Skocz do zawartości
Nerwica.com

zmęczona_wszystkim

Użytkownik
  • Postów

    1 210
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zmęczona_wszystkim

  1. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    wietnamczyk, ale chłop mnie to by policzyli chyba z kilka stawek wyżej
  2. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    Oj tam, jaka hipokryzja. Facet wbija do agencji i to jest oczywista oczywistość, ze nikt mu tam nie odmówi, chyba że kasy nie ma. A kobiecie mogą odmówić, a to już podwójna załamka, jak nawet w agencji cię odrzucą
  3. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    siddhi, nameless, O własnie nie jest to takie proste. Nie żebym sama próbowała, ale od innych wiem, że 1) jeśli już się zgodzą, to stawka jest dużo większa. Dlaczego? Bo faceta prościej zadowolić , 2) w wielu przypadkach się nie zgadzają. Takie porządne jakieś Zresztą facetowi łatwiej tak po prostu wejsć albo zadzwonić, a kobiecie?
  4. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    Nie znam i nie mam takich koleżanek I jakoś wcale nie jest łatwo znaleźć kogoś na taki układ (w dodatku nie mieszkającej na drugim końcu Polski), zwłaszcza jeśli nie jest już się ponętną, szczuplutką 20-kilkulatką (i nigdy się nie było, niestety)
  5. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    Bo? (tak kolokwialnie zapytam) bo jakoś nie widze dookoła agencji towarzyskich dla lesbijek Prosta przyczyna. Dlatego też nawet na takie wyjście nie mogę sobie pozwolić.
  6. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    Ja to odbieram jako osobistą porażkę. Będąc tak zfrajerzonym by płacić za namiastki czegokolwiek, bo nie jestem w stanie zapewnić sobie tego w normalny sposób. Rozumiem takie podejscie, ale dla wielu jest to jakaś pociecha. Pewnie jakbym była facetem i miała trochę kasy, to dla zdrowia psychicznego na takie ustępstwo bym pewnie poszła. Być może. ale nie jestem facetem, to ta droga przede mną zamknięta.
  7. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    Jak się coś czuje, to ten byle kto przestaje być byle kim...
  8. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    Ale na uczucie wpływu nie ma. Czasami ktoś się pojawi odpowiedni, a często nie, a zwykle jeśli już się pojawi, to ma mnie gdzieś. A praca? Może nie fortuna, ale w miarę normalne życie można sobie zapewnić. A naprawdę udany związek z kochającą osobą? można się starać, fikołki robić, na głowie stawać, a jeśli się ktoś taki nie pojawi, to nic z wysiłków nie będzie.
  9. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    I jeszcze ktoś za ciebie odwala większość roboty Eeee, to jednak nie to samo. Co kontakt z kimś drugim, to jednak kontakt. Dotyk robi różnicę:) -- 26 wrz 2013, 21:22 -- A tu się jakoś nie zgodzę. Kariera nie musi być zawrotna. Myślę, że gdybym była normalniejsza i mniej leniwa/przygnębiona, a bardziej asertywna i pewna siebie, to mogłabym do wielu rzeczy dojść. A ze związkami to tez nie chodzi o to, żeby być w byle jakim związku (chociaż często myślę, że na bezrybiu i rak ryba), ale z kimś, kogo kochamy ze wzajemnością. Pracę można sobie wypracować, wielkiej miłości nie - ta się zdarza, albo i nie, a tu wiele zależy od losu.
  10. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    I jak to Twoim zdaniem miałoby mi pomóc w samotności i poprawie samooceny? W ogólnej poprawie samooceny zapewne niewiele, ale jest to jakieś urozmaicenie, chociaż namiastka życia seksualnego. Nie czujesz się potem jak zakonnik. Zawsze jakaś to rozrywka.
  11. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    Nie da się. Sorry, ale to tak nie działa. Kiedyś rano obudzisz się z przekonaniem, że to wszystko nic nie warte a całe Twoje życie nie zmierza tam gdzie chcesz. Lecz nie masz sił w nim pozostać, ani niczego zmienić. Tragedia która podcina skrzydła u samej dpuy. Pod jakim i czemu? Łatwiej karierę zrobić. I do tej "zaprzyjaźnionej prostytutki" skoczyć do czasu do czasu. W moim przypadku to niemożliwe. Pewnie, że takie kontakty nie zastąpią emocji i czułości związanej ze związkiem i prawdziwym uczuciem, ale przynajmniej się jakoś można rozerwać od czasu do czasu.
