Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tornado

Użytkownik
  • Postów

    394
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tornado

  1. Tak, to fakt Pod koniec tygodnia się okaże w sumie, czy pomogą terażniejsze lekarstwa - mały brak cierpliwości z mojej strony. Jeszcze muszę się zebrać w sobie i zadzwonić do ginekologa i kardiologa... Nie lubię chodzić do lekarzy, ale jeśli komuś na mnie zależy - muszę wyjść ze wszystkich dolegliwości... Biorę więc szablę w dłoń
  2. Tulę bethi Skoro tęsknisz - czekasz na spotkanie. Nie żyj tym, że msisz czekać, ale żyj już tym spotkaniem
  3. Witaj na forum oka22. Każdy z nas ma gorsze dni, w których nie jest w stanie zrobić nic - ale wydaje mi się, że zdażają one nam się tak często, bo za dużo o nich myślimy, zbyt się nimi przejmujemy, zamiast skoncentrować się na tym, co nam się udało, co osiągnęliśmy, że lepsze dni też są, i są one piękne... Wiecznie o tym zapominamy.... [ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:26 pm ] Wiesz Mooni - pracuję na umowę zlecenie - ostatnio już dostałam ładny urlop (nie przysługuje mi L4 - wszystko idzie na kark wypoczynkowego - mam umowę z szefem, że ten mi przysługuje tak jak pracownikom stałym). Może uda mi się coś wykombinować na święta
  4. naamah85 nienawiść nie zda się na nic. Nie zmieni ona tego świata, nie ma mocy twórczej - gdzieś w Tobie na pewno tkwi dobro i miłość - odnajdź te wartości i i je pielęgnuj - świat stanie się piękniejszy! //sposób sprawdzony //
  5. Zgadza się. Choć nie jest czasem łatwo, kiedy obie osoby naraz mają największe (najsilniejsze) objawy swojej "choroby" - najważniejsze są chęci - każdą - nawet najgorszą chwilę można przetrwać, a po takiej burzy - miłość potrafi być jeszcze większa
  6. Właśnie cały czas próbuję w to uwierzyć, że tym razem się uda wyrwać z tego choróbska - ale coś opornie mi to idzie... Zbyt wiele o tym myślę, zbyt wiele obowiązków i prac przy tak fatalnym samopoczuciu (cały czas chodzę do pracy - a klientom nie mogę dać znać, że jest ze mną coś nie tak - profesjonalna obsługa musi być zachowana..
  7. Jak jęczarnia, to jęczarnia... od jakiegoś już czasu chodzi za mną natrętna myśl: "być zdrowym - czy to osiągalne?" nie chodzi mi tu o wyleczenie się z nerwicy czy depresji - bo to długotrwała praca ale chodzi mi o zwyczajne zdrowie, bez gorączki, piekących oczu, ciągłego osłabienia, ciągłego wykupywania coraz to innych antybiotyków... Męczy to strasznie i wpływa też negatywnie na psychikę... eeeech...
  8. Cieszę się bethi, że jest lepiej. Gratuluję osiągnięć Mój dzisiejszy dzień - dość dziwny... Rano nie mogłam się wywlec z łużka, ale jakoś dziwnie dobrze wypoczęłam mimo wszystko. Cały dzień miałam mdłości i zawroty głowy, a jednak poradziłam sobie w pracy ze wszystkim i wcale nie uważam tego dnia za najgorszy - paradoks za paradoksem A czuję się tak fatalnie ze względu na chorobę. Od ponad miesiąca już było coś nie tak, a lekarz domowy zamiast mnie pożądnie przebadać przepisał najpierw jeden antybiotyk, potem drugi - silniejszy, aż w końcu zrobiłam badania moczu i od wczoraj przynajmniej wiem, co mi jest - mam zapalenie dróg moczowych - a długo nieleczone wywołało już niezłe dolegliwości... Ale nie jest źle - radzę sobie - i to jest najważniejsze. Nawet dzisiaj miałam w końcu apetyt
  9. tekla - nie chcemy swoich uczuć, odczuć, boimy się ich, nie chcemy nic czuć - nawet dotyku... Ale wiesz, zdołałam się przekonać, że i to wszystko potrafi być piękne, potrafi cieszyć i przynosić nawet ulgę przy dużych kłopotach - trzeba się tylko przestawić... Nie daj się proszę złym złudzeniom - są fałszywe i nie warto im ufać - naprawdę!
