
aardvark3
Użytkownik-
Postów
726 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez aardvark3
-
za malowanie sie zabralam, projekty zapisalam na przylepkach bo fajne pomysly mialam; wypadlo mi pudelko z reki ale mam nadzieje ze nic sie nie stalo, co najwyzej bede musiala zawiasy wymienic.
-
No fajnie. Inaczej. Niech sobie bedzie. Ide z psem.
-
Zajrzalam na moje posty sprzed tygodnia, dwoch... Wiele sie moze zmienic nawet w tak krotkim czasie. Uznajmy to za ilustracje powiedzenia, ze im ciemniejsza noc tym blizej switu
-
Bo to by trzeba bylo najpierw dojrzec a potem zakladac sensowny zwiazek. I wychodzi na to, ze stawiamy woz przed koniem zakladajac zwiazki w mlodym wieku. Logicznie rzecz biorac. Przez cale lata mialam zal do swojego zyciorysu ze jest za bogaty - teraz jestem wdzieczna ze mnie tak zycie skolatalo. Nabralam doswiadczenia, z czasem nauczylam sie wyciagac wlasciwe wnioski. I nic sie chyba nie zmarnowalo. Nie mam monopolu ani na swieta racje, ani na slusznosc pogladow czy postepowania. Obserwujac siebie teraz, mimo wszystko, widze ogromny postep. Samoswiadomosc jest bardzo pomocna. Emocje sa, jest ich sporo ale sa zdrowe. Nie obsesyjne. Sa czescia zycia a nie wypelniaja je w calosci. Nie zaburzaja wlasciwego spektrum widzenia.
-
Syf jakis zawsze jest - mniejszy czy wiekszy - ale chodzi o umiejetnosc radzenia sobie z syfem. Jest problem - probujemy go obydwoje rozwiazac. Rozmawiamy. A nie chowamy glowe w piasek udajac, ze problem nie istnieje; nie obwiniamy partnera; nie zostawiamy go samego z tym problemem. Ludzie nie rozumieja pojecia "partnerstwo", ze to jest wspolodpowiedzialnosc. Ja zawale ale naprawiamy razem. Ale ja wyciagne z tego wniosek odpowiedni - jesli zawale po raz kolejny to bedzie to utrudnienie nie tylko dla mnie ale i dla osoby, ktora jest mi bardzo bliska. Odrobina empatii jeszcze nikomu nie zaszkodzila. I umiejetnosc przewidywania konsekwencji swoich dzialan. Mimo swoich doswiadczen wierze, ze jesli dwoje ludzi jest wystarczajaco dojrzalych, swiadomych - to stworza cos trwalego. Nie twierdze, ze mnie akurat to spotka choc nie ukrywam, ze bardzo bym chciala. Metody prob i bledow nie wybiore - macie pojecie ile wtedy roznych ludzi przewija sie przez zycie... I robi bajzel we lbie, kazdy zostawia cos po sobie. Tutaj stosuje zasade brzytwy Ockhama i nie mnoze niepotrzebnych bytow Czesto od poczatku daje sie wyczuc czy to toksyczna osoba czy nie. Nawet przy zwyklej wymianie mailowej. Jest oczywiscie procent ryzyka ale gdzie go nie ma?
-
Wiem co zawalilam, co bylo moim bledem i bardzo bym chciala, zeby owa wiedza uchronila mnie przed potencjalnym niepowodzeniem. Albo kolejnym niesatysfakcjonujacym zwiazkiem, albo ucieczka przed czyms, co moze mnie przerosnac emocjonalnie. Jesli zwiazek nie dziala to odpowiedzialnosc za ten stan rzeczy lezy po obydwu stronach, tylko kwestia rozlozenia procentowego. Plusem jest (wlasciwe wnioski wyciagnelam) ze wyczuwam toksyczna osobe (plci obojga) na odleglosc. A jesli juz musze z nia jakis czas przebywac to nie ma na mnie wplywu, moge jedynie odczuwac krotkotrwaly dyskomfort i narzucam dystans, nie probuje byc mila na sile. Chlodna uprzejmosc. Wiedzialam od dawna, czego nie chce. A raczej - jakie cechy dyskwalifikuja partnera. Ale nie wiedzialam, jakie cechy uznalabym za podstawy do budowania wiezi. Niekoniecznie zwiazku na dluzsza mete. Przyjazni, kolezenstwa, "friends with benefits" co by mi chyba najbardziej odpowiadalo Mysle ze dokladnie o to mi teraz chodzi. Jesli ktos pojawia sie w naszym zyciu bez wzgledu na to, jaka role w nim pelni i na jak dlugo - ma na nas wplyw. I tak sobie teraz analizuje. Na pewno ktos z minimalna dysfunkcja ale o otwartym umysle (nie bedzie podsycal mojej dysfunkcji a ja leczyl swoja postawa jednoczesnie starajac sie zrozumiec moj stan), majacy wlasciwy "backgound" rodzinny (a nie zlepek psycholi). Ktos kto da mi solidne podstawy do budowania od nowa poczucia bezpieczenstwa, tego wlasciwego a nie jakichs fasad z papier-mache po to, by przetrwac. Ktos stabilny emocjonalnie. Ze o reszcie nie wspomne. Ktos z przeszloscia o wiele mniej bogata niz moja (to by bylo za wiele, musi nastapic rownowaga). Po raz pierwszy od lat jestem w stanie wyartykulowac warunki "na tak". I chyba wogole po raz pierwszy. I tego, prosze panstwa, bedziemy sie trzymac.
