Skocz do zawartości
Nerwica.com

zmęczona_wszystkim

Użytkownik
  • Postów

    1 210
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zmęczona_wszystkim

  1. Klarunia, gdybym była atrakcyjna, to pewnie zrobiłabym wszystko, żeby innych przeszkód nie było i myślę, że udałoby mi się, bo moje kompleksy leżą u podstaw wielu innych problemów, zazębiają się z nimi. Gdyby ich nie było, automatycznie poprawiłoby się w innych aspektach życia. Ja nie wzdycham tylko dlatego, ze kiedyś było źle, tylko dlatego, że dalej jest źle. Skąd wiesz, ze nie dostałam mało?:) Kiepski wygląd, wiele problemów ze zdrowiem fizycznym i psychicznym, brak konkretnych talentów, wiele przypadków losowych, na które nie miałam wpływu, a które mi pogmatwały życie. Nie mówię, że jestem bez winy, bo pewnie gdybym była bardziej życiowo ogarnięta, to bym sobie z nimi chociaż częściowo poradziła, ale nie dałam rady. Każdy chciałby poprawić swoje życie, dlatego chociażby znalazł się na tym forum, żeby zobaczyć, jak poradzili sobie z tym inni, że to możliwe. Ty masz ten najgorszy okres za sobą, atma pisze, że czuje się średnio, ja jestem na etapie powrotu do totalnego doła, więc zapewne każdy z nas ma inne odczucia i inne spojrzenie. A ten facet z linku - zgadzam się z komentarzami. Po pierwsze przybyło mu tłuszczu, masa mięśniowa, którą sobie wypracował została. A później pozbył się nadmiaru tłuszczu na wypracowanej wcześniej sylwetce. Gdyby taki eksperyment zrobiła kobieta, to już nie pokazywała by się na zdjęciu "po", bo musiałaby użyć photoshopa -- 05 wrz 2013, 19:37 -- Rady Goka są fajne, jeśli ma się drobne problemy z wyglądem. Wtedy można to i owo zmienić fryzurą i strojem, ale cuda raczej nie (chyba że ma się sztab stylistów, którzy Cię podrasują). Kochać siebie mogę wtedy, gdy będę chociaż przeciętna. Jak na razie nie znajduję w sobie rzeczy wartych polubienia/pokochania. Nie można zaakceptować czegoś, co się nie podoba. Nawet gdyby mi inne osoby mówiły, że coś tam jest ok, to dla mnie ich teksty będą kłamstwem, bo sama widzę, że jest inaczej, więc raczej staram się sprostać własnym wyobrażeniom.
  2. niestety, ja po rozmaitych przejściach tak bardzo sobie taki komunikat wbiłam do głowy, że jeśli potem ktoś próbował powiedzieć coś innego, to myślałam, że sobie ze mnie drwi, albo jest to jakaś pułapka, psychologiczna manipulacja, żeby coś ode mnie wyciągnąć. Nieufność w stosunku do ludzi pozostała i zmarnowane lata, których nikt nie zwróci, i przede wszystkim strach i lęk, który mi towarzyszy, keidy widzę, ze coraz bardziej wracam do tego, co było.
  3. I jeszcze w miarę dobre finanse, żeby później, mając już tę idealną sylwetkę i umysł, korzystać z życia Tylko że chyba nie jest to realne, mając za sobą taką przeszłość i obawiając się, ze to, co złe, może w każdej chwili wrócić. Czy takie myślenie da się w ogóle naprawić? Przydałaby się hipnoza, totalne wykreślenie pewnych etapów życia z pamięci.
  4. Bardzo często. Wartościowe kobiety szaleją za wrednymi typami, idiotami, alkoholikami, damskimi bokserami, bo coś w nich zobaczyły, a wartościowi mężczyźni wodzą oczami za zgrabnymi, ładnymi dziewczynami, i niejednokrotnie ich pustka im nie przeszkadza. Opakowanie i wnętrze - taka grecka idealna równowaga zalet ciała i umysłu.