  12. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    nie jesteś jedyny. Też mnie ten problem gryzie: co inni mają w sobie, co tak przyciąga, co to jest i czemu ja tego nie mam. Natura jakoś taka mało sprawiedliwa.
  13. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    No offence,ale to chyba najlepsze możliwe rozwiązanie (mówię też ogólnie,nawet we własnym przypadku) ehh, wam mężczyznom to przynajmniej łatwiej pod tym względem.
  14. Wiem, ze masz swoje zdanie na ten temat, ale uważam, ze przesadzasz z tym wiekiem. Masz TYLKO 30 lat. Patrzę się z perspektywy osoby, która niedługo przekroczy 40 lat, więc pewnie dlatego moje spojrzenie jest inne. Wiele osób w tym wieku nie ma kogoś na stałe, albo pląta się po różnych nieudanych związkach, albo są samotni. Niektórzy tak mają nawet później. Niestety, szczęścia w miłości nie można sobie wyczarować pstrykając palcami, bo istotną rolę odgrywają tu czynniki losowe i przypadek.
  15. Ale nie musisz się przecież do niczego przyzwyczajać. skoro masz doświadczenie z różnymi związkami, czy to dłuższymi, czy krótszymi, to oznacza, że nie masz problemu z wchodzeniem relacje, więc po co programować się na samotność. Myślę, że to ci nie grozi. Wiadomo, ze potrzeba sprzyjających okoliczności, ale pewnie wystarczy jeszcze trochę korekty związane z zachowaniem i masz duże szanse, ze coś z tego wyjdzie. Kto powiedział, że np. facet z odzysku nie może być dobrym partnerem. Może być dużo dojrzalszy, mieć już inne spojrzenie na to, co ważne.
  16. Ale jednak jest ktoś, kto jest z Tobą i Cię kocha, więc jest to zaprzeczenie Twojego myślenia. Być może jak tak będziesz smęcić, to pewnie kiedyś mu się energia wyczerpie, ale skoro jest z tobą, to czemu narzekasz? Gdyby nie chciał, to byłby z inną. -- 26 wrz 2013, 14:26 -- Podpisuję się pod tym, bo mi się nawet własnego tekstu dziś ułożyć nie chce. Z wyłączeniem tego urodzenia dzieci, bo tego się już ode mnie nie oczekuje...
  17. Ale to błędne koło: komuś z niską samooceną uda się być w związku i wtedy niejako swoją samoocenę często uzależnia od reakcji tej drugiej osoby. Jak partner/ka nie wytrzymują i odchodzą, to samoocena spada coraz niżej. Często zresztą osoby z niską opinią o sobie są w związkach z partnerami, na których im nie zależy. Ty nie widzisz rozwiązania dla swojego problemu, a my nie widzimy rozwiązania dla naszego. Tobie wydaje się, że nasz problem jest do rozwiązania, a wielu z nas wolałoby być na miejscu kogoś z wysoką samooceną, bo nie widzi rozwiązania swoich problemów. A perspektywa kilku lat to czasami wieczność… zwłaszcza jeśli nie ma się już nastu lat
  18. Gdyby tak prosto dałoby się pozbyć niskiej samooceny, to ludziom udawałoby się to po kilku sesjach albo rozmowach na forum. Owszem, można powiedzieć, że czasami to wygodne usprawiedliwienie przed normalnym życiem i mierzeniem się z codziennymi problemami, ale dla mnie podstawy niskiej samooceny wcale irracjonalne nie są. Dużo łatwiej żyłoby mi się ze zbyt wysoką, bo jest przydatna w życiu i generuje więcej zalet niż problemów.
