
bedzielepiej
Użytkownik-
Postów
1 601 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez bedzielepiej
-
Ja pierdolę, aż mi się przykro zrobiło jak to przeczytałam. Po prostu brak słów, zatkało mnie.
-
A co się stało mnlau?
-
Ja lubię owoce, ale ciągnie mnie do słodkiej czekolady już wiele razy próbowałam rzucić słodycze. A co sądzisz o jedzeniu suszonych owoców, bo podobno też mają dużo cukru? I jak długo Ci zajęło wyjście z nałogu?
-
Nie znasz kontekstu indywidualnej sytuacji. Powinnaś się powstrzymać od ferowania wyroków. Ja poznałem i to mi dało do myślenia. A jaki jest kontekst, mądralo? Jakie wyroki, nikogo nie oceniam imiennie, piszę ogólnikowo, jak ktoś to weźmie do siebie no to sorry. I zauważ że wypowiadam się za samą siebie.
-
2. ----Mozna tez wynajac pokoj a nie miec 100 wymowek. 3. ----No i co po takim zwiazku jak sie spotykacie na kilka dni/ minut godzin? Pozniej sie razem zamieszka i wyjdzie ze kicha. Dodatkowo wlasnie maminsynek ze nie umie odciac pepowiny i sie usamodzielnic. 2. a zauważasz, że wynajęcie pokoju też sporo kosztuje?! Jak ma się nerwicę, lęki i nie można iść do pracy to skąd wziąć tę kasę?! No i mieszkanie z kimś obcym jest o wiele bardziej stresujące niż z kimś znanym, naawet jeśli ten ktoś idealny nie jest. Po prostu od zawsze sie z nim mieszka i jest się przyzwyczajonym do tego i zna się pewne sposoby radzenia sobie. 3. Nie napisałam jak często i na jak długo się widujemy. Poza tym nie liczy się ilość tylko jakość. Przeciętna para, gdzie oboje pracują po 8 godzin dziennie i potem jeszcze w domu też nie ma dla siebie zbyt dużo czasu. I nie oceniaj mojego chłopaka, bo go nie znasz. On doskonale się odciął, mimo, że mieszka pod jednym dachem z rodziną. Ale na to, żeby sie wyprowadzić, z różnych powodów nie może sobie pozwolić. Oho, raczyłaś zmixować moją wypowiedź z wypowiedzią innego użytkownika... Otóż jak się ma takie silne lęki i nerwicę że nie można chodzić do pracy, to się składa o rentę. Albo o stopień niepełnosprawności i pracuje się w zakładzie chronionym. Wszystko na ten temat. Mieszkanie z kimś obcym?eee co? Jak wynajmujesz pokój w mieszkaniu studenckim to z tym obcym możesz się nie widywać nawet całymi dniami. Kto mówi, że musisz się z tamtą osobą zaprzyjaźniać. Aha, na kolejny akapit nie odpowiem, bo to nie moje było o Twoim chłopaku. Bardzo mi przykro, że zmiksowałaś moją wypowiedź z wypowiedzią kogoś innego. moje przykłady są idealne, bo mowa o wyborach życiowych, które są czyjąś prywatną sprawą i tak jak wybór mieszkania jest czyjąś sprawą tak samo to czy uprawia sport :) i nie pisz, że nie jest to kwestia szacunku, po tym jak sama napisałaś, że mniej takich ludzi szanujesz i że coś z nimi nie tak. A Ty może nie przeinaczaj moich wypowiedzi? Nigdzie nie napisałam, że kogoś mniej szanuje. Atakuję? Wbijam szpilę? Ty chyba jakiś kompleks masz, skoro odbierasz mój wpis jako atak na swoją osobę. To jest forum, zadano takie pytanie, więc odpowiadam co o tym myślę. To że moje zdanie Ci się nie podoba, to już Twój problem. Oj, nie pochlebiaj sobie, żeby mnie Twoja osoba tak interesowała żebym jakiś zwierzeń chciała słuchać.
