Uzależnianie się od drugiego człowieka nigdy nie wróży nic dobrego. Partner powinien być uzupełnieniem Ciebie, a nie tabletką na przeszłość, z którą nic wspólnego nie miał. Obarczanie kogoś takim ciężarem nie jest wcale miłe.
Nie jesteś psychicznie gotowa na związek, gdyż własnie nie uporałaś się z przeszłością -> dlatego zaczynasz się wykańczać... a niebawem wykończysz psychicznie i faceta. Aby móc tworzyć przyszłość trzeba pogodzić się z tym, co było...bez względu na to, jaką miało siłę traumatyczną. Nie można jednocześnie czytać dwóch rozdziałów w książce. Można co najwyżej mieć poprzednie w pamięci przyjmując je do swojej świadomości. Jak sobie wyobrażasz bycie wzorem/autorytetem dla swoich przyszłych dzieci będąc w tak niestabilnym stanie psychicznym? Po raptem miesiącu spotykania się z facetem( tylko w weekendy <- policz ile ziarenek soli mogliście wspólnie dopiero spożyć) Ty już jesteś w strasznym dołku psychicznym. Czy to jest wg. Ciebie normalne/dojrzałe podejście do związku? Po co angażujesz się/rozpoczynasz coś, czego i tak wiesz, że jeszcze nie udźwigniesz?