
bei
Użytkownik-
Postów
2 092 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez bei
-
Cofam pytanie, już znalazłam. "Widok kompaktowy" mnie satysfakcjonuje .
-
Czy jest możliwość przeglądanie ostatnio dodanych postów z pominięciem wybranych wątków (np. dodanie wątków do ignorowanych)? Ewentualnie przeglądanie w taki sposób, żeby pokazywało ostatnie aktywne wątki, a nie dodane posty, tak żeby nie trzeba było przewijać przez posty z wątków, których nie chce się śledzić?
-
Pewnie mogłabym. Poprostu jak coś leci nasłu/cenzura/e czy będzie wybuch i wracam do tego co robiłam. Mając bakteriofobie musiałam przywyknąć do życia w poczuciu dyskomfortu.
-
Tylko jest trochę różnicy gdy wojna jest w innym rejonie świata i ludzie faktycznie na codzień o tym nie myślą, a gdy jakieś działania z nią związane zagrażają krajowi w którym sie żyje. Ja przyznaję, że boje się dźwięku samolotów teraz. Przez to co sie dzieje za naszą wschodnią granicą czuje lęk słysząc dźwięk samolotu, czy helikoptera. Może nie jest to paraliżujące, ale w dzieciństwie jak słyszałam samolot to wybiegałam z domu żeby popatrzeć, a teraz często wywołuje to u mnie niepokój. Nawet zastanawiałam się nad tym, czy nie poruszyć tego na terapii.
-
Ja się boje dlatego, że wojna jest zła. Jak ogląda się film o drugiej wojnie światowej to jest to przerażające. Nie przemawia do mnie podejście w stylu co tam wojna, najwyżej można wyjechać. Ja wojny się bałam od zawsze, gdy byłam dzieckiem i babcia opowiadała jak żołnierz zastrzelił jej sąsiadkę, jak byłam w Oświęcimiu i zobaczyłam do czego ludzie są zdolni. I nie chodzi mi tutaj o sianie paniki, tylko o ogólne pojęcie. Coś w stylu, że można powiedzieć "nie boje sie lwów", tylko że jakby sie faktycznie spotkało tego lwa na swojej drodze to możnaby się posikać ze strachu.
-
Trochę dziwni mnie ta wypowiedź biorąc pod uwagę, że sam pisałeś coś w stylu, że ciebie stresuje czy wzbudza lęk, że masz wstawać na określoną godzinę i inne codzienne sytuacje. Ja się wojny boję. Trudno mi też zrozumieć lekceważące podejście do tego tematu.
-
Dziekuje za odpowiedź. Masz tak, że jak rodzina ci powie że jesteś w tej psychozie to wiesz że to prawda bo im ufasz, czy w psychozie traci się to zaufanie?
-
Może tak, może nie... . Tak naprawdę to nie wiem czy mam jeszcze coś takiego o czym nigdy nie powiedziałam na żadnej terapi. Tylko że to wraca, np. ten wstyd sprzed lat, ten gdy o tym mówiłam, gdy o tym pomyślę, on dalej we mnie jest.
-
Moim zdaniem to zależy które. Są substancje, ktore trudno odstawić i jest o tym wątek na forum i są takie z których można zejść bez większych problemów.
-
W psychozie musi ci ktoś pomóc rozpoznać że to psychoza, czy sama nauczyłaś się rozpoznawać ten stan? Ja przeczytalam tutaj na temat leków i sobie przypomniałam, że musze wziąć swoje. Jak je wezmę trochę wcześniej to myślę, że poranek bedzie lepszy, tj. mniej senny. Dzisiaj czuje sie ok. Głaskałam mamy suczke, zawiozłam jej nową zabawkę, lubie patrzeć jak jest zadowolona.
-
Rozumiem. Tylko jeszcze jest różnica zrobić coś "niechcacy", a zrobić coś ze świadomością. Wiesz jednak trochę inaczej to wygląda gdy mówisz, nie zdążyłem do toalety bo miałem problemy z układem trawienny, a inaczej zesrałem sie w miejscu publicznym w gacie w sumie nie wiem dlaczego, ot tak i potem szukać odpowiedzi dlaczego. Ja już po tej jednej stronie mam tak że jak mówiłam o tych sytuacjach kiedykolwiek na terapi to mnie skręcało na fotelu z zażenowania, a w tym życiorysie po prostu wymieniałam te rzeczy jedna za drugą. To są "te" tematy, ktore gdy pojawiaja mi sie w głowie na terapi to milczę. Milczę bo nie chce o nich mówić, a nie widzę też sensu pleść w tym czasie o czymś byle gadać.
