Skocz do zawartości
Nerwica.com

White Rabbit

Użytkownik
  • Postów

    591
  • Dołączył

Treść opublikowana przez White Rabbit

  1. White Rabbit

    Spamowa wyspa

    cyklopka, wchodze tu przypadkiem, a tu prosze, o wyprzedaży pocztówek. Akurat ostatnio rozglądałam się za fajnymi. jakby co, jeśli pamiątkowe, oryginalne, historyczne, ze smakiem, byłabym chętna zainteresowaniem mnie kolekcją na pw. gdyby co, moge także polecić porządnego bloga o tej tematyce.
  2. essprit, moja terapeutka pracuje przecież w ośrodku na nfz, ale przyjmuje alkoholików, narkomanów, współuzależnionych itp. (ośr. profilaktyki i leczenia uzależnień). Choć nie jest stricte terapeutą uzależnień (dwuletnia szkoła), zdobyła dyplom psychodynamicznej i Gestalt. Jeśli zaś chodzi o bordera (żeby tylko był sam..), leczy, leczy sie, leczy się, leczy się.., i końca nie widać. Jak to powiedziała okryta dwuznaczną sławą dr Niezgoda (kiblowalam w Kobierzynie, 7f), nie istnieje wyleczenie; w wieku ok. 45/50 lat objawy ulegają samoistnemu osłabieniu. ;-) (Może dlatego, że neurony zdychają w liczbie, jaką straszył Woronowicz od 35 roku życia day by day? ) :) Jeśli zaś znowu chodzi o atmosferę niedoczekania/defetyzmu/rozpaczliwej beznadziejności, znaczy się, jest dobry transfer!, bo udało się przemycić coś z tych emocji, które gdzieś m.i towarzyszą.
  3. Nomm.. Fajnie się czytało. To mówisz, że będzie kolejny rozdział? Jak to jest, że jeden jest teraz turbowany realiami zarabiania upodleniem, druga jest gwałcona, trzecia w trakcie rodzinnej awantury kuli się w kącie. Jej duchowość jest jej zgubą, czwarty kona w miejscu, w którym przeżył ćwierć życia, bo nie chciał po obcemu w pokoju hospicjum ? Gdzie to życie (n/as) rzuca? Cześć! Też jestem fanką bluzgów.
  4. Przepraszam, że i ja Wam przerwę rozważania. Chce zapytać, czy ktoś dysponuje rzeczowymi artykułami, dowodzącymi, że Anneliese Michel nie była opętana/rozprawiającymi się z poszlakami nt. jej opętania? Bylabym wdzieczna, net praktycznie przestał chodzić, zalogowanie się tu to nie lada wyczyn, użycie wyszukiwarki i odgarnianie tego, co nic niewnoszące staje się niemożliwe. Link to zawsze ułatwienie.
  5. Cognac, to Janis, prawda? :)
  6. White Rabbit

    Samotność

    Niespecjalnie sie czuje, nie mam teraz technicznej możliwości rozpisywać się, czekam tez na wyniki w b. waznej sprawie, ale ogólnie mogę przytaknąć, że naprawdę są jakoś marginalnie potraktowani przez populację ludzie, dla których liczą się słabości/uczucia/emocje/potrzeby/optyka/skryte tęsknoty innych, z tym małym zastrzeżeniem, że spojrzeć można na to, jak na tę wyświechtaną, przemacaną szklankę, raz do połowy pustą, innym razem w połowie napełnioną. Spotkałam osobę, która na razie szanuje i ceni moją wrażliwość, nadłożenie emocjonalne, nadbogactwo wyobraźni, wysubtelnienie. Dlatego ostatnio ciesze się sporadycznie tą mała ilością blisko beznadziejnego denka. Należę do tych wrażliwców, którzy odpłacają niewzruszonym oddaniem za otrzymane ciepło, gest, pamięć, lojalność, dla których szala "Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego" przechyla się raczej na korzyść tych pierwszych. [Czyli istnieje.] Warto zmieniać otoczenie na nowe, bo kwestią przypadku jest, czy dwie osoby o zapatrywaniach jak dwie krople wody, w tym samym czasie nie pogrążających się w nostalgii nie miną się. W każdym razie, szukać, szukać i nie kończyć z ubytkiem dla własnej indywidualności (skoro świat się od ciebie odwrócił, ty też musisz się od niego odwrócić, król Lew ;-) ). Ludzie się przyciągają. No, jeśli o mnie chodzi, to warto. NIE dla oportunizmu, NIE dla konformizmu. Kwestia różnicowania. Głupio zachowywać się biegunowo, skala jest nabita, a repertuar zachowań może być bogaty. Warto patrzeć (umieć). Znowu różnicowanie. Zależy kiedy. Warto być wiernym sobie, ale, jak to gdzieś dzisiaj przeczytałam, osoba, która nie doświadcza wątpliwości, nie waha się, nie testuje, jest niebezpieczna.
  7. White Rabbit

