Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoanalepsja_SS

Użytkownik
  • Postów

    2 165
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Psychoanalepsja_SS

  1. Myślę, że to zobojętnienie, chociaż i po części uznasz za pożądane, na swój sposób odbierzesz jako właśnie skutek uboczny. Po antydepresantach np. z grupy SSRI blakną nie tylko emocje wśród ludzi, ale i emocje od nich niezależne. Motywacja, chęć do rozwoju, do realizowania swoich pasji - zapewne ulegnie to pogorszeniu. Leki nie zobojętnią Cię w takim zakresie, w jakim będziesz chciał, ale najprawdopodobniej polecą po całości. Poza tym skutki uboczne bywają różne, w zależności od konkretnego leku. Po niektórych mogą wypadać włosy, apetyt może ulec zmniejszeniu, po nocach śnić się mogą koszmary, może też wbrew pozorom nastąpić wzrost impulsywności i drażliwości. I tak dalej. Jednym z najbardziej uciążliwych (i częstych - typowych dla antydepresantów) skutkiem ubocznym są duże problemy z osiągnięciem orgazmu oraz zmniejszone libido. Ponadto narządy płciowe trochę jakby równolegle z emocjami stają się mniej wrażliwe na dotyk, więc i doznania z seksu/masturbacji mogą się zmniejszyć. W rzadkich przypadkach przypadkach problemy w sferze seksualnej mogą wcale nie ustąpić po odstawieniu leku. A samo odstawianie zazwyczaj jest doświadczeniem trudnym, albo nawet i bolesnym, zwłaszcza przy takich lekach jak duloksetyna. Leki mogą pomóc np. załagodzić lęki, które odczuwasz w kontaktach z ludźmi, a które doprowadzają do tego, że przyjmujesz takie, a nie inne postawy. Postawy jednak, schemat działania i reagowania - to temat na psychoterapię.
  2. Antydepresanty. Ale zobojętnianie się nie jest dobrym wyjściem. To tylko owinięcie problemu streczem i utrudnianie sobie życia, żeby go (problemu) uniknąć.
  3. Update: testowałem, ale w połączeniu z duloksetyną, co pozwoliło zneutralizować niektóre skutki uboczne tego drugiego szajsu. Żeby mi zadziałał na koncentrację czy motywację, to nie powiem. Tak, wellbutrin chyba coraz łatwiej dostać. Jestem pewny, że żaden edronax czy tym podobny lek nie ma podjazdu do stymulantów takich jak metylofenidat czy amfetamina w kwestii leczenia ADHD. BTW: (https://en.wikipedia.org/wiki/Reboxetine#History) Czyli: Pfizer wstrzymał się z publikacją niekorzystnych dla siebie badań, z których wynikało, że reboksetyna (Edronax) nie ma wyższej skuteczności niż placebo, a jednocześnie ma więcej skutków niż np. fluoksetyna. Lek został dopuszczony do obrotu przez FDA w Stanach Zjednoczonych.
  4. No hej. Raczej nic Ci takiego nie powie, chyba że jest nieprofesjonalny, ale nic Cię przy nim nie będzie trzymać. Zawsze można zakończyć na jednej wizycie. Mogę się identyfikować z bardzo dużą częścią tego, co napisałaś. Myślę, że istnieje niemałe prawdopodobieństwo, że dobry psychiatra postawiłby Ci diagnozę osobowości unikającej/lękliwej właśnie.
  5. @LilithCzy pamiętasz pewną użytkowniczkę, która odeszła parę ładnych lat temu? Mieszkała bodaj w Irlandii lub Wielkiej Brytanii, ale nie pamiętam jej nicku.
  6. Krwią to może nie sikałem, ale zdecydowanie czułem bóle brzucha w dolnej części.
  7. Kilka lat temu rozmawialiśmy o MXE. W każdym razie na moje problemy ani MXE, ani keta nie pomagają. A ketamina haracze układ moczowy, czuć to na drugi dzień...
  8. Może to jest ketamina klasy S :D: D.
  9. Faktycznie można byłoby to określić bardziej jak "typ" niż zaburzenie osobowości. Z zaburzeniem się jest raczej na całe życie.
