Skocz do zawartości
Nerwica.com

bedzielepiej

Użytkownik
  • Postów

    1 601
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bedzielepiej

  1. Męczy mnie to forum. Jest dla mnie nie do ogarnięcia. Multum wątków, a właściwie nic konkretnego nie można znaleźć. Czuje się tym zmęczona i przytłoczona...
  2. Chodzi mi o terapię dla osób z depresją i innymi zaburzeniami, aktualnie uczących się. Czy ktoś uczestniczył w takiej terapii i mógłby mi podać namiary? Nie znam miasta i próbuję zasięgnąć informacji wszędzie. Czy jest w ogóle możliwość takiej terapii?
  3. Na mnie kawa działa bardzo źle, albo wcale. Oczywiście czytałam o jej pozytywnym wpływie na depresję i mimo że za nią nigdy nie przepadałam, spróbowałam pić choćby tę szklankę dziennie. Zauważyłam że wzrosło u mnie uczucie niepokoju w obecności ludzi, serce biło mi nierówno, a rano budziłam się jak jakieś zombie, zesztywniała, spowolniała i z dziurą w mózgu. Najgorsze było nasilenie derealizacji. Nie wiem, może za mało piłam tej kawy?
  4. Szczerze to nie wiem czy nawet o tych myślach mówiłam. Bałam się, że znów mnie wyślą do psychiatryka, a tego nie chciałam- jako nastolatka przeżyłam traumę w jednym z takich oddziałów zamkniętych dla dzieci i młodzieży. Po wyjściu z tego szpitala moim pierwszym krokiem była próba samobójcza. Płukanie żołądka i dalej radź sobie sama. Miałam wtedy beznadziejną psycholog, a psychiatra to tylko wypisywala recepty na Zoloft (Zoloft dla 15-latki= głupota). Później się męczyłam długo z myślami jak ze sobą skończyć, ale nie miałam sił by to zrobić. Nieprzyjemnie mi się jakoś zrobiło jak o tym teraz piszę, nie lubię wracać do tamtych czasów. Chciałabym tylko wiedzieć, jak zacząć budować silną psychikę, jak cieszyć się z każdego małego kroku- przyznaję, nie doceniam tego, co udaje mi się robić mimo choroby- że się zmuszę do wyjścia na samotny spacer czy przeczytam coś. Ale wcale nie cieszy mnie to, nie motywuje do dalszych postępów, chciałabym zasnąć i spać... bardzo bardo długo...
  5. marimorena, na razie nie mogę podjąć terapii grupowej, bo mieszkam w małym miasteczku i czegoś takiego tu nie ma. Chodziłam na taką terapię w liceum i niebardzo mi pomogła. Myślałam żeby ewentualnie podjąć jak już będę na studiach, jeśli nie będzie kolidować z zajęciami. Bardzo cierpię bo w chorobie odizolowałam się od wszystkich i zrobiłam sie dzika, i nawet nie mam do kogo wyjść normalnie pogadać. To jest straszne... A po wczorajszym płaczu spałam jakieś 10 godzin, i obudziłam się koszmarnie zmulona i nie do życia. Zaczynam od dzisiaj brać B12, to moja ostatnia deska ratunku, nigdy wcześniej nie próbowałam. satinela, to lekarz zdecydował. Poza tym leki i tak mi nie pomagały, miałam po nich silne myśli samobójcze, natręctwa i natłok myśli. pan26xyz, zawsze czułam się strasznie sama w tym co przeżywam i trudno mi zrozumieć że ktoś mógłby cierpieć podobnie. Szkoda, że też się z tym cholerstwem męczysz. monk.2000, z moją wiarą cienko, bo ciągle mam żal do Boga że jestem chora i nie mogę żyć pełnią życia ani odczuwać radości. Ile razy już mu nabluzgałam. Czasem mam wrażenie, że Bóg i Szatan to jedno, nie wiem skąd to się u mnie wzięło.
  6. satinela, mam calkiem odstawione leki od 3 miesięcy. Jeszcze w szpitalu mi odstawili, bo widzieli poprawę, a i ja nie chciałam cały czas być na lekach. nieboszczyk, ten nick to tak dla jaj. Albo raczej włączyło mi się myślenie magiczne i bałam się dać sobie nick w stylu: załamana albo jestem do dupy. Jeszcze by się sprawdziło.
  7. Mam 22 lata, z depresją walczę już od 9 lat i mogę napisać, że wyczerpały już mi się siły i pomysły co robić dalej. Najgorsze jest to że w walce tej jestem zupełnie sama, nie mam żadnych znajomych, rodzina mnie nie rozumie i woli nie zwracać uwagi. Już nie radzę sobie z tą izolacją. Boję się przyszłości, miałam zacząć studia w październiku, jak o nich myślę to czuję się chora. To moje trzecie podejście do studiów, w zeszłym roku po dwóch miesiącach wylądowałam na oddziale leczenia nerwic, gdzie spędziłam pół roku. Jak to piszę, zaczynam sobie sprawę zdawać jakie to moje życie jest beznadziejne i do dupy. Nie chodzę do psychiatry, nie wierzę w leki które rozwaliły mi psychikę i układ pokarmowy po 7 latach zażywania i nie chcę już być szczurem doświadczalnym. Widziałam w psychiatryku ludzi leczących się wiele wiele lat, też zaczynali od lekkich leków i małych dawek, nie chcę tak skończyć. Nie wierzę w psychoterapię, czułam się pod czas niej głupia i żałosna bo nic nie rozumiałam co mam tam robić i mówić albo jakie wnioski wyciągać, a poza tym jak można mówić z pustki? Nie pomogły mi znaczące mrugania/kiwania głową/mówienie "yhy" terapeutki, i jej ciągłe powtarzanie tego co mówiłam "Czyli wyobraża sobie pani że...". Chce mi się wyć i płaczę, boli mnie brzuch z niepokoju, nie jestem teraz sobą... Poza tym witam wszystkich. Założyłam już tu dawno temu konto ale nie pamiętam hasła, postów nie pisałam.
×