Skocz do zawartości
Nerwica.com

Evia

Użytkownik
  • Postów

    2 040
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Evia

  1. Hah, to również rozpatrywałam W innym wypadku można to uznać za coś w rodzaju partyzantki wobec gatunku ludzkiego O nie, zaraz będę się zastanawiać czy co niektórzy na pewno są ludźmi a nie zakamuflowanymi kosmitami
  2. Nie. Nie znam Twojego przypadku. Myślę, że Ty sam powinieneś wiedzieć to najlepiej...
  3. Raj, w którym się zakłada życie wieczne również byłby miejscem, w którym cierpienie nigdy by nie miało końca. Gdybym ja uważała, że wystarczająco się nacierpiałam to w sumie byłabym chyba uspokojona. A tak ciągle mam poczucie, że miałam za dobrze przez co spotka mnie kara, czy też nie będę w stanie sobie poradzić z maksymalnym cierpieniem. Tak jak sama pisałaś powyżej, to według obserwacji można wnioskować, że zgodne z naturą (czyli ewolucyjnym celem) jest przetrwanie życia, genu. Nie słyszałam za bardzo o przypadkach altruistycznych samobójstw wśród zwierząt, jednak jeśli chodzi o przytoczone pszczoły, to takie zachowanie również jest ukierunkowane na przetrwanie, jednak w tym wypadku innych, może ważniejszych organizmów. Tak więc "bezsensowne" uśmiercanie się jest faktycznie niezgodne z naturą, czy też z celem ewolucyjnym. No w sumie tak
  4. Pewni naukowcy odkryli nerw łączący oko z dupą. Kiedy pacjenta ukłuli igłą w dupę, wtem w oku pojawiła się łza. Gdy ukłuli w oko, pacjent się zesrał. A tak poważnie to oczywistością powinno być, że jesteśmy zlepkiem różnych narządów, które określają nas jako całość, i każdy z tych elementów może pośrednio czy nawet bezpośrednio wpływać na pozostałe. Mimo to lewatywa na depresję nadal brzmi absurdalnie Czy nie lepiej po prostu zaprzestać żreć syf i zacząć np uprawiać sport aby trochę poprawić kondycję fizyczną, która się przełoży na psychiczną?
  5. Mam podobnie Najgorsze jest właśnie to, że nie ma się tej 100% pewności...
  6. Jestem ciekawa jak to się w ogóle leczy Czyli co? Mówi się, że powinno się komuś zaufać i porzucić cynizm? A co jeśli ma się ku swoim podejrzeniom racjonalne przesłanki? No tak, wtedy terapeuta pewnie stwierdzi, że to urojenia Tylko ciekawe czy wtedy wziąłby na siebie odpowiedzialność za ewentualne ziszczenie podejrzeń pacjenta i poniesione z tego powodu spustoszenie emocjonalne
  7. mrau, może w takim razie powinieneś spróbować czegoś innego/nowego? A może faktycznie jesteś wyjątkowo oporny
  8. Właściwie to moją też, i reinkarnacja właśnie się do tego sprowadza. Piekło i fizyczny ból nie mający końca... Tylko, że jedno i drugie jest ze sobą ściśle powiązane, a bolesne doświadczenia jedynie potwierdzają słuszność tej teorii... Jeśli chodzi o mnie, to negatywne nastawienie do związków miałam zanim się w to w ogóle wpakowałam I stąd też wynika moja durnota, nawet mniemałam, że mam paranoję Zresztą nie wszystko musi się sprowadzać do związków. Osoba bliska to też przyjaciel. Poniekąd mam kogoś bliskiego... Zwierzę, ale to jest również przyczyną mojego bólu. Właśnie przez to nie mogę się pogodzić z łańcuchem pokarmowym, w którym również tkwię... Również nie byłam w stanie obejrzeć do końca, ale raczej właśnie przez myśl, że "zachwycona to byłabym dopiero wtedy jakbym mu ryj obiła (dosłownie tak pomyślałam )" Muszę przyznać, że aż sama byłam zaskoczona tak emocjonalnej reakcji na jakiś filmik z yt... Książkę zaczęłam czytać i oczywiście również zaczyna mnie już wkurzać choćby od samego wstępu, w którym chyba mogłabym się spierać o każde zdanie... Nigdy nie zabiegałam ani o miłość, ani o aprobatę. Nie jestem więc potencjalną odbiorczynią tej książki Pod względem czysto prozaicznym to nie mam w sumie tak źle... Chociaż wiele razy słyszałam, że się zmarnowałam itd, to ja uważam, że mogłam skończyć jeszcze gorzej, i tak naprawdę to raczej się dziwię, że na moje możliwości i tak osiągnęłam (jakimś fuksem) tak dużo. Nie Chciałabym żeby istniało czyste dobro, jednak skoro jest to niemożliwe to zadowoliłabym się unicestwieniem całego świata aby już nic więcej tu nie wykiełkowało Nie zastanawiałam się nad tym za bardzo, jednak podejrzewam, że musiało chodzić o to aby inni również przyjęli mój punkt widzenia. Ale czy w większości tematów nie chodzi właśnie o to? Hmmm, w sumie może tak być Jednak czy jest sens to zmieniać?