-
czuje sie jak skarabeusz - ciesze sie z byle gowna
-
Mialam tak przez lata - cynizm, sarkazm... Zaczelam byc swiadoma tego co sprawilo ze moje zwiazki byly toksyczne. I od tamtej pory stopniowo moje spojrzenie na takie sytuacje ulegalo zmianie. W moich przeszlych zwiazkach brakowalo solidnych fundamentow, byly budowane na jakostobedzie. Mialam wyrazne ostrzezenia, ignorowalam je. W moich zwiazkach zabraklo oparcia i poczucia bezpieczenstwa. Musialam je w sobie jakos zbudowac ale to bylo jak szalas w porownaniu z domem. Takie to moje poczucie bezpieczenstwa bylo i chyba nadal jest ale nauczylam sie z nim funkcjonowac. Oczywiscie wiem ze prawdziwa, gleboka wiez to nie motyle w brzuchu i trzymanie sie za raczki, dwa golabki gruchu gruchu - ale to jak bierzemy sie razem za bary z rzeczywistoscia, ktora potrafi czasem niezle dokopac. Te zlaczone rece to taki symbol. Znaczy tyle ile nasza interpretacja. Nasze intencje, przezycia, uprzedzenia. Mam bardzo czula intuicje ale zawsze dawalam jej po nosie i zamykalam pysk bo mi bruzdzila. Wlaczala sie nie tam gdzie trzeba (moim owczesnym zdaniem) i w niewlasciwym czasie (jak wyzej). Bo ja chcialam, potrzebowalam, balam sie byc sama. Wciaz wierzylam w to co wmawiano mi w dziecinstwie - ze sama nic nie znacze, ze sama zgine, nie poradze sobie z zyciem. A tak naprawde to potrzebowalam byc sama, zeby nabrac dystansu, skonfrontowac z lekami i z tym co mi wmawiano, przekonac sie kim jestem. I wtedy, jako w pelni niezalezna, sprawdzona w praktyce jednostka - myslec o kims podobnym. Kto potrafi zyc sam, byc sam, nie jest zdesperowany ale pragnie "emocjonalnej wymiany" - ma cos do ofiarowania w zamian za cos, czego sam potrzebuje. Tak widze wlasciwy zwiazek dwojga dojrzalych ludzi.
-
i cos na popychacz -- 11 sty 2014, 11:25 -- po staropolsku
-
Monk - szczescia! Zdrowia nie zycze bo na Titanicu zdrowi wszyscy byli tylko im szczescia zabraklo I zycze Ci tez gosci ktorzy beda pukac nogami, co znaczy ze nie przyjda z pustymi rekami na dobry poczatek
-
totalna rozjebka -- 11 sty 2014, 02:49 --
-
Pije winko, slucham Highland (jakos tak mi pasuje nastrojem) a w glowie mi kolacze jedno slowo chyba mnie pojebalo a nawet jesli to warto Obrazy, utrwalone na siatkowce oka Oka ktore ucieka zeby nikt nie dostrzegl co sie w nim kryje Jak wiele pragnienia I jak wiele ucieczki schowac sie we wnetrzu dloni nie widziec pulsu ktory od teraz brzmi inaczej niz przez lata zmienil swoj bieg i krew przeplywa czerwiensza szybciej czesciej Kim jestes Ty ktory jestes Ktory sie stales Twoj slad na siedzeniu pasazera Ja ciebie nie chcialam przyszedles frontowymi drzwiami tesknot jak ja je teraz zamkne uszczelnie Wyprowadz sie z telefonu dopoki jest czas dopoki nie boli oczekiwanie nie dzwon albo zadzwon teraz albo nie albo Powiedz czego chcesz ode mnie czego szukasz posrod nagrobkow nie budz tego co spi bo sen to spokoj w waskiej szczelinie pragnien nie nie jak mowie nie to boli jak mysle o tobie czuje cieplo co mam robic powiedz co ja juz nie wiem albo jeszcze nie wiem for B 11/01/14
-
Polska rzeczywistosc... Mysle, ze takich przypadkow jest wiecej. Potem panowie robia sie wygodni i siedza na karku. Aneczak - prawidlowo! Wiem po sobie jaka to chora sytuacja i stresogenna. Na szczescie juz za mna.