  5. Jest bogaty i sławny:) Pewnie to też odgrywa dużą rolę:) -- 05 wrz 2013, 00:41 -- Zawsze żartuję ze swojego wyglądu, bo cóż innego mi zostało? Większość grubych i brzydkich tak robi. a co przeżywają wewnątrz, to już tylko oni sami wiedzą najlepiej. Akceptacja? Będąc facetem łatwiej to zaakceptować. Od kobiety w społeczeństwie wymaga się głównie ładnego wyglądu. Inne cechy mogą być, ale to priorytet. Inaczej postrzega się obie płcie, na inne atrybuty się patrzy.
  6. Pamiętam ten serial doskonale. Za tzw. moich czasów był szał na niego. Ja akurat w szkole odbiegałam od normy, nie aż tak baaaardzo, ale jednak to wystarczyło, żeby dorobić się całej litanii niezwykle obrazowych określeń. A że jeszcze nie były to czasy, w których można by się jakoś ciekawie ubrać, bo ani kasy nie było, ani większego wyboru w sklepach, to moje ego znacznie na tym ucierpiało. Staram się tych czasów nie wspominać.
  7. A jeżeli to już jest Twoja własna opinia, a nie tylko opinia innych?
  8. To nie jest napuszone. Masz rację. Ale kiedy mam atak, albo nie mogę zrobić prostej rzeczy, bo mnie fobie przerastają, to z chęcią pozbyłabym się jakiejkolwiek wrażliwości i zamieniła się na to łatwe życie.
  9. Myślisz, ze aż tak wiele tracą? żyje im się łatwiej, nie mają aż tylu nerwic i dołów, bo nie zastanawiają się nad wszystkim i nie analizują wszystkiego milion razy. Czerpią radość z prostego życia. Impreza, upicie się, zaliczenie kogoś, obejrzenie telewizji, fajne żarcie - i wszystko jest ok. Może tak jest lepiej? O tym pokoju to ja pisałam. Wiesz, jeszcze można się zastanowić, dlaczego są z tym, kim są. Może akurat nie spotkali ładniejszych, albo tamte z jakiegoś innego powodu ich odrzuciły? a może po prostu w tym pokoju wybraliby te najładniejsze, ale na dłużej związaliby się z tymi, które uznaliby np. za wierniejsze, lepsze jako matki i żony. Powodów pewnie może być mnóstwo. Albo mieli szczęście akurat tak się dobrać. Przykład z Wokulskim świetny i bardzo trafiony -- 05 wrz 2013, 00:13 -- Akurat doskonale rozumiem, co masz na myśli, bo ja byłam gruba i bardzo gruba przez wiele lat, potem sporo schudłam, a teraz jestem na linii wznoszącej się, bo wracam do swojej dawnej wagi. A już prawie otarłam się o przeciętność pod względem wagowym. Kosztowało mnie to wiele wysiłku, chyba nawet bardziej psychicznego, i nawet nie będę tłumaczyć, bo sam wiesz, ile to kosztuje. I też miałam takie same przemyślenia. Czy warto? A teraz złość podwójna, bo strzałka wagi idzie w górę, złość, ze cały trud znów jest niweczony i że nawet nie potrafię utrzymać tego, do czego z takim wysiłkiem doszłam. Wykończony - po odchudzaniu się, niestety, dość często też potrzebna jest operacja, zwłaszcza jeśli jest się kobietą, jeśli ma się już trochę latek, albo jeśli schudło się dużo. Brzydota twarzy aż tak nie razi, np. na plaży lub basenie lub w lecie. Otyłość lub brzydkie ciało po schudnięciu rażą, bo się rzucają w oczy.