-
Kurcze ja nie wiem czy kiedykolwiek bylam "na dywaniku". Ja to taka grzeczna pokorna dziewczyna . Robię trochę porządek w swoich rzeczach. Jak to przy takiej okazji znajduje się różne ciekawe i mniej ciekawe rzeczy. W ręce wpad mi mój życiorys który napisałam na terapie grupowa. Przeczytalam jedna stronę z 13 i wyglądało to mniej więcej tak: Przeczytalam kilka pierwszych zdan i mysle sobie "serio to napisaalas" idę dalej i znowu "nie no naprawdę miałam odwagę to napisac?". Doszlam do połowy strony i sobie myślę "jak ja dałam radę to napisać, co wiecej jak dałam radę to przeczytać przed grupą, a potem dać im do tego dostep"... . Myślę sobie ok, może postanowiłam wtedy (10lat temu) napisać na poczatek co najgorsze i potem już nie ma takich kwiatków". I co... kilka zdań dalej zrobiło mi się goraca i Myślę "nie nie mogłaś tego napisać, nie mogłaś tego przeczytac...". Po tej jednejstronie czułam się tak zażenowana, że wtedy na grupie musiałam chyba wyłączyć w sobie uczucie wstydu, bo teraz nawet anonimowo, nie napisałabym raczej tego w internecie, co wtedy podpisałam swoim imieniem i nazwiskiem.
-
Chce skorzystać. Tylko tak jak pisałam w tym roku nie będę się chciała raczej umawiać na wizytę w godzinach pracy, jeśli wizytę mogłabym mieć po pracy, a badania zrobić w sobotę to ok, ale jeśli tak sie nie uda to raczej przeniosę to na przyszły rok. Może spróbuję w przychodni popytać jak to u nich wygląda, kiedy umawiają te wizyty i ile się czeka na realizację od wypełnienia ankiety. Wiadomo do kiedy ten program bedzie realizowany? O tych szczepieniach wspomniałam bo na stronie przeczytalam "w ramach programu pacient otrzyma propozycje rekomendowanych szczepień, w zależności od jego histori szczepień....".
-
Ty przynajmniej możesz powiedzieć, że z kotem jakby był w pobliżu. Ja oczywiście przy ludziach staram się nie mówić, tylko co najwyżej myśleć. Dzisiaj miałam tak w pracy, że byłam sama w pomieszczeniu, mówię sobie pod nosem coś w stylu "kto jest takim ślicznym pieskiem" i w tym czasie wszedł kolega... ale chyba nie słyszał. Ja kiedyś się tego bałam. Myślałam, że jak powiem psychiatrze, że do siebie mówię, to mi coś zdiagnozuje, a ona odpowiedziała, że ona też to siebie mówi. Od tej pory nie przejmuję się tym, bo jednak nad tym panuje, nie utrudnia mi to życia itd.
-
Ja też chciałabym skorzystać z tego programu "moje zdrowie". Tylkomnie wiem, czy to jest dobry moment, bo za niedługo będę miała okres próbny w nowej pracy i raczej nie chce wtedy się zwalniać do żadnych lekarzy (chce nawet psychiatrze powiedzieć, jak do niego pójdę, że kolejną wizytę chciałaby mieć w nowym roku). Nie wiem, czy da się to wszystko ogarnąć, nie zwalniając się z pracy. Laboratorium jest otwarte też w soboty, to badania tego typu mogłabym zrobić, lekarz rodzinny przyjmuje też chyba popołudniami. Ile ma się czasu na zrobienie tych zleconych badań? Rozumiem, że jak się otrzyma propozycję jakiegoś szczepienia to można z niej nie skorzystać, tak?
-
Chyba mam podobnie, tyle że nie każe tym myslą "zamknąć mordę". Chociaż przyznaje, że czasami mi głupio jak gadam do siebie np. w pracy, na ulicy i wystraszę sie, że ktoś pomyśli, że jestem powalona. Czasami tylko myślę, czasami zaczynam mówić głośniej, zdarza się, że zaczynam też gestykulować, jak za bardzo się wczuje .
