Skocz do zawartości
Nerwica.com

zmęczona_wszystkim

Użytkownik
  • Postów

    1 210
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zmęczona_wszystkim

  1. Myślę, ze tacy single nie byliby aż tak samotni, przynajmniej część z nich, bo potrafiliby się cieszyć tymi plusami życia singla i łatwiej by im było znosić plusy. A jak tu się cieszyć, jeśli ma się problem, żeby cieszyć się czymkolwiek. nie powstrzymywałoby ich to, co z kolei powstrzymuje ludzi ze zrytą psychiką przed ogólnym cieszeniem się życiem, które przecież oprócz związków ma inne aspekty. To, że sam nie wiesz, pewnie zależy od nastroju danego dnia. Jeśli dzień jest bardziej znośny, to taka myśl mniej mi krąży po głowie, więc i mniejsza wtedy odczuwam wewnętrzną presję. U mnie to akurat niska samoocena połączona ze strachem, z naciskiem na to pierwsze. strach bardziej wynika z tego, że boję się ludzi, że będą mieć o mnie taką samą opinię, jaką ja mam o sobie.
  2. Chodzi mi o partnerkę, nie partnera Nie, nie mam właśnie żadnego dokładnego obrazu ani ideału. Chyba trudno określić, czego oczekiwałoby się w zakresie okazywania uczuć, bo każdy człowiek jest inny i być moze spodobałoby mi się okazywanie uczuć w taki sposób, który wcześniej by mi nie odpowiadał. Ale czułość, wrażliwość, wyrozumiałość,a przy okazji miłe słowa i gesty można przecież połączyć Na pewno zależałoby mi na tym, żeby było to uczucie obustronne. Jasne, nawet zainteresowanie ze strony kogoś, kim bym nie była zainteresowana, byłoby mile w chwilach największego doła i poprawiłoby mi samoocenę, ale w związku już by to na razie nie funkcjonowało.
  3. Kestrel, mówisz, że nie kosmiczne wymagania, a jednak nic z tego jak na razie… socorro, i własnie to, że samotności nie da się niczym zastąpić jest tragiczne, bo zawsze wykorzysta chwile słabości i pojawi się w postaci mega doła w niespodziewanym momencie, czasami wtedy, kiedy wydaje się już, że wreszcie w głowie się ułożyło. Wcale nie pisałam, że wszędzie są szczęśliwe pary, ale widzę szczęście u wielu. Nie, bycie w związku nie nobilituje i nie zapewnia szczęścia, ale już bycie z kimś, kto odwzajemnia uczucie, jest całkiem dużą namiastką szczęścia, przynajmniej dla mnie. Byłam kiedyś w bardzo nieudanym „związku”, takim z tzw. rozsądku, czyli bez uczucia, żeby z kimś być, popróbować życia w parze (bez wspólnego mieszkania). To nie było szczęście, więc bynajmniej nie dążę do bycia z kimś dla samego faktu bycia. Takie myślenie jest mi dalekie, chociaż nigdy nie wiadomo, czy kiedyś nie wrócę do czegoś takiego, jeśli ktoś po prostu zwróci na mnie uwagę, bo we łbie mam pokręcone.