-
To nie jest kwestia szacunku do człowieka, poza tym Twoje przykłady są z doopy, bo jak można porównać piernik do wiatraka. Ja bym powiedziała że to tak jakby gruby mówił, że dobrze jest być grubym. I zaznaczyłam że wypowiadam sie tylko za siebie. Wychowano mnie w kulturze chrzescijańskiej, gdzie jest powiedziane, że mężczyzna opuści matkę swoją i ojca swego. Ja nie wiem jaka jest Twoja sytuacja że z rodzicami mieszkasz, to Twoja sprawa i Twoje życie. Jak się czujesz oceniany to przykro mi. Skoro czujesz się komfortowo w swojej sytuacji to moja ocena nie powinna Ci psuć humoru.
-
Jeżeli ktoś do mnie pije że agresja itd to niech chociaż pisze o co mu chodzi. Wiem że wypowiadając swoje zdanie naraziłam się na hejty osób mieszkających z mamusiami (nie boję się użyć tego słowa chociaż dla niektórych brzmi jak obelga) ale nie powinno to przecież nikogo boleć, bo każdy żyje jak mu się podoba. Ja z moimi rodzicami zwariowałabym w kilka dni, więc wiem że dla mnie mieszkanie z nimi nie byłoby dobrym rozwiązaniem nawet jeśli dałoby to zaoszczędzić te 300 zł miesięcznie co wydaje na stancję. A w ogóle na marginesie to będąc w szpitalu zaobserwowałam że właśnie ludzie mieszkający w rodzinach dysfunkcyjnych mają największy problem z odcięciem pępowiny, byli tacy co się próbowali usamodzielnić, ale wracali mieszkać do rodziców mimo kłótni i nawet bójek.
-
Serio? I co mógłbyś tak kopulować obok rodziców, miła atmosfera. No chyba że pokój masz 100 metrów od nich. Skrajna? ja się tak wychowałam i wielu moich znajomych też.
-
a Ty nie dostrzegasz różnicy między facetem co sam się utrzymuje i mieszka na stancji mając swój pokój, a kimś kto mieszka ze starymi? Dla mnie ten pierwszy jest już samodzielny.
-
Już abstrahując od tego, czy mężczyzna mieszkający z mamusia jest atrakcyjny, zadam pytanie: a kto w ogóle by chciał mieszkać ze starymi całe życie. Co to za przyjemność, gdy rodzice Ci wyznaczają co masz jeść i o której chodzić spać i żebyś za długo nie siedział przy tym komputerze... albo mama wchodzi Ci do pokoju przynieść pranie znienacka. Jeśli w ogóle macie drzwi w pokoju, bo większość rodzin jakie znam kisi się po kilka osób na 30 metrach kwadratowych i ja też się tak wychowałam. No ale może wy mieszkacie w pałacach. Naturalną rzeczą jest, że dzieci opuszczają gniazdo po osiągnięciu dorosłości, a nie siedzą na garnuszku u staruszków. Rodzice też chcą sobie jeszcze pożyć, oni nie podpisywali z wami dożywotniej umowy, że będą was przenocowywać do końca życia. A może chcieliby mieć swoje życie. Może chcieliby odnowić życie seksualne, ale nie mogą, bo trzydziestoletni synek za cienką ścianą jeszcze nie śpi. A już w ogóle pomysł wprowadzania się do rodziców z małżonką i płodzenia tam dzieci. Dla mnie by to było krępujące, mieszkać z rodzicami męża i walczyć z teściową o kuchnię i pralkę. Rozumiem jak rodzice wspierają finansowo, ale na odległość.
