, czyli automatycznie i beznamiętnie. Cztery stulecia później franciszkanin św. Bonawentura doszedł do wniosku, że pierwsi rodzice sypiali oddzielnie, nie znali uścisków i pocałunków, a Adam doznawał erekcji nie z powodu pożądania kobiety, lecz przez rozum, który podpowiadał mu, że trzeba się rozmnażać. Po wygnaniu z raju wszystko się zmieniło i jeśli ludzkość miała przetrwać, nie mogła się już obyć bez „czynów lubieżnych”. Na szczęście pozostała nadzieja, że po zmartwychwstaniu seksu znów nie będzie. Bo – jak wyjaśnił biegły w teologii biskup Paryża Pierre Lombard – zniknie podział na płcie i wszyscy odrodzą się jako istoty doskonałe, czyli mężczyźni. [ze zniknięciem podziału na płcie się nie zgadzam, myślę, że ten teolog był tu w błędzie; Maryja zawsze pozostanie niewiastą i nie będzie mężczyzną] Augustyn podjął walkę, którą po przejściu na chrześcijaństwo zrelacjonował w autobiograficznych „Wyznaniach”. Szczerze opisał swe zmagania z pożądaniami i popędami. Na tym jednak nie poprzestał i sformułował teorię, która stała się fundamentem chrześcijańskiej etyki seksualnej. Oparł ją na przeświadczeniu, że pokusy cielesne są orężem używanym przez szatana w walce z Bogiem o duszę każdego człowieka. Według tej teorii uleganie namiętnościom i żądzom to uleganie siłom nieczystym, co oznacza, że seks z samej swej natury jest grzeszny. Nawiązując do biblijnej opowieści o raju, św. Augustyn potwierdził, że Adam i Ewa żyli w czystości. Wbrew woli Boga zerwali jednak zakazany owoc i popełnili grzech pierworodny, który odtąd przechodzi z pokolenia na pokolenie. Wcześniejsi teologowie nie dociekali, w jaki sposób przebiega to dziedziczenie; Augustyn wydedukował, że wina prarodziców jest przenoszona na nowe życie przez stosunek seksualny. [gdyby nie było grzechu, to prokreacja też odbywałaby się przez kontakt fizyczny małżonków - moje uzupełnienie] Wzorem świętości stali się ci, którzy po oczyszczeniu przez chrzest z grzechu pierworodnego nie przekazywali go dalej – pustelnicy, mnisi, dziewice. Oni też (zwłaszcza gdy skupili się w klasztorach będących przez wiele wieków jedynymi ośrodkami życia intelektualnego) wywierali decydujący wpływ na nauczanie Kościoła w kwestiach etyki seksualnej. Wszyscy byli wrogo usposobionymi wobec seksu, żyjącymi w celibacie, ascetami! Reguły zakonne zakazywały nie tylko oglądania ciała innych osób, ale także własnego. W klasztorach zabroniono umieszczania luster, jeśli mnich (lub mniszka) chciał zażyć kąpieli, musiał to robić w koszuli. Podobnego zachowania żądano od osób świeckich. Jeszcze w XIX w. podręczniki higieny zalecały, by podczas mycia całego ciała zamykać oczy i nie otwierać ich do chwili okrycia się ręcznikiem. Alternatywną propozycją było dodawanie do wody substancji czyniących ją mniej przezroczystą, np. mąki lub otrąb, a w zamożniejszych domach – marcepanu. Oglądanie nagości z ciekawości to grzech powszedni; robienie tego, by się podniecić, ciężki – orzekł Alfons Ligouri, założyciel zakonu redemptorystów, ogłoszony w 1950 r. patronem spowiedników. Od VI w. biskupi nakazywali księżom, by niewiastom, które pojawią się kościele z odsłoniętymi rękoma i włosami, nie udzielali komunii. A Grzegorz I, pierwszy mnich, który został papieżem, ostrzegał: „Księża powinni się strzec kobiet jak wroga”. Formalną przyczyną tej mizoginii był postępek Ewy, przez który ludzkość utraciła raj. Ale chodziło też o to, że kobieta stanowiła nieustanną pokusę. Groźna była zresztą nie tylko naga. Równie wielkie niebezpieczeństwo stwarzała, gdy podkreślała swą urodę strojem i makijażem. Kaznodzieje już w antyku zawzięcie piętnowali damską modę: św. Cyprian straszył, że uszminkowane kobiety nie zostaną zbawione, gdyż po zmartwychwstaniu Bóg ich nie rozpozna. Jan Chryzostom już bez ogródek stwierdzał, że „wśród dzikich bestii nie ma żadnej tak szkodliwej jak kobieta”. By zminimalizować kusicielską moc kobiet, starano się je zohydzić. Bodaj najdalej posunął się na przełomie wieków IX i X św. Odo, opat klasztoru w Cluny: „Piękno ciała tkwi wyłącznie w skórze. Gdyby bowiem ludzie mogli zobaczyć, co znajduje się pod nią, gdyby mogli ujrzeć wnętrze, mierziłoby ich spoglądanie na kobiety. (…) Gdyby ktokolwiek zastanowił się, co ukrywa w nosie, gardle i brzuchu, doszedłby do wniosku, że są tam tylko nieczystości. A jeśli nie możemy nawet czubkiem palca dotknąć flegmy czy kału, jak możemy obejmować cały worek łajna”.
