Skocz do zawartości
Nerwica.com

zmęczona_wszystkim

Użytkownik
  • Postów

    1 210
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zmęczona_wszystkim

  1. a czemu ktoś miałby Ci opisywac? Przecież cokolwiek ktoś nie napisze, to Ty tylko ocenisz: nie, to nie jest miłość i koniec. Nie ma WŁAŚCIWEGO obrazu. Osoby, które to czują, na szczęście nie muszą tego nikomu udowadniać, a jak ktoś twierdzi, że nie istnieje, to niech sobie zyje zgodnie z własnymi poglądami. Tylko nie rozumiem, po co wypisywanie komuś takich bzdur. Po co to narzucanie komuś swoich poglądów? Ktoś jest w szczęsliwym, pełnym miłości związku, a Ty ocenisz: nie, to nie uczucie, to mit. To już jest zwykły trolling. Żyj sobie własnym życiem i pozwól żyć innym. Sam napisałeś, do czego doprowadziło cię ciągłe analizowanie wszystkiego, które, np. w Twoim przypadku dla mnie nie jest już rozwojem, a jedynie natręctwem, może próbą bycia kontrowersyjnym - takie pisanie o wszystkim: na pewno, z pewnością (zwłaszcza jeśli sprawa dotyczy czegoś, co samą logiką nie da się ogarnąć, ani tego dotknąć, ani wytłumaczyć.) Ale masz niezłe skłonności do szufladkowania wszystkiego. Wszystko musi być "właściwe", obowiązujące dla wszystkich, a jeśli Ty tego nie uznajesz, to jest "niewłaściwe".
  2. A kto? Bardzo mnie ciekawi, kto uważa, że zaradność, samodzielność i odwaga to podstawowe cechy, które charakteryzują psychopatów. Jakieś źródło? To przecież zwykłe cechy, które można przyp[isac wielu zawodom, wielu zachowaniom zyciowym, a Ty je od razu utożsamiłeś z byciem psychopatą. To sa naprawdę PIERWSZE cechy, które z psychopatią się Tobie kojarzą? Zaradny może być przedstawiciel każdego zawodu i nie będzie to owego zawodu wyznacznik. Zabawne, ale akurat ten wspomniany "psychopatyczny" zestaw cech to priorytety chociażby w środowisku harcerskim (przynajmniej w teorii ). Strach powiedzieć komuś: ale jesteś zaradny, samodzielny, odwazny, bo ktoś zareaguje: Co? Nazywasz mnie psychopatą?
  3. Więc dlatego generalizowanie sensu nie ma, bo wszystkie przypadki są indywidualne. Tak samo jak nie ma sensu współczucie, bo ktoś się wychowuje w rodzinie niepełnej. W takiej rodzinie może mieć dużo lepsze życie i poczucie większego bezpieczeństwa. Zresztą wystarczy zerknać na nasze forum - ciekawe ile osób z problemami pochodzi z rozbitej rodziny (i problemy są z tym związane), a ilu wychowało się w pełnych rodzinach, a jednak nie zapewniło to bezproblemowego życia.
  4. O co chodzi z tym brakiem jądra? Masz to wypisane na plecach? Gdziekolwiek pójdziesz, to wieść gminna już przed Tobą idzie i głosi: tak, to ten bez jądra? A zresztą, niechby nawet ktoś się o tym dowiedział, to co z tego? Jak ktoś nie ma jednej nerki, to też ma popadać w kompleksy? Jeśli ktoś się z Tego wyśmiewał, to była to zwykła dziecinada i jeśli uważasz, że wyśmiewające się z tego gimbusy to ludzie mający olej w głowie i których opinią trzeba się kierować, to masz problem. Jak byłam dzieckiem, to też z rozmaitych powodów ktoś mnie wyśmiewał, innych też, bo taka jest dzieciarnia. Teraz Ci ludzie sa zupełnie inni, bo dorośli i na te głupawe zachowanie patrzą się zupełnie inaczej. Pewnie nie wszyscy, ale nie ma takiego, co by wszystkim dogodził.