  10. Co zrobić, żeby sobie pomóc? Idę przez życie na krawędzi - nie potrafię z tej krawędzi zejść... z jednaj strony śmierć, nienawiść, strach - ogólnie wszystko, co potrafi przytłaczać - z drugiej życie, miłość, nadzieja... Jedna i druga strona na przemian mnie sobie wyrywa - a ja już nie wiem co dalej - bo jestem coraz słabsza - coraz większe mam huśtawki... Zaczęłam wręcz uciekać w nicość - brak uczuć, brak emocji, brak problemów, brak rozdarcia... Nawet przestaję odczówać potrzebę zmiany - gdy mam coś zrobić - pełna mobilizacja - więc w pracy jakoś funkcjonyję - a później znów mała potyczka z samym sobą która kończy się wspomnianą ucieczką, w której czuję się coraz lepiej... Nie wiem, czemu to wszystko opisuję - nic przecież się nie dzieje, a ja rozpisuję się w jęczarni... ale jak już napisałam to wszystko to wysyłam - też nie wiem po co - jakoś tak... [ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:40 pm ] Wiem, że różne przeszkadzające nam stany są przejściowe - na dłuższą metę jesteśmy w stanie z każdym sobie poradzić przy odrobinie wytrzymałości i cierpliwości - ale mi mój stan coraz mniej przeszkadza - przestaję z niom walczyć przechodząc z nim do porządku dziennego.... ...i nie odczuwam poczucia błędu (w sumie niewiele czuję - jestem już w dużym stopniu w tej chwili zanużona w mojej nicości)
  11. mala_ta Każdy z nas jest człowiekiem wartościowym. Nie potrafimy tylko tego dostrzec... Uczymy się tego - i łatwo nie jest - ale przy odrobinie cierpliwości i wytrzymałości w drodze ku wyzdrowieniu - a zauważyć można zmiany. Chociaż swojej wartości dostrzec nie potrafię jeszcze bardzo często - jestem już przekonana o jej istnieniu - dochodziłam do tego kilka lat - jestem pewna, że nie jest to przekonanie błędne - muszę tylko jeszcze odnajdywać tą wartość na codzień - ale i do tego dojdę - choć sił brak totalnie - wiem że poddawać się też nie warto... Uszy do góry mala_ta - jeszcze los się do nas wszystkich uśmiechnie nie raz
  12. bethi - wiesz dobrze przecież, że to stan przejściowy - stan, który minie! Tak jak mi dzisiaj minęła chęć wpadnięcia pod samochód czy tramwaj - a chęć była silna.... ///Wiem, że by to mnie nie zabiło, ale wydażyłoby się coś dla mnie niecodziennego, co wyrwałoby mnie z nienawiści i strachu - ale chęć przeszła/// - przejdzie każdy stan - wymaga to tylko cierpliwości i pracy...
  13. Za ciężki jest mój krzyż - nie mam siły go nieść dalej... Nie wiem, czy uda mi się go donieść na samą górę - czy nie upadnę pod jego ciężarem już wczećniej na amen.
  14. Witaj Jaker! Cieszę się, że udało Ci się zebrać w sobie i to opisać - zrobiłaś już pierwszy krok - otworzyłaś się ze swoim problemem Też byłam wiecznie wyzywana, że jestem do niczego, i wiecznie karana - często boleśnie - za zwykłe bzdury... Jednak byłam na tyle uparta, żeby robić rodzicom na przekór, że udowodniłam im, że stać mnie na wiele - kosztowało mnie to jednak bardzo wiele - nasiliła mi się wtedy nerwica... Doszłam wtedy do wniosku, że muszę nabrać do tego dystansu - wiedząc że nie robię nic złego - uwierzyłam w to, że robię to, na co mnie stać - a jeśli rodzicom jeszcze coś się nie podoba - trudno (i przykro), ale dalej iść trzeba. Co prawda długo się w tym porałam i zostało mi jeszcze do dziś wiele starych reakcji na krzyk, na niedocenienie, na niepowodzenia - ale wszystko to już nie ma takiej mocy - powoli zaczynam wierzyć w siebie - Spróbuj proszę też w siebie uwierzyć Może niewiele pomogę, bo nie osiągnęłam jeszcze całkowitego zwycięstwa i sama się miotam z podobnymi problemami - ale wiem że jest u mnie coraz lepiej - i wierzę że tak będzie i u Ciebie. Trzymaj się - i pisz o wszystkim - zawsze wysłuchamy, a jeśli będziemy potrafili - postaramy się pomóc
  15. Cieszę się, że jedna z najtrudniejszych rozmów jest już za mną (budzi trochę silnych obaw, ale chyba rozmówca mój już powoli zaczyna dochodzić do przekonania, że dobrze się stało) Cieszę się też na spotkanie dziś z rodzicami i z wujostwem - tak dawno ich nie widziałam, nie odwiedzałam... Cieszę się, że mam tak spokojny dzień - okazało się, że na dyżur do pracy przyszłam tylko ja (mają do mnie zaufanie), klientów mało - w sumie do teraz nie miałam jeszcze ani jednego telefonu - ze spokojem mogę testować system... Cieszę się poprostu z dzisiejszego dnia