-
Cześć najla. Myślę że nadszedł czas, żebyś zaczęła sama walczyć o siebie i o swoje szczęście, a nie liczyła na mamę, która jak widać układa sobie życie po swojemu. Jesteś na takim etapie życia, że czekają Cię niedługo ważne decyzje, co chcesz robić dalej, czy iść na studia itd. Może warto byłoby się skupić na nauce i na swoich zainteresowaniach? Dobrze by było również, gdybyś znalazła wsparcie psychologa, kogoś, komu mogłabyś się zwierzyć z problemów. Samookaleczenie świadczy o tym, że doświadczasz silnych napięć i trudnych emocji. Poszukaj pomocy w rzeczywistym życiu... Wiele ludzi dzisiaj jest smutnych. To nie jest wada, raczej objaw że coś trzeba zmienić w życiu. Skoro tam dajesz radę, to tu byś miała nie dać sobie rady? Chociaż tam możesz mieć lepsze perspektywy, wiesz jakie są polskie realia.
-
Cukier & słodycze ( moja walka z uzależnieniem i odstawką )
bedzielepiej odpowiedział(a) na Arasha temat w Uzależnienia
Poległam nażarliśmy się czekolady milki i ptasiego mleczka niedobrze mi post nie zawiera lokowania produktu -
Sprawa nie jest taka prosta jak by się wydawała. Jeżeli komputer jest po prostu Twoim narzędziem pracy i sposobem na miłe spędzanie czasu to nie widze nic w tym niepokojącego. Twoja sprawa, jak spedzasz czas, nikogo tym raczej nie krzywdzisz. Jeżeli jednak przesiadujesz po 15 godzin dziennie i nic, nawet potrzeby naturalne nie są w stanie oderwać Cię od komputera, to wtedy jest to powód do niepokoju. Były przypadki ludzi, co nie ruszali się od kompa wiele, wiele godzin przez wiele dni i umarli na zakrzepicę. Jeśli dbasz o zdrowie, ruszasz się, spotykasz z ludźmi i odróżniasz świat rzeczywisty od wirtualnego to chyba jest ok.
-
skąd się biorą źli psychiatrzy?
bedzielepiej odpowiedział(a) na allabouteder temat w Pozostałe zaburzenia
Ja też nie, denerwują mnie tak zwani ludzie sukcesu, koniecznie zdjęcie w stylu , sorry Coelho, ale nie wiem czym się kierują tacy "specjaliści", może myślą że są fajni i powalają profesjonalizmem? -
Odezwać się czy nie...
bedzielepiej odpowiedział(a) na nerwosol24 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Miłość może być bodźcem do zmiany na lepsze, ukochana osoba nadaje życiu większy sens. Odezwij się do niej, jeśli masz czyste intencje. Nie oceniam Cię, myślę że nie chcesz jej skrzywdzić. -
jedzenie
-
Fajnie by było, tylko jak przepisuje to zazwyczaj jedno zagadnienie po 10 razy, a na pozostałe nie znajduje czasu. Pisanie też mnie jakoś wyłącza, mam wrażenie, że coś robię i poczucie spełnianego obowiązku (w końcu się uczę), niby skupiam się na tym co piszę, czasem tez wydaje mi się że dzięki temu lepiej rozumiem, to czego się uczę. Teraz jestem w fazie negowania swojego charakteru pisma, czy pisać większą czcionką, czy mniejszą- nie wiem co mózg lepiej zapamięta... Jak mniejszą to więcej zmieszczę na kartce i więcej obejmę wzrokiem, to tak jakbym wczesniej na coś patrzyła. Ale za to mogę mieć problem ze skupieniem się na fragmencie. Z kolei pisanie większymi literami i robienie odstępów sprawia że niby jest czytelniej, ale dłużej chyba wtedy się zawieszam na poszczególnych wyrazach co zwiększ czas nauki...
-
W którym miejscu adresował pytanie do kobiet? No chyba tu ale mogę się mylić, może chce wiedzieć również, co myślą inni mężczyźni, co myślą, że wiedzą, co kobiety myślą na ten temat.