  5. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    Ale czy musi być tylko taki wybór: albo z kimś, albo w ogóle? W badmintona sam faktycznie nie pograsz Ale już na maraton filmowy albo do kina można samemu iść. Jakość filmu nie straci na tym, że brak będzie towarzystwa. Ja zawsze lubiłam chodzić sama do kina i oprócz mnie widziałam wielu ludzi, którzy przychodzili pojedynczo. A jak szłam do kina z kimś, to często było to właśnie wyjście "do kina", a nie "na film". Jest wiele rzeczy, które można robić samemu poza domem, dla własnej przyjemności. Np. ja zawsze lubiłam siatkówkę, ale nie mam w miejscu mojego zamieszkania wystarczającej grupy ludzi, żeby się zebrać i np. wynająć salę, albo nawet pograć gdzieś na jakimś boisku, ale to nie znaczy, że mam z góry założyć: jak nie uzbieram drużyny, to już nigdzie nie wychodzę, siedzę w domu i koniec Może na początku nie będzie Ci się chciało, ale to kwestia przełamania się.
  6. Podzielam taką opinię. Asy łatwiej potrafią się zdefiniować, a trudno mówić o aseksualizmie, jeśli nie ma jasno dokonanego wyboru lub uświadomienia sobie swojego aseksualizmu. Albo dokonuje się konkretnego wyboru i powstrzymuje się od uprawiania seksu w imię religii lub innych pozaseksualnych powodów, albo jest to kwestia orientacji i związanego z tym braku potrzeby prowadzenia aktywności seksualnej. A jeśli zerka się trochę w tę stronę, a trochę w drugą, to myślę, że to próba dobudowania sobie teorii do określonych lęków i strachów, które nie zostały wcześniej przerobione. A szkoda zostawać tak w, hmm, rozkroku
  7. O, widzę, że zaczyna się przerzucanie ideologią Carlosbueno ma swoje stereotypy, które wcale nie muszą być powiązane z tym, co studiował, ale Ty też masz przecież swoje bardzo silne uprzedzenia i stereotypy, które z kolei można by nazwać prawicową papką. I wiadomo, że zawsze w dyskusji przychodzi moment na pojawienie się magicznego straszaka "gender" Tylko nie wiem, jaki ma sens zarzucanie innym obrony swoich poglądów, skoro samemu ma się dość radykalne opinie, tyle że przegięte w drugą stronę.
  8. Ale czy ta fobia komunikacyjna nie jest u ciebie jedynie pochodną emetofobii? Bo tu chyba nie o pojazd chodzi, ale dalej o strach przed wymiotami w miejscu publicznym, z którego zresztą nie jest łatwo szybko wysiąść A w dodatku jest świadomość, że istnieje ryzyko choroby komunikacyjnej, więc ponownie wraca emetofobia. Dlatego myślę, że porady sa takie same jak w wątku o emetofobii. Jak zaczniesz leczyć emo, fobia komunikacyjna odejdzie w niebyt. Komunikacja to jeden level wyżej od strachu przed sklepami, itp. Z tych ostatnich da sie szybko wyjśc, z pociągów, autobusów, zwłaszcza zatłoczonych - nie za bardzo (chociaż próbowałam )
  9. Wiadomo, a zwłaszcza Polak coś zawsze wymyśli. Myślę, że to pytanie zostało źle postawione, bo nie chodzi przecież o zazdroszczenie czegoś zdrowym ludziom - w sensie zachowania, itp., ale o tę prostą różnicę - nie muszą brać leków, a jeśli już tworzą sobie dodatkowe problemy, no cóż, każdy jakieś tam psycho-skręty ma:) Zresztą pomyśl o prostym przykładzie: boli cię ząb, albgo coś innego, masz poważną chorobe fizyczną, złamałaś sobie coś - czyż nie poczujesz się lepiej, kiedy te dolegliwości przeminą? Dzięki braku tych zaburzeń / dolegliwości możesz swobodniej korzystać z życia. A tak - żyje się na chemicznym postronku, we własnej głowie odgrywa fantazje, roi sobie manię wielkości i niepowtarzalności, a w prawdziwym życiu - frustracja, bo różnica między wyobrażeniami a rzeczywistością, w której nie da się żyć bez leków na stałe, jest ogromna. Zresztą wystarczy przeczytać o przeżyciach w niektórych forumowych wątkach. . Ale czy to ta dobra wrażliwość? Czy chodzi Ci tylko o łatwość bycia zniszczonym (to akurat jest mozliwe, ale też od leków wiele tu zależy, bo jak go znieczulają, to ma to gdzieś). Bo już z wrażliwością na innych bym polemizowała. O właśnie. I tutaj bardzo wazne jest, żeby to była prawda, a nie tylko rojenie sobie o byciu kozakiem na prochach. W niektórych przypadkach można to wyprostowac, a w niektórych jest ciężej.