-
Candy - nie do pozazdroszczenia uklad; mialam troche podobny ale moj eks mieszkal w moim mieszkaniu gdy ja bylam juz za granica a on nie bardzo mial gdzie sie podziac. Wiem, ze powinno mnie to gowno obchodzic bo mnie nikt by nie holubil tylko sru pod most i sobie radz. Ale jak sie ma miekkie serce... I bylo OK dopoki nie zblizyl sie z moja kolezanka a tej sie zachcialo mieszkania w Krakowie. Nie wiedziala, ze jest na moje nazwisko a my po rozwodzie juz ho ho (a ja w drugim malzenstwie). Ze zlosci za to, ze musiala obejsc sie smakiem okradla mnie z ksiazek, starej porcelany i wielu innych rzeczy - po prostu sobie wyniosla (corka nie byla w stanie upilnowac a ja nie przypuszczalam ze ktos moze polaszczyc sie na cudze - znow klania sie naiwna wiara ze jak ja jestem wporzadku to inni tez) plus - podczas gdy eksio wciaz tam mieszkal a ona przyjezdzala ze swoja corka (moja w tym czasie czula sie jak kopciuszek we wlasnym domu - tak ja tatus zalatwil), na kazdym kroku podkreslal jaka to jego nowa partnerka jest cacy a jaka bylam be, pokazywal jakies bizuterie, zegarki, komorki ktore kupil swojej "drugiej corce" - a wlasnej dal pluszaka, dziewczynie na drugim roku studiow! To byl taki cyrk ze ja pierd*le! On wyobrazcie sobie wpisal ja - obca kobiete, mezatke - bo nie miala rozwodu, sprula od meza a on do mnie wydzwanial i mnie opierdzielal ze ja ich skojarzylam! I niby ona miala z tego konta oplacac czynsz i inne oplaty mieszkaniowe - narobila mi dlugu prawie 8 tysiecy! Corka mi z placzem dzwoni ze przyszlo pismo z administracji i strasza eksmisja czy czyms podobnym. Zawal serca na miejscu! Mialam kase przeznaczona na cos innego ale uratowalam mieszkanie. Takim to sposobem skonczylo sie moje dobre serce. Nigdy wiecej takich ukladow.
-
mark - a kto klamstwo lubi?
-
Premier przechadza się z żoną po ulicach Warszawy, ogląda wystawy sklepowe, zatrzymuje się przed jedną i mówi: - Zobacz kochanie, spodnie 50 złotych, marynarka 40 złotych, futro 150 zł. Widzisz ? To nie są wysokie ceny. A wszyscy mówią, że jest źle, że ludzi na nic nie stać. To tylko propaganda tych nierobów, prawicowców i pisu! Żona spojrzała na niego czule, jak to tylko potrafi kobieta i mówi: - To jest pralnia. -- 10 sty 2014, 20:24 -- Na wszelkie dolegliwosci duszy i ciala najlepsza jest zwykla woda. Dziesiec kropel na szklanke wódki i wszystko jak reka odjal! -- 10 sty 2014, 20:25 -- Oral B Anal cacy
-
Jak szczerosc to szczerosc - tak. Bylo mi przykro jak lazilam po GC sama jak kolek a wkolo tyle par, i to ludzie w moim wieku, starsi nawet... Niby skad mam wiedziec jak tam miedzy nimi jest, moze sobie do oczu skacza przy byle okazji a na wakacjach pakt o nieagresji? Ale na sam widok to jakos tak smutno sie robilo. Nie zebym od razu plakala w poduszke (nie jestem romantyczna, ni ch*ja). To tak wlasnie, jak wyzej, sobie tlumaczylam. Racjonalizacja. I myslalam sobie: to tylko wspolny spacer dwojga ludzi, moze przygoda, moze cos nic nie znaczacego a ja dorabiam dupie uszy zeby sie dolowac na wlasne zyczenie. Wciskalam tak sobie trzezwosc myslenia i zdrowy rozsadek ueber alles! Samej tez mi bylo fajnie, zwiedzilam ciekawe miejsca. Tylko ze fajnie byloby te wrazenia z kims dzielic. Z kims wlasciwym - podkreslam. Nie z byle kim bo chetny desperat zawsze by sie znalazl.
