-
Postów
3 501 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez antylopa
-
A nie myślałaś, żeby wrócić do tej samej Terapeutki?
-
Kiedyś usłyszałam, że praca nad sobą jest najlepszą praca na świecie. Nie boisz sie powrotu do tego wszystkiego na nowo?
-
Ale wątpie czy ktokolwiek wie co on zrobił...Więc jego znajomi dalej będą go lubić, szanować, spotykać się z nim i rozmawiać o życiu o rodzinie...
-
Ogólnie nic mi to nie daje. Zaglądam jak mam gorszy dzień. Ja wiem gdzie on mieszka, nawet czasami widuje go w sklepie, ale uciekam gdzie pieprz rośnie. Na szczęście mieszkam już bardzo daleko od niego i mam możliwośc go tylko zobaczyć jak przyjade do domu rodzinnego. On żyje normalnie. Śmieje się, ma fajna prace, żona jest piękna i wykształcona.On nie wegetuje tylko ja. Ja wegetuje zastanawiając się czasami po co żyje. Tracę przez takie sytuacje bardzo dużo energii.
-
Jak napisalyscie, ze się zmieniłam zaczęłam się nad tym zastanawiac. I rzeczywiście znalazłam kilka rzeczy. I to dało mi troche do myślenia, żeby pójść znowu na terapię.
-
Złość wg mojej byłej T sygnalizowana była albo w szybkiej jeździe na motorze albo w ranach. A teraz jak jestem zła to cała się trzęsę. Tak, że złość to emocja, którą ciężko czasami ogarnąć i wyrazić. Ale rzeczywiście dzięki terapii nauczyłam się panować nad nią.
-
A ja czasami swojego oglądam na fb. Pomijając, że kiedyś dostałam od niego zaproszenie do znajomych Lepiej ma rodzinę....rodzine, której ja przez niego nie mogę stworzyć bo boje się dotyku...
-
Wracasz czasami do tego co tam napisałaś, albo do swoich notatek?
-
Ukłon dla Ciebie, że pilnujesz tutaj porządku
-
Moja psychiatra postawiła mi warunek Albo terapia albo szpital. Wybrałam terapie. Jak sobie przypomnę z jakim pośpiechem szukałam terapii, żeby tylko nie iść do szpitala, to aż mi się śmiać teraz chce i znalazłam prywatnie młoda Terapeutka i tą terapię ogólnie dobrze wspominam, jedynie później zaczęły się schody... Już nie pamiętam, czy sie stresowałam, ale podejrzewam, że tak i to bardzo. A pierwsza wizyta u psychiatry to była wizyta u lekarza rodzinnego, później dopiero się zorientowałam, że jest w trakcie specjalizacji z Psychiatrii, i dzięki Bogu, że ją wtedy spotkałam, bo chodziłam od lekarza do lekarza z dziwnym bólem a wyniki jak u młodego Boga. A dzisiaj jest moją koleżanką i jak tylko czuje, że sięgam dna to lecę do niej, bo wtedy uratowała mi życie. Ja tez wiedziałam, że potrzebuje pomocy ale nie umiałam, nie chciałam szukać aż w końcu znalazłam i okazuje się, że nawet się zmieniłam a swoje życie nawet diametralnie zmieniłam.
-
U mnie tylko jedna osoba wie ze znajomych i tyle. Moi pacjenci czasami walna coś czasami z żartem, Np a to dobra to ja na gwałt załatwię to skierowanie i przyniosę.... Albo wchodzę do domu pacjenta i nagle ktoś mnie przestraszy bo nie spodziewałam ale że ktoś już za drzwiami stoi i czeka na mnie. I przeważnie albo się odsune albo czasami mi się wyrwie soczyste kurde... I ktoś z tekstem...spokojnie przecież nie zgwałcę Pani bo jeżdżę na wózku i zdąży Pani uciec. Niestety ludzie mają różne poczucia humoru i czasami ich poczucie humoru potrafi mi porządnie zepsuć dzien
-
Ignorancja boli bardzo ale ciężko jest wymagać od wszystkich by nas klepali po głowie i współczuli.
-
Hej mogę pomóc
-
Oczywiście, że osoby , które tego nie doświadczyły nie maja zielonego pojęcia co odczuwamy tym bardziej, że Ty jeszcze walczysz w sądzie. Mam wrażenie że mężczyźni w ogóle nie potrafią być w takich tematach delikatni. Pomijając, że czasami chcą dobrze to i tak wychodzi jak zwykle. Oj korki to mnie też bardzo często wyrzuca. Nawet komentarze przypadkowego z początku wyrzuciły mnie z butów ale potem chwile zastanowiłam się nad tym co napisał. Może był początkującym prawnikiem i bardziej ma wiedzę teoretyczną niż praktyczną. Lilith zakończyła temat z Przypadkowym na dobre
-
Oczywiście Wy tez macie racje. Podejrzewam, że nikt nam nie wynagrodzi tej krzywdy i czasu też nie cofniemy. Będzie pewnie nam to nie raz wracało i non stop będziemy się tutaj spotykać, żeby się wspierać. Ale są tez osoby, które będą nam chciały "pomóc" i ta pomoc albo będzie trafna albo nie. Przypadkowy chciał nam pokazać, że dla niego trochę inaczej się to odbywa. Chciał wytłumaczyć gwałciciela albo nie chciał. Trochę kiepsko mu to szło ale próbował. A my trochę na niego naskoczyłyśmy. Nie wiem jak wygląda sytuacja w sądzie wiec tutaj też nie mogę się wypowiedzieć ale może komuś ten wpis pomoże i zgłosi do odpowiednich służb. Jeżeli nie mam racji to przepraszam, może chce go wytłumaczyć na siłę.....