  10. To też pewnie zależy od rodzaju choroby. Nie chodzi o czucie się jak odmieniec z powodu choroby, bo tak samo można się czuć przecież z innych powodów (poglądy, zachowanie, itp.), ale o sam fakt, że znika jeden z problemów, a musisz przyznać, ze niektóre zaburzenia znacznie egzystencję utrudniają.
  11. Fajnie jest być zdrowym - tak po prostu. Po pierwsze, nie trzeba brać leków, które j... mózg - co doskonale widać po niektórych wpisach tu, na forum, gdzie niektórzy szerzą jakąś gloryfikację choroby jako czegoś wyróżniającego (to ukochane powiedzenie: nie jestem szarakiem...) Można być zdrowym i nie trzeba być szarakiem. Bycie zdrowym nie jest równoznaczne z podążaniem za schematami. Tylko róznica polega na tym, że człowiek zdrowy sam dokonuje wyboru, czy woli życie takie, czy inne, a człowiek chory nie ma często wyjścia, bo mózg przeżarty lekami, więc trzeba głosić: jestem bogiem i zyję lepiej/inaczej od innych. Często im większe nieudacznictwo życiowe, tym głośniejsze pokrzykiwanie i robienie z siebie kogoś wyjątkowego. Po drugie, lepiej żyje się bez fobii, bez urojeń, frustracji, tak po prostu kontrolując swoje życie. Wtedy dopiero można kierować swoim życiem, robić, co się chce. Na lekach - zawsze będzie się jednak więźniem chemii, a kontrola nad życiem jest po prostu pozorna.
  12. Mniej by cierpialy? Zal mi dzieci matek\ojcow samotnie wychowujacych. Kaleka z takiego dzieciaka wcale nie mniejszy niz ten z dysfunkcyjnej rodziny. zupełnie się z Toba nie zgodzę. Nawet psycholodzy stwierdzają, że dużo mniejsze zło to wyciągnięcie dzieciaków z piekła i możliwość wychowywania samodzielnego albo stworzenia nowej rodziny - dobre relacje sa dużo bardziej wartościowe, niż te byle jakie, nie mówiąc już o patologicznych. Zresztą, powiedz to tym dzieciakom, które przeszły piekło z ojcem alkoholikiem, bijącym rodzinę. Taka rodzina mieszkała niedaleko. Dzieci odliczały minuty do przyjścia ojca i żyły w napięciu - może jednak nie przyjdzie, może zapije gdzieś u kolegi i dziś będzie "spokój". Spróbuj sobie żyć w takim napięciu. Dzieciaki trochę odetchnęły, kiedy mama wyprowadziła się z nimi do mieszkania komunalnego, a ojciec do jakiejś panny. Ale i tak nie dawał im spokoju, bo robił "naloty". Mi żal właśnie tych dzieciaków, bo trochę wiem, co czują. A rodzice samotnie wychowujący potrafią im stworzyć dużo lepsze warunki, a poprzez wybór nowego partnera/partnerki stworzyć lepsze relacje. Nie wiem, w jakiej rodzinie Ty się wychowywałaś, ale widocznie nie rozumiesz, jak potrzebny dziecku jest spokój i poczucie bezpieczeństwa, a w domu alkoholika i boksera to jest jazda rollercosterem. Fajnie się przejechać 10 minut, ale żyć tak przez cały czas to katorga. -- 09 mar 2015, 00:08 -- ee, po co tak kombinowac wystarczy się wyspowiadac, szczerze pozałowac i po problemie.... az do nastepnego razu jest jeszcze mozliwość wychowywania dziecka w nowej rodzinie z nowym partnerem, który wcale nie musi być patologiczny... najgorsze w trzymaniu sie kurczowo nieudanych zwiazków jest to, ze znika wtedy opcja spotkania kogos, z kim daloby sie stworzyc udana relację. Po raz kolejny się zgadzam z Tobą
  13. Jest dużo małżeństw starszego pokolenia, które można tylko podziwiać za wytrwałość, odpowiedzialność i stosunek do siebie nawzajem. Nie rozumiem - te słowa o wytrwałości, odpowiedzialności i stosunku do siebie napisałas w kontekście cytowanego zdania, czyli niezbyt wielkich wymagań w stosunku do partnera - niech pije i bije, ale małżeństwo ma trwać, bo tak jest lepiej? To jest ta odpowiedzialność i odpowiedni stosunek do siebie? Szkoda, że nikt nie patrzy się na to, jakie piekło rodzinne potrafią takie "wytrwałe i odpowiedzialne" pary zgotować dzieciom, które niejednokrotnie cierpiałyby mniej, gdyby doszło do rozstania i rozpadu takiej rodziny.
