Skocz do zawartości
Nerwica.com

bedzielepiej

Użytkownik
  • Postów

    1 601
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bedzielepiej

  1. Bo ktoś mi powiedział że jakby nie miał celu w zyciu tak jak ja, to tez by miał depresję... Więc postawiłam sobie żeby nikt mi nie zarzucil, że się nie staram.
  2. Obstawiam ze by cie unikali, rodzice zabronili by sie im z toba zadawac, wiec traktowaliby cie na dystans. Nauczyciele przez gora miesiac traktowali by cie ulgowo, potem by zapomnieli czemu, do tego zobaczyliby ze masz za malo ocen wiec rozpoczeloby sie masowe odpytywanie. Podsumowując, byloby jak teraz, z tym ze specjalnie by udawali ze cie nie widza.
  3. faktycznie przesrane, taka okazja by nie chodzic do szkoly nieczesto sie zdarza.
  4. no wiem, zresztą moze to ostatni raz w życiu, kiedy jem placki...
  5. droga jest żmudna i polega na zmuszaniu się, bo mi się nic nie chce.
  6. Ja już obliczyłam dawki letalne. Mam stare uspokajacze i jakies witaminy b. Dużo tego, bedzie razem ponad 200 tabsow... Jak sie zmiesza z alkoholem to moze sie uda. Może bede miala odwage by sie powiesic, jak sie napije. Na skakance. Nie czytajcie tego, ale to wycinek moich aktualnych mysli. Kiedyś jak byłam mała weszlam do pokoju a moja mama ogladala jakis film: starsza pani wchodzi do pokoju, a tam na lozku lezy jej corka, ktora sie otrula i ta pani zaczyna płakać. Pamiętam że bardzo mnie ta scena wstrząsneła, przestraszylam się wtedy. I nie wiem czemu od wczoraj wyswietla sie w mojej glowie.
  7. miałam kompulsa, tłuste placki ziemniaczane zaczęłam smażyć i się obżarłam teraz mi niedobrze.
  8. a w ksiażce The Secret było że myśli się materializują...
  9. nie wiem, ale jakbyś była w psychozie, to nie byłabyś tego świadoma.
  10. moje cele mnie nie cieszą nawet gdy osiągnę, a poprzeczkę stawiam sobie wysoko.
  11. No wiec pomyślałam że spróbuję jak radzi (Dean)^2 i poszłam wczoraj wczesniej spac. Nie mogłam długo zasnąć, cholerne lęki mi się włączają ostatnio że ktoś jest w pokoju i zaraz złapie mnie za gardło, albo zacznę słyszeć demoniczne wrzaski. Serce mi waliło oblewałam się zimnym potem. Bałam się odwrócić na drugi bok. To ma być życie? Nastawiłam budzik na 8, jak na mnie to wyjątkowo wcześnie i oczywiście i tak wstałam parę minut przed dziewiątą. Załatwiałam dziś rozne sprawy telefonicznie w związku ze studiami, nie udalo mi sie nic załatwić co mnie dobiło że znowu nie umiem o swoje zawalczyć i jasno wytłumaczyć. Ja jak mam coś powiedzieć to tak mi się wypowiedzi plączą, mowię jakby z pustki, szybko i jak słyszę jakie głupoty mowię to aż mnie mrozi w żyłach i czuję wstyd. A osoba z drugiej strony i jest zażenowana moim jąkaniem. Poza tym nadal silne myśli samobójcze, tak mnie obciążyły że nie jestem w myśleć o niczym innym i czuję ze mogę zrobić coś głupiego w oczach innych. Poszłam do miasta, dostałam napadu paniki i musiałam wyjść ze sklepu! i ja ja sobie mam poradzic w obcym mieście, skoro tu nic nie umiem sobie kupić? Moja wiara w siebie sięgnęla dna. Żal mi tylko mojej mamy, ojcem się nie przejmuję... w liście pożegnalnym napiszę że to w dużej części przez niego i że zawsze go nienawidziłam. Nie, nie będę przerabiać kolejnych lekarzy, byłam w życiu u conajmniej 8 roznych psychiatrów, najłagodniej pisząc to nie są kompetentne osoby, nie wierzę im i nie potrafią pomagać takim jak ja. Co jeszcze napisać? Próbuję sobie wyobrazić jak to będzie nie istnieć i ile na tym zyskam. za dużo tego jak na jedną osobę. jedno mnie wkurza: mogłam to zrobić rok wcześniej, a ja wierzyłam ze pół roku jakimś szpitalu mi pomoże i niepotrzebnie tylko przedłużałam swoje cierpienie i dawałam nadzieje innym. -- 24 wrz 2013, 21:18 -- Szkoda że już nikt nie odpowiedział... Byłam u lekarza z wynikami badań. Okazało się że mam zdrowy mózg (tomograf nie wykazał zmian), ale badanie EEG wyszło nieprawidłowe. Chociaż EEG podobno nic nie znaczy. Podswiadomie liczylam ze bede na cos chora. A nie jestem. Zbliża się dzien na kiedy wyznaczylam ze