-
Pierwsza terapia analityczna 9 miesięcy. Przerwana że względu na moje przeprowadzkę do innego miasta. Kolejna jakas dziwna terapia chyba rodzinna na NFZ trwała 2 lata. Skonczona z dnia na dzień. Mam wrażenie, ze że względu na to, ze już nic nie wnosilam ciekawego tylko siedziałam i milczałam.
-
Oczywiście, ze rozwinie. Na terapii na która chodziłam gwałt wsadziłam do szafy i nazwałam go potworem i tak się przyjęło i zostało Potworem z szafy jest gwałt i wszystko co za tym stoi czyli życie intymne w dorosłym zyciu
-
Dziewczyny a teraz tak na spokojnie, jak już opadły emocje. Czy któraś z Was na spokojnie przeczytała to co pisał Przypadkowy? Bo jakoś mam wrażenie, że go trochę zrozumiałam i wiem co chciał nam przekazać
-
W terapii- boje się zaufania i wyciągania potwora z szafy, W pracy- że mnie zwolnią, Kazdego dnia- że bede miała wypadek,że zachoruje, samotności, śmierci W życiu prywatnym- dotyku Wiec tak, od kilku miesięcy odczuwam ciągły lęk, lęk przed własnym cieniem, przed marzeniami. Czuje takiego czarnego potwora, który siedzi mi na ramieniu i powoli mnie zjada. Zaczął od serca i zjada kawałek po kawałku i chyba ma satysfakcje z tego.
-
Ja to Cie akurat bardzo dobrze rozumiem, ze czujesz niepokój. To normalne. Boimy się rzeczy, miejsc, których nie znamy.
-
Illi tak jak piszesz to jest tylko na chwile, potem i tak dopadnie Cie znowu i znowu i kolejny raz
-
Illi i myslisz, że te sposoby, które opisałaś są dobre. Nawet mi to ostatnio dosadnie wytłumaczyła Lilith na czym takie zachowania polegają... Myślę, że widzą, ale wiem, że taka pomoc i przejmowanie się drugą osoba jest cholernie ciężkie i mocno psychicznie obciążające.
-
Tylko co nam daje takie uzależnienie? Jeszcze więcej upokorzenia.....
-
Kurcze Lilith nie Artemizja Choć dalej to jedna i ta sama osoba Illi chyba nikt nigdy nie wie czy terapia coś wniesie w nasze życie. To w jaki sposób radzisz sobie? Kilka tygodni temu miałam spadek formy i nie wiele mi brakowało aby użyć nożyczek i zrobić to co najlepiej mi kiedyś wychodziło. Takie nierówne, nic nie przypominające cięcia a dawały tyle spokoju, ukojenia. Potem trochę ludzie mnie denerwowali pytając co sie stało i czy mam kota. I nie raz miałam ochotę odpowiedzieć- tak mam kota....ale w głowie, który mąci i przeszkadza w funkcjonowaniu. Minęło od tego 6 lat i po tylu latach, gdzie jestem osoba wykształconą i już po 30-tce to wpadłam znowu w to samo bagno i biegnę i na zewnątrz dalej staram się udawać, że jestem twarda jak skała i nic mnie nie ruszy. Wystarczył jeden impuls by na nowo wszystko wróciło i zepchnęło mnie w doł i dwa metry mułu, a te wspomnienia obudziła tylko pani ginekolog i ciągły dotyk bo musze być u niej dwa razy w miesiąc, a na domiar tego złego bede miała zabieg ginekologiczny za kilka dni. I do tego wszystkiego nie wiem kto bedzie go wykonywał.
-
To może ja wytłumaczę dlaczego tak napisałyśmy. Z Artemizją myślałyśmy, że terapia da nam gotowy przepis na życie. Terapeutka da nam informacje, jak to wszystko ogarnąć jak żyć. Niestety nic bardziej mylnego. Dlatego napisałyśmy że to o tyłek rozbić. O tyłek rozbić nasze myślenie. Terapia nie jest od dawania dobrych rad, to nie wróżka zębuszka, która da nam prezent i po kłopocie. To pewien proces, dzięki czemu to Ty sama dochodzisz do tych wniosków i wybierasz co dla Ciebie jest ważne a co nie. Terapia nie jest łatwa i przyjemna jeżeli zmagasz się z jakimiś grubszymi sprawami z przeszłości i pewnie tez zależy na jaką idziesz. Są różne terapie. I pewnie dla każdego terapia jest czymś innym i inaczej to opisze. Z resztą jest na forum bardzo fajne miejsce do czytania o terapii, sama się tam kilka lat temu dość długo udzielałam. I nie ukrywam, gdyby nie ten wątek o terapii, to cieżko by mi było przetrwać czas terapii. Ja też sobie nie wyobrażałam chodzenia na terapie bo jedną musiałam przerwać a była dość ciężka gdzie wylatywałam z gabinetu za agresję itp. po roku rozpoczęłam kolejną trwała prawie dwa lata i z dnia na dzień została zakończona. Pewnie znowu coś zrobiłam, czego do dzisiaj nie rozumiem a minęło ponad rok od ostatniej wizyty. Artemizja całkowicie inaczej opisze terapie i nawet miała wątek na temat swojej terapii ale chyba ucichł Illi nie namawiać Cie na terapię bo jakoś nie widzę, żeby moja terapia coś wniosła, choć może wniosła tylko ja tego nie widzę, albo nie chce widzieć.