    Dzień "dobry"

    Cześć. Nie mam teraz czasu pisać, a czuje się tak, jakbym byla w psychicznej agonii, parę razy już bylam, twarda jestem. Wynurzałam główkę, a teraz znów, chlup, do dna. Na pewno się odniosę do Twojej historii. Chciałam, żebyś wiedziała, że przeczytałam. Nie wiem tylko, czy tu jeszcze zajrzysz. Twoją wiadomość przeczytałam już dwa dni temu, ale próbowałam załapać balans i zrobić bilans emocji. Czu.ję, że to jeszcze nie ten moment. Daj znać, czy tu jeszcze zaglądasz.
  8. essprit, essprit, ja chyba nie mam chorej wizji szpitala, bo znam szpital, bylam tam parę razy i jego wizerunek jest wporzo (jak pisałam na poprzedniej stronie). Ba, dwukrotnie to ja siebie umieściłam w psychuszce, ze wskazaniem. Oddziały przytulne, młody zespół ludzi zaburzonych emocjonalnie i z problemami afektywnymi, rozhuśtany pobyt, mnóstwo kawałów i akcji. W jednym z nich było naprawdę super. Potraktowałam pobyt jak turnus wakacyjny, na który nie było mne stać. Ze łzami w oczach wspominam. ! ALE: Nie tym razem, i nie na czyjeś życzenie. Tutaj zasadnicze jest to, że dzieje sie cos b. trudnego w realnym świecie, ja nie chciałam tu o tym pisać i nadal tego nie zrobię. To coś skłania mnie do rezygnacji z takiej opcji szukania wsparcia i podkurowania się (bo o wyleczeniu nie ma mowy), to coś też w moim odczuciu usprawiedliwia moje rozumowanie/interpretację czmychnięcia pod dach wariatkowa jako autentycznie ucieczki. Kiedy indziej tak, nie tym razem. Jeśli chodzi o załogę, z tym bywa różnie. Kobierzyńska brać nauczyla mnie, że z pacjentem można zrobić wszystko, jeśli w porę nie stawi oporu. Ci, którzy pojmują to w lot, nie wymagają tłumaczenia, tym, którzy nie, nie chcę wyjaśniać. Hola, zdrowa to j.a nie będe ! ("gdybyś chciała - to znalazłabyś psychoterapeutę na NFZ i może byłabyś już zdrowa.") Mam plan leczenia, mam kontrakt, ufam mojej terapeutce, wybrałam ją spośród wielu, mam doświadczenie w indywidualnej pracy terapeutycznej, zawierzam mu i swojej intuicji, słowem - chę tej pani. Półroczne rozkopywanie na nfz z terapeutą z doskoku, podczas, gdy sednem mojej pracy jest relacja z obiektem i przeniesienia, i budowanie siebie w relacji, odpada (jest bez sensu; mam takie praktyki za sobą). Może zawiniła forma histeryczna pierwszego posta w tym wątku, ale pisalam go na ataku paniki. Ja naprawde nie jestem nastolatką, zapierającą się "nogami i rekoma" przed jedynie słusznym i właściwym leczeniem, bo lubię się nad sobą żalić i "jęczeć". Od osiemnastego roku życia działam w kierunku poprawiania swojej doli, głównie bazując na terapii, ale jakie to były terapie - właśnie te nfz-owskie, kończące się po 3 miesiącach, po pół roku, gdzie terapeuta kilka razy odmówił. Ja naprawdę nie jestem świeżakiem w tej materii. Tak, jak powiedziałam, nie łudze sie, że w cudotwórczy sposób ktoś kiedyś wspaniale wyciągnie mne z bordera i innych przypadłości (= sprawi, że stane się kimś innym - osobowość to system operacyjny osoby, moge se wgrywać co najwyżej aplikacje i zmieniać interfejsy). Ale mam plan ! wiem, czego potrzebuję, mam wytyczone cele terapii. Reszta to wsparcie i troche leków. Co do ojca, niezależnie od jego aktualnej fazy (tak, wiem, może się martwić, no już, przepraszam, że to napiszę, tyćkę poniewczasie, ale każdy się potyka, niektórzy wiele lat), usposobienia, daję sobie prawo, by na forum psychologicznym po prostu rozlać sie ze swoimi słabymi uczuciami, ponarzekać, posmęcić, czasem może sie wyrzygac, co chyba tu jeszcze nie miało miejsca. Czyli - mogę wiedzieć, że się poważnie zmartwił, ale ja chcę być fer w stosunku do siebie. W tym momencie poczułam gorycz i chciałam być uczciwa. Tak zwyczajnie. Bez bycia (~zawsze) akuratną, bo to mi się znudziło. I napisałam, co czuje. A teraz, pomimo planu, pomimo samoświadomości, pomimo trzeźwości, pomimo odpowiedzialnego, wydaje mi się, poczuwania się do swojego leczenia (być może reprezentuję drugi biegun wobec jednostek uciekających sie najchętniej do uśmierzającej mocy tabletek), powiem, .. że najczęściej czuje sie źle, że jest mi przykro; że tak bardzo dają w kość zaburzenia lękowe; że tęsknnię za kimś; że czuje się samotna; że przykro mi, kiedy rodzina jest dla mnie nieuprzejma; że boje się zbliżać, bo panicznie dopatruje się oznak odrzucenia; że kiedy nikt nie okazuje mi ciepla, to uruchamiaja mi sie stare programy; że nosze w sobie doświadczenia bezwzglednego krzywdzenia mne wielokrotnie, pomimo mojej wrażliwości; że nie w/iem, kim jestem.. Na to nie ma tabletek..
  9. White Rabbit