  10. ale pewnie lepiej gdyby ten ktoś inteligentny i z ciekawą osobowością nie był odrażający fizycznie? Nie mówię, żeby sypiać z idiotami, chociaż jeśli dla kogoś to jednorazowa przygoda, to pewnie nie odgrywa to aż tak dużego znaczenia. Ale i trudno mi zrozumieć kogoś, kto np. miałby pociąg fizyczny do chociażby Stephena Hawkinga, że takiego przykładu użyję. Chyba każdy życzyłby sobie takiego 2 w 1 - inteligencja i ładny wygląd. -- 04 wrz 2013, 23:55 -- przyznaję się, to ja napisałam:)
  11. Pewnie nie. Największa ironia jest dla mnie fakt, ze najbardziej ruchliwa i najmniej leniwa byłam właśnie wtedy, gdy miałam dość sporą nadwagę. Pewnie każdy zarzuciłby mi wtedy lenistwo, siedzenie w domu z żarciem przed telewizorem, a to był najbardziej aktywny czas w moim życiu. Była jakaś energia, ale może bardziej związana z młodością niż wagą. Znam osoby aktywne sportowo a mające nadwagę, ale silne, wysportowane, jak i znam bardzo szczupłe jednostki, nie uprawiające nigdy sportu. No i takich, którzy jedzą, ile chcą, a mają takie geny, że nie tyją. -- 04 wrz 2013, 23:15 -- tylko ze ja nie wyzdrowiałam. Mam dalej fobie, nerwice i depresję, a do cieszenia się życiem nie mogę znaleźć nawet jednego powodu.
  12. Już tego życia aż tak wiele nie zostało, co mnie wcale nie martwi. Z radością można przeżyć życie, kiedy nie ma się dołów, nerwic, fobii i wygląda się w miarę. Jak są tylko problemy, to nie ma się z czego cieszyć.
  13. Zgadzam się. Bo dla każdego schudnąć to pryszcz... Gdyby było to takie łatwe, to nie byłoby ludzi grubych i otyłych. Tak samo, gdyby pozbycie się depresji i nerwic było proste, jak się wydaje tym, co mówią "weź się w garść i tyle", to nie byłoby takiego forum, bo nie miałoby ono racji bytu. Ale tak nie jest.
  14. Jakbym nie patrzyła na to tak negatywnie, to pewnie nie byłoby mnie na tym forum, bo nie miałabym żadnych nerwic i dołów. Trochę latek mam na swoim koncie i takie mi się spojrzenie wytworzyło na podstawie życiowych doświadczeń i obserwacji innych.
  15. To najprawdopodobniej jesteś w mniejszości. I zupełnie inaczej też postrzegają kobiety mężczyzn, inaczej mężczyźni kobiety, a jeszcze zupełnie inaczej osobniki w obszarze jednej płci. W większości sytuacji brzydcy i grubi nie mają jednak nawet okazji do pokazania wnętrza, np. w klubie, dyskotece, w publicznych miejscach. Zawiesza się zwykle oko na kimś atrakcyjnym i do kontaktu z takimi osobami się dąży. A często rozmowa nie wystarczy, bo w głowie mamy wrażenie, które ktoś na nas wywarł przez pierwszych kilka minut. I jeszcze pozostaje fakt, ze kwestia niskiej samooceny rzutuje na zachowanie. Trudno być pewnym siebie i ukazać swoje wnętrze, zainteresowania lub zabierać głos publicznie, jeśli widzi się swoje odrażające "ja" w lustrze i ma się tego świadomość. Uważam też, że do łóżka nie idzie się z intelektem, ale ktoś nas musi pociągać. Inteligencja i "piękne wnętrze" u mnie, i pewnie u wielu, po prostu nie przekładają się na fizyczny pociąg. Jednakże, gdybym musiała wybierać, czy być brzydkim/grubym a np. ładnym i głupim, to druga opcja byłaby bardziej pociągająca. Bo takim żyje się lepiej, a w dodatku łatwiej żyć bez zbytniego myślenia, analizowania, itp. A już gdybym miała wybrać między byciem brzydką a grubą, to zostałabym przy brzydocie, bo taką można skorygować chociaż trochę (ale też nie całkiem) strojem i makijażem. Niestety, nie muszę wybierać, bo mam i to, i to.