-
Ja tez przyszlam tutaj kilka lat temu. Myslalam, że uzyskam jakas pomoc. Dwa miesiące po rejestracji siedziałam po raz pierwszy w gabinecie psychiatry. To od ciebie zależy czy masz odwage, żeby pozwolić sobie pomóc. @Fuji dla mnie twoje posty to jest przeplatanka postów w stylu "jest do bani, nikt mnie nie potrzebuje, życie nie ma sensu" z postami w stylu "spokojnie, dam rady, zrobie to i to, temu i temu pomogę". Mi się to bardzo rzuca w oczy.
-
Też tak robie, wyobrażam sobie, np. że rozmawiam z koleżanką z pracy, albo z psem .
-
Myślę że znaczna część osób nie ma do kogo zadzwonić. Ja ostatnio na terapi powiedziałam, że gadam do siebie, bo nie bardzo mam z kim rozmawiać, więc muszę sobie jakoś radzić.
-
Dzisiaj na terapii trochę milczałam (powiedzmy 5-10 min) i terapeuta w końcu zapytał, o czym myślę. Odpowiedziałam, że już zdążyłam o różnych rzeczach pomyśleć, ale zaczęło się od tego, że się zastanawiałam, dlaczego on się nie odzywa. Powiedziałam, że mamy na forum watek, jak wygląda terapia i że to statystycznie słabo wygląda, że przez 25 min powiedział jedno zdanie. Uśmiechną się i powiedział, że mówi wtedy kiedy jest potrzeba mówić. Zapytałam kiedy jest potrzeba mówić i odpowiedział "nie wiem" . Potem dodał, że o tym co opowiadałam, mówiłam z taką świadomością, że on nie musiał nic komentować. Jak zapytałam, czy on jest tylko od komentowania, to odpowiedział, że tak to nazwał. Ogólnie to w pewnym momencie zaczęłam się nudzić. Miałam wrażenie, że nie poruszam jakiś szczególnie ważnych rzeczy, a że nie miałam ochoty mówić niczego przytłaczającego, to po prostu zamilkłam.
-
U mnie tata był pijany i zachciało mu się do toalety, ale powiedział, że sam nie dojdzie. Pomogłam mu dojść do tej toalety, później mnie znowu zawołał, żebym go odprowadziła na łóżko. Poszłam do cioci i mówię taka przejęta, że tacie się coś może stało, myślałam, że może jakiś paraliż czy coś. Ciocia powiedziała, że jak wytrzeźwieje, to wyzdrowieje i miała rację.
-
Ja to bym sobie chętnie od czasu do czasu polkę albo oberka zatańczyła ... . Czasami jeszcze się robi takie zabawy na zewnątrz.
-
Nie lubię dyskotek, wiejska zabawa to zdecydowanie bardziej mój klimat. Bardzo lubię tańczyć do muzyki granej na takich zabawach, czy weselach.
-
To prawda, ale w sumie w dużej mierze każde zauroczenie tak wygląda dlatego właśnie chyba jest tak silne, a potem zderzenie z rzeczywistością tak trudne. Dlatego nie przepadam za tym uczuciem, czuję się tracę kontrolę, trochę jak po alkoholu. Przynajmniej ja tak mam. W terapii nie ma się szansy w tym sensie poznać terapeuty, a poza terapią ta szansa jest. Lubię uczucie zakochania się, to poczucie bycia szczęśliwym, które ono daje. Raczej nie zako/cenzura/ę się poza relacją, co nie oznacza, że zakochanie pojawiało się dopiero gdy już byłam z kimś w jakiejś dłuższej relacji. Po prostu muszę z kimś porozmawiać, zobaczyć jak się zachowuje, jak mnie traktuje. U mnie np. informacja o tym, że ktoś jest żonaty, z automatu ucina uczucia romantyczne względem tej osoby. Nigdy nie pozwoliłam sobie na utratę kontroli po alkoholu, ale zakochanie się nie przypomina mi raczej stanu po jego spożyciu.
-
Trudno mi sobie wyobrazi zakochanie się w terapeucie z wzajemnością, a przynajmniej dowiedzenie się o tym. Uważam, że terapeuta nie powinien mówić pacjentce, że się w niej zakochał. Relacja terapeuta- pacjent jest specyficzną relacją i pacjentka tak naprawdę nie wie, kim jest terapeuta, może więc tylko zakochać się w swoim wyobrażeniu o nim. Też tak uważam. Dużo lepiej czuję się w tego typu relacji, gdy nie boję się, że się zakocham.