    Dzień dobry

    Misska, hej :) Brzmisz bardzo sympatycznie. Chętnie pogadałabym z Tobą, bo przypuszczam, że dobrze wiesz, czym sa codzienne lęki wolnopłynące z atakami paniki. A mi też ostatnim czasem brakuje towarzystwa kogoś, kto zaraz nie będzie próbował zapędzać w jakieś wykoncypowane działania, mające w wyobraźni położyć kres dolegliwościom - cos na zasadzie - jestes odpowiedzialna za rozmiary swojego lęku, gdybyś chciała, mogłabys go nie czuć. Jak wygląda Twoja codzienność?
  10. bedzielepiej, mogę spytać, w jakim byłaś szpitalu?
  11. Inga_beta, kiedy sie zorientowałas, że cos jest nie tak? U mne chyba brak obiektu po woduje ten stan. mangiferaindica, bralam neuroleptyki, po których znikają emocje na zasadzie blokady tej sfery i wierz mi, wolalam jazdy, niż te smierc emocjonalna, dlatego bardzo krociutko wytrwalam na neuro. Brak emocji to koszmar. Prosta rownia w dół.
  12. szkoda, szkoda, coś jej się pokrecilo. nuda tu ostatnio wieje, więc ani sie waż.
  13. Agusia, dziekuję Ci za odpowiedź i troskę, ale.. naprawdę wiem, co robię. Świadomie decyduję. Biorę za siebie ograniczona odpowiedzialność, wszechmocy jeszcze nie posiadłam. Myśli 's" to całoBożoroczny standard, dwudziestoparoletni staruszek. Nie mamie się stuprocentowym wyzdrowieniem. Nie, nie przy tym zaburzeniu. Z psychologiem moge grać w chińczyka, na mojego terapeutę zbieram kase, nie wszystkie okoliczności zarysowałam. Oczywiście, nie nakłaniam do zmiany zdania. Rybka mje. Ps. skąd pomysł, że nie chodze do psychiatry?.. (Czy jesli ktoś nie chce iść do szpitala na czyjeś życzenie, od razu znaczy, że nie korzysta z całego pakietu świadczeń?)
  14. eksploracja szczytu piramidy, rozporządzanie życiem z wierzchołka Maslowa. A miałam na forum nie wchodzić To już uzal. nieboszczyk, do Ciebie czy z siebie?
  15. Pytać z ciekawości możesz. Tylko z ciekawości tego nie próbuj, bardzo Cię prosze. To nie jest wtedy schizofrenia, ale traci się powagę w oczach użytkowników, zdaje się, przyznając, że się wie, że istnieje dziedzina duchowa. Wydaje Ci się, że "odprawisz rytuał na kontakt z demonem" i ot tak se Ciebie odpuści, ta? Nie-e. Zapomnij. Pamiętaj, że ostrzegałam. Jeśli ktoś ma ochotę nawiązywać kontakt z demonami, niech weźmie się najpierw za czytanie o masakrach wojennych, konfliktach, chocby wojnie domowej Hutu vs. Tutsi (Dzisiaj narysujemy smierc, Tochman) i skutecznie uświadomi, że jeśli szatan i demony są gorsze od człowieka i inspirują rozkwity jego okrucieństwa, to czystym kretyństwem jest szukanie z nimi styczności. Pytać se biedy można na mniej radykalne sposoby. -- 05 lip 2014, 17:58 -- Ocho, śmiechowo się robi. notopa