  16. Witaj ciekawy na forum. Zadziwiająco wiele nas wszystkich tutaj łączy. Razem łatwiej jest zrozumieć co się z nami dzieje Piszesz, że nie pracujesz, bo co to będzie w pracy... Ja inaczej do tego podeszłam - wiedziałam, że muszę być silniejsza od wszystkich objawów depresyjnych - już nie tylko drżenie ciała mam na myśli, ale i gwałtowne reakcje na podniesiony głos, na niepowodzenia itp. - podjęłam pracę nad wyraz stresującą - bo w dziale reklamacji - gdzie co drugi telefon od klienta - to mieszanie z błotem... Było ciężko początkowo - ale się przełamałam i tym samym pokonałam swoje objawy - już bardzo rzadko występują - a moja kariera zawodowa poszła do przodu - obejmowałam już kilka stanowisk, sprawdzałam się przy różnych czynnościach - i jestem - wbrew pozorom - zadowolona z siebie Czasem tylko jeszcze się za dużo przejmuję - wtedy nasilają się drgawki i niepokój - ale i to kiedyś minie...
  17. Tornado

    Życzenia urodzinowe

    Wszystkiego dobrego Jaśkowa! Niech się spełnią Twoje marzenia
  18. bethi, skarbie, to tylko stan przejściowy - krok po kroczku - zauważając to co prawdziwie piękne i wartościowe - wyjdziesz z niego! Dasz sobie z tym radę!
  19. ...chciałabym się podzielić jeszcze jednym spostrzeżeniem... Na samym początku walki z depresją, kiedy chodziłam do szkolnej pedagog - zostałam poproszona o wypełnienie pewnej ankiety - dot. moich stanów. W jednym z pytań zostałam poproszona o narysowanie swojego stanu. Bez większego zastanowienia (bo nawet pamiętnik mój to same rysunki - zawsze emocje w rysunkach umieszczałam) narysowałam swój krąg, składający się z twarzy przedstawiających emocje... W sumie o tym kręgu zdążyłam już zapomnieć - choć cały czas w nim tkwie - ale przy ostatnim ataku (wybuchłam niewytłumaczoną agresją - tak samo jak te 5 lat temu przy najsilniejszej nerwicy połączonej z depresją) zaczęłam się znów nad nim zastanawiać... próbowałam ten krąg odtworzyć - jeśli chodzi o rysunek - ale mi nie wyszło.. ale mniej więcej chodziło o coś takiego, jak w załączonym /w sumie na kolanie rysowanym/ obrazku... Stwierdziłam, że ten krąg ma coraz mniejszy promień - jak kiedyś poszczególne fazy trwały tygodniami - teraz wszystko potrafi się przewinąć w ciągu kilku godzin - pozostając po całym cyklu już przy tej uśmiechniętej twarzy... Wierzę w to, że ten krąg niedługo zniknie już człkiem. Przynajmniej do tego dążę [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:03 pm ] ...ostatnio mnie coś wzięło na pisanie... Powstała w ostatnich dniach modlitwa - na tyle mi się spodobała, że ją spisałam oraz kolejny tekst, który podchodzić może pod wiersz... Dziwi mnie to, że piszę, bo zawsze miałam problemy z określeniem w konkretne słowa swoich myśli... Modlitwa Panie Boże... jak to jest? Wierzymy w to, że jesteś wszechobecny a jednak wciąż szukamy nadziei, miłości... Szukamy w naszym życiu tak wielu rzeczy idąc wciąż przed siebie jak ślepcy. O, Panie! dotknij naszych oczu abyśmy przejżeli... Szukamy odpowiedzi na tyle dręczących nas pytań... Wołamy o pomoc nie słysząc odpowiedzi... O, Panie! dotknij naszych uszu, abyśmy usłyszeli! Szukamy wciąż uczuć, zrozumienia, wyrozumiałości Nie czując często tej samej potrzeby u innych... O, Panie! dotknij naszych serc, abyśmy poczuli. Motamy się w tym życiu jak na wietrze, nie wiedząc co dalej, dokąd droga prowadzi O, Panie! dotknij nas, abyśmy się nawrócili Abyśmy nabrali ufności do Ciebie Panie i do nas samych abyśmy potrafili żyć pięknie. ///////////////////////////////////////////////////////////////////// Czy jestem naprawdę coś warta? niektórzy wmawiają, że tak... Wciąż we mnie walka zażarta a chciałabym się poczuć jak ptak Zamknęłam się w sobie jak w klatce patrząc wciąż przez kraty na świat nie mówię już nic - nawet matce wojna trwa we mnie od lat Lecz ktoś tę klatkę otworzył, nieśmiało spoglądam na świat pozytywny duch we mnie ożył Jak piękny jest świat - bez krat! Boję się jednak wszystkiego lęk za lękiem - wieczny strach choć razem stworzymy wiele dobrego cudowniejszego niż w naszych snach Idziemy już razem przed siebie podpierając się nawzajem co krok Jaśnieje już słońce na niebie będzie lepiej z roku na rok!