chce ze soba skonczyc i choć chciałabym żeby mi ktoś napisał żebym jednak tego nie robila, bo... no właśnie, bo co? Sama nie umiem siebie przekonać, że jest coś poza tym bólem w środku i tym że nie umiesz się już śmiać ani cieszyć z niczego. Myślę jaką krzywdę wyrządzę swojej mamie i nie wiem jak mam jej to napisać, żeby nie żałowała takiego śmiecia jak ja. W tym ośrodku dzisiaj widzialam moją byłą psychiatrę. Elegancka, dobrze ubrana, uśmiechnięta, ładna kobieta. Jej mąż to lekarz, pewnie na studiach się poznali. Zdrowa psychicznie, ciesząca się życiem, zarabiająca nieźle na takich jak ja. Czemu mnie nie wyleczyła?
  12. Przeczytałam całość, a wyróżniony fragment kilka razy. Nie miałeś łatwo w życiu, właściwie sytuacja w twoim domu przedstawia się gorzej niż u mnie. Pomyślałam że zazdroszczę ci że mimo wszystko potrafisz powiedzieć sobie: chcę walczyć. Ja nie mam tej chęci życia i chciałabym ją z siebie wykrzesać. Muszę udawać, że chcę żyć, bo szkoda mi moich najbliższych, którzy się starają. Dobrze, że widzisz jakieś wyjście. Poproś o pomoc, nie bój się prosić. Masz duże szanse by twoja lepsza strona zwyciężyła. Narkotyki, alkohol. Ja się nigdy nie pakowałam w ten szajs. Wystarczy ze mam mózg zjechany przez chorobę, więc po co sobie dokładać, jakby jeszcze było mało? Wkurzam sie, jak czytam jakies żale dzieci, które zajarały trawę i panikują, że nagle mają dziwne uczucie derealizacji itd. Tacy ludzie sprowadzają choroby na własne życzenie. Mnie to podwójnie wnerwia, bo jak na ironię ja zawsze się zachowywałam porządnie, unikałam złego towarzystwa i-też mam depresję. Życie jest niesprawiedliwe.
  13. Nie załatwię tego przed wyjazdem, a leki mi nie pomogą. Przerobiłam wszystkie z SSRI i SNRI. Żaden nie działał. Do tego gówniana hydroksyzyna która tylko zamula jeszcze bardziej. Już lepiej żeby rodzice nie marnowali na mnie więcej pieniędzy, mogą im się przydać w razie pogrzebu. Psychiatrzy leczyli mnie ponad 8 lat i oto ich efekty...
  14. Nie biorę leków od maja, psychiatra stwierdził że nie ma potrzeby. Leczyłam się wtedy pół roku na oddziale nerwic, gdzie miałam psychoterapię. Czuję się tak od miesiąca, myśli pojawiły się kilka dni temu i nie daję rady myśleć o niczym innym.
  15. za tydzień zaczynam studia, a jestem w rozsypce... Mam myśli samobójcze i ciągle płaczę... Jestem wciąż cholernie senna, a wstaję o 10- jak poradzę sobie gdy będę musiała wstać o 6 na zajęcia? Dziś wstałam o 10 i dalej chce mi się spać. Mam dość, to powtórka z poprzedniego roku, która wtedy zakończyła się szpitalem. A w tym roku już nie mogę sobie na to pozwolić, wolałabym się...
  16. Dzisiaj miałam tak silne myśli samobójcze, że powyduszałam ponad setkę tabletek z opakowań i wyłam nad nimi. Chcialam je popić 32% likierem. Niestety ojciec wrócił do domu i czas się skończyl. Po co mi kolejne płukanie żołądka? Chociaż on może by nic nie zauważył. Pól godziny po nim przyjechała mama. Bałam się jej o tym powiedzieć. -Mamo co by bylo.... jakby mnie nie było?- było by smutno. -I tak jestem smutna wiec po co...a dopuszczasz chociaz taka mysl ze moglo by mnie nie byc?-nawet sobie nie chce wyobrazac. Wiec nie mowilam juz na ten temat. To jedyna osoba, która by po mnie płakała. Nie mam komu powiedzieć o tym co przeżywam. Dalam sobie czas. Za pare dni ide do lekarza by zinterpretowal wyniki badan. Poczekam z ciekawości. Chciałabym zeby okazało się że jestem poważnie chora. Choć jak znam swoje szczęście, wyjdzie że wszystko jest w porządku. Upokorzę się tylko, wyjdzie że to przez depresję te bóle. Nie chce już tej depresji. Chcę raka/ guza/ tętniaka. Ale nie chcę tej depresji...
  17. Cześć. Mam prawie identycznie jak ty, zdałam sobie czytając to. Ja się długo leczę na depresję. Nie wiem jak jest z tobą, ale myślę że najlepiej zacząć od powiedzenia tego co tu napisałaś lekarzowi rodzinnemu, on zadecyduje co dalej. A propo, miewasz może bole głowy/ migreny? drżenie mięśni, drętwienie różnych części ciała?
  18. bedzielepiej

    Życie to KARA.