  10. Jeśli unika sąsiadów bo zwyczajnie nie chce mieć z nimi nic wspólnego i ma ich gdzieś, to akurat z "tą" osobowością nie ma to wiele wspólnego. Unikanie w osobowości unikającej wywodzi się z lęku. To, co opisał Dominik prędzej mogłoby wskazywać na schizoidalną.
  11. Najbardziej bym się obawiał tego moklo - w tej sytuacjiwiększe znaczenie ma oddziaływanie na serotoninę niż na dopaminę. Ok, już pakuję walizki :D. Czekam na relację.
  12. Cześć. Rozumiem to. Nie da się w pełni objąć umysłem skali Kosmosu oraz całkowitej naszej nieistotności na jego tle. Wystarczająco ciężko znaleźć jest sens pośród miliardów ludzi, a co dopiero szukać go ze świadomością, że cały ten ogrom ludzi takich jak my zamieszkuje kamyk orbitujący wokół jednej z setek miliardów gwiazd w jednej z... niemożliwej do określenia liczby (ilości?) galaktyk. Można oczywiście znaleźć inne perspektywy i spojrzeć z nich - wielu zaczyna czuć ulgę, kiedy wreszcie zdadzą sobie sprawę z tego, że w zasadzie nic ich nie "wiąże". Z pewnością myślałaś o tym. Wiem, że niełatwo jest zmusić się do zmiany uczuć poprzez rozumową analizę. Zmuszanie się takie może również wydawać sztuczne. I zapewne jest. Czy myślisz, że to poczucie pustki "kosmogennej" może być u Ciebie wtórne wobec pustki osobistej? Odnośnie jeszcze fragmentu: "Pustkę, której nic i nikt nie jest w stanie wypełnić." Czy zaistniały w Twoim życiu osoby, które teoretycznie powinny ją wypełnić, lecz nie odnieśli w tym sukcesu, czy jednak problemem jest to, że z jakiegoś powodu (lęk, wycofanie, depresja) nie znajdują się one w Twojej "orbicie"? Możesz napisać więcej. W zasadzie jestem ciekaw kilku rzeczy. Na jakie sposoby zawodzisz swoich rodziców? Jak bardzo zależy im na wnukach? Czy wyszłaś przed rodzicami z szafy? Jeśli tak, jaka była ich reakcja i jaki jest ich stosunek do Twojej orientacji? Serdecznie pozdrawiam
  13. Myślę, że tianeptyna i pirybedyl tutaj żadnych skrzypiec nie zagrają (choć z tym drugim mogę się mylić). Za tydzień wszystko się okaże. Niemniej nawet jeśli ryzyko jest znikome (no bo te dawki raczej byłyby z rzędu tych niższych, no nie?), mogą nie chcieć go podjąć. W każdym razie okażę się.
  14. Moklobemid to MAOI. MAOI + MDMA to potencjalnie niebezpieczna interakcja. Oczywiście ważna jest dawka, no i moklobemid to odwracalny MAOI w przeciwieństwie do np. selegiliny, przy której nawet spożycie sera żółtego może skończyć się wystąpieniem zespołu serotoninowego. Niemniej musisz być świadomy i pamiętać, że każdy organizm reaguje inaczej. Inną kwestią jest to, że inhibitory MAO potrafią zmieniać profil efektów spożywanych substancji. Dobitnie widać to na przykładzie DMT, które w połączeniu z MAOI daje ayahuascę. Osobowy odpowiedzialne za te testy pytały Cię raczej o przyjmowane leki?
  15. Tabletki na powiększanie penisa, czyli jakie (nazwy substancji czynnych)? Nie słyszałem o czymś takim, co by miało choćby pozory efektywności. No, chyba że włożysz sobie tabletkę bezpośrednio do penisa.