  9. mrau, ale może jeśli będziesz się starał to w końcu uda Ci się to rozłożyć? Powinno się to udać, potrzeba tylko trochę czasu i ewentualnie św spokoju...
  10. mrau, nie bardzo rozumiem... Czyli nie znasz źródła swojego strachu? Musi jakieś być, wystarczy pokopać...
  11. ale to jeszcze nie jest racjonalizacja, tzn jest to stwierdzenie nie poparte żadnym uzasadnieniem i może właśnie dlatego nie działa. Warto byłoby się zastanowić nad swoim lękiem i czego tak naprawdę się boisz, dlaczego i czy spełnienie owych obaw faktycznie byłoby takie straszne
  12. Mój popaprany, toksyczny związek doprowadził mnie do forum dla czubków
  13. mrau, może spróbuj to sobie zracjonalizować? Mi to właśnie pomogło...
  14. mrau, dopóki inni będę widzieć Twoją słabość, dopóty będą to wykorzystywać. Inaczej byłoby gdyby myśleli, że nic Cię nie rusza.
  15. nvm, co do cytatu z wikipedii, to nie wiem w jakim kontekście był użyty, jednak jeśli chodzi o mnie to ja nie obawiam się jakoś specjalnie nieracjonalnych rzeczy (wszystko sobie racjonalizuję) Nie twierdzę, że nie przestraszyłabym się nagłego hałasu np w środku nocy, jednak taki strach jest raczej mechanizmem obronnym skłaniającym do ucieczki, która pozwoliłaby uniknąć prawdziwej krzywdy, czyli ewentualnego rozszarpania na kawałki itd. Hałas sam w sobie nie jest najgorszy tylko to, co może z niego wynikać. Hah, akurat reinkarnacja jest moją najczarniejszą wizją z możliwych. W każdym razie jeśli faktycznie istnieje, to ja najprawdopodobniej byłam Chrystusem, Nietzsche i seryjnym mordercą (był taki jeden co miał podobny tok rozumowania do mojego, ale zapomniałam jak się nazywał ) Jak widać ewolucja mojej postaci nie idzie w dobrym kierunku Zerknę, ale coś czuję, że podobnie jak zamieszczony przez Ciebie film, może we mnie wyzwalać zbyt duże pokłady agresji
  16. mrau, a może w Twojej asertywności inni wyczuwają lęk?
  17. Hah, kiedyś myślałam, że mam te zaburzenie, ale teraz wiem, że to po prostu zdrowy rozsądek. Dlatego też nie wiem czy co poniektórzy powinni się martwić, że to mają
  18. akwen, szczerze mówiąc to już się pogubiłam o czym w ogóle jest tutaj mowa, z tej całej dyskusji zrobiło się jakieś lanie wody. Wracając do sedna, to moja teza brzmi "Wojna jest deprawująca a panujące bezprawie podnosi prawdopodobieństwo bycia torturowanym, czy też królikiem doświadczalnym" Nie zgadzasz się z tym? Reynevan, w takim razie wszystko jasne. Widzisz, akurat mnie owa książka aż tak bardzo nie zaskoczyła bo właściwie była o tym o czym sama myślałam. Zanim po nią sięgnęłam to już chciałam pisać o strategiach obieranych przez różne osoby w zależności od ich możliwości. Czyli osoba biedna, niewyedukowana itd może starać się nadrabiać braki siłą fizyczną. Postanowiłam się jednak powstrzymać z tą wypowiedzią, a kiedy zajrzałam do książki okazało się, że jest tam to samo Autor książki ma chyba podobny sposób rozumowania do mojego: "jeśli istnieje nawet głupia zależność, to wcale nie musi być taka głupia" no i to, że wszystko się może łączyć ze wszystkim... Czyli nie było to dla mnie też dużym odkryciem, poza tym większą przyjemność sprawia mi kiedy sama na coś wpadnę, niż to, że przyjmę już gotowy punkt widzenia. Jednak jeśli chodzi o rozdział "głupim szczęście sprzyja" to uważam owe stwierdzenie za jak najbardziej prawdziwe, a autor poświęcił mu bardzo mało uwagi, a zaprzeczenie tej tezy tłumaczone racjonalizacją również do mnie nie przemawia, bo wtedy byłoby trzeba pokierować się skrótem myślowym, że wszyscy inteligentni działają na zasadzie mechanizmów obronnych opartych na racjonalizacji. Nie słyszałam jednak o takiej zależności, a gdyby tak było to w sumie pomiar inteligencji byłby bardzo prosty i nie potrzebne by były nikomu żadne testy iq Poza tym uważam, ze głupi są szczęśliwsi dlatego, bo nie zajmują się takimi "pierdołami" Zazwyczaj żyją tu i teraz, nie wnikają, nie analizują, cieszą się tym co tak naprawdę ważne - przyziemnymi sprawami. Np osoby cierpiące na zespół Downa wydają się być dużo szczęśliwsi od tych zdrowych.