  20. a ja wyszukałam w googlach rysunku z nazwą smutek - ze wszystkich wyświetlonych ten mi się najbardziej spodobał
  21. ach... też się czasem boję własnych stanów... ale i one kiedyś przejdą... a ja od wczoraj marznę na wykładach - zarówno właśnie wczoraj wieczorem do 20:20 jak i teraz siedzę w sali komputerowej, w której popsuła się klimatyzacja i zimno jak diabli... ...już wcześniej byłam chora, wczoraj złapał mnie jeszcze przed zajęciami deszcz ze śniegiem - zmarzłam i zmokłam - i nawet się ogrzać nie mogłam - i dziś strasznie mni gardło boli... ...ale za to jutro mamy krócej zajęcia ze względu na wybory - może się nieco wykuruję
  22. Masz bardzo silne objawy nerwicy - też miałam identyczne objawy w ostatnich dniach... i też miałam wrażenie, jakbym odchodziła na tamten świat... Nie znalazłam głównej przyczyny tych stanów, ale wiem, że nie mogę im się poddawać - dodaje mi sił samozaparcie w sobie i wiara, że lepiej być musi - nie ma innego wyjścia - a jeśli zaczyna mnie znów ten stan nachodzić - no cóż - niech ciało się wydrży - nie blokuję tego - zazwyczaj dzięki temu szybko przechodzi. Gdy próbuję opanować drżenie - wtedy jest gorzej - dłużej mnie trzyma i dostaję wręcz paraliżu myśli i ciała... Wyciszenie i praca nad wiarą, że jutro będzie lepiej - w połączeniu też z modlitwą - pomaga mi powoli zmniejszać te wszstkie objawy - i mam nadzieję, że "wkrótce" znikną całkowicie...
  23. ...mi się również zdarza trząść niesamowicie - choć najczęściej jest to jednak tylko prawa ręka - czasami i cała drżę... Włączam wtedy zazwyczaj muzykę, która mnie uspokaja, wtapiam się w nią - po pewnym czasie takiego zatrzymania się i próbie wyciszenia powoli dochodzę do siebie. Kiedyś na siłę próbowałam opanować te nerwowe drgawki i trzęsienie się organizmu - jednak nie dawało to efektu.... Doszłam do wniosku, że taka próba opanowania na siłę powoduje blokadę, frustrację, jeszcze większe zdenerwowanie - co wręcz pogorszyć może stan. A jeśli pozwolę płynąć emocjom (pomagając sobie przetrwanie tych drżeń właśnie dobrą muzyką) - drgawki przechodzą... Udało mi się już opanować takie ataki drżenia właśnie w ten sposób nie raz i mam nadzieję, że na dłuższą metę pozwoli mi to ograniczyć je w końcu do zera...
  24. Wiesz Ewawe, dość długo borykałam się z takim właśnie problemem.... Jednak po wielu przemyśleniach, rozmowach z ludźmi, którym na mnie choć trochę zależało, stwierdziłam, że jednak jest chyba coś wartościowego w tym co robie i w tym jaka jestem. Dalej idąc tym tropem - że są jednak rzeczy (sytuacje, zdarzenia) w których jestem po tej raczej wygranej stronie. im więcej umacniam się w tym przekonaniu, tym odważniej do życia i do samej siebie podchodzę. Ten pędzący pociąg okazuje się ma jakieś stacje, na których można wsiąść do niego spowrotem. Wierzę, że i Tobie uda się dojść do podobnych wniosków. Pozdrawiam serdecznie
×