-
tak (ale na stosunkowo krótko) czy uważacie kocie pyszczki za coś słodkiego?
-
tak czy mieliście kiedyś diagnozę schizofrenii?
-
Mnie brud nie obrzydza, ale niepokoi mnie możliwość zakażenia. Dlatego myję (zwłaszcza mydłem) nie tylko ręce, ale i ubrania czy przedmioty. To może bardzo przeszkadzać w funkcjonowaniu.
-
Nie słyszałem o takich zaburzeniach psychicznych, jak zaburzenia logicznego myślenia. Powiedziałbym, że masz jakieś całościowe zaburzenia rozwoju, może niekoniecznie w rozumieniu kryteriów ICD-10. Twoje objawy trwają od dzieciństwa, byłeś prześladowany w szkole, występowała u Ciebie dziwaczność. Z takim przypadkiem jak Twój raczej się nie spotkałem. Nie pasują do ciebie jakoś bardzo dobrze zaburzenia uczenia się pozawerbalnego, bo byłeś słaby z ortografii i nie wyglądasz na osobę szczególnie uzdolnioną werbalnie, różnica między IQ werbalnym i wykonawczym też mogła być o kilka punktów za mała, byłeś też dość dobry z matematyki, ale nie wykluczam, że możesz je mieć. Do mnie NVLD pasuje dość dobrze - byłem bardzo dobry z ortografii, mam bogate słownictwo, różnica między IQ werbalnym a wykonawczym wyniosła ponad 20 punktów. Z matematyki byłem całkiem dobry, rozumiałem np. całki nie tak źle. To nie pasuje zbyt dobrze do NVLD, bo osoby z tym raczej powinny być słabe z matematyki. Czy załatwiłeś sobie zasiłek pielęgnacyjny?
-
Ja mam wątpliwości religijne. Czasem porozmawiam z księdzem, było tak też kilka lat temu. Pojawił się u mnie "lęk", że moja religia jest prawdziwa. Gdybym opisywał to, co czytałem, to mógłby z tego wyjść tekst antykatolicki. Z tego, co mi się wydaje, to jeżeli dziewczyna współżyła z kilkoma chłopakami przed ślubem, a po ślubie współżyje już tylko ze swoim mężem, to nie popełnia cudzołóstwa. Uważam, że "seks" to nie zabawa. Od pewnego rodzaju czynności seksualnych zależy czyjeś życie i jest to bardzo poważna sprawa.
-
nie (obecnie nie mam, ale nie lubiłem tej, co miałem) czy byliście kiedyś zatrudnieni bez opłaconych składek rentowych, emerytalnych, chorobowych?
-
Nie chcę podawać, gdzie spotkałem się z poglądem, z którego można wywnioskować, że to czynności seksualne (nawet nie (zwłaszcza naturalny) stosunek płciowy, penetracja) takie jak obmacywanie czynią człowieka mężem i żoną, a nie ślub. To była strona religijna, ale antykatolicka, nie chciałbym siać zgorszenia, bo takie treści mogą bardzo w głowie namieszać. Boję się, że już mam żonę i cudzołożyłbym, jeżeli założyłbym z kimś rodzinę, bo pewnych czynności seksualnych dopuszczać się mogłem przed 16 urodzinami. Mogę się bać, że przez wybryki z dzieciństwa zniszczyłem sobie życie i nie będę mieć możliwości zawarcia godziwego małżeństwa, dopóki osoba (czy nawet osoby), na których wykonywałem inne czynności seksualne czy coś wyglądającego na nie nie umrze. Nie wierzę w to, że Bóg jest potworem. Na pewnym katolickim forum spotkałem się z poglądem, że to seks tworzy małżeństwo. Osoba, która go głosiła, określiła siebie jako "katolika bez pełnej łączności z papieżem", chyba nie wierzyła też w jakąś doktrynę dotyczącą Maryi.
-
nie mieliście orzeczenie o niepełnosprawności przed ukończeniem 24 roku życia, przed 24 urodzinami?
-
nie czy słyszeliście lub czytaliście o czymś takim jak aukorygia?
-
nie Czy byliście prześladowani przez rówieśników w szkole?
-
nie Czy nawiązywaliście kontakt wzrokowy w dzieciństwie?
-
nie Czy mieliście trudności ze znalezieniem pracy?
-
Ja nie chcę stracić łaski uświęcającej przez natręctwa. Nie chcę grzeszyć. Mam dużo trudności w wierze. Szczególnie doskwierają mi natręctwa związane z przysięganiem. Nie zamierzam odstawiać religii na bok. Nie chcę zostać heretykiem, może pojawić się pokusa, aby odrzucić "niewygodne" prawdy wiary albo zmienić religię.