  4. Twój post nie jest denerwujący, bo rozumiem to doskonale. Też się prawie całkiem przekreśliłam (albo raczej ludzie mnie skreślili), ale samooszukiwanie się i wmawianie, że to kiedyś zaakceptuję, zniszczy mnie. Już to przerabiałam. I zawsze jednak tli się ta nadzieja... głupia, bo głupia. A wierzyć pewnie i można, też kiedyś wierzyłam i robiłam coś w tym kierunku. I jakoś nie wyszło. więc zostaje mi bycie "singlem z przymusu" z ewentualnymi epizodami spotkań z kimś, dla kogo będę kimś przejściowym pomiędzy związkami. -- 20 wrz 2013, 00:06 -- To nie jest godne życie, jeśli robię coś zamiast czegoś innego, czego nie mogę mieć. To raczej "przeżycie", wegetacja. Wiem, ze i bycie singlem, i bycie w związku ma swoje plusy i minusy, jak wszystko. Może faktycznie wielokrotnie powtarzane kłamstwo stanie się prawdą i jeszcze sama uwierzę, że życie singla to same plusy. A ja wcale nie jestem "związkoholikiem", wręcz przeciwnie, samotność lubię, ale nie kiedy jest na mnie wymuszona. Owszem, ale czemu się koncentrować na rozwodach, jak można na tych, którym się udało. Jestem realistką i widzę, ze mało jest związków idealnych, wiele jest po prostu zwykłych, a inne nieudane. ale to tylko banalne usprawiedliwianie się. Nie chcę się związać, bo i tak ludzie się rozstają? Nie będę jeździć samochodem, bo jest tyle wypadków? wystarczyłby mi taki prosty, zwyczajny związek, z odwzajemnionym uczuciem, żeby tylko zobaczyć, jak to wygląda, jeśli obu stronom zależy (nawet gdyby miało się to zakończyć rozstaniem). Tylko tyle czy aż tyle?
  5. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    chyba lepsze to niż nic, w końcu zawsze może się ktoś trafić z innej bajki. Chyba że masz tylko takie towarzystwo.
  6. Ale dlaczego ograniczać? Ta potrzeba najczęściej przekształca się w zgorzknienie. nie wierzę w możliwość związku, ciężko mi nawiązywać przyjacielskie relacje, ale gdybym powiedziała, ze kiedykolwiek się z tym pogodzę, to byłoby kłamstwo, bo wiem, ze z taką rzeczą pogodzić się nie da. Przynajmniej ja tak uważam. godnie znosić? Jak? Nie da się. Jeśli widzę, ze udany związek i fajna miłość jest w zasięgu prawie każdego, a mi się nie przydarza, to jak to godnie znosić?
  7. Tylko, że jeśli ktoś ma problemy z nawiązywaniem kontaktów, to szukanie znajomych jest problemem i to poważnym. gdyby tak nie było, to zapewne wielu z ludzi na forum, zamiast siedzieć przed komputerem i tworzyć kolejne posty, umawiałoby się ze znajomymi w realu. Jeśli jakaś jednostka jest samotnikiem, nie potrafi wychodzić do ludzi, albo mieszka w miejscu, gdzie nie ma znajomych, to raczej nie za wiele można zrobić, oprócz internetowych znajomości. wiem, ze jest wiele wymówek, ale być może patrzysz się z innej perspektywy. Ja patrzę się z punktu widzenia osoby, która ma swoje lata, mieszka na zadupiu, nie widzi miejsc, w których można wspólnie dzielić się pasjami. A gdybym chciała zapisać się na interesujacy kurs, to po pierwsze, takich u mnie nie ma, a po drugie, nie byłoby mnie na niego nawet stać. To, co dla jednych nie jest skomplikowane, dla innych jest prawie nie do przebycia.
  8. Pewnie, że można sobie wybrać osoby, ale wtedy, jeśli ów wybór istnieje. Jedni mogą akurat trafić na ciekawych, wrażliwych ludzi, a inni mogą takich nie mieć w swoim otoczeniu, więc chyba najprościej powiedzieć, że co najwyżej możemy wybrać wśród tych, którzy się trafią, których napotkamy na swojej drodze - ale jednym trafią się wartościowi, innym mniej interesujący.
  9. I jeszcze dziwi mnie to dziwienie się, że w tym młodym wieku miałas na swym koncie tylko jeden związek. a co w tym takiego dziwnego? Rozumiem, mamy inne czasy i w wieku 18 lat młodzież ma za sobą kilkanaście związków, bo teraz związek to nawet wysyłanie sobie emotek na gg i robienie sweet focii i kilka wspólnych wyjść. Ogromna dewaluacja pojęcia. Nie chciałabym być z kimś, kto majac ćwierć wieku mialby na koncie kilkanaście związków, bo taka osoba wydawałaby mi się lekko niestabilna emocjonalnie, nie potrafiąca nawiązywać mocniejszych więzi (i nie mówię tu o jakichś przygodach - niech sobie każdy żyje jak chce). Po cholerę to wieczne porównywanie się z innymi.