  16. A jakie bierzesz? Problem jest taki, że jeśli zażywasz substancje działające na serotoninę (większość antydepresantów), to zarówno LSD, ayahuasca jak i MDMA działają o wiele, wiele słabiej niż normalnie. Ryzyka problemów zdrowotnych tu raczej nie ma więc, ale jeśli ktoś pokłada nadzieję w terapii psychodelikami/MDMA, równocześnie przyjmując antydepy, to podejrzewam, że się srogo zawiedzie.
  17. Spoks. Współczuję problemu z alko. Mnie, na całe szczęście chyba, po alko często łapią migreny, co ogranicza moje używanie tej substancji. Z tym powiązaniem nielegalności i niebezpieczeństwa - też kiedyś oczywiście w to wierzyłem. Potem zapoznałem się z tematem. Polityka narkotykowa opiera się na propagandzie, a swoje korzenie ma w dużej mierze w walce politycznej, a nawet rasizmie. Narkotyki to nie są "zabawki", ale rządzący, zamiast uregulować tę dziedzinę, wypracować rozwiązania, które pomogą osobom uzależnionym, zamiast je demonizować oraz sprawią, że osoby "ciekawskie" nie będą płacić życiem za swoją "głupotę", bo np. dostali zatruty towar. Tylko to po prostu nie działa. Może zdrowiej byłoby, gdyby w ogóle nie istniały, ale jeżeli nie ma możliwości magicznego usunięcia ich z powierzchni Ziemi, to, zamiast walczyć z wiatrakami, należałoby skupić się na kwestiach zdrowia i bezpieczeństwa. No tak. Alkohol działa zresztą na układ GABA, podobnie jak benzodiazepiny. Przy dłuższym zażywaniu następuje "downregulacja" (nie znam polskiego terminu) receptorów w mózgu - stają się one mniej wrażliwe na przyjmowaną substancję i te substancje, które mózg produkuje sam. Akurat GABA wywołuje efekt hamujący w mózgu. Przy nagłym odstawieniu, kiedy receptory hamujące są niewrażliwe, komórki mózgowe są przestymulowane i bezpowrotnie obumierają. Przez to pojawiają się delirium i napady padaczkowe, które bywają śmiertelne. Nierzadko bywa, że przyjmowanie benzodiazepin pod kontrolą i nadzorem lekarza wymyka się spod kontroli, a co dopiero łatwo dostępny alkohol, którego nie przepisuje lekarz i nie ma nad jego zażywaniem żadnego nadzoru. Nie polecam zapijać problemów, z drugiej strony rozumiem ludzi, którzy piją. A, i żeby nie było: Temat jest dla mnie dosyć ważny i mogę podchodzić do niego emocjonalnie. Jeżeli odczułeś, że pisałem z jakimiś wyrzutami czy coś, to najmocniej przepraszam. Pozdrawiam.
  18. To z osobowością unikającą ma niewiele wspólnego, szczerze mówiąc.
  19. Sytuacja wygląda tak, że "wojna z narkotykami" nie działa tak, jak się zakłada. Nie dość, że powoduje rozrost przestępczości, która dzięki prohibicji może czerpać dochody tam, gdzie nie robiłby tego "porządny obywatel" (vide Al Capone, kartele meksykańskie, Escobar etc.), to niszczy życie zwykłym użytkownikom. Więzienie nie wyleczy Cię z nałogu. Wyrok w papierach również obniża szanse, że ogarniesz swoje życie, utrudniając znalezienie pracy. Poza tym nieregulowane używki to mniej bezpieczne (albo, jak wolisz, bardziej niebezpieczne) używki. Nad alkoholem mają nadzór odpowiednie instytucje i możesz śmiało zaufać, że czysta ze sklepu to faktycznie wódka, a nie metanol. Z dragami musisz liczyć na słowo i uczciwość człowieka, który para się nielegalną działalnością gospodarczą. Epidemia fentanylu w heroinie, a nawet kokainie, pokazuje, jak śmiertelne potrafi być pozostawienie przez państwo używek w rękach czarnego rynku. Prohibicja po prostu nie działa. Zakazy nie sprawią, że przestaną one istnieć. Miliony Polaków jara zioło, wali kreski i daje