  16. Cześć! mroziu1922, czego potrzebujesz i dlaczego tak mało pracy wkładasz w otrzymanie tego?
  17. net, który muli od wczoraj, nie wiem, czy coś się z kompem stało, czy to sprawa zewnetrzna. nic sie nie da wysłać, załadować, a dzisiejszy dzien jest koszmarny. nie wiem, co z soba zrobic.
  18. Jasne, tylko kto jej w ogóle je przepisywał, jesli wachlarz pomocy nie został zeksplorowany, to nie są dropsy. -- 03 lip 2014, 21:32 -- mirta działa przeciwwymiotnie. nie polecam leków z silnym działaniem cholinolitycznym, bo mogą wywoływać uczucie pełności.
  19. edit: Poza sprawami typu oznaczanie pierwiastków. W kwestii magnezu i potasu zgadzam się z lovely i Ojakdobrze. Przesyt magnezu też powoduje arytmie. He, he, zastanawia mnie, jak zaopiekowany został autor i czemu ten wątek osiągnął trzy strony, podczas, gdy sam zainteresowany udziela zdaniowych wyjaśnień
  20. Arasha, też, codziennie. Który lekarz przepisuje Ci to benzo? kategorycznie ucięłabym Ci dopływ recept. jak poczułabys taki lęk, że miałabyś dość, staranowałabyś bariery. dusilam sie lekami, mialam problemy z polykaniem, odmowilam przyjmowania posilkow, waga spadala w dol, godzinami przezuwalam kanapke, plakalam przy tym i rozdrapywalam cialo do krwi, tak mi sie odechcialo, ze znalazlam sposob, by brac tabletki. Na kolanach po nie pobieglabym wtedy. gratulacje wpędzania się w jeszcze większe bagno!
  21. adel, oby tak :)) mjp, jasne, nie napisałam nigdzie, że ich rola jest bezużyteczna. Zgoda, że leki często wyciągają z bagna, ładnie stabilizują, dynamizują etc. Sama biore tabletki. Wiem natomiast, czego bym nie zrobila, mając swoje doświadczenie. Koledze poleciłabym, jeśli tętno i arytmia są bardzo uciążliwe, prosty lek za dwa piątka, bloker reakcji typowo stresowych (propranolol). I tutaj odpowiedź dla autora, tak, reakcja lękowa organizmu, związana z bardzo płytkim działaniem stresu (układem serce naczynia - tętno, kołatania, nierówności, wypadanie płatka chyba też, uderzenia gorąca, zwężanie żył), daje dodatkową dawke pobudzenia dla psychiki, mózg reaguje wtórnie na pobudzenie organizmu i tworzy się coś na zasadzie zamkniętego kręgu. Zaczynalabym raczej od takich nieinwazyjnych metod. Propranolol to nie psychotrop. I nie zgodze się, że psychiatra jest w stanie niezawodnie, precyzyjnie, w dużym przybliżeniu odgadnąć stan pacjenta. Ton głosu można modulować. Psychika jest wielopoziomowa. I tutaj wskazuje paluszkiem na siebie. Zbyt wiele w zyciu przeszlam, żeby