  16. Tylko co masz na myśli mówiąc o zwracaniu uwagi? Ja głównie koncentrowałam się na aspekcie związkowym, a z Twojej wypowiedzi wynika, że ogólnie chodzi o kontakt z drugim człowiekiem. Jest znaczna różnica pomiędzy przyjaźnią/koleżeństwem z osobą nieatrakcyjną, bo nie o pociąg fizyczny w tych relacjach chodzi, a byciem w związku z kimś takim. Zresztą padło powyżej pytanie, czy te cudowne wnętrza owych panów przyciągnęły Cię do nich bardziej? A ta nieatrakcyjna osoba (ale chyba nie gruba?, bo to dość ważny aspekt), którą wymieniłaś, to jakie ma powodzenie? Bo powodzenie a "powodzenie" to jeszcze dwie różne sprawy. Można mieć powodzenie wśród fajnych ludzi, a można mieć "powodzenie" wśród takich 9czesto też bardzo mało atrakcyjnych), którzy myślą, że jak brzydka, to można ją łatwo zaliczyć, bo nie będzie wybrzydzać. I z moich obserwacji wynika, że często mają rację.
  17. Candy14, myślę, że trochę inne są kryteria oceniania wśród płci. Wiadomo, że są subiektywne w przypadku poszczególnych jednostek, ale już np. męskie gusty są do siebie bardzo zbliżone. Gdzieś przeczytałam takie porównanie, ze jeśli w pokoju znajdzie się kilkunastu mężczyzn i kobiet, to kobietom będą się podobać różni mężczyźni, a wszystkim mężczyznom 1-2 kobiety, te najładniejsze i szczupłe. Pewnie zwykła biologia zadziała. W moim środowisku to już sprawa w ogóle postawiona na głowie, bo wydawałoby się to takie proste, a tu za cholerę nie wiadomo, czego kobieta szuka w drugiej kobiecie. Zdaję sobie sprawę, ze nic po pięknym wyglądzie, jeśli człowiek okaże się głupkiem, ale czyż wielu nie zwraca na to uwagi? Chemia potrafi usprawiedliwić wszystko, łącznie z głupimi zwyczajami i zachowaniami. A ci nieatrakcyjni mają po prostu mniej szans na zaistnienie i ukazanie swojego wnętrza. A z drugiej strony brzydota też nie oznacza, że wnętrze będzie piękne, jak i uroda nie jest od razu wyznacznikiem pustki i ignorancji. Klarunia, oj, ja myślę, że urodą można uzyskać prawdziwą miłość, bo przede wszystkim zwraca się uwagę. Drugiej osobie chce się wtedy "dogrzebać" do wnętrza, a czy chciałoby się próbować zajrzeć do duszy jakiejś nieatrakcyjnej osoby? Gdzie się z taką pokazać? Trzeba mieć odwagę albo być naprawdę zakochanym, żeby pokazywać się publicznie, jako para, z kimś brzydkim, grubym, itp. Ilu jest brzydkich/niepełnosprawnych/chorych, którzy mają cudowne życia? Myślę, że tak naprawdę niewielu. Ilu takich znasz? Chociaż każdy ma przecież swoją własną wizję szczęścia, często wydaje mi się, że ich szczęście bardziej wynika z doceniania każdego drobiazgu, który dla pełnosprawnych/ładnych jest czymś normalnym. Większa ilość cierpienia być może sprzyja docenianiu prostych rzeczy. Ale, jeśli mam być szczera, powiem prosto i okrutnie, ale to w końcu moja osobista opinia. Nigdy nie pociągałaby mnie niepełnosprawna lub bardzo nieatrakcyjna osoba, bez względu na to, jak piękne miałaby wnętrze. Bo w związku musi być jeszcze pociąg fizyczny. Bez niego uczucie jest niepełne. Bez niego może być przyjaźń, inne relacje. A takie osoby nigdy by mnie nie pociągały i nic na to nie poradzę. A to rzekome ujeżdżanie po chudych to taka trochę hipokryzja, bo każdy z krytykujących, gdyby miał do wyboru przeciwieństwa, czyli osobę chudą albo ze znaczną nadwagą, to wybrałby tę pierwszą i tylko się tak mówi, a i tak podobają się głównie chudzi i szczupli.