-
raczej nie, bo natura ludzka jest skażona grzechem Czy spotkaliście się kiedyś ze skrótem NVLD?
-
Pewien ksiądz mówił mi coś w rodzaju tego, że moje przysięgi są nieważne. Może mi się wydawać, że mimo wszystko chcę składać te przysięgi, chociażby przez krótki czas. Dzisiaj wykonywałem stosunkowo sporo dosyć długich przysiąg. Było to coś w tym rodzaju: przysięgam szczerze, solennie, z całego serca, po dziesięć sekstyliardów razy nieodwracalnie, po dziesięć sekstyliardów razy nieodwołalnie, po dziesięć sekstyliardów razy to wszystko, po dziesięć sekstyliardów razy wtedy i tylko wtedy i naprawdę, prawdziwie, rzeczywiście, faktycznie, autentycznie, na pewno, specjalnie, oczywiście, jeszcze raz oczywiście wtedy i tylko wtedy po dziesięć sekstyliardów razy naprawdę, prawdziwie, rzeczywiście, faktycznie, autentycznie po dziesięć sekstyliardów razy wtedy i tylko wtedy, po dziesięć sekstyliardów razy ostatnia szansa, po dziesięć sekstyliardów razy naprawdę, po dziesięć sekstyliardów razy prawdziwie, że cofnę tamtą przysięgę, tamtą przysięgę, tamtą przysięgę, tamtą przysięgę. Podobne sekwencje powtarzałem kilka razy, po czym stawałem na przestrzeni (podłodze) między dywanem a ścianą. Przysięgać mogłem, że jeżeli tak stanę, to cofnę wcześniej złożone przysięgi.
-
Dla mnie praca ma być zabawą. Moja poprzednia praca była banalna, ale niewdzięczna i w zasadzie zależna od pogody. Dobre radzenie sobie w tej pracy nie było niczym trudnym, myślę, że i Ty byś sobie dobrze w niej poradził. Nie przedłużyłem umowy. Mi dali tę rentę, tobie jak na razie nie (może już Ci dali, tylko decyzja jeszcze nie dotarła). Mam duże problemy z dbaniem o siebie, dzisiaj miałem sporo natręctw związanych z przysięganiem, mówiłem na przykład coś w tym rodzaju: przysięgam szczerze, solennie, z całego serca, po sekstylion razy nieodwołalnie, po sekstylion razy nieodwracalnie, po sekstylion razy to wszystko, po sekstylion razy ostatnia szansa, po sekstylion razy wtedy, tylko wtedy i naprawdę, prawdziwie, rzeczywiście, faktycznie, autentycznie tylko wtedy, że cofam tamtą przysięgę, tamtą przysięgę, tamtą przysięgę, tamtą przysięgę, po czym stanąłem stopami na podłodze między dywanem a ścianą. Miałem kilka tego typu przysiąg, nawet dłuższych.
-
Też mogę mieć impuls, że chcę przysięgać. "Ale tak naprawdę tego nie chcę". Dawniej miałem raczej obietnice, teraz przysięgi.
-
Od wielu miesięcy mam natręctwa na punkcie przysięgania. Potrafi to być naprawdę męczące. Dużo dziennie ich się zdarza. Mogę przysięgać coś w tym rodzaju: przysięgam szczerze, solennie, z całego serca, po septylion razy nieodwracalnie, nieodwołalnie, to wszystko, wtedy i tylko wtedy, ostatnia szansa, że zobaczę ten znak drogowy. Wcześniej miałem inne natręctwa, pierwsze ok. 7 r. ż. (wstawanie w nocy, gdy się dobrze spało, może i dotykanie klamek), w wieku ok. 12 - 15 lat miałem dużo natręctw związanych z magicznym myśleniem (kompulsje kontrolujące), uświadomiłem sobie, że czynienie takich natręctw to grzech (coś w rodzaju magii, czarów, zabobonu) i ten rodzaj natręctw był mniej popularny, w wieku ok. 16 lat miałem natręctwa związane z religią (np. skrupulatyzm). Od ok. 22 r. ż. mam natręctwa związane z czystością, myciem. Teraz mam głównie natręctwa związane z przysięganiem i czystościowe.
-
Nie chcę, żebyś stał się ofiarą patologii, jaką niewątpliwie jest bezdomność. To nie bezdomni są patologią, a nędza, która ich dotyka. Jak starałem się o rentę, to miałem tylko jedno spotkanie na komisji. Wcześniej składałem papiery w siedzibie ZUS w mieście powiatowym, komisja była w mieście wojewódzkim. Dzisiaj dowiedziałem się, że nie dostanę pracy, która mogła mi się podobać. Przez brak prawa jazdy i mieszkanie w niewielkiej miejscowości. Gdybym miał prawo jazdy lub może nawet mieszkał w mieście wojewódzkim to może dostałbym się do tej pracy i praca do 22 byłaby do zaakceptowania, a tak nie miałbym czym wrócić z pracy do domu na noc.