  19. torres, wszystkie te problemy sprowadzają się do niskiej samooceny. Spójrz na siebie - pisałeś, ze masz wysoką samoocenę, to może nie rozumiesz, jak to jest mieć niską. Ale jak widać, i te osoby z niską samooceną, i te z wysoką, mają problemy z uczuciami. Inne, bo inne, ale mają. Mi Twój problem wydaje się lekko mówiąc irracjonalny, ale doskonale potrafię zrozumieć poprzednie wypowiedzi, bo odnajduję w nich moje własne problemy. Owszem, lubimy sobie pewnie ponarzekać, ale tak robią wszystkie osoby z problemami. Czy np. Ty chcesz rozwiązać swój? Pewnie nie, bo wiesz, ze zakładając z góry pewne rzeczy, też go nie rozwiążesz.
  20. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    To chyba nie tyle kwestia ostrożności, co raczej niskiej samooceny. Chciałabym, ale nie potrafię... Tylko różnica między ludźmi z problemami a tymi, którzy sobie radzą, jest właśnie taka, że ci drudzy potrafią sobie poradzić z porażkami. A jeśli komuś nigdy się nie udało, to nie ma się na czym oprzeć. I jeszcze brak kandydatek....
  21. Chyba za bardzo wyolbrzymiasz. Po pierwsze, druga strona jest tobą zainteresowań. Po drugie, masz łatwość nawiązywania relacji, co wynika z innych Twoich postów. więc co stoi na przeszkodzie? Jeśli nic z tego nie wyjdzie, zostaną miłe wspomnienia, jeśli wyjdzie, to tylko się cieszyć. Znacie się dość krótko, więc nawet w przypadku porzucenia (zresztą po co o nim myśleć od razu), nie będzie to chyba aż tak bardzo bolesne? Ja tam widzę więcej plusów niż minusów
  22. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    I niektóre się rzuciły i okazało się, że nie było warto. Więcej problemów, pretensji, wiecznych zastrzeżeń, że coś robię nie tak. Nie było w tym miłości, może to ten problem, ale jakoś tak się złożyło
  23. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    Niestety, traktowałam tak każdy mail, który ktoś do mnie napisał, każdy głupi gest, który mógłby świadczyć, że ten ktoś jest mną zainteresowany, bo przecież to był gest i czas poświęcony wyłącznie mi, a przecież ta osoba mogłaby ów czas poświęcić komuś innemu, bardziej wartościowemu. Sama widzę jak na dłoni te wszystkie głupie zachowania, a i tak za każdym razem zachowuję się tak samo. -- 24 wrz 2013, 19:31 -- Za każdym razem kiedy już wydawało mi się, ze samotność to coś, co najbardziej kocham, pojawiało się coś, co sprawiało, że jednak zmieniałam zdanie. Nie przeczę, lubię samotność, i to bardzo, ale polubienie samotności bynajmniej nie prowadzi do polubienia siebie, podwyższenia samooceny poprzez udowodnienie sobie, że można przeżyć życie w pojedynkę. Oczywiście, można, ale to już nie to samo. W tej chwili doszłam do wniosku, że z kimś może być kiepsko, ale i samemu kiepsko, czyli chyba bez względu na to, jaką drogę wybiorę, albo jaka się trafi, nie będę zadowolona. To chyba to niedopasowanie, bo koło 40-tki wypadałoby już wiedzieć chociażby taką rzecz. i to chyba problem wielu osób, które skarżą się na samotność: za bardzo przyzwyczaiły się do tych niektórych plusów samotności i boją się, czy w relacjach z innymi tych plusów nie utracą, czy skórka będzie warta wyprawki.
  24. Miało być oczywiście "znosić minusy", a nie plusy:) Przejęzyczenie. Po cichu sobie daję szansę, realnie nie widzę jej, ale gdybym sobie nawet w marzeniach i fantazjach odebrała tę możliwość, to byłabym żywym trupem. Pod względem estetycznym raczej baaardzo przeciętne szanse, pod względem "umiejętności związkowych" gorzej niż przeciętne, bo charakterem trudno mi się dostosować, a i blokady psychiczne albo depresja nie pozwalają mi na poznanie kogoś i jakiekolwiek zauroczenie. I to niskie poczucie własnej wartości. I kilka innych problemów. I jeszcze kwestia orientacji, więc dochodzi znaczny deficyt potencjalnych partnerek. Ale gdybym całkiem przestała wierzyć, to cóż by mi zostało? Kawał mięcha pracujący (albo i nie) na podniesienie krajowego PKB...
×