  10. A mi się jednak wydaje, że to mówienie o rezygnacji ze związków to taka zasłona dymna przed samym sobą. Ktoś sobie mówi: już nie będę próbować, ale podświadomie sobie jednak myśli, że to takie mówienie, fajnie ponarzekać, poskarżyć się, bo zawsze znajdą się inne osoby, które dołączą się do wspólnego chóru. nie uważam, żeby ktokolwiek świadomie zrezygnował z takiej opcji i nigdy, ale to przenigdy, nie zaświeciłaby mu w głowie myśl, że może jednak..... to bardzo często mówienie, która ma podtrzymać nas w naszej opinii. Z całym szacunkiem, ale mówienie takich rzeczy w wieku 24 lat nie ma sensu. Pożyj dłużej, nazbieraj doświadczeń, itp. Czasami, jak słucham takich wynurzeń, to mam autentyczną ochotę wymierzyć takim młodzikom solidnego kopniaka, żeby się opamiętali. Z mojej perspektywy taki wiek to niemal dzieciństwo, czas, kiedy jeszcze można wszystko pozmieniać, ma się siły, żeby próbować i podnosić się. I wcale nie mam zamiaru pisać, że starszy człowiek epatuje mądrością, ale jak można dochodzić do takich wniosków w tym wieku?
  11. Żeby jeszcze dało się dostać receptę na miłość i móc ją zrealizować w najbliższej aptece:)
  12. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    dlatego właśnie oduczyłam się wychodzenia. Zresztą nie mam znajomych, którzy mieszkaliby blisko, więc nie mam do kogo wyjść ani z kim się spotkać. własnie problem jest wtedy, kiedy w żadnej sferze nic nie wychodzi i koło nie ma się jak rozpędzić. Portal nie aranżuje związku, a jedynie umożliwia nawiązanie kontaktu, który czasami może ograniczyć się do jednego maila, czasami do kilku, czasami do spotkania, po którym już kolejnych maili nie ma. Jest to sztuczne i denerwujące, ale innego sposobu nie ma. lepszy taki sposób na próbę nawiązania kontaktu, niż żaden. Chociaż z czasem męczy... Czekanie na strzałę amora byłoby chyba bezcelowe. mogłabym tak czekać z kilkadziesiąt lat.
  13. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    Oczywiście, ze nie chodzi o traktowanie każdej dziewczyny jako potencjalnej partnerki, ale o poszerzanie kręgu znajomych. Wychodząc do ludzie ma się jednak więcej możliwości poznania kogoś, niż nie mając realnych znajomości. Ja moge polegać tylko na znajomościach internetowych, a one mają to do siebie, ze szybko się urywają, prawie zawsze prowadzą donikąd. A im więcej poznawanych ludzi, tym większa (chyba) szansa na trafienie na kogoś odpowiadającego nam. -- 18 wrz 2013, 22:54 -- I jeszcze ma się przynajmniej wyjść z kimś wieczorem albo w weekend, a nie siedzieć tylko przed kompem.
  14. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    jeśli masz fajnych znajomych, to już coś. Większa możliwość poznania kogoś na imprezach/urodzinach spotkaniach. Koleżanki znajomych, itp. i prościej jest wyjść do ludzi i iść gdzieś z kimś, niż samemu.
  15. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    Trochę inaczej wygląda akceptacja czyjejś niezależności i skłonności do samotnictwa i wolności u przyjaciela, a inaczej u partnera/partnerki.
  16. Ale tego trądziku wcale aż tak bardzo nie widać. Zerknęłam sobie na zdjęcia ludzi z takim trądzikiem różowatym i tam to dopiero masakra.