  19. Nie, wtedy stwierdzę, że jestem po prostu psychopatką Jeśli miałabym się bać demonicznej łapy to nie łapy samej w sobie, tylko tego co może mi ona ewentualnie zrobić, bo samo łapanie za kostki aż takie straszne nie jest. Gorzej z wydłubywaniem oczu na żywca, obdzierania ze skóry i wszelakich tortur, które są zapewne stosowane do dziś. Moje poglądy nie są wynikiem emocjonalizmu, poza tym miewają też poparcie naukowe, dlatego też powinnam być bliższa owej prawdy. Owszem, podobnie jak sprawiedliwość (a raczej jej brak) jest to mój czuły punkt, nawet chyba o tym pisałam w tym temacie. Moim ukrytym pragnieniem zawsze było posiadanie jakiejś bratniej duszy, kogoś bardzo bliskiego. Zawsze uważałam, że to niemożliwe, ale przez swoją głupotę musiałam się o tym jeszcze przekonać na własnej skórze. Dlatego teraz chciałabym mieć chociaż św spokój, ale i to nie jest mi dane Hmmm, to ciekawe. Może tak być, aczkolwiek taka gotowość musiałaby się chyba wiązać z totalnym wypraniem emocjonalnym, i chociaż sama się za taką uważałam, to jednak nadal mi daleko do oczekiwanej postawy... Przytoczony przez Ciebie filmik jednak mało się odnosi do mnie, ponieważ mnie nie boli wcale moja własna historyjka, jestem tylko nic nie znaczącym ziarenkiem piasku w odmętach syfu. Zostałam rzucona w ten popaprany wir, który wbrew sobie nakręcam, na który nie mam wpływu. To właśnie konstrukcja tego świata mnie dobija, to że wszystko jest właśnie tym kłamstwem i iluzją, a raczej to co dobre, nawet wyznawane wartości mogą okazać się fałszywymi, a raczej wiarą w coś co nie istnieje. Życie jest tak bardzo okrutne, a my na to staramy się nie zwracać uwagi, wierzymy w dobroć i jej oczekujemy chociaż ta nie istnieje... Czym są te pozytywne rzeczy? Tym bardziej mnie to ciekawi, skoro piszesz, że widzisz nie zakłamaną rzeczywistość...
  20. Jakie konsekwencje? Możesz podać przykłady? nie wiem... Może w Twojej asertywnej postawie jest coś nie tak, skoro przybiera to taki a nie inny obrót? Wiesz co, mi się udało wyjść z roli ofiary. Może miałam łatwiej bo zaczęłam to robić już w podstawówce, w każdym razie z czasem już nikt nie odważył się do mnie podskoczyć Nie wiem czy w sumie jest się czym chwalić, ale dzięki mojej postawie co niektórzy w ogóle nie chcą ze mną gadać, a więc mam św spokój Czyli da się.
  21. jednak jest to główna cecha psychopatii
  22. Czyli dzięki wojnie nabierają rozumu do głowy? Człowiek jest elastyczny i się dostosowuje do warunków, w których żyje, tak więc porządnie wychowany człowiek może w mig się zdeprawować jeśli napotka na swojej drodze sprzyjające czynniki, ponieważ wojna jest deprawująca. Czytałam kiedyś jakiś wywiad z żołnierzem, który mówił, że początkowo nie chciał zabijać, jednak już zaledwie po kilku dniach stwierdził, że widok wylatujących w powietrze ludzi jest przyjemny dla oka. Podczas wojny ludzie też żyją w nieustannym poczuciu zagrożenia, nie mają też nic do stracenia, zaczynają się zachowywać ryzykownie co będzie się odbijać na innych. Poza tym Jeśli ktoś odczuwa przyjemność z sadyzmu to właśnie na tym będzie się głównie skupiał, a nie na jakichś dobrach, co do których ze względu na odległy czas, nie będzie miał pewności. Tak właśnie było w przypadku między innymi rzezi wołyńskiej, więc choćby na tej podstawie można stwierdzić, że to właśnie "zwykli ludzie" są najgorszymi z możliwyh
  23. Bzdura wcale nie na koszt silniejszych, oni tego w ogóle nie odczują. Socjal, paradoksalnie zawsze najbardziej uderza w słabych. To oni mają najmniej, to od nich jest większość pieniędzy w budżecie i teraz będą dodatkowo płacili na te zasiłki dla dzieci. Tylko, że istnieje też coś takiego jak stopniowanie Poza tym co z tego czy ktoś to odczuje czy nie? Z pustej studni wody nie nalejesz.
×