-
W dziecinstwie klamstwa mialy ubarwic moja skromna osobe, zebym uchodzila za kogos lepszego a co najmniej rownego w grupie. W doroslosci zas... Klamstwa, ktore mialy na celu glownie odroczenie jakichs nieprzyjemnych przezyc (co sie wiaze z toksycznymi zwiazkami - rodzice, partnerzy, znajomosci itp). Klamstwa, mijanie sie z prawda jako mechanizm obronny. Juz nie potrzebowalam byc lepsza, atrakcyjniejsza, ciekawsze. Potrzebowalam przetrwac i nie cierpiec. Pamietam takie "rozlegle" klamstwo, calkiem niedawno - jakies 11 lat temu. Nie chce mi sie o tym pisac, moze kiedys, moze nigdy. Pamietam tez klamstwa, zwiazane z moja faktyczna sytuacja (nie chcialam mowic rodzinie ani znajomym co sie naprawde dzieje w moim zwiazku, nie chcialam uslyszec krytyki, nie chcialam zeby corka sie martwila...) - nawet nie klamstwa tylko unikanie prawdy bo nic nie zmyslalam. Tylko omijalam temat albo mowilam ze jest wszystko OK bez szczegolow. U mnie najczesciej klamstwo polegalo na przemilczeniu prawdy. A nie przeinaczaniu jej. Dobrze, ze poruszylismy ten temat. Mialam okazje zastanowic sie nad tym i przeanalizowac. W moim przypadku klamstwo jest uwarunkowane lekiem przed konsekwencjami prawdy. Stad wniosek, ze otaczali mnie ludzie, ktorzy prawdy nie byli w stanie zniesc. Bez wzgledu na jej ciezar gatunkowy. jetodik - wyslalam odp
-
Znalam to w troche innej wersji: Szampan? Nie, z ta pania? Courvoisier? Tak, zje i wypije!
-
Nie nazwalabym tego klamstwem a fantazjowaniem. Mialam tak przez cale dziecinstwo - tez, by poczuc sie lepsza niz jestem, bardziej wartosciowa (wedlug jakichs tam kryteriow a glownie interesujaca towarzysko), zasluguje na uwage a nie tylko na wysmiewanie. Moje konfabulacje dotyczyly niemal wszystkiego w dziecinstwie, chcialam dorownac innym bo mialam wrazenie ze bardzo od nich odstaje (niestety, to sie poglebialo bo nikt mnie z tego nie wyciagal a wrecz przeciwnie). W pozniejszym okresie coraz rzadziej ale tez na zasadzie "dorabiania sobie ciekawszego zyciorysu". Ubarwianie faktow itp. Oklamywanie samej siebie to juz inna historia. Glownie dotyczylo to osob ktore - jak mi sie wydawalo - lubilam, fascynowaly mnie itp. Idealizowalam tych ludzi i nie dalwbym sobie przetlumaczyc ze jest inaczej mimo namacalnych dowodow. Krzywdy moim mijaniem sie z prawda nikomu oprocz siebie nie zrobilam. Klamalam rodzicom ze strachu przed kara. To chyba kazde dziecko ma na sumieniu. I tez ogolnie gdy nie chcialam zeby cos sie wydalo. Z czasem okazalo sie ze wcale nie musze klamac i ubarwiac sobie CV bo zycia samo o to zadbalo. Nie raz jak mowilam prawde to mi nie wierzyli Owszem, czasem (chyba) zdarzy mi sie cos podkolorowac ale nieczesto i nie na serio. Jesli mowimy powaznie to albo prawda albo do widzenia.
-
Z glosnika w supermarkecie: - Tu kasa numer 8, prosze o podanie aktualnej ceny paczki prezerwatyw Trojan 12 sztuk, rozmiar super mini -- 09 sty 2014, 22:33 -- Msza w dniu Wszystkich Swietych. Ksiadz czyta z ambony wypominki: - Za dusze Marcina, za dusze Jana, za dusze Jozefa... A maly berbec szepce do babci: - Babciu, chodzmy stad bo nas tez ksiadz zadusi. -- 09 sty 2014, 23:21 -- Rozmawia dwoch sasiadow: - Panie Kowalski, cos pan taki smutny? - A bo, panie Nowak, wiesz pan - moja corka chodzila z chlopakiem trzy lata, slub mieli brak - i wystrychnal ja na dudka. - Moja to chodzila z chlopakiem trzy dni i wydudkal ja na strychu.