  17. A da się wybrać kogoś na podstawie charakteru? bo ktoś ma fajny charakter, to wezmę i się zakocham? A pociąg fizyczny? Jedno z drugim nie chadza tak często w parze.
  18. Braku samoakceptacji nie da się zaakceptować, więc chyba dyskusja i tak do niczego nie prowadzi. Wiem, bo mam tak samo, tylko że jestem w gorszej sytuacji od Ciebie. Nie można pogodzić się z czymś, jeśli uważa się, że danego faktu nie da się zaakceptować i jeśli uważa się, ze zmiany nic nie dadzą.
  19. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    To już chyba kwestia bardziej filozoficznych dociekań, co oznacza słowo "potrzebna". Niekiedy to słowo oznacza "handel wymienny" - jestem z kimś, bo go potrzebuję z różnych powodów. Mniej lub bardziej egoistycznych. "chcę z nim być cały czas" - dla kogoś mogłoby zabrzmieć bardzo zachłannie A mogłabyś trafić np. na kogoś, kto ceni sobie samotność i lubi czuć niezależność. Czy to by jakoś przeszkadzało w tym uczuciu? -- 18 wrz 2013, 12:16 -- Myślałam, że chodzi Ci o bardziej intymną relację. A że ludzie znikają? Ja się do tego przyzwyczaiłam. Takie czasy, taka kultura. Kilkuset znajomych na FB, a tak naprawdę nie ma niekiedy z kim poważnie porozmawiać: to obecnie częsta sytuacja. I też uważam, że może nie warto wszystkich obarczać swoimi problemami, bo po co? Czy każdy musi o nich wszystko wiedzieć, rozkminiać je razem z Tobą? Nie wystarczy 1-2 zaufane osoby?
  20. Obejrzałam i jedyne, co moge powiedzieć i co zresztą na pewno cię nie przekona: - wyglądasz jak zwykły, przeciętny facet, - wpędziłeś mnie w kompleksy, bo rzekomo miał być trądzik, a patrząc się na Twoje zdjęcia, to ja mam bardziej popękane naczynka i zaczerwienioną twarz od ciebie, - okulary i ubranie to kwestia gustu: może byś sobie sprawił 2 pary: jedne miałbyś do pracy, z profesjonalnym wyglądem, a drugie inne, bardziej luzackie i w innym stylu, - jesteś szczupły, w przeciwieństwie do wielu panów z oponkami piwnymi, - czemu za wszelką cenę nie chcesz wyglądać młodo. Czy to taki przywilej być "dojrzałym"? Za kilkanaście lat będziesz się skarżył, ze wyglądasz zbyt poważnie i staro. - rysy twarzy wyglądają normalnie. Ok, uszy mogłyby nie być odstające, ale to dość powszechne i akurat uszy najprościej "nastawić", a nos - przeciętny, nie najładniejszy, ale daleko mu do okropnego. - na zdjęciach wyglądasz bardzo poważnie, nie uśmiechasz się, a to nie wygląda sympatycznie. W normalnym życiu nie masz chyba takiej miny przez cały czas. wyglądasz na zbyt spiętego: takie moje pierwsze wrażenie.