  18. to tak na szybko z tej drugiej strony: tak, jestem lesbijką. I jak czytam hasła w stylu: czemu żadne dziecko nie marzy, żeby być homo? - to ręce opadają. Jak można marzyć o orientacji, która nie jest naszym wyborem? Jak ktoś się urodził hetero, to jest hetero i w wieku kilku late nie myśli sobie: hmm, a może lepiej być homo? Po prostu przyjmuje to, co dostaje. Stałym elementem jest w postach, które napisał refren, porównywanie homoseksualizmu do nałogów, np. alkoholizmu, seksoholizmu. Chyba nie trzeba tłumaczyć, czym jest orientacja, a czym nałóg/uzależnienie/wykrzywienie. Refren występuje z pozycji tego, dla którego homoseksualizm to jest patologia, więc stąd owe wszystkie wnioski. Czy jest różnica między orientacją a zachowaniami seksualnymi? Oczywiście, że jest. homoseksualista może powstrzymać się od zachowań i aktywności homoseksualnej, tak samo jak heteroseksualista może powstrzymać się od zachowań seksualnych, a nawet okresowo skłaniać się do zachowań homoseksualnych z różnych powodów(środowisko jednopłciowe, moda, eksperymenty, ciekawość, itp.), ale powstrzymanie się od tych zachowań nie oznacza, że automatycznie przestaje być homo lub hetero. A zresztą, czemu miałby się od owych zachowań powstrzymywać, skoro nie jest to nienormalne? A badania? To zupełnie inny problem. Nie wierzę w możliwość wyleczenia, i nie wiemy, czy osoby, które się "wyleczyły", były homo, albo czy naprawdę się wyleczyły. Może tylko się dalej oszukują? A wielu ludzi potrafi samooszukiwanie opanować do perfekcji. Pozostaje też sprawa leczenia niby dobrowolnego - z czego ono wynika? Czy jest faktycznie dobrowolne? Czy nie jest spowodowane naciskiem otoczenia, rodziny? Czy nie lepiej pomóc takiej osobie zaakceptować siebie, a nie wtłaczać na siłę w inny schemat? Daleka jestem od uwielbienia dla homo-liderów, którzy niekiedy próbują kosztem społeczności lgbt zdobyć popularność. ale ze sceptycyzmem podchodzę do owej "dobrowolności" terapii. I jeszcze ten wątek większych problemów wśród homoseksualistów. Jasne, że jak masz mniejszą szansę na znalezienie partnera/partnerki na stałe, a odkrycie się przed innymi nie jest takie łatwe, to i problemów jest więcej. Tak samo, jak więcej problemów mają zwykle otyli, brzydcy, schorowani, itp. I na tym forum nie widzę jakoś nadmiaru homoseksualistów, a skoro tacy problematyczni jesteśmy, to powinno nas tu być bardzo wielu. Ja mam problemy, ale wynikają one z innych czynników i pewnie takie same miałabym wtedy, gdybym była hetero.
  19. No to naprawdę poprawiłeś humor brzydkim i grubym Feedersi.... Tak, to z pewnością to, czego szuka każda kobieta. I to pocieszenie, że ze szpetną twarzą można wyrywać kolesi na dyskotece, jak się makijaż nałoży i po ciemku. To chyba nie są okoliczności, w których chciałoby się spotkać kogoś, a już tym bardziej kogoś, kto na drugi dzień, w świetle dziennym uciekałby, gdzie pieprz rośnie. Wiem, że to miał być żart...ale dla kogoś innego to poważny problem, bo jeśli jest tu, na forum, to na pewno na ten problem nakładają się inne nerwicowo-depresyjne zaburzenia. A jak się ma i brzydką twarz, i brzydkie ciało? Często praca nad ciałem wymaga nie tylko własnego wysiłku i motywacji, ale i finansów, i to znacznych. Schudnij sobie w dojrzałym wieku o kilkadziesiąt kilogramów, będąc kobietą, to przekonasz się, że samymi ćwiczeniami nic nie wskórasz. Skalpel, plastyka ciała, itp. i nie ma innej rady. "Każda kobieta jest na swój sposób ładna"? Jak ktoś waży np. ponad 100 kg albo więcej, to może sobie ponakładać odpowiednie ciuchy/makijaż, a i tak będzie gruby i nieatrakcyjny. A jeśli jeszcze ma nieciekawą twarz.... Pewnie, można powiedzieć: zrób makijaż, itp. Makijaż np. w lecie na bardzo grubej osobie? Która się poci bardziej od innych? Pewnie, w każdej osobie można coś zauważyć ładnego (zwłaszcza jak się jest po kilku głębszych), bo niby piękno widać w oku patrzącego, ale jakoś trudno w to uwierzyć, a faceci, którzy tak mówią, najczęściej mają szczupłe i ładne, albo przynajmniej przeciętne partnerki. I często takie hasła rzucane są tak, na pocieszenie.