  14. Ale to błędne koło z benzo, bo pomaga tylko chwilowo. Dlatego wybrałam coś bardziej skutecznego. A zaczynać można od jeszcze mniejszych dawek. Niektóre osoby zaczynają np. paro od 5, potem 10, itp. Da się na pewno. A tak w ramach ciekawostki powiem, że ja, będąc akurat bez leków, kiedy miałam mdłości z nerwów, wzięłam jeszcze benzo, które mi zostało. I wiesz, jaki był wynik? 3 razy mi żołądkiem szarpnęło... A że jeszcze czułam się bardzo senna, to wymiotowałam prawie na spaniu. To była masakra.
  15. Mam nadzieję, że setaloft ci pomoże, chociaż chyba zbyt negatywnie nastawiłaś się do Paroxinoru. W moim przypadku (a było cholernie źle, bo w ogóle nie funkcjonowałam - o pracy i wyjściach nawet nie mialam co marzyć) takie połączenie: Paroxinor + uspokajacz podziałał rewelacyjnie. Nic nie nasilił (uboki były, ale to norma), a poprawa przyszła bardzo szybko. Pewnie lekarz przepisał coś innego, żebyś się negatywnie nie nastawiła i nie sabotowała rezultatów może gdyby ktoś mi powiedział coś podobnego o tym leku, to zareagowałabym tak samo niechętnie. A że na szczęście nie wiedziałam, to podziałało -- 08 mar 2015, 02:36 -- To chyba indywidualna kwestia. Kiedy nie miałam nasilenia tej choroby, wymiotowałam dość często (tzn na imprezach), ale to wiązało się z alko. Natomiast nasilenie choroby nastąpiło właśnie od wymiotów, które mnie napadły nagle (zatrucie + przejedzenie). I wtedy było bardzo kiepsko (mdliło mnie nawet na widok karuzeli w TV ). I dopiero po (powiedzmy) wyjściu z emo albo przynajmniej osłabieniu objawów jestem w stanie podchodzić na spokojnie do wymiotów (w domu nie mam z tym żadnych problemów - zwykła czynność fizjologiczna). Jeszcze nie wiem, jak z wymiotami w miejscu publicznym, bo nie było jeszcze takiego wypadku od czasu leczenia.
  16. . Też tak myślę. Jeśli ktoś należy jednak do mniejszości (jakichkolwiek), to nie ma sensu mówienie sobie - a tam to na pewno nie znajdę, bo mało jest takich ludzi. Szuka się właśnie w tych nielicznych miejscach, w których jest szansa na poznanie podobnych sobie osób. Przy moich preferencjach i sposobie życia to nigdy bym nikogo nie poznała, gdybym kaprysiła. Wszystkie kobiety, z którymi miala jakiekolwiek relacje, poznałam przez internet. -- 04 mar 2015, 22:46 -- Ale czy Twoje powody są takiej natury? czy jesteś religijna?
  17. Hmm, ale w takich przypadkach to jest decyzja zazwyczaj w imię jakiejś ideologii, np. z powodów religijnych. A jeśli takich powodów nie ma, a strony nie sa całkowicie aseksualne, to pozostaje pytanie - po co takie sobie zasady ustanawiać?
  18. Jest wielu sensownych ludzi, ale cały w tym ambaras, żeby dwoje chciało naraz Sensowni ludzie, którzy nam się podobają, szukają kogoś innego, a ci sensowni, którym my się podobamy, nie leżą w naszym polu zainteresowań. bo bycie wartościowym i sensownym, to za mało - jeszcze potrzebna jest ta iskra z obu stron.