wierzyć w takie bajki. Człowiek sam siebie wielokrotnie oszukuje, nabiera na własne style, uruchamiane w kontekście/scenerii. Banalny, niezapuszczający sie zbyt daleko przykład, bo nie chce mi sie rozwodzić: zupełnie inaczej u psychiatry będą się prezentować osoba nauczona przyjmowania wsparcia i osoba wystraszona, że zabiera czyjś cenny czas (i tutaj znowu: pod takim lekiem mogą się kryć i zasilać inne: lęk przed odsłonięciem, oceną, przyznaniem do porażki, a nawet lek o to, czy dobrze dzisiaj wykonalam makijaż). Mój ton głosu w mgnieniu oka autonomicznie regulowany jest do głosu osoby, z którą mam styczność. Kompletnie inna jestem dla jednej, a zupełnie inna dla drugiej psychiatry. Możesz powiedzieć, że to nie ma znaczenia, ale to ma kardynalne znaczenie.. "sposób mówienia, formułowanie myśli, obaw, mimika, skojarzenia którymi się posługuje pacjent". Sama percepcja powyższego jest kontrolowana subiektywnie poza wiedzą specjalisty i odbywa się na zasadzie dopasowywania skojarzeń. Najpewniej to, co stwierdzi psychiatra, już w jego umyśle było wcześniej. Nie chodzi o prezałożenia. Odbiór jest organizowany, nigdy nie widzi sie wszystkich bodźców. Powtórzę: za dużo w życiu przeszlam, żeby wierzyć, że psychiatra jest w stanie ocenić precyzyjnie stan pacjenta. Oraz, że psychiatra X, Y i Z wobec pojedynczego pacjenta, w tym samym czasie zaopiniują dokładnie w ten sam sposób, a potem zaordynują ten sam lek. Psychoterapeuci nawet tego nie umieją. Kończe tu, bo nie chcialabym być kojarzona z negatywnym nastawianiem przeciwko psychiatrom, a mam wrażenie, że takie sciezki będą mi imputowane A lekarza rodzinnego omijalabym szerokim łukiem.
  22. Niestety, tak jest ;] Ale to rozległy temat.W kobierzynie większość przekierowana zostaje na histrio, narcyza, bierno itp. Ten border coś fajniej brzmi.
  23. adel, psychiatra nie ma podstaw do oceny stanu pacjenta innych niż wysłuchanie jego własnej relacji o samopoczuciu. Ktoś, kto chwali sobie swój nastrój, nie pójdzie do lekarza. Zatem zawsze pacjent pierwszej wizyty w gabinecie tego specjalisty będzie postekiwał, mniej lub bardziej. Co ma zrobić wtedy psychiatra? Nie ostuka, nie zajrzy, nie zmierzy. Mało prawdopodobne, że powie do zdołowanego: wie pan, pana stan moim zdaniem nie kwalifikuje się do tabletek. Jasne stało się, że do psychiatry przychodzi się po receptę, ew. skierowanie. edit.: Nie mam nic do psychiatrów. Ale na forum jest przeszło stustronnicowy wątek z jękami, że tak strasznie żałuje, że zaczołem brać nie bendonc w takim łokropnym stanie przecież.
×