  21. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    Kwestia wieku na pewno ma znaczenie. Gdybym miała dwadzieścia kilka lat, to może byłabym większą optymistką. Wiek odgrywa znaczenie. Mniej opcji, mniej wyboru, bardziej uwypukla się nieogarnięcie życiowe. W młodości nieogarnięcie nie razi, w starszym wieku niezbyt dobrze świadczy o człowieku i sprzyja dodatkowej myśli o tym, że przegrało się życie. Tak, ale co innego zwykłe kompromisy, a co innego kompromisy nie pozwalające na cieszenie się tym, co zawsze lubiło się robić. I w miarę upływu czasu chęć do kompromisów znika. Znam siebie i wiem, ze mam wiele przyzwyczajeń, których zmiana unieszczęśliwiła by mnie bardziej niż dotychczasowe życie. I w moim wieku już trudniej zaczynać z kimś coś od początku, bo każdy ma już swoje życie, często dobrze zorganizowane. Podam ci przykład: kiedyś pojawiła się w moim życiu osoba bardzo dla mnie ważna, oczywiście nic z tego nie wyszło, nawet nie zostałam brana pod uwagę jako ktoś "do związku". Teraz patrząc się na to z perspektywy oceniam jakiekolwiek szanse i nawet, gdyby do czegoś doszło, to nie widzę możliwości kompromisu: tamta osoba, mniej więcej w moim wieku, z dobrą i lubianą pracą i na stanowisku, na które pracowała sobie wiele lat, mieszkająca dość daleko, z zupełnie innym stylem życia i ja: bez możliwości przeprowadzenia się, z zupełnie odmiennym stylem życia, z pewnymi losowymi przeszkodami, itp. Żadnej szansy na kompromis, chociaż gdyby cokolwiek zaistniało, to nie żałowałabym niczego. i ogólnie w tym wieku dość często spotyka się ludzi z odzysku, którzy są poprzyczepiani do swych miejsc, bo mają dzieci, osoby do opieki, pracę, której nie ca stracić, itp. Może są szczęśliwi, może nie. Różne mogą być powody ich związku. Poza tym nie ukrywam, że coś by mnie musiało w tej drugiej osobie przyciągnąć. Nie potrafiłabym się zakochać w kimś, kto nie byłby dla mnie atrakcyjny i mnogość gustów nie ma tu wiele do rzeczy. Pewne standardy są ogólne. to, co w środku, na pewno jest cenne, ale na pewno zwracasz uwagę na opakowanie. Ono dość często wpływa na postrzeganie owego wnętrza:) Albo coraz więcej problemów. i zastanawianie się: czy nie mogłabym być z kimś mniej problematycznym? Mam dość swoich problemów, a tu jeszcze cała hałda innych. a kto w ferworze uczuć i namiętności myśli od razu o nowszym modelu? A potem lata mijają, rozwody są dość częste, a ilu wymienia sobie starych partnerów na "nówki"? rozmawiać zawsze się da wymiana poglądów i doświadczeń to rzecz cenna -- 18 wrz 2013, 01:28 -- Tylko czy oswoić znaczy w tym przypadku kochać? Cytat ładnie brzmi, ale jakby się tak zagłębiać, to nie chciałabym być z kimś dlatego, że mnie potrzebuje. Niech mnie nie potrzebuje, ale po prostu chce ze mną być.
  22. A myślałam, że trądzik jest głównym problemem, bo różowaty może mieć paskudne odmiany. Wtedy są naprawdę problemy, bo rysy twarzy aż tak bardzo w pracy nie rażą, natomiast problemy skórne to akurat ważna kwestia w przypadku szukania pracy lub kontaktów towarzyskich, bo bardzo widoczna, i z powodu takich zmian często zarzuca się ludziom zaniedbanie. Ale skoro to nie jest najważniejszy problem, a przede wszystkim rysy twarzy, to jeśli akceptacja nie wchodzi w grę, to nie widzę innej opcji, a tylko operacje kosmetyczne, które rysy twarzy potrafią zmienić. Czasem wystarczą minimalne zmiany kosmetyczne, żeby zmienić wygląd. Ale to już może powiedzieć tylko lekarz, a my nie wiemy, jak wyglądasz. I czekanie na potencjalne cudowne zrządzenie losu. A jeśli nie poważna relacja, to może chociaż chwilowe "zapomnienie" za pieniądze? może to głupia rada, ale może to jakoś zmieni Twoje podejście?
  23. Pisałeś, ze masz trądzik. Czy to jest ta główna skaza, czy masz zastrzeżenia do np. rysów twarzy, itp.? Zastanawiam się nad tą rozmową kwalifikacyjną, o której pisałeś. A jeśli to ten trądzik, to czy próbowałeś już w tej sprawie ABSOLUTNIE wszystkiego, czyli nie tylko leki, ale i odpowiednia dieta, całkowita zmiana sposobu odżywiania i stylu życia, czy jakiekolwiek inne metody? Pewnie w tym temacie jesteś bardziej od nas oblatany.