  20. Ale skąd to przypuszczenie, że jak ktoś jest brzydki, to zostanie obdarzony prawdziwą miłością? Oczywiście, osoby brzydkie, nieatrakcyjne też są w związkach, ale czy to oznacza, ze akurat oni doznają tej prawdziwej miłości? Niektórzy tak, a niektórzy pewnie nie. Równie dobrze mogą połączyć się z osobami też nieatrakcyjnymi, które uważają, że lepiej być z kimś, niż samemu. Przyczyny tworzenia się związków są rozmaite, ze o finansowych już nie wspomnę. Bardzo często brzydcy nie będą mieć szansy na prawdziwe uczucie, bo nie zadziała to, co zwykle działa na początku, czyli chemia. A co do poprzednich wątków, to bądźmy realistami. Uroda cholernie pomaga. We wszystkim - chyba że pracuje się w samotności przy komputerze i nie wychodzi z domu. W każdym miejscu, w pracy, w sytuacji towarzyskiej osoba ładna ma lepiej, a jeśli jeszcze ma poczucie humoru i jest choć trochę inteligentna, to może wiele. Zresztą nie musi być inteligentna nawet, wystarczy, że potrafi manipulować ludźmi: świadomie lub nieświadomie. Jak dla mnie nieporozumieniem jest również mówienie, żeby nadrabiać urodę charakterem. Nie zawsze się da. Nie każdy jest ekstrawertykiem, który bryluje w towarzystwie i potrafi sobie zjednać innych magnetyczną osobowością. Wielu brzydkich siedzi cicho, bo się wstydzi albo po prostu nie ma akurat nic do powiedzenia. Albo w ogóle nie wychodzą do ludzi, bo nie mają gdzie ani jak. Jak dla mnie sa tylko dwa wyjścia: zaakceptować swoją brzydotę i żyć z nią lub próbować zmienić. Drugie wydaje mi się bardziej realne. I rozumiem też niechęć do strojenia się i makijażu, jeśli ogólnie ma się kiepskie mniemanie o swoim wyglądzie. Mam podobnie. Po co ubierać się w coś fajnego, skoro fajny ciuch i makijaż nie zasłonią wady. Choćbym nie wiem jak się ubrała, to zwały tłuszczu i znaczną nadwagę będzie widać, brzydką skórę także, bo makijaż jej nie zakryje (nie w moim przypadku).