    Nie, zupelnie o co innego mi chodzi. Jeśli zabijam siebie, to kim jestem czy kim się staję? Albo kogo chcę zabić?W zbrodni zawsze jest kat i ofiara. Tutaj jak zginie ofiara, ginie i kat siedzący we mnie. Może o to chodzi że ofiara zabija kata, bo ma go dosyć, ale sama pozostaje ofiarą. Nie musi rezygnować ze swojej roli. Albo... albo staje się wybawcą. Tylko że wybawca- męczennik- umiera. Czyli samobójstwo= wybawienie ofiary(cierpiąca ja) od kata (ja znęcająca się nad sobą i widząca ofiarę jako nic nie warte g, to kat mówi: znowu ci nie wyszło, patrz jak żyją inni) przez wybawcę (ja zdesperowana) Jak zniszczyć kata, nie robiąc krzywdy ofierze? Czuję, że piszę od rzeczy, nie przejmujcie sie mną :)
  19. bedzielepiej

    Życie to KARA.

    To jest dziwne, nie? Zdrowy psychicznie człowiek zakłada, że każdy chce żyć. W książkach i telewizji sceny wyciskające łzy z oczu kiedy ktoś chory na śmiertelną chorobę walczy uparcie o każdy dzień, próbuje wszystkiego, by przedłużyć swoje życie. A tu taki bezczel, mający zdrowe nogi i ręce mówi że nie chce mu się żyć i chętnie oddałby swoje życie komuś, kto z różnych przyczyn jest skazany na śmierć. Niby Bóg/ ewolucja wyposażył nas tak byśmy mieli wolę walki, instynkt samozachowawczy. Co się więc poluzowało w mózgach samobójcow? Jaki to jest mechanizm obronny, kiedy człowiek targnie się na swoje życie? Co tym zyska? Odetnie się od cierpienia, ale już raczej te ulgi nie poczuje. Nie wierze, ze jest jakies zycie po smierci. Samobojca zdradza samego siebie, jest mordercą ego. Nikt go nie moze za to ukarac, no bo jak.
  20. bedzielepiej

    Życie to KARA.

    ja ciągle się o to pytam. Czemu padlo na mnie. Dziś widziałam jakąś statystykę, że co 4 młody Polak przeżywa jakiś epizod depresyjny. Szczerze nie pocieszyło mnie to. A więc 75% mlodych żyje normalnie, planuje życie i karierę, nie pieprząc i nie marnując czasu na to gówno depresję. Ja zawsze bede z tyłu. dzisiaj zastanawiałam się dlaczego myslenie o samobojstwie sprawia mi taką ulgę. Jakie korzysci bym z tego miala. Nie musialabym sie meczyc, robic nic co ode mnie wymagają inni- a wiec isc do pracy, skonczyc studia, wyjsc za maz, ciagle sie usmiechac. Szczerze nie bawi mnie to. Uczucia radosci są dla mnie sztuczne. Przezywam taki stan, ze wyjscie z domu konczy sie trzesawka, poceniem i zawrotami glowy. Jak rozmawiam z innymi to się jąkam, albo przekrecam slowa, albo wypowiadam zdanie w takim szyku jakbym nie skonczyla podstawowki. Od 10 lat zyje w zamknieciu, moj kontakt z ludzmi polega na tym zeby tylko nie wykryli jaka jestem porabana i nie podchodzili za blisko. A tak w ogóle sorry za offtop, bo to wątek pana26xyz.
  21. Hm, i tak bym nie miala odwagi wbić się na spotkanie jako nieznajoma do zgranej ekipy , ale może znajdzie się ktoś z Gdanska, kto popisze ze mną na pw?
  22. Hej, jestem od niedawna na forum, chętnie poznam kogoś z Gdańska
  23. Wiesz, ja to widzę tak: w twoim życiu dzieją się dobre rzeczy, tylko ty ich nie widzisz bo za bardzo wybiegasz w przyszłość, lub dręczysz się tym, co było kiedyś. Ciesz się tym, co jest teraz dobre. Zacznij żyć w teraźniejszości. Co do wróżbitów, to nie znam się i nie mogę powiedzieć na ile to jest prawda, ale myślę... że oni działają chyba na zasadzie sugestii. Jeśli w coś uwierzymy, to tak będzie. I tak patrząc na statystyki, twój rozwód nie byłby czymś szczególnym. Ale po co zatruwać sobie tym umysł?
  24. Kolejny pusty, beznadziejny i identyczny z poprzednim jak w "Dniu Świstaka" dzień. Dokąd moje cholerne życie zmierza? I straszny niepokój i lęk przed przyszłością, zaczęciem studiów. Czy ja się kiedyś w końcu poczuję lepiej?
×