  24. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    Łączą, jeśli się je lubi. a jeśli style życia są zupełnie odmienne, to nie wypali. Podam przykład pary, którą ja znam, z mojego homo-podwórka:) : obie osoby pracują zawodowo i przez tydzień nie mają dla siebie aż tak dużo czasu, bo praca do późna, zmęczenie, itp. Ale obie mają zupełnie odmienne pomysły na życie: jedna uwielbia aktywny tryb życia, weekend oznacza ruch, wyjazd, a nawet w tygodniu znajduje czas na siłownię, basen, itp. Druga woli spokojnie posiedzieć przed telewizorem, a ruch, oczywiście, jeśli oznacza wyjście do kina, restauracji, bądź na zakupy. Na początku chemia działała, ale teraz obie muszą iść na kompromisy i nie mogą się dogadać, bo ze względu na odmienne style życie prawie w ogóle się nie widzą. Pewnie, ze fajniej byłoby zakochać się w kimś, kto ma podobny styl życia, podobne wartości, itp., ale miłość nie bierze często takich rzeczy pod uwagę. ile znasz tych facetów z piersiami obwisłymi do pasa? Wyjątki zawsze się znajdą, tylko że przy takich ograniczeniach trudno drugą osobę, której to nie przeszkadza i która by się zakochała. Takich par jest relatywnie mało. Baardzo mało. Jeśli widzę pary, w których kobieta jest nieatrakcyjna, to zwykle druga połówka też nadmiarem urody i szczupłością nie grzeszy. Chodziło mi raczej o inną sytuację: spotykasz kogoś podobnego do siebie i myślisz, ze skoro macie podobne problemy, to razem pójdzie lepiej, bo się rozumiecie. i tak sobie jesteś z kimś, kogo nie kochasz, ale jesteś, bo uważasz, ze inna osoba cię nie zechce. Kłopoty się podwajają. A nawet jeśli się jednak te osoby w sobie zakochają, to problemy się pojawią. nie wierzę w hasła: milość leczy wszystko i tym podobne pierdoły. Owszem, jeśli uroda mija z wiekiem w związku, to nie odgrywa to już takiej roli, bo zakochujesz się w tej osobie, kiedy jest ładniejsza i młodsza, więc gdy uroda przeminie, to wiążą cię z tą osobą inne uczucia wypracowane przez lata (albo jednak wymieniasz ją na "nowszy model"). Na to COŚ już sobie trochę poczekałam i do najmłodszych osób już nie należę. Ileż można czekać. -- 18 wrz 2013, 00:22 -- Wszyscy wiedzą, że to prawda, a jednak trudno do tego dojść w praktyce. Gdyby było to takie proste, to zniknęłaby większość problemów - przynajmniej moich. Każdy człowiek, mniej lub bardziej podświadomie, szuka akceptacji i komplementów u innych, co zresztą wiele technik sprytnie wykorzystuje marketingowo, itp.
  25. Moim zdaniem, jako osoby równie zafiksowanej na tym punkcie, pewnie szanse ma niewielkie. Jestem realistką. Albo znajdzie ładną dziewczynę, która faktycznie zupełnie nie zwróci uwagi na jego wygląd (szansa pewnie bardzo mała), albo poszuka wśród tych mało atrakcyjnych i akurat w którejś zakocha się ze wzajemnością (co też nie jest tak bardzo realne - to nie działa tak, ze zakochujemy się na pstryknięcie palcami tylko dlatego, że znaleźliśmy kogoś, kto nas łaskawie zaakceptuje albo faktycznie zarobi kupę kasy i zainwestuje w poważne zmiany związane z twarzą - przy odpowiedniej sumce zapewne wszystko można poprawić i wyleczyć lub chociaż zmniejszyć objawy. Zmiana nastawienia? Pewnie trudniejsza niż te poprzednie sposoby.
×