  19. Ano na forum dla aseksów. To chyba jedyne miejsce, gdzie możesz się dowiedzieć czegoś więcej, a i być może znaleźć kogoś. Wszelkie opinie na tym naszym forum to jak gadanie ślepego o kolorach. Każdy z nas może powiedzieć, jak to wygląda w jego przypadku, ale skoro aseksualni nie jesteśmy, to zapewne i nasze odczucia znacznie się różnią od uczuć typowego ASa. Tak, jak wypowiadali się poprzednicy, dla mnie też czym innym jest fakt, ze ktoś mi się wizualnie podoba, a do kogoś przyciąga mnie coś więcej. Zresztą przyciągało mnie zwykle do takich osób, za którymi wcale bym się na ulicy nie obejrzała. Ale jeśli kogoś kocham, to dla mnie oczywiste jest, że myślę również o tej osobie w aspekcie seksualnym. Jak to wygląda u asów, to już aseksi powinni się wypowiedzieć.
  20. Nie ma na to żadnych dowodów. Po pierwsze, skąd od razu założenie, ze związki, które obejmują seks, są oparte na słabych fundamentach? Oprócz seksu ludzi przecież łączy wiele innych rzeczy, z których seks jest jednym z komponentów. Oczywiście, w niektórych związkach będzie tym jedynym, i takie związki nie przetrwają, ale to tylko świadczy o złym dobraniu się. Tak samo nie ma żadnych powodów, aby biały związek był bardziej trwały, bo ludzie mogą się również źle dobrać - jako że wybór jest mały, powiedziałabym, bardzo mały, to szansa na kiepskie dobranie się na innych polach może być jeszcze większa niż w przypadku związków z seksem w tle. I takie związki też nie przetrwają. A jeśli jednej stronie kiedyś się "odwidzi"? I zmieni zdanie. Nie rozumiem tego założenia, ze brak seksu otwiera szersze perspektywy i nowe horyzonty. Na co? Szerokie horyzonty moga być w każdym związku, jeśli ludzie się szczęśliwie dobiorą, a wtedy seks nie tylko tego nie zamyka, ale taki związek upiększa. Nie wyłącznie. To tylko zero-jedynkowe założenie. to tak, jakby załozyć coś w drugą stronę - że biały związek nie może być pełny, bo zadowala tylko określone potrzeby, pomijając inną. Każdy ma prawo wybrać sobie taki rodzaj związku, jaki chce, więc po co deprecjonować inne, robiąc takie założenia? Życie bez seksu nie jest niczym lepszym od życia, w którym seks odgrywa rolę. I odwrotnie. I oczywiście, nie mówię tutaj o ludziach uzależnionych od seksu, bo to już zupełnie inny temat
  21. Podoba mi się Twoja cierpliwość i zapędzanie w kozi róg każdego, kto posługuje się terminami: obiektywna moralność, bo zawsze dochodzi się do ściany i przyznania, że ta obiektywna moralność czy inne tego typu hasła zakotwiczone są głównie w świadomości osoby mówiącej, bo to co dla kogoś jest moralne, dla kogoś jest niemoralne i żeby udowodnić ową niemoralność, zawsze trzeba się odwołać do jakiegoś systemu - religijnego, prawnego, czy po prostu swojego własnego. I wtedy zawsze kończy się na słowach: podstawowa logika, tradycyjne wartości (czyli czyje, ano takie, które po prostu są tradycyjne, według kogoś). W tym przypadku dużo bardziej cenię, jeśli ktoś powie otwarcie: mam takie a a takie poglądy (np. religijne, polityczne) i według nich to jest moralne, a to nie jest.
  22. zmęczona_wszystkim

    Samotność

    To bardzo podobne przemyślenia do Adasia Miauczyńskiego z "Dnia świra". Scena na plaży, w której Adaś mówi, że w swoim życiu nie ma czasu na kobietę swojego życia. I może właśnie tu jest pies pogrzebany? Wiedząc, że miałbyś mało czasu na związek, tak naprawdę nie starasz się o niego? I z góry zakładasz, ze nic z tego nie będzie? bo gdyby nawet ktoś pojawił się na Twojej drodze, to spotykanie się z tą osobą (jakby jeszcze gdzieś dalej mieszkała) wymagałoby przeorganizowania życia?
  23. ale kogo? uczestników zlotu, czy tubylców?
  24. Sprawa jest chyba całkiem świeża, więc wydaje mi się to całkiem normalne. Nie ma sensu ocenianie, co w tym jest dobre, a co złe. Intensywne uczucia tak szybko przecież nie mijają. Trochę czasu na to potrzeba. Niestety, nie można wcisnąć przycisku i wyłączyć myślenia o kimś.
×