-
To smutne, w sumie ja miałam podobnie, bo jak zachorowałam to miałam zaledwie 14 lat i dla rodziców był to przejaw buntu oraz migania się od szkoły. Gdyby psycholog nie skierował mnie do psychiatry, mogłoby być kiepsko, zwłaszcza że miałam myśli samobójcze. No a potem szpital, wiadomo. W sumie teraz jak jestem na studiach to też o tym nie mówię bo po co. Nawet jeśli ktoś to widzi to i tak najpewniej ma w dupie. Spotkałam się niestety z wieloma sytuacjami, gdzie np. ktoś brał moją smutną zmęczoną minę za przejaw znudzenia, wyższości, złej woli i złego nastawienia. Takie osoby mi to wytykały, wręcz mnie atakowały, co tylko pogłębiało moje przygnębienie, wbijało w poczucie winy, bo co ja mogę, że mi smutno a ktoś odbiera moją minę jako obrażanie jego osoby. Ale ja się takimi głupimi ludźmi nie przejmuję, dziś bym pewnie zareagowała inaczej i się obroniła, tak że by im się głupio zrobiło, np powiedziałabym że jestem w żałobie, bo depresji pewnie i tak by nie zrozumieli...
-
Kiepska sprawa najlepiej jakby się pozbyć tego brata z mieszkania, ale nie wiem jak takie coś się robi, gdyby awanturował się po pijanemu to może jakaś niebieska karta, a potem sprawa w sądzie... No, Warszawa jest drogim miastem, rozumiem, że to jest gdzieś najbliżej was, pewnie musielibyście poszukać czegoś dalej, a wtedy rzadziej odwiedzalibyście tatę...
-
Spokojnie, jeśli macie oboje po 25 lat, to macie jeszcze jakieś 10 lat na założenie rodziny. Nie zamartwiaj się na zapas, to nie ma sensu, tylko osłabia Cię i niepotrzebnie trwonisz energię. Kto wie, może się wam dobrze ułoży. Na pewno byłoby wam lżej, gdyby dziewczyna miała pracę, może udało by się znaleźć jakąś dorywczą w stylu opiekowanie się dzieckiem? Albo wyprowadzenie do większego miasta, odcięła by się od tego brata. Czy jej rodzice żyją?
-
Hm, polemizowałabym. Jeśli w Twoim środowisku nikt nie wie, co to depresja, to faktycznie mogli nie rozpoznać. Ludzie zazwyczaj nie widzą takich rzeczy, ale jakby się przyjrzeli to by pewnie zobaczyli że z tym kimś jest coś nie tak. Trochę mi ciężko sobie wyobrazić, że potrafisz "ukryć" depresję. Jak mi się zaczęła choroba to nie miałam siły udawać uśmiechniętej ani nawet rozmawiać, ciągle zbierało mi się na płacz, byłam senna, spowolniała, sztywna. No chyba że piszesz o osobach, co się leczą, to faktycznie, jak są dobrze dobrane leki, człowiek się czuje lepiej i nie widać wtedy że coś jest nie tak.
-
Witaj, Michale, no cóż życie jest jakie jest w naszym kraju. W ramach wątpliwego pocieszenia mogę napisać, że nie jesteście jednymi młodymi ludźmi, którzy doświadczają takiego rozgoryczenia. Jesteś jeszcze młody i wiele może się zmienić w Twoim życiu na lepsze, tylko trzeba ruszyć głową. Jest wiele opcji, naturalnie musicie to przedtem przemyśleć, takich jak wyjazd za granicę, gdzie można zarobić więcej i coś zaoszczędzić. Głowa do góry. A gdybyście coś odłożyli/albo Twoi rodzice Cię wsparli i oboje znaleźli pracę w jakimś mieście, tam gdzie jest praca?
-
Facet pyta o zdanie kobiet, a wypowiadają sie sami faceci....za wyjątkiem mnie, oczywiście.