w kanał pomimo zakazu. Tyle, że robi to w niebezpiecznych warunkach, napełniając kieszenie grupom przestępczym. Gdyby w większości przypadków ich zażywanie kończyło się przedawkowaniem, to codziennie chowalibyśmy ludzi w masowych grobach, bo by stolarze trumien strugać nie nadążali. O używkach możesz mieć zdanie, jakie chcesz, ale proszę, szanuj wolność człowieka do decydowania o własnym ciele i umyśle, nawet jeśli te decyzje są wg Ciebie niewłaściwe i "debilne". Poczytaj o redukcji szkód, o rozwiązaniach, które działają o wiele lepiej niż prohibicja i nie wywołują skutków ubocznych w postaci przepełnionych więzień, wzrostu przestępczości, marnotrawstwa publicznych pieniędzy, korupcji służb mundurowych, większej liczby przedawkowań i chorób związanych z nadużywaniem substancji psychoaktywnych, niszczenia ludziom przyszłości czy stygmatyzacji osób uzależnionych (a uzależnienie to forma zaburzenia psychicznego). I jeszcze tylko dopowiem: Ja nigdzie nie twierdzę, że "te wszystkie substancje" są dobre. Substancje nie są dobre czy złe. To nie tak, że coś, żeby być legalne, musi być dobre, a jak jest złe, to musi być nielegalne. Substancje po prostu są i trzeba prowadzić racjonalną politykę względem nich, opartą o przesłanki zdrowotne i naukowe. Jak na razie mamy politykę prohibicji opartej tylko i wyłącznie na moralnym oburzeniu. Pozdrawiam
  20. Alkohol nie ma samych plusów, w zasadzie ma więcej minusów niż bardzo wiele substancji nielegalnych. Nie mówiłem, że są to leki, czy że jest to dobre rozwiązanie problemów. Chodzi mi o coś innego: zażywanie substancji psychoaktywnych, niezależnie od tego, czy jest to kawa, piwo, papieros czy coś nielegalnego, nie jest debilizmem, zwłaszcza jeśli wynika z kiepskiej sytuacji życiowej lub psychicznej. Zresztą... konsumpcja nawet w celach rekreacyjnych nie jest głupotą. Po prostu nie jest. Nie i kropka.
  21. Może dołączę z jakiegoś konta pobocznego. To zależy, co masz na myśli przez "normalne".
  22. Dopalacze to sensacjonalistyczna nazwa tzw. "designer drugs", czyli nowoodkrytych substancji psychoaktywnych, które zaczęły być produkowane i sprzedawane, dzięki temu, że system prawny jeszcze nie zdołał ich zakazać. Termin też więc obejmuje substancje o różnym działaniu, nie tylko stymulanty (najbardziej znane, np. słynny "mocarz" to syntetyczne kannabinoidy - w działaniu podobne do zioła). Jako takich nie stosuje się ich w leczeniu, a na pewno nie "oficjalnie", choć wielu ludzi spożywa je właśnie po to, aby ulżyć sobie w objawach. Co do chłopaka z oddziału - jeżeli nie był taki wcześniej, możliwe, że aktywowała mu się jakaś choroba, do której miał predyspozycje - niejednego pokręciło od tych rzeczy. Jak się tak patrzę na radykalnych muzułmanów, to cieszę się, że my Polacy pijemy jednak ten alkohol :P. Tu bardzo często nie chodzi o "poprawę humoru", a o uspokojenie się, zniwelowanie lęków, rozładowanie napięcia, umożliwienie zaśnięcia, ułatwienie wstania z łóżka w depresji, uśmierzenie bólu fizycznego, a nawet chęć autodestrukcji. Świat byłby piękniejszy, gdyby leki dla osób zaburzonych nie miały tak wkurzających skutków ubocznych, nie przestawały działać po trzech miesiącach, a psychoterapia była bezsprzecznie skuteczna, oparta na nauce i wolna od bullshitu, no i nie trzeba na nią było czekać kilkunastu miesięcy. Wtedy może i ludzie nie sięgaliby po wódę czy dragi.
  23. To dobry pomysł. Czy rodzice wsparliby Cię finansowo, gdybyś studiowała w innym mieście?
×