  21. Z ciekawości chciałabym się zapytać o coś: kilka razy spotkałam się tutaj z aluzjami do jakichś zlotów. Jestem raczej nową osobą na forum i przeglądam sobie tematy dość wybiórczo i nie spotkałam się wcześniej z informacjami na ten temat. A w temacie: jestem uzależniona od słodyczy. Pochłonę każdy chłam, byle był słodki. A że nie cierpię na nadmiar gotówki, więc kupuję tanie produkty, pełne chemii, niezdrowe. Jem bez żadnego sensownego podziału. Połączę pączki lub drożdżówki z czipsami, żelkami, tłustym ciastem lub czymś kolorowym, naszpikowanym konserwantami. Czuję się po tym fatalnie. Boli mnie głowa, jest mi niedobrze, nie jestem w stanie podjąć żadnego umysłowego wysiłku. Niszczę wysiłki z przeszłości, dzięki którym dużo schudłam. Znów tyję, z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Podejmując się diety kilka lat temu nie miałam aż tylu problemów, co dziś. Obecnie nie mam siły przestać jeść, bo to jedyna chwilowa nagroda. A że po najedzeniu się będę się kiepsko czuła? A kto by o tym myślał przed dorwaniem się do słodyczy. Im więcej kilogramów, tym niższa samoocena. Im niższa samoocena, tym więcej jem. Im więcej jem, tym więcej kilogramów.... i tak wkoło .... Każdego dnia zasypiam z nadzieję, że nazajutrz zacznę jeść w miarę normalnie i powstrzymam ten maraton obżerania się. I każdego dnia rano, leżąc jeszcze w łóżku, zastanawiam się, co zjeść na śniadanie, jakby była to nagroda za to, że w ogóle chciało mi się wstać. I od razu wymyślam sobie kolejny argument, żeby rozsądne odżywianie odłożyć na kolejny dzień. A powodów znajdzie się mnóstwo: bo za ciepło, za zimno, za dużo do zrobienia, za mało, bo jest mi smutno, bo oglądam coś wesołego, bo gdzieś muszę pojechać, bo niedziela, a przecież lepiej zacząć od poniedziałku, bo poniedziałek, a przecież źle się czuję po niedzielnym obżeraniu się... Nie ma takiego argumentu, którego nie wymyśliłby mózg człowieka na węglowodanowym głodzie.
  22. Częściowo się z tym zgadzam, ale co w przypadku nerwic, zaburzeń psychicznych, które owszem, wynikają z braku walki, nagromadzenia sobie problemów, wytworzenia negatywnych schematów, ale odciskają tak negatywny wpływ na codzienne funkcjonowanie i wykonywanie prostych czynności, że bez leków ani rusz? OK, można się wziąć w garść, ale pokonać w ten sposób objawy somatyczne, często tak upierdliwe, ze żyć nie można? Ile czasu by to zajęło? A rzeczywistość nie pozwala na to, żeby podrasować sobie psychikę leżąc sobie gdzieś na hamaku w ciepłych krajach.
  23. Ale ja rozumiem problemy innych, wiem, że anorektyczki cierpią, a nienawiść mam głównie do swojego ciała. W moim wieku już się ze mnie nie nabijają, bo raczej w tym wieku już nie robi się w towarzystwie głupich żartów, ale pamiętam mnóstwo sytuacji z ulicy, z miejsc, w których przebywania nie da się uniknąć. W tym wieku już się z wagi nie nabija, ale po prostu nikt Tobą nie jest zainteresowany, bo grubas, jakkolwiek się nie ubierze, zawsze będzie grubasem. Brzydką twarz można podrasować makijażem, grube ciało, nawet jeśli zastosuje się różne triki, pozostanie grube. Nigdy nie lubiłam bycia okrągłą, bo nie mam ładnych kształtów. co innego posiadanie kobiecego wyglądu, a co innego bycie grubym i bezkształtnym. co do odchudzania z dietą i ćwiczeniami, to nie wiem, ile kilogramów masz na myśli. Ja mówię o dość poważnym schudnięciu - 40-60kg. wtedy, bez względu na ćwiczenia i dietę, ciało nie będzie wyglądać efektownie. Nadmiar skóry sam nie zniknie, nie przy takiej ilości zrzuconych kilogramów, a w biuście mięśni nie ma. Nawet ćwiczenia na podtrzymanie tej części ciała nie wpłyną na ich wygląd, jak stracisz tyle kilosów. Przy 10-20 kg - zgadzam się, tu racjonalna dieta w połączeniu z ćwiczeniami może przynieść odpowiednie rezultaty. Może moja wypowiedź zabrzmiało niefajnie, ale to głównie dlatego, że ostatnio jestem bardzo zdołowana wieloma problemami. A lato, ciepła pogoda, przymus odsłonięcia ciała, niemożność pójścia na basen i poopalania się przy ludziach, zbyt ciasne ubrania, bo z powodu stresu waga znów idzie w górę, też nie poprawia humoru. -- 25 sie 2013, 16:22 -- Doskonale to rozumiem, bo mam podobne problemy. Wiecznie obrzmiałe nogi lub ręce, okropne pajączki, żylaki, ziemista skóra jak u 80-latki. Z tym sobie nie potrafię poradzić, bo nawet jeśli schudnę, to nigdy nie założę szortów, stroju kąpielowego lub krótkiej spódnicy. Jeszcze przy moim wzroście i nieciekawej budowie ciała mało rzeczy mi pasuje. Rodzina potrafi wiele rzeczy obrzydzić. Mnie akurat taki typ mocniejszej/kobiecej budowy się podoba, ale do tego trzeba mieć predyspozycje. Ale dziwne to zachowanie Twojej babci. Czy ona tak idealnie wyglądała? Wydawałoby się, że dorosła osoba powinna być bardziej taktowna i nie ranić kogoś takimi głupimi słowami. u mnie to samo myślenie. Po schudnięciu ( a przed kolejnym przytyciem) ludzie grubi po prostu mnie denerwowali. wiesz czym? Tym, ze nie robią nic ze sobą. Może miałam w sobie jakiś taki żal, że ja musiałam schudnąć, żeby "przejść na drugą stronę", do tych chudszych, czyli "lepszych, zasługujących na lepsze życie". Takie chore myślenie. Kiedy tyję, znów czuję, że przechodzę do drugiego świata ludzi, którzy zasługują na mniej, którzy muszą nadrabiać braki estetyczne zachowaniem, innymi cechami charakteru.
  24. Eura28, i grubość, i anoreksja oznaczają poważne problemy psychiczne, ale w tym drugim przypadku, o ile chudość nie jest zbyt drastyczna, to problem jest przynajmniej niezauważalny dla innych. Jeśli już dziewczyna z anoreksją schudnie, to nie jest obiektem nieustannych kpin, a wiem doskonale, co mówię, bo z takim traktowaniem zmagam się od wielu lat. Wiem, że anorektyczka nie postrzega siebie jako atrakcyjnej, ale inni tak ją zwykle postrzegają. Osoba gruba równie mocno nienawidzi swojego ciała, a w dodatku nie pozbędzie się go od razu. Radosna grubiutka dziewczynka? Radosna i grubiutka? To nie jest prawdziwa radość, zwłaszcza w późniejszym życiu. Banan na twarzy, bo przecież grubas musi być wesoły, dowcipny, żartować ze wszystkiego, a przede wszystkim ze siebie, żeby inni go nie zgnoili z powodu wyglądu. Kto mówi, że nadwaga to coś złego? Tak, z pewnością grubasy są nadzwyczaj poszukiwanymi partnerami/partnerkami, cieszą się super zdrowiem, a ludzie spoglądają na nich z zazdrością – może w jakimś alternatywnym świecie… Wiesz, mówienie komuś grubemu, że dieta w połączeniu z ćwiczeniami przyniesie świetne efekty, to jak mówienie anorektyczce: po prostu weź się w garść i zacznij normalnie jeść. Psychika stoi na przeszkodzie i multum innych problemów. Schudłam wiele, potem znów przytyłam. Wiesz, jak wygląda ciało kogoś, kto schudnął kilkadziesiąt kilogramów? Rzygać się chce, kiedy patrzy się na obwisłą skórę, prawie puste wiszące worki zamiast biustu – jednym słowem ciało nadające się tylko pod skalpel. To też zaburzenie odżywiania i wcale nie mniej poważne od anoreksji. Po wyjściu z tej ostatniej przynajmniej lepiej się wygląda.
  25. Zdaję sobie z tego sprawę, ale z dwojga złego lepiej mieć nienawiść do siebie w bardziej atrakcyjnym opakowaniu, a nie w powłoce, która jest przyczyną dodatkowych dołów. Anorektyczka zniknie w tłumie, a nawet będzie uważana za atrakcyjną, a po grubej osobie każdy zauważy jej problem, wie, w jakie czułe miejsce uderzyć, nie wspominając o nikłej popularności w kontaktach towarzyskich. Zgodnie z przysłowiem: trawa jest bardziej zielona po drugiej stronie płotu, gdybym miała możliwość wyboru, opcja anoreksji byłaby dla mnie bardziej łatwa do zniesienia